Ja, niżej podpisana, zwracam
się z uprzejmą prośbą o usprawiedliwienie mojej nieobecności na zajęciach Klubu
Czytelników Zachwyconych Nowym Kryminałem Mariusza Ziomeckiego.
Na wstępie podkreślam, że bardzo
chciałam wziąć w nich udział, zwłaszcza że dotychczasowym ich uczestnikom
dobrze z oczu patrzy (o, tu patrzą, tam patrzą i jeszcze tutaj). Nastawiłam się
odpowiednio, odświeżyłam w pamięci dobre wrażenia z lektury „Mr Pebble i Grudy”, co chwilę rzucałam okiem na blurba na okładce głoszącego, że oto mam w
ręku „początek rewelacyjnego cyklu
kryminałów”. Naprawdę bardzo przepraszam, nie wiem czemu nie wyszło.
Kiedy na początku dałam się zaciekawić,
myślałam że będzie dobrze. Polskie realia, bohaterowie z krwi i kości, tematyka
poniekąd mi bliska. Ba, był nawet seks małżeński, opisany w sposób,
powiedziałabym, zaraźliwy. Tym bardziej nie wiem, nie rozumiem, tak bardzo mi
przykro.
Elektrownia Wodna Dębe źródło zdjęcia |
Ja wiem, to żadne usprawiedliwienie,
ale bardzo nie lubię książek, w których autor mruga do czytelnika okiem tak, że
pod koniec dostaje od tego nerwowego tiku. Gdyby chodziło tylko o to, że akcja
dzieje się w Rocku nad Zalewem Zegrzyńskim, z pewnością dałabym radę. I to
nawet mimo tego, że wszystko dzieje się niedaleko zapory w Dębem, którą
ostatnio widuję całkiem regularnie i bardzo nie lubię. Zniosłabym może też i
niezweryfikowanego w roku 1990 Brunera, właściciela dobrze prosperującej firmy
ochroniarskiej Smerf Security. Senator Złotokłos, paskudny typ, okazał się
jednak ponad moje siły. Wiem, powinnam wytrzymać, wystarczyło tylko chcieć.
Przepraszam.
Sędzia Dredd źródło zdjęcia |
W tym miejscu pragnęłabym jednak
nadmienić, że próbowałam skupić się na postaci głównego bohatera. Wprawdzie Roman
Medyna brzmi znacznie gorzej niż James Bond, ale nie zwykłam zniechęcać się na
początku, zwłaszcza gdy chodzi o szczupłego faceta w wieku zbliżonym do mojego –
takich bowiem ze świecą teraz szukać. Ze zrozumieniem przyjęłam więc, że jest
to mężczyzna po przejściach, na wskroś uczciwy, nie konformistyczny, o złotym
sercu (uratuje każdą niewiastę w potrzebie), wierny ukochanej żonie niczym
pies, pełen pomysłów, a do tego wysportowany, zwinny i sprytny (wywinie się z
każdej, no, prawie każdej, opresji) i do tego prezentujący się „w czarnym skórzanym motocyklowym
kombinezonie i pełnym kasku z wizjerem jak filmowy Sędzia Dredd”. Niestety,
zupełnie nie wiem dlaczego, ale przy Dredzie mnie zemdliło. Jeszcze raz przepraszam.
Wiem, że to głupio zabrzmi, ale naprawdę
bardzo próbowałam znaleźć światełko w tym tunelu. Pomyślałam sobie: może
zbrodnia? Skup się na zbrodni, a będzie dobrze. Ja nie wiem, może to ze mną
jest coś nie tak, ale oczy mi tak latały z wątku na wątek, że ledwo dawałam
radę czytać. Nie wiedziałam czy skupiać się na płatnych zabójcach ze Wschodu, femme
fatale, szajce pedofilów, czy okrutnym, niezwykle krwawym morderstwie. Gdy już
się prawie zdecydowałam, okazało się, że powinnam dostrzec także lokalne sitwy,
zaginione dzieci, krzywdzone dzieci, hipokryzję, wykorzystywanie seksualne,
przekupnych gliniarzy, korupcję i kumoterstwo na najwyższym szczeblu, a do tego
wizję ekologicznej katastrofy. Ja rozumiem, świat jest zły, ludzie podli a
życie brutalne, ale żeby aż tak?
Wreszcie, pomyślałam sobie, że to może
pastisz, tylko nie zauważyłam, głupia. Bo okładka jak z westernu, ten Roman
niczym miłości omam i w ogóle to wszystko nie może przecież być na serio. Potem
jednak pomyślałam, że chyba jednak jest. Bo te dzieci, to absolutnie nie jest
coś, z czego można żartować. A jeśli można, to tym bardziej nie chcę brać
udziału w tych zajęciach.
Mając
więc powyższe na uwadze, jeszcze raz zwracam się z prośbą jak na wstępie.
W razie pozytywnego jej rozpatrzenia, obiecuję,
że kolejnej części tego cyklu nie wezmę do ręki.
Mariusz Ziomecki „Umierasz
i cię nie ma”. Wydawnictwo Akurat, Warszawa 2015.
Ja co prawda nie z komisji rewizyjnej, ale jak tylko przeczytam (tylko czy chcę?), to się ustosunkuję :)
OdpowiedzUsuńTaki wniosek to musi chyba rozpoznać walne zgromadzenie...
UsuńJa tam bym na Twoim miejscu spróbowała przeczytać. W końcu tyle osób nie może się mylić!:P
Pozwolę sobie nie przytoczyć muszego klasyka :P Zresztą, póki co mam blokadę czytelniczą, która ładnie dołączyła do pisaninowej. W nielicznych wolnych chwilach, zalegam z tabletem i łykam kolejne odcinki, bzdurnego, szowinistycznego, jadącego po bandzie, świńskiego serialu "Archer", który jest niezłym, animowanym pastiszem filmów szpiegowskich. Choć konwencja już mnie trochę nuży, więc wątpię żebym wytrwał dłużej niż pierwszy sezon :)
Usuń"Archera" nie znam i chyba nie chcę poznać. Ja mam z kolei blokadę na seriale (jakiekolwiek, nawet kolejny sezon GoT mnie nie rusza), z czytaniem idzie mi całkiem nieźle. Z blogowstrętem ciągle walczę (ale straciłam nadzieję, że napiszę o wszystkich książkach, które przeczytałam). Dla niektórych autorów to może nawet i lepiej?:P
UsuńZapomniałem dodać, że jest też rasistowski :P
UsuńJa nie piszę, bo ciągle mam wątpliwość, czy powinienem dodatkowo śmiecić Sieć. Mam trochę notatek, dużo grałem w planszówki, obejrzałem kilka filmów, więc materiał jest, ale ... Jak siadam i zaczynam układać tekst w głowie, to żarty wydają mi się płaskie i na siłę, a wnioski z lektury na poziomie zerówki (nie to, żeby zerówkowicze nie mieli nic ciekawego do powiedzenia o książkach). Chyba czytam za dużo naprawdę świetnych blogów i tekstów :D
Jak możesz oglądać taki film, ach, ach?!:P
UsuńNotatek zazdroszczę. Parę razy próbowałam, ale nie umiem i tyle. Jak czytam, to nie piszę, mogę ewentualnie przykleić karteczkę, co oznacza, że jeśli nie napiszę od razu, to koniec.
Jak dla mnie Śmieciuszek jest wprost stworzony do śmiecenia w sieci, więc jeśli naprawdę tylko o to chodzi, wyluzuj. Bardziej rozumiem niemoc twórczą. Od pewnego czasu mam blokadę przy każdym poście. Napisać cokolwiek jest bardzo prosto, gorzej napisać coś z sensem.
Jest taka scena w "Rysiu" jak Zofia Merle wypija duszkiem szklankę whisky, a Stanisław Tym pyta: "Jak pani tak może?", na co pani Zofia nalewa na drugą nóżkę, wychyla i mówi: "O tak". Więc jak ten film, o tak :)
UsuńMoje notatki mają tę dziwną właściwość, że wiem o co w nich chodzi przez jakiś, krótki zazwyczaj, czas. Potem są tylko w ogóle nie pomagającą w pisaniu garstką słów i zaznaczeń fajnych cytatów. Więc, jeśli nie napiszę od razu ... i kółko się zamyka :P A do wyluzowania potrzebuję ciszy i spokoju. Przez dwa tygodnie. Buahahaha!! :D
Nie lubię whisky, pewnie dlatego nie rozumiem:P
UsuńDoszłam ostatnio do wniosku, że potrzebuję co najmniej tygodnia w pustelni. Jakżeż Cię rozumiem!
Kolejna część miała być w maju, ale chyba chwilowo Ci nie grozi, bo autor nawala. Albo wydawnictwo rozwiązało umowę po sprawdzeniu wyników sprzedaży tomu pierwszego. Osobiście żałuję. Stawiam plus za Janusza Radka, nieobecność na zajęciach usprawiedliwiam, acz niechętnie.
OdpowiedzUsuńPS Co masz do sędziego Dredda? Ledwo wiem, kto zacz, o maniu osobistego stosunku doń nie wspominając.
Autor chyba nie nawala, skoro miał już tytuły do wszystkich czterech zaplanowanych części? A po fali zachwytów jaka przelała się pod koniec ubiegłego roku przez blogosferę wydawnictwo powinno być chyba zachwycone? Ale co ja się tam znam:P
UsuńSkojarzenie z "tym Romanem" nasuwało się samo. Fragment "ja to wszystko robię sam,spoglądam potem w dal i już po bólu" pasuje idealnie:P I jak ja miałam tego faceta traktować poważnie?
PS. Sędzia Dredd jest fajny, jak każdy sędzia, wiadomo:P Chodziło mi raczej o nadmiar pozytywnych wibracji.
Tytuły mógł mieć, kto autorowi zabroni? A fala zachwytów blogosfery nijak nie ma przełożenia na klientów księgarni, więc doprawdy wydawca niekoniecznie musi być zachwycony.
UsuńStrasznie serio traktujesz kryminały. No i wiadomo, że wszystkie sędzie to fajne chłopaki. I dziewczyny.
Jak tytuł, to przecież chyba i z grubsza koncepcję jakąś autor też miał? Ale doprawdy, w tym przypadku wyjątkowo nie będę naciskać:P
UsuńKryminały traktuję jak każdą książkę w miarę rozrywkową. Jeśli ma być przegięcie (jak u Grzegorzewskiej), to pewnych tematów nie powinno się ruszać, bo z nich się moim zdaniem nie żartuje. Jeśli ma być na poważnie, to - na litość boską! - zachowajmy jakąś dozę prawdopodobieństwa! Wiem, w Super Ekspresie na każdej stronie było a to cielę o dwóch głowach, a to kobieta z największym biustem świata, a to trzy trupy w jednej szafie, ale tak świat nie wygląda. A zbrodnia, której się trochę w życiu naoglądałam, zazwyczaj jest dużo bardziej pospolita, przykro mi bardzo.
Nie wiem, czy miał same tytuły, czy tytuły z koncepcjami. Ale w każdym przypadku i tak cisza.
UsuńNo owszem, pod koniec dużo tych przestępstw, ale ja mam wysoką tolerancję i zero (na szczęście) pojęcia o rzeczywistej przestępczości.
Chyba nie tylko pod koniec. Ilość wątków przytłoczyła mnie już od początku i to do tego stopnia, że pod koniec było mi już wszystko jedno komu o co chodziło i dlaczego w ogóle.
UsuńA żeby nie było, że jestem taka kręcąca nosem, to kończę właśnie Nessera "Człowieka bez psa" i bardzo mi się podoba, o!
Do Nessera nie mam osobistego stosunku, bo nie czytałem. To mi obojętne, ile tam wątków :P
UsuńJa też nie czytałam, ale skoro wytknąłeś mi kręcenie nosem, postanowiłam wziąć się za kryminał z gatunku, które mnie odrzucają najbardziej, czyli skandynawska "czarna seria". I proszę, jaka niespodzianka!
UsuńNo prosz, czyli nawet kolega bloger może się na coś przydać :D
UsuńTak, tak, koledzy, a nawet - uogólniając - mężczyźni, bywają pożyteczni:P
UsuńSzczególnie jak szafę trzeba na piąte piętro wnieść, tak tak :)
UsuńA Ty tak wszystko od razu sprowadzasz do tępej siły...
UsuńNo bo co będziemy się czarować, że chodzi o coś innego :P
UsuńJa tam cenię sobie na przykład jeszcze możliwość inteligentnej konwersacji...
UsuńZ facetem? Ma koleżanka wymagania :D
UsuńJak się odpowiednio ustawi poprzeczkę, a jest motywacja, to nawet facet doskoczy:P
UsuńA, no przy manipulacjach poprzeczką faktycznie jest szansa, że i facet doskoczy :P
UsuńWęszę podstęp. Czemu się tak ze mną zgadzasz?
UsuńJakiś taki mam zgodliwy nastrój :P
UsuńOjej? Potrzebujesz, żeby Cię przytulić?:P
UsuńA mogę dostać lizaka?
UsuńNiestety, nie ma na stanie. Mam pół kilo cukru, może być?
UsuńA chociaż w kostkach? Zamiennie na suchy chleb.
UsuńMam złe wiadomości. Nie dość, że nie w kostkach, to jeszcze brązowy. A suchy chleb koń wyżarł:(
UsuńZnikąd pociechy. No dobra, to możesz mnie przytulić :P
UsuńOj, zaspałam. A dziś to już pewnie za późno:(
UsuńEch, na nikogo nie można liczyć. Dzisiaj pomógłby mi wyłączne proszek od bólu głowy w końskiej dawce albo jakaś łagodna śmierć.
UsuńAż tak źle? A ja biały cukier w kostkach kupiłam...
UsuńPo cukier zgłoszę się jutro. Jeśli dożyję :D
UsuńOj. Pędzę zanieść stosowne modły.
UsuńZanieś też cukier w jakieś miejsce, z którego będę go mógł bez trudu zabrać przy okazji.
UsuńZaniosłam. Ktoś w nocy gwizdnął:(
UsuńWybaczam tej świni, która świsnęła mój cukier. Niech dostanie hiperglikemii.
UsuńA może miała właśnie hipoglikemię i była w stanie wyższej konieczności, hę?
UsuńMoże. W takim razie niech nie dostaje.
UsuńJakoś ominęła mnie fala zachwytów, więc nie czaję bazy. Ale wierzę na słowo, że takowa się przelała. Wydaje mi się, że jestem zupełnie uodporniona na takowe fale i zachwyty, a nawet działają na mnie raczej odstręczająco. Zresztą współczesny i kryminał to dla mnie słowa nieprzystające do siebie- ale to już taka moja skaza, bo generalnie kryminał i ja raczej do siebie nie pasujemy, skoro nie wyszłam daleko poza Agatę. Natomiast zmartwiła mnie wypowiedź Bazyla o zaśmiecaniu sieci. W czasach, kiedy tyle w sieci jadu, złości, agresji nasza pisanina o książkach i nie tylko jest dla mnie odskocznią w normalność. I co z tego, że czasami zdarza się tekst który nas nie zadowala, choć o szczerość przekazu, a jak dla mnie to też bywa taki zapasowy dysk pamięci. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa tam czasem lubię dać się ponieść takim falom. Zdarzyło się parę razy, że w ten sposób sięgnęłam po książkę, której bym nie przeczytała. A że trafiają się i próby nieudane? Cóż, jeszcze się taki nie urodził, który by wszystkim dogodził...
UsuńO współczesnych kryminałach nie będę się wypowiadać, bo zbyt wiele ich ostatnio nie czytałam, a od pewnego czasu wręcz omijałam ze wstrętem. Czasem jednak trafiają się i wśród nich perełki. O jednej z nich właśnie piszę (ale nie wiem czy dziś skończę, bo każde zdanie mnie boli. Ech, gdzież ta niegdysiejsza lekkość pisania!)
Fajnie, że przypomniałaś o tej wartości dodanej blogów. Masz rację, udało się wykreować całkiem fajną alternatywną rzeczywistość, często nie tylko wirtualną. Szkoda byłoby z niej rezygnować (Bazylu, czytasz?) Uściski!
Czytam, czytam. Ale póki co naprawdę ciężko mi się do czegokolwiek zebrać. Nie tylko do pisania :( Z braku prawdziwego urlopu próbuję chłopakom zorganizować jakiekolwiek rozrywki w pobliżu domu. W związku z czym wracam do domu późną porą i jedyne na co mam siłę, to dowleczenie się do łóżka. Reszta musi poczekać :(
OdpowiedzUsuńDoskonale Cię rozumiem. Moje dzieci wprawdzie miały rodzinne wakacje, a mimo to mam teraz podobnie jak Ty. Cóż, szczęście rodziny nad szczęściem blogosfery - bez dwóch zdań:) Pozostaje mieć nadzieję, że to stan przejściowy.
UsuńA my czekamy, czekamy, sami zmagając się i z brakiem czasu i brakiem weny/ chęci do pisania/ wykrzesania z siebie czegoś co jako tako nas zadowoli. :)
OdpowiedzUsuńPodobno co nas nie zabije, to nas wzmocni. Jeszcze wrócimy i pokażemy światu co to są porządne blogi!:D
UsuńBardzo ciekawie napisane. Fajny artykuł.
OdpowiedzUsuńŁadnie to wygląda.
OdpowiedzUsuń