wtorek, 11 września 2012

Lulaki i Przedszkoludki na froncie, czyli czy można wygrać kampanię wrześniową?


Pomna traumatycznych doświadczeń ze Starszym, Matka postanowiła lepiej uzbroić się na zbliżający się wrzesień. Pierwszy miesiąc Młodszego w przedszkolu.

Zaczęło się nienajlepiej. „Bolek i Lolek w przedszkolu” okazali się być w rzeczywistości wysłannikami wroga. Podobieństwo do prowokacji gliwickiej było uderzające, jednak Matka postanowiła nie poddawać się bez walki. W końcu historia nie może się wiecznie powtarzać!

Do akcji wysłano najlepsze wojska; zaciąg prowadzono w bibliotece.
Pani Bibliotekarka ze łzami w oczach, bijąc się w piersi i zaklinając, że nie ma nic wspólnego z poprzednim atakiem oraz, iż też padła ofiarą podstępu, przysłała silne wsparcie w postaci dwóch armii: Lulaków i Przedszkoludków.


Pierwsza z nich nadciągnęła dumnie powiewając sztandarem z napisem: „jestem na Liście Fundacji ABC Cała Polska czyta dzieciom”! Na odwrocie małym druczkiem dopisano: „jestem bajką terapeutyczną”.
Robiła wrażenie niepozornej: wychudzona i bidna (23 strony), ze specyficznym umundurowaniem, zaprojektowanym przez Anettę Krella-Moch.
Dowodził nią generał Hubercik, mający silne wsparcie w osobie kotka – Pana Czekoladki.
Hubercik twierdził, że ma bogate przedszkolne doświadczenie, bowiem codziennie jest budzony przez stukacze-pukacze, a następnie świdraki-wkrętaki i daje radę!
W krótkich żołnierskich słowach opowiedział cały swój dzień. Zaczął od „Dzień dobry”, a potem już poszło: „droga do przedszkola, śniadanie, przedstawienie, obiad, leżakowanie, ogródek, podwieczorek, powrót z przedszkola, już w domu, wieczorna kąpiel, dobranoc”.


Na Szeregowym Młodszym Hubercik i spółka nie zrobili większego wrażenia. Wiercił się i kręcił, a po zakończonej prezentacji nie zadał ani jednego pytania. W ciągu następnych dni nie raczył zaszczycić ich choćby jednym spojrzeniem.



Wówczas wmaszerowały Przedszkoludki.
Radosne, kolorowe i bezpieczne mundury z atelier Agaty Nowak stanowiły dla Szeregowego miłą odmianę, toteż na jego twarzy zaczęło malować się zaciekawienie.
Żołnierze opowiadali o sobie na zmianę to wierszem, to prozą. Jeśli wierszem, to przy użyciu łatwych, ale sympatycznych i wpadających w ucho rymów. Gdy zaś prozą, to barwnie opisywały szereg typowych przedszkolnych zajęć, doszukując się w nich jednak nadzwyczajnych i bajkowych podtekstów.

Szeregowy zaczął wznosić zagrzewające do boju okrzyki, dopytując się kiedy zostanie wysłany na front i zapewniając, że o niczym innym bardziej nie marzy.
Dobra nasza, pomyślała Głównodowodząca Matka. Zwycięstwo mamy w kieszeni!


W tej sytuacji oczywistym było wysunięcie na pierwszą linię Przedszkoludków. Lulakom zakomunikowano, iż mają do odegrania rolę mięsa armatniego.

Nadszedł 1 września, w tym roku podstępnie ukryty w kalendarzu pod datą 3 września.
A lato było piękne tego roku…

Tego uderzenia Matka się nie spodziewała, o czym najlepiej świadczy fakt, że poszła do przedszkola nieuzbrojona w okulary słoneczne.
Szeregowy owszem, wznosił okrzyki, jednak nie były one bynajmniej bojowe, lecz wyłącznie rozpaczliwe. Krzyczał coś o tym, że nie chce na front, że jest jeszcze za młody, by ginąć. Widząc armię Przedszkoludków kopał i gryzł (Matka z trudem uchroniła je przed zagładą – Pani Bibliotekarka mogłaby tego nie przeżyć). Tuż przed dotarciem na pole bitwy w pośpiechu (acz nie po cichu) zdezerterował, czemu z zaciekawieniem przyglądała się liczna okoliczna ludność cywilna. Także już po dotarciu na miejsce walk próbował salwować się ucieczką. Sięgał także po sabotaż.
Głównodowodząca, ciągnąc resztką sił uznała, że jedyne co może w takiej sytuacji zrobić to wsadzić Szeregowego na minę – albo przeżyje, albo nie, trudno.
Silne ręce Kapitan Przedszkolanki przytrzymały Szeregowego. Matka uciekła. W drodze powrotnej usiłowała ukryć przed ludnością cywilną fakt, iż kamuflaż jej się rozmazał, ale nie była zbyt skuteczna.
Telefon od wizytujących pole bitwy emerytowanych marszałków Babci i Dziadka nie poprawił sytuacji.
Matka poległa.

O 14.00 okazało się, że Szeregowy przeżył.
Głównodowodząca cudownie ożyła.
Natychmiast obmyśliła strategię na dzień następny. Przeprosiła serdecznie Lulaki, przegnała na skrzydła Przedszkoludki.


Rano wydawało się, że wsparcie stukaczy-pukaczy oraz świdraków-wkrętaków będzie miało kluczowe i decydujące znaczenie oraz, iż tym razem uda się osiągnąć sukces. Głównodowodząca obmyśliła nadto, iż dla zmylenia przeciwnika tym razem Szeregowego poprowadzi do ataku Marszałek Ojciec.

Jako, że mężczyźni nie lubią, gdy opowiada się o ich klęskach, spuśćmy na ten dzień zasłonę milczenia...

W ciągu kolejnych dni Szeregowemu szło jednak coraz lepiej.
Być może wpływ na to miał fakt, iż zwolniono do rezerwy zarówno Przedszkoludki, jak i Lulaki, a małemu żołnierzowi wsparcia udzielili wyłącznie Zdrowy Rozsądek oraz Empatyczne Podejście do Emocji Dziecka.
Głównodowodząca pomału zaczęła myśleć o tym, że chyba się udało.

Błąd.
Wróg nigdy nie zasypia.

Właśnie dziś, gdy Szeregowy rano pierwszy raz poszedł na front z radosną pieśnią na ustach, nieprzyjaciel rzucił do ataku swoją tajną broń.
Katar, kaszel i temperaturę.

Czy to przypadek, że dziś jest 11 września???

Jest do obsadzenia stanowisko Głównodowodzącej, bo właśnie podała się do dymisji. Ktoś chętny?

Beata Ostrowicka „Lulaki, Pan Czekoladka i przedszkole, czyli ważne sprawy małych ludzi”, Wydawnictwo Literatura, Łódź 2009, wydanie III; ilustracje Anetta Krella-Moch.

Agnieszka Frączek "Przedszkoludki 100 radości i 2 smutki", Agencja Wydawnicza Jerzy Mostowski, 2007; ilustracje: Agata Nowak.

44 komentarze:

  1. Kapitalna relacja z linii frontu!!! Najlepsi korespondenci wojenni puchną właśnie z zazdrości.
    Trzymam kciuki, żeby po krótkim pobycie w domowym lazarecie Szeregowy szybko doszedł do siebie!
    Bohaterskiej Głównodowodzącej życzę dużo cierpliwości!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znaczy się, że mam trwać na stanowisku??? Ratunku!
      Noce w szpitalach polowych bywają trudne; ta do takich należała. Obawiam się jednak, że okres rekonwalescencji może mieć negatywny wpływ na morale żołnierza, który sprytnym szeregowym jest i niewątpliwie natychmiast znajdzie związek przyczynowo-skutkowy pomiędzy chorobą a niepójściem do przedszkola:(
      Ale książek o tym czytać NIE BĘDĘ!

      Usuń
    2. No niestety, trwaj niczym Sowiński w okopach Woli.
      Mam nadzieję, że dziś będzie lepiej. Na wszelki wypadek odśwież znajomość pieśni partyzanckich, może ukołyszą biednego Szeregowego do snu.
      Moja bratanica dwa lata temu przechodziła to, co Twój Szeregowy i zrobiłam wtedy mały przegląd książeczek o przedszkolnej inicjacji. Było ich mnóstwo, a teraz widzę, że jest jeszcze więcej. Zastanawiam się, czy faktycznie mają zbawienny wpływ na psychikę przedszkolaka in spe, czy to jest zręczny chwyt marketingowy wydawców.

      Usuń
    3. Pewnie taki sam wpływ jak wszystkie czytadełka o nocniczkach i jedzeniu bez grymasów, znaczy nikły:P Pierwsza umoralniająca bajeczka to był Franklin, z tego dziecię czerpało liczne nauki moralne:)

      Usuń
    4. Lirael: i tylko tyle? A gdzie legendarna solidarność blogerów? :P
      Z racji beznadziejnego położenia (i będąc w zgodzie z historią) moja sytuacja kojarzy mi się raczej z majorem Sucharskim, ale w zasadzie - co za różnica?
      Co do książek: ZWL chyba ma rację. Pewnie, że literatura pomaga, ale pewnych rzeczy się nie przeskoczy i tyle.
      Swoją drogą, w naszych czasach najlepsze i najbardziej promowane są zabawki "edukacyjne" i książki "terapeutyczne". A jak biedne dziecko chce się po prostu pobawić lub poczytać, to co?

      Usuń
    5. To sobie robi lalkę z gałganków albo uderza kijaszkiem w rynnę:) A do poczytania jakaś nieekologiczna książka o Indianach polujących na bizony:)

      Usuń
    6. Momarto, w ramach legendarnej solidarności blogerów mogę Wam wypolerować menażki lub/i przygotować kociołek wojskowej grochówki i podesłać na linię frontu. :)

      Usuń
    7. To już coś! Dziś się lepiej wyspałam, więc siły mi wróciły; może faktycznie grochówka okaże się wystarczającym wsparciem?:)

      Usuń
    8. Bajki oswajacze dobrze się czyta po fakcie, już na etapie sierżanta. Tak to mam wrażenie, że tyklko inspirują młodzież do różnych nieporządanych zachowań, na które sami by może tak szybko nie wpadliPPP. Np występujące niemal wszedzie wkładanie nocnika na głowę.

      Usuń
    9. Niby tak, ale tu przecież było wszystko poprawnie, prawidłowo i "terapeutycznie", żadnych nocników, nie, nie, nie! Jeśli coś nie tak, to ewentualnie piasek przyniesiony z przedszkolnej piaskownicy do domu (ojej, trzeba poodkurzać!).
      A co do inspiracji lekturą, mam właśnie w domu Starszego zachwyconego pomysłami Pippi. Na razie poszłam na kompromis: może spać z nogami na poduszce. Na tej pozycji zamierzam się okopać, ale on o tym jeszcze nie wie:))

      Usuń
    10. Koniecznie. inaczej pewnego dnia przyprowadzi Ci do domu konia uratowanego z rzeźni.

      Usuń
    11. Tak daleko myślami jeszcze nie wybiegam. Na razie przerażeniem napawają mnie możliwe pomysły na gry i zabawy, bo jakoś w wydaniu moich dzieci zbyt często kończą się wyjazdami na ostry dyżur:(

      Usuń
  2. Mega relacja. MEGA!!! Dawszy wyraz swojej akceptacji dla tego typu tekstów, dodam tylko, że fajnie jest mieć na stanie zahartowanego w bojach sierżanta, który wychodząc pierwszego dnia z bazy Alfa, rzucił w kierunku okien, z których dochodziły rozpaczliwe jęki poddanych fali "kotów", pogardliwe: "Ooo, a ci jeszcze beczą?".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie sierżant niby też daje wyraz pogardzie i prezentuje poczucie wyższości, ale dziś zmiękł, widząc że Młodszy zostaje w domu, a on musi do szkoły...

      Usuń
    2. Ale ja tu o Młodszym właśnie :) Starszy jak tylko poszedł do pierwszej, to dostał amnezji wstecznej. "Przedszkole? Jakie przedszkole?". :P

      Usuń
    3. A, to przepraszam pana dowódcę. Pogratulować wyszkolenia wojsk!
      W pierwszej klasie amnezja chyba jest powszechna; co do zasady szkoła wydaje się też być dużo fajniejsza niż przedszkole. W drugiej klasie entuzjazm nieco słabnie, ale da się go podsycić; perspektywy na szóstą klasę wydają się jednak być marne...

      Usuń
    4. Ostatni dialog z drugoklasistką. [T] Talka, [B] Bazyl
      [T] Wujeeek, a Bartkowi to się chce do szkoły chodzić?
      [B] Nie no, spoko.
      [T] Pójdzie do drugiej klasy, to już mu się nie będzie chciało.
      Wychodzi więc na to, że masz absolutną rację.

      Usuń
    5. U mnie kryzys został spowodowany zwłaszcza powrotem do konieczności odrabiania zadań domowych, których ilość niepokojąco wzrosła:( Bo poza tym, to ok; zwłaszcza na tle Młodszego... Gdybym w tym roku zaliczała i I klasę, i początek przedszkola, z pewnością by mnie tu nie było!

      Usuń
  3. U nas komisja lekarska odrzuciła poborową ze względu na ewidentną niedojrzałość przedszkolną. Poborowej i rodziców poborowej:) Następny zaciąg w styczniu, a przez jesień intensywne szkolenie połączone z praniem mózgu:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko nie czytajcie jej książek; będzie lepiej! Rodzicom też się dojrzałość poprawi. Chyba.
      Ja teraz myślę, że nie da się na to przygotować psychicznie. Może ojcowie mają inaczej. Matki nie dają rady. Zdecydowanie.

      Usuń
    2. Ojciec, jako brutalny treser, wrzucił w sierpniu do przedszkola i sobie poszedł. A teraz uchodzi za nieczułego drania, który zwichrował psychikę niewinnej istotce:P

      Usuń
    3. A nie jest nieczułym draniem?;) Naprawdę, pozostawianie takich spraw w rękach mężczyzn nie jest dobrym pomysłem!

      Usuń
    4. Nie jest, jest czułym ojcem. Czułym, a nie czułostkowym:P

      Usuń
    5. No może i tak. W końcu znasz siebie lepiej:)
      Ja aktualnie chciałabym być zimną i nieczułą matką. Młodemu pewnie by to nie pomogło, ale mi byłoby lepiej...
      Trzymając się konwencji powinnam jednak wziąć pod uwagę fakt, że kampania wrześniowa była wprawdzie bolesna, ale trwała krótko. A potem? Cóż, okupacja to może nie stan idealny, ale da się żyć!

      Usuń
    6. Aż dziw, że Marszałek Ojciec poległ, ponoć tatusiom się to rzadko zdarza, wrzucają, dają buziaka i lecą do roboty:P

      Usuń
    7. Wrzucić wrzucił (Matka w końcu też wrzuciła, chciałabym zauważyć), ale co się działo przed?! Ho,ho! Podobno publiczność była nieco mniej liczna, ale za to efekty specjalne podobno lepsze. Ale fakt: problemu z kamuflażem nie miał...
      Ja przezornie uciekłam z domu pod pozorem zawiezienia Starszego do szkoły, więc opowieść znam tylko z relacji.

      Usuń
    8. Przed należało uśpić czujność szeregowego, zmamić obietnicami, ewentualnie zakneblować:D

      Usuń
    9. Uśpienie czujności nie było możliwe, bo pomimo że mały, to zmyślny:)
      Kneblowanie nie wchodziło w grę, gdyż podpisaliśmy stosowne konwencje (z wyjątkiem tej o minach).
      Mamienie obietnicami zaczęliśmy stosować od dnia trzeciego, toteż był progres.
      Do pamiętnego 11 września...

      Usuń
    10. Poleży w domu, to zatęskni do przedszkola:) Może warto mu urządzić mały karny obóz pracy? Kazać sortować klocki, układać książeczki, śmieci wynosić?

      Usuń
    11. Nie zatęskni, nie ten egzemplarz:( Dziś w nocy, budząc się z płaczem ze snu, z glutami do pasa i temperaturą, nie buczał "boli mnie", albo "źle się czuję", tylko: "ja nie chcę do przedszkola!!!"
      A co do karnego obozu pracy, to hm, jakby tu tak delikatnie, co by nie zrazić do siebie czytelników? Takie cieplarniane warunki Młodszy to ma od początku stworzone, a do obozu o zaostrzonym rygorze się jeszcze nie kwalifikuje (ech, te konwencje!)...

      Usuń
    12. Czytelnicy wiele wytrzymają, spokojnie:)

      Usuń
    13. Brutalni treserzy na pewno, gorzej z resztą:P

      Usuń
    14. Wyrobisz sobie opinię i tłumy będą walić oknami:)

      Usuń
    15. Eee tam, mi na tłumach nie zależy. Świadomość odpowiedzialności za kształtowanie gustów społeczeństwa by mnie zeżarła:) Wystarczy mi gdzieś z jeden laureat eBuki i paru innych światłych blogerów płci obojga... (grunt to wiedzieć, komu się podlizywać, nie?)

      Usuń
    16. I jeden przedstawiciel pospólstwa, zwanego onegdaj "czernią". Nie zapominaj :)

      Usuń
    17. Odpowiedzialność? Za kształtowanie? No weź, nie usnę teraz:P

      Usuń
    18. Bazyl: zostałeś zakwalifikowany do kategorii "światłych blogerów", ale jak wolisz do "czerni", nie ma sprawy:)
      ZWL: to normalne, próbujesz to wyprzeć, biedactwo!
      Właśnie, bezsenności też nie chcę, dlatego tłumom mówię nie! A Ty swoje teraz zabawiaj:))

      Usuń
    19. I tam, towarzystwo samo się bawi, może nawet moim kosztem:)) I nie bój się, jeszcze trochę tak popiszesz i szpilki nie będzie gdzie wetknąć:P

      Usuń
    20. Proszę mnie tu nie brać pod włos, bo się zawstydzę i zacznę pisać tylko porządne recenzje: takie z początkiem, środkiem, rzeczową oceną, ba! nawet z końcem!
      Co do szpilek i ich wtykania, to rozumiem, że miałeś na myśli ostrze krytyki?:PP A tak serio: wątpię. Chyba, że zrecenzuję parę lektur szkolnych, względnie książek o wampirach, to wtedy może?

      Usuń
    21. Onienieniennie, żadnych trójdzielnych recenzji proszę:P Szpilki w sensie nie będzie gdzie komentarza wściubić:)

      Usuń
    22. Z tymi recenzjami to żartowałam. Na co dzień muszę pisać tak poprawne rzeczy, że jakbym miała to robić jeszcze po godzinach, to bym oszalała:) Więc: w razie pojawienia się trójdzielnej recenzji - proszę o szybki telefon do właściwej placówki ratowniczej!

      Usuń
    23. Dobra, wezwiemy Boba Budowniczego, przykręci ci śrubki:)

      Usuń