poniedziałek, 20 października 2014

Tylko noś, noś długie włosy, czyli być kobietą

Co jakiś czas mnie nachodzi. Zwykle tydzień, dwa po tym, jak po raz kolejny obetnę włosy.
Zazwyczaj ma to związek z tym, że spotkałam kobietę, którą nigdy nie będę. Wysoką, pobrzękującą bransoletkami, silnie wyperfumowaną i długowłosą.
Ach, czemu znowu to zrobiłam!” – myślę wtedy i po raz kolejny przypomina mi się co czułam, gdy po obejrzeniu filmu „Malena” podeszłam do lustra. A nie było to przyjemne uczucie.
Obiecuję sobie wówczas, że tym razem już na pewno zapuszczę włosy. Że wreszcie poczuję się jak kwintesencja kobiecości. Że nie usłyszę, jak w minionym tygodniu, gdy wróciłam od fryzjera: „Mamo, ale obiecałaś, że wreszcie będziesz wyglądała jak mama Karola!

„(…) Marjorie rozpuściła swe włosy na ramiona i zaczęła splatać je wolno w dwa długie jasne warkocze, aż w swej kremowej nocnej koszuli wyglądała jak pastelowy portret jakiejś dawnej księżniczki. Zafascynowana Berenika patrzyła, jak się warkocze wydłużają. Były ciężkie i obfite, poruszały się pod palcami jako spokojne węże (…)”
F.S.Fitzgerald „Berenika obcina włosy”

Dlaczego długie włosy są kobiece, a krótkie niekoniecznie? Czy po raz kolejny obcięłam swoje dlatego, że podświadomie uważam to za najlepszy sposób, by ująć sobie kokieterii a dodać powagi? Czy to dlatego dziewięć na dziesięć moich koleżanek – na co dzień wykonujących poważne i odpowiedzialne zawody – ma włosy nie sięgające niżej uszu?

Pornografia pozwala mężczyźnie przenieść się do baśniowej krainy – Pornotopii, gdzie bezpruderyjne kobiety są zawsze chętne, by zaspokoić najbardziej wyuzdane męskie seksualne fantazje. (…) To kraina, w której nie istnieją żmudne zaloty, zaangażowanie emocjonalne ani długotrwałe związki. Jest tylko seks z coraz to nowymi pięknymi nastolatkami lub seksownymi mamuśkami (ang. Akronim MILF – mom I’d like to f*ck”), których wygląd znamionuje młodość i wysoką płodność: długie włosy, gładka skóra, wyraźnie zaznaczone wcięcie w talii, jędrne piersi.
Grzegorz Gustaw „Wyprawy do Pornotopii” w: „Ja, my, oni. Co komputer zrobił nam z głową”, Poradnik Psychologiczny „Polityki”, nr 16.

Niemożliwe, aby było to takie proste.
Niemożliwe, żebym – przy całej mojej niezależności i wyemancypowaniu – miała to wdrukowane w mózg niespieralnym tuszem. Bo i skąd by mi się to miało wziąć?

Może z książek z czasów mojego dzieciństwa?



Może to „Zajączek z rozbitego lusterka” wpoił mi przeświadczenie, że kobieta, matka i żona, musi być długowłosa, odziana w kobiece szatki (ach, te guziczki z tyłu pozornie grzecznej czerwonej sukienki!), wyposażona w bransoletki i obdarzona łagodnym, wszystko rozumiejącym spojrzeniem?
Takiego spojrzenia nijak nie uzyskam, choćbym dnie i noce ćwiczyła przed lustrem, ale sukienek mam wiele, więc może dlatego moja podświadomość dręczy mnie po każdej wizycie u fryzjera?




A może to Rumcajsowa Hanka, archetyp kobiecości? Długowłosa, krągła i biuściata opiekunka domowego ogniska, niestrudzenie piekąca w popiele placki z żołędziowej mąki?




W takim razie czemu moi synowie, na co dzień karmieni raczej inną literaturą, także mają identyczne oczekiwania?




Raczej przecież nie dali się porwać typowo fińskiemu urokowi mamy Siri. Włosy ma wprawdzie dość długie, nosi sukienkę oraz docenia urok robótek ręcznych, ale gubi ją zamiłowanie do rozklapcianych laczków w rozmiarze 44. (Mama Piotrusia z „Zajączka…” nawet na spacer za góry i lasy szła w eleganckich pantoflach na zgrabnym obcasie!)





Sądziłam też, że zachowałam należytą ostrożność, skoro czytałam im (i pokazywałam) starsze wydanie wierszyka Marcina Brykczyńskiego „Skąd się biorą dzieci?”, zilustrowane przez Pawła Pawlaka. Wprawdzie matka została tam pokazana nago, a do tego w łóżku (okolicznością łagodzącą jest to, że była w nim z własnym mężem, w celach wybitnie prokreacyjnych), za to z raczej krótkimi (tuż za uszy) włosami.


Wreszcie, wydawało mi się, że zaowocuje wielokrotne sięganie po niemiecką serię „Mądra mysz”. Wszak wszyscy główni bohaterowie tych opowieści (czy to Zuzia, czy Maks, czy kolejni posiadacze przyjaciół wykonujących rozmaite zawody) mają mamy preferujące wygodę i luz. Włosy koniecznie krótkie, na nogach cichobiegi, a na tyłku portki.

I jeszcze Francis Scott Fitzgerald, wbijający mi nóż w plecy.
„- Jest pani za krótkimi włosami? – spytał G. Reese (…)
- Uważam, że są niemoralne – przyznała Berenika poważnie. Ale niestety, trzeba albo bawić ludzi, albo ich karmić, albo nimi wstrząsać.”

Nie, nigdy nie będę jak Monica Belucci ani Penelope Cruz w „Volverze”.
Ale tak bardzo chciałabym być. Chociaż na jeden dzień.
Mogę sobie być mądra i wyemancypowana, ale znów zaczęłam zapuszczać włosy, szlag by to trafił.

Zamieszczone w poście ilustracje pochodzą – w kolejności – z książek:
Helena Bechlerowa „Zajączek z rozbitego lusterka”, ilustrowała Hanna Czajkowska. Nasza Księgarnia, Warszawa 1983.
Václav Čtvrtek „Hanka”, ilustrował Radek Pilař. Albatros, Praga 2004.
Tiina Nopola „Siri i brudasek”, ilustracje Mervi Lindman. Wilga, Warszawa 2013.
Marcin Brykczyński „Skąd się biorą dzieci?”, ilustracje Paweł Polak. Nasza Księgarnia, Warszawa 2009.
Liane Schneider „Zuzia się zgubiła”, ilustrowała Annette Steinhauer. Media Rodzina, Poznań 2012. 

70 komentarzy:

  1. Świetne , nie wiem c dzieci z tym mają ale również moje marudzą o zapuszczenie włosów. Swoją drogą miałam je po pas i ścięłam ze trzy lata temu i od tego czasu słyszę marudzenie nie tylko ich ale i męża. Jakiś czas posiłkowałam się mamą Zuzi ale nie starczyło tego przykładu na długo. ;-) Toteż karnie zapuszczam te moje kudły.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi mąż nie marudzi (tylko kiwa z politowaniem głową ilekroć jednego dnia dowiaduje się, że ścinam włosy, a drugiego, że je zapuszczam), a dzieci dałabym radę spacyfikować (Starszy tym razem nawet się ucieszył, bo teraz to on ma najdłuższe włosy spośród wszystkich członków naszej rodziny), ale to tkwi gdzieś we mnie, psiakrew.

      Usuń
  2. Moja mama nosiła krótkie włosy, moja żona nosi, tylko dziewczynki się upierają przy bujnych splotach :P Co się przydaje, bo groźbą ostateczną przy marudzeniu podczas czesania jest "to idziemy obciąć włosy" :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odkąd mój Starszy zafascynował się fryzurą Zlatana Ibrahimovica, "idziemy obciąć włosy", jako groźba zagościło i w naszym domu. Tyle że on - nieodrodny prawniczy syn - zaraz opowiada coś o prawach dziecka i samostanowieniu:P

      Usuń
    2. U nas zamordyzm, pojęcie praw dziecka szczęśliwie nie zostało wprowadzone do świadomości progenitury, więc żadne buntownicze miazmaty się nie unoszą.

      Usuń
    3. No niestety. Ja na swoje nieszczęście zostałam gruntownie przeszkolona z prawa antydyskryminacyjnego, to teraz boję się postawić dziecku, żeby Rada Europy nie zażądała zwrotu kosztów:(

      Usuń
    4. A mówili niektórzy, że ta Unia to samo zło, które podstępem rozbije nasze rodziny. I stało się :P

      Usuń
    5. Mon Dieu! Rada Europy to nie Unia. Nawet Rosja tam jest, gamoniu!:P (a to gorzej niż samo zło)

      Usuń
    6. Mówili też, że Rosja rozbije nasze rodziny... :P

      Usuń
    7. :D Rozbije i rozpije. Ale jabłka nam zostawili, więc nie są chyba tacy najgorsi:P

      Usuń
    8. Faktycznie, będziemy się mogli gremialnie utopić w soku jabłkowym :D

      Usuń
    9. Ty top się w soku, bardzo proszę. Ja poczekam aż nieco sfermentuje:P

      Usuń
    10. Nie dość, że będziesz się lepić, to jeszcze walić kwachem :P

      Usuń
    11. Jeśli unurzam się wystarczająco dogłębnie, to będzie mi wszystko jedno. Niech się martwią ci trzeźwi w soku:P

      Usuń
  3. Co za ulga, że ja nie mam takich problemów ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli ulga jest spowodowana tym, o czym myślę, to wcale Ci nie zazdroszczę:P

      Usuń
    2. Nikt mi nie zazdrości :-)

      Usuń
    3. Jeśli poczułeś się z tego powodu źle, to mogę dodać, że trochę Ci zazdroszczę, że nie musisz wstawać rano 15 minut wcześniej tylko po to, aby umyć, wysuszyć i ułożyć włosy:P

      Usuń
    4. I tak bym nie miał żadnych szans żeby dostać się do łazienki, chyba żebym wstawał godzinę i 15 minut wcześniej :-) Tak że są też i jakieś zalety :-)

      Usuń
    5. O widzisz! Osobiście podejrzewam, że mój mąż właśnie z tego powodu parł ku posiadaniu dwóch łazienek: szansa na to, że kiedyś dostanie się do którejś z nich wzrosła, jakby nie patrzeć, o 50%:P

      Usuń
    6. U mnie to nie działa, obie są zajęte :-) Czasami żałuję, że żona i córka nie są feministkami bo przynajmniej miałyby krótkie włosy i poranne ablucje nie zajmowałyby im tyle czasu :-)

      Usuń
    7. Jako posiadaczka krótkich włosów, celebrująca poranne ablucje, zapewniam Cię, że jesteś w wielkim błędzie:P

      Usuń
    8. Tak też przypuszczałem i dlatego znoszę obecny stan ze stoickim spokojem :-) tak po prostu musi być :-)

      Usuń
    9. Pewnie. Lepsza łazienka zajęta przez żonę i córkę niż przez dwie feministki!:P

      Usuń
  4. A mi się to wszytsko skojarzyło z oczepinami: "Oczepiny odbywały się o północy, kiedy to pannę młodą prowadzono do bocznej izby, śpiewając przy tym pieśń Oj, chmielu, chmielu... Potem druhny zdejmowały z głowy panny młodej wianek, ŚCINANO JEJ WARKOCZ LUB SKRACANO WŁOSY, a starsze zamężne kobiety nakładały czepiec." (wikipedia)
    Czyli kiedyś ścięcie włosów oznaczało wypadnięcie z obiegu.
    Zresztą na Jagnę z reymontowskich Chłopów też wszyscy lecieli mi.in. z powodu jej cudownych, długich warkoczy. I Jagna moc ich znała: „Ale Jagna mądrych przykładów nie słuchała, a o obcięciu i gadać sobie nie dała.’’ , "Czepiec już miała na zwiniętych, grubych warkoczach, ale jeszcze się urodniejsza wydała w tym przybraniu, bo i roześmiana była, wesoła i jarzącymi oczami wodziła po wszystkich."

    Przypomniał mi się też fragment z Wiedźmina Sapkowskiego, gdzie było napsane, że rozpuszczone włosy były symbolem kobiet wyzwolonych czyli czarownic i prostytutek ;)

    Podsumowując, długie włosy mają moc ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję za ten głos, który od razu przesuwa ten post z przegródki "głupi i niefrasobliwy, a do tego z dziecinnymi obrazkami" do przegródki "post rzeczowy i poparty gruntowną literacką analizą":)
      Wypadnięcie z obiegu, powiadasz? Teoretycznie wypadłam z niego już jakieś 16 lat temu, ale mimo wszystko trochę żal... Chociaż tych prostytutek niekoniecznie (ale już taką Yennefer to mogłabym na jeden dzień zostać! Zawsze chciałam mieć fiołkowe oczy!)

      Usuń
  5. Były czasy, że miałem włosy za uszy i mam nawet na to dowody. No, ale metalowi inaczej nie wypadało (choć w gumkach nie chodziłem nigdy :P ). Teraz pałka albo żołnierski jeż, jak zapomnę sięgnąć po maszynkę. Higiena zajmuje minutę, a i bez fryzjera się obywam, czyli 12 zeta w kieszeni :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdaje się, że owe dowody nawet kiedyś widziałam:) Mój mąż zresztą też swego czasu straszył bujnym owłosieniem (w stylu afro). To se ne vrati!:P

      Usuń
    2. Nawet bym chyba nie chciał żeby się wróciło. Mycie jak mycie, ale rozczesywanie moich kręconych (tak, tak), kudłów zajmowało sporo czasu i kosztowało trochę bólu. A tak, 2 minuty, umywalka, trochę szarego mydła i voila, efekt księżyca w pełni! :P O braku konieczności suszenia, jako oczywistej oczywistości nawet nie wspominam. Poza tym deszcz mi niestraszny, ani nietoperze. A kobiety akurat wolę z krótkimi włosami :)

      Usuń
    3. Z tym deszczem to nie wiem - wszystko Ci przecież spływa i zalewa oczy, a mi choć trochę wsiąknie:P
      A jeśli chodzi o ostatnią uwagę: cóż za galanteria!:D I tak tylko mimochodem zauważę, że dziwnym trafem dyskutujący tu mężczyźni nie dobijają mnie, świeżo wystrzyżonej, uwagami pt. "no tak, długie włosy są fajniejsze", "kwintesencja kobiecości", itepe. Nie ma to jak życzliwe wsparcie ze strony koleżanek, nie?:P

      Usuń
    4. Wsiąkliwość włosów ma swoje granice, a ja lubię łepetynę wystawiać na ciepły wiosenny deszczyk. Bo żeby na taki jak w tej chwili to nie :) A moje lubienie krótkich kobiecych włosów nie ma nic wspólnego z galanterią. Widocznie jestem odporny na roszponkowy czar złotych kosów. Może dlatego, że wolę brunetki. Tylko ciii :P

      Usuń
    5. Jasne, że cii, tu przecież i tak nikt nie zagląda:P A kolor kobiecych włosów zmiennym jest: mój mąż zakochał się w rudej, na randki chodził z czarną, poślubił znów rudą, która jednak zaraz stała się czekoladową brunetką, a teraz sypia z platynową blondynką. I jak tu ustalić, czy woli brunetki czy blondynki?!:(

      Usuń
    6. Ja zaglądam i się martwię. Poza tym demotywujesz ZwL :P

      Usuń
    7. Ty, Bazylu, też mnie demotywujesz. Co ja się będę wypisywał, skoro moi ulubieni czytelnicy mnie lekceważą :P

      Usuń
    8. Wzruszyłam się, chłopaki! Napisze tylko tyle, że gdyby moje aktualne życie było filmem, to miałby on tytuł "Moje życie mnie zabija 3". Gdyż albowiem tak marny to może być tylko kolejny sequel.
      A demotywowanie proszę mi wybaczyć jako absolutnie niezamierzone. Dla usprawiedliwienia dodam, że poziom mojego zmęczenia, wykluczającego jakąkolwiek pozapracową aktywność intelektualną, jest tak duży, że dwa dni temu zasnęłam w toalecie. Więc może to i lepiej, że się nie udzielam po sieciach, co?:P

      Usuń
    9. No halo, myślałem, że to ja gram w tym filmie, ale sprawdziłem scenariusz i na moim jest napisane, że to część druga. Więc rozumiem i już nie marudzam, za to trzymam kciuki, żeby zdjęcia skończyły się jak najszybciej, a w realizacji znalazł się scenariusz "Wakacji na rajskiej wyspie" albo przynajmniej "Idealne święta" :)

      Usuń
    10. Część drugą kręciłam w październiku, kiedy to producent zapewniał mnie, że nie będzie kontynuacji. Niestety, odnieśliśmy kasowy sukces, więc gramy dalej... Do wakacji nie dociągnę, nie da rady, do świąt prędzej, ale idealne to one na pewno nie będą:(

      Usuń
    11. To niech chociaż spokojne i leniwe będą.

      Usuń
    12. Naprawdę myślisz, że moja przyszłość rysuje się aż tak czarno, że lepiej już dziś złożyć mi życzenia świąteczne?:P

      Usuń
    13. To na wypadek, gdybym w swoim zapracowaniu zapomniał o świętach :P

      Usuń
    14. Nie bój się! Gdy w wigilijny poranek jak zwykle odpalisz komputer, zobaczysz stosownego doodle;a i od razu Ci się przypomni!:P

      Usuń
    15. Nie było przypadku, żeby mi dudle o czymkolwiek przypomniało, ale spokojna głowa, mam dwoje dzieci, które nie zapominają o takich okazjach :P

      Usuń
    16. Ok, zdejmuję sobie Ciebie z głowy. Będę się martwić wyłącznie o siebie, w tym także o swoją umiejętność używania trudniejszych znaków umieszczonych na klawiaturze.

      Usuń
    17. Słusznie, ja jeszcze potrafię o siebie zadbać :)

      Usuń
    18. Cieszę się Twoim szczęściem. Idę popracować nad własnym.

      Usuń
  6. jeeeej, to jak u mnie calkiem! "za mlodu" posiadalam piekne kedziory do polowy pleców, ale niestety w wieku okolo 25 lat zaczelam siwiec, no a farbuj tu samej takie kudly. Wiec scinalam na coraz krócej az doszlam do calkiem krótkich. Ale dalej twierdze, ze dlugie wlosy to kwintesencja kobiecosci!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I Ty, diable, przeciwko mnie? "Kwintesencja kobiecości", phi, też mi tam!

      Usuń
  7. Ech, a co ja mam zrobić (i jak wychować syna) w domu, w którym ojciec ma włosy za łopatki, a mamusia jak ścięła w ciąży, tak od ośmiu lat ma krótkie... Jakiż obraz wdrukował się w niewinną głowę mego dziecięcia...

    Inna sprawa, że przechodziłam te same problemy po każdym ścięciu, też żałowałam (ach, te marzenia o Penelopie... ale to nie tylko brak włosów robi różnicę, niestety...), ale każda próba zapuszczenia doprowadza mnie do rozpaczy - wchodzą w oczy (nie znoszę), trzeba dłużej suszyć, na basenie pod czepek ciężko upchnąć, w lato gorąco, wchodzą w oczy, wchodzą w oczy... i wyglądam jak siódme dziecię stróża, ani toto obciąć, ani związać... Krótkie włosy są dla kobiet praktycznych i ceniących swój czas chyba... A te praktyczne są jakieś mniej kokieteryjne :) Ale mąż od lat marudził o mało kobiecej krótkiej fryzurze i dałam się namówić. Cierpię od pół roku, jeszcze co najmniej rok, żebym przypominała kobietę a nie czupiradło, przedtem może byłam mniej kobieca, ale chociaż schludna, teraz szkoda gadać... I wchodzą w oczy...

    Swoją drogą ciekawe, skąd te przekonania o kobiecości się wzięły. Ale mam wrażenie, że u mnie jeszcze z wczesnego dzieciństwa - pamiętam przygnębienie, jak na komunii byłam jedyną dziewczynką w całym kościele z krótkimi włosami, nie było mi miło, ale moja praktyczna mama wolała, jak mialam krótkie, bo łatwiejsze w obsłudze... Pamiętam też moją babcię z oburzeniem wypowiadającą się np. o takiej Villas, żeby w tym wieku długie włosy nosić, jeszcze rozpuszczone, toż to nie przystoi dojrzałej kobiecie. Więc może rzeczywiście długie są kojarzone z trzpiotowatością młodości, a poważne kobiety na poważnych stanowiskach nie chcą być tak postrzegane, więc ścinają. Coś na zasadzie ukrytej sympatii niektórych dziewcząt do różu i koronek - lubią, ale nie noszą i się nie przyznają, bo w ich środowisku to obciach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli jeszcze wdrukowujesz mu, że ma po sobie sprzątać, to czym prędzej podaję numer do egzorcysty!:P

      Ja włosy zapuszczam odkąd pamiętam (wchodzenie do oczu mi akurat nie przeszkadza:P) i zawsze, ale to zawsze, ilekroć potem zetnę i oglądam swoje zdjęcia z dłuższymi (bo długich to nie miałam chyba nigdy), stwierdzam, że wyglądałam beznadziejnie (a życzliwe koleżanki skwapliwie potwierdzają). Cóż z tego, kiedy coś we mnie mówi, że tym razem będzie inaczej i oto stanę się posiadaczką bujnych pukli!
      A wszystkie te uwagi o trzpiotowatości i że nie wypada, o których piszesz, teoretycznie już dawno powinny się zdezaktualizować. Żyjemy wszak w świecie, w którym mało kto zwraca uwagę na konwenanse. Teraz dopadł nas raczej kult wiecznej młodości, prowadzący do nieuchronnego staczania się w stronę bujnie owłosionych dzidź próchen (cóż za oszałamiająca forma gramatyczna, nie mam pojęcia czy poprawna!), odzianych w różowe koronki!

      Usuń
    2. Chyba nie powinnam odpowiadać, bo trzy razy pisałam i mi zżarło...

      Egzorcystę dawaj, sprzątanie wdrukowuję, a jakże, tylko skutek na razie mizerny... Więcej, bezczelnie przymuszam do pomocy w kuchni przy rozpakowywaniu zmywarki...

      Dzidzie próchna rozłożyły mnie na łopatki :) Ale gdybyśmy wszyscy byli tacy wyzwoleni z konwenansów, to nie byłoby potrzeby meczyć tych dzidź deklinacją, bo byłyby zupełnie zwyczajną, niewywołującą komentarzy częścią społeczeństwa. Więc jednak uprzedzenia wciąż zostają :)

      A co do dezaktualizowania się takich przekonań - podejrzewam, że to jeszcze trochę zajmie, tak kilka pokoleń. Nam jeszcze wpajały takie przekonania babcie i mamy (może nie wszystkie, ale jednak sporo), nawet jeśli my nie będziemy ich otwarcie wpajać dzieciom, to gdzieś to w nas siedzi, przypadkiem przekażemy, z mniejszą siłą, ale jednak... A i tak przypuszczam, że tu większą rolę gra biologia, to przekonanie o atrakcyjności długich włosów u kobiet jest coś za mocno rozpowszechnione w świecie jak na wpływ kultury.

      Usuń
    3. To na pewno przez te włosy, co Ci wlazły do oczu!:P Ba, niewykluczone, że to również przez nie zboczyłaś z właściwej ścieżki. Może zamiast egzorcysty wystarczy fryzjer, który jednym pewnym ruchem nożyczek sprawi, że przejrzysz?
      A jeśli chodzi o wpływ kultury na nasze życie (przy czym idzie tu chyba o tę raczej niższych lotów), to może na nas te wszystkie media tak nie wpływają, bo jednak zręby pod nasze wychowanie położono w całkiem niecyfrowym i niemedialnym świecie, ale nasze dzieci to już zupełnie co innego. Nie wierzę, że codzienne bombardowanie ich (w TV, w gazetach, na bilbordach) wizerunkami długowłosych, komputerowo udoskonalonych kobiet pozostaje bez śladu.
      I żeby nie było wątpliwości: uważam, że szkoda czasu na śledzenie trendów w długości kobiecego owłosienia, bo to temat zastępczy. Dlatego strasznie mnie wkurza, że najwyraźniej mam jakiś psychiczny problem z tak idiotyczną i nieistotną kwestią.

      Usuń
    4. Może jakaś psychoanaliza? Freud może by się mógł wypowiedzieć? Wprawdzie nie znam jego teorii dotyczącej włosów akurat, ale mogę przypuszczać, że miałby coś do powiedzenia i na ten temat ;)

      Dzieci nasze są skazane niestety, aczkolwiek mnie bardziej martwi łatwy dostep do innych zgoła (nomen omen) treści niż długonogie i długowłose blondyny na billboardach... Tym ostatnim sama daję dzielny odpór, pokazując że niska, grubawa, krótkowłosa szatynka też się do czegoś nadaje.

      A tak zupełnie przypadkiem przeżyłam wczoraj coś w rodzaju oświecenia w kwestii włosów. Otóż w jednym z seriali komediowych, które oglądam, odtwórczyni jednej z głównych ról, dziewczę mniej więcej trzydziestoletnie, w nowym sezonie ścięło włosy z długich blond na prześliczną krótką fryzurę. Naprawdę piękną, kształtną, nad samą fryzurą piałam z zachwytu. A dziewczyna nagle postarzała się o 10 lat...

      Usuń
    5. O nie, nie. I bez Freuda mam wystarczająco wiele problemów! Te z dziećmi i tym, co czego mają dostęp też mieszczą się w tej grupie.

      A z Twoją włosową teorią się nie zgadzam. Wszyscy zgodnie twierdzą, że wraz z włosami ubyło mi co najmniej 5 lat. No, chyba że akurat ja jestem wyjątkiem:)

      Usuń
  8. O, to zupełnie inaczej niż u mnie - nigdy w życiu nie miałam włosów krótszych niż do ramion, a i to tylko dwa razy ;) Normalnie długość waha się między łopatkami i pasem (ostatnio właśnie obcięłam szalone 15 cm i widać różnicę tylko dlatego, że są teraz równe). I szczerze mówiąc do szału mnie te kudły doprowadzają, ale z drugiej strony boję się ściąć - nawet do tych ramion mi szkoda ;) Co nie zmienia faktu, że to mój jedyny "kobiecy" akcent na co dzień, bo poza tym biegam w adidasach, jeansach, grubej bluzie i bez makijażu, w dodatku z plecakiem zamiast torby, więc siostry stale mi powtarzają, że wyglądam jak nastolatka. Zresztą w normalne dni i tak chodzę w koku (i wyglądam całkiem poważnie, jeśli się ubiorę stosownie do wieku ;) ), więc zupełnie nie widać długości włosów. Ale tak się przyzwyczaiłam, że mam długie, że nie bardzo sobie wyobrażam siebie inaczej...

    PS Jak tu się ładnie u Ciebie zrobiło :) Nie wiem, kiedy wprowadziłaś zmiany, bo zwykle wpisy czytam na Feedly w telefonie, więc widzę tylko tekst, ale mi się podoba :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm. Gdybym ścięła 15 centymetrów włosów, wylądowałabym na minusie... Poza tym cierpię na nerwicę fryzjerską i nie wytrzymuję w jednej fryzurze dłużej niż przez rok. Długie włosy przez całe życie to zdecydowanie nie dla mnie! Ale podziwiam, podziwiam:)

      PS. Dziękuję za docenienie nowego wystroju wnętrza:) Nie jest to żaden szał, ale tylko na tyle było mnie stać, przy 20 minutach wolnego czasu i dwóch lewych informatycznych rękach.

      Usuń
  9. Kochana momarto. Kiedyś miałam włosy do pasa, bujne i gęste, nosiłam takie jakieś dziesięć lat, po czym skróciłam do ramion, potem jeszcze bardziej, a teraz mam chłopięcą fryzurkę i bardzo mi z tym dobrze. Nie tęsknij tak za tymi włosami, to tylko włosy. :)

    A, jeszcze tak mi wpadło do głowy, może by tak peruka? Dobra, ładna, z długimi włosami peruka. Gwarantowana odmiana, a odpadają wszelkie niedogodności zapuszczania :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że to tylko włosy. Wiem to doskonale, dlatego niemal co chwilę w nich rzeźbię, wyznając zasadę: włos, nie ząb. Być może mój problem ma swoje źródło w tym, że nigdy nie miałam naprawdę długich włosów, że o bujnych i gęstych nie wspomnę...
      Perukę natomiast to ja bardzo chętnie. Pierwszy raz zachwyciłam się tym pomysłem w czasie lektury którejś ze starych książek Chmielewskiej, w których Joanna z upodobaniem nakładała co i rusz inną perukę. Cóż, gdy moja próżność nie jest aż tak duża, bym była gotowa wysupłać pokaźną sumkę na ładne sztuczne owłosienie.

      Usuń
  10. Och, Malena.... Tak, tak.. Rozumiem.. :-)
    Zdarzyło mi się kiedyś "zaszaleć" i miałam bardzo krótkie włosy, gdy Starszy miał chyba rok. Patrzyłam wtedy w lustro i widziałam obcą kobietę. Teraz, gdy mam krótką grzywkę i długą kitę - wreszcie widzę siebie. Chyba najważniejsze dla mnie jest właśnie to - widzieć SIEBIE w lustrze. A nie wygoda, moda itp. Hodowla długich włosów nie jest łatwa MoMarto! Dlatego teraz podejdź szybko do lustra i spójrz. Widzisz tam Momartę? Tak? No to wszystko jest OK. Jeśli to nie TY, to chyba nie masz wyjścia... Czas zacząć od nowa hodowlę :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie nie jest tak prosto. Zarówno fryzur, jak i kolorów włosów miałam już w życiu całe mnóstwo, toteż gdy spoglądam do lustra, w zasadzie nigdy nie wiem, co akurat zobaczę:) Pewnie, gdybym zobaczyła w lustrze Monicę Belucci, byłabym zadowolona, niestety póki co nic z tego. Ale akurat z tym problemem jakoś sobie poradzę. Jak nie dzięki hodowli, to dzięki psychoanalizie, spoko!:)

      Usuń
    2. Uff! Bo już się martwiłam ;-)

      Usuń
    3. O mnie się nie martw, ja sobie radę dam (a w każdym razie taka jest wersja oficjalna)

      Usuń
  11. A ja mam dość długie włosy, najkrótsze miałam do ramion i czułam się z nimi źle. Aczkolwiek posiadanie długich włosów nie wyklucza IMO bycie feministką, także w wypadku starszej, która swoje włosy namiętnie zapuszcza, a feministką się czuje. Stosowana przez Zacofanego groźba o obcinaniu ma u nas także zastosowanie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że nie wyklucza. Tyle że stereotypy działają w każdą stronę, a część najbardziej feministycznych feministek też daje się w nich uwięzić.
      Mi najprościej byłoby zrzucić winę za włosowy problem na własną matkę, która niemal zaraz po I komunii zapędziła mnie do fryzjera, bo absolutnie nie radziła sobie z tym, co mam na głowie. I tak już zostało. Kolejny kamyczek do ogródka pt. "toksyczne dzieciństwo":P

      Usuń
    2. A wiesz, że u mnie pierwsze spore postrzyżyny też były po Komunii, ale nie zaraz po. I spotkałam się wśród znajomych ze ścinaniem włosów po Komunii. Moja córka zapuszcza nadal, ani w głowie jej obcinanie po Komunii:)

      Usuń
    3. Cóż, najwyraźniej obcinanie włosów po komunii to jakiś żeński odpowiednik dawnych słowiańskich postrzyżyn:) Ale nie podejmuję się wyjaśniać, czego miałoby to być symbolem:P

      Usuń
  12. Patrząc na historie kilku kobiet (w tym własną) - każde obcięcie (zmiana diametralna: z długich na b.krótkie) wynikało z potrzeby zmiany. Może oczyszczenia? A patrząc na "życie codzienne" - najczęściej potrzeba noszenia krótkiej fryzury wiązała się (czy jeszcze?) z zaawansowanym stażem małżeńskim (i dziećmi). Panieństwo obligowało do długich włosów. Trzeba by zbadać tę zależność. I odstawanie od reguły świata przedstawionego w książkach dla dzieci ;)

    Przyglądając się ostatnio rozmaitym pomnikom, doszłam do wniosku, że najlepiej, dla dodania sobie powagi,
    zapuścić wąsy. Sumiaste. (może zamiast długich włosów?;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A temat "włosów" też "chodzi za mną": podczas ostatniego wyjazdu dwa dni kręciłam się koło jednej książki w najsłynniejszej bolońskiej księgarni dla dzieci. I rację miała moja koleżanka: trzeba było odżałować 30 euro, bo teraz żal...
      a chodzi o tę >>> http://kim-sooyoung.blogspot.com/2013/03/the-hair.html

      Usuń
    2. Oj, nie wiem czy dorabiałabym do każdego przypadku obcięcia włosów głęboką ideologię. Potrzeba zmiany wizerunku, owszem, ale chyba nie w każdym przypadku stoi za tym coś więcej. Choć trop z krótkimi włosami, długim stażem małżeńskim oraz dziećmi jakby pasuje;)
      A zapuszczanie wąsów poszłoby mi z pewnością równie sprawnie jak mojemu starszemu synowi, który niemal codziennie rano z nadzieją spogląda w lusterko, licząc na to, że oto właśnie tej nocy już mu wyrosły!

      Książka, którą podlinkowałaś chyba należy do tych trudniejszych w odbiorze (forma graficzna i w ogóle kreska trochę kojarzy mi się z pracami pani Lipki-Sztarbałło), tak mi się przynajmniej wydaje po obejrzeniu tych kilku obrazków. A 30 euro to całkiem spora suma, też byłoby mi żal, choć nie jestem pewna czy także z powodu ich niewydania...

      Usuń
  13. Też mam tę huśtawkę, tylko w moim przypadku te pobrzękujące bransoletami niewiasty z reguły są motywacją właśnie do ścięcia, bo jak na złość noszą drapieżne, krótkie fryzurki. Zawsze zapominam, że nie, ja nie będę tak drapieżna i wspaniała tylko z racji pozbycia się kilkudziesięciu centymetrów włosa, w rezultacie czego pędzę pod nożyczki, a na drugi dzień po ścięciu wpadam w mini depresję. ;) Właściwie teraz po raz pierwszy od wieeeelu lat moje włosy nieśmiało wychylają się za ramiona. Obym nie spotkała żadnej dobrze obciętej głowy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko, ja też chcę trafić tam, gdzie Ty! W życiu nie spotkałam pobrzękującej bransoletkami kobiety o krótkich włosach!:( Przeciwnie, akurat ostatnio po raz kolejny natknęłam się na taką z długim włosem (do tego pokręconym w tysiące loczków), mnóstwem biżuterii i silną aurą kobiecości, i stanęłam bezradna, nerwowo skubiąc ledwo wystające mi zza uszu kosmyki. Na szczęście mniej więcej w tym samym czasie zostałam silnie kobieco dowartościowana, więc może jakoś to zniosę. I może, kto wie, wreszcie dojdę do jedynego w tych okolicznościach słusznego wniosku, że nie we włosach ma kobieca siła?:P

      Usuń