niedziela, 14 lutego 2016

Walentynkowe wyznanie miłości, czyli kogo kocha momarta

Dziś Walentynki, czas wyznać komuś miłość.

Jako dojrzała kobieta nie będę bawić się w niuanse, tylko wywalę prawdę prosto z mostu:

KOCHAM PANA, PANIE WODECKI!
I WAS, MITCHE, TEŻ!

źródło zdjęcia

Odkąd pierwszy raz, a było to kilka lat temu, Was usłyszałam, wiedziałam, że taka miłość zdarza się tylko raz w życiu. Nie wiedziałam tylko, co najbardziej mnie do Was przyciąga: czy znamienna data w tytule płyty, czy wokal pana Zbigniewa, czy może niesamowita muzyka.

Po wczorajszym koncercie wiem, że chodzi także o coś więcej.

Jako ślepo zakochana, oddam głos głównemu obiektowi moich uczuć:

źródło zdjęcia


Co pokazali panu Mitch&Mitch?

- Nauczyć się Paganiniego to połowa roboty. Druga połowa to umieć się tym bawić. Gdy zaczynasz się bawić muzyką, wtedy jesteś artystą. Jeśli nie umiesz się bawić, jesteś rzemieślnikiem.




I jeszcze:

źródło zdjęcia
- Nigdy nie poznałem muzyków, którzy gwiazdorzą mniej od Mitchów. Oni właściwie nie gwiazdorzą. Ludzie, którzy w dzisiejszych czasach nie gonią za własnym ogonem w Warszawie i to w tej branży, muszą być dziwni. Bardzo dziwni! Z innej planety. Spotykają się w swoim składzie i godzinami potrafią bawić się muzyką, nie czekając na szmal. To się już prawie nie zdarza. Cała reszta jest zestresowana i zesrana ze strachu, że im się nie uda. Ale jak już ktoś wejdzie w estradę, to nie ma nic gorszego niż choroba popularności. Można wyjść z gorzały, narkotyków, najgorszego świństwa, ale jak raz zachorujesz na gwiazdorstwo, to kamień w wodę. Zaczyna się piekło. 

Czyli Mitche są dziwni, dlatego, że są normalni?

- Otóż to! Oni są normalni, bo nie chcą robić kariery.


Mało? Bardzo proszę:

- Najlepsze jest jednak to, że ja właściwie odniosłem sukces z tą płytą po blisko czterdziestu latach. Czekać na sukces czterdzieści lat to jest dość wyczerpujące, przyzna pan. Na szczęście byłem zajęty robieniem kariery. Mnie się udało parę festiwali wygrać, nagrać utwory, o których wspomniałem, zaś o tamtej płycie kompletnie zapomniałem. Zyskałem za to mnóstwo siwych włosów. Gdybym kiedyś miał taki stosunek do muzyki, jakiego mnie teraz nauczyli Mitch & Mitch, to miałbym dziś o połowę tych siwych włosów mniej. Naprawdę, przez to dążenie do kariery, do popularności, dbałość o to, by przez te kilka dekad być wciąż na topie, przestałem się muzyką bawić. Zapomniałem o tym, co kiedyś robiłem, żeśmy się bawili z zespołem bigbeatowym, improwizowało się. I zobaczyłem, ile straciłem, kiedy pojawili się ci ludzie młodsi od moich dzieci, którzy grają moją muzykę, lepiej się nią bawią ode mnie. Uświadomili mi, ile czasu straciłem na robienie kariery. Uświadomili mi, że muzyka nie służy temu, żeby się wybić, odnieść sukces, wygrać festiwal, dostać nagrodę i pokazać się w telewizji w muszce, elegancko uczesany, tylko służy temu, żeby się bawić. 

Ale tak naprawdę ważne jest co innego. Tak w muzyce, jak i w życiu. Niezależnie od tego, co się w nim robi. Zbigniew Wodecki umie to znakomicie ująć. I za to Go kocham!

źródło zdjęcia
- (…) mój ojciec był świetnym trębaczem, był pierwszym trębaczem krakowskiej Orkiestry Symfonicznej, w której ja później grałem siedem lat. Był też ułanem, był w 8. Pułku Ułanów, i zawsze mi powtarzał: zurückzuhalten. Takie określenie z niemieckiego jest - wstrzymać, przyhamować. On mi zawsze, kiedy ja grałem, chciałem się popisywać, tu ekspresja, tam wibracja, mówił: hamuj, synek, hamuj! Zurückzuhalten. Tego konia przed przeszkodą trzeba przyhamować, a potem w odpowiednim momencie puścić, żeby on wystrzelił jak z procy. To samo jest w muzyce, to samo jest w codziennym postępowaniu. Bardzo często, gdy odnoszę jakiś, powiedzmy, sukces, przypominam sobie te słowa ojca. Hamuj, synek. Hamuj, hamuj, bo jeszcze dużo słuchania przed tobą, uczenia się na innych. Ja się uczę na innych, uczę się słuchać muzyki i polecam młodym ludziom, żeby jak najwięcej słuchali mistrzów i doszukiwali się w ich graniu wirtuozerii, logiki, kultury, różnicy między efekciarstwem a czymś naprawdę efektownym. Oczywiście, to nie jest obowiązkowe, żeby każdy był muzykalny, ale jednak im bardziej będziecie umieli słuchać, tym lepiej dla was, bo to życie będzie bogatsze. To się tyczy również malarstwa, literatury i tak dalej. Ludzie muszą wiedzieć, co jest kiczem, a co nie, co to jest perspektywa, światłocień, farby do czego, na jakim podkładzie. W tym cała sztuka.

Wszystkim, którzy w dzisiejsze Walentynki smucą się, bo nie wiedzą kogo kochać, dobrze radzę: pokochajcie Wodeckiego i Mitchów. To będzie miłość z happy endem!
A kto może, niech idzie na koncert. Póki grają.

Cytaty pochodzą kolejno z:
Uczę się bawić – ze Zbigniewem Wodeckim rozmawia Jacek Świąder. Gazeta Wyborcza, 20.05.2015r. Dostęp tutaj.
Zbigniew Wodecki i Mitch&Mitch; rozmawiają Arkadiusz Bartosiak i Łukasz Klinke. Playboy, sierpień 2015. Dostęp tutaj.
„Hamuj synek, hamuj” – ze Zbigniewem Wodeckim rozmawia Piotr Dobry. T-Mobile, 28.05.2015. Dostęp tutaj.

Zbigniew Wodecki with Mitch&Mitch, Orchestra and Choir "1976: A Space Odyssey". Lado ABC.

36 komentarzy:

  1. Pełen pokory, co? To lubię :) Lubię jak ktoś lubi ludzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pokory, ale nie fałszywej skromności. Bo i Wodecki, i Mitche naprawdę wiele sobą reprezentują.
      Ja też lubię lubiących ludzi:) Pewnie dlatego lubię i Ciebie:D

      Usuń
    2. Tak właśnie, bo to diametralna różnica.
      Och, przepadam za Tobą, Momarto! Niech mi będzie można wyznać Ci to przy Walentynkach! :*

      Usuń
    3. Diametralna, a mimo to tak wiele osób jej nie wyczuwa. I, ach, w ogóle mogłabym tu wiele napisać o tym, co myślę o dzisiejszych współczesnych opętanym wizją sławy, uporczywie lansujących się tu i ówdzie, ale... zmilczę.
      Policzyłam tych wszystkich, którym dziś coś wyznałam. Razem z Mitchami (występującymi w różnej ilości) jest ich tyle, że doprawdy, mogę i Ciebie cmoknąć w czółko:)

      Usuń
    4. O, to ja poproszę dwa razy :)

      Usuń
    5. Ależ proszę uprzejmie: cmok, cmok!

      Usuń
  2. kurcze, a w Krakowie zabrakło biletów i nie zdążyłam nabyć :( Moi rodzice chodzą namiętnie na jego koncerty i za każdym razem jest podobno bezpretensjonalnie, miło i na wysokim poziomie. Pozostaje mi kupić płytę, chociaż to nie będzie już to samo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nabyłam już dawno, jak tylko dowiedziałam się, że będą w Szczecinie. Ale u nas chyba wszystko się nie sprzedało.
      I wydaje mi się, że ten Wodecki koncertowy nie jest takim Wodeckim, którego znają Twoi rodzice. Mitche tworzą całkiem inną jakość!:)

      Usuń
    2. Chaber, kup sobie dvd, akurat w tym przypadku jest to uzasadnione :)

      Usuń
    3. Mnie trochę ceny wstrzymały, bo najtańsze bilety były za 140 zł (tzn. sensie dobrych miejsc. Zostały zdaje się takie za 89, ale na tyłach sceny i chyba nikt ich nie chce). Razy 3 osoby, no to trochę wychodzi w rodzinie. Rodzice byli też na takich eleganckich koncertach w Filharmonii, gdzie Wodecki pod muchą, a mój tata pod krawatem ;) Ale możliwe, że z Mitchami to może jeszcze inaczej być. Szczególnie, że byłam na koncercie Mitchów nim jeszcze sławni byli ;)
      @ inwentaryzacja krotochwil- też się nad tym zastanawiałam, mimo że wersja na żywo, to jedna wersja na żywo :)

      Usuń
    4. Chaber, przyłączam się do Inwentaryzacji: jeśli nie pójdziesz na koncert, to obejrzyj chociaż dvd, naprawdę warto:)
      Bilety w Szczecinie były nieco tańsze (najdroższe po 130, ja miałam takie po 90), ale i tak rozumiem Twój ból (też kupowałam trzy sztuki). Nie wiem jak będzie u Was, ale u nas w połowie koncertu jeden z Mitchów poprosił, żeby może przyjść pod scenę - mi nie trzeba było dwa razy powtarzać, toteż cena biletu i jakość miejsca przestała grać rolę (mówiąc brutalnie: tłum pod sceną zasłonił widok tym wszystkim, którzy kupili najdroższe bilety...)
      I nadal obstaję, że Wodecki z Mitchami to całkiem co innego niż Wodecki solo. Mimo tego, że na tym koncercie Wodecki był wyelegantowany jak zwykle.

      Usuń
  3. O, pamiętam jak tego słuchałam, a raczej oglądałam, bo w tym cała zabawa! No przednie.
    Mitch mnie przekonał do Wodeckiego, choć podobno jako dziecko go lubiłam ze względów wiadomych - pszczółkowych ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odkąd kilkanaście lat temu "odkryłam", że Krzysztof Krawczyk to jest gość (mam na myśli jakość wokalu), zaczęłam inaczej spoglądać na tych wszystkich, których znałam dotąd z "Koncertów życzeń". Wodecki to przede wszystkim znakomity muzyk, multiinstrumentalista (podobnie jak większość Mitchów) i moim zdaniem to odróżnia go od szeregu innych "gwiazd" minionego ustroju.
      I któż nie lubił Pszczółki!:P

      Usuń
  4. Wodeckiego lubię, ale widząc zapowiedź Wodecki Mitch & Mitch nie wiedząc czego się spodziewać nawet nie planowałam udziału w koncercie. Teraz się zainteresuję. Posłucham na you-tube. I może na koncert się wybiorę. I mogę też wyznać, że kocham monmartę :) a co tam, w wieku jeszcze dojrzalszym to już wolno, a z drugiej strony różnica wieku nie tak znów ogromna, aby mówić o niestosowności uczuć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż zobaczyłam gdzie u Was będą grali - nie mam pojęcia, gdzie jest Stary Maneż (choć wiem gdzie jest ulica Słowackiego) i jak wygląda. U nas grali w hali sportowo-widowiskowej i nie była to najszczęśliwsza lokalizacja - nie lubię koncertów w takich miejscach. Mimo to dali radę:)
      Posłuchaj, obejrzyj i zdecyduj. Moim zdaniem dobra muzyka zawsze się broni.
      I, ach, dzięki za to wyznanie:) Życzysz sobie jednego czy dwa cmoki w czółko?:)

      Usuń
    2. W czółko? No tak, może lepiej w czółko, nie wyda się, że policzek zwiotczały:) Oczywiście, że dwa, co sobie będę żałować czułości:)

      Usuń
    3. Stary Maneż - wejście od Chrzanowskiego, to na dawnych terenach wojskowych - nie byłam jeszcze, ale wygląda nieźle i przy okazji zobaczyłam, że pewien występ który miał być w Gdyni będzie właśnie tam. Zawsze się człowiek czegoś nowego dowie. Wartość dodana czytania blogów, poza przyjemnością oczywiście.

      Usuń
    4. Z uwagi na zarażanie całowanie wstrzymane do odwołania!:( Ale wpisuję Cię na początek listy oczekujących:P
      Obejrzałam sobie ten Stary Maneż - wygląda fajnie i nie jest taki strasznie duży (te wszystkie Areny, w tym wasza Ergo, w ogóle mi się nie podobają). Ale dalej nie umiem go sobie zlokalizować w głowie; zdaje się, że dawno nie byłam we Wrzeszczu.

      Usuń
  5. Ech, koncert! Poszedłbym :) Na otarcie łez 28go mam zamiar być TU :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę, proszę, widzę że kolega urządza coraz dłuższe te kulturalne podróże!
      A Mitche póki co do Kielc się nie wybierają, z tego co mi wiadomo.

      Usuń
    2. Kolega jest na doczepkę do socjalowych wyjazdów Kitka, dzięki czemu może się chwalić byciem światowcem :P W innym wypadku ani finansowo, ani siłą determinacji raczej bym nie sprostał :(

      Usuń
    3. Nieważne jak i dlaczego, ważne że! Swoją drogą, wypasiony ten Kitkowy socjal:)

      Usuń
    4. Też wychodzę z tego założenia :) Czy ja wiem czy wypasiony? Raz do roku pojechać do teatru do stolicy, to średni wypas :P Raduje jedynie fakt, że to jedna z ostatnich instytucji, gdzie część socjalu realizuje się w ten sposób, a nie gotówką :P

      Usuń
    5. Mam wrażenie, że takie socjalowe wyjazdy mają jeszcze pewną wartość dodaną (poza artystyczną, rzecz jasna:P). U nas dawno bezpowrotnie zarzucono takie pomysły, ale co roku można dostać zwrot (gotówki) za bilety na wydarzenia kulturalne. Kwota nie oszałamia, ale dobre i to.

      Usuń
    6. Nie wiem czy myślimy o tym samym, ale odpada, bo to niedziela, a w poniedziałek do roboty :P
      Sama widzisz, że szału nie ma. A u mnie już tylko gotowizna :(

      Usuń
    7. O tym samym:) Fatalnie dobrany termin imprezy, doprawdy fatalnie!
      Ostatnio miałam wątpliwą przyjemność zajmowania się funduszami socjalnymi w różnych zakładach pracy, stąd mam pewien ogląd. Generalnie u większości pracodawców jest to już czysta fikcja. Lub też czysty relikt socjalistycznej przeszłości.

      Usuń
    8. A szkoda, bo ten akurat relikt fajnym był. Dzięki niemu zobaczyłem Bałtyk, a i ze zdjęć Mamy wynika, że trochę kraju zwiedziła dzięki wyjazdom z zakładówki. No i do Romy jadę dzięki temu trzeci raz :D A tak to pójdzie kasa na schabowe :P

      Usuń
    9. Fajny, ale nie przystaje do dzisiejszych czasów, w których ludzie są całkiem inni niż onegdaj.
      Z dzieciństwa nie pamiętam żadnych wyjazdów, ale - finansowane z socjalu (w tym w zakresie kubańskich pomarańczy i bloków Bambo) huczne imprezy mikołajkowe odbywające się w różnych domach kultury, owszem:)

      Usuń
    10. Bo ludzie w ogóle już nie przystają sami do siebie :( Mikołaj? Wierszyk i zdjęcie u ojca kumpla na kolanku, pamiętam.

      Usuń
    11. Pomarańczy i bloków Bambo u Was nie dawali?
      Ja mam nawet zdjęcie z jednym Mikołajem. Jestem w stroju Pszczółki Mai (żeby nawiązać do bohatera tego posta). Nie wiem kto wygląda straszniej: ja czy Mikołaj:P

      Usuń
    12. Ja na jednym zdjęciu zostałem tchnieniem laboratoryjnej chemii zmieniony w krwaworudego grzywacza :)

      Usuń
    13. Dzięki temu możesz teraz próbować bronić tezy, że byłeś pierwowzorem Króla Lwa...

      Usuń
    14. Albo któregoś z Weasleyów. I ciągnąć kasę z praw autorskich :P

      Usuń
    15. Weasleyowie będą bardziej na czasie - zdaje się, że ma być wystawiona jakaś sztuka, więc kuj żelazo, póki gorące!:P

      Usuń
  6. Ależ tu gorąco od wyznań i cmokania! :-)Pozostaje mi tylko żałować iż nie dane mi było dotrzeć na koncert...;-( Liczę jednak, że w marcu na pewnym koncercie moje serce zabije równie mocno jak Twoje w sobotę ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, Ciebie już nie cmoknę, bo zdaje się, że grypa właśnie przenosi się z dzieci na mnie:(
      W marcu mam nadzieję, że będziemy bić grupowo - oby nie Artystów!

      Usuń