Nie chce mi się. Pisać
postów na bloga również. Pogrążyłam się w marazmie i zadumie nad okropnością
świata.
Bliskie kontakty z
polską służbą zdrowia, stale zacieśniane, w połączeniu z bezpośrednim
zanurzeniem w sam środek bagna oficjalnie zwanego reformami oświaty i wymiaru
sprawiedliwości sprawiają, że niespecjalnie wiem, co powinnam tu pisać.
Z jednej strony włącza
mi się tryb „naprawmy ten świat, albo choćby skonstruujmy jakąś bombę, która
wysadzi to wszystko w p…!” (w powietrze, rzecz jasna). Jego zastosowanie
skutkuje jednak nieuchronnością tworzenia postów katastroficznych,
jojcząco-złowróżbnych.
Bez jaj, kto by to czytał. Ja sama niechętnie, toteż i
innym nie życzę.
Z drugiej, galopująca
skleroza (lata lecą) i resztki dawnej świetności, kiedy to byłam porządna i
zorganizowana, przypominają, że fajnie jest napisać cokolwiek o książkach,
które się przeczytało. Choćby po to, by za pół roku pamiętać o czym były. I że
się je już czytało (ostatnio zorientowałam się dopiero w połowie lektury, że
czytałam już tę książkę. Jakieś dwa lata wcześniej).
Zestrojenie tych dwóch
głosów odzywających się w mojej głowie nie jest proste.
Na szczęście jest
Chmielarz. Wojciech Chmielarz.
W tym roku, z racji
przedwczesnego urlopu (swoją drogą, nigdy nie przypuszczałam, że tyle radości sprawi mi i
całej rodzinie pokazanie szkole wała i zabranie dzieci na wakacje w połowie
czerwca. Jednego ze świadectw do tej pory nie odebraliśmy. I dobrze mu tak!), jestem już tak po pakowaniu, jak i rozpakowaniu wakacyjnej torby książek.
Dziwnym trafem, była ona pełna książek Chmielarza.
Małżonek nadrabiał serię
o Mortce, ja postanowiłam przeczytać, jak na razie dwuczęściową, serię
gliwicką.
To nie był dobry pomysł.
Co do zasady zdania na
temat jakości twórczości tego autora nie zmieniam. Facet umie pisać, do tego dobrze. O
ile jednak cykl książek, których głównym bohaterem był policjant Jakub Mortka
był po prostu serią niezłych kryminałów, o tyle dwie dotychczas wydane książki
o Dawidzie Wolskim, absolwencie prawa z licencją detektywistyczną, są znakomicie
zaprojektowaną i zbudowaną przy użyciu najlepszych materiałów autostradą do
piekła, niczym innym.
Spośród kilku znanych mi
osób, które jak dotąd zmierzyły się tak z „Wampirem” (część pierwsza cyklu),
jak i z „Zombie” (część druga), żadna nie zamierza sięgnąć po część trzecią, o
ile ta kiedykolwiek powstanie.
„Wampir” był straszny,
ale do zniesienia, zwłaszcza biorąc pod uwagę solidność wykonania. Ginie
dwudziestolatek, według policji i prokuratury śmiercią samobójczą. Jego matka,
samotnie go wychowująca od czasu gdy skończył dziewięć lat, nie wierząc w taką
wersję zdarzeń, zwraca się o pomoc do adwokata, dla którego pracuje Dawid
Wolski. W tle pojawiają się dwa zaginięcia młodych osób i mnóstwo syfu. Im
dalej w sprawę, tym syf większy. Sam Wolski specjalnie sympatyczny nie jest,
ale otacza go jeszcze jakaś tajemnica, nimb fatalny. Historia układa się w
miarę składnie, choć obrzydliwie, ale całość kończy się na tyle
niedopowiedzianie, że żal nie sięgnąć po część drugą.
Błąd. Olbrzymi błąd.
Znam osobiście
człowieka, który całkiem dobrowolnie i z pełną świadomością tego, co czyni, wybrał zawód
patomorfologa i wykonuje go od szeregu lat z pełnym zaangażowaniem, traktując
towarzyszące mu okoliczności („kroisz, rzygasz, kroisz, …”) mniej więcej tak jak
sprzedawczyni w sklepie spożywczym spowodowane pracą problemy z kręgosłupem i
żylakami.
Nie znam jednak żadnego
patomorfologa, który po godzinach pracy oddawałby się innej pasji w postaci
nurkowania w szambie. Tymczasem tylko taka osoba może, w mojej ocenie, poradzić
sobie z lekturą „Zombie”.
Ja wiem, że ten świat
jest zły. Ba, wiem również, że większość mechanizmów, w tym także rządzących
prawniczym światem, wygląda właśnie tak, jak opisał je Chmielarz (skąd on to
wszystko wie? – zapytała moja koleżanka, a ja nie umiałam udzielić jej
odpowiedzi). Ale, jak rany, dlaczego mam o tym również czytać po godzinach?
Zwłaszcza gdy chodzi o książkę, w której nie pojawia się w zasadzie żaden dobry
bohater?
„Zombie” oblepia. Zatyka
usta i nos. Niestety, oczy omija.
Nie lubię książek, w których
ofiarami są dzieci. Nie lubię gdy zło triumfuje. Nie lubię „Zombie”.
Chmielarz odpowiada w
drugiej części gliwickiego cyklu na większość wcześniej zasygnalizowanych,
dotyczących Wolskiego, pytań. Postać, która nie jest sympatyczna a przestaje
być intrygująca, interesuje znacznie mniej. Mnie nie interesuje już w ogóle.
Wolę czytać o kimś z rysem szlachetności, jak Mortka, wcale niejednoznaczny,
ale jednak dający jakąś nadzieję, że lepsza część ludzkości do końca nie
wyginęła.
Wolski nie interesuje
mnie wcale. Niech go w trzeciej części piekło pochłonie, na zdrowie.
Jeśli mogę jednak
podpowiedzieć coś autorowi, to najlepiej jeśli wrzuciłby w paszczę piekła jeszcze
parę innych postaci. W tym odpowiedzialnych za reformy oświaty i wymiaru
sprawiedliwości. Wtedy może przeczytam. Ku pokrzepieniu serca.
Wojciech Chmielarz „Wampir”.
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2015.
Wojciech Chmielarz „Zombie”.
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2017.
Nieźle Cię wzięło na Chmielarza, tak seriami :) Ja skromnie, Żmijowisko chomikuję sobie na podróż z wakacji do domu, akurat że się nastroić na powrót do codzienności.
OdpowiedzUsuńWzięło owszem, bo seria o Mortce znakomita jest. A że w bibliotece było wszystko (poza Żmijowiskiem nabytym za krwawicę, w ramach wspierania autora), to wzięłam. A mamusia mówiła, żeby nie być pazerną...
UsuńMamusie zawsze mają rację! No to Cię pokarało :) Zamierzam sobie Chmielarza dawkować latami, homeopatycznie, żeby mi nie zaszkodziło.
UsuńCyklu o Mortce nie da się tak. Chyba że chcesz oszaleć, to owszem. Chociaż jeśli zaczniesz od "Żmijowiska", niewykluczone, że będziesz chciał zrobić przerwę.
UsuńPS. czemu znowu jesteś zacofany, a nie Piotr? Gubię się, normalnie, w tych Twoich imidżach:(
Bo korzystam z laptopa małżonki i nie jestem zalogowany na stałe. Mam jednak nadzieję, że się połapiesz :P
UsuńNo pardą, przeczytałem Podpalacza i jakoś wytrzymuję, chociaż drugą część nabyłem od razu. Na wszelki wypadek.
Jak widzisz, się połapałam. I to mimo tego, że blogger sabotuje komentarze i nie powiadamia, że są.
UsuńPo Podpalaczu można jeszcze wytrzymać. Po Farmie lalek też. Potem jest jednak coraz trudniej, więc może przezornie zakop gdzieś tę Farmę?
Poczytam ją sobie jesienią, a najlepiej po jakimś wpływie na konto, żebym mógł dokupić resztę :P
UsuńWidzę, że coraz bardziej utrudniasz. Ale jestem sprytna i przebiegła, wytropię Cię wszędzie.
UsuńW razie braku wpływów, można też kupować na zakładkę, z jakimś innym fanem autora. Mi się udało; udostępniłam trzy egzemplarze biblioteczne, wyprodukowałam fana, po czym czerpałam profity:D
Niestety, gugle ma utrwalone jakieś tożsamościowe zaszłości :P
UsuńJa należę do maksymalistów, nie zdzierżyłbym posiadania tylko połowy cyklu, który mi się podoba, więc wyhodowanie fana odpada. Znaczy wyhodować mogę, ale nie w niecnych celach oszczędnościowych.
Zawsze można najpierw przeczytać nie swoje, a potem kupić. Praktykuję od pewnego czasu w niektórych, ciągle nazbyt licznych niżbym chciała, przypadkach.
UsuńYyy, serio? Nie, raczej nie. Rzadko. W wyjątkowych przypadkach.
UsuńŻe niby prawie zawsze czytasz tylko za swoje?
UsuńUhum. Chyba że wydawca raczy coś podrzucić :P
UsuńTo się nazywa wspieranie twórców!
UsuńJa w swoim niewspieraniu posuwam się nawet dalej. Dziś próbowałam zapłacić za zakupy na rynku kartą biblioteczną. Nie przeszła, cholera!
Nie przeszła, bo podałaś zły pin, na pewno!
UsuńMój pin do karty bibliotecznej składa się z literek, a dali mi, złośliwcy, klawiaturę z samymi cyferkami. Nie robię tam więcej zakupów!
UsuńOszusty!
UsuńDranie, do tego wcale nie tanie!
UsuńObrzydź im cynaderką!
UsuńEeeeee? Powinnam wykazać się teraz znajomością twórczości czy po prostu napisałeś co Ci wiatr na klawiaturę przyniósł?
UsuńNawiązałem bezpośrednio do tanich drani, prosz pani! :D
UsuńOch, tego się obawiałam:( Ostatnio nie odświeżałam a w pamięci został tylko refren.
UsuńOch, no trudno, nie rób sobie wyrzutów :D
UsuńDwie rundki do Canossy i z powrotem, i będzie po sprawie - to chciałeś napisać?:P
UsuńLepiej sobie znajdź filmik na jutubie i zapętl :D Tak na jakieś pięć do dziesięciu razy.
UsuńNie oglądam, nie mam czasu. Zapętlonych zwłaszcza.
UsuńO! Chwała Ci, że wyartykułowałaś to, co mi łaziło po głowie! Że tego nie da się czytać bez obrzydzenia. "Wampira' jakoś ominęłam, za to dostałam do recenzji audiobooka "Zombie", przesłuchałam nie wiem ile, może pół, po czym wywaliłam z odtwarzacza.
OdpowiedzUsuńLektury "Zombie" bez poprzedzenia jej "Wampirem" nie jestem w stanie sobie wyobrazić. Wpadasz znienacka w sam środek szamba, a tak przynajmniej masz czas zauważyć najpierw znaki ostrzegawcze - jeśli, jak ja, zlekceważysz, samaś sobie winna.
UsuńPo "Żmijowisku", które ładnie uświadamia jak naprawdę wygląda środowisko ludzi aspirujących do midylklasy, na razie odpocznę od Chmielarza. Ale, mimo że czuję się ostrzeżony, po rzeczone tytuły i tak sięgnę :P
OdpowiedzUsuńMyślę, że jednak nie całe środowisko, na szczęście. Chyba że jako słowo klucz uznamy "aspirujących", z naciskiem na silną potrzebę zaznaczenia przynależności doń, to wtedy owszem.
Usuń"Żmijowisko" nie jest reprezentatywne dla twórczości, chyba. Po serię gliwicką bym po nim faktycznie nie sięgnęła, ale Mortka powinien wejść gładko i z przyjemnością.
A, czy doszedłeś już czemu blogger się popsuł, gdy idzie o powiadamianie o komentarzach? Jeśli tak, podziel się tą wiedzą tajemną z bardziej leniwymi!:P
UsuńWiadomo, że nie całe, bo przy uogólnieniach zawsze się kogoś ukrzywdzi. Tu dodatkowo mamy jeszcze przedstawicieli showbiznesu, więc ... Ale w dużej mierze small talki wyglądają tak jak u Chmielarza :P
UsuńUstawienia -> E-mail i wywalić z okna email do powiadomień. Zatwierdzić. Dla pewności można wylogować się z konta. Potem w to samo miejsce, wpisać ten sam email i znów zatwierdzić. Powinno się pokazać okno do zatwierdzenia jakiejś tam zgody na powiadomienia. Zatwierdzić. Przetestować komentarze :D
Nigdy nie byłam fanką small talków:P
UsuńDzięki za pomoc. Testuję właśnie niniejszym, zobaczymy czy umiem.
Pomogło?
UsuńWłaśnie jestem w 1/3 Zombie i to, tak, tak, po tym jak połknąłem Wampira. I cały czas się zastanawiam, czy gdyby nie solidny sznur wychowania nie byłbym takim Wolskim właśnie. A syf? Czy ktoś z nas po 4 dekadach na tym łez padole łudzi się jeszcze, że człowiek jest z natury dobry? :(
Pomogło, jeszcze raz dzięki!
UsuńRozumiem, że wziąłeś do ręki jednego Chmielarza i Cię wessało? Czuję się usprawiedliwiona, bo ostrzegałam. Mam tylko nadzieję, że to bagno z "Zombie" nie wciągnie Cię na amen. Szkoda byłoby takiego fajnego Bazyla:D
Jesteś pewna, że Bazyl taki fajny? :P Swoją drogą "Zombie" jest dla mnie takim swoistym rachunkiem sumienia, bo przy lekturze człowiekowi przychodzą do głowy własne mniejsze i większe niegodziwości. I nie jest to przyjemne. Włącza się też opcja pocieszania zasadą "ale on gorszy", ale za stary lis jestem, żeby to działało :(
UsuńBy zacytować jeden z moich ulubionych utworów muzycznych: naprawdę jaki jesteś nie wie nikt; to prawda niepotrzebna wcale mi!:D
UsuńMnie Wolski w "Zombiem" po prostu wkurzał, a nie prowokował do czegokolwiek. Nie cierpię takich typów, przy czym wcale nie chodzi o to, że nie zawsze (a raczej: prawie nigdy) robi dobre uczynki, lecz o to, że trwa w swojej beznadziejności, z lubością się w niej nurzając. I tak, wiem, że jest to postać bardzo wiarygodna, ba! wręcz nasuwająca skojarzenia z wieloma realnymi osobami. Mam ich na pęczki codziennie, nie muszę o nich czytać, ble!
Obecnie, czyli na moim etapie życiowym, który sobie imaginuj, ciągle w toku, do Chmielarza podchodzę ostrożnie. Moja głowa chyba tego nie dźwignie. Do końca życia będę czytać o motylkach i żuczkach.
OdpowiedzUsuńO nie, Ty stanowczo wyłącznie o motylkach! Najlepiej różowych!
UsuńPS. Odczuwam wyrzut. Nie z powodu toku (czemuż mnie to nie dziwi, ach czemuż?), ale z powodu braku kontaktu. Obiecuję poprawę!
Jakże mnie ta zapowiedź cieszy!!!
UsuńTymczasem zróbmy kółeczko jedności w zadumie nad obrzydliwością świata i pokołyszmy się w takt rekwiem!
Od zawsze uwielbiałam rekwiema wszelkie, najwyraźniej przeczuwałam! Ale uwaga, moją częścią ulubioną jest Dies irae! Jak się dobrze rozkołyszemy, to już wkrótce!
UsuńA gdzie szanowna autorka postu mieszka? W Gliwicach, czy może jakiejś dziwnej mieścinie pokroju chociażby Poznania, Gdańska czy, nie daj boże, Warszawy?! Bo ja czytając Wampira widziałam moje kochane miasto. Te bloki, ulice i zaułki. Nie musiałam sobie ich wyobrażać, ja tam byłam!
OdpowiedzUsuńWłaśnie skończyłam Wampira i ubolewam nad zamkniętymi bibliotekami... Z chęcią przeczytam Zombie i każdą kolejną część cyklu. Dla mnie BOMBA!!
Pozdrawiam. Gliwiczanka