Uwielbiam być na urlopie.
Tylko wówczas osiągam ten stopień
wewnętrznego wyluzowania, który pozwala mi sięgać po książki, na widok których
zazwyczaj snobistycznie spluwam ze wstrętem.
Na szczycie listy takich dzieł plasują się ostatnio wszelkie bestsellery napisane przez skośnookie panie.
Na szczycie listy takich dzieł plasują się ostatnio wszelkie bestsellery napisane przez skośnookie panie.
Tym właśnie sposobem w ubiegłym roku
przeczytałam fascynującą książkę pani Marie Kondo, w tym zaś sięgnęłam po
„Sekrety urody Koreanek” autorstwa Charlotte Cho.
Charlotte Cho źródło zdjęcia |
W pierwszym wiodła życie Amerykanki koreańskiego pochodzenia. Jak sama stwierdza, była wówczas opalona, miała pryszcze i grube pasemka (przy okazji skończyła zdaje się, że nienajgorzej, studia, ale nie to odgrywa w tej historii znaczenie).
W drugim, po wyjeździe do Seulu, odkryła, że najważniejszym przejawem kultury jest „kultura dbania o cerę”. I tak już jej zostało.
Nie zamierzam w tym
miejscu wcale naśmiewać się z pani Cho ani jej admiratorek. Przeciwnie, po
pobycie nad polskim morzem, nad którym ciągle triumfy święci „leżing i
smażing”, szereg jej uwag uważam za wręcz nieocenione.
Nie sposób bowiem nie zgodzić się z nią, gdy pisze: „Poznałam (…) mnóstwo osób, które starają się jeść tylko organiczne produkty albo wydają mnóstwo pieniędzy na lekcje jogi, by utrzymać dobre samopoczucie, a mimo to ochrona skóry przed słońcem znajduje się bardzo nisko na liście ich priorytetów. Z jakiegoś powodu wielu z nas wciąż myśli, że emulsja z filtrem przeciwsłonecznym to nieobowiązkowy element rytuału pielęgnacyjnego, co jest nieprawdą. (…)
Nie sposób bowiem nie zgodzić się z nią, gdy pisze: „Poznałam (…) mnóstwo osób, które starają się jeść tylko organiczne produkty albo wydają mnóstwo pieniędzy na lekcje jogi, by utrzymać dobre samopoczucie, a mimo to ochrona skóry przed słońcem znajduje się bardzo nisko na liście ich priorytetów. Z jakiegoś powodu wielu z nas wciąż myśli, że emulsja z filtrem przeciwsłonecznym to nieobowiązkowy element rytuału pielęgnacyjnego, co jest nieprawdą. (…)
Wspaniale
jest czuć na ramionach ciepłe promienie, to prawda. No i od lat wmawia nam się,
że opaleni wyglądamy lepiej. Mimo to słońce nie jest naszym przyjacielem i nie
ma czegoś takiego jak „zdrowe opalanie” – w rzeczywistości może ono uszkodzić
skórę, spowodować jej przedwczesne starzenie i zwiększyć ryzyko zachorowania na
raka.”
Nie mogę także
wykluczyć, że nie skorzystam z którejś z zamieszczonych w książce porad
dotyczących pielęgnacji skóry, zwłaszcza tej z przebarwieniami (na marginesie: gdyby
było zapotrzebowanie na post pt. „Jak
wydałam bez sensu kupę forsy, próbując usunąć przebarwienia i do jakich
wniosków doszłam”, jestem gotowa, proszę tylko dać znać).
Trudno byłoby też
kwestionować trafność porad zamieszczonych w rozdziale 10, w tym o treści: „pij dużo wody”, „dobrze się odżywiaj”, „porządnie
się wysypiaj” i „ogranicz stres”. Mam nadzieję, że nie zostanę uznana za zrzędę, gdy napomknę, że mimo wszystko wydają mi się one mało innowacyjne.
Główne moje wątpliwości są jednak związane z bezkrytycznym przenoszeniem kosmetycznego modelu koreańskiego na
polski grunt.
Wydaje mi się bowiem, że
jeśli należałoby za kimś podążać, to może niekoniecznie akurat za
Koreańczykami. A w każdym razie nie w każdą stronę.
„Korea to kraj, który ma najwyższy stosunek zabiegów chirurgii
plastycznej do liczby mieszkańców na świecie. (…) Wydaje mi się, że popularność
takich operacji wynika z kulturowej presji, aby dążyć do bycia idealnym, także
idealnie pięknym.
Wszystkie
kultury cenią atrakcyjność fizyczną, ale rozwijająca się gospodarka, pieniądze
w kieszeni i atmosfera rywalizacji sprawiają, że Koreańczycy i Koreanki uznają
inwestowanie w chirurgię plastyczną za rzecz niezbędną, aby pozostać w grze.
Piękno, bogactwo lub status społeczny zapewniają wiele korzyści.”
Pomijam głębokość myśli zawartej w ostatnim zdaniu przytoczonego fragmentu książki (nie pastwmy się nad
autorką); jeśli mam jednak traktować życie jako rodzaj takiej gry – wybieram inną planszę.
Obawiam się też, że
gdyby przyszło mi pracować w Korei, mogłabym nie odnaleźć się tam tak dobrze
jak autorka książki. Dotychczas zazwyczaj ucinałam bowiem sobie w pracy
pogawędki na inne niż ona tematy.
„Ludzie w biurze dokuczali mi, bo miałam potargane, nieokiełznane włosy,
i patrzyli na mnie nierozumiejącycm wzrokiem, kiedy próbowałam im wyjaśnić, że
pofalowane włosy, jak po dniu na plaży, to fryzura w stylu boho. Uważali za
barbarzyństwo, że nie nakładam na twarz esencji, i śmiali się (ze mną czy ze
mnie – trudno powiedzieć), kiedy przyznałam, że nie wiem, co to takiego. (…)
Moi
współpracownicy rzucali uwagi typu: „Twoje podkrążone oczy widać z drugiego
końca biura” albo „Co ci tam wyrosło na twarzy?” Moja ulubiona – bo troska o
moje dobre samopoczucie i wygląd dla wielu zaczęła się stawać prawie udręką –
brzmiała: „Błagam cię, uczesz w końcu włosy.”
Wreszcie, wstyd się
przyznać, choć łasa jestem na komplementy, te prawione przez Koreańczyków
mogłyby nie spełnić moich oczekiwań.
„To, że skóra jest najważniejsza, wynikało jasno z wielu codziennych
interakcji. Podczas jazdy windą do mojego mieszkania podsłuchałam, jak starszy
mężczyzna wita stojącą obok mnie kobietę słowami: „Pani cera wygląda dziś
wspaniale”. (…)
Reakcja
kobiety świadczyła o tym, jak dumna się poczuła, usłyszawszy komplement.
Otwarła szerzej oczy z radości i zachichotała, grzecznie przysłaniając dłonią
usta."
Wszystkich, którzy w tym
miejscu otwarli szerzej oczy, uspokajam. Następny urlop mam dopiero za rok.
Ja się piszę na taki post o przebarwieniach! Liczę na to, że mnie rozgrzeszysz z tego, że nie wydałam ani grosza na próby ich usunięcia (mam wewnętrzne przekonanie, że i tak się to nie uda i muszę polubić te piegi na czubku nosa, innego wyjścia nie ma). Dobór lektur urlopowych rozumiem doskonale, u mnie latem króluje Fleszarowa, której normalnie nie tknę nawet długim drągiem. A co do meritum: gdy dojechałam do przedostatniego zdanie, zadźwięczało mi w głowie "ja to mam szczęście, że w tym momencie żyć mi przyszło w kraju nad Wisłą"...
OdpowiedzUsuńPisząc o przebarwieniach, nie miałam na myśli piegów. Ich nawet nie próbowałabym usuwać, szkoda roboty. A Twoje wewnętrzne przekonanie jest ze wszech miar słuszne.
UsuńFleszarową czytałam jakiś czas temu - aż tak źle jej nie zapamiętałam, aby teraz machinalnie na dźwięk jej nazwiska sięgać po drąg. Ale że chwilowo zaspokoiłam potrzebę czytania odmóżdżaczy, nie sprawdzę jak teraz bym na nią zareagowała. Może za rok?
matkojedynokochana! Nie wiem, jak z ochroną skóry przed słońcem, ale głowy zdecydowanie na plaży nie chroniłaś :) Taka lektura znamionuje klasyczne objawy porażenia słonecznego. Ja rozumiem, że ktoś to pisze i wydaje, ale żeby wydać na to własne pieniądze i jeszcze przeczytać? No chyba że znalazłaś tę książkę porzuconą na ławce w (nomen omen) smażalni.
OdpowiedzUsuńNo wiesz? Miałam Cię za bardziej tolerancyjnego. Gdybyś wiedział co robią koreańscy mężczyźni, czym prędzej spłonąłbyś rumieńcem, spuścił ze wstydem powieki i wybąkał cicho: "a pożyczysz mi tę książkę?!"
UsuńGdybyś rzuciła w tekście coś na wabia, to kto wie, może bym i prosił. Ale ja to z tych, co to zimna woda i szare mydło, więc nie wierzę, bym był w stanie wdrożyć jakiekolwiek koreańskie przepisy.
UsuńNiestety, nie rzucę, bo nie mam już książki pod ręką. Ale było tam o tym, że w Korei otwarto cieszące się olbrzymim powodzeniem specjalne sklepy kosmetyczne blisko jednostek wojskowych, oferujące przyjazny męskiej skórze makijażo-kamuflaż:P
UsuńJestem pacyfistą, kamuflaże w grę nie wchodzą :P
UsuńTo może chociaż nawilżacz powietrza na każdym Twoim biurku. Żaden koreański mężczyzna nawet na chwilę nie przysiądzie przy biurku bez nawilżacza!
UsuńNie mam w domu kaloryferów, a to one wymagają nawilżaczy :P
UsuńI tu się mylisz!
UsuńI jak to: nie masz kaloryferów? Burżuazyjne ogrzewanie podłogowe po całości?! Bo przecież nie piece węglowe.
Burżuazyjne po całości. Dzięki temu zaoszczędzam na nawilżaczach :P
UsuńZatchnęło mnie. Nic dziwnego, że musisz pracować po nocach.
UsuńAle nie wierzę, że w robocie też wam takie zafundowali. Prawie słyszę jak Twoja biedna sucha skóra napina się, trzeszczy, a potem... och!
W pracy są jakieś nowomodne ciepłe nawiewy, nie narzekam na suchość, dziękuję bardzo.
UsuńCiepłe nawiewy są najgorsze, ale jak tam sobie chcesz...
UsuńNo właśnie wcale nie chcę :P
UsuńCóż, najwyraźniej nie masz w sobie ani pół koreańskiego gena.
UsuńStanowczo :)
UsuńZupełnie nie dla mnie. Kosmetycznie jestem zapuszczony gorzej niż Białowieska. :P
OdpowiedzUsuńW Białowieskiej teraz wycinki, więc miej się na baczności!
UsuńAle tam to chyba coś więcej niż kosmetyka? :P A o mnie dość powiedzieć, że nawilżacza na oczy nie widziałem. Jak chcę nawilżania, to wsiadam na rower jak niebo zaczyna robić się granatowe :P
UsuńNo wiesz, to podobno zadania ochronne, a czymże innym jest kosmetyka jak nie staniem na straży i chronieniem skóry?
UsuńWiem jak to zabrzmi, ale - jak babcię kocham! - nawilżacze powietrza znam wyłącznie z reklam w gazetach dla młodych matek. Czy powinnam wytaplać się w kałuży?
Może na początek krótka przebieżka w delikatnej mżawce? :P
UsuńKiedy uprawiałam ją po raz ostatni (tydzień temu) cały nałożony uprzednio na twarz krem z filtrem najwyższej jakości wszedł z mżawką w reakcję chemiczną, tworząc białą maskę:( Wiem, wiem, miało być orientalnie, ale żeby od razu gejsza? W lesie???
UsuńZ ochrony przeciwsłonecznej, to muszę zacząć zakładać okular, bo wczoraj mało mi zachodzące słońce oczu nie wypaliło :) No i może jakiś chemiczny syf na owady, bo sobotnie ugryzienie gza czuję do tej pory. Poza tym skąd mżawka, skoro krem z filtrem? :P
UsuńJa tam w te chemikalia na owady nie wierzę. A poza tym wolę być pogryziona niż kichać i śmierdzieć przez pół dnia.
UsuńA krem z filtrem, mój drogi, nakłada się nawet jak jest pochmurno, o!:P
Jako zupełnie niekoreański w sposobie bycia samiec, nie dbam o to czy będę na starość wyglądał jak rodzynek i krem anty stosuję przy naprawdę saharyjskim słońcu i baaaardzo długiej nań ekspozycji :) A na robale najlepszy jest rower. Tylko trzeba przelotową utrzymać na poziomie ponad 30 km/h :P
UsuńHo, ho, Bazylu, ho, ho! Tu mam odpowiednio straszny materiał poglądowy, o proszę:P
UsuńZ tym robieniem robali w konia szybkim pędem się zgadza (na mnie nawet kleszcze nie zdążą wskoczyć:P). Mi wystarcza już (nogami, nie rowerem) prędkość 7 km/h, by pozbyć się problemu. To się dopiero nazywa dobra motywacja do utrzymywania odpowiedniego tempa treningu!
Pewnie brakuje mi wyobraźni, ale jakoś mnie materiał średnio wystraszył. Mowa tam o paniach, które nie żałowały sobie słońca, a ja akurat sobie żałuję, bo nie lubię. Rzadko jeżdżę w naprawdę słoneczne dni, a jeśli nawet, to akurat wtedy wrzucam jakieś 50 :) Zresztą, nie mam bardzo nadziei, że będzie mi dane zobaczyć, które z nas miało rację, jeśli chodzi o wpływ słońca na skórę 70latka :P
Usuń7 km/h? Jakieś mało ambitne macie te robale. Mnie na piechotę nie udaje się ich zgubić, a biegam jakieś 10 km/h :) Raz uciekałem przed meszkami, to na kilometrze wykręciłem 13 km/h :P
Nieładnie, nie doczytałeś do końca!:P Był tam też pan kierowca ciężarówki, który jeżdżąc autem bez klimy, wystawiał przez odsłoniętą szybę tylko jedną stronę twarzy, w związku z czym połowicznie się postarzał.
UsuńJa nie biegam, więc być może robale odstraszają kije poruszające się z taką prędkością?:P
Momarto małej wiary, przeczytałem. Ale ja samochodem pokonuję tak mikroskopijne dystanse, że raczej mi połowiczna starość twarzy nie grozi. Może gdybym twarzą zarabiał na życie, to bym się przejmował, ale mojej to już nic nie zaszkodzi ani nie pomoże :P
UsuńKije, powiadasz? A jakbym tak biegał z gałązkami w rękach? :P
A to przepraszam. Chociaż, z drugiej strony, jakby nie patrzeć - jesteś twarzą blogosfery, więc powinieneś o nią dbać:P
UsuńBieganie z gałązkami jak najbardziej. Jeszcze lepiej, gdybyś miał w ręku zielony badylek. Wówczas nad Tobą latałyby wyłącznie motylki:P
:D
UsuńAle że przebrnęłaś przez tę pozycję! Szapo ba! ;)
OdpowiedzUsuńAgnieszka
Wbrew pozorom była to całkiem fascynująca lektura (może poza rozdziałem o miejscach, które koniecznie muszę odwiedzić w Seulu; póki co, nie wybieram się tam). Pod koniec moje oczy były bardzo szeroko otwarte:P
Usuń