22 lipca 1966 roku, tak samo jak dzisiaj, był piątek.
Nie był to jednak
zwykły piątek, taki jak dzisiaj. Był to bowiem piątek świąteczny – 22 lipca
(obecnie E. Wedel).
Na drugiej stronie
datowanego na ten szczególny dzień numeru „Przekroju” redakcja zamieściła krótkie objaśnienie. Z myślą o młodszych czytelnikach tego bloga,
mając także na uwadze to, że nasza obecna rzeczywistość (w każdym razie
polityczno-społeczna) coraz bardziej zaczyna przypominać tę sprzed pół wieku,
zamieszczam poniżej obszerne cytaty:
„Przed 22 laty na wyzwolonym skrawku ziemi w Chełmie Lubelskim objął
władzę Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego – pierwszy rząd Polski Ludowej.
Metryką jej urodzin stał się Manifest Lipcowy. Sprecyzował wizję Polski
społecznie sprawiedliwej, gospodarczo silnej, politycznie znaczącej na mapie
świata.(…)
Stało
się tradycją, że w każdą rocznicę lipcową dokonuje się bilansu dorobku, który
jest wspólnym dziełem umysłów i rąk naszych. Tak jest i teraz w dwudziestą
drugą rocznicę. Ale tę rocznicę obchodzimy w roku wyjątkowym, zamykając TYSIĄCLETNI rozdział historii Polski.(…)
Jaka
jest Polska roku 1966, otwierającego nowe tysiąclecie?
-
Jesteśmy jednym z najmłodszych społeczeństw Europy. Ponad 40 proc. obywateli liczy
poniżej dwudziestu lat. Blisko 70 proc. nie przekroczyło czterdziestki, 65 lat
i więcej ma zaledwie 6,5 proc.
-
W tym roku zrówna się ilość mieszkańców miast i wsi. Po raz pierwszy w dziejach
kraj nasz przekroczy próg, oznaczający wysoki stopień urbanizacji i rozwoju
gospodarczego. Zajmiemy szóste miejsce w Europie.
-
Wkrótce także zrówna się ilość Polaków zatrudnionych w rolnictwie i leśnictwie
z liczbą pracujących w przemyśle i innych dziedzinach gospodarki narodowej.(…)
A
przecież nie tak bardzo odległe są czasy kiedy 70 proc. Polaków zajmowało się
tylko rolnictwem i należeliśmy do krajów o najniższym odsetku ludności
miejskiej. Nie tak dawne są czasy, w których likwidowaliśmy zmorę przeszłości –
analfabetyzm.”
Nie wiem, bo nie oglądam
telewizji i staram się nie czytać wiadomości (w każdym razie tych krajowych),
ale mimo wszystko mam wrażenie, że 50 lat później tchniemy nieco mniejszym
optymizmem. Kołacze mi się coś o jakiejś ruinie…
Rubryka „Czytać albo nie
czytać” także bardzo optymistyczna.
Jej przełożenie na
współczesne realia już niekoniecznie.
W lipcu 1966 roku ukazał
się bowiem (w nakładzie 20.000 egzemplarzy!) m.in. „Piłat” Magdy Szabó, opisany
przez „Przekrój” jako „powieść
współczesna, o kobietach. Życie matki i córki pod jednym dachem. Konflikt
pokoleń, problem starości, narastający dramat. Dobra proza”.
Sprawdzam dostępność w
mojej bibliotece. Odpowiada mi tylko informacja "egzemplarze wycofano".
50 lat, jak widać, dla
książki to zbyt wiele…
W dziale „Sensacyjne”
redakcja donosiła z kolei o ukazaniu się drugiej „przyjemnej i dowcipnej” powieści pewnej autorki. Notka o treści
nader lakoniczna, acz zachęcająca: „Środowisko
warszawskich architektów. Czyta się.”
Owszem, chodzi o Joannę
Chmielewską i „Wszyscy jesteśmy podejrzani” (pierwszą wydaną jej książką
był „Klin”).
Jakieś dwa miesiące temu
ponownie (nie zliczę już który raz) przeczytałam. Niestety, nie w wydaniu z 1966,
w serii „z jamnikiem”, ale i tak czytało się znakomicie.
I wreszcie najważniejsza,
zdaje się, wydana ówcześnie pozycja.
Henryk Elzenberg. Nazwisko, które –
przyznaję uczciwie – mówi mi niewiele. Coś tam się kołacze, coś dzwoni, ale
żebym kiedykolwiek czytała? Nie, nic z tych rzeczy.
źródło zdjęcia |
Tymczasem redaktor „Przekroju”
nie ustaje w zachwytach:
„Autor jest równie wybitnym pisarzem jak filozofem. Co za polszczyzna!
Proza brzmi jak dobra muzyka. Zdania jasne, zrozumiałe – to znów są skutki, gdy
ma się talent, a na domiar studia odbywało się we Francji. Prof. Elzenberg
wydał trzy książki. Jego dziennik w formie aforyzmów pt. KŁOPOT Z ISTNIENIEM,
określono: wielka przygoda intelektualna. Słusznie, ale z dodatkiem: i moralna, gdyż autor przede wszystkim jest moralistą. (…) Druga książka, WARTOŚĆ
I CZŁOWIEK, trudniejsza, dla czytelników zaawansowanych, broni podstawowego
pojęcia w życiu ludzkim: wartości. Obecnie ukazała się oczekiwana trzecia:
PRÓBY KONTAKTU, tak z czytelnikiem, jak i z… współczesnością. 21 esejów: o Gandhim, o Brutusie, o
Benedetto Croce (czy tylko ja nie wiem kto to?), o Lukrecjuszu (ale ciekawie!), o Żeromskim, Rabindranath Tagore…
Pasjonująca lektura dla dorosłych. Mały nakład, pośpiesz się. (Wyd. Znak, 4
tys., str. 222, cena 38).
Pomijając już to co wiem
o Henryku Elzenbergu i jego twórczości, chciałabym zwrócić uwagę na co innego.
Na „mały nakład”, mianowicie. W roku 1966 było to 4 tysiące egzemplarzy.
W roku 2016, śmiem
twierdzić, 4.000 to nakład całkiem spory.
Postawię tezę jeszcze
śmielszą: Elzenberg wydany dziś choćby w 400 egzemplarzach miałby marne szanse na
sprzedanie się. Chyba że wystąpiłby (pośmiertnie) w jakimś talent show. Studia
we Francji mogłyby jednak nie wystarczyć do odniesienia sukcesu. No, chyba że
pan Henryk mógłby zaprezentować światu kaloryfer na brzuchu, wtedy to zupełnie
inna gadka!
Rubryka „Savoir vivre w
odcinkach” Jana Kamyczka tym razem także blisko czytelniczych realiów. Pisze
bowiem Ewa B.:
„Czy rzeczywiście nie można, mocząc się w wannie, przejrzeć gazety? Babcia
twierdzi, że w wannie czytają tylko osoby upośledzone umysłowo, tymczasem i ja
i plejada koleżanek oraz kolegów, a także rodzice niektórych z nich, zażywają
rozkoszy lektury w wannie, chyba nie jesteśmy wszyscy nienormalni?”
Mimo że w tym kontekście
obecne masowe montowanie pryszniców zamiast wanien może otwierać pole do daleko
idących interpretacji (ja jestem czysta; mam w domu dwie wanny, żadnego
prysznica), warto jednak zapoznać się z pochodzącą sprzed półwiecza odpowiedzią
Kamyczka:
„I mnie się zdarza, bo właściwie w wannie jest dość nudno, a oczywiście
mam się za normalnego, babcia przesadza.”
Na zakończenie zaś utwór
Ludwika Jerzego Kerna, który – choć odnoszący się do Mistrzostw Świata w Piłce
Nożnej, jakie w roku 1966 odbyły się w Londynie – wydaje się być całkiem trafny
także w odniesieniu do zakończonych właśnie ME we Francji.
W Londynie mieście, panowie i panie,
Wielkie się właśnie zaczeno kopanie,
Zjechało ci sie zewsząd kupe chłopa
Na Świento Kopa.
Że to poważna sprawa a nie lipa,
Wziena Królowa swojego Filipa
I przeczytała futbalowe mowe,
Mowe kartkowe.
Dziadek to widział na swoim „Lotosie”
I w sercu dziadka zrobiło błogo sie,
Że tak przejmują wszyćkie inne kraje
Polskie zwyczaje.
Potem sie walki zaczeli zaciente,
Na śmierć i życie, jak w ZUS-ie o
rente.
Każden chciał zdobyć dla siebie publikę
I złote Nike.
Te Nike gwizdnoł jeden złodziej hardy,
Ale odbiły mu jom skotlandjardy,
A pomógł im w tym piesek przypadkowy
Nieetatowy.
Cienżka jak diabli jest piłkarska dola,
Każden drugiemu pragnie strzelić gola,
Bo za te gole dudki som i wikty
I stond konflikty.
Dziadek, niestety, gola już nie
strzeli,
Może najwyżej przy świentej niedzieli
Patrzonc w „Lotosie” na kopanom fete
Strzelić se sete.
Gwoli wyjaśnienia:
W 1966 Polska nie brała udziału w
finałach mistrzostw. Portugalia zajęła trzecie miejsce.
Natomiast L.J.Kern
ewidentnie pisał o tym samym, o czym w tym roku śpiewał niejaki Ryszard Makowski, z którego wszyscy tak bardzo się śmiali. I co, łyso Wam teraz?
Piłat. Dobra proza, potwierdzam :) Na allegro te egzemplarze wycofane z bibliotek chodzą po złoty pińćdziesiąt. Polecam kupić.
OdpowiedzUsuńWyjątkowo nie zamierzam się z Tobą spierać. Zamierzam nabyć po powrocie.
UsuńA co mądrego powiesz o dziełach Elzenberga?
Nic nie powiem, przysypiałem na zajęciach z filozofii.
UsuńJa kiedyś brałam nawet udział w olimpiadzie filozoficznej, ale najwyraźniej było to tak dawno, że jeszcze przed Elzenbergiem:P
UsuńMoże to był wtedy Elzenberg wyklęty :P
UsuńGdyby wtedy był wyklęty, dziś powinien być na ustach wszystkich. Hm, to chyba jednak zły trop...
UsuńTak serio, to mam wrażenie, że za czasów moich studiów on dopiero wracał do łask po latach zapomnienia.
UsuńTak serio, to ja nie mam żadnego zdania na temat Elzenberga i tego co o nim myślano w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku (jak to brzmi!:P)
UsuńJa też nie, zajęcia z filozofii kompletnie mnie nie interesowały.
UsuńU nas na studiach nie było filozofii, a tyko "historia doktryn politycznych i prawnych". Drętwy facet drętwym głosem coś gadał. Na wykładach byłam raz. Niedawno obejrzałam podręcznik (zostawiłam sobie) - gdyby ktoś miał jaja, mógłby to być samograj. Ech:(
UsuńHistorię doktryn też miałem. A może to była historia ustroju? Bez względu na nazwę i tak pan profesor skupiał się głównie na Hiszpankach topless, które oglądał na wakacjach.
UsuńBiorąc pod uwagę poziom obecnych "elit" politycznych, śmiem twierdzić, że Hiszpanki topless mogą mieć duży wpływ na historię ustroju:P
UsuńPrzyszło mi to do głowy, bo on wykładał nie tylko u nas, ale i na prawie. Nawet magistrantów miał.
UsuńTo wiele wyjaśnia...
UsuńMoże nawet panią Kempę uczył gościnnie w tym Wrocławiu, czy gdzie ona się tam "kształciła".
UsuńPani Kempa skończyła administrację a nie prawo, ale być może też mieli tam taki przedmiot. Nie tylko ją i nie tylko jej opcję polityczną miałam jednak na myśli.
UsuńMam jednak nadzieję, że pan prof. S. ominął w swym edukacyjnym szale Twoją uczelnię i może jeszcze kilka innych w kraju, więc są jakieś nadzieje.
UsuńU nas był pan prof. O., ale nasza uczelnia nigdy nie była zbyt wysoko w rankingach (całkiem zresztą słusznie). Strach pomyśleć co to w praktyce oznacza.
UsuńTo mogło oznaczać, że nie pchał się do was kwiat profesorski z innych ośrodków i pan S był wam oszczędzony.
UsuńMarna pociecha, zważywszy na poziom wykładów pana O.
UsuńTrudno, ale pan S Cię ominął. Nawet nie wiesz, ile zyskałaś.
UsuńNa studiach prezentowałam podejście raczej luźne, acz stosunkowo merytoryczne, podejrzewam więc, że po pierwszym występie to raczej ja omijałabym pana O. Szerokim łukiem.
UsuńEch, my niestety byliśmy skazani na pana S. Nijak się go obejść nie dało.
UsuńU nas wykłady były nieobowiązkowe, to wiele ułatwiało.
UsuńFarciarze. U nas się toto nawet kończyło egzaminem.
UsuńU nas także. Fakultatywność wykładów nie oznaczała wcale fakultatywności egzaminów. U nas zasadą była nieobligatoryjność uczęszczania na wykłady (na te ciekawe większość chodziła), u Was nie?
UsuńU nas były ćwiczenia, nie wykłady. Poza starożytnością.
UsuńU nas wszystko miało i ćwiczenia, i wykłady. Pierwsze obowiązkowe, drugie nie. Ze starożytności mieliśmy tylko prawo rzymskie - frekwencja i tu, i tu niemal 100%.
UsuńNas nie przemęczali. O, wykład monograficzny był, ale to nawet ciekawe i bez egzaminu.
Usuń@ZwL A to nie była czasem historia państwa i prawa? My mieliśmy pana ludowca, więc nam się trochę temat zawęził :P
UsuńMnie się kołacze nazwa "historia ustroju", ale się nie upieram, i tak było to bezsensowne w tym wykonaniu.
OdpowiedzUsuńKażdy miał jakiś krzyż do dźwigania na studiach :P
UsuńOj tak. Filozofia, archeologia pradziejowa :P
OdpowiedzUsuńCoś zygzakiem lecicie, koledzy. Nieładnie, tak od rana?
UsuńJa tam bym się chętnie zamieniła na taki krzyż. Biorę archeologię pradziejową, oddam w zamian parę innych rzeczy.
Zygzakiem, bo nie włączają mi się odpowiedzi, widać coś się zdezaktualizowało w kompie. Ale trzeźwy jestem jak niemowlę :P
OdpowiedzUsuńJa też czasem nie mogę odpowiedzieć pod wątkiem, ale zawsze to mija. Najpóźniej po wytrzeźwieniu:P
UsuńAlbo po zmianie komputera :P
UsuńJakoś teraz napisałeś gdzie trzeba i nie wciskaj kitu, że między 13 a 21 zdążyłeś zmienić komputer.
UsuńBez trudu, z gabinetowego na lapka :P
UsuńA toś się sprytnie wywinął:P
UsuńNiewierna Momarta :P
UsuńI co? Mam teraz napisać, że nie uwierzę, dopóki nie włożę ręki w bebechy Twojego komputera? Niedoczekanie.
UsuńW bebechy nie wkładaj, bo popsujesz się. Albo komputer.
UsuńNie zapytam co napawa Cię większą zgrozą, nie zapytam...
UsuńNie pytaj. W każdym razie Ty masz ubezpieczenie zdrowotne, mój komp nie :D
UsuńTak czułam. Mam też aktualne TK czaszki, Twój komp z pewnością nie.
UsuńNie ma TK. Nawet gwarancji już nie ma :P
UsuńObawiam się, że ja też nie...
UsuńAle masz wyniki TK.
UsuńCo tym boleśniej uświadamia mi brak gwarancji...
UsuńNikt nie robi się coraz młodszy, że tak pojadę imieninowym klasykiem :)
UsuńKrzysztof Ibisz jakoś potrafi:P
UsuńOj tam, jeden przypadek na wielomiliardową ludzkość :D
UsuńMoże jeden, ale za to jaki frapujący! I pomyśleć, że kiedyś wyglądałam na młodszą od niego...
UsuńI spotkała Cię za to kara!
UsuńNaprawdę myślisz, że to ja zostałam ukarana?
UsuńNo może niekoniecznie. Ale pomyśl, że on ma na strychu taki portret, który starzeje się za niego :P
UsuńCudna wolta, spychająca meandrującą okrutnie dyskusję z powrotem na niwę literatury! :D
UsuńLiterackie skojarzenia to przekleństwo :D
UsuńMógłbyś mieszkać z Borejkami albo bohaterami Pruszkowskiej :)
UsuńPS. Cholerka, to się przenosi :P
Nic się nie przenosi, zaraziłeś się we własnym zakresie :P
UsuńBardzo przepraszam, ale naprawdę nie wiem (albo mam zanik możliwości kojarzenia): kim są bohaterowie Pruszkowskiej???
UsuńCzyżbym była zarazoodporna?
Molami książkowymi, rzecz jasna :P
UsuńCudownie, ale jakiej Pruszkowskiej? (czy naprawdę mam użyć Google'a?)
UsuńProsz, kolega Bazyl poleca: http://bazyl3.blogspot.com/2011/12/przysle-panu-list-i-klucz-maria.html
UsuńKiedy kolega Bazyl to polecał a blogosfera się (podobno) zachwycała, momarta jeszcze nie istniała. Czuję się usprawiedliwiona. Ale i zaintrygowana niestety także.
UsuńTo teraz szukaj biblioteki, która ma tego białego kruka.
UsuńMoja ma tylko informację: "egzemplarze wycofano":(
UsuńYyyy, jak rany :(
UsuńMoja biblioteka zaczyna we mnie w ogóle wzbudzać wyrzuty sumienia. Czuję, że gdybym wcześniej wypożyczyła te wszystkie książki, to by ich nie zutylizowano!
UsuńMoże umów się z nimi, żeby dzwonili do Ciebie przed spisaniem bestsellerów ze stanu, a Ty je wszystkie wypożyczysz i uratujesz.
UsuńJest to jakaś myśl. Całego świata nie uratuję, ale może choć parę książek?
UsuńBatman też zaczynał od drobnych spraw :D
UsuńMyślisz, że też powinnam obmyślić jakiś strój roboczy?
UsuńOczywiście. Na początek mogłaś pożyczyć od pana konserwatora odpływów :P
UsuńUprasza się o niemieszanie wątków. Poza tym czy wyobrażasz sobie panią bibliotekarkę, która obdarzyłaby mnie zaufaniem, gdybym wystąpiła przed nią w takim stroju?
UsuńMyślę, że zostałabyś powitana z otwartymi rękami i poproszona o przetkanie odpływu.
UsuńTym bardziej nie jest to dobry pomysł.
UsuńCzyżbyś nie miała zamiłowania do drobnych prac hydraulicznych?
UsuńUmiem wymienić uszczelkę w kranie i na tym poprzestanę.
UsuńTo odpływem łatwiej :P
UsuńCo "odpływem łatwiej"?
UsuńZ odpływem łatwiej. Niż z uszczelką.
UsuńAle zdecydowanie brudniej. Brudem się brzydzę (dlatego zamykam oczy natychmiast po wejściu do domu).
UsuńPsa przewodnika sobie spraw, bo się poobijasz z tymi zamkniętymi oczami.
UsuńMogę też posprzątać, ale tym też się brzydzę:(
UsuńMówmy o rzeczach realnych :P
UsuńCóż za brak wiary w to, że tak naprawdę w skrytości serca jestem Absolutnie Perfekcyjną Panią Domu!
UsuńTo się realizm nazywa.
UsuńA słyszałeś Ty kiedy o realizmie magicznym?
UsuńW tym wypadku to raczej realizm naiwny.
UsuńChyba powinnam się obrazić, phi!
UsuńKoreanki się nie obrażają :D
UsuńNie wymądrzaj mi się tu o Koreankach, skoro nie przeczytałeś Biblii koreańskiej pielęgnacji.
UsuńOch, tego typu dzieła umiem zrekonstruować na podstawie samego tytułu :P
UsuńOch, ta typowa męska pewność siebie.
UsuńPojechałbym jakimś szowinistycznym tekstem, ale pewnie potrafisz go sobie zrekonstruować sama :D
UsuńA wiesz, że nijak nie umiem?
UsuńNo doprawdy. To ja się tu nie będę popisywał :D
UsuńMoże jeszcze kiedyś cud się stanie, i książki w Polsce znów będą osiągały takie nakłady jak 50 lat temu? (pomarzyć dobra rzecz...)
OdpowiedzUsuńZdaje się, że teraz absolutny szał ciał i lista bestsellerów to jakieś 10 tysięcy egzemplarzy.
UsuńMyślę, że dopóki za promocję czytelnictwa nie weźmie się Popek, tudzież któryś z popularnych youtuberów, będzie jak jest. Tylko jak tu wpłynąć na Popka?:P
Podczas czytania cytatów włącza mi się równocześnie w głowie głos pana z Kroniki filmowej. Czy jest na sali lekarz?
OdpowiedzUsuńJeśli to Andrzej Łapicki, to nie należy mu przeszkadzać, tylko się rozkoszować. Nawet jak czytał Kroniki, był boski:)
UsuńOraz dodam, że mnie tam w wannie nigdy nie jest nudno ;)
OdpowiedzUsuńKamyczek po prostu nie miał do wykonania nawet promila tych zabiegów pielęgnacyjnych, które w wannie musi wykonać każda szanująca się kobieta.
UsuńKamyczek była kobietą :P
UsuńJasne, jasne. I może mi powiesz, że Curie-Skłodowska też?
UsuńNie, ona nie, ale Kopernik była kobietą. Ty mnie wkręcasz, ale może inni nie wiedzą: https://pl.wikipedia.org/wiki/Janina_Ipohorska
UsuńOch, Ty mój kaganku oświaty!
UsuńMaluczkich oświecać, jak mówi Dobra Księga :P
UsuńZ tego co pamiętam, to kolega sagę o Wiedźminie też zna tylko pobieżnie, więc proszę mi tu nie wyskakiwać z cytatami z dzieła Proroka Lebiody, bo pogonimy jako uzurpatora.
UsuńSapkowski, phi. "Kto w ciebie kamieniem, ty w niego armatą, mówi dobra księga wszakże" (Jacek Dehnel).
UsuńPo spotkaniu z Dehnelem zapałałam do niego szczerą sympatią, nie tak dużą jednak, żeby go cytować znienacka, daj spokój.
UsuńNie ja zacząłem z odniesieniami literackimi :P
UsuńMoje dzieci też zawsze zwalają winę na tego drugiego...
UsuńAle w tym wypadku to ja mam rację :P I Ty zaczęłaś.
UsuńNiech zgadnę: masz rodzeństwo:P
UsuńI to młodsze.
UsuńNiech zgadnę: to ono zawsze zaczynało, a Ty tylko oddawałeś.
UsuńZgadza się, ja jako starszy nigdy nie zaczynałem.
UsuńA że swoimi pozornie niewinnymi uwagami doprowadzałeś biedną siostrzyczkę do szału... Cóż poradzić, ona od urodzenia była taka nerwowa:P
UsuńJakimi uwagami, nie rozmawiałem z nieletnią :P
UsuńA ona wtedy: "no powiedz coś! no czemu nic nie mówisz?! noooo..."
UsuńA ja nic. Milczę.
UsuńPewnie dlatego teraz mam tu 125 komentarzy. Musiałeś odreagować?:P
UsuńEch, dbam o komentarze u Ciebie, zamiast zadbać o ruch u siebie :P
UsuńTo w ramach wspierania tych, którzy mieli szczęście/nieszczęście być starszym rodzeństwem, po prostu z odruchu Twego szczerozłotego serca czy tak wyszło?
UsuńTak wyszło. Niestety u mnie już nikt nie komentuje :(
UsuńKokiet:P
UsuńRaczej realista.
UsuńTeraz w ogóle jakaś posucha z komentarzami. Ale jak chcesz, pozamieszczam pod każdym postem uwagi na temat tego, czy książki, które opisujesz są dla mnie czy też zupełnie nie dla mnie:P
UsuńW złą godzinę to napisałem, bo potem przez cały dzień trwał intensywny atak spamerów :P Ale dopisuj, dopisuj.
UsuńNo nie dogodzi! Teraz to już niczego nie dopiszę, bo mnie tu zaraz wyzwiesz od spamerów:P
UsuńEj, no, leć się dopisywać, słupki mi spadają :D
UsuńJeśli spadają, to tym bardziej uciekam. Jeszcze który w łeb mnie walnie, albo co.
UsuńOoo, jaka nieużyta. Ucieka, zamiast koledze pomóc. Co za ludzie teraz :(
UsuńTo nie ludzie, to wilki.
UsuńI sępy, nie zapominajmy o sępach.
UsuńSępy to chyba gustują w padlinie, a Twój blog, zdaje się, jeszcze dycha?
UsuńDycha, ale sępy krążą jak nad spragnionym wędrowcem czołgającym się przez pustynię...
UsuńMusisz postawić stracha na sępy, jak nic.
UsuńNapuszczę na sępa moje dzieci :P
UsuńCzytaj: udostępnisz im łamy? W sumie to niegłupi pomysł - z pewnością pod postami zaroi się od komentarzy, pardon, komętaży.
UsuńCóż za niewiara w znajomość ortografii u młodego pokolenia :D
UsuńJest to niewiara poparta dogłębnymi i wieloletnimi badaniami w terenie.
UsuńW moim terenie ortografia nie stanowi problemu :P
UsuńZaprawdę powiadam Ci, żyjesz w rezerwacie.
UsuńMożliwe, ale jest to rezerwat ortograficznie poprawny :P
UsuńDinozaury też wiedziały, że piszą się przez u otwarte...
UsuńSerio? Ojej :)
UsuńAle nie martw się - będą o Was kręcić filmy. I dzieci będą się uczyć w szkołach. Rze byli tacy dziwacy:P
UsuńSpoczko, nieh krencom, tylko nieh zapłacom za pomysła.
UsuńTa próba robi wrażenie rozpaczliwego skoku na kasę. Bez obaw, antyortograficzna inkwizycja wyczuje Was bez pudła i wszystko pójdzie na Skarb Państwa:P
UsuńTo cofam wszystkie błędy!
UsuńNie wiem czy nie nastąpił tulejt. Jak nie wszystko na SP, to jak nic dołożą Wam 99% podatku...
UsuńEj, nawet Razem żąda zaledwie 75%, a i to od kwot daleko wykraczających poza honoraria za pomysły na filmy!
UsuńKażdy pomysł można udoskonalić.
UsuńByle nie za bardzo, żeby progu podatkowego nie przekroczyć.
UsuńZdaje się, że studwuprocentowe podatki już były. Czas podnieść stawkę. 103%?:P
UsuńWolałbym zostać przy 19 (czy 18?) procentach. I 50% kosztów uzyskania :D
UsuńNo nie wiem, trochę to ryzykowne. Tuż przed terminem przedawnienia wpadnie do Ciebie ZUS, powie, że to żadne dzieło było, bo odtwórcze i w ogóle phi, i jak Ci domiar łupnie wraz z odsetkami wstecz i naprzód, to jeszcze z rozrzewnieniem pomyślisz o 103% podatku...
UsuńWszystko musisz zepsuć :(
UsuńI jak tu nie kochać Kerna?
OdpowiedzUsuńTrzeba kochać, i to na zabój:)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń