Dzisiejszy
post adresowany jest do osób, które zastanawiają się po co filharmonie
organizują koncerty rodzinne, nazywane także niekiedy familijnymi.
Do dzisiaj nasuwało
mi się kilka odpowiedzi.
Myślałam, że
chodzi o to, żeby oswajać dzieci z muzyką i instrumentami muzycznymi.
Lub
o to, żeby pokazywać dzieciom, że są miejsca/sytuacje, w których dobrze jest
zachowywać się/ubierać się inaczej niż na co dzień.
Lub
żeby spędzić czas w sposób przyjemno-pożyteczny – razem z dziećmi, w dobrym
towarzystwie, wynosząc z tego jakąś wartość.
I
parę innych tym podobnych żeby.
Od
dzisiaj wiem, że wszystkie te odpowiedzi są błędne. Niestety, razem z biletami do Filharmonii Szczecińskiej na koncert rodzinny „Szwedzki stół” nie dostałam w
pakiecie kompletu nowych, prawidłowych.
Przyznaję,
w nowej siedzibie Filharmonii byłam na takim koncercie po raz pierwszy. Wizyta
w starej siedzibie, jakieś cztery lata temu, zakończyła się klęską. Repertuar
był słabo dobrany, koncert zbyt długi, dzieci znudzone tak bardzo, że przez kolejne
dwa lata ilekroć przejeżdżaliśmy obok filharmonii, dopytywały się czy na pewno
ich tam znów nie zabiorę.
Tym
razem do wizyty przygotowałam się starannie. Bilety zostały zakupione dawno temu,
po dokładnym zapoznaniu się z deklarowaną tematyką koncertu.
„Szwedzki
stół” miał być hołdem złożonym Skandynawii, podczas którego obiecywano, że dowiemy
się „kim byli wikingowie, skąd się wzięły
rogi na ich hełmach oraz czy fiordy mogą nam jeść z ręki”? W programie
samograje – tematy muzyczne znane ze słyszenia nawet ignorantom, autorstwa
Edvarda Griega i Jeana Sibeliusa. Byłam pełna optymizmu.
Użycie czasu
przeszłego w poprzednim zdaniu nie było przypadkowe.
Być może jestem już po
prostu stara i nienowoczesna.
Być może czegoś nie
rozumiem.
Chętnie przyjmę więc
wyjaśnienia od tych, którzy rozumieją. Oto lista pytań, na które nie znam
odpowiedzi:
Dlaczego przez cały
koncert nie padło ani jedno nazwisko kompozytora, ani jeden tytuł utworu
muzycznego (pardon, pojawiła się wzmianka o Królu gór, ale podana w sposób,
który niekoniecznie wszystkim musiał skojarzyć się z muzyką)?
![]() |
źródło zdjęcia |
Dlaczego orkiestra przez
cały koncert pozostawała w półcieniu (dosłownie), a gwiazdami wieczoru byli
konferansjerzy i członkowie grupy performance’owej (nie mam pojęcia jak to się
odmienia), puszczający bańki mydlane, przemieszczający się na szczudłach i
grający z publicznością w odbijanie wielkich balonów (wszystko to w czasie, gdy
orkiestra coś tam grała)?
Dlaczego nikt ani przez
chwilę nie wspomniał o jakimkolwiek instrumencie muzycznym, czy w ogóle o
muzyce a orkiestra grała niczym do kotleta, zagłuszana przez czytających głośno jakieś
teksty prowadzących? (Niestety, nikt nie powiedział nam, co czytają i dlaczego.
Ogólnie orientujący się w kulturze mogli domyślić się, że była to któraś część
Muminków, któraś z części przygód Pippi i coś jeszcze innego, co nijak nie
pasowało do niczego, ale traktowało m.in. o piwie jęczmiennym i podpiwku, w
każdym razie to utkwiło w pamięci mi i moim dzieciom. Czy Wikingowie pili piwo
jęczmienne?).
![]() |
źródło zdjęcia |
Dlaczego po wyjściu z
koncertu niespecjalnie wiadomo było dlaczego zatytułowano go "Szwedzki stół",
skoro jedynym wzmiankowanym skandynawskim krajem była Finlandia? (Nazwisko
Sibeliusa w tym kontekście jednak nie padło; zamiast tego prowadzący udawał, że
umie mówić po fińsku). O tym, że nikt nie wspomniał o fiordach i rogach na
hełmach Wikingów nie muszę chyba pisać, prawda?
Dlaczego prowadzący nie
umieli nauczyć się na pamięć nawet nazwiska dyrygenta (naprawdę żenujące było
patrzenie, jak muszą spojrzeć do tekstu, by móc poprawnie podać jego – zupełnie
zwyczajne - imię i nazwisko)?
Dlaczego po wyjściu z
Filharmonii moje dzieci – które tym razem okazały się całkiem zadowolone, i
owszem – nie były w stanie powiedzieć niczego na temat muzyki i orkiestry, za
to wiele na temat balonów i plastikowego jo-jo z nazwą sponsora koncertu, które
otrzymały przy wyjściu?
Biorąc pod uwagę, że rzeczone jo-jo kosztowały mnie łącznie 55 złotych (jeden bilet normalny i dwa ulgowe), a
wiedzy muzycznej jak nie było tak nie ma, chyba wiem, kto zrobił na tym
najlepszy interes.
„Szwedzki stół” koncert
rodzinny w Filharmonii Szczecińskiej, 3.04.2016r.