„Raz
gotował Filip flaki,
A
Prot wpadł na pomysł taki,
Że
podrzucił mu do garnka
Stary
kalosz. Filip sarka,
Obwąchuje
całą kuchnię,
A
tu obiad gumą cuchnie.
Filip
wzdycha i narzeka,
A
Prot woła już z daleka:
-
Ach Filipie, ach, Filipie,
Trzeba
znać się na dowcipie!”
Dobry
żart jest w cenie. Człowiek robiący sobie żarty, dworujący z siebie i innych,
zazwyczaj bywa duszą towarzystwa. W felietonie zamieszczonym w
ubiegłotygodniowym Dużym Formacie (nr 37/1095) Mariusz Szczygieł, nazywając
taką osobę, używa słowa „hecny”.
„Hecny to dla mnie ktoś więcej niż dowcipny.
(…) Współczesny słownik podaje, że hecny równa się zabawny, wesoły, zadziorny.
Owszem, hecny ma taki być, ale przede wszystkim musi umieć przygotować hecę,
czyli mały, nawet dwuzdaniowy teatrzyk. (…)
My mamy jajcarstwo, które wydaje mi
się prymitywne. W jajcarstwie jest coś przyziemnego, hecny chyba nobilituje, a
nawet sprawia, że hecni hecarze, hecownicy, hecarki i hecowniczki oraz ich hece
mogą od razu zamienić się w anegdotę, a nawet stać się częścią literatury.”
Pięknie.
Piękne jest samo słowo „hecny”; nic dziwnego, że każdy chciałby taki być.
„Filip dostał raz po dziadku
Pozłacany fotel w spadku,
Mówił tedy wszystkim dumnie:
To najlepszy mebel u mnie.
Prota znudził spokój błogi,
Więc w fotelu podciął nogi,
Potem rzecze: - Przyjacielu,
Usiądź sobie w tym fotelu.
Filip usiadł, a tu właśnie
Fotel pod nim jak nie trzaśnie!
Cztery nogi – w cztery strony!
Wstaje Filip potłuczony:
Któż to zrobił mi, u licha?
Na to Prot ze śmiechu prycha:
-
Ach Filipie, ach, Filipie,
Trzeba
znać się na dowcipie!”
Czy
SA Wardęga jest hecny? Według przytoczonej wyżej definicji tak, po tysiąckroć
tak! Cała Polska jak długa i szeroka chichocze przed monitorami komputerów,
oglądając kolejne sprowokowane przez niego hece. Najnowsza z nich, historia
zatytułowana „Mutant Giant Spider Dog”, została już na You Tubie wyświetlona
blisko 90 milionów razy.
Tymczasem mnie ani trochę nie śmieszy. Czemu? Zapraszam do małego
eksperymentu.
Wszystkich,
którzy do tej pory nie mieli okazji obejrzeć filmu, proszę o skorzystanie z
zamieszczonego niżej linku i obejrzenie fragmentu gdzieś między 1:10 a 1:30.
Chodzi o dwie młode kobiety oczekujące na windę.
Już?
Śmieszne?
Hecne?
A
teraz pytanie. Co Waszym zdaniem zrobiły te dwie kobiety, kiedy już przestały
wrzeszczeć i oddaliły się na odpowiednio bezpieczną odległość?
Co
Wy zrobilibyście w takiej sytuacji?
W
tym tygodniu jak zwykle maszerowałam po lesie z kijkami, tym razem w
towarzystwie koleżanki. Godzina raczej wieczorna, las w rejonie, w którym
byłyśmy, pustawy.
Przechodząc
ścieżką, zobaczyłyśmy w niskich zaroślach, około cztery metry od nas, męskie
ciało. Ciało leżało na brzuchu, w nienaturalnej pozycji. Było obute, na głowę
miało naciągnięty kaptur od bluzy. Nie reagowało na nasze głośne okrzyki.
Nie,
nie uciekłyśmy, wrzeszcząc. Oddaliłyśmy się z godnością, nerwowo
przerzucając się uwagami na temat tego, co i która z nas powinna zrobić.
Osobiście
nie przepadam za znajdowaniem zwłok w lesie. Koleżanka okazała się podzielać
moje upodobania. Obie znamy też wystarczająco dużo prawdziwych historii,
okraszonych zdjęciami z autentycznych policyjnych archiwów, by nie garnąć się do
podchodzenia do obcych, żyjących mężczyzn, leżących w lesie. Wiem, mogłyśmy go
dźgnąć kijem. Sami sobie dźgajcie.
Zadzwoniłam
na numer 112 (pomijam z kim mnie połączono, gdzie ten ktoś się znajdował i jak
bardzo był kompetentny. Funkcjonowanie numeru 112 w tym kraju to temat na
książkę, nie na wzmiankę w poście). Przełączono mnie do pogotowia, mimo że
opisałam całą sytuację, łącznie z tym, że nie podeszłyśmy do tego kogoś, więc
tak naprawdę nic nie wiemy. Dyspozytorka postanowiła wysłać karetkę. My
miałyśmy doprowadzić ją na miejsce.
Oszczędzę
Wam opisu jazdy karetką przez las. Oszczędzę Wam przytaczania dialogów z czasu
tej jazdy. Ci ludzie mają naprawdę ciężką pracę, gdzieś muszą odreagować.
Dojechaliśmy
na miejsce. Ciało nadal leżało. Młoda lekarka puściła przodem równie młodego
ratownika.
Wróćmy
w tym miejscu do SA Wardęgi, jego zmutowanego pająkopsa i mojego pytania.
Co
powinny zrobić te dwie kobiety? Moim zdaniem zadzwonić na 112. W końcu
zobaczyły leżące w windzie męskie ciało i coś strasznego, co z niego zlazło
(wątpię, aby zdążyły się zorientować co to, ale ja darłabym się tak samo głośno
jak one, a uciekała jeszcze szybciej).
Co
stałoby się, gdyby na miejsce przyjechało pogotowie?
Kto
wie, może zresztą przyjechało. Niewykluczone również, że uwieczniony w
kolejnych kadrach filmu młody mężczyzna, który znalazł w parku wiszące coś,
przypominające ludzkie zwłoki, wezwał na miejsce policję.
Brawo,
SA Wardęga, naprawdę niezła heca!
Nasze
męskie ciało okazało się profesjonalnie napompowanym ubraniem, ułożonym przez
kogoś tak, aby wyglądało jak ludzkie zwłoki. Tak, gdybyśmy dźgnęły je kijem, z
pewnością byśmy się o tym przekonały. A może nie, bo ów ktoś naprawdę bardzo
się postarał. Całkiem niewykluczone, że gdzieś na drzewie umieścił miniaturową
kamerkę, w końcu co to za heca, gdy nie można jej podejrzeć, prawda?
„Tu już Filip najwyraźniej
Dość miał całej tej przyjaźni:
- Lubisz psoty? Oto psota,
Która jest w sam raz dla Prota!
Przy tych słowach popadł w zapał,
Za czuprynę Prota złapał,
Wytarmosił bez litości,
Porachował wszystkie kości
I za krzywdy tak odpłacił
Że Prot cały dowcip stracił.”
Można
oczywiście stać na stanowisku, że Filip był sam sobie winny, że taki głupi, że
nie poznał się na żartach Prota.
Można pęknąć ze śmiechu przy tym i kolejnym filmiku SA Wardęgi.
Można
też ponabijać się z mojej historii. Historii o dwóch durnych blondynkach, które wzywają pogotowie do kupy szmat.
Mnie jednak jakoś wcale to nie śmieszy. Być może dlatego, że od wczoraj zastanawiam się, czy wówczas, gdy ja jeździłam karetką po lesie, ktoś naprawdę jej nie potrzebował.
Dlatego, gdybym spotkała tego hecarza, z
przyjemnością postąpiłabym z nim tak, jak Filip postąpił z Protem. Z braku laku, mogę zrobić to samo i z SA Wardęgą.
Zamieszczony
w poście wiersz stanowi obszerny fragment wiersza Jana Brzechwy „Prot i Filip”,
pochodzącego ze zbioru „Brzechwa dzieciom”, zilustrowanego przez Jana Marcina
Szancera. G&P Oficyna Wydawnicza Poznań, Poznań 2011.
Muszę przyznać, że ja z Wardęgi się śmiałam, ale z wcześniejszych filmów. Ten z pająkiem akurat AŻ tak mnie nie śmieszył. Bardziej interesował mnie mechanizm rozprzestrzeniania filmu na świecie. Najpierw polskie media, dzień później angielskie, dwa dni później niemiecka prasa, a jeszcze kilka dni później portugalska. Nie znam kulisów jego nagrania, ba widziałam na youtubie o wiele bardziej straszno-obrzydliwe, ale zakładam, że zanim te osoby zadzwoniły po karetkę/policję, osoby nagrywające, się ujawniały. Sam twórca wypowiadał się zresztą, że nagrywać musiał długo i wiele razy, by zmontować najlepsze reakcje. Co było na rzeczy z waszym rzekomym ciałem, nie wiem, mam nadzieję, że nie dowcip w tym stylu.
OdpowiedzUsuńAnno, zapewniam Cię, że to był dowcip w tym stylu. Jedyne, czego nie jestem pewna, to tego czy była tam gdzieś kamerka, czy nie. W końcu, jeśli SA Wardędze tak dobrze idzie robienie jaj, pardon, hec, tego rodzaju, to czemu inni nie mieliby spróbować?
UsuńI, niestety, wątpię aby ktoś leciał za tymi krzyczącymi kobietami i wołał "Halo, to tylko żart!". Ale ja mam pesymistyczno-realistyczne podejście do spraw tego rodzaju, oparte niestety o szereg licznych doświadczeń.
Mechanizm rozprzestrzeniania się, jeśli chodzi o internet, jest chyba prosty. Żadnych granic, żadnych ograniczeń, zwłaszcza gdy idzie o tak hecne hece, prawda?
Oj myślę, że ktoś musiał te dziewczyny złapać, bo po pierwsze zgoda na publikację, po drugie nie wierzę, że ktoś z tych, z pewnością, setek filmowanych na pewno zadzwonił na policję i pogotowie i choćby w celu uniknięcia tego. Nie wiem czy ten mechanizm jest tak prosty, bo ja tu nie piszę o mediach w stylu FAKT-u, tylko wyższej półce. Takich gagów jest mnóstwo, a jednak Wardęgę chwyciło tyle krajów - dla mnie to absolutnie fascynujące, podobnie jak porównywanie reakcji mediów z różnych krajów na wydarzenia w skali światowej.
UsuńJaka zgoda na publikację? Wystarczy zamazać twarze. A SA Wardęga niespecjalnie przejmuje się nieuzasadnionymi akcjami, przynajmniej jeśli chodzi o policję. Już słyszę tłumaczenie w jego ulubionym stylu: "a czy ja kazałem im dzwonić na policję/pogotowie/straż pożarną?" To był tylko pies przebrany za pająka, mogły się przyjrzeć".
UsuńJeśli chodzi o mechanizm rozprzestrzeniania się filmu, nie będę się dalej wymądrzać. Nie mam pojęcia jak to się dzieje, ale smutno, że w świat idą takie bzdety.
Aha, to ja jednak żyję w innych realiach. A tak w ogóle, fajnie że napisałaś, wyglądam twoich postów z niecierpliwością!
UsuńRealiów tylko pozazdrościć. W moim świecie są podobne, tyle że trzeba z niego wychodzić na zewnątrz, a tam straszy całkiem co innego.
UsuńMiło połechtałaś moją twórczą próżność, dzięki!:) Postaram się zwiększyć częstotliwość publikacji, ale nie będzie to proste.
Mnie zastanowiło, dlaczego śmieszy nas cudzy strach.
OdpowiedzUsuńP.S. Filmik popularny, ale widziałam tylko początek.Nie lubię.
Pewnie z tych samych powodów, dla których powodzeniem cieszą się slapstickowe gagi. Ludzie to dziwne stwory.
UsuńJestem jajcarzem, nie hecarzem i nie wiem o co chodzi. I niech tak zostanie :)
OdpowiedzUsuńAle że nie wiesz o co chodzi w czym?
UsuńA osobiście też wolę jajcarzy. Mam wrażenie, że hecarze po pewnym czasie popadają w swoisty samozachwyt nad genialnością swych hec, który pozbawia ich zdolności trzeźwego spoglądania na skutki swoich pomysłów.
Ja do BAZYLA.. Dlaczego blog zamknięty?... buuuuu ;-(
UsuńO, właśnie... I jak tu się skontaktować z autorem i prosić o wpuszczenie, jak się tylko czytało od długiego czasu, ale nie komentowało, bo w ogóle się rzadko komentuje...
UsuńCzłowiek tu się męczy i wyzewnętrznia, a i tak inni sprowadzą go do roli Bazylowej skrytki pocztowej. Ech!:P
UsuńUprzejmie przepraszam za Bazyla...
OdpowiedzUsuńOdnosząc się do postu chcę stwierdzić, że dzięki niemu kolejna osoba poznała hece SA Wardęgi. To ja. Do tej pory żyłam w niewiedzy, nie znając jego produkcji. Ale nie żałuję.. Zmutowany pająko-pies całkem, całkiem ale już wykorzystanie go w windzie - nie...
Cóż.. ludzie zawsze lubili śmiać się z innych.. Szkoda tylko, że ktoś może na tym poważnie ucierpieć..
Mimo wszystko uścisk dłoni za obywatelską i ludzką postawę w lesie! Nie zazdroszczę przygody...
I tam od razu z tym przepraszaniem:)
UsuńJa - o dziwo! - o SA Wardędze wiem już od dość dawna. Nie śledzę twórczości, bowiem mam inne rzeczy do roboty, ale niektóre jego pomysły były naprawdę dobre. Ostatnio zdaje się jednak, że za bardzo zachwycił się swoją hecnością i mamy efekt, jaki mamy.
Co do obywatelskiej postawy: cóż, muszę oddać chwałę przede wszystkim mojej koleżance. Faktem jest jednak, że to ja zadzwoniłam i to ja wzięłam wszystko na siebie. Oczekuję w napięciu na rachunek za przyjazd karetki:(
Ups, nie tak miało wyjść, po prostu z Bazylem skontaktować się nie można... Ale fakt, nietakt popełniłam i przepraszam.
OdpowiedzUsuńA co do Wardęgi - nie oglądałam, bo już sam pies przebrany za pająka budzi we mnie obrzydzenie. Nie że pająk, chociaż ich akurat nie lubię, ale samo wykorzystanie psa, jak zabawki nie mieści się w moim pojmowaniu świata. Jeśli dalej jest, jak piszesz, to jest to już w ogóle paranoja jakaś. Niestety, podejrzewam, że chęć zaistnienia gdziekolwiek i w jakikolwiek sposób góruje obecnie u niektórych ludzi nad zdrowym rozsądkiem, poczuciem przyzwoitości i odpowiedzialnością. Tak zapewne było zawsze, ale teraz, kiedy wszystko błyskawicznie rozprzestrzenia się przez internet, ten brak odpowiedzialności jest szczególnie brzemienny w konsekwencje. Kiedyś o takim "dowcipie" dowiedziałoby się kilkanaście, kilkadziesiąt osób z otoczenia autora, z których większości brakowałoby jaj do pójścia w jego ślady, a część zapewne zastanowiłaby się nad konsekwencjami. Teraz pomysł trafia pewnie do kilku tysięcy podobnie "odważnych" i "dowcipnych", zachęconych milionami wyświetleń i międzynarodową karierą. Czego skutkiem jest Twoja przygoda. Oczami wyobraźni widzę tarzających się ze śmiechu młodzieńców, komentujących w niewybredych słowach Wasze zachowanie i przyjazd karetki. I jak jeszcze pewien poziom żartów mogę zaakceptować, mimo że mnie nie śmieszą, a nawet wydają się prymitywne, tak zupełnie nie mogę zaakceptowac takiego braku wyobraźni - przecież, tak jak piszesz, ta karetka mogła być komuś naprawdę potrzebna. Mnie chyba w takiej sytuacji rozniosłaby furia z bezsilności na ludzka głupotę, więc naprawdę współczuję.
Co do przeprosin: patrz wyżej:) Poza tym miło, gdy pojawia się ktoś nowy. Nawet jeśli tylko z powodu braku Bazyla:D
UsuńCo do psa: pomijając wątek traktowania go w sposób bardzo użytkowy (trochę się biedak nasiedział w ciemnych, zamkniętych pomieszczeniach), to przebranie miał genialne. Cała reszta była żenująca.
W pełni zgadzam się z tym, co napisałaś na temat siły internetu, także jeśli chodzi o naśladownictwo. Poza tym nie zapominajmy, że tu chodzi też o konkretne pieniądze. Bardzo konkretne. Każdy chciałby tyle zarobić, zwłaszcza gdy wystarczy wymyślić głupi dowcip.
Co do furii: owszem, mnie rozniosła. Jeszcze nigdy nie zmieściłam tylu słów bardzo obelżywych w tak małej jednostce czasu. Całe szczęście, że ekipa karetki nas nie zabiła na miejscu i udało nam się rozstać we względnej przyjaźni.
Oj tam, ja się pojawiam regularnie, tylko się nie ujawniam. Ale czytelniczka ze mnie wierna i u Ciebie, i u Bazyla ;)
UsuńO pieniądzach nie pomyślałam, ale faktycznie to jest silny bodziec. Tylko w naiwności mojej nie przyszło mi do głowy, że na publikowaniu pseudodowcipów w internecie można zarabiać. I po co było te lata na kształcenie się marnować... A teraz jeszcze dziecku kolejne...
Miło słyszeć. Kiedyś trzeba będzie zorganizować spotkanie Tych Nie Ujawniających Się:)
UsuńZ tym dzieckiem to jeszcze nic straconego. Zawsze można zarobić "na dziecku". Na przykład o tak: http://natemat.pl/117335,7-latek-zarobil-na-youtubie-wiecej-niz-wardega-1-4-mln-dol-za-zabawke-klockami-lego.
Myślałem, że SA coś tam, to jakaś firma i jakiś przekręt zrobiła. No nie w temacie jestem.
OdpowiedzUsuńUps, już otwieram, bo kombinowałem z szablonem i mi się zapomniało. A z kombinacji nici, bo nie mam czasu na dostosowywanie tego co mi się podoba. I miło mi, że ktoś zauważył. A gospodynię przepraszam za zamieszanie :)
Matko, a ja myślałam, że wszyscy wiedzą kto to SA Wardęga! To kto mu zrobił te miliony odsłon?:P
UsuńWyjaśnienia przyjęte i uznane za wiarygodne:) Mam nadzieję, że wnioski zostaną wyciągnięte i okoliczna ludność już nigdy więcej nie zostanie narażona na brak Bazyla!:P Ale w razie jakby co, można tu pisać na poste restante:)
Przebóg, poczułem się jak człowiek z buszu :) A co do mojego poletka, to jeszcze żeby tak było co u mnie poczytać :( Ale malowanie powoli dobiega końca, więc kto wie, może zdołam wykrzesać nieco sił. A Wardęgę sobie jednak daruję, bo smutny jest ten pies mimo genialności swego przebrania :(
UsuńBo Ty najwyraźniej analogowy jesteś, a tu świat, panie, poszedł do przodu. Ale w sumie, niech sobie lezie...
UsuńJak sobie pomyślę, że Wy tak wszystko sami, od zera, to od razu wstyd mi ogarnia, że nie dość, że ja przyszłam na - niemal - gotowe, to nawet kartonów nie chce mi się rozpakować. A pisać jeszcze bardziej mi się nie chce. Choć tu akurat posiadam szereg usprawiedliwień innej natury, do tego z pełnią możliwości wyboru: od zabiegu chirurgicznego, przez starty w zawodach sportowych (te treningi to strasznie dużo czasu żrą!) do konieczności sprawowania osobistej opieki nad wysoko gorączkującym dzieckiem. Niepotrzebne skreślić.
Ja się chętnie zamienię i wstydził nie będę, bo to "ja siam", to już mi boczkami wychodzi :) A pisanie, hmm, niech znakiem mojego zmęczenia będzie fakt, że przysnąłem na czwartym secie. Ale Kitek litościwie obudził przed piłką meczową :D
UsuńPS. Analogowy? Hmm :D
O nie, nie, mogę się powstydzić, ale zamieniać się nie mam zamiaru! Mimo tych kartonów, teraz całkiem mi dobrze.
UsuńA Kitek dobrą żoną jest:) Swoją drogą, kto to widział, męczyć się w finale w czterech setach, nie znając litości dla zmęczonych ludzi pracy!
Prawda? Trzy byłyby w sam raz. No, ale to już trudno :)
UsuńGdyby przegrali, można by pociosać im kołki na głowach, ale przy złocie to chyba nie wypada:)
UsuńGdzieżbym śmiał :D
UsuńNieanonimowa Agnieszka pisze: :)
OdpowiedzUsuńNie zazdroszczę sytuacji w lesie. Sama chodzę po lesie i czasem sobie wizualizuję różne sytuacje i planuję jak bym się zachowała (takie zboczenie ;)) Myślę, że bym dźgnęła.
A co do Wardęgi, niektóre jego produkcje śmieszą mnie bardziej, inne mniej, ale troche go pobronię, bo wiem jak wielka jest magia montażu. To ma właśnie tak wyglądać, aby trochę śmieszyć, a trochę szokować. Z wywiadu, który kiedyś z nim oglądałam, wynikało, że te osoby są podstawione i tylko udają przerażenie. Z resztą w tym filmie z pająkiem po zachowaniu psa można wyczuć, że zna on te osoby i one go wołają, dlatego za nimi biegnie (nie słyszymy nawoływań, bo jest nałożony dźwięki - znów ten montaż :)) Tak więc nie taki diabeł straszny.
Czytasz" Uparte serce"? Ja też mam, ale czeka w kolejce. :)
Łańcuszek ludzi dobrej woli zadziałał; zapory przeciwanonimowe zostały zwolnione:) Nie wiem tylko na jak długo, bo te spamboty strasznie działają mi na nerwy.
UsuńBo i powinno się dźgać. Ja to doskonale wiem. I co z tego? I matko, gdybym zaczęła sobie wizualizować, chodząc po lesie, pewnie nigdy więcej bym do niego nie wlazła!
Jeśli chodzi o Wardęgę, to oczywiście wiem jak wiele zależy od montażu, ale tu - przynajmniej w sytuacji z windą i z tym końcowym, plączącym się na schodach mężczyzną - to na pewno nie były podstawione osoby. I chociażby dlatego uważam, że tym razem (choć wcale nie po raz pierwszy) szanowny pan hecarz poszedł o jedną hecę za daleko. A wytłumaczyć - w gładki, piękny i logiczny sposób - można wszystko. Nie takie rzeczy słyszałam. W nie takie rzeczy nie uwierzyłam.
"Uparte serce" czytam, czytam. W zasadzie kończę, ale niestety wciągnęłam się w Harry'ego Pottera (wiem, wiem, trzeba było czytać 15 lat temu) i ogłosiłam przerwę do odwołania. Trochę jednak mnie ta książka poza tym męczy; muszę jednak przemyśleć, z jakiego powodu.
Agnieszka pisze:
OdpowiedzUsuńDzięki za odblokowanie. Jakbyś mogla jeszcze przywrócić te nawiasy obok anonimowego, co bym mogła swoje imię wpisać ;)
Jeśli spamboty nadal będą Cie atakować, trudno, zepnę się i zarejestruję się na czymś czego tam wymagają. Czego się nie robi dla komentowania u momarty ;)
A co Cię męczy? Poświatowska czy Potter? Zazdroszczę, że masz Harrego jeszcze przed sobą. Ja ostatni tom przeczytałam już po trzydziestce i nie zamierzam się wstydzić. Na Harrego nigdy nie jest za późno i tylko mugole twierdzą inaczej ;))
Przeceniasz moje możliwości. Ja tylko klikam "komentarze dostępne dla anonimowych użytkowników" i "niedostępne dla anonimowych użytkowników". Z żadnymi nawiasami nie mam nic wspólnego! Ale może pojawi się tu ktoś bardziej biegły w bloggerze i mnie oświeci, to chętnie naprawię.
UsuńMęczy mnie Poświatowska, Potter wręcz przeciwnie. To chyba za długie i za drobiazgowe jest, ale może odzwyczaiłam się od biografii. Albo za bardzo przyzwyczaiłam się do Pottera:) A jak dobrze pójdzie, to skończę serię jeszcze przed czterdziestką - też dobry wynik!:P
Ale heca ma być hecą a nie doprowadzać do zawału!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, Mariusz Szcz,
Sęk w tym, że każdego doprowadza do zawału co innego, a takich hecarzy to już w ogóle nic nie rusza. Optowałabym więc za pozostawieniem hecarzy wyłącznie w słowniku.
UsuńPozdrawiam odwrotnie:)