Prawnicy
dużo piszą. Pozwy, apelacje, skargi kasacyjne, uzasadnienia orzeczeń i liczne
inne pisma. Twórczość każdego średnio
aktywnego zawodowo polskiego jurysty liczona jest w tysiącach stron rocznie.
Kilkanaście
lat temu, gdy uczyłam się jeździć samochodem, jeden z moich ówczesnych
instruktorów, oceniając, że jestem gotowa, by przystąpić do egzaminu, jednocześnie
zgasił mój zapał, stwierdzając, że nawet jeśli zdam, muszę pamiętać, że
prawdziwym kierowcą zostanę dopiero po przejechaniu pierwszych dziesięciu
tysięcy kilometrów. Miał stuprocentową rację.
W tym miejscu mam złą
wiadomość dla prawników, lubiących wnioskowanie przez analogię. Zapisanie
dziesięciu, a nawet i stu tysięcy stron językiem prawniczym nie oznacza, że można
już nazwać siebie pisarzem.
Niestety, w doktrynie
można spotkać także i przeciwne poglądy. Co więcej, część głoszących je
prawników znajduje wydawców, a następnie wyznawców. Dowody poniżej.
Ksiażka „Prokurator”
Pauliny Świst (będącej podobno trzydziestodwuletnią adwokatką z Wrocławia) jest
w mojej bibliotece towarem deficytowym. Wyczekałam się na nią w kolejce
ładnych parę tygodni, czując przy tym przez cały czas na plecach oddech
napierającego tłumu kolejnych chętnych.
W sumie to dobrze, że
naród chce czytać, nieprawdaż?
Niestety, w tym
przypadku zgłaszam zdanie odrębne.
„Ostry seks, ostry język, ostra jazda”. „Jeszcze żadna nowa gwiazda nie eksplodowała z taką siłą na firmamencie
polskiego kryminału.” – to hasła na pierwszej stronie okładki „Prokuratora”,
mające w zamierzeniu zachęcić do jego lektury. Sądząc po tłumach w bibliotece,
skutecznie.
Jak przypuszczam, napisanie
w tym samym miejscu: „Przy lekturze tej
książki nie będziecie musieli używać mózgu”, nie przyniosłoby tak
spektakularnego rezultatu.
Prosty język (dewizą
autorki było, zdaje się, używanie jak najmniejszej ilości zdań podrzędnie
złożonych), seks z użyciem przemocy, sporo wulgarnych słów z „pieprzyć” i „jebać” na
czele, o poczciwym „chuju” nie wspominając. Poza tym fabuła, wskazująca
wyraźnie, iż autorka obawiała się, że więcej książek w swoim życiu już nie
napisze, dlatego w tej postanowiła zmieścić wszystko. Na nieco ponad trzystu
stronach upchała więc: trudne dzieciństwo, molestowanie seksualne,
zdradę małżeńską, codzienne życie prawnika, ze szczególnym uwzględnieniem
prokuratorów i adwokatów, proces karny i proces cywilny (rozwodowy), więzienne życie, korupcję w organach, zorganizowaną przestępczość, zgniliznę moralną, porwania, spektakularne
uwolnienia, strzelaniny, brawurowe ucieczki, zwykłą przemoc, miłość siostrzano-braterską, przystojnych prokuratorów (sic!), łatwe dziewczyny, piłkę nożną i seks, czy wspominałam już o seksie?
Ja rozumiem, ja wiem
oczywiście, że czasem trzeba prosto i na ostro. Chciałabym jednak nieśmiało zauważyć, że
nie wystarczy wspomnieć w jednym miejscu o Grey’u, dając do zrozumienia, że
cha, cha, patrz, czytelniku, puszczam ci tu oczko, wiem co lubisz, więc napisałam
ci tu polską wersję. Przydałoby się bowiem jeszcze mieć pomysł fabularny inny niż ten,
że każda, nawet najbardziej porządna kobieta w głębi swego serca tak naprawdę
marzy o tym, by ostro się pieprzyć z przygodnie poznanym mężczyzną, najchętniej
w sądowej toalecie, tuż po tym jak zostanie tam gwałtownie i wbrew swej woli wepchnięta
oraz, że w klatce piersiowej pozornie złego i brutalnego mężczyzny w
rzeczywistości bije spragnione czułości wrażliwe serce (przepraszam za długość
zdania, ale musiałam odreagować).
I owszem, wiem także, że
potrzebne są książki-odmóżdżacze, nie niosące ze sobą żadnego przesłania i służące
wyłącznie czczej rozrywce. Chciałabym jednakże zauważyć, że można się rozrywać, nie leżąc na dnie intelektualnego dna. Ja w każdym razie tak umiem, przepraszam,
wiem, że dziś to niepopularne i słabo się sprzedaje.
Pozornie zupełnie inne
wrażenie będzie towarzyszyć temu samemu czytelnikowi, gdy zabierze się on za
lekturę „Nieładu” Jacka Dubois.
Tam debiutantka, tu doświadczony
wyjadacz, tuz sal sądowych, debiut literacki mający już dawno na koncie.
Tam dłuższa historia
fabularna, tu zbiór opowiadań, jak głosi okładka: „smakowitych, dowcipnych, intrygujących i zmuszających do myślenia”.
Pozory mylą.
Jacek Dubois używa tak
samo prostego języka jak jego młodsza koleżanka po fachu. W efekcie czytelnik
nie wie czy czyta literaturę, czy może protokół sądowy. Nie ma tu miejsca na
delektowanie się słowem, efektowne metafory, czy cokolwiek innego, co
faktycznie – jak wszak obiecano na wstępie – mogłoby jakkolwiek zmusić
kogokolwiek do myślenia.
Świat opisany w
piętnastu składających się na „Nieład” opowiadaniach, pozornie inny od tego z powieści Pauliny Świst, w rzeczywistości jest tak samo oderwany od rzeczywistości, w każdym razie innej niż tej warszawska.
Prawnicy - bohaterowie opowiadań
Dubois - są nadętymi snobami, co nie jest bynajmniej autoironiczne. Autor bez umiaru epatuje nazwami luksusowych marek, dodatkowo na każdym kroku podkreślając jakimiż koneserami są wykreowane przez niego postaci.
„Przeglądając blogi kulinarne, znalazła nową knajpkę na Kruczej, w
której pad thai miał smakować równie egzotycznie jak w Tajlandii. Od rana
kręciła się po domu, przeglądając szafy i zastanawiając się, co włożyć na
spotkanie. Zrezygnowała z nowej sukienki z La Manii, jej widok mógłby za bardzo
dekoncentrować przyjaciółkę, a miała jej sporo do opowiedzenia. Zdecydowała się
na zwykłe dżinsy do szpilek Bally.”
„Lubił
to mieszkanie na siódmym piętrze nowego apartamentowca, z dużym tarasem, z
którego miał widok na kikut dawnej skoczni narciarskiej. Zamieszkał w nim po
rozwodzie. Dziewczyna przyglądała się oprawionym fotografiom w salonie.
-
Tomaszewski?
Zaimponowało
mu, że rozpoznała autora i potwierdził kiwnięciem głowy. Wyjął z lodówki
schłodzone Cremant i rozlał napój do kieliszków.”
Wymyślone przez autora
historie są schematyczne i niemal wszystkie kręcą się wokół seksu. Kobiety,
nawet jeśli zostaną obsadzone w roli prawniczek (choć zazwyczaj głównymi prawniczymi
bohaterami są mężczyźni – sędziowie, prokuratorzy, adwokaci), radzą sobie przede
wszystkim dzięki temu, że wykorzystują swój wdzięk i urodę, bez jakichkolwiek
skrupułów pakując się do łóżka komu trzeba, jeśli tylko może je to doprowadzić
do zamierzonego celu (w tym także wygrania prowadzonej sprawy). Oczywiście, są też przy tym inteligentne, przecież nikt
nie posądziłby szacownego mecenasa Jacka Duboisa o jakikolwiek mizoginizm, ależ
skądże. Inteligentnie obmyślają więc, opowiadanie za opowiadaniem, niczym na
taśmie, plany seksualnego natarcia.
Ponadto, uznawszy któryś
ze swoich konceptów za wyśmienity, autor ogrywa go do znudzenia. W zbiorze
mamy więc dwa opowiadania oparte o ten sam pomysł: dobry lekarz zostaje z
premedytacją niesłusznie posądzony o łapownictwo, w czym walny udział ma sprzyjająca
atmosfera i złe CBA (podtekst polityczny jest w tym przypadku jednoznacznie
czytelny, czyniąc obie historie jeszcze mniej strawnymi).
Wzmiankowany na wstępie
dowcip, owszem pojawia się, choć jak na moje oko w jednym tylko opowiadaniu. Na
wszelki jednak wypadek, gdyby czytelnik nie zorientował się, że to właśnie
opowiadanie jest tym, z którego należy się śmiać, autor podkręca śmieszną atmosferę.
Żona głównego bohatera, Danusia, nie tylko więc zachodzi w ciążę po każdym
(nader rzadkim) stosunku płciowym odbytym z mężem, ale i – z pewnością dla
lepszego dramaturgicznego efektu - rodzi najpierw czworaczki, a następnie
trojaczki.
Zamierzeniem Dubois, co
jasno wynika z posłowia, było udzielenie przestrogi „przed pozorami i ferowaniem zbyt schematycznych wyroków”. Autor
śmiało stawia się przy tym w jednym rzędzie z Johnem Grishamem i Ferdinandem von
Schirachem, by sentencjonalnie spuentować: „No
cóż, Temida nie zawsze jest sprawiedliwa”.
Korzystając z
prawniczego prawa do repliki odpowiem: No cóż, miała być głębia, a
wylądowaliśmy w brodziku.
Zaś kolejnym prawnikom,
którzy po napisaniu wyjątkowo udanej apelacji poczują nieodpartą potrzebę
sprawdzenia się w literackim biznesie, proponuję najpierw czopek.
Paulina Świst „Prokurator”.
Wydawnictwo Akurat, Warszawa 2017.
Jacek Dubois „Nieład
czyli iluzje sprawiedliwości”. Edipresse Polska, Warszawa 2017.
Och, rosną dwa kolejne Mrozy. Pani Świst to już drugi wyprztyk wydała, widać się bestsellerowo sprzedało :(
OdpowiedzUsuńOwszem, w internetach pojawiają się nawet dywagacje czy Świst to Mróz (podobno nie).
UsuńBestseller jak ta lala, podobno pisze się część trzecia. Niestety, nie mogę obiecać recenzji.
Wcale nie wymagam recenzji kolejnych tomów, miej litość nad sobą :) Obok pani Świst ostatnio w dziedzinie kryminału objawił się niejaki Marcel Woźniak, uprzejmie polecam recenzje Królowej Matki. Zaiste rynek wchłonie wszystko :(
UsuńDzięki za okazanie łaski, nadmiar literatury tworzonej przez prawników ani chybi doprowadziłby do mojej śmierci. I gdybyż to była choćby śmierć ze śmiechu - niestety, nie ma szans.
UsuńMarcel Woźniak mi umknął, chyba słabo się chłopak postarał i nie kopsnął bestsellera.
A rynek czytelniczy jest taki jacy wychowani przez polską szkołę czytelnicy. Po latach czytania wyłącznie bryków nietrudno o zachwyt.
Marcel kopsnął bestseller. Całą trylogię wręcz, z której ukazały się na razie dwa tomy, starannie zdekonstruowane przez KM :) Niestety reszta blogosfery w zgodnych spazmach zachwytu. Ale to nas nie dziwi, bo po latach czytania bryków itd.
UsuńPatrz pan, kilka miesięcy z życiorysu i tyle może Cię ominąć! Dzięki, że troszczysz się, bym była na bieżąco. Z rozkoszą zapoznam się z opinią Królowej Matki:D
UsuńZawsze chętnie zaktualizuję Ci poglądy na literaturę :D
UsuńTaaa, jako zacofany w lekturze znakomicie się do tego nadajesz:P
UsuńA koleżanka to niby taka na bieżąco? :P
UsuńPisałam, że nie, przecież. Ale jeśli Zacofany ma mnie uaktualniać, to ani chyba traktuje mnie jak coś na kształt wykopaliska:P
UsuńNo w końcu to nie ja się wyalienowałem na pół roku, nie? Zdążyłem to i owo nadgonić.
UsuńJa się nie alienowałam, życie mi to zrobiło. A teraz patrzę i nie wierzę: ZWL w literackiej awangardzie!
UsuńTeraz musisz doszlusować do awangardy :)
UsuńSądząc po lutym, jest gospodyni na dobrej drodze. Ja póki co nie sięgam po krajowe, prawnicze bestsellery. Pewnie dla równowagi, bo Kitek jest fanką :P
UsuńByć może Państwu prawnikom brakowało do idealnego CV tylko tego, że są pisarzami? Ciekawi mnie jaki odbiór miałyby te książki gdyby zamienili się stylem. Będąc szacowną (?) panią adwokat miałabym opory by napisać taką książkę. Ale może to jest jednak recepta na sławę.
UsuńPiotr: Dziękuję, ale ariergarda brzmi lepiej. Poza tym ktoś musi Wam zabezpieczać tyły.
UsuńBazyl: nie chwal dnia przed zachodem słońca. Jestem tak wstrząśnięta powrotem do życia, że piszę co popadnie, zanim znów mnie trafi:P
A z prawniczych bestsellerów znasz jeszcze jakiś? Jeszcze jakiś niespełniony talent, marnujący się w sądowych ławach?
Izabelka: nie mam pojęcia jakie były intencje tfurców. Mecenas Dubois pisał wcześniej dla młodszych czytelników (nie wiem jak, bojam się sprawdzić, mimo że kilka jego książek zilustrował sam Mistrz Butenko), może teraz uznał, że czas na poważniejsze dzieła? Sława, tak, to może być dobry trop. Próżność to cecha charakterystyczna wielu prawników.
@Momarta, spoko, nie popędzam Cię do przodu, poruszaj się za kolumną w swoim tempie :D
UsuńDzięki, ale proszę, obejrzyj się raz na jakiś czas za siebie i w razie czego podaj pomocną dłoń!
UsuńRzucę Ci nawet koło ratunkowe na lince :D
UsuńZawsze to lepiej niż marchewka na stale oddalającym się sznurku:P
UsuńNo widzisz :D
Usuń@Momarta Odnoszę wrażenie, że jak przeczytałaś Marcela, to przeczytałaś już wszystko :)
OdpowiedzUsuńOch, niestety na razie tylko wyimki z Marcela, dzięki uprzejmości Królowej Matki. Przytłoczona, nie ośmielę się sięgnąć po oryginał, więc szczęśliwie mogę nadal literacko poszukiwać!
UsuńA ja widziałem na bibliotecznej półce i przyznam, że korci mnie okrutnie :P
UsuńJak Cię korci, to ulegnij czym prędzej, może poczujesz przypływ natchnienia? Mnie na "Prokuratora" namówiła koleżanka, traktując go jako lek na moje blogowe zatwardzenie. Jak widać, pomogło aż nadto:P
UsuńKlin klinem? :P Chyba jednak się tylko mentalnie podrapię, bo tyle fajnych tytułów czeka w kolejce :)
UsuńAleż to się czyta błyskawicznie, serio. I absolutnie się przy tym nie zmęczysz. No, chyba że rozboli Cię przepona od obśmiewania się w co bardziej dramatycznych momentach.
Usuń