wtorek, 3 marca 2015

J.Brzechwa "Akademia Pana Kleksa", czyli wszystko co moglibyście wiedzieć na temat zwalczania mobbingu, gdybyście chcieli przeczytać


Nazywam się Adam Niezgódka, mam dwanaście lat i już od pół roku jestem w Akademii pana Kleksa. W domu nic mi się nigdy nie udawało. Zawsze spóźniałem się do szkoły, nigdy nie zdążyłem odrobić lekcji i miałem gliniane ręce. Wszystko upuszczałem na podłogę i tłukłem, a szklanki i spodki na sam mój widok pękały i rozlatywały się w drobne kawałki, zanim jeszcze zdążyłem ich dotknąć.

Jak na dwunastolatka niezła diagnoza. Aż strach pomyśleć, w jaki sposób Adaś opisałby się za kolejnych kilka lat.
Najbardziej prawdopodobne, że – codziennie utwierdzany w przekonaniu, że jest niezdarnym głupkiem – wreszcie by w to uwierzył. Może nawet przez jakiś czas próbowałby się buntować, ale z pewnością szybko zostałby spacyfikowany. Zwłaszcza w szkole to proste: jedynka za brak zadania, druga za złą odpowiedź przy tablicy. Uwaga za picie w czasie lekcji, druga za bójkę z kolegą, a trzecia za cokolwiek, zawsze coś się znajdzie. Można też nastraszyć, zawstydzić, nakrzyczeć.


Nazywam się Adam Niezgódka. Wiem, że nic nie umiem, ale może będzie miał pan dla mnie jakąś pracę. Wiem, że tacy jak ja mogą pracować tylko na umowę o dzieło, ale będę bardzo wdzięczny. Osiemdziesiąt godzin tygodniowo za dwieście złotych? Bardzo dziękuję, naprawdę!

Bardzo mi przykro, ale ostatnio straciłam umiejętność pisania postów lekkich i żartobliwych. Każdego kolejnego dnia potykam się o sprawy i ludzi, którzy powodują, że czuję się bezsilna. Mam wrażenie, że przestają istnieć rzeczy, których nie wypada robić. Że nie ma czegoś takiego jak elementarna przyzwoitość, szacunek do drugiego człowieka. Podstawowe zasady i normy społeczne zanikają, nie umiemy żyć w społeczności, stajemy się społeczeństwem indywiduów wpatrzonych tylko w czubek własnego nosa i oceniającymi każde działanie wyłącznie z puntu widzenia jego opłacalności.

Nie opłaca się reagować. Bo jeszcze MI stanie się krzywda. Bo SOBIE zaszkodzę.
Nie opłaca się być uczciwym. Bo wszyscy kradną, więc czemu JA mam być stratny.
Nie opłaca się bezinteresownie pomóc drugiemu. Bo co JA z tego będę miał?

Od kilkunastu dni przez media przewala się temat mobbingu, dyskryminacji, molestowania, przeplatany narzekaniem na złych pracodawców.
To, w jaki sposób się o tym w mediach pisze i mówi (i nie mam tu wcale na myśli wyłącznie tygodnika „Wprost”) jest tematem na całkiem innego posta. Miałam, niestety, możliwość zabrania w tej sprawie głosu publicznie i do tej pory czuję niesmak. Był news, daliśmy materiał, odfajkowane, co robimy teraz?

Wśród różnych tekstów, które przeczytałam w ciągu ostatnich dni, moją uwagę przykuło jednak parę zdań pozornie nie na temat.
  


„- Wielu silnym grupom w Polsce wydaje się, że demokracja polega na bezwarunkowym dyktacie większości i że wszyscy muszą żyć i działać według jednego strychulca. Brakuje elementarnej tolerancji dla praw i poglądów innych, szczególnie słabszych czy mniejszości.
- A przede wszystkim brakuje empatii.
- Empatię i wyobraźnię uruchamia sztuka i kultura. Widać u nas nie ma ona przełożenia na myślenie i odczuwanie obywateli, nawet tych najbardziej świadomych.

To Agnieszka Holland w rozmowie z Januszem Wróblewskim, opublikowanej w „Polityce” nr 9/2015.



W tym samym numerze „Polityki” Ewa Wilk zastanawia się nad tym, dlaczego w Polsce powstają internetowe czarne listy pracodawców.

Gdzie są tego przyczyny? Wszędzie po trosze. W pleniącym się zastraszaniu, gnojeniu pracowników, o którym tyle piszą korespondenci czarnych list. W nieumiejętności konstruktywnego porozumienia się Polaków. W jakimś patologicznym indywidualizmie podszytym zawiścią. W zbyt nagłym i zbyt widowiskowym awansie wielu naszych rodaków na chlebodawców, co traktują oni jako upoważnienie do arogancji, egoizmu, chciwości.






Z kolei w „Dużym Formacie” z 19 lutego 2015r. Henryka Bochniarz, w emocjonalnej rozmowie z Grzegorzem Sroczyńskim, stwierdza:

Denerwuje mnie, że u nas wszyscy podejrzewają wszystkich o złe intencje. Nas [pracodawców - przedsiębiorców] na przykład nieustannie się podejrzewa, że mamy jakieś niecne interesy, żeby pracowników okraść i sponiewierać. Z kolei po naszej stronie głupie rzeczy opowiada się o związkach zawodowych – że są jakimiś siłami zła i zniszczenia. Mam wrażenie, że nie potrafimy w sposób spokojny znieść różnic między różnymi grupami społecznymi w Polsce. Moje musi być na wierzchu. Kompromis traktowany jest jako coś złego, oto ktoś kogoś zrobił w bambuko, a ktoś musiał ulec.


A co na to Brzechwa?

Lekcje rozpoczynają się o siódmej rano. Nigdzie chyba chłopcy nie uczą się tak chętnie, jak w Akademii Pana Kleksa.
Przede wszystkim nigdy nie wiadomo, co pan Kleks danego dnia wymyśli, a po wtóre – wszystko, czego się uczymy, jest ogromnie ciekawe i zabawne.
- Pamiętajcie, chłopcy – rzekł do nas na samym początku pan Kleks – że nie będę was uczył ani tabliczki mnożenia, ani gramatyki, ani kaligrafii, ani tych wszystkich nauk, które są zazwyczaj wykładane w szkołach. Ja wam po prostu pootwieram głowy i naleję do nich oleju.


Marzą mi się szkoły, w których przerabianie „Akademii Pana Kleksa” nie będzie się sprowadzało do napisania wypracowania na temat „Szkoła moich marzeń” (według któregoś z wyguglanych wzorów) oraz zabawienia się z uczniami w lekcję kleksografii (pewnie w ramach zemsty na niewystarczająco współpracujących rodzicach, niech za karę spróbują usunąć ze swetrów plamy z atramentu). Szkoły, w których równie ważne jak rozwiązanie krzyżówki sprawdzającej wiedzę o Mojżeszu (to na religii; gdybym chciała napisać o tym odrębny post, miałby on tytuł: „Jak moje dziecko dostało pierwszą w życiu jedynkę”) będzie pokazanie uczniom, że konieczne jest, by dostrzegać potrzeby innych, nawet tych, którzy pozornie niczego od nas nie oczekują.

Wchodźcie ostrożnie, moi chłopcy – rzekł pan Kleks wpuszczając nas do środka – w sali tej mieści się szpital chorych sprzętów, musicie uważać, aby żadnego z nich nie urazić. Pamiętacie, jak wyleczyłem zepsuty tramwaj? Otóż dzisiaj chcę was nauczyć leczenia chorych sprzętów.(…)

Pan Kleks kazał nam ustawić się pod ścianami, sam natomiast zabrał się do pracy.
Każdy sprzęt, do którego zbliżał się pan Kleks, trzeszczał lub skrzypiał na jego widok i ufnie ocierał się o jego ubranie. Krzesła i stołki z radością tupały nogami, a zegary pojękiwały zepsutymi sprężynami.
Z największą ciekawością przyglądaliśmy się zabiegom pana Kleksa. Zabrał się on przede wszystkim do stołu, który stał w rogu sali. Opukał go dokładnie na wszystkie strony, ujął za jedną z nóg i zmierzył mu puls, po czym przemówił niezmiernie czule:
- No co, mój maleńki? Już cię nie boli, prawda? Gorączka minęła, deski się zrosły, za trzy-cztery dni będziesz zdrów zupełnie.

Gdyby ktoś chciał naprawdę usłyszeć, co mam do powiedzenia na temat mobbingu i dyskryminacji, a mam do powiedzenia bardzo wiele, poprosiłabym go najpierw o przeczytanie „Akademii pana Kleksa”. Bo wszystko (albo prawie wszystko) zaczyna się w szkole. To w niej wychowujemy zarówno przyszłych mobberów, jak i ofiary mobbingu. I dopóki nie zmienimy systemu, a do Akademii różnych panów Kleksów będą trafiały tylko nieliczne, „niedostosowane” społecznie i „nieradzące” sobie z niczym jednostki, dopóty nic się nie zmieni.

Jan Brzechwa „Akademia pana Kleksa”, opracowanie graficzne Bohdan Butenko. Wydawnictwo Punkt, Warszawa 1990.
„Dlaczego nie byliśmy Charlie”, rozmowa Janusza Wróblewskiego z Agnieszką Holland. „Polityka” nr 9 (2998). 25.02-3.03.2015.
Ewa Wilk „Czarna robota”. „Polityka” nr 9 (2998). 25.02-3.03.2015.
„Etatów nie będzie”, z Henryką Bochniarz rozmawia Grzegorz Sroczyński. „Duży Format” nr 7/1118, 19.02.2015.

39 komentarzy:

  1. Srogo, ale ja nie o tym. Akademia by Butenko? Serio, serio? Gdziem się, nieszczęsny, chował, żem o tym cudzie nie słyszał :( A w temacie, to ja niestety z tych Niezgódków z Twojego wymyślonego cytatu :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pocieszę Cię, że ja też do niedawna nie wiedziałam i myślałam, że jedyną słuszną wersją jest ta szancerowska. Gdyby nie to, że skupuję Butenkę jak leci, być może nadal trwałabym w nieświadomości.
      Co do drugiej części wypowiedzi: nie sądzę, abyś był najbardziej klasycznym przypadkiem, choć to Ty najlepiej wiesz, co czujesz. Ja czuję natomiast, że natychmiast chcę przestać być dorosła i tyle rozumieć.

      Usuń
    2. Że posłużę się usłyszaną wczoraj na jednym z blogów Melą Koteluk:
      "Chętnie zniknęłabym
      Na miesiąc lub na rok
      Rozdałabym to co mam
      Bo powiedz co
      Z tego mienia mam
      Nie pamiętam jak to jest
      Mieć na cokolwiek czas
      Mieć czas
      Chcę wyhamować
      Wyhamować "

      Usuń
    3. Tym razem chodzi mi o co innego. To czy wyhamujemy, czy nie, w zasadzie należy od nas i tego, jakich wyborów dokonamy. Na to co widzimy wokół nie mamy wpływu. Chyba że zamkniemy oczy. Albo ogłupiejemy.

      Usuń
    4. Ktoś musi mieć otwarte, aby zamknąć mógł ktoś... Ech!:P

      Usuń
  2. Chyba rok temu czytałem synowi "Akademię", jemu się podobała, mi niespecjalnie ale widzę, że coś przegapiłem i widzę, że trzeba będzie do niej wrócić.
    Myślę, że we współczesnej szkole ciężko byłoby z lekcjami kleksografii. Założę się, że trzeba byłoby zacząć naukę od tego co to jest stalówka, obsadka i kałamarz.
    Co do publicznej dyskusji na temat mobbingu - od ładnych paru lat na youtube można znaleźć podręcznikowy przykład mobbingu w wykonaniu Kamila Durczoka, który grubym słowem ruga w obecności innych jakiegoś pracownika, i co? i nic... Trzeba było dopiero artykułu we "Wprost" by ktoś się tego rodzaju praktykami w TVN-ie zainteresował, a i to podejrzewam bardziej ze względu na transakcję, której TVN jest przedmiotem bo afera nie wpływa korzystnie na pozycję TVN.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Akademii, jak w każdej dobrej książce, jest wiele wątków, a to na który zwrócisz uwagę zależy od wielu czynników. Mnie irytuje sposób przerabiania tej lektury w szkołach i to, co z tego wynika. A nie wynika nic, poza odfajkowaniem tematu.
      Myślę też, że jeszcze dwa lata temu nie zwróciłabym uwagi na pierwszy akapit książki, od którego zaczęłam posta. Teraz mnie jednak przeraził.
      Co do drugiej części Twojej wypowiedzi: zgadzam się w 100 procentach. Nic nie irytuje mnie bardziej niż tłumaczenie (w kontekście o którym rozmawiamy), że ktoś jest cholerykiem i on tak po prostu ma. Dlatego generalnie dobrze, że zrobił się wokół tego szum (choć niekoniecznie pochwalam formę i sposób jego zrobienia), bo im więcej o tym się mówi, tym bardziej wzrasta poziom tzw. świadomości społecznej. Może w ten sposób za 100 lat wreszcie dojdziemy do jakiegoś przyzwoitego poziomu.

      Usuń
  3. Zgadzam się z Tobą co do percepcji współczesnego społeczeństwa. Może nie odczuwam tego osobiście aż tak bardzo, ale wysłuchując historii opowiadanych przez Moją Fryzjerkę zastanawiam się gdzie się podziała zwykła ludzka przyzwoitość i podstawa dobrego wychowania...
    W każdym bądź razie ja nie zamierzam się poddać w tym świecie "Ja".
    "Akademia..." by Butenko też wzbudziła mój zachwyt :-D Będę szukać, dziękuję Ci ogromnie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akademia w tej wersji pojawia się na allegro, niekiedy w przyzwoitych cenach. Trzeba łowić, bo moim zdaniem warto.
      Nie będę rozwijać wątku, ale ja mam codziennie współczesne społeczeństwo w pełnym przekroju, na tacy i w wersji stuprocentowo prawdziwej, i jestem coraz bardziej pewna, że za parę lat skończę albo w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym, albo w zamkniętym zakładzie karnym, bo nie wytrzymam i wreszcie jakiegoś gnoja utłukę.

      Usuń
    2. To zacytuję Ci pewne powiedzonko, nie wiem skąd ono jest ale pasuje: "Nie wdawaj się w dyskusję z głupim (idiotą/chamem), bo najpierw sprowadzi Cię do swojego poziomu, a potem pokona doświadczeniem" ;-)

      Usuń
    3. Uwierz mi na słowo, bo niczego więcej nie mogę i nie chcę napisać, ale ja nie mogę nie wdawać się w te dyskusje. W każdym razie nie, dopóki nie zmienię zawodu, a tego bym robić nie chciała.

      Usuń
    4. Wierzę Ci na słowo i wcale nie chcę Cię nakłaniać do zwierzeń, rozumiem. Pozdrawiam Cię serdecznie i nie daj się, bo Ty wylądujesz tam gdzie piszesz, a druga strona będzie w tym czasie śmiać się w kułak...

      Usuń
    5. Z jedną drugą stroną sobie doskonale radzę. Ba, nawet kilku naraz daję radę. Ale wszyscy wokół to trochę za dużo.
      Mam nadzieję, że to chwilowy kryzys, bo nie dość, że już klnę jak szewc, to jeszcze za chwilę stanę się cyniczna i zgorzkniała, brr!

      Usuń
    6. "Prawdziwa dama pali, pije, przeklina i ogląda się za mężczyznami" - B. Tyszkiewicz. Pierwsza rzecz mnie nie dotyczy, ale pozostałe czemu nie ? ;-)
      Czas na przekleństwa minie, gorzej z tym zgorzkieniem... :-)

      Usuń
    7. Tyszkiewicz to kobieta mądra i doświadczona, trzeba słuchać:P Póki co, bez pierwszego, realizuję wszystkie pozostałe zalecenia, ale czy doprowadzi mnie to do krainy wiecznych dam nie wiem, naprawdę nie wiem...

      Usuń
    8. Momarto, widzisz na co dzień tyle, ile my w ciągu miesiąca. To tak na pociechę. Ja wierzę w ludzi, cholera jasna! I obiecuję przyłożyć rękę, by moi dwaj mali panowie weszli w świat z otwartymi na innych oczami. :) A takich jak ja są kopy!

      Usuń
    9. Ktoś mądrzejszy ode mnie kiedyś powiedział mi, że widzę świat od jego najgorszej strony, ale nie mogę zapominać, że są jeszcze inne. Te inne chyba się jednak ostatnio bardzo zminiaturyzowały:(
      No ale dobra, nie marudzę (i cóż, że dzisiejszy wieczór muszę poświęcić na złodzieja i oszusta, który jednak sam siebie nigdy by tak nie nazwał, ba! w świecie funkcjonuje jako tzw. szanowany obywatel) i skupiam się na tych kopach. Jakby kopy dały mi kopa, byłoby najlepiej:)

      Usuń
  4. Zawsze marzyła mi się szkoła w typie Akademii Pana Kleksa, gdzie uczono by samodzielnego myślenia, wyobraźni i rozwijania indywidualizmu, a nie umiejętności rozwiązywania testów.
    Co do drugiej części wypowiedzi nie wiem, co bardziej przeraża arogancja, buta i brak wrażliwości mobbreów, czy poziom zastraszenia mobbingowanych, którzy obawiają się nawet anonimowej wypowiedzi, choć to jedno z drugim ściśle się wiąże, gdyby nie działania zastraszające... to, a gdyby nie spolegliwość zastraszonych.. to. ..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niech zgadnę, pewnie i Ty pisałaś wypracowania o szkole Twoich marzeń?
      Żaden mobbing nie doszedłby do skutku, gdyby ogół od razu stawił opór mobbującej jednostce. Ale w naszym bohaterskim społeczeństwie, w którym każdy, ale to absolutnie każdy ukrywałby Żydów w czasie wojny, walczyłby w podziemiu z okupantem, a w okresie powojennym z obrzydzeniem odwróciłby się od wyciągniętej ręki esbeka, proponującej donoszenie do kolegów w zamian za np. zostawienie rodziny w spokoju, ja widuję wyłącznie żywe odpowiedniki trzech małpek. Które niczego nie widzą, niczego nie słyszą i za żadne skarby, nawet pod groźbą odpowiedzialności karnej, niczego nie powiedzą. I to mnie przeraża najbardziej.

      Usuń
    2. Raczej nie zgadłaś, albo ja mam sklerozę, ale wydaje mi się, że Pan Kleks nie był moją lekturą szkolną, choć był moją ukochaną książką dzieciństwa, wypracowań na jego temat sobie nie przypominam, ale marzyło mi się zasiąść w ławce obok Adasia Niezgódki, a moją wyobraźnię pobudzały sny przechowywane na lusterkach, pigułki i kolorowe szkiełka z których komponowano potrawy no i piegi - jako medale za długoletnią owocną pracę ku chwale... oj, zagalopowałam się, ale jako pieguska miałam piegowe kompleksy i próbowałam wszelkich sposobów na ich wybielenie z sokiem z cytryny i różnymi maściami :) A z mobbingiem- chyba wszystko zaczyna się od pierwszego przyzwolenia, a potem taki mobber staje się coraz zuchwalszy i coraz bardzie w swoim poczuciu bezkarny. A ta nasza narodowa przypadłość- jakże trafnie uchwycona. :( niestety

      Usuń
    3. Zaczęłam pisać i mi zeżarło, a w zamian wkleiło drugi raz poprzedni komentarz. Blogger oszalał, może ma coś do ukrycia w sprawie mobbingu?:P
      Mi też wydaje się, że nie przerabiałam w szkole Akademii, ale wszyscy wokół twierdzą, że się mylę, bo wszyscy oni ponoć przerabiali. Hm.
      Z piegami u pana Kleksa byłabyś prymuską, tylko pozazdrościć!:P
      W dzisiejszej "Polityce" jest na ten temat niezły artykuł Ewy Wilk - dość trafnie opisuje zjawisko, choć skupia się raczej na tym, kim są mobberzy, a nie na tym, dlaczego im się udaje. Ilekroć mam okazję do wygłoszenia jakiejś pogadanki na ten temat (a zdarza się, dla różnych grup zawodowych), to tłukę i tłukę do głów, i ciągle wydaje mi się, że to jak grochem o ścianę...

      Usuń
  5. Nie znałam i ja tego wydania. U mnie w domu jest tylko szancerowskie, ale dzieciom jeszcze nie czytałam. Tak, zgadzam się, że nauka o dyskryminacji, mobbingu i poszanowaniu innych zaczyna się w szkole. Tym bardziej ruszyła mnie dyskusja na temat szkoły w Golasowicach, zaangażowałam się niepotrzebnie osobiście, bo mam jakieś tam koneksje i zwątpiłam, gdy się dowiedziałam, że taka jest wola większości, że reszta się ma dostosować, że nikomu to nigdy nie przeszkadzało, a poza tym w tej szkole tez uczą o "Dziadach" i Darwinie. No to już wiem, jak się dyskutuje, dostałam prztyczka w nos i mam nauczkę. Co do choleryków w mediach też mam doświadczenie na całe życie i teraz unikam i mediów i choleryków, którzy nie umieją panować nad sobą. Tymczasem cieszę się, ze mieszkam na zad...piu Europy i nie mam z tym wszysktim nic wspólnego:) POzdrawiam ciepło!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Wiem jak się dyskutuje" - no właśnie. U nas się nie dyskutuje. U nas się obwieszcza, a w najlepszym wypadku informuje i od razu stroszy pióra, żeby odstraszyć wszystkich, którzy chcieliby zadać pytania dodatkowe.
      Niestety, nie każdy ma to szczęście mieszkać w tak cudownym miejscu jak Twoje. Choć - z drugiej strony - jeśli czegoś się naprawdę bardzo chce, to się to zrobi. Dotyczy to także wyprowadzki na wolne od idiotów zadupie:P

      Usuń
    2. Momarto zakładam, że w moim zadupiu jest idiotów bez liku, ale ja nie mam z nimi styczności. Ceną za to jest pewnie jakaś tam samotność, ale na razie aż tak dotkliwie mi nie przeszkadza, a mam ten luksus, że kontakty mogę dobrać sobie sama, a nie jestem bombardowana stale dyskusjami, które nimi nie są. Polskiej prasy już nie czytam, tv nigdy nie miałam, jeszcze tylko fejsbuk mnie cichcem atakuje ale golasowicka dyskusja i reperekusje w postaci zakamuflowanej ewangelizacji mnie skutecznie nauczyły się od tego odcinać.
      I masz racje z drugą stroną - jestem przekonana, że jak się czegoś bardzo chce, to można.

      Usuń
  6. Momarto, czas na urlop! :)
    Poza tym podziwiam Cię za umiejętność zachowania zimnej krwi w pracy i jeszcze podejmowanie racjonalnych i sprawiedliwych (jak mniemam :)) decyzji. Trzymaj się i nie daj się!

    Co do lektur, to moje córki akurat przerabiają "Oto jest Kasia", a we mnie krew się burzy...

    Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam wrażenie, że to coś w rodzaju przesilenia. Niestety, do porządnego urlopu jeszcze ho, ho. Nic to, będę popijać w robocie ziółka na uspokojenie - już to kiedyś robiłam, najwyraźniej czas wrócić do tego zwyczaju:)
      "Oto jest Kasia" - jakżeż Cię rozumiem! Kiedyś rozmawiałam z panią Marzeną Żylińską, która opowiadała, jak to w latach osiemdziesiątych napisała do "Polityki" tekst o tej lekturze, w którym wyrzuciła z siebie wszystko, co jej leżało na wątrobie. I co? Jej ulżyło, ówcześni czytelnicy może przejrzeli na oczy, ale kolejne roczniki dzieci nadal czytają to okropieństwo!

      Usuń
  7. U nas "Akademia ..." też była niedawno przerabiana, i tez przeczytałam. Po 'dorosłemu' rzeczywiście czyta się ją inaczej.
    Z ciekawości sprawdziłam zeszyt, żeby sprawdzić, co robili w szkole - był opis pana Kleksa, prawdziwa historia szpaka Mateusza, czego nauczyli nas uczniowie akademii oraz o szacunku dla zwierząt. O wymarzonej szkole nie pisali ;)

    A co do mobbingu - to masz niestety rację. Zaczyna się w szkole - coś o tym wiem niestety. W swoim przypadku największy w sumie żal miałam nie do tych mobbingujących, tylko do całej reszty, która w żaden sposób nie reagowała. A ta głośna sprawa jest niezłym papierkiem lakmusowym, podobnie zresztą, jak sprawa innego sławnego pana reżysera.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najwyraźniej Wasza pani od polskiego korzystała z innych konspektów (albo wcale nie korzystała).
      I ta cała reszta tak się potem toczy przez całe życie, nic nie widząc, nie słysząc i nic nie mówiąc. Oczywistym jest, że nie każdy nadaje się na solowego bohatera, ale wydawałoby się, że w kupie siła. Jakżeż mylnie.
      Papierek lakmusowy? Może, ale pytanie czy ktokolwiek wyciągnie jakieś sensowne wnioski z jego wskazań.

      Usuń
    2. no niestety, bo to właśnie jest 'ta cała reszta', która 'tak się potem toczy przez całe życie', najczęściej udając, że nie ma żadnego problemu ...

      A co lekcji polskiego, to zaskoczyła mnie pani wyciągając ten temat szacunku do zwierząt - bo właśnie czytając teraz książkę, na to zwróciłam największą uwagę - na ten psi raj, w którym dręczyciele byli karani.

      Usuń
    3. Ja złapałam się już parę razy na tym, że jeśli pojawił się ktoś odważny, który mówił prawdę, to w moich oczach urastał do rangi niemal bohatera, takie to niesłychane wydarzenie. Jak to się stało, że zwyczajna norma jest nadzwyczajnym wyjątkiem?
      Na psi raj też zwróciłam uwagę. Muszę podpytać Starszego, czy on też to dostrzegł, czy to dopiero z wiekiem przychodzi:P Akademia jest znakomita między innymi dlatego, że z uwagi na wielość wątków, dla każdego coś się w niej znajdzie:)

      Usuń
  8. Taaa...Jak ja rozumiem Twój stan... ;-) Ech... rozpętałaś dyskusję, podgrzałaś atmosferę, a do tego narobiłaś apetytu na Butenkową "Akademię..".
    Powiem tak... Wszystko zaczyna się w szkole.. Ale w szkole też może się zakończyć, tak jak miłość do wody i pływania u mego Młodszego i nie tylko u niego. Ciekawe dlaczego dziecko uwielbiające pławienie się basenie i jeziorze, błaga mnie od kilku tygodni o wypisanie z zajęć szkolnych na basenie (czego zrobić nie mogę bo są obowiązkowe)....
    Wypoczynku w weekend życzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I cóż z tego, kiedy sądzę, że jedynym wymiernym efektem mojej pisaniny będzie zwiększony pobyt na Akademię by Butenko. Dobre jednak i to:)
      A jeśli chodzi o szkołę, pewnie większości dzieci wołami nie dałoby się tam zaciągnąć, gdyby nie to, że mogą się tam spotkać z kolegami. Smutne to bardzo.
      Wypoczynku? W weekend? He, he, dobry żart. Jedyny jasny punkt to niedzielna Alkala. Może wybierzecie się mi pokibicować?:)

      Usuń
    2. W niedzielę trzymamy kciuki! :-)

      Usuń
    3. E tam, takie zdalne trzymanie:P Zrobię Wam na złość i wygram, a Wy będziecie rozpaczać, że tego nie wiedzieliście:)

      Usuń
  9. Szczerze, to nigdy jakoś nie lubiłam "Akademii"...
    Czy stoję więc po stronie "systemu" ;)
    A może "męska" wizja mnie odstręczała?

    Do diagnozy dorzyciłabym jeszcze tekst z ostatniego D.F. "Waćpan, co jest sobą zaćpan"
    (mam mieszane uczucia co do tego JAK napisany, ale problem pozostaje).
    "Skutek" czy "przyczyna" tego co przed nami (naszymi dziećmi)?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jako dziecko też nie byłam szczególną fanką (choć film zawsze bardzo mi się podobał). Natomiast czytając ją teraz odkrywałam same drugie dna. Spróbuj może i Ty? Bo z tą męską wizją, to bez przesady (choć oczywiście, dla chcącego nic trudnego, da się i tu wynaleźć jakieś haczyki, tym razem dotyczące dyskryminacji:P I poza tym: czemu tylko chłopcy o imionach na "A", hę?;))
      Tekstu Matysa jeszcze nie czytałam (był chyba w Świątecznej, a ja miałam bardzo intensywny weekend poza domem). Rzuciłam okiem - nie wystarcza to, by stwierdzić jak jest napisany, natomiast mam wrażenie, że będę mogła się zgodzić z wieloma jego tezami. Zdaje się, że niestety.
      Nasze dzieci będą miały przerąbane, obawiam się.

      Usuń
    2. Faktycznie, może pomyliłam lokalizację.
      A tezy, ech... Niestety nie mam czasu rozwinąć.

      Usuń
    3. Przeczytałam wczoraj wieczorem (w zasadzie dziś w nocy, ale nie bądźmy drobiazgowe). Trochę za dużo tych pieczeni na jednym ogniu, ale ogólna idea słuszna. I smutna bardzo. Napisałabym, że to na szczęście tylko wielkomiejska perspektywa, ale ten sposób myślenia zaczyna przenosić się i poza miasta, niczym zaraza. Może faktycznie wszystko dzieje się u nas za szybko?

      Usuń