Wprawdzie nie jestem fanką obchodzenia wszelakich Dni… (Chłopaka, Kobiet, itepe), to jednak nie mogłam przejść obojętnie obok wypadającego podobno dzisiaj (pierwsze słyszę) Dnia Kundelka. Zwłaszcza, że w mojej Butenkowej
kolekcji znajduje się książka idealnie na tę okazję pasująca.
„Wiersze
pod psem” Wandy Chotomskiej były wydawane kilka razy, jednak – jak mi się
wydaje, a przeprowadziłam dość porządną kwerendę – tylko raz w jedynej
słusznej oprawie graficznej, tj. z ilustracjami Bohdana Butenki.
Rzecz
działa się w roku 1959, gdy Mistrz liczył sobie ledwie 28 wiosen (sądząc jednak
po treści niektórych ilustracji, prace nad książką zaczęły się już pod koniec
roku 1958, tj. jeszcze przed 28. urodzinami Butenki). Ledwie a jednak aż, bo
takiej dbałości o książkę jako całość spodziewać by się można było po człowieku
starszym, dojrzalszym, który niejeden już błąd popełnił i wyciągnął z niego
wnioski.
"Wiersze pod psem" czarno na białym (choć niekiedy biało na czarnym, a
także kolorowo na białym lub czarnym) pokazują Butenkowy geniusz i wyjątkowość.
Żadna z ilustracji nie jest przypadkowa, książka zaczyna się już od obwoluty,
gdzie kryje się pierwsza niespodzianka, zahacza o stronę tytułową, a potem konsekwentnie biegnie (czy
raczej drepce na czterech łapach, niekoniecznie tylko psich) dalej.
Jasne przy tym jest, że ilustrator nie jest tu
tylko na doczepkę, przeciwnie – to równorzędny partner autorki wierszy (duet Chotomska
– Butenko był zresztą wyjątkowo płodny, na szczęście dla nas wszystkich),
uprawniony do samodzielnego komentowania tekstu (takiej ilości „dopisków
grafika” nie widziałam chyba w żadnej innej zilustrowanej przez Bohdana Butenkę
książce).
Na
każdej stronie coś się dzieje, zmieniają się nie tylko rasy psów (swoją drogą,
ciekawe czy można wnioskować z nich o tym, czy pod koniec lat 50-tych ubiegłego
wieku opisane w wierszykach rasy psów były tymi najbardziej modnymi? Pojawiają
się mianowicie jamniki, teriery, szpice, pinczery maltańskie, charty, pudle,
boksery, chow-chowy, owczarki szkockie i spaniele. Mowy nie ma o amstaffach,
briardach czy husky). Nie jestem specjalistką, ale mam wrażenie, że ilość
użytych przez Butenkę na tych ledwie kilkudziesięciu stroniczkach technik czy
po prostu trików graficznych jest co najmniej ponadprzeciętna.
Ale
miało być o kundelkach.
Nie
wiem czy Bohdan Butenko miał psa, jednak wnioskując z jego rysunków, pierwszym
skojarzeniem ze słowem „pies” były u niego właśnie one.
Kim
bowiem był Cezar (ten od Gucia), jeśli nie kundlem?
Kim
jest większość narysowanych przez niego w tej książeczce psów, łącznie z tym
okładkowym? Wiadomo! Kundelkami.
Kiedy
nieco ponad pół roku temu podjęliśmy decyzję o adopcji psa, wiedzieliśmy, że
będzie to pies rasy kundelberry. I taki się trafił. Najlepszy.
Kochajcie
kundelki! One potrafią kochać jak nikt inny (przykro mi, w tym przypadku w starciu
pies vs. kot wygrywa pies. Przez nokaut).
A w schroniskach czeka ich na Was
całe mnóstwo, wszystkie tak samo zapłakane.
Wanda
Chotomska „Wiersze pod psem”, ilustrował Bohdan Butenko. Państwowe Wydawnictwo
Literatury Dziecięcej „Nasza Księgarnia”, Warszawa 1959.
Tej książki nie mam... Muszę to zmienić.
OdpowiedzUsuńA co do "świąt wszelakich", ja wychodzę z założenia, że każda okazja jest dobra by świętować! ;-)Potwierdza to nasz pies, którego radość z kolejnej zabawki do aportowania była bezcenna! ;-)
Koniecznie, ale tylko w tym wydaniu! (przyda się przeszukiwanie baaardzo zakurzonych półek!)
UsuńPostawiwszy na minimalizm, postanowiliśmy sprawić naszemu kundelkowi prezent w postaci możliwości ganiania do upadłego po pustej nadmorskiej plaży w pogoni za mewami. Ha! Cóż to było za zziajane szczęście!:D
Zważywszy wszelkie plusy i minusy zdecydowaliśmy, że nasz dom, póki co, będzie bezzwierzęcy :( Ubolewam nad tym faktem, ale pewnych rzeczy nie jestem w stanie przeskoczyć, a skazywanie, szczególnie psa, na kilkugodzinną samotność, to kiepski pomysł. Dlatego jest jak jest (być może to nie troska, a wygodnictwo, nie wiem) :(
OdpowiedzUsuńA książka super. Ja muszę nabyć "Złotą jedenastkę" Beręsewicza. Bawią mnie wiersze, no i wiadomix, Butenko :D
Co do zasady zgoda (w Niemczech zdarza się, że nie oddaje się psów do adopcji ludziom, którzy pracują 8 godzin poza domem), ale jeśli jest to mniej niż 8 godzin, pomyślcie. U nas adopcja została niejako wymuszona okolicznościami (pies razem z domem dostał u nas etat dogoterapeuty), po czym okazało się, że wszystko jakoś się układa i nie wiemy jak mogliśmy bez niego żyć. Są minusy owszem, ale plusów nieporównywalnie więcej.
Usuń"Złotą jedenastkę" mam. Jak dotąd nie przeczytałam...
Pracujemy na pełne etaty + niezbędne/zbędne nadgodziny, więc... Dodatkowo dochodzi kwestia Babci, która mieszka z nami i zwierzęta, owszem, ale jak to osoba ze wsi, na odległość, a my nie mamy ogrodzonej posesji, więc... :( I wiem, że pewnie by się poukładało, bo zawsze się jakoś układa, ale wolę jednak nie sprawdzać ja, bo się tego "jakoś" lękam :P
UsuńBeręsewicza polecam :D
Wiem, wiem. To trzeba poczuć. Nic na siłę. Ale uwierz: żaden kot nie da Ci tego, co da pies (a ja lubię koty). A przy nieogrodzonej posesji blisko lasu trzeba po prostu uważniej dobrać zwierzaka. Ja mam terieropodobnego z silnym instynktem myśliwskim - nie polecam. Ale jest szereg ras, w tym krzyżówek, zwierzakobojętnych. I takie polecam. A te ze schronu - z całego serca!
Usuń