19
września 1965r. redakcja „Przekroju” przypominała, że imieniny tego dnia (a
była to niedziela) obchodzą Frydeswinda, Maria-Emilia oraz Wilma razem z
Krzepimirem, Miletem, Milonem i Trofimem.
Jeśli
ktoś uważa, że nadawane dzieciom współcześnie imiona typu Kewin, Laila czy
Samanta są udziwnione, niech wspomni na wszystkie nieszczęsne Frydeswindy i
zamilknie.
Poza
tym, jak zwykle, redakcja sporządziła przegląd nowości wydawniczych. Tym razem
kilka pozycji dobrze znanych:
„Udręka
i ekstaza” Irvinga Stone’a – wydana w roku 1965 przez Czytelnika, w tym samym
co w posiadanym przeze mnie wydaniu z roku 1990 (wydawcą także był "Czytelnik") przekładzie Aldony Szpakowskiej i
z taką samą (32) liczbą ilustracji. To się czyta! – zachwalała redakcja „Przekroju”,
a ja mogę tylko potwierdzić.
„Polska
Jagiellonów” Pawła Jasienicy – w roku 1965 ukazało się drugie wydanie tej książki,
wzmiankowanej w „Przekroju” jako „głośny cykl esejów historycznych”. Dawno nie
czytałam – kiedyś dla mnie baza wyjściowa do nauki historii; kiedy wzięłam ją
do ręki dzisiaj (mam wydanie z roku 1967), odczuwam pewne obawy.
James
G. Frazer „Złota gałąź” – „klasyczne
(pierwszy raz publikowane w 1890), znane studium, poświęcone pierwotnym
wierzeniom, mitom, totemizmowi, kultowi zmarłych, magii. (…) Fascynująca skarbnica
faktów, anegdot, ciekawostek.” Nigdy nie czytałam, sporo słyszałam. Czy 125
lat później da się to jeszcze czytać?
Poza
tym kilka książek dotąd mi nieznanych, z czego jedna zaintrygowała mnie na
tyle, że właśnie zakończyłam jej lekturę (post, miejmy nadzieję, wkrótce).
Zofia
Posmysz „Przystanek w lesie”; pozycja opisana przez „Przekrój” jako 4 dłuższe
opowiadania, powstałe „w oparciu o fakty,
obserwacje zebrane w czasie dziennikarskich podróży, które jednak nie mieściły
się w konwencji gazetowych reportaży. Współczesne. Z wartką akcją.”
Na
razie skomentuję to tylko tak, że najwyraźniej wartka akcja w roku 1965 to nie
to samo co wartka akcja w roku 2015…
W
innej „Przekrojowej” rubryce fragment kolejnej wydanej w roku 1965 książki - „Prosto
od krowy” Melchiora Wańkowicza.
Patrząc na okładkę mojego, mocno sfatygowanego,
egzemplarza, pozostaje żałować, że wydawnictwo „Iskry” nie poprosiło, by oprawą graficzną książki zajął się Daniel Mróz. Tekst Wańkowicza w połączeniu z taką krową, to dopiero
byłoby coś!
W
zamieszczonym przez „Przekrój” fragmencie najciekawsze wydało mi się
wańkowiczowskie spostrzeżenie na temat znaczenia słów. Pisze Wańkowicz:
„Dla wszystkich to samo znaczenie ma tylko
kilkaset podstawowych rzeczowników, oznaczających przedmioty powszechnego
użytku, np. „chleb” i czasowniki najbardziej używane np. „brać”, bo już
przymiotniki połyskują bardzo rozmaicie. (…) Każdy dorosły czytelnik ma
rozlokowane pojęcia słów po zakątkach emocjonalnych podświadomości. Nie strzela
się więc w niego kulą, bo można spudłować, ale śrutem synonimów i
przymiotników; zmniejsza to siłę uderzenia, ale rozprysk daje większą pewność
trafienia.
Nie
pisze się więc, po prostu, że bohater był dzielny, tylko pojęcie o nim się daje
w takim np. passusie: „Człowiek prawy, działacz niezłomny, nieustępliwy dla
bezeceństw, bicz Boży dla kłamców, charakter kryształowy” itd.
Czytelnik
czyta i… bęc! – coś jednego trafiło:
U
pierwszego – „prawy”. Tak mówili sąsiedzi o jego wcześnie zmarłym ojcu;
wzrastał w świetle tego słowa.
U
drugiego – „niezłomny”; to słowo miał z opowiadań robotników, kolegów ojca,
kiedy mówili o Okrzei.
U
trzeciego – „nieustępliwy”; takie określenie przyrosło do Szymona Konarskiego,
bohatera jego młodości, który łaskę cesarską odrzucił.
U
czwartego – „bicz Boży” – to był tytuł powieści o Atylli, którą pochłonął
kosztem dwójki z matematyki.
U
piątego „kryształowy”; widział dziecinnym zachwytem w domu ciotki kryształowy
puchar, w jego niepokalanej twardziźnie rozszczepiało się słońce.
No
i każdy czytelnik jakimś kanałem odczuwania połączył się z osobą bohatera.”
Trafność spostrzeżeń
Wańkowicza jest, jak dla mnie, niewątpliwa. Tyle że w roku 2015 ich aktualność
nieco zmalała. Czyż nie prościej byłoby bowiem, zamiast marnować papier na tyle
przymiotników, posłużyć się jednym, wszystkomającym? Jak twierdzi mój starszy syn, wystarczyłoby napisać, że nasz bohater był człowiekiem epickim...
Na stronie 12 coś dla
pań – najmodniejsza fryzura. Jak twierdzi redakcja, „jest opinia, że fryzura ta szczególnie nadaje się dla blondynek, ale
nie ma na to dowodów, brunetki również wyglądają w niej efektownie.”
Jako blondynka, puszczę
brunetki przodem. Podrzucę nawet parę porad jak osiągnąć tak wstrząsający
wygląd: wystarczy, „jeśli nakręcimy włosy
na średnie wałki i potem lekko rozczeszemy, czesząc każde pasemko z osobna, jak
były nakręcone.” Chętnym mogę nawet pożyczyć wałki!
A na deser krzyżówka „z
kociakiem”. Rozwiązana przez moją babcię tylko częściowo, a szkoda, bo za
nadesłanie prawidłowych rozwiązań redakcja obiecywała 5 paczek (po 100 złotych
każda!) Fabryki Kosmetyków „Lechia” oraz 10 nagród książkowych.
Jeśli kto chętny, to na
początek hasło z 19. pionowo: „Zamienię jedną
starą żonę na dwie młode. Zgłoszenia pod „Amator”. Podpowiedź: na pięć
liter.
Ten, co zamieni jedną żonę na dwie to masochista, ani chybi:)
OdpowiedzUsuńPo pierwsze, na pięć liter to musiałby być "masoh", a zęby od tego bolą. Po drugie, nie wiem co Ci napisać, bo z feministycznego punktu widzenia sytuacja jest patowa. Twoja wypowiedź jest zarazem dobra (precz z poligamią!), jak i zła:P
UsuńDobrze, że ugryzłem się w klawiaturę, zanim wystukałem, że dwie żony to dwie teściowe :)
UsuńA widzisz, tu wykazałabym więcej zrozumienia. O teściowych - mamusiach mężów mogłabym wiele napisać.
UsuńMamusia męża to akurat świekra, żeby być precyzyjnym :D
UsuńMam defekt uniemożliwiający mi nie tylko zapamiętanie tych wszystkich nazw, ale i zrozumienie pojęć, więc dla mnie to jedno i to samo. Nie dalej jak tydzień temu musiałam na cito zastanawiać się nad tym czy mąż siostry żony to powinowaty w tej samej linii lub stopniu w stosunku do męża tejże żony, uważam więc, że wykonałam limit pracy umysłowej co najmniej na kolejne pięć lat:P
UsuńCzyli nie odnalazłabyś się w staropolskim społeczeństwie, gdzie świadomość więzów krwi i powinowactwa była bardzo rozbudowana :)
UsuńNiestety, obawiam się wówczas mogłaby przypaść mi co najwyżej rola pańszczyźnianej chłopki - orientację w terenie mam przyzwoitą, więc wiedziałabym, który kawałek roli mam obrabiać:P
UsuńChłopka pańszczyźniana też musiała znać rodzinne parantele:P I na dodatek obrabiać pańskie pole. Przesmarkane.
UsuńA po cóż niby była tej chłopce znajomość paranteli? Miała obrabiać, najlepiej przy tym nie smarcząc.
UsuńNo jak to do czego? Do badania, czy swój, czy obcy. Bo wiadomo, że jak to Kryśki teściowej szwagra wnuczek, to swój. A jak nieznany, to podejrzany, musi jakiś imigrant ekonomiczny na ten przykład. Albo ruski szpieg.
UsuńI że niby jak ruski szpieg to mogła mu nie obrabiać? Doprawdy, mię inaczej na historii uczyli. Poza tym pamiętaj, że ta chłopka pańszczyźniana to na pewno już rozpita była (dziedzic ją wódką rozpił), a po pijaku nijak się w parantelach nie wyznasz:P
UsuńPo pijaku szczególnie się musisz wyznawać, żeby właśnie szpiegowi w alkoholowym widzie nie wygadać, gdzie pańszczyznę obrabiasz!
UsuńAleż czemu miałabym się mu nie wygadywać? A nuż, w ramach próby zwerbowania, zaoferowałby że obrobi ją za mnie!
UsuńMyślisz, że byłby taki wyrywny do roboty? Prędzej by cię do jakiegoś kołchozu wywiózł.
UsuńJa to próbuję trzymać się pańszczyźnianej epoki, ale kolega, jak widzę, żegluje po czasoprzestrzeni. To pewnie dlatego, że zaśmieciłeś sobie umysł wiedzą o tym kim jest świekra, o!
UsuńTo z powodu tych alkoholowych oparów, które roztaczasz jako chłopka pańszczyźniana, kompletny odlot :D
UsuńTak, jak wszyscy wiemy, to Ewa jest wszystkiemu winna. A pijana Ewa to już w ogóle, tfu, panie!::P
UsuńSodomia i gomoria, panie dziejku!
UsuńA tu już poleciałeś do czasów bardzo prehistorycznych. A może popłynąłeś? Arką:P
UsuńMatuzalem ze mnie przecież :)
UsuńNa szczęście nie jest to post poświęcony którejś z lektur szkolnych. Gdyby był, niewątpliwie powinnam wkrótce spodziewać się pozwów od wchodzącej tu hurtowo spragnionej wiedzy dziatwy. Jak nic należałyby im się zadośćuczynienia za straty moralne z powodu ocen niedostatecznych, otrzymanych na skutek użycia w szkole zdobytej po lekturze tych komentarzy wiedzy historycznej...
UsuńOmówienia lektur szkolnych powinnaś mieć za paywallem i kosić kasiorę za dostęp :)
UsuńJak na Matuzalema, całkiem nieźle kombinujesz. Ale ja z założenia roztaczam i udostępniam wyłącznie altruistycznie.
UsuńNo to cierp z powodu pozwów :P
UsuńNie zamierzam. Natychmiast złożę wniosek o przypozwanie Ciebie, mając na uwadze potencjalną możliwość wystąpienia z roszczeniem regresowym. A Ty się zastanawiaj: zgłaszać interwencję uboczną czy nie?:P
UsuńNie sztuka zarzucić laika nieznanymi mu terminami, sztuka napisać tak, żeby i Matuzalem zrozumiał :P
UsuńA świekra Twojej żony nie podpowie co to znaczy?:P
UsuńŚwiekra mojej żony nie jest jakąś kazuistką ani kauzyperdą i nie mydli innym oczu fachową terminologią, żeby się wymigać od jasnych odpowiedzi :D
UsuńOdpowiem wyłącznie, jeśli wytłumaczysz się z użycia słowa "kauzyperda". Jeśli nie, żegnaj na wieki!
UsuńAle czemu razi cię zestawienie kauzyperdy ze świekrą mojej żony? Świekra się nie obraża o to :)
UsuńJuż ja wiem z kim ją zestawiłeś, tę kauzyperdę. A do świekry Twojej żony w życiu byś tak nie powiedział, o!
UsuńNo z kim zestawiłem, z kim? Znasz jakiegoś kauzyperdę?
UsuńZnam, niestety. A jest ich legion.
UsuńMilijon.
UsuńAż tylu ich nie znam.
UsuńZebrałoby się zapewne.
UsuńPrzeceniasz skalę moich kontaktów. Poza tym wyobraź sobie jakim krajem stałaby się Polska, gdyby żyło w niej milion prawników, do tego marnych!
UsuńSądząc po prawodawstwie w kraju mamy aż nadmiar marnych prawników :D
UsuńNasz ustawodawca chromoli opinie jakichkolwiek prawników, tak marnych, jak i znakomitych. Akurat wczoraj musiałam prześledzić od początku do końca pewien proces legislacyjny i od wniosków, które wyciągnęłam mnie mdli. I prawnicy nie mają z tym nic wspólnego.
UsuńNo to już nie szkaluję :)
UsuńMi tam w zasadzie wszystko jedno, gdyż niekoniecznie odczuwam łączność z prawnikami jako grupą zawodową. Możesz więc szkalować, bylebyś mnie nie tykał:P
UsuńCiebie tykać? W życiu.
UsuńNo. Grunt to spowodować, by inni wyrobili sobie odpowiednią osobę na Twój temat. Iwan Groźny z pewnością też tak działał:P
UsuńIwan Groźny miał do utrzymywania posłuchu bandy opryczników, a Ty wystarczy, że powiedziesz chłodnym wzrokiem po komentujących i od razu spokój zapada :D
UsuńLata praktyki w trudnych warunkach robią swoje:P
UsuńSię domyślam :) I zawsze możesz się przekwalifikować na tresera dzikich zwierząt.
UsuńO nie, nie. W aktualnej pracy tylko urabiam się po łokcie, ale poza tym mam się nieźle; jako treserka mogłabym nie mieć po co się urabiać, gdyż jak donoszą w ostatnich dniach media, dzikie zwierzęta lubią odgryzać różne rzeczy. W najlepszym wypadku łokcie, w najgorszym głowę.
UsuńGdybyś miała odgryzioną głowę, nikt by ci jej nie zawracał :P
UsuńMoże by i nie zawracał, za to mógłby ją turlać, a takiego braku szacunku bym nie zniosła.
UsuńTurlać albo i kozłować :P Ale mniemam, że w tym stanie byłoby ci to obojętne :P
UsuńCzy Ty naprawdę przypuszczasz, że jest możliwe abym - nawet w stanie dekapitacji - mogła puścić płazem coś takiego?:P
UsuńJa bym sobie odpuścił, to by wymagało straszenia po nocach, brzęczenia łańcuchami i wykrzykiwania "Przebacz mi, Brunhildo!"
UsuńWykrzykiwanie odpada; chyba że zostanę brzuchomówczynią. Reszta może być - ruch to zdrowie!
UsuńFakt, i rozkład wolniej następuje.
UsuńA o tym to akurat nie słyszałam. Czy to informacja potwierdzona badaniami?
UsuńOczywiście, amerykańscy uczeni zbadali.
UsuńA czy badania były przeprowadzone na reprezentatywnej trupie, tfu!, grupie?
UsuńOczywiście. Badani byli pan Drops i jego trupa, znaczy tfu!, grupa.
UsuńNie wierzę - Amerykanie w życiu nie zbadali nikogo, kto miał cokolwiek wspólnego z osobą o nazwisku Brzechwa. Widząc taką zbitkę głosek, uciekliby czym prędzej!
UsuńWięcej wiary w amerykańskich naukowców! Przecież to brzmi zupełnie swojsko - Mr Drop and His Troupe :P
UsuńNie to żebym się czepiała, ale od amerykańskiego troupe do swojskiego trupa daleka jakby droga. Stawia to pod znakiem zapytania miarodajność badań:
UsuńSkoro amerykański podatnik albo amerykański kapitalista zapłacił za te badania, to musiały być miarodajne.
UsuńSądząc po rodzaju użytego właśnie przez Ciebie argumentu, jak nic w ramach chałtury doradzasz któremuś z licznych sztabów wyborczych. Dobrze chociaż płacą?
UsuńJeszcze nie doradzam, ale polecam się. Tylko od razu mówię: nic nie robię w czynie społecznym :D
UsuńCóż, tak się składa, że takich jak Ty obnażam, demaskuję, ośmieszam, wywracam na nice. Hobbystycznie.
UsuńTakich jak ja? Spokojnych, szanowanych obywateli?
UsuńSzczególnie takich.
UsuńStone'a i Frazera bym powtórzył. Jasienicę przeczytał (kiedyś zacząłem na głos, z chłopakami i nie wiem czy nie wrócę w ten sposób, zaczynając od Piastów). Wańkowicz kusi. Podły ten "Przekrój", tak szczuć :P
OdpowiedzUsuńWańkowicza od trzech miesięcy intensywnie wietrzę (trzy lata w piwnicy nie zrobiły mu dobrze) i też zerkam z ciekawością. Jasienicy moim chłopakom nawet nie próbuję zaproponować, bo kompletnie ich to nie interesuje, nad czym boleję. Starszemu podsunęłam ostatnio nowego Wakułę ("Jagiełło pod prysznicem") - zapytał się, z widoczną na twarzy odrazą, czy na pewno musi to czytać. Ugh!
UsuńBo daje się TO. U mnie dwa dni ciszy i spokoju. W obu przypadkach. A zaznaczam, że Szymek do tej pory tylko tatulem czytał :P A "Jagiełłę" mam w odwodzie, bo właśnie przyszedł do biblio z nowym zakupem :)
Usuń"To" przeczytane już dawno - owszem, zapewnia ciszę i spokój, ale u nas najwyżej przez dwie godziny (tyle zajęła lektura). Nawet miałam coś napisać, ale książki dołączyły do rzeszy tych, o których "na pewno napiszę, ale później". Jagiełło zaś dalej nie ruszony...
UsuńWidzę, że nie tylko Zacofany jest zacofany :) A widzisz, a u mnie były powroty, a ciszę przez dwa dni mąciła wtedy jedynie chęć pokazania czegoś w jednej z książek. Niestety w WBP brak innych pozycji Browna :(
UsuńPS. A imię ich Legion. Tych nieopisanych :(
Swego czasu w Empikach było Browna sporo i w promocyjnych cenach. Nie pamiętam co dokładnie mamy, ale chyba obie opisane przez Staśka i "Dartha Vadera i synka". I stanowczo chcemy więcej! (Ja chcę tak samo bardzo jak moje dzieci:))
UsuńPS. Nie wiem jak Ciebie, ale mnie to nieopisanie trochę smuci, bo pal sześć ekshibisjonistyczną chęć podzielenia się własnymi przeżyciami ze światem, ale gdy nie opisuję to zapominam w tempie ekspresowym, a części książek nie chciałabym zapomnieć.
Ja nie chcę, bo nawet do rąk nie dostałem, a szybko musiałem oddać, ale jeszcze się zapoznam. A z nieopisaniem ... Żałuję szczególnie pień (?) pochwalnych, choć i tych "objeżdżających" też, bo może kogoś bym przestrzegł przed bułą :P
UsuńNie wiem czy mamy aż tak dużą moc sprawczą. Poza tym gusta czytelnicze są różne, dlatego ja patrzę na sprawę wyłącznie z punktu widzenia własnego interesu. I smutno mi trochę.
UsuńZ 50 osób przy nowym wpisie się pojawia. Dla mnie to cała masa ludzi :P No i przestałem się oszukiwać, że piszę tylko dla siebie, w momencie, kiedy we wpisach zacząłem się zwracać do potencjalnych czytelników :D
UsuńOczywistym jest, że nie piszemy dla siebie, skoro robimy to publicznie. Od początku września mam jednak nieodparte wrażenie, że czyta mnie głównie dziatwa szkolna poszukująca bryków i gotowców - stąd mój pesymizm.
UsuńJesień idzie :P
UsuńWiem, że nie ma na to rady, ale pożalić się można...
Usuńfryzura do mnie przemawia- zaraz poszukam wałków. Oraz przeszukam szafę mojej mamy z kieckami stosownymi do loków ;)
OdpowiedzUsuń"Złotą gałąź" nabyłam kiedyś, po dłuuuugich poszukiwaniach, w ulubionym antykwariacie (kiedy Kraków był jeszcze miastem kultury). I nigdy nie przeczytałam.
Do tej fryzury koniecznie trzeba mieć też właściwy wyraz twarzy. Umiesz taki przybrać?:)
UsuńI też mam sporo książek, o które walczyłam, szukałam, zdobywałam, po czym odłożyłam na półkę, gdzie kurzą się do tej pory. Człowiek to jednak dziwna istota.