niedziela, 15 października 2017

5. edycja Festiwalu Czytania w Szczecinie, czyli w zasadzie rewelacja

Wśród namiętnych czytelników książek jest z pewnością wielu introwertyków, którzy do szczęścia potrzebują wyłącznie książki, kocyka i kubka z gorącą herbatą.

źródło zdjęcia

Niewątpliwie wśród czytelników są jednak także ekstrawertycy, którzy czerpią siły witalne z pobytu wśród ludzi.

źródło zdjęcia
Miejscem, w którym w Szczecinie w miniony weekend można było spotkać przedstawicieli obu tych grup była Książnica Pomorska, w której (choć nie tylko w niej) odbywały się wydarzenia piątej edycji Festiwalu Czytania – Odkrywcy Wyobraźni.


Formuła wydarzenia w ciągu tych pięciu lat ulegała zmianie. Pierwotnie miał być on festiwalem książki słuchanej, obecnie nieco ten pomysł zmodyfikowano – i bardzo dobrze, w każdym razie moim zdaniem. Nie każdy lubi bowiem gdy ktoś przez godzinę czyta mu czyjąś książkę, nawet jeśli tym kimś jest Bardzo Znany Aktor lub inna Bardzo Znana Postać (w tym roku fragmenty różnych książek czytali m.in. Krystyna Czubówna, Anna Seniuk, Joanna Trzepiecińska, Wiktor Zborowski czy Krzysztof Kowalewski; niektóre z tych osób czytały w Szczecinie także w czasie poprzednich edycji).

W dalszym ciągu (bo pisałam już o tym dwa lata temu) największą wadą tego wydarzenia jest nadmiar. W czasie minionych trzech dni najlepiej było bowiem być nieobciążonym żadnymi zobowiązaniami chyżym emerytem. Niestety, póki co jestem wyłącznie chyża, jednak – jak się okazało – i tak niewystarczająco, gdyż nie udało mi się wziąć udziału we wszystkich spotkaniach, na które miałam ochotę (niektóre rozpoczynały się w czasie, gdy poprzednie jeszcze trwały).

Z drugiej jednak strony, zdobywszy w nieco nietypowych okolicznościach autograf autora zbioru reportaży, który naprawdę mnie ostatnio poruszył (takie poruszenie przy takiej lekturze zdarzyło mi się po raz pierwszy od dawna), pomyślałam (niestety po fakcie), że czasem lepiej jest nie próbować spotkać Twórcy. Bo gdy okaże się, że jest on jakoś nie bardzo sympatyczny, czytelnikowi robi się po prostu smutno, a po co mu to.

To o czym chciałabym jednak – pozytywnie – napisać, dotyczy tego, że Festiwal Czytania okazał się być fantastyczną możliwością oderwania się od całej parszywości z jaką mamy ostatnio wszędzie do czynienia (i nie mam na myśli wyłącznie moich ostatnich internetowych doświadczeń, a nawet prawie wcale nie je mam na myśli).

Niecodziennie przecież można przebywać w jednym miejscu z takimi osobami jak Hanna Krall (przebywałam, wielbiąc) czy Zofia Posmysz (niestety, nie byłam w stanie dotrzeć na dzisiejsze spotkanie).

źródło zdjęcia

Ponadto, jakżeż rzadko ostatnio trafia się szansa posłuchania pięknego języka, wolnego nie tylko od błędów gramatycznych czy stylistycznych, ale również od agresji. Języka pełnego słów wyrażających szacunek wobec rozmówcy czy choćby tylko słuchacza. Języka inteligentnego, ale nie napuszonego i nadętego. Mądrego ale zarazem zrozumiałego. W dzisiejszych czasach to doświadczenie, które pomaga i wzmacnia.

Michał Rusinek w rozmowie z Michałem Ogórkiem
źródło zdjęcia

W Książnicy spotkałam wiele sympatycznych i życzliwych osób. Niektóre znałam lepiej, inne mniej, części zaś wcale. Byli tam też tacy, których obecności w tym miejscu i czasie się nie spodziewałam, gdyż zaklasyfikowałam ich (w swojej głowie, nie posiadając żadnych ku temu przesłanek poza własnymi wyobrażeniami) jako tych, którzy nie czytają i nie interesują się "takimi rzeczami". Po raz kolejny dowiedziałam się więc, że nie jestem wolna od uprzedzeń, choć wydawało mi się, że tak jest.

Tak więc, pełna niedosytu (nie wzięłam udziału w kilku spotkaniach, na których mi zależało, jednak po prostu nie mogłam, z takich czy innych względów), z radością oczekuję kolejnej, przyszłorocznej edycji. Liczę przy tym, że twórcy festiwalu nadal będą się rozwijać. Może wtedy wpadną na to, że po prostu nie wypada, aby największym zdjęciem w wydrukowanym i rozdawanym uczestnikom programie było zdjęcie pana marszałka województwa, czterokrotnie większe niż zdjęcia Hanny Krall, Zofii Posmysz czy Janusza Głowackiego.



Zna proporcją, mocium panie” – to też z literatury. Polecam uwadze.

7 komentarzy:

  1. Potwierdzam, że było.... wyjątkowo! Żal tylko, że ja również nie dotarłam na wszystkie spotkania, na które bym chciała. Jednak sobotnie spotkania i przemiłe towarzystwo będę długo pamiętać :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ba, że tak niezwykle elokwentnie, używając literackiego języka, się wyrażę!:P

      Usuń
  2. Jak dobrze że w tym oceanie beznadziei i głupoty są takie wysepki pokrzepienia Potwierdzam, że czasem lepiej pozostać w nieświadomości. A zdjęcie na afiszu jest pewnie wyrazem podziekowania za dotacje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja raczej bym to ujęła jako "warunek" dotacji... (nieformalny); Jeżdżąc to tu, to tam zauważyłam, że samorządy czują oddech zbliżających się wyborów - okazuje się, że na festiwale czy rozmaite wydarzenia czują obowiązek zapraszać imiennie, wspierając się własnym zdjęciem, m.in. z bilbordów...

      Dobrze, żeby był to wyraz wsparcia dla kultury bez cenzury, także auto...

      Usuń
    2. Zacytuję z BIP-u Książnicy Pomorskiej, czyli organizatora Festiwalu: jest ona instytucją kultury, jednostką organizacyjną samorządu województwa zachodniopomorskiego. Ma przy tym własnego dyrektora, którym nie jest rzecz jasna marszałek województwa. Tak więc klucz polityczny, owszem aktualny.
      Nie byłam w ubiegłym roku, a ulotek z lat poprzednich nie zachowałam, więc nie mam pojęcia, czy to tylko w tym roku nastąpiło wzmożenie, czy pan marszałek od zawsze jest człowiekiem wielkiego formatu. Jeśli miało to na mnie podziałać zachęcająco, to niestety pudło.

      Usuń
  3. Jak to nie wypada by zdjęcie wojewody było czterokrotnie większe niż zdjęcie pisarza?! - widzę, że naprawdę nie jesteś wolna od przesądów! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jasne, że jakby to było zdjęcie wojewody, to nie śmiałabym mieć zastrzeżeń:P A ten samorząd województwa to zwykłe gusła i zabobony, fuj!

      Usuń