15 września, poniedziałek, Albina i
Rolanda
Postanowiłam
być twarda. Starszy od dwóch miesięcy nie czyta nic poza komiksami. Nie mam nic
przeciwko komiksom, ale gdyby było w nich więcej słów z „rz”, „ż”, „ch” i „h”,
być może nie musiałabym zastygać z przerażenia, zaglądając do należącego do
Starszego zeszytu od polskiego. Nagadałam mu dzisiaj o analfabetach, ale wymiar
dydaktyczny szlag trafił, gdy po pięciu minutach mojej przemowy Starszy
uprzejmie zapytał: „Mamo, a kto to jest
analfabeta?” Gdy już ochłonęłam, kazałam mu natychmiast zacząć czytać jakąś
książkę. Nawet się zgodził, a potem zapytał skąd ma ją wziąć. Faktycznie.
Zapomniałam, że wszystkie ich książki stoją jeszcze w kartonach w piwnicy.
Jutro pójdę do biblioteki.
16 września, wtorek, Kornela
i Edyty
Byłam
w bibliotece. Wzięłam Starszemu pierwszą część Harry’ego Pottera. W końcu,
jeśli chodzi o zachęcenie go do czytania, trzeba wybrać coś atrakcyjnego.
Wieczorem
Starszy
odmówił wzięcia Harry’ego do ręki. Twierdzi, że nie lubi takich książek.
Zapytany, skąd wie jaka to książka, oświadczył, że przecież widzi, że to taka,
której nie lubi. Zażądał wyniesienia z piwnicy kartonów z jego książkami. A
figa!
17 września, środa, Justyny
i Roberta
Jestem
strasznie niewyspana, bo ze złości wieczorem sama zaczęłam czytać tego Pottera
i czytałam do trzeciej. Nie mogę się doczekać powrotu do domu, żeby dowiedzieć
się co będzie dalej. Starszy pewnie znów będzie domagał się kartonów, dlatego
po drodze zajadę do biblioteki. Wymyśliłam, że wypożyczę mu „Dynastię
Miziołków”. Po pierwsze, to jedna z jego lektur (ale tego jeszcze nie wie), po
drugie, może mu się spodoba i znów zaskoczy z czytaniem.
18 września, czwartek,
Stanisława i Ireny
Z „Dynastią Miziołków”
to nie był najlepszy pomysł. Starszy owszem, łaskawie zaczął czytać, ale co chwilę
przyłazi, zadając głupie pytania.
„Mamo, a co to jest „Koło Fortuny”?”, „Mamo, a dlaczego Miziołek nie
idzie do gimnazjum, tylko do siódmej klasy?”, „Mamo, a ty też robisz sobie taką maseczkę z twarożku i truskawek, jak
Mamiszon?”
Zapomniałam, że ta książka
dość mocno się już zestarzała. Gdyby to było kiedy indziej, to w sumie nawet
chętnie opowiedziałabym mu o tym, jak wszyscy chcieliśmy wystąpić w „Kole
Fortuny”, ale nie dzisiaj, jak rany! Dzisiaj to ja muszę się natychmiast
dowiedzieć, co zdarzyło się w Hogwarcie!
19
września, piątek, Teodora i Konstancji
Starszy przegina. Od
rana podejrzliwie mi się przyglądał. Wieczorem nie wytrzymałam i spytałam o co
mu chodzi. Trochę kręcił, ale wreszcie powiedział, że sprawdza czy rosną mi
wąsy. Najpierw chciałam udusić go na miejscu, ale potem policzyłam do
dziesięciu i spytałam, skąd ten pomysł. Powiedział, że z „Dynastii Miziołków”.
Sprawdziłam, doszedł do miejsca, w którym Miziołek opisuje jak to mama Fify
zajęła się biznesem, a ojciec został gospodynią domową. Mam niejasne wrażenie,
że chodzi mu o fragment: „Kończyliśmy
jeść obiad, kiedy wpadła mama Fify. Rzuciła teczkę, siadła, zasłoniła się
gazetą z aktualnymi kursami walut i jadła kopytka, nie przerywając lektury. Na
pytania Fify odpowiadała pomrukami. Nie zdziwię się, jak jej wyrosną wąsy”.
Nie wiem o co smarkaczowi chodzi, przecież dziś na obiad była pomidorowa!
20
września, sobota, Filipa i Franciszka
Przemyślałam
wydarzenia dnia wczorajszego. Może faktycznie nie powinnam w czasie jedzenia siedzieć
z nosem w swoich papierach z roboty. I chyba za często na pytania Starszego
odpowiadam „Yhy”. W ramach zacierania złego wrażenia postanowiłam upiec ciasto.
Ok, wiem że obiady gotuje ojciec, ale niech dzieci wiedzą, że matka też umie
zrobić coś jadalnego!
Wieczorem
Gdy tylko wstawiłam
ciasto do piekarnika, Starszy natychmiast przybiegł do kuchni, pytając czy
pokłóciłam się z ojcem. Na pytanie, skąd ten pomysł, oświadczył, że Mamiszon
zawsze jak pokłócił się z Papiszonem piekł ciasto, więc myślał, że ja mam tak
samo. Ta książka stanowczo mu szkodzi!
Jeszcze bardziej
wieczorem
Starszy zjadł kawałek
ciasta, mimo że mówiłam mu, że jest jeszcze ciepłe i będzie bolał go brzuch.
Machnął ręką i stwierdził, że musi natychmiast sprawdzić. Najpierw chciałam go
spytać, co chce sprawdzić, ale przypomniało mi się, że ciągle czyta „Dynastię
Miziołków” i przezornie ucichłam. Po przeżuciu Starszy oświadczył, że jednak
nie jestem podobna do Mamiszona, bo moje ciasto nie jest czarne i da się je
zjeść. Zaraz potem dodał, że jakbym chciała napisać książkę kucharską, to w
Miziołkach podali fajny tytuł dla takiej książki. „Pichcę i knocę”, albo jakoś tak. Nie wiem czy najpierw udusić
Starszego, czy Joannę Olech.
21
września, niedziela, Miry i Mateusza
Starszy siedzi i
czyta. W zasadzie powinnam się cieszyć, w końcu o to mi chodziło. Nieco się
jednak niepokoję. Czy on aby nie wypaczy sobie przez tych Miziołków obrazu
świata? I w ogóle, co on z tego rozumie? Zapytałam go, co mu się w tej książce
podoba. Odpowiedział, że wreszcie ktoś napisał, że starszy brat ma ciężko w
życiu i że „ten, kto wymyślił młodsze
rodzeństwo, powinien być wtrącony do lochu”. Nie jestem pewna, czy to
właśnie będą omawiać na lekcjach, ale nie podzieliłam się z nim moimi
wątpliwościami.
22
września, poniedziałek, Tomasza i Maurycego
Okazało się, że
szkolne omawianie Miziołków sprowadziło się do wspólnego przeczytania wstępu.
Efekty tego nowoczesnego podejścia do lektur widać w zeszycie Starszego.
Powiedziałam mu, że
skończy jak Klakson i będzie po nocach pisał dyktanda. Spojrzał na mnie z
oburzeniem i oświadczył, że w takim razie będzie robił eksperymenty jak
Piroman. Nie dałam tego po sobie poznać, ale przeraziłam się. Z dwojga złego
już wolę, aby został ortograficznym głąbem jak Klakson. Nie jestem gotowa na
wybuchy w łazience.
23
września, wtorek, Bogusława i Tekli
Starszy wrócił dziś ze
szkoły z informacją, że dziewczyny z jego klasy „dzielą się na głupie i bardzo głupie”. Starałam się zwrócić mu
uwagę, że nieładnie jest tak mówić o dziewczynach, zwłaszcza że ja też nią
jestem, ale wytknął mi, że skoro tak napisali w „Dynastii Miziołków”, to jest
to prawda, a ja na pewno nie jestem dziewczyną. Ta książka stanowczo mąci mu w
głowie! Nie dość, że niepedagogiczna, to jeszcze genderowo niepoprawna!
24
września, środa, Gerarda i Jaromira
Starszy wrócił dziś ze
szkoły z zadaniem domowym z polskiego brzmiącym: „Opisz w żartobliwy sposób jednego z członków Twojej rodziny”.
Chodzi po domu i łypie na nas ukradkiem, co jakiś czas podbiegając z głośnym
rechotem do biurka. Próbowałam delikatnie podpytać go, o kim będzie pisał, ale
odpowiedział, że to niespodzianka.
Pozwoliłam mu jeść
przed telewizorem i nie zrobiłam awantury o kapcie, których jak zwykle nie miał
na nogach.
Ojciec kupił mu coca-colę
i obiecał, że jutro pozwoli mu samodzielnie wywiercić dziurę w ścianie nową
wiertarką.
Tylko Młodszy, niczego
nieświadomy, zachowywał się jak zwykle.
Wieczorem
Gdy Starszy był w
łazience, zajrzałam do jego zeszytu od polskiego. Napisał piękną pracę. Zaczyna
się tak: „Mój brat, lat pięć i pół,
przypomina gryzonia, bo często zostawia ślady zębów na mojej ręce. Wstyd
powiedzieć, ale ciągle śpi ze swoimi pluszakami!”
Jak sobie pomyślałam o
tym, że niewiele brakowało, a czytałabym o sobie, aż zadrżałam. Kto by
przypuszczał, że jedna mała, nienajnowsza książeczka może mieć taki wpływ na
życie rodziny!
Joanna Olech „Dynastia
Miziołków”, ilustracje Joanna Olech, projekt graficzny i zdjęcia Grażka Lange.
Egmont Polska, Warszawa 2003.
Jak już przestałam się turlać ze śmiechu, poszłam do pokoju dziecięcia (lat prawie 8) sprawdzić, gdzie Miziołki stoją. Szczęśliwie na wyższej półce, jeszcze poza zasięgiem. Zastanawiam się, czy profilaktycznie nie przenieść wyżej...
OdpowiedzUsuńBrawo, profilaktyka rzecz ważna! Jak już przeniesiesz, koniecznie umyj ręce!:)
UsuńJak dobrze, że nie miałem czasu nagrać kupionego audiobooka i znieść go do auta :P
UsuńPS. Jak Twój starszy ładnie pisze (ortografii nie oceniam, ale jak na tak długi tekst jest całkiem spoko) :)
Myślisz, że zwykłe mycie wystarczy? Ja się nad totalną dezynfekcją zastanawiam, od wewnątrz również :) Siebie oczywiście, nie dziecka ;)
Usuńasaszan: ale od wewnątrz w sensie lobotomii (z użyciem sterylnego sprzętu, rzecz jasna), czy myślisz raczej o staropolskim sposobie dezynfekcji? Rodzina Miziołków to prawie abstynenci (pomijając jedną małą imprezkę, po której Papiszon spędził dzień z kompresem na głowie), więc może i niewielka ilość spirytusu dałaby im radę!:)
UsuńBazyl: kombinacje pt. "nagrać audiobooka" są poza zasięgiem mojego umysłu. A nie możesz po prostu znieść audiobooka do auta? A co do charakteru pisma, to jesteś chyba nazbyt łaskawy. Z drugiej jednak strony, gdy przyrównać do lekarskiego pisma matki, faktycznie, pisze przepięknie!:)
Nie mam w radyjku empeczy tylko sidi, więc siłą rzeczy muszę nagrać płytę. Co do charakteru pisma, to oszczędzę Ci fotograficznej próbki dzieł Starszego, który merytorycznie jest nawet niezły, ale estetycznie ... Hospody uchowaj! :P Ja natomiast, jeśli tylko dane mi jest poświęcić pisaniu ręcznemu odrobinę czasu, piszę całkiem znośnie i niestety, raz mnie podkusiło i użyłem tego jako argumentu w rozmowie z synem. wiem, fe! :(
UsuńNie, ja raczej tak po staropolsku, a że też mi bliżej do abstynenta, to nawet ilość środka dezynfekującego wystarczy nieduża :) A tak przy okazji upychając Miziołków w najgłębszych czeluściach szafy zajarzałam sobie do środka (bo czytałam dawno i średnio pamiętałam) i jak tak spojrzałam, to wszysko, co można nazwać wstępem, to te dwie pierwsze strony z opisami rodziny... Powiedz mi, że oni w szkole czytali coś więcej, błagam, że ten wstęp jest dłuższy i w moim wydaniu brakuje albo w domu mieli przeczytać resztę i potem jednak się chociaż trochę zająknęli na ten temat na lekcji...
UsuńBazyl: Akurat do charakteru pisma Starszego mam stosunek dość luźny (niewykluczone, że z braku świetlistego przykładu, którym mogłabym się posłużyć w czasie argumentacji). Wolałabym, żeby bazgrolił, za to bez byków:(
Usuńasaszan: obawiam się, że to co napiszę sprawi, że Twoja motywacja do szybkiego poddania się staropolskiej dezynfekcji gwałtownie wzrośnie. Nie, w szkole nie czytali niczego więcej. Tak, ten wstęp to dokładnie te dwie strony i ani zdania więcej. W ten prosty sposób, dzięki matce, która podetkała mu do czytania całą książkę, Starszy zyskał dożywotni tytuł najlepszego czytelnika w klasie i uwielbienie w oczach pani od polskiego, która wychowała już niejedno pokolenie młodych analfabetów.
W sumie to ja też. Najlepsze jest to, że jak gramy w "wisielca", to potrafi Młodszemu wytknąć wszelkie błędy, które sam potem popełnia w zadaniach domowych :P
UsuńMój nie wytyka. Pewnie dlatego, że nie gramy w wisielca.
UsuńI tym wpisem zapewniłaś sobie dożywotni (albo do końca internetu i jeden dzień dłużej) dopływ poszukiwaczy charakterystyki Miziołka oraz tych, którzy nie umieją samodzielnie opisać jednego dnia z jego życia. Albo szukających natchnienia do innych wypracowań.
OdpowiedzUsuńO samym tekście się nie wypowiem, albowiem mógłbym paść z zawiści trupem na miejscu.
Jakich wypracowań? To przerabianie lektur to jakieś nieporozumienie jest. Chyba że będą szukać przez hasło "streszczenie wstępu Miziołków", to wtedy owszem, jest szansa, że zdetronizują poszukiwaczy "Piątka z Zakątka streszczenie krótkie":P
UsuńTrupem nie padaj, szkoda byłoby tak dobrze zapowiadającej się kariery medialnej:P
Użyłaś takiej masy słów kluczowych, że wyrwą Ci drzwi z zawiasów i szyby z okien wytłuką, tak się będą pchali. A że nie znajdą tego, czego chcieli, to już doprawdy nie Twoja wina.
UsuńNie mogę lansować się w mediach, wiedząc, że to ktoś inny napisał TAKI tekst :D
Ja tam już nie wiem, które słowa są kluczowe. Kiedy myślę, że jakiś post będzie popularny, pies go nosem nie chce trącać; kiedy napiszę coś od niechcenia, nagle się okazuje, że nawet spamboty biją mi brawo:P
UsuńA Ty nic tylko zakasuj rękawy, nabijaj pióro i pisz, pisz! Może nawet przyjadę na premierę:P
Spoko, strona się indeksuje, od jutra masz skok w statystykach :P
UsuńCzego ma być ta premiera, bo może bym krawat odprasował?
Skoki w worku owszem, znam, ale w statystykach? Czego to ludzie nie wymyślą!
UsuńI jak to czego premiera? Nowego posta, nowej książki, czegokolwiek (krawat rozumiem że stary, więc premierę ma już za sobą). W końcu nie każdy bloger potrafi tak pisać jak Ty, sama przeczytałam w internetach!:D
Internety kłamią :) Ale koleżanka nader zorientowana jak na osobę niemającą konta na fb, przynajmniej oficjalnie :)
UsuńNie zganiaj na internety, tylko opromieniaj maluczkich i rozciągaj nad nimi nimb swej chwały, oby wiekuistej :P
UsuńDo chwały wiekuistej to, mam nadzieję, jeszcze ze 60 lat mi zostało :P
UsuńJa bardziej w sensie dożywotniego fejmu w blogosferze książkowej i jej przyległościach, niż pikniku u Pietrka. Tak czy siak, opromieniaj. Nawet jeśli u niektórych tumbleweedy się pałętają po planie od miesięcy :D
UsuńU mnie też się pałętają, pająki po kątach śpią. Ale opromieniał będę, jeśli tylko zdołam :D
UsuńZ tego co pamiętam, to pająk wieszczył swą obecnością szczęście i jak widać, sprawdza się :D
UsuńNiech Ci będzie :)
UsuńOd Miziołków do pająków :P Myślisz, że sześcio- i dziewięciolatek mogą wysłuchać audio w wozie, bez zagrożenia, że wysadzą system? Bo po wpisie momarty trochę strachu jednak jest :D
UsuńPojęcia nie mam, moje chyba nie słuchały jeszcze. Tatuś się zabawiał i książką, i audiobookiem.
UsuńZWL: ależ oczywiście, że nie mam konta na!:P Posiadam jednak umiejętność zdobywania wiedzy operacyjnej, nawet przy użyciu środków, którymi się na co dzień brzydzę:P
UsuńA poza tym, faktycznie słabo ostatnio opromieniasz. Ale rozumiem, albo promocja wizerunku, albo intelektu:P
Bazyl: ja tam nie wiem, czy audiobook się w ogóle sprawdza. Mnie to naprawdę archaizmem trąca i o ile w piśmie pewnymi rzeczami (jak choćby ortografią Klaksona) można nadrobić, o tyle w mowie może być słabo. Ale może nie doceniam umiejętności Artura Barcisia.
Z kim ja się zadaję ,szpiedzy wokół mnie :P Ostatnio postawiłem na wizerunek, zacząłem się golić i myć zęby :)
UsuńA Barciś szału nie robi, ale nie jest najgorzej.
Jacy szpiedzy? Korzystam tylko z jawnych źródeł, które niektórzy garściami rozrzucają po internetach:P
UsuńA z tymi zębami to niesmaczne było, doprawdy.
Ja tam nic garściami nie rozrzucam, wypraszam sobie :P
UsuńGarściami udostępniasz, lepiej?:P
UsuńA poza tym, to dziś Międzynarodowy Dzień Tłumacza. Sto lat, sto lat!:))
Ciut lepiej.
UsuńDzięki. W ramach prezentu wysłaliśmy wydawcy rachunek, niech płaci!
Byleby nie pomyślał, że z okazji święta rozdajecie gratisy:(
UsuńNiech no tylko spróbuje :P
UsuńNo nie wiem, z nowym wizerunkiem trudno będzie Ci robić za groźnego troglodytę, postrach wydawców.
UsuńNa ich użytek będę używał dawnego wcielenia.
UsuńTaak. Powiedzenie "zachuchać kogoś na śmierć" nabierze nowego znaczenia...
UsuńZmyśliłaś to powiedzenie na poczekaniu :P
UsuńPhi! W naszym domu używamy go obficie na co dzień!:P
UsuńPostaram się nie wyciągać z tego zbyt daleko idących wniosków :P
UsuńUściślę na wszelki wypadek: używamy go wyłącznie w starym znaczeniu:P
UsuńCzyli? Bo zachuchać wydaje się dość jednoznaczne :P
UsuńO, wcale nie! A "chuchać i dmuchać"? Jak dla mnie, znacznie różni się od "Pan tu chuchnie i dmuchnie", wypowiedzianego przez policjanta w czasie rutynowej, porannej, poniedziałkowej kontroli drogowej:P
UsuńTo zbyt subtelne dla mnie, prostego :P
UsuńBędę o tym pamiętać, gdy trafię w jakiejś przetłumaczonej przez Ciebie książce na fragment o chuchaniu!
Usuń@momarta Bartek kazał sobie puszczać "Historię żółtej ciżemki", którą włączyłem kiedyś z ciekawości i wysłuchał jej do końca, więc anachroniczność Miziołków nie będzie mu chyba straszna :D
Usuń@ZwL Nawet nie wiedziałem, że to Barciś czyta. Mikołajka czytał fajnie :)
Mikołajka czytał? To nie wiem, czy bym chciał słuchać :P
UsuńMaruda :P
UsuńMojego Mikołajka czyta Stuhr.
UsuńAgnieszka
Młodszy czy starszy? Stuhr w sensie.
UsuńDziękuję za informację. Jako antyfanka nowych części Mikołajka (ot, eufemizm) poczułam nawet coś w rodzaju zainteresowania, zwłaszcza w stosunku do części czytanej przez ojcowsko-synowski duet.
UsuńDuet ojcowsko-synowski polecam, bo bardzo fajnie czytają. Jednakże jestem wielką fanką Stuhrów i absolutnie bezkrytycznie przyjmuję wszystko co robią, więc mogę być nieobiektywna.
UsuńA nowych Mikołajków nawet nie tykam. Boję się ;)
Ja tyknęłam. Uciekłam w połowie pierwszego rozdziału, rzucając za siebie zapaloną zapałkę:( Ale fanką Stuhrów też jestem i teraz nie wiem, czy nie pogrzebać w tych zgliszczach...
UsuńZaraz, zaraz... Nie wiem czy się dobrze rozumiemy. Ja mówię o tych częściach napisanych przez duet Sempe i Goscinny, (biała: "Nowe przygody Mikołajka", czerwona: "Nowe przygody Mikołajka. Kolejna porcja", i niebieska: "Nieznane przygody Mikołajka"). Te mamy jako audiobook i te polecam. Natomiast nie mam na myśli tych ostatnich, najnowszych części napisanych na podstawie książek Gościnny'ego i Sempégo, bo tych jak wspominałam, boję się ;)
UsuńFaktycznie doszło do nieporozumienia. Nie jestem szczególną znawczynią serii (Mikołajka lubiłam, ale bez przesady), więc po tytułach nie rozróżniam. Miałam na myśli te nowe wynalazki, napisane na podstawie. W sumie to dobrze, że Stuhrowie też nie wzięli ich do ręki:)
UsuńI tak sobie teraz pomyślałam, że Starszy jest chyba w wieku idealnym na lekturę tych historii. Ha! Nie chciał Pottera, dostanie Mikołajka!:P
Momarto, uwielbiam Cię!!!
OdpowiedzUsuń(Z zawiści padać nie będę, po prostu chylę czoła ;)
No ach, ależ, doprawdy, nie trzeba!:P Chociaż z drugiej strony, ciężkie jest życie Mamiszona, więc miło, że ktoś docenia jego trud:)
UsuńCudownie napisałaś!! Nie znam "Miziołków" i po Twoim tekście chyba do nas nie zawitają:)
OdpowiedzUsuńHa, udało mi się napisać tekst będący zarazem reklamą i antyreklamą książki!:)
UsuńAle to pewnie dlatego, że szczerze powiedziawszy, wobec Miziołków mam bardzo mieszane uczucia.
Momarto, dla mnie to wpis roku, hit absolutny! Chapeau bas!
OdpowiedzUsuńCóż, w końcu od czasu posta o "Mapach" upłynęły już całe wieki. Najwyższa pora, by czymś błysnąć:)
UsuńA czapeczkę załóż, zimno się robi!
U nas na tapecie "Ten obcy" Jurgielewiczowej, a Mim przerabia Marka Kamińskiego. Wybitnie przemawiająca do niego lektura!
OdpowiedzUsuńJak to możliwe, że nie znam Miziołków?! No jak?!
"Ten obcy" jest lekturą? I współczesne dzieci dają radę? Może za dużo mi się zatarło, ale wydaje mi się, że mnie swego czasu ta historia niespecjalnie porwała. I co rozumiesz przez "przerabia Marka Kamińskiego"? "Marka, chłopca, który miał marzenia"? Właśnie to wypożyczyłam z biblioteki:)
UsuńJeśli Cię to pocieszy, ja do ubiegłego roku (albo do jeszcze ubiegłego roku, dokładnie nie pamiętam) też nie miałam pojęcia o istnieniu Miziołków. I komu to przeszkadzało?
Tak, skrót myślowy, przepraszam, właśnie tę pozycję. Też czytnęłam, prawdę mówiąc. I jestem pełna podziwu dla...rodziców Marka!
UsuńTak, to ciągle ten sam, ciągle "Ten obcy". Mata nie pociąga zbytnio, muszę go zaganiać widłami do lektury. Ale Pottera to Ci zazdroszczę - tego, że ciągle przed Tobą! Dostałam pierwszy tom od mamy - a ja NIC o tej książce nie wiedziałam, nic nie słyszałam, nic nie widziałam, może dlatego, że tkwiłam przy niemowlęciu.
Ja też zamierzam czytnąć o Marku, więc może podzielę się wrażeniami. I czemuż, ach czemuż, wcale nie dziwi mnie, że zaganiasz Starszego widłami? Czasem mam wrażenie, że w szkołach, zamiast lekcji polskiego, organizowane są kursy pt. "Jak zniechęcić dzieci do czytania"...
UsuńJeśli chodzi o Pottera, to jestem w środku piątego tomu, a że czas na czytanie szlag mi trafił (i tak będzie gdzieś do końca października), to pewnie jeszcze trochę w nim potkwię. I rzeczywiście, nie narzekam:)
Wtrącę się, mogę?
UsuńMój wczoraj właśnie skończył Tego obcego i poszło bezboleśnie. Co więcej, może bez zachwytów, ale mu się podobało! Dużo bardziej niż Szatan z 7 klasy, ku bólowi serca mego. Ja Makuszyńskiego uwielbiałam.
Pewnie, że możesz!
UsuńTo dobrze, że Twój syn przeczytał lekturę szkolną bez bólu. Niewykluczone zresztą, że sama sięgnę po tę książkę, żeby odświeżyć sobie pamięć i sprawdzić, czy ten diabeł straszny, czy faktycznie nie. A Makuszyńskiego też zawsze bardzo lubiłam, ale tak dawno nie czytałam, że aż się boję sięgnąć ponownie. Szatan z 7 klasy chyba jednak już za naszych czasów był nieco archaiczny, a teraz to w ogóle strach pomyśleć:(
Nie znam Miziołków a po wpisie dla mnie mimo wszystko reklama (cwaniara jestem, bo dzieci nie mam, no chyba, że u Miziołków jakaś ciotka występuje) z chęcią bym sięgnęła. O co chodzi z lansem zwl nie mam pojęcia. Na swoje usprawiedliwienie nie było mnie w kraju przez chwilę :( a tu widzę dzieje się, oj dzieje, nie tylko za wschodnią granicą
OdpowiedzUsuńCiotka, owszem, się pojawia. Jest siostrą Mamiszona (więc nawet pasuje:P), nieco złośliwą (a to już sama oceń czy pasuje).
UsuńA ZWL lansuje się w mediach jako bloger-ekspert, książkowy odpowiednik szafiarek:) Gdyby nowa pani premier (premierka?:P) nie wygłosiła złośliwie expose w tym samym niemal czasie, na pewno przeczytałabyś o nim na pierwszych stronach wszystkich gazet:P
Złośliwa i owszem bywam, ale myślę, że raczej mieszczę się w dopuszczalnej normie :) A pani premier to nieładnie się zachowała, taki afront koledze zrobić, może to ona jest siostrą Mamiszona.
UsuńKto ją tam wie, może jest? Tak jednak serio, to myślę, że zajęta przygotowywaniem się do nowej roli, mogła nie zauważyć. Wobec czego, jak zwykle, winne są media!
UsuńU nas Miziołki się nie przyjęły. Możliwe, że za wcześnie podsunęłam. po tej recenzji nie wiem czy ponowie starania ;)
OdpowiedzUsuńWpis świetny - dzięki za poprawienie nastroju :)
Agnieszka
W zasadzie zaczęłam prowadzić tego bloga właśnie po to, żeby poprawić nastrój. Sobie. Cieszę się, że przy okazji działam też na innych:)
UsuńI wcale się nie dziwię, że Miziołki się nie przyjęły. Podejrzewam, że gdyby nie fakt, że narracja jest prowadzona z "męskiego" punktu widzenia, u nas też byłoby słabo.
Klękajcie narody i uczcie się, jak pisać ciekawe i pełne humoru notki :) Momarto, uwielbiam Cię. Miziołków nie znam, jakoś mi umknęli, sięgać? Ale moje jeszcze małe, to nie docenią...
OdpowiedzUsuńE tam, jakby wszyscy zaczęli pisać takie posty, to zaziewalibyśmy się na śmierć! Ale wyrazy uwielbienia przyjmuję z radością, co mi tam!:P
UsuńMam wrażenie, że umknęło nam, bo jesteśmy ciut za stare. Podobno drukowali to w Świecie Młodych w 1993 roku, a wtedy to nie wiem jak Ty, ale ja czytałam znacznie bardziej poważną prozę, nie zniżając się do poziomu jakichś niepoważnych historyjek dla dzieci:P A co do Twoich dzieci, to na pewno za małe; raczej sama spróbuj (czyta się błyskawicznie).
"Rozwaliłaś" system :) Uśmiałam się bardzo, a było mi to potrzebne - dziękuję!
OdpowiedzUsuńU nas Miziołki już czekają, też są lekturą, widzę, że będzie ciekawie ;) A, i nieźle Cię Harry wciągnął w świat Hogwartu, ja na razie tylko pierwszy przeczytałam, ale już coraz częściej spoglądam na drugi ;)
Niektórzy od dawna mówią, że terapia śmiechem jest najlepszym rodzajem terapii. Jak widać, mają rację:)
UsuńA skoro i u Was Miziołki są lekturą, przynajmniej będziesz mogła się lepiej niż ja przygotować. Zazbroić, albo co.
Harry, owszem, wciągnął. Gdybym nie musiała chodzić do pracy (kto to widział?!), pewnie byłoby już po wszystkim, a tak zarywam noce, chcąc dowiedzieć się, co będzie dalej:)
dgsg
OdpowiedzUsuńściągawka jest w necie
OdpowiedzUsuńlubię dynastia miziołków
OdpowiedzUsuńnuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuda
OdpowiedzUsuńZamiast do czytania trzeba było dać tą książkę do słuchania :) w formie audiobooka.
OdpowiedzUsuń