sobota, 19 października 2019

B.Butenko, A. Dobiecka "Nienarysowane historie", czyli pożegnanie Mistrza


- A co to za kolorowa książeczka? – zagadnął mnie w tym tygodniu wesoło mój fryzjer, człowiek sympatyczny i niegłupi.
Wyciągnęłam z torebki „Nienarysowane historie”.
- O, dla dzieci. Takie też Pani czyta? – zapytał z niespecjalnym zdumieniem, nawykły przez lata naszej znajomości do tego, że siedząc z farbą na głowie czytam różne, niekiedy zaskakujące książki.
Wyjaśniłam mu. Również to, że ta akurat książka to niekoniecznie dla dzieci. Oraz że umarł właśnie Mistrz - Bohdan Butenko.
- Aha. No tak coś kojarzę, że coś było za dzieciaka. Ale żebym wiedział coś więcej o człowieku, to nie powiem.


Bo tak to się w tym świecie kręci. Jedni wielbią, inni nie mają pojęcia. Dla mojego serca to bez znaczenia. Zieje w nim rana.

„Nienarysowane historie” nie są moją ulubioną pozycją w Butenkowej kolekcji. Brak tu bowiem nowych, porywających, zachwycających ilustracji – na kolejnych kartach możemy zobaczyć wyłącznie postaci już znane: Gucia, Cezara, Gapiszona, Kwapiszona, tyle że w nowych niekiedy pozycjach. Z kolei same historie z życia Butenki (a raczej historyjki), pogrupowane w czterech rozdziałach „Młode lata”, „Praca”, „Podróże” oraz „Różne”, nie są szczególnie porywające. Zwłaszcza dla kogoś, kto jak ja starał się czytać wszystkie wywiady z Mistrzem, zarówno te gazetowe, jak i zamieszczone w różnych książkach („Co czytali sobie kiedy byli mali?” czy „Ten łokieć źle się zgina”). Bohdan Butenko był bowiem nie tylko mistrzem ilustracji, ale i mistrzem w ukrywaniu własnego życia prywatnego. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że kto przeczytał jego dwa, może trzy wywiady, ten poznał wszystko, co Mistrz chciał światu ujawnić.




Mimo to, czytając teraz ponownie „Nienarysowane historie”, uświadomiłam sobie jasno dlaczego pokochałam, kocham nadal i będę kochać do końca życia Bohdana Butenkę.


Za konsekwencję. Od dzieciństwa chciał rysować i rysować, czy to się komuś podobało, czy nie.
Początki mojej twórczości były trudne i bolesne. A to z racji tego, że rysowałem na marginesach zeszytów. Niezależnie od przedmiotu, z którego były to notatki, marginesy zapełniały komiksowe postacie. Przygody tych bohaterów ciągnęły się w głąb zeszytu. Ale im bardziej moja twórczość podobała się kolegom, tym mniej podobała się nauczycielom, bo miałem poobniżane stopnie.

Za umiejętność zdystansowania się od samego siebie. I wobec innych, mimo że sytuacja wymagałaby być może, by się chociaż zdenerwować.
Kilka lat temu, na konferencji poświęconej pisarstwu dla dzieci, polowała na mnie dziennikarka z lokalnej telewizji. W końcu przydybała mnie w jakimś kącie, podsunęła pod nos mikrofon, operator wycelował we mnie kamerę i padło pytanie:
- Jak powinno się pisać dla dzieci?
- Tak, jak dla dorosłych – odpowiedziałem. – Czyli dobrze. Ale tutaj, na konferencji, jest więcej osób kompetentnych, które mogą dokładnie odpowiedzieć na to pytanie. Ja mogę objaśnić jak rysować dla dzieci.
- Aaaa, to pan też rysuje?! – wykrzyknęła z zachwytem zdumiona dziennikarka.

Za inteligencję. I wiarę w to, że również czytelnik takową posiada.
 Kiedyś spędzałem plener w Rogowie i musiałem się wybrać do miejscowego GS-u. (…) Gdy wszedłem do sklepu, zobaczyłem między salcesonami a puszkami z mielonką upstrzony przez muchy, wyblakły i zatłuszczony luksusowy album z pracami Wita Stwosza. Parę tygodni wcześniej próbowałem dostać go w Warszawie, ale mimo wysokiej ceny nakład rozszedł się błyskawicznie. (…) Zapytałem więc zaciekawiony:
- A co ta książka tu robi?
Sprzedawczyni odpowiedziała:
- A, bo ja mam limit. To znaczy muszę każdego miesiąca nabyć książki za sumę trzystu złotych. Więc zamiast kilkudziesięciu tanich książek wzięłam jedną drogą. I tak tego nikt nie kupi, a dużo mniej miejsca zabiera.


A poza tym za:
- szerokie horyzonty i wiecznie otwartą głowę,
- genialny zmysł obserwacji,
- pracowitość połączoną z poczuciem własnej wartości,
- szacunek dla drugiego człowieka,
- poczucie humoru.


I tak bardzo mi przykro, że owszem, w „Nienarysowanych historiach” Bohdan Butenko wspomina o Szczecinie, jednak w takim oto kontekście:
Zaproponowano mi poprowadzenie warsztatów w ekskluzywnej, renomowanej szkole w Warszawie. Ustaliliśmy z organizatorem honorarium i określonego dnia poprowadziłem zajęcia. Gdy wychodziłem, organizator gdzieś zniknął. Długo go szukano, a gdy znaleziono, okazało się, że nie dysponuje on żadnymi pieniędzmi. Podobna historia spotkała mnie w największej bibliotece w Szczecinie, gdzie miałem wystawę. Obiecano mi dokumentację z ekspozycji i zwrot kosztów podróży. Nigdy nie dotrzymano obietnicy.

Przeprosiłabym za Szczecin. Na kolanach. Niestety nie zdążyłam.


Bohdan Butenko "Nienarysowane historie", zebrała Anna Dobiecka. Axis Mundi, 2016.

Na wszystkich zamieszczonych w poście zdjęciach widnieją książki z mojej, ciągle jeszcze niepełnej, Butenkowej kolekcji. Twórczość Mistrza stała się jednak w miniony poniedziałek, w co nie sposób uwierzyć, zbiorem zamkniętym.

5 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Wiesz, że kiedy teraz przeglądałam po kolei wszystkie książki z mojej Butenkowej kolekcji, znalazłam te od Ciebie? Znalazłam to może nieodpowiednie słowo, bo wiedziałam, że tam są, takie ze specjalnymi autografami. Ale teraz stały się jeszcze bardziej szczególne. Dziękuję!

      Usuń
    2. Cieszę się, że są; że się udało. :-*

      Usuń
  2. Chochlik podmienił Ci tytuł książki w pierwszym akapicie :)
    Szkoda. Smutny miesiąc. Witwicki, Butenko :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już poprawiłam, dzięki!
      Smutny, smutny. Jesień w ogóle jest smutna. Ma swój urok i klimat, ale nastraja raczej nostalgicznie.

      Usuń