tag:blogger.com,1999:blog-3975364458689595321.post1023073557887886889..comments2024-03-04T09:12:42.019+01:00Comments on absolutnie nieperfekcyjna: Świadectwo z czerwonym paskiem, czyli Mr Hyde ma się znakomiciemomartahttp://www.blogger.com/profile/03620289374613570901noreply@blogger.comBlogger139125tag:blogger.com,1999:blog-3975364458689595321.post-65965797871232216402017-08-13T19:55:15.371+02:002017-08-13T19:55:15.371+02:00Gdybym miała pod nosem SP 81, nie zastanawiałabym ...Gdybym miała pod nosem SP 81, nie zastanawiałabym się ani chwili. Zwłaszcza po takiej deklaracji wychowawczyni. <br />Ale na szczęście ciągle jeszcze są wakacje, uf!<br />Pozdrawiam i trzymam kciuki!momartahttps://www.blogger.com/profile/03620289374613570901noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3975364458689595321.post-41744686892905367722017-08-02T11:43:23.508+02:002017-08-02T11:43:23.508+02:00Rany! Jak bym o sobie pisała. Starszy syn właśnie ...Rany! Jak bym o sobie pisała. Starszy syn właśnie idzie do IV klasy. Pod koniec roku na zebraniu przyszła nowa wychowawczyni (polonistka). Pierwsze co zrobiła, to poinformowała, że ma opinię wymagającej i mamy spodziewać się jedynek od samego początku. Normalnie miałam ochotę udusić kobietę. Już współczuję mojemu dziecku. Na szczęście sp nr 81 w Łodzi jest blisko nas i damy sobie rok (córka za rok idzie do pierwszej klasy) i może uda nam się tam umieścić dzieciaki.Khttps://www.blogger.com/profile/08324511865076473666noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3975364458689595321.post-61793524028713913572017-07-06T20:39:50.845+02:002017-07-06T20:39:50.845+02:00Z przyjemnością oddaję Ci palmę zła! A dziecko sąs...Z przyjemnością oddaję Ci palmę zła! A dziecko sąsiadki zdało egzaminy?momartahttps://www.blogger.com/profile/03620289374613570901noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3975364458689595321.post-1152042719391559152017-07-06T20:38:57.275+02:002017-07-06T20:38:57.275+02:00Nic dodać, nic ująć. U mnie teoria przerobiona (al...Nic dodać, nic ująć. U mnie teoria przerobiona (ale dopiero na kursach wieczorowych), zajęcia praktyczne ciągle trwają. Czy zaliczę, okaże się za parę lat.momartahttps://www.blogger.com/profile/03620289374613570901noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3975364458689595321.post-61378267735577008372017-07-05T11:19:07.638+02:002017-07-05T11:19:07.638+02:00Ja też jeszcze nie przeczytałam 😉 Moje koleżanki ...Ja też jeszcze nie przeczytałam 😉 Moje koleżanki z rodzinnych stron zachwycone ☺ Teraz Twój mąż trochę ostudził mój entuzjazm haha 😁<br /><br />Ty zła matka? A wiesz, co ja przegapiłam? Jak byłam w ciąży sąsiadka przyszła zapytać, czy chcę, żeby ona zapisała moje dziecko do przedszkola!Bo tam tylko z polecenia przyjmują, no i z egzaminami oczywiście, ale to już jak dziecko ma 2 lata 😂😂😂 A jej grzecznie podziękowałam, Chyba wygrałam?Maniaczytaniahttps://www.blogger.com/profile/17217308736113551151noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3975364458689595321.post-32395530821944894992017-07-05T11:11:05.757+02:002017-07-05T11:11:05.757+02:00O, teraz dopiero dostrzegłam kluczowe zdanie. Pos...O, teraz dopiero dostrzegłam kluczowe zdanie. Postrzegam inaczej, bo przede wszystkim nie czuję, żeby ktokolwiek mi wmawiał, że tylko tak a nie inaczej jest dobrze. Ja to czasem słyszę, ale nie słucham. Od zawsze w wychowaniu dziecka kieruję się wyłącznie instynktem i obserwacją, a także tym, że pamiętam dobrze, co mi się jako dziecku podobało, a co denerwowało i staram się nie popełniać błędów moich rodziców. Nie przyjmuję do wiadomości wyścigu szczurów, nie będę do niego wstawiać swojego dziecka. Ma jedno życie, którego nie przeżyję za niego i nie mogę go ustawiać pod swoje wyobrażenia, jak jego życie i kariera powinny wyglądać. Moja rola to pokazać mu możliwości, pomóc w decyzjach, dawać wsparcie.Maniaczytaniahttps://www.blogger.com/profile/17217308736113551151noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3975364458689595321.post-40985628881228631592017-07-04T20:58:03.032+02:002017-07-04T20:58:03.032+02:00Niestety, "Sedinum" ciągle mam na liście...Niestety, "Sedinum" ciągle mam na liście. Mój mąż straszliwie się z tą książką męczył i nieco mnie to odstraszyło. Ale planuję, zwłaszcza że znam także pozytywne opinie.<br />Ja od szeregu lat słyszę, że od gimnazjum (teraz trzeba to przerobić na VII klasę) muszę załatwić dziecku korepetytorów (najlepiej od wszystkiego), o ile chcę, żeby: a) dostał się do porządnej szkoły średniej; b) dostał się na porządne studia; c) wyszedł w ogóle na ludzi. Teraz widzę, że przegapiłam jeszcze moment, w którym powinna była zacząć się awanturować o stopnie. Zła matka, zła.momartahttps://www.blogger.com/profile/03620289374613570901noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3975364458689595321.post-23655232436477124262017-07-04T20:51:56.455+02:002017-07-04T20:51:56.455+02:00I są to wnioski z naszego punktu widzenia rewolucy...I są to wnioski z naszego punktu widzenia rewolucyjne, nic dziwnego, że wywołują nasz opór. Choć może należałoby potraktować je jako ewolucyjne, byłoby prościej. Nie dalej jak wczoraj mój osobisty dentysta poinformował mnie, że mutujemy zębowo, gdyż młodemu pokoleniu zaczynają rosnąć dziewiątki. Jeśli więc oni mają dziewiątki, czemu nie mogą mieć kanonu lektur i w ogóle wszelkich kanonów tam gdzie my mamy dziewiątki czyli nigdzie?<br />Patrząc z mojej perspektywy, uważam Twoje ostatnie zdanie za trafne. Ale spójrz niżej (w sensie umiejscowienia komentarzy) - Maniaczytania widzi świat całkiem inaczej. <br />No, ale o tym, że prawda nie istnieje pisałam w poprzednim poście. Co się będę powtarzać:P momartahttps://www.blogger.com/profile/03620289374613570901noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3975364458689595321.post-47285051352517900852017-07-03T23:26:31.716+02:002017-07-03T23:26:31.716+02:00Dokładnie do tych wniosków dochodzę. Mimo to muszę...Dokładnie do tych wniosków dochodzę. Mimo to muszę się oswoić z myślą, że przeciętny Anglik z maturą wcale nie musi znać kanonu lektur. Co do rycia na pamięć tak, zgadzam się, aktualnie i tak wszystko można w sekundę wyszukać więc na cholerę zakuwać. Fakt, wy macie gorzej, ale też wydaje mi się, że zdecydowana mniejszość rodziców się w ogóle nad tym zastanawia.Annahttps://www.blogger.com/profile/06077439546808561502noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3975364458689595321.post-62837216783803083062017-07-03T23:03:45.606+02:002017-07-03T23:03:45.606+02:00no wiem, że ładny :) A "Sedinum" czytała...no wiem, że ładny :) A "Sedinum" czytałaś?<br />Co do rodziców, to wiem. Mamy podobnych w klasie - ojciec jednego chłopca przyszedł do pani z matmy z pretensją, że syn dostał 4+ z klasówki, a przecież on tyle na korepetycje wydaje (od 4 klasy zresztą ...)! O milionie zajęć dodatkowych nie wspomnę ;)<br />Ja też nie wiem, czy byłabym skłonna do końca przemeblować życie aż tak - dużo zależy również od zawodu rodziców. Ta moja koleżanka jakoś tam się urządziła, są tam już kilka lat, chłopaczek odnosi coraz większe sukcesy w swojej kategorii wiekowej, a co najlepsze - jemu to wciąż sprawia wielką frajdę, on to autentycznie uwielbia (ja to bym się nie nadawała - sumienności nie mam - po blogu widać ;)). Co do relacji - właśnie dlatego zdecydowali się wyprowadzić razem - bo w innym wypadku być może wyjściem było wysłanie go do szkoły z internatem i wtedy rzeczywiście relacje by się rozluźniły.Maniaczytaniahttps://www.blogger.com/profile/17217308736113551151noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3975364458689595321.post-47599494813533497482017-07-03T22:50:31.628+02:002017-07-03T22:50:31.628+02:00Do stolicy owszem, o ile na początku sierpnia prze...Do stolicy owszem, o ile na początku sierpnia przeniosą ją do Krakowa:P Ale Szczecin też ładny, przypominam:)<br />Nasze poglądy na edukację muszą być subiektywne, bo i nie mamy szerszego oglądu. <br />Ale uwierz mi, w gronie moich znajomych naprawdę mam odosobnione poglądy, jeśli chodzi o podejście do kwestii edukacji, ocen i tego co dziecko-uczeń w szkole "powinno". Im bardziej wykształceni, tym gorzej.<br />Do takiego jak opisane przez Ciebie poświęcania wszystkiego dla dziecka mam mieszane uczucia. Pomijając już to, że nie każdego na to stać (z czegoś jednak żyć trzeba), to nie wydaje mi się to najlepszą drogą. Ok, być może jeśli ktoś ma zostać drugim Kubicą tak trzeba (tu zadziałał zdaje się ten sam model), ale zazwyczaj to nie kończy się dobrze. Mam na myśli relacje, a nie "sukces" dziecka.<br />momartahttps://www.blogger.com/profile/03620289374613570901noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3975364458689595321.post-80214306985360427752017-07-03T22:15:44.698+02:002017-07-03T22:15:44.698+02:00widzisz, ja nie jest do końca tak różowo - ja akur...widzisz, ja nie jest do końca tak różowo - ja akurat mam odmienne zdanie na temat edukacji wczesnoszkolnej, być może spaczone przez to, że moje dziecko poszło jako sześciolatek i musiało się zderzyć z kompletnie do tego nieprzekonanymi nauczycielami. To pięknie wyglądało tylko na papierze, w rzeczywistości nauczyciele nie chcieli sześciolatków, zresztą do dziś nie chcą (przypadek mojego znajomego, którego syn właśnie w tym roku skończył I klasę z 'etykietką', której zasadność pani 'udowadniała' cały rok). Bo, jak napisałaś, w całym procesie szkolnym najważniejsi są nauczyciele.<br />Ale prawda - u mnie Hyde odzywa się bardzo rzadko, i nie w sytuacjach związanych z edukacją. Jednak nie wydaje mi się, żeby to wszyscy wokół karmili Hyde'a - sama go karmisz, bo wyłącznie od Ciebie zależy, czy i co mu dasz 'jeść'.<br />Ja takich wielu nie znam - fałsz w takiej deklaracji wyczuwam zazwyczaj z daleka. Swojemu dziecku pozwalam odkrywać własne pasje, które mogą, choć nie muszą, prowadzić do pracy zawodowej z nimi związanej. Nie są postrzegane jako "prestiżowe', ale ja nie mam z tym problemu, obydwoje z mężem nie mamy i od kilku lat wspieramy go w tym, na tyle, na ile możemy, podporządkowując nierzadko temu dużo czasu, energii oraz innych rzeczy. Mam koleżankę, która, żeby pozwolić synowi rozwijać jego wielką pasję sportową w idealnych dla niego warunkach - podporządkowała temu całe swoje życie - po 2 lub 3 klasie podstawówki rodzice zrezygnowali z pracy i wyprowadzili się do innego kraju - jak wielu znasz takich rodziców? Przecież mogła, jak większość rodziców, dopuścić do głosu Hyde'a i traktować to wyłącznie jako hobby i kazać mu się uczyć, żeby miał 'zawód'. <br />Ja nie widzę, żeby reforma wprowadzała model idealnego ucznia, ale co ja się tam znam ;) Bylejakość już miały - sama piszesz w poście obok o powierzchowności wiedzy. Zresztą - teraz to gdybanie, zobaczymy, co będzie za jakiś rok - będzie można wyciągać wstępne wnioski.<br />A co do zrozumienia, w pisaniu gubi się czasem przekaz, najlepiej byłoby po prostu porozmawiać - nie wybieracie się czasem do stolicy? :)Maniaczytaniahttps://www.blogger.com/profile/17217308736113551151noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3975364458689595321.post-44760548612642327962017-07-03T21:35:37.354+02:002017-07-03T21:35:37.354+02:00Nie wiem na ile się zrozumiałyśmy, ale mam wrażeni...Nie wiem na ile się zrozumiałyśmy, ale mam wrażenie, że zbyt małą uwagę przywiązujesz do tego co napisałaś w drugiej części komentarza. Dobra szkoła - owszem, oto klucz. Jeśli funkcjonujesz (Ty jako rodzic, ale i - co najważniejsze - Twoje dziecko) w dobrej szkole, Hyde zdycha (lub też, jak wolałaby jedna z anonimowych komentatorek i pewnie ma rację) rozpuszcza się. Być może jesteś jedną z tych nieskażonych, która od początku wiedziała, że tak trzeba, w związku z czym nie przeszkodziłaby Ci nawet zła szkoła - wówczas zazdroszczę. <br />Na dobrym gruncie nawet nie do końca dobrze zorientowany rodzic pójdzie w dobrym kierunku (o ile zechce); jeśli natomiast wszędzie wokół i wszyscy wokół mówią co innego i karmią Hyde'a, rodzicielski Jekyll ma marne szanse na przetrwanie. I o tym przede wszystkim był mój post.<br />I, owszem, szkoły publiczne też mogą być dobre. Rzecz nie w publiczności czy prywatności, a w ludziach. Pedagogach, którym się chce. Takich jest sporo - najwięcej niewątpliwie wśród nauczycieli edukacji wczesnoszkolnej (to moim zdaniem najbardziej "światła" grupa, choć oczywiście jak wszelkie generalizacje i ta jest ułomna).<br />I - och, jakżeż wielu znam rodziców, którzy głośno deklarują dokładnie to, co napisałaś, właśnie takimi słowami: "nieważne czy będzie lekarzem, czy mechanikiem - ważne żeby był szczęśliwy". Po czym postępują wobec swoich dzieci dokładnie na odwrót.<br />A jeśli chodzi o reformę - nie mam tego luzu. Również jako Jekyll. Bo to nie jest reforma pomyślana w celu głaskania Jekylli; jeśli ktoś dostanie swoją porcję karmy to tylko Hyde. Bo czym innym (złym) jest bałagan i bylejakość, które dotkną nasze dzieci uczone - jako przejściowe - byle jak i byle czego i byle gdzie, a czym innym (znacznie gorszym) model idealnego ucznia, do którego nasze dzieci mają się upodobnić.<br />A książkę sprawdzę - dzięki za polecenie:)momartahttps://www.blogger.com/profile/03620289374613570901noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3975364458689595321.post-44557409089467790642017-07-03T20:20:15.867+02:002017-07-03T20:20:15.867+02:00Po latach obserwowania edukacji widzę jednak, że d...Po latach obserwowania edukacji widzę jednak, że dużo ważniejsza od programu, systemu jest po prostu dobra szkoła. Taką można znaleźć i publiczną. Najważniejsze, żeby stawiała ucznia w centrum. My mieliśmy dużo szczęścia, dlatego też zdecydowaliśmy się (jak większość rodziców) pozostać w tej szkole na pozostałe dwa lata. Ale to szkoła, której dyrektorką była kiedyś Maria Łopatkowa, autorka "Pedagogiki serca". Tą pedagogiką serca kieruje się u nas dyrekcja i nauczyciele. Dzieciom się pomaga, nie stoi nad nimi z batem. Dzięki temu w zwykłej gminnej zbiorczej rejonówce, do której nie trafiają 'wyselekcjonowane' dzieci, udawało się mieć bardzo dobre wyniki w testach szóstoklasisty (średnia z angielskiego to było 98%). Bo wspólnymi siłami uczniów, nauczycieli oraz rodziców te dzieci były do tego przygotowywane, nie ciągłym rozwiązywaniem testów.<br /><br />Mam w bliskim otoczeniu jednak sporo rodziców podobnych do Ciebie, Ty masz już na szczęście samoświadomość, to pierwszy wielki krok. Bo, jeśli się nad sobą nie pracuje w tej kwestii, to niestety zdarza się, co właśnie obserwuję u koleżanki (która jednakże była zawsze głucha na wszelkie sygnały i zawsze wiedziała lepiej) i jej dziecka, które kończy liceum - nie mają ze sobą dobrego kontaktu, ich rozmowy ograniczają się w zasadzie do skontrolowania przez nią, co w szkole, a w szkole też nie jest niestety za dobrze, bo przy takiej presji oraz napięciu zaczęły się pewne kłopoty ze zdrowiem, a do tego pewnego rodzaju bunt, który idzie w niedobrą stronę). Ty na szczęście dla Starszego i Młodszego - wiesz o tym, wiesz, nad czym pracować i jak - teraz pozostaje mi trzymać za Ciebie, za Was mocno kciuki, zwłaszcza przy wyborze dalszych szkół. Najważniejsze pozwolić dziecku współdecydować, przekonywać argumentami, a nie 'władzą rodzicielską", wtedy duża szansa na uniknięcie poważnych problemów. Bo czy zostanie lekarzem, czy mechanikiem samochodowym, ma być po prostu szczęśliwe. Wiem, jak trudno jest sobie odpuścić wymagania i pozwolić dziecku wzlatywać samodzielnie.<br />O, jeszcze mi się przypomniała dobra lektura - bardzo mi bliska, bo ja świetnie rozumiem tego ojca, mam takie samo podejście (wiem, wywrotowe) i chciałabym, jeśli trafi mi się godzina próby, zachować się tak, jak on. To "Klub filmowy" Davida Gilmoura - książka, która wywraca większości rodziców, sposób myślenia o wychowaniu.Maniaczytaniahttps://www.blogger.com/profile/17217308736113551151noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3975364458689595321.post-51016494016799257622017-07-03T20:20:00.583+02:002017-07-03T20:20:00.583+02:00Tekst mi wyszedł za długi - muszę podzielić :)
Prz...Tekst mi wyszedł za długi - muszę podzielić :)<br />Przeczytałam wpis i większość komentarzy, resztę pobieżnie i nie wiem, czy pisać, czy nie.<br /><br />Bo ja jestem trochę 'wywrotowa' i ogólnie do edukacji mam luźne podejście. To tylko jeden z etapów życia, a wprowadzanie nadmiernego stresu nie służy budowaniu poczucia siły i wartości, które przydaje się później. Oceny, zwłaszcza w klasach, które nie kończą danego etapu, są tak naprawdę bardzo mało istotne (oczywiście głośno tego dziecku nie mówię ;)). Dlatego u mnie nie ma żadnego nacisku, ale dla zachowania 'pozorów' ;) - mamy umowę, że 1 poprawiamy, 2 zazwyczaj też (choć przy odpowiednim uzasadnieniu często daruję). Ale ja nie stawiam też szkoły na piedestale, uważam , że na szacunek i autorytet nauczyciele pracują sami, jeśli nie potrafią i robią 'głupie' rzeczy, nie mam problemu, żeby o tym z dzieckiem porozmawiać.<br />Z powodu tego 'luzu' do nowej reformy też podchodzę raczej z zainteresowaniem, a nie z nastawieniem, że na pewno będzie gorzej. Moim zdaniem, gorzej być nie może niż było teraz. To, jak bardzo nauka została zinfantylizowana, to jakiś dramat. Dopóki moje dziecko nie zaczęło chodzić do szkoły, nie miałam o tym pojęcia, jak bardzo zeszliśmy z tekstów do 'obrazków'. A potem zdziwienie, że dzieci nie chcą czytać lektur ... Przez trzy lata klas IV-VI moje dziecko, poza przedstawieniami szkolnymi, nie uczyło się niczego na pamięć (poza kilkoma wierszami czy dialogami na 6 z angielskiego - angielski to jego ulubiony przedmiot), nawet jednego głupiego wiersza z polskiego. A przecież w nauce na pamięć nie chodzi wcale o to, by po latach pamiętać ten wiersz, ale o to, że ćwiczy się pewne umiejętności, które się potem w życiu przydają do różnych rzeczy. Ale jeśli króluje testomania i wkuwanie pod klucz (a jak, nie daj Boże, odpowiedź jest dobra, ale wyszła inaczej niż było w kluczu - to już 'kaplica'), to nic dziwnego, że jest jak jest - w testach PISA po gimnazjum geniusze, a wyniki maturalne pokazują, że po liceum to chyba z połowa 'zgłupiała', chociaż próg zdania matury to 30% podstawy (gdzie są zadania i testowe!).<br /><br />Maniaczytaniahttps://www.blogger.com/profile/17217308736113551151noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3975364458689595321.post-52381426445666903612017-07-02T11:56:10.966+02:002017-07-02T11:56:10.966+02:00Rozumiem Twoje rozterki, pewnie miałabym tak samo....Rozumiem Twoje rozterki, pewnie miałabym tak samo. Ale - doprawdy - czy od wiedzy kto to był Byron czy znajomości "Wesołych kumoszek z Windsoru" dzieci staną się lepsze? Czy uniemożliwi im to funkcjonowanie we współczesnym świecie? Jakoś wątpię.<br />Wydaje nam się, że pewne rzeczy "trzeba wiedzieć" i "trzeba przerobić", bo to składa się na inteligenckie wychowanie i że trzeba to zrobić w szkole, bo potem to nikt dobrowolnie tego wszystkiego nie przeczyta. Być może czas zrewidować nasze poglądy, bo to po prostu nie działa. Od nauczenia się na pamięć co to jest mejoza i wyrycia najwyższych szczytów Ziemi nie przybył jeszcze chyba na świecie ani jeden wybitny naukowiec czy podróżnik. <br />I zobacz, Ty i tak masz lepiej, bo żyłaś w różnych miejscach, masz jakieś tam porównanie, a mimo to - jak to ujęłaś - "musisz nad sobą pracować". My zaś, tkwiący w polskim zaścianku, którym wmawia się, że tylko tak a nie inaczej jest dobrze, mamy jeszcze bardziej przerąbane.momartahttps://www.blogger.com/profile/03620289374613570901noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3975364458689595321.post-53155485658479033202017-07-02T00:53:59.485+02:002017-07-02T00:53:59.485+02:00Musiałabym wyłuszczyć dokładniej - mnie ten brak l...Musiałabym wyłuszczyć dokładniej - mnie ten brak lektur nie zatrważał w podstawówce, ale moja córka skończyła siódmą klasę, jest w secondary, a na angielskim uczą się pisać różne teksty, rozumieć tekst pisany, pracują nad słownictwem, a jeśli coś czytają to razem i nie w celu analizowania charakterów czy tego, co autor chciał powiedzieć tylko technik pisarskich. Przerabiania lektur i epok literackich nie będzie, chyba, że sobie w 10 klasie wybierze literaturę, a i tam są wybrane książki lub fragmenty. Czyli angielskie dziecko, zdając maturę wcale nie musi mieć pojęcia kto to był Byron czy Austin, co więcej wcale nie musi mieć przeczytanego Szekspira. Dzieci jednak muszą czytać, ale czytają to, co chcą. Gdy opowiedziałam, jak to wygląda w Polsce, pani spytała, czy w takim razie Polacy są takim oczytanym i zaczytanym narodem. Sama sobie wyobrażasz pewnie jaka była konkluzja. A ja teraz zastanawiam się czy takie podejście jest dobre czy to przegięcie w drugą stronę. Dodam, że Starsza czyta blisko 200 książek rocznie, takich, jakie chce. Na innych przedmiotach też całkiem inaczej. Na science nie ma zakuwania wzorów, formułek, mitozy i mejozy, przerabiają na przemiennie fizykę, chemię i biologię ale uwaga, koncentrują się na scientific method robienia eksperymentów, które potem robią, tworząc hipotezy, weryfikując je i analizując. Na biologii pracują z mikroskopem, odrysowują to, co widzą. Geografia jest totalnie łatwa i jakaś chaotyczna, ale wszystko eksperymentalne na zasadzie: uczą się o powodziach, to w domu mierzą linijką, co by się zniszczyło, gdyby była powódź, badają przyczyny powodzi itp. Historia nie jest chronologiczna, przerabiają po porostu rózne cywilizacja, w 7 klasie mieli chińską, arabską, egipską i rzymską. Uczyli się pisać arabskie i chińskie litery itd. Więc wyobrażasz sobie, jak muszę nad sobą pracować, żeby taką postać rzeczy zaakceptować. Co do drugiej części Twojej wypowiedzi nic dodać, nic ująć. Mam to przerobione. Annahttps://www.blogger.com/profile/06077439546808561502noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3975364458689595321.post-61715089900259285502017-07-01T22:54:15.056+02:002017-07-01T22:54:15.056+02:00Szkoda, liczyłam na jakieś dobre wieści ze świata:...Szkoda, liczyłam na jakieś dobre wieści ze świata:)<br />Brak lektur w takim rozumieniu w jakim funkcjonują one w Polsce to chyba dobra wiadomość? Pamiętam jak kiedyś pisałaś jak to wyglądało w szkole, do której Twoja córka chodziła w Berlinie i choć niewiele z tego pamiętam, mam wrażenie, że był to dowód na to, że można inaczej i znacznie bardziej efektywnie.<br />Nasze życie pokazuje na co dzień dobitnie, że nie da się być "wybitnym" na każdym polu, pewnie stąd nasza nieufność wobec współczesnych "celujących" dzieci/ Być może gdyby nie średnia 5,0 w podstawówce, nie musiałabym tak długo codziennie walczyć ze sobą i światem (zwłaszcza ze sobą), usiłując udowodnić sobie i światu (a zwłaszcza sobie), że da się być jednocześnie Pracownikiem Roku, Matką Roku, Żoną Roku, Perfekcyjną Panią Domu Roku, Człowiekiem Obeznanym w Świecie i Do Tego Na Bieżąco z Kulturą, a przy tym zadbaną, szczupłą i wysportowaną. Otóż, tadam, do czego doszłam w czwartej dekadzie życia, brawo dla mnie: nie da się!!!<br />momartahttps://www.blogger.com/profile/03620289374613570901noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3975364458689595321.post-50518102034504619972017-07-01T22:43:23.917+02:002017-07-01T22:43:23.917+02:00Nie napiszę ci jak to jest w Portugalii, bo moje d...Nie napiszę ci jak to jest w Portugalii, bo moje dzieci są w brytyjskim systemie edukacji i ja też przecieram ze zdumieniem ciągle oczy. Oczywiście zdumienie inne, nie zawsze pozytywne. Na angielskim nie ma lektur i miałam ostatnio na ten temat rozmowę z panią starszej i sama nie wiem, co o niej sądzić. Właściwie to temat na dłuższy post. A z tego co mnie słuchy donoszą w Portugalii raczej pamięciówa, mnóstwo materiału i zakuwanie. Wiesz nawet w przypadku jednostek wybitnych w same szóstki nie uwierzę, bo to przecież i polski i w-f, i matematyka i muzyka. Poza tym osoby wyjątkowo uzdolnione najczęściej wcale samych dobrych ocen nie mają, bo są na to zwyczajnie za mądre.Annahttps://www.blogger.com/profile/06077439546808561502noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3975364458689595321.post-28881657097765013752017-07-01T17:09:58.920+02:002017-07-01T17:09:58.920+02:00No fakt, trochę się rozpisaliśmy:) Ale to dobrze, ...No fakt, trochę się rozpisaliśmy:) Ale to dobrze, ja w każdym razie się cieszę.<br />Myślę, że na naszym przykładzie widać jak trudno uwolnić się od tego, co kładziono nam do głów w dzieciństwie. Skąd to się jednak wzięło naszym rodzicom?<br />Mam kilka koleżanek kilka lat starszych (powiedzmy, że urodzone na początku lat siedemdziesiątych i pod koniec sześćdziesiątych) - miały dokładnie tak samo.<br />Chętnie poczytam jak to wygląda w Portugalii. Napisz coś, jeśli znajdziesz chwilę.<br />Szóstka jako ocena chyba dość mocno się zdewaluowała. A w przypadku dziewczynek ze średnią 6,0 (bo to praktycznie same dziewczynki, nie słyszałam o żadnym chłopcu z taką średnią, choć może jakiś się gdzieś trafił, nie wykluczam - to też symptomatyczne, zresztą), nie chcę ich deprecjonować, bo być może są wśród nich umysły wybitne i wszechstronne, ale w szkole Starszego to działa na zasadzie automatu - kilka szóstek pociąga za sobą kolejne, zwłaszcza gdy dziewczę grzeczne (zachowanie oczywiście wzorowe).momartahttps://www.blogger.com/profile/03620289374613570901noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3975364458689595321.post-89149755833759203462017-07-01T00:06:21.399+02:002017-07-01T00:06:21.399+02:00Nie przeczytałam wszystkich komentarzy, za dużo! W...Nie przeczytałam wszystkich komentarzy, za dużo! Widzę wiele podobieństw między nami - ta średnia 5,0, ta mierna z fizyki, to parcie na oceny. Musze się powstrzymywać przed komentarzami, często je obracam po prosto w żart, jak mi się wymskną. Na szczęście nie przynależymy do tego systemu i z przerażeniem czytam takie komentarze z Polski. Średnia 6,0 jest dla mnie niewyobrażalna, gdy byłam w liceum wprowadzono 6, ale ta 6 to był wyjątek, dla osób wybitnych, wybiegających daleko poza program. Ale żeby z wszystkiego mieć sześć? Nie wierzę.Annahttps://www.blogger.com/profile/06077439546808561502noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3975364458689595321.post-77513189344574161792017-06-27T23:11:10.946+02:002017-06-27T23:11:10.946+02:00Rogatym łatwiej:)
Hyde z czekolady? Hm, chyba że z...Rogatym łatwiej:)<br />Hyde z czekolady? Hm, chyba że z gorzkiej. I z chilli, bo czasem pali w przełyku, jak człowiek dopuści go do głosu.<br />Ale w sumie taką właśnie lubię:D<br />Na razie bliżej mi do pożarcia Hyde'a (to też się robi z czekoladą) niż do jego przytulenia, ale kto wie, kto wie...<br />Ściskam i dziękuję za ten uroczy komentarz:))momartahttps://www.blogger.com/profile/03620289374613570901noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3975364458689595321.post-37745519181885342512017-06-27T23:02:09.873+02:002017-06-27T23:02:09.873+02:00Sądząc po tym ile osób zainteresowało się tym post...Sądząc po tym ile osób zainteresowało się tym postem (nawet uznając, że spora część z nich po jego przeczytaniu narysowała sobie kółko na czole) i widząc jaki odzew wywołał zarówno tu, jak i na facebooku, możemy uznać, że jest nas kilkanaście tysięcy. To całkiem niezły wynik, jak sądzę:)<br />Wątek "tępienia" nauczycieli także pojawił się w tej dyskusji (na profilu Marzeny Żylińskiej), tyle że tam w kontekście tępienia ich przez rodziców. Niestety, a wiem o tym bardzo dobrze, bywa i tak jak opisałeś. I to dziś, a nie kiedyś tam. Światły dyrektor potrafi pociągnąć za sobą nawet początkowo opornych nauczycieli; zły dyrektor - ech!<br />I bardzo lubię takie "rozpisane" komentarze (nawet gdy nie mam czasu, by na nie odpisać). Pozdrawiam!momartahttps://www.blogger.com/profile/03620289374613570901noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3975364458689595321.post-69120502221898506972017-06-27T22:10:22.758+02:002017-06-27T22:10:22.758+02:00Momarto, nie znamy się, trafiłam tu przypadkiem z ...Momarto, nie znamy się, trafiłam tu przypadkiem z "Budzącej...":) <br />Urodziłam się rogata, więc mimo podobnych komentarzy Hyde się jakoś u mnie nie wylągł. Może jak próbował mi deptać po głowie to się potknął i zleciał? Nie wiem. Wiem za to, że jak uczeń oleje stopnie, średnie i całą resztę, to system nie ma na niego sposobu. Co zresztą powoduje, że maleje on w oczach rzeczonego do rozmiarów komara - tyle jego, co pobrzęczy ;) Jako matka stwierdzam, że to straszne i śmieszne, że trzymamy się jak pijany płotu czegoś tak bezradnego i nieefektywnego. W sumie to kupa czasu jest - serio mamy go takie nadmiary?<br />Nieważne, nie o tym chciałam... Chciałam napisać, że prztulam Cię serdecznie, a Ty obiecaj, że przytulisz Hyda :) Nie wiem z czego się je robi, ale się rozpuszczają po wpływem ciepła ;) Może są z czekolady? :P W każdym razie warto tak myśleć o swoim ;)<br />A Starszemu wybierz szkołę "bez ambicji", najlepiej z w miarę młodą dyrekcją, której jeszcze się chce. Warto poczytać, popytać, pojeździć i pooglądać osobiście - wbrew pozorom bardzo dużo widać od razu, jeśli się zadaje dziwne pytania i wie na co patrzeć. Tylko najpierw utul Hyde'a, żeby spał cichutko :)Anonymousnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3975364458689595321.post-1628259734284296212017-06-27T15:01:48.828+02:002017-06-27T15:01:48.828+02:00Nie zdążyłem wszystkiego przeczytać, rozpisaliście...Nie zdążyłem wszystkiego przeczytać, rozpisaliście się. To dobrze, to znaczy, że wciąż są w narodzie ludzie, którzy widzą i rozumieją. Nie ze wszystkim się zgadzam. Mam prawo do własnego zdania, gdyż sam, jako jeden z tych "zdolnych, ale leniwych" (takie pojęcie funkcjonowało do lat 70-tych) czerwony pasek dostawałem od mamy, zazwyczaj kablem od żelazka. Siostry, słabsze w nauce, radziły sobie lepiej z ocenami (ciche i grzeczne). Ja, niesforny, zdałem elitarny, jak na rok 1973, egzamin do L.O., skończyłem je z problemami. Nudziły mnie lekcje, wiedzę z semestru byłem w stanie połknąć w tydzień. Ale to nikogo nie interesowało, wyłamywałem się z rygorów.. Już wówczas dojrzało we mnie to, co zaowocowało kilka lat później. Zapamiętałem moje koleżanki z klasy, dostające biegunki ze strachu przed lekcją fizyki czy matematyki. Sparaliżowane przy tablicy, obśmiewane przez tyrana Saszkę... Zaowocowało tym, że rozpoczynając swoją "karierę" nauczyciela matematyki (nigdy nie przypuszczałem, że nim będę) obiecałem sobie pracować tak, by żadne dziecko nie bało się przychodzić do mnie na lekcje. Czy udało się? - pewnie nie całkiem, ale w bardzo dużym stopniu. Dlatego nie dostawałem nagród, wyróżnień, nigdy nie walczyłem o I miejsce klasy.. Kiedy przeniesiono mnie do pracy w liceum, normą były wojny z dyrekcją o małą ilość ocen. Nie dawała się przekonać, że żaden z moich uczniów nie odwoływał się od oceny końcowej, uznawał ją za sprawiedliwą, dla kolegów, koleżanek i władz liczyły się średnie, średnie ze średnich , średnie osobowe, klasowe, szkolne... Nie walczyłem o olimpijczyków, większą satysfakcję miałem z dziecka, które przyszło do szkoły z trójką, a maturę zdawało na 4... Ale to nie wszystko... Największym moim problemem byli... rodzice. Za mało zadawałem, ich zdaniem, do domu (zazwyczaj wcale). Dzieci, które paraliżowało wystąpienie publiczne, nie odpytywałem przy tablicy, siadałem koło niego i razem robiliśmy zadania. Nie kazałem wkuwać regułek, tylko nauczyć się korzystać np. z tablic matematycznych.. Rodzice (i dyrekcja) byli przeciwni takim metodom. <br /> Ech, wiele by o tym pisać... Dzisiaj przynajmniej macie Montessori, a ja miałem dyrektora, który chciał mnie wylać z pracy, gdyż Dorocie G. postawiłem 4 na końcowym świadectwie, a on uczył całą wcześniejszą rodzinę G. i to były "niedouki", żaden nie zasłużył na pozytywną ocenę. Siostra nie mogła być wyjątkiem. I jeszcze wiele innych historyjek... <br /> Nie zwariowałem, ale w ramach "wdzięczności" władzy, ostatnie lata jechałem na gołym etacie, więc emeryturkę (obecnie chyba nauczycielskie świadczenie kompensacyjne) mam niziutkie... Ale sumienie spokojne..<br /> Ot, takie skojarzenia. Pozdrawiam wszystkich myślących!katejanoreply@blogger.com