Jesteśmy ze sobą już ponad trzy lata,
czas więc uchylić rąbka tajemnicy.
Jaka jest momarta?
Mam nadzieję, że
przygotowany przeze mnie krótki quiz nieco przybliży tę tajemniczą postać. Poniżej
znajdziecie parę pytań. Należy – po głębokim namyśle – wybrać tę z dwóch
odpowiedzi, której Waszym zdaniem udzieliła właśnie momarta.
Gotowi? To hop!
Pytanie 1) Jak wygląda momarta?
Pytanie 2) W jaki sposób momarta opowiedziałaby o początkach swojej intelektualnej
przygody z życiem?
a. „W
wieku pięciu lat zaczęłam czytać czasopisma dla gospodyń domowych”
b. „Gdy
miałam pięć lat, tak bardzo lubiłam bajki, że nauczyłam się czytać, by móc
czytać je samodzielnie ilekroć chcę i kiedy chcę”
Pytanie 3) Co robi momarta po powrocie z pracy?
a. „Po powrocie z pracy
codziennie wykonuję ten sam ciąg czynności. Otwierając drzwi, ogłaszam mojemu
domowi swoje przybycie. Podnoszę buty, które miałam na sobie poprzedniego dnia
i zostawiłam w korytarzu. Chwalę je za ciężko wykonaną pracę. Odkładam je do
szafki na buty. Następnie zdejmuję buty, które miałam na sobie i stawiam je
równiutko w korytarzu. Kieruję się do kuchni, nastawiam czajnik i idę do
sypialni. Kładę torebkę na miękkim dywanie wełnianym i zdejmuję ubranie, które
miałam na sobie w pracy. Wieszam kurtkę i sukienkę na wieszaku i mówię im, że
dobrze się sprawiły. (…) Witam się z rośliną w doniczce stojącą przy oknie,
głaszcząc jej liście.
Moim następnym zadaniem
jest opróżnienie zawartości torebki na dywan i ułożenie każdej rzeczy na swoim
miejscu. Najpierw wyjmuję wszystkie rachunki. Następnie odkładam ze słowami
wdzięczności torebkę do specjalnego pudełka w szufladzie pod łóżkiem. Obok
kładę bilet na pociąg i wizytownik. (…) Zanim zamknę szufladę, dziękuję swoim
rzeczom za to, co dla mnie dzisiaj zrobiły.”
b. „Po powrocie z pracy
codziennie wykonuję ten sam ciąg czynności. Otwierając drzwi, trzymam w zębach
dwie siatki z zakupami, prawą nogą przytrzymuję przewracającą się torbę z
komputerem, a lewą zgarniam na kupę rozsypane ziemniaki. Po wejściu staram się
zachowywać jak najciszej, aby horda mnie nie usłyszała. To dałoby mi choćby
dwie minuty na umycie rąk i zrobienie szybkiego przeglądu lodówki – niestety, ta
sztuka rzadko mi się udaje. Buty porzucam w sieni, starając się zapamiętać, że
jak najszybciej powinnam zabrać z jednego z nich pomidora, który wypadł z jednej
z siatek z zakupami. Torebka z reguły spada mi z ramienia na schodach; omijam
ją, starając się na nią nie nadepnąć. Porzucam ubranie wierzchnie gdziekolwiek
bądź, po drodze rejestrując kątem oka, że stojący na parapecie kaktus (który to
już?) znów usechł, psiakrew. Staram się szybko przygotować coś do jedzenia,
słuchając zarazem wszystkiego, co mają mi do powiedzenia dzieci i pamiętając,
by co jakiś czas rzucić: „Aha!” i „Naprawdę?!”
Moim następnym zadaniem
jest opróżnienie zawartości torebki na dywan. Gdzieś na jej dnie, tylko gdzie
do licha, musi bowiem leżeć kwit z pralni, z której dwa tygodnie temu miałam
odebrać rzeczy. Nie tracę nadziei, że kiedyś go znajdę.
Zanim uprzątnę dywan, mówię
w dosadnych słowach co o tym wszystkim myślę.”
Pytanie 4) Co robi momarta, kiedy słyszy dobiegające z szafy głosy?
a. „natychmiast odklejam etykiety ze
wszystkich pojemników, pudeł i słoików.
Pamiętam bowiem o tym, że „z szaf może dochodzić do nas „hałas”, nawet
jeżeli wyglądają bardzo schludnie. Przytłaczają nadmiarem informacji. Im dom
jest bardziej wysprzątany, a wyposażenie bardziej minimalistyczne, tym głośniej
przemawiają do nas tego typu informacje". Dlatego zawsze radzę wszystkim:
„Zedrzyj z opakowań nadrukowaną folię, na przykład z odświeżaczy i środków
czystości”.
b. "czym prędzej szukam namiarów na dobrego
psychiatrę."
Pytanie 5) Jaki rozmiar butów nosi momarta?
a. "Na
tyle duży, bym mogła w pudełkach po swoich butach zmieścić brytfannę. „Nie
ma potrzeby kupowania specjalnych przegródek czy innych gadżetów. Problemy
z przechowywaniem rozwiążesz z pomocą tego, co już masz w domu.
Najczęściej używam pustych pudełek po butach. (…) Stosować je można na
nieograniczoną liczbę sposobów. Często trzymam w nich skarpetki i rajstopy
(…). W kuchni można w nich trzymać produkty żywnościowe, ale także worki
na śmieci, ściereczki itd. Trzymam w nich foremki, brytfanny i inne
naczynia, których rzadziej się używa”."
Pytanie 6) Co robi momarta z książkami i ile ich ma?
a. „Moja biblioteczka liczy obecnie około
30 książek, ale w przeszłości trudno mi było rozstać się z nimi, gdyż kocham
książki. (…) Najtrudniej postanowić, co z książkami, które dają ci umiarkowaną
przyjemność, ale których fragmenty poruszyły twoje serce, i które możesz
zechcieć przeczytać. Tych najtrudniej się pozbyć. Chociaż nie odczuwałam
szczególnej presji, aby się ich pozbyć, nie mogłam też pominąć faktu, że dawały
mi umiarkowaną przyjemność. Szukałam sposobu na to, jak mogłabym się z nimi
rozstać bez żalu i wreszcie wymyśliłam coś, co nazwałam „metodą redukcji
nadmiaru”. (…) Nie chciałam zatrzymać samej książki, a zapamiętać pewne
fragmenty. (…) Postanowiłam wyrwać interesujące mnie strony z książki. (…)
Zajęło mi to tylko pięć minut na książkę – udało mi się w ten sposób pozbyć 40
książek i zachować interesujące mnie fragmenty. Byłam niezwykle zadowolona z
rezultatu.”
b. „Nie mam pojęcia ile mam książek – może
dwa tysiące, a może trochę więcej? Sporej części z nich nie przeczytałam, ale
wiem, że każda z nich ma swój czas i prędzej czy później przyjdzie moment, w
którym zechcę po nią sięgnąć. Zdarza się też, że wracam do książek. Niektóre
książki z mojego dzieciństwa czytają teraz moje dzieci. Nigdy w życiu nie
zniszczyłam specjalnie żadnej książki, nie potrafię także wyrzucić ich do
pojemnika na papiery.”
Pytanie 7) Gdzie i kiedy momarta jest szczęśliwa?
a. "Najbardziej
szczęśliwa jestem, gdy znajduję się w moim czystym domu, w którym
wszystkie rzeczy mają swoje miejsce. W ciszy, nieprzerywanej żadnymi
głosami z szaf, mogę wtedy długo rozmawiać ze swoimi skarpetkami."
b. "Najbardziej
szczęśliwa jestem, gdy znajduję się w moim nieco brudnym domu, w którym
podłogi ostatnio były myte trzy tygodnie temu, a o oknach lepiej nawet
wspominać. W hałasie, wywoływanym przez rozrzucających gdzie popadnie
skarpetki i brudne gacie trzech mężczyzn, umiem jednak zawsze wychwycić
dwa (wydobywające się wcale nie z szaf) słowa: „Kocham Cię”."
A teraz klucz:
Jeśli w przypadku
wszystkich lub większości pytań wybraliście odpowiedź a), jesteście wymarzonymi
czytelnikami książki autorstwa Marie Kondo (patrz pytanie 1, zdjęcie pierwsze). Cytaty oznaczone kursywą pochodzą bowiem z jej bestsellerowej książki "Magia sprzątania".
Odkryjecie razem z nią
magiczny i uporządkowany świat zrelaksowanych skarpetek („skarpetki i rajstopy leżące w szufladzie są na urlopie. Codziennie są
brutalnie obijane w drodze do pracy, uwięzione między stopą a butem (…) Czas
spędzony w szufladzie to ich jedyna szansa na odpoczynek.”)
Jeśli w przypadku
wszystkich lub większości pytań wybraliście odpowiedź b), znacie momartę bardzo
dobrze. Momarta nie jest specjalistką od
porządkowania, a jej dom – jakkolwiek duży by nie był – i tak zawsze będzie
zagracony. Momarta nie krytykuje tych, którzy żyją inaczej – raczej patrzy na
nich szeroko otwartymi ze zdziwienia oczami. Czasem nawet czegoś się od nich
nauczy – na przykład od Marie Kondo nauczyła się, że faktycznie, najlepszym
wyznacznikiem tego, czy potrzebuje danej rzeczy, czy też nie, będzie wsłuchanie
się w swój wewnętrzny głos i sprawdzenie, czy posiadanie tej rzeczy i
korzystanie z niej (choćby miały to być skarpetki - pal sześć, zrelaksowane, czy
nie) daje jej radość.
Na szczęście momarta wie
– a przynajmniej tak jej się wydaje – że nie samymi dobrami materialnymi
człowiek żyje i w-razie-jakby-co i tak wszystkie je szlag trafi. Co nie zmienia
faktu, że póki ich nie trafił, nie widzi powodu, by dorabiać ideologię do ich
nieposiadania.
Momarta wie też, że może
jakby skorzystała z niektórych rad pani Kondo, jej problemy z bałaganem mogłyby
się zmniejszyć. A może i nie? Bo pani Kondo niewątpliwie nie ma na stanie męża
(sztuk jeden, ale brudne skarpetki zawsze dwie, choć brudne gacie faktycznie
występują pojedynczo), tudzież dwóch męskich potomków (sztuk dwie, co daje już
cztery brudne skarpetki i dwie pary brudnych gaci), więc większość jej rad jest
momarcie absolutnie nieprzydatnych.
I chyba właśnie dlatego
nigdy się z panią Kondo nie dogadamy.
Marie Kondo „Magia
sprzątania”, przekład Magdalena Macińska. MUZA S.A., Warszawa 2015.
Czekam na książkę, jak zachowując bałagan być szczęśliwą. :) I może jeszcze drugą jak ukryć bałagan tak, by nikt nie zauważył i się przy tym nie przepracować. :) Bardzo podoba mi się ta recenzja.
OdpowiedzUsuńA dziękuję za miłe słowo:) Tak, Marie Kondo zdecydowanie uważa, że posiadanie bałaganu i bycie szczęśliwym/szczęśliwą nie idą ze sobą w parze. Ba! Jak twierdzi w podtytule ostatniego rozdziału: "Prawdziwe życie zaczyna się po doprowadzeniu domu do porządku". Dlatego ja - z daleko idącej ostrożności - nie będę już szukać kolejnych poradników o sprzątaniu, nawet gdyby miały okazać się one "brudasoprzyjazne".
Usuń"Postanowiłam wyrwać interesujące mnie strony z książki. (…) Zajęło mi to tylko pięć minut na książkę – udało mi się w ten sposób pozbyć 40 książek i zachować interesujące mnie fragmenty" - yyyyyyyyyyyyyyyyy, serio? Wyrwać? W dobie skanerów i ksero, skoro już musiała zachować fragmenty? Matkokochana, ja też się z panią Kondo nie dogadam.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą, jakiś ostatnio wysyp poradników (co ja mówię, wręcz biblii i traktatów filozoficznych) o sprzątaniu. Za pieniądze za zakup jednego z tych tomów można by pewnie wynająć sprawną panią do sprzątania na co najmniej dwie godziny :D
Skserować też próbowała, ale musiałam skrócić cytat. Na specjalne życzenie proszę jednak uprzejmie: "Następnym pomysłem było wykonanie kserokopii. Chciałam skopiować interesujące mnie fragmenty i wkleić je do zeszytu. Sądziłam, że będzie to szybsze i łatwiejsze. Ale okazało się to jeszcze żmudniejszym zadaniem."
UsuńNie wiem czy wysyp poradników, choć być może, bo sama przeczytałam jeszcze dwa, przy czym oba z czystego masochizmu, węsząc temat na posta. Nie pomyliłam się - jak dam radę, to będzie wkrótce. A pani do sprzątania jak nie miałam, tak nie mam. Za to od jutra będę miała kota, który będzie robił jeszcze większy bałagan:D
To jakaś, pardą, kretynka w takim razie i barbarzynka. Kocha książki, też coś. Kotek ładnie zasłoni sobą co bardziej kompromitujące plamy na kanapach i dywanach, bądź dobrej myśli.
UsuńKolega, widzę, dbały o zachowanie form żeńskich: "barbarzynka" - ładne to!:) A z tym książkowym skretynieniem to prawda; co więcej druga z przeczytanych przeze mnie autorek ma podobnie - być może to nadmiar środków czyszczących wyżera człowiekowi mózg?
UsuńDywanów nie posiadam, więc i plam nie mam. Przydałoby się raczej, aby kotek zasłonił sobą brudne okna, a temu może - z racji mikrych rozmiarów - nie podołać.
W jednym amerykańskim reality show o sprzątaniu też zawsze kazali się pozbywać wszystkich książek :( Kotek urośnie; wisząc na firankach odciągnie uwagę od szyb, a jak będzie większy, co upstrzy je dodatkowo plamami po nosku.
UsuńBo książki to samo zło, wiadomo. Mącą w głowach i kurz zbierają, brr!
UsuńA firanek też nie mam, o!:P
Czyli jednak, co prawda po dyletancku i bez podbudowy teoretycznej, uprawiasz minimalizm :D Kotek będzie niepocieszony brakiem firanek, zniszczysz mu dzieciństwo!
OdpowiedzUsuńJa bym to nazwała brakiem pieniędzy na karnisze i firanki, ale może być że jestem minimalistką:D Większości żyrandoli też nie mam - chyba otworzę blog z poradami jak żyć "bez" i będę zarabiać mnóstwo pieniędzy!
UsuńZamiast firanek mam dla kotka rolety harmonijkowe - kociarze mówią, że też się nadadzą.
Nigdy nie mów, że nie masz czegoś z braku pieniędzy. Niewykończona łazienka z gołym tynkiem reprezentuje styl industrialny, brak firanek to szlachetny minimalizm, a zero dywanów - zapobieganie alergii.
UsuńHm, idąc tym tropem, brudne szyby powinny symbolizować chęć odcięcia się od okropieństw świata zewnętrznego... Czuję, że jak założę ten drugi blog, szybko zostanę bogata!
UsuńJak już zaczniesz tłuc tę kasę, to zatrudnij mnie jako konsultanta :P
UsuńJeśli nie zgubię karteczki, na której zapisałam sobie, że mam to zrobić, masz to jak w banku.
UsuńJa nie zapomnę :P
UsuńOd tego ma się konsultantów:P
UsuńDobrze opłacanych :P
UsuńA tego akurat nie musiałeś mi przypominać.
UsuńMomarto nie Marto! Moja bratnia duszo!!!! <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńDługo nie odpowiadałam, bo musiałam odgruzować biurko, żeby dostać się do klawiatury, ale teraz już jestem. Pójdź, niech Cię uściskam (umyłam ręce!)!:P
UsuńZajrzałam do momarty, bo mi Aine kazała! Czemu momarta pisze o domu Sardegny? ;) wspaniały tekst :)
UsuńO matko, Sardegno! Masz uporządkowany dom z wypoczętymi skarpetkami?;)
UsuńI dziękuję za miłe słowo:)
Taaak... wypoczęte skarpetki... raczej walczące o przetrwanie i próbujące znaleźć parę w kłębowisku innych... ale myślę tak teraz o ich marnym żywocie i będę chyba musiała dać im więcej wsparcia ;)
UsuńWsparcie dla skarpetek! Czyż to nie znakomite hasło na najbliższą kampanię wyborczą?:)
UsuńPrzede wszystkim nie sztuka utrzymać porządek, jak się mieszka samemu ;)
OdpowiedzUsuńFragment o wyrywaniu stron wprawił mnie w osłupienie :o
Dzięki za dawkę humoru z rana :D
Są też fragmenty dla tych, którzy mieszkają z rodziną (o tych, którzy mieszkają ze zwierzętami nie ma ani słowa, ale to pewnie przypadki beznadziejne). Mniej więcej w tym stylu, że jak rodzina zobaczy, że my sprzątamy i że jest tak czysto, to stopniowo sami też zaczną sprzątać. Turlałam się ze śmiechu przez pół godziny!
UsuńTrochę straszno, trochę śmieszno - jednym słowem, idealna lektura:P
Turlam się z Tobą. Może Magia.. to jednak na półce z fantasy powinna stać? Pierwszy wyraz tytułu pasuje.
UsuńHahahahaha! No umarłam :D
UsuńJak przyjdę do domu, ogarnę 30 kilo ogórków i małego kotka, to specjalnie dla Was znajdę odpowiedni cytat!
UsuńTylko nie zapomnij podziękować butom za to, co dziś dla Ciebie zrobiły!
UsuńA mój mąż stwierdził, że Ty może po prostu za krótko sama sprzątałaś, czekając, aż pójdą Twoim śladem ;)
Buty stoją i się boczą, bo zamiast głaskać je, głaszczę kotka.
UsuńI faktycznie, Twój mąż może mieć rację. Za 20 lat zdam relację jak mi poszło.
A teraz obiecany cytat: "Cicha praca nad własnym nieładem jest najlepszą strategią na problem z rodziną, która nie sprząta. Idąc niejako za twoim przykładem, zaczną pozbywać się niepotrzebnych rzeczy i sprzątać bez słowa skargi z twojej strony. Brzmi to niewiarygodnie, jednakże gdy ktoś zaczyna sprzątać, wywołuje reakcję łańcuchową."
PS. Ja naprawdę nie zmyślam - tam stoi tak jak wół (strona 65):P
Czytając podpunkt 6a poczułam gwałtowną ochotę nabycia kałasznikowa i użycia go. Dobrze, że nie jest tak łatwo go nabyć...
OdpowiedzUsuńOsobiście uważam, że w domu musi być trochę bałaganu, aby było widać, że zamieszkują go ludzie, a nie roboty. Z tymi drugimi za żadne skarby nie jestem w stanie się dogadać...
W pełni Cię rozumiem, miałam podobnie. To się być może nazywa praktycznym podejściem do książek.
UsuńWizja pomieszczeń wysprzątanych przez Marie Kondo też lekko mnie przeraża. Być może faktycznie są ludzie, którzy najlepiej czują się w sterylnym miejscu. Kiedy szukaliśmy domu, widzieliśmy parę tak urządzonych. Wiało z nich chłodem, toteż i nas z nich natychmiast zwiało.
Boże mój, czyżbym to ja była momartą? A może momarta założyła w moim domu jakiś podgląd? W każdym razie czytając teksty oznaczone literką "b" widzę swój dom.
OdpowiedzUsuńA tej drugiej pani to się trochę boję :( I już sobie wyobrażam reakcję domowników gdybym zaczęła rozmawiać ze skarpetkami i rajstopami... Kliniko przy ulicy Babińskiego w Krakowie - przybywam!!!
Je suis momarta! Albo jakoś tak:) Ale może Marie Kondo ma rację? Za dużo książek szkodzi - wyżarły nam mózgi tak, że jesteśmy wszyscy jak z jednej sztancy. Brudnej sztancy, dodam.
UsuńA tak poważnie, po lekturze mam wrażenie, że pani Kondo jest - proszę wybaczyć mi grubiaństwo - zdrowo walnięta. Natomiast niewątpliwie jest autentyczna, co odróżnia ją od szeregu innych, którzy po prostu wyniuchali koniunkturę. Trochę się z niej naśmiewam, ale muszę przyznać, że parę razy dała mi do myślenia. Choć w przypadku książek, skarpetek i pudełek po butach pozostanę przy swoim zdaniu:)
Buha ha! jesteś BOSKA! "Magię sprzątania" dostałam w prezencie od zachwyconej nią koleżanki. Dawno się tak nie ubawiłam! Śmiałam się, podczas czytania o skrzywdzonych skarpetkach, które należy rolować a nie zwijać w kulki! Śmiałam się czytając o opróżnianiu torebki zaraz po przyjściu do domu... Ale śmiechu nie wzbudził fragment o książkach, które autorka albo przepisuje albo wyrzuca... W ogóle słowo "wyrzuć" denerwowało mnie w tej książce strasznie! Ja też z Mari Kondo nie znajdę wspólnego języka. Różnimy się bardzo. Moim zdaniem to nie jest książka o MAGII SPRZĄTANIA. Dla mnie Autorka to kliniczny przypadek i nad tym warto by się pochylić....
OdpowiedzUsuńTeż napisałam wyżej, że uważam że z autorką jest coś nie tak, ale zarazem naprawdę znalazłam u niej parę trafnych spostrzeżeń. Pasuje mi tutaj powiedzenie "w tym szaleństwie jest metoda":P
UsuńAle fali zachwytów nie rozumiem, zwłaszcza że język tej książki jest drętwy niczym - by pozostać przy porządkowej terminologii - kij od szczotki.
Rany, co za bełkot! Mam na myśli cytaty pani Kondo.Jak dobrze, że nie zdążyłam jeszcze kupić tej książki. Po kilku recenzjach w prasie, miałam taką ochotę, ale po tym co przeczytałam U Ciebie rezygnuję, Dzięki za Twoją opinię.
OdpowiedzUsuńZa to posiadam i czytałam "Minimalizm po polsku". Nie tyle o sprzątaniu, co o potrzebie posiadania i nieposiadania rzeczy. Bardzo ciekawa, chociaż z kwestią nieposiadania książek też się nie zgadzam.
Agnieszka K.
Jeśli będziesz chciała sprawdzić na własne oczy, mogę przy jakiejś okazji podrzucić Ci mój egzemplarz celem przetestowania. Bełkotem bym jednak tego nie nazwała - całość jest w sumie dość spójna. A że jest to spójność typowa dla wariata? Cóż...
UsuńZ minimalistami jest mi zdecydowanie nie po drodze, toteż za wielu książek na ten temat nie przeczytałam. Trochę obawiam się kolejnej książki napisanej przez blogerkę - wydaje mi się to taką samą modą jak moda na minimalizm. A z bieżącą modą jest zazwyczaj tak, że nie każdemu w niej do twarzy:)
No cóż, zajrzałam po czasie, bo upały spowodowały, iż sprzęt mi zastrajkował i zanim doczytałam do końca odpowiedziałam na pytania testowe bezbłędnie, co potwierdziło to, co już i tak wiedziałam, że znam trochę monmartę.
OdpowiedzUsuńA ja cóż- nadal się łudzę, że kiedyś uda mi się doprowadzić do ładu moje królestwo, co nie zapewni mi szczęścia (bo szczęściarą jestem, a szczęśliwą bywam:), ale może wprowadzi trochę ładu w moje życie:) ale pewnie się łudzę (co do tego, że 1) ład w królestwie jest dla mnie osiągalny, 2) że ład w obejściu = ład w życiu)
Powiedzmy sobie szczerze: test nie był zbyt trudny, ale i tak gratuluję!:)
UsuńJa jakiś czas temu przestałam się łudzić. Być może gdybym zdecydowała się poświęcić cały urlop na gruntowne sprzątanie według rad pani Kondo, faktycznie uzyskałabym ład i porządek, ale - póki co - nie mam takich planów. A ład w obejściu dość często świadczy o tym, że ktoś usiłuje "zasprzątać" swoje problemy. Z dwojga złego wolę więc bałagan:)
Nikt tej pani nie powiedział, że nie stoimy nad oparami z zalanego ciepłą wodą "kreta"?? Swoją drogą, że też ludzie łykają takie bzdety jak gęś chlebowe kulki :P
OdpowiedzUsuńMyślę, że we wnętrzu posprzątanym metodą pani Kondo nie istnieje potrzeba używania Kreta:P A popularność pomysłów pani Kondo mnie nie dziwi - pamiętaj, że żyjemy w świecie, w którym miliony śledzą poczynania Perfekcyjnej Pani Domu i jej podobnych. Z dwojga złego wolę już Kondo - w książce nie prezentuje sprzątania jako najważniejszego życiowego celu (choć dla niej samej chyba właśnie nim ono jest), a raczej pokazuje jak sprawić, by poza sprzątaniem mieć czas jeszcze na cokolwiek innego.
UsuńDziękując butom, że wygodne, czy rozmawiając z głosami z szafy? Ja jednak pozostanę przy b) :D
UsuńJa też wolę b, ale czasem trochę żałuję, że nie cechuje mnie japońskie zamiłowanie do porządku, ładu i spójnej przestrzeni:)
UsuńIii tam, dwie maty i niski stolik. Rozpirz też ma swój urok :P
UsuńNiewątpliwie ma. Tyle że przy takim uroku trudno jest zachować godność. Osobistom:P
UsuńMomarto - kocham Cię, moja mentalna siostro za ten wpis! :) Wiedziałam, że mamy wiele ze sobą wspólnego, ale właśnie doszła kolejna rzecz - ten test był bardzo prosty, bo B to też i ja ;)
OdpowiedzUsuńChociaż muszę przyznać, że w niektórych aspektach strategia pani Condo jest słuszna - pozbywanie się rzeczy nie jawi się mi jako coś strasznego, a naprawdę pomaga ;)
Hm, dostrzegam tu temat na co najmniej doktorską rozprawę psychologiczną pt. "dlaczego ludzie kochający książki żyją w bałaganie":P Może przez nadmiar lektur zanika nam część mózgu odpowiedzialna za porządki?
UsuńPóki co wierzę jednak, że chodzi o coś zupełnie innego. Ściskam, siostrzyczko!:)
Ta pani rozmawia ze skarpetkami? Serio?
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy to jest normalne.
Ty jesteś normalna, momarto.
Myślę, że mamy tu po prostu do czynienia ze zderzeniem dwóch kultur, wywołującym konsternację po obu zderzanych stronach. Japończycy wierzą ponoć, że przedmioty po 90 dniach używania zaczynają żyć własnym życiem i nabierają własnego ducha. Nie wiem jak to jest ze skarpetkami, ale jeśli chodzi tu o nieprzerwane używanie przez 90 dni, to tak, duch jest w nich niewątpliwie baaaardzo silny!:P
UsuńBardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń