niedziela, 13 stycznia 2013

"Jabłoneczka" w Pleciudze, czyli i ty możesz zostać koneserem sztuki


Ostatnio – w związku z dyskusją u Ani na temat odbioru sztuki (pardon, Sztuki) przez dzieci – doszłam do przykrego wniosku, że jestem przypadkiem beznadziejnym.
Ściślej rzecz ujmując – do wniosku doszłam wcześniej, jednak teraz wyartykułowałam go wprost i na forum.
Wniosek ów brzmi: kiedy rozdawali talenta plastyczne i wrażliwość estetyczną, ja stałam w innej kolejce.

Plastyka i zetpete (ta nazwa do dziś wywołuje u mnie dreszcze) były najbardziej znienawidzonymi przeze mnie lekcjami. Pal sześć, gdy mieliśmy coś przylutować – jako ulubiona wnuczka swojego dziadka pobrałam szereg lekcji w jego warsztacie, a wartość estetyczna lutu była dla naszego nauczyciela mniej istotna niż jego trwałość. Gorzej, gdy trzeba było prosto wbić gwóźdź lub – o zgrozo – na plastyce namalować akwarelami martwą naturę.
Teraz myślę, że pewnie mogłoby być inaczej, gdyby ktoś bardziej się przyłożył do rozbudzania plastycznej strony mej duszy (głęboko wierzę, że takowa istnieje, choć moja rodzina i bliscy znajomi pewnie zgłosiliby w tym miejscu zdania odrębne). O ile bowiem nie da się zostać mistrzem w jakiejś dziedzinie, nie mając talentu, o tyle dobrym rzemieślnikiem może być prawie każdy. Jeśli tylko będzie dużo ćwiczył.

Jako matka nieidealna, jednak mająca co jakiś czas przebłyski, od paru miesięcy regularnie targam więc moje dzieci do teatru. Niech ćwiczą. Jak osiągną pierwszy poziom, to kto wie, może nawet pójdziemy na jakąś wystawę lub – apage, Satana! – zapiszemy się na warsztaty lepienia z gliny?
Mamy to szczęście, że w Szczecinie znajduje się znakomity Teatr Lalek „Pleciuga”, który proponuje spektakle różnorodne i wykorzystujące tak rozmaite techniki, że jak na razie nie zdążyliśmy się jeszcze znudzić.
Ba! Uważam, że dla takich przypadków jak ja wizyta w teatrze lalek jest niezbędna po to, aby przypomnieć sobie do czego ma się wyobraźnię, po co są kolory i jak niewielu środków trzeba użyć, aby stworzyć wielowymiarowy alternatywny świat.


Spektakl „Jabłoneczka”, który zobaczyliśmy w sobotę (a który premierę miał blisko rok temu) zachwycił całą naszą trójkę. Każdego pewnie z innego powodu, ale dawno nie zdarzyła się nam taka zgodność.
Bardzo prosta opowieść o procesie wyrastania drzewa, tytułowej jabłoneczki, została bowiem przedstawiona przy użyciu równie prostych środków wyrazu. Dwoje aktorów (trzeci ukryty, animujący część bajkowych postaci), scena zbita z desek, kilka kijów i parę nieskomplikowanych lalek. Do tego gra świateł (to zdecydowanie najbardziej zafascynowało Młodszego), trochę muzyki i oczywiste, ale w tym kontekście niebanalne prawdy. Że dobrze mieć przyjaciół. Że nie warto ulegać czarnowidztwu (w tej roli genialna Wrona). Że na wszystko przyjdzie pora, bo natura ma swój rytm.

źródło zdjęcia
W świecie, w którym zabawki dla dzieci muszą grać i trąbić, a przede wszystkim być edukacyjne, czytaj: wyręczać dziecko w samodzielnym zdobywaniu wiedzy, taki spektakl to niezły szok. Dla rodziców również.
I kiedy przeczytałam w programie, że spektakl jest dyplomowym przedstawieniem Laury Sławińskiej, studentki reżyserii na Wydziale Sztuki Lalkarskiej w Białymstoku, to żal mnie ogarnął, że ja tak nie potrafię, choć przecież i starsza jestem, i bardziej doświadczona życiowo, i w ogóle.

źródło zdjęcia

Potem jednak dojrzałam, że autorem scenografii jest Mikołaj Malesza, rocznik 1954, i zrobiło mi się lepiej. Mam jeszcze trochę czasu. Może zdążę się podszkolić?

„Jabłoneczka” Jan Wilkowski według K. Czernego w tłumaczeniu Jerzego Zaborowskiego.
Teatr Lalek „Pleciuga” w Szczecinie, reżyseria Laura Sławińska, scenografia Mikołaj Malesza, muzyka Hubert Połoniewicz
Obsada: Marta Łągiewka, Przemysław Żychowski, Zbigniew Wilczyński. 

120 komentarzy:

  1. Gwoździe tak, akwarele nie:) Jak namalowałem kiedyś martwą naturę z butelką, to butelka była niemal 3D od nadmiaru farby:P Właściwie więc nie masz się czym przejmować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja do niedawna przejmowałam się raczej umiarkowanie, jednak stan ten uległ zmianie wówczas, gdy moje dzieci zaczęły uczęszczać do rozmaitych placówek oświatowych, w których za rzecz oczywistą przyjmuje się, że matka umie uszyć dziecku strój kurczaczka, bądź też zrobić maskę królika:(

      Usuń
    2. U nas jakoś się tego nie przyjmuje za oczywistość, na szczęście:P

      Usuń
    3. Rozumiem, że nizania koralików celem wyprodukowania różańca nie zaliczasz do prac plastycznych?:P

      Usuń
    4. Też mi praca plastyczna:P Koraliki dziecko sobie nanizało samo pod okiem dziadka.

      Usuń
    5. Tak, delegowanie obowiązków i zadań też stosowałam. Mam uzdolnioną plastycznie siostrę, która zrobiła bardzo ładną maskę królika:) Teraz postawiłam jednak na rozwój własny i dążenie do doskonałości:PP

      Usuń
    6. Bynajmniej nie delegowałem z powodu braku umiejętności własnych, wiązało się niegdyś makramy, więc marny różaniec nie stanowił wyzwania:)

      Usuń
    7. I Ty, Brutusie?!
      Ja tylko marnymi krzyżykami haftowałam, ale nawet własna matka nie odważyła się położyć dzieł mych rąk na jakimkolwiek stoliku...

      Usuń
    8. Ale spokojnie, taki np. dwutakt albo serw czy przewrót w tył leżą absolutnie poza moim zasięgiem:)

      Usuń
    9. Tu czuję się rozgrzeszona, bowiem z uwagi na stan zdrowia dość szybko ewakuowałam się z lekcji w-f. Parę razy byłam jednak na zajęciach aerobiku i do tej pory nie rozumiem, jak jest możliwe, aby wykonywać te wszystkie ćwiczenia nie myląc rąk i nóg:)

      Usuń
    10. Sądzę, że w duecie mielibyśmy spore szanse na wygranie alternatywnego Tańca z Gwiazdami:PP

      Usuń
    11. Musiałby być bardzo bardzo alternatywny:PP

      Usuń
    12. Jeśli ocenie podlegałyby zalotne wygięcia ciała u partnerki w połączeniu z jednoczesnymi wymachami nóg, to nawet w mniej alternatywnym mielibyśmy spore szanse. Gdyby dodatkowo wprowadzić wymóg własnoręcznego zrobienia kostiumów, rywale zostaliby zdeklasowani na starcie:P

      Usuń
    13. I obowiązkowo frędzle i dużo brokatu:)

      Usuń
    14. Ja myślałam raczej o piórach... Teraz jednak to aż boję się zapytać, czy myślałeś może o czymś takim?

      Usuń
    15. Raczej myślałem o modelu a la Tina Turner: http://www.daneena.com/images/products/large_725_DSCF0023s.jpg :) A pióra też można powtykać:P

      Usuń
    16. To ja powtykam pióra, a Ty - jako wprawiony w makramach - załatw resztę. Powinieneś się nieźle prezentować:P

      Usuń
    17. Sprytnie, ale ja będę w smokingu. Z brokatem ewentualnie:PP

      Usuń
    18. Skoro sam poszedłeś w styl latino, z tymi frędzlami i brokatem, to teraz bądź konsekwentny. W grę wchodzi wyłącznie to

      Usuń
    19. Nie, no bardzo proszę. Za kogo Ty mnie uważasz. Ja wolałbym raczej coś w stylu Liberace: http://newspaper.li/static/085fb081cafaa76e9ab60d10dbd38ae1.jpg

      Usuń
    20. No jak to "za kogo uważam"? Za bożyszcze tłumów, czyż nie?:P
      Mogę jednak przystać na zaproponowaną kreację - ten płaszczyk gwarantuje dodatkowe atrakcje choreograficzne w postaci figur zaplątaniowo-poplątaniowych. Do alternatywnego show jak znalazł!

      Usuń
    21. W scenografii koniecznie musi się znaleźć fontanna i schody, inaczej nie biorę udziału.

      Usuń
    22. Ja tam nie zamierzam Cię przesadnie namawiać (proponowany dla mnie strój dość mocno ostudził mój zapał), ale słyszałam że nagrodą bywa różowy Cadillac. W takiej zaś sytuacji obecność szeregu fontann, do tego tańczących, wydaje się oczywista.

      Usuń
    23. Poczekaj, aż zobaczysz buty do swojego kostiumu: http://3.s.dziennik.pl/pliki/2985000/2985751-300-227.jpg Jak w tym zatańczysz, to cadillac będzie za słabą nagrodą:PP

      Usuń
    24. I tu Cię mam: buty to pikuś, mam wprawę! Jeden taniec wytrzymam z pewnością i nawet nie złamię obcasa! Ty się lepiej rozejrzyj za jakąś narzutką:(

      Usuń
    25. Narzutkę dla Ciebie czy dla mnie? :D

      Usuń
    26. Twój strój robi wrażenie kompletnego aż za bardzo. Zastrzegam jednak, iż z uwagi na przeciągi, których doświadczam w mej starannie wybranej kreacji, moje wrażenia mogą nie być do końca miarodajne:P

      Usuń
    27. Brakowało Ci chyba piór, więc proszę, stosowna pierzasta narzutka:P http://www.ivex.pl/zdjecia/makro/3bk01cze.jpg

      Usuń
    28. Tak. Myślę, że gdyby do pląsów dodać oczopląsy, nie mielibyśmy sobie równych...

      Usuń
    29. We współczesnej polskiej telewizji i tak bylibyśmy zbyt mało festyniarscy, nawet z piórami wszędzie:P

      Usuń
    30. Wierzę Ci na słowo, bowiem polskiej telewizji nie używam od lat wielu, specjalnie przy tym nie rozpaczając.

      Usuń
    31. Mnie wystarczą migawki przy niedzielnych obiadkach u teściowej:P

      Usuń
    32. Brak teściowej tym samym dodatkowo zyskał na atrakcyjności, choć wydawało się to niemożliwe:P
      Jak jednak głębiej nad tym pomyślę, to czasem chętnie dałabym się zaprosić na obiadek, nawet niedzielny...

      Usuń
    33. Dla dobrego obiadku można nawet czasem obejrzeć blok reklamowy przerywany filmem klasy C :P

      Usuń
    34. Wnoszę z tego, iż teściowa gotuje wyśmienicie. Mam jednak obawy, czy z uwagi na okoliczności spożywania, niezależnie od walorów smakowych, obiadek nie wywołuje niestrawności. Ja, jako nienawykła, musiałabym chyba zaczynać od wpadania na przekąski:)

      Usuń
    35. Teściowa gotuje, co też ma swój walor, jeśli jest się parą zarobionych rodziców, którym się najzwyczajniej w świecie nie chce przynajmniej przy niedzieli kombinować żywnościowo:P

      Usuń
    36. O nie, nie. Zwykłe "gotuje" za nic w świecie nie skłoniłoby mnie do takich poświęceń! Wolę kombinować, tym bardziej że dzieci ostatnio w dni powszednie żywią się w placówkach oświatowych, więc większość problemu odpada.

      Usuń
    37. Nasze stołują się w domu, więc raz w tygodniu mogą zjeść coś innego:P

      Usuń
    38. Raz w tygodniu? Złota teściowa, bądź też pasożytnicze dzieci (jej dzieci, nie wasze) - niepotrzebne skreślić.

      Usuń
    39. Raz w tygodniu odnosiło się do obiadków u babci:P Jesteśmy pasożytami, ale nie na taką skalę:)

      Usuń
    40. Zrozumiałam przecież, że raz w tygodniu odnosiło się do obiadków u babci. To co mam skreślić?

      Usuń
    41. Pojęcia nie mam, bo ja zrozumiałem, że nas posądzasz o całotygodniowe pasożytnictwo:P

      Usuń
    42. Najwyraźniej odbiór wypowiedzi ściśle jest związany z doświadczeniami osobniczymi. Mi niedzielne obiadki jawią się jako fantasmagoryczny twór rodem z bajek i legend, więc i cotygodniowa częstotliwość zwala z nóg:P
      To co, złota ta teściowa, czy nie?

      Usuń
    43. No złota, złota:) Pomyśl, że sama będziesz kiedyś teściową zobligowaną do karmienia synowych i gromadki wnucząt:)

      Usuń
    44. Ja? Tym żeńskim potworom, co mi syneczków zabiorą? Obiadki? Zobligowana???
      Po moim trupie!

      Usuń
    45. Ugotujesz, bo przecież te potwory nie ugotują tak jak mamusia i jeszcze Ci zamorzą bidulków głodem, i wnuczęta anemiczne też zagłodzą:P

      Usuń
    46. Wnuczętom mogę dać w trojaki. Poza tym pewnie w sprawie obiadków i tak udadzą się do dziadka, bo jakoś tak się ostatnio ułożyło, że on jest odpowiedzialny za dania główne, a ja za desery. Łatwiej przyjdzie mi więc wetknąć za pazuchę wafelka w czekoladzie, nie tracąc przy tym twarzy:P

      Usuń
    47. No to prawdziwa megiera teściowa się szykuje:P

      Usuń
    48. Toteż uprzedzam lojalnie, licząc na osiągnięcie skutku ubocznego w postaci odstraszenia potencjalnych kandydatek na potwory!:)

      Usuń
    49. Żebyś tylko nie przesadziła:P "Mama i Tato są zmartwieni, że syn się jeszcze nie ożenił. Że nie ma domu i samochodu Że się marnuje chłopak za młodu Ja na ich teksty przymykam oczy Wolę z kumplami na miasto skoczyć. Mama i Tato głowę mi trują, że już pół wieku na mnie pracują Że lat trzydzieści dają pieniądze By zaspokoić synalka żądze Ja cicho siedzę, na nich nie krzyczę Przecież was kocham, moi rodzice."

      Usuń
    50. Strasznie fałszujesz, wiesz?:P

      Usuń
    51. No właśnie przekazu nie dosłyszałam, bo fałszowanie spowodowało zakłócenia na łączach. Na szczęście pewnie nie było to nic godnego uwagi, więc nie zaprzątaj sobie głowy powtórkami:D

      Usuń
    52. Znaczy przekaz dotrze w swoim czasie:P Sam:)

      Usuń
    53. Dam mu wówczas szansę. Sobie przy okazji też:P

      Usuń
    54. Tylko żeby już za późno nie było na przeciwdziałanie:D

      Usuń
    55. Troska Twa rozczula mnie. Masz w tym jakiś interes? Córki na wydaniu?

      Usuń
    56. Mam córki, a jakże, ale nie oddam ich teściowej, która je zagłodzi, mowy nie ma:P

      Usuń
    57. Jak dam syneczkom w trojaki, to i córki ukradkiem się pożywią:)

      Usuń
    58. A może sami wszystko wyjedzą, żonom i dziatkom nic nie zostawiwszy? :P

      Usuń
    59. No wiesz?! Może i megiera, ale dzieci wychować w duchu miłości bliźniego na szlachetnych altruistów, co to nie tylko obiadem się podzielą, ale i do serca przytulą, potrafię!

      Usuń
    60. Hm, to ewentualnie rozważymy kandydatury w stosownym czasie, szczególnie że i do serca przytulą:D

      Usuń
    61. W takim razie niezwłocznie powiadomię, jeśli tylko powstanie wakat na stanowisku narzeczonych, bo jak na razie obsada pełna:D

      Usuń
    62. Tia, czytałem, że wręcz kolejka i stan oblężenia:)

      Usuń
    63. Ja na szybko, z doskoku, w krótkich żołnierskich ... itd.
      Dupa nie plastyk, to określenie najlepiej do mnie pasujące. Wymiennie z "mający dwie lewe ręce". A niedzielne obiadki załatwiamy zmianowo. Raz Mamusia, raz Teściowa :)

      Usuń
    64. A, i jeszcze jedno. W liceum miałem komis z WF-u :D

      Usuń
    65. ZWL: A propos kolejka: kiedy w piątek, po wykonaniu autem szeregu efektownych piruetów na śniegu i lodzie (się działo w Szczecinie!), z rozwianym włosem i półgodzinnym opóźnieniem dotarłam do szkoły Starszego, okazało się iż me dziecię zabawia się w śniegu z trzema koleżankami z klasy i wcale spóźnienia nie zauważył. Konkretnie rzecz ujmując, koleżanki piszcząc i chichocząc nacierały go śniegiem, a on udawał, że się broni.
      Za moich czasów to trzech kolegów nacierało na jedną koleżankę, która przy tej dopiero okazji mogła piszczeć i chichotać.

      Bazyl: Niestety, pomimo komisu z WF-u nie zostałeś zakwalifikowany do występów w naszym elitarnym show. Chyba, że zmieścisz się w mój kostium, to wówczas, kto wie?:P
      Wasze wywody na temat obiadków doprowadzają mnie do stanu osłabnięcia. Nie wiem tylko, czy bardziej słabnę z zazdrości, czy ze zniesmaczenia Waszym brakiem samodzielności:PP

      Usuń
    66. Momarto: to się nazywa odwrócenie stereotypowych ról społecznych albo równouprawnienie, znaczy to nacieranie przez koleżanki:P
      A obiadków u teściowej oczywiście zazdraszczasz, bo jakże by inaczej:P Samodzielnie posiłki wykonujemy w pozostałe dni tygodnia:)

      Usuń
    67. Ja nie jestem pewna, czy o takie równouprawnienie żeśmy walczyły (ja wprawdzie raczej pacyfistka, ale zawsze można się podpiąć)...
      Po namyśle brak obiadków postanowiłam dopisać do mojej stale aktualizowanej listy pt. "dlaczego moi rodzice byli toksyczni":PP

      Usuń
    68. Równie dobrze rodzinne obiady mógłbym dopisać do listy pt. "dlaczego moi rodzice byli toksyczni":P ależ były piękne awantury przy tych obiadkach, miał człowiek 15 lat i własny pogląd na wszystko:)

      Usuń
    69. E tam, aż takie toksyczne to chyba nie były, skoro nadal w nich gustujesz:)
      U mnie awantur nie było (w każdym razie nie wryły mi się w pamięć), ale za to teraz co? Posucha!

      Usuń
    70. Ja się z moją teściową nie wykłócałem jako piętnastolatek, więc nie mam traum:P

      Usuń
    71. A pytałeś kiedyś szanowną małżonkę, czy aby nie jest tak, że każdy obiadek znaczy się krwawą szramą na jej sercu, hę?

      Usuń
    72. Albo szrama, albo konieczność gotowania niedzielnego obiadku:P Nikt nie obiecywał, że będzie lekko:P

      Usuń
    73. Taa, i to pisze człowiek, który nie tak dawno nazwał mnie megierą. Poszukaj teraz równie trafnego rzeczownika dla siebie samego:P

      Usuń
    74. A ja tam raczej myślę, że szkielet Machiavellego zaciera teraz z radości swe kościste ręce, z uciechy że mu się taki pojętny uczeń trafił...

      Usuń
    75. No popatrz jak to znienacka się człowiekowi porządne humanistyczne wykształcenie przydaje:)

      Usuń
    76. Ja tam do tej pory doceniam, że miałam na studiach historię doktryn politycznych i prawnych. Dzięki temu mogę sobie wielu rzeczy oszczędzić. Z bieżącą polityką na czele.

      Usuń
    77. komis z WF-u...to dopiero coś...ja myślę jednak, że Bazyl zasługuje na występ w waszym elitarnym show...

      Usuń
    78. Dziękujemy za ten głos, który wprowadza do naszych rozważań dodatkowo element audiotele. Głosy poparcia dla Bazyla prosimy wysyłać sms-em pod numer...

      Usuń
    79. no bo on się tak przed wami otworzył...a wy nic..ech

      Usuń
    80. Żeby doświetlić temat, dodam że cała rzecz wynikła z tego, że nie chciałem za nic zrobić stania na rekach, winszując sobie trepa do dziennika bez konieczności robienia z siebie idioty na forum publicznym. Psor odmówił, ja się zaparłem - efekt znacie. Dodam tylko, że na komisie też na rękach nie stanąłem. Wybroniłem się przewrotem w przód :D
      PS. Rozumiem, że każdy ze swoim strojem? To ja się przebiorę za Spidermana :P

      Usuń
    81. Myślę, że po tym wyznaniu liczba smsów gwałtownie wzrośnie:)
      Odnośnie jednak stroju, chciałam zauważyć że my poszliśmy (podobno) w latino, a Ty raczej we włochatość. Koniecznym wydaje się więc rozpoczęcie szeroko zakrojonych poszukiwań odpowiednio wyposażonej partnerki:PP

      Usuń
    82. Nie, szeloba odpada. Za bardzo pachnie to nieuczciwą konkurencją. Doczytaj regulamin - mowa jest tam o zakazie eliminowania rywali poprzez ich zeżarcie:PP

      Usuń
    83. ale w co wyposażonej...?

      Usuń
    84. We włochatość oczywiście, bo w cóżby innego?

      Usuń
    85. Po szybkiej analizie regulaminu doszłam do wniosku, że włosienica też się nada:P

      Usuń
    86. Wyposażona? We włosienicy? Toż cała ta dygresja wolnym kroczkiem zmierza do jakichś perwersji rodem z cyklu o Greyu :P
      PS. Głupia myśl mi się przyplątała. Jakież to będzie zamieszanie kiedy sfilmują powieść James i na planie rozlegnie się okrzyk "klaps!". I teraz zagwozdka, co to? Wskazówka dla grających, czy dla człowieka z tabliczką?

      Usuń
    87. Ja tam nie wiem czy to podobne do Greya, czy nie do Greya, bo nie czytałam, ale włosienica wszak nie powinna wywoływać niecnych skojarzeń, a jeśli tak się dzieje, musisz zwiększyć codzienną dawkę samobiczowania, bo najwyraźniej dotychczasowa jest nieskuteczna.
      A na planach chyba teraz nie krzyczą "klaps", tylko "akcja", choć akurat w przypadku tej ekranizacji może być to tak samo niejednoznaczne:P

      Usuń
    88. Samobiczowanie? Za lat mojej młodości wystarczał zimny prysznic :P

      Usuń
    89. Teraz też wystarcza, ale przecież chodzi o to, aby być trendy, czyż nie?:P

      Usuń
    90. Żeby tylko nie pójść w perwersje :P

      Usuń
    91. Gorączkowo szukam odpowiednio błyskotliwej odpowiedzi, ale za bardzo żem osłabła ze śmiechu, żeby coś z siebie wykrzesać:))
      Na wszelki wypadek chyba odłączę się od sieci...

      Usuń
  2. Scenografia świetna. Czy Twoim chłopcom przeszkadzała obecność lalkarzy?

    Nie rozpaczałabym nad rzekomym brakiem zdolności, teatr w domu można wyczarować z czegokolwiek. Wspólnie spędzone chwile i płynąca z tego frajda - bezcenne.;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do obecności lalkarzy są przyzwyczajeni, gdyż widzieli już sporo przedstawień, w których byli oni widoczni. Myślę, że to dobrze, bo nie tracimy dzięki temu konwencji "bycia w teatrze".
      Kiedy natomiast pojawiła się jedna z pierwszych lalek poruszanych z ukrycia (kret), Młodszy wykrzyknął z przerażeniem na całą salę: "Mamo, on żyje???"

      Teatr w domu niewątpliwie można wyczarować i pewnie nawet ja bym dała radę. Pytanie jednak brzmi: kiedy???

      Usuń
    2. Takie komentarze dzieci są na pewno dużą nagrodą dla twórców spektaklu.;) A dorośli mają się z czego pośmiać.;)

      W dzień powszedni raczej nikomu pracującemu nie chciałoby się bawić w teatrzyk. U nas ostatnio pojawił się przy okazji wycinanek, planu nie było.

      Usuń
    3. Tak, wczoraj jeszcze paru innym dzieciom przydarzyły się takie reakcje. A aktorzy-lalkarze mają z taką publicznością niezwykły kontakt.

      Wycinanki to zajęcia plastyczne, chciałam zauważyć. Unikam jak diabeł święconej wody:P Ideę jednak oczywiście rozumiem. U nas jednak spontanicznie pojawiają się jednak raczej tylko zabawy w stylu "rejs po wzburzonym oceanie (w tej roli podłoga i dywanik) wśród stada kłębiących się wokół rekinów (wystąpili: Starszy i Ojciec).:P

      Usuń
    4. Rejs po oceanie śmiało można uznać za formę teatru.;)

      Tak, wycinanki to zajęcia plastyczne, a scenografia zawsze się przyda w teatrze, czyż nie?;) Wycinanki lubię, ale sprzątać po nich - znacznie mniej.;(

      Usuń
    5. Brak zapału do sprzątania po wycinankach to powszechna przypadłość. Objawia się m.in. niechęcią pań sprzątających w biurach i urzędach do opróżniania pojemników niszczarek. Czasem trzeba uciekać się do metod drakońskich...

      Jeśli zaś chodzi o działalność na niwie teatralnej, zdaje się że jasno wyświetlił się nam podział ról i zadań: Czytanki Anki - scenografia, momarta - scenariusz:))

      Usuń
    6. Jeśli odpowiada Ci scenografia a la Picasso, to proszę bardzo.;) Ładnie rysować nigdy nie umiałam.;(

      Usuń
    7. Spokojnie, zatrudnimy za grosze konsultanta, który dopracuje te detale, z którymi sobie nie poradzisz:P

      Usuń
  3. Mnie jako dziecko często prowadzono do teatrzyku, potem do teatru i chyba dzięki temu rozwinął się pewien rodzaj wrażliwości na słowo, muzykę, obraz. Niestety talentów mi to nie przydało. Ale choćby dla tej wrażliwości uważam, że warto. Ja żałuję, że nie prowadzono mnie do muzeów na wystawy, wówczas szybciej zainteresowałabym się sztuką, a nie dopiero na stare lata.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie niestety nie prowadzano nigdzie (pamiętam jedną wizytę w Pleciudze, i to wszystko). Na wystawy swego czasu próbowałam prowadzać się sama, ale najwyraźniej było już dla mnie za późno, bo poza muzeum Van Gogha w Amsterdamie nic mnie aż tak bardzo, bardzo nie zachwyciło.
      Na szczęście (nieszczęście?) mam teraz możliwość przeprowadzenia doświadczeń klinicznych na żywych organizmach, więc za jakieś 20 lat zobaczę, czy to faktycznie tak właśnie działa.

      Usuń
  4. Muzeum VanGogha w Amsterdamie? a toć szczęściara z Ciebie. To odkrycie jeszcze przede mną. Choć muszę przyznać, że na mnie największe wrażenie zrobiło Uffizi we Florencji i Orsay w Paryżu, to i Luwr i muzea Watykańskie i Galerię Borghese odwiedzam często i z wielką ochotą i radością. Ciekawe, czy za dwadzieścia lat nie zapomnę poczytać u Ciebie bloga, aby się przekonać, jakie zbierasz plony tego siewu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, kiedy nie było się w zbyt wielu muzeach i galeriach, to łatwiej o zachwyt, niż kiedy ma się takie spektrum jak Ty. Z wymienionych przez Ciebie byłam tylko w Luwrze, a i to kurcgalopkiem, bowiem było to za czasów studenckich, kiedy biedowałam i czatowałam na 14.00, gdy można było wejść za darmo. Czas do zamknięcia okazał się zdecydowanie niewystarczający:(
      Myślisz, że będę pisać bloga przez 20 lat? Mam wątpliwości - po pierwsze, co do własnego samozaparcia, po drugie, co do tego, czy blogi wówczas będą jeszcze w ogóle istnieć.

      Usuń
  5. Ważne by iść według rytmu własnego bębna...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To może być czasem droga na manowce. Mój bęben ostatnio wystukuje wyłącznie "a rzuć to w cholerę i nakryj się kocykiem!" :P

      Usuń
  6. "a rzuć to w cholerę i nakryj się kocykiem!" - dobre! U mnie gra ta sama orkiestra! hehe

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby w kupie raźniej, ale trochę szkoda, że - w odróżnieniu od tej ostatnio grającej - jest to Orkiestra Znikąd Pomocy...

      Usuń
  7. Nie jest tak źle. Druga zwrotka brzmi "byle do wiosny!"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie wzmacniam instrumenty perkusyjne i wymieniam pierwsze skrzypce!

      Usuń
  8. A to chyba byliśmy na Jabłoneczce tego samego dnia :D Mojego syna strasznie intrygował ten ukryty aktor. Mi Jabłoneczka podobała się dużo bardziej, niż Bałwanek ratuje świat, które obejrzeliśmy miesiąc wcześniej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My na Bałwanka idziemy jakoś zaraz po feriach, więc obadamy:) Poprzednio byliśmy na "Kum i Plum", które bardziej się nam nie podobało niż podobało, więc na tym tle "Jabłoneczka" błyszczy.
      Teraz będę myśleć, która to mogłaś być Ty...:))

      Usuń
    2. No przestań!:DD
      A tak serio, jeszcze przed podaniem tego istotnego szczegółu opisu postaci, typowałam panią w drugim rzędzie krzeseł, która cały czas trzymała synka na kolanach i robiła na początku trochę zamieszania z nieustanną zamianą miejsc(ja z tyłu):DD Pudło czy gol?

      Usuń
    3. Trzymałam syna na kolanach, ale nie zamieniałam miejsc. Jak usiedliśmy, tak już siedzieliśmy :D Z przodu było jakieś zamieszanie :D

      Usuń
    4. Znaczy: pudło. Zamieszanie było, ale miało na celu głównie jak najkorzystniejsze usadowienie dzieci, co chyba się ostatecznie udało:)

      Usuń