Kilka
lat temu wpłynęło do mnie pismo. Nic dziwnego, jako że rzecz działa się w mojej
pracy, nierozerwalnie związanej z koniecznością czytania specyficznej
korespondencji.
Pismo
było bardzo mądre i bardzo urzędowe, wydrukowane na czerpanym papierze, opatrzonym
ozdobnym nagłówkiem i wyszukaną stopką. Podpisał je szacowny mężczyzna w sile
wieku, o ustalonej pozycji zawodowej i budzącym respekt nazwisku. Dotyczyło
poważnej sprawy, związanej z bardzo dużymi pieniędzmi. Niewątpliwie celem jego
złożenia było ostateczne i dobitne naświetlenie złożonej sytuacji i skłonienie mnie do podjęcia określonej decyzji.
Niewykluczone,
że odniosłoby oczekiwany skutek, gdyby nie jeden drobiazg.
Otóż mniej więcej po piątym zdaniu odkryłam występowanie w tekście intrygującego
przerywnika. Brzmiało to mniej więcej tak:
„Pragnę także zwrócić uwagę pomidor, że (…)”
„W powyższej sytuacji pomidor
koniecznym jest (…)”
„Kierując się więc wszystkimi
wskazanymi wyżej pomidor względami (…)”
Wówczas
myślałam, że szacowny mężczyzna zlecił komuś przygotowanie pisma, po czym złożył podpis nie sprawdzając treści, zaś ów ktoś
okrutnie sobie z niego zakpił.
Dopiero
dziś (sprawa bowiem cały czas żywo tkwi w mojej pamięci) przyszło mi do głowy
inne, dużo bardziej prawdopodobne wytłumaczenie.
Planowałam napisać dziś post na temat książki Małgorzaty ogórek Kawka „Rzeka
zimna”. Zabieram się za to już dość ogórek długo i uznałam, że chyba nadszedł
już czas ogórek najwyższy.
Niestety,
okazało się że i dziś się to ogórek nie uda. Dlaczego?
Być
może zamieszczone poniżej zdjęcia będą ogórek stanowić pewną podpowiedź…
Bardzo pewne źródło dostarczyło nam dziś "trochę" ogórków na przetwory. Lubimy kiszone ogórki, ale nie aż tak bardzo żeby zakisić na raz 30 kilo. |
Wreszcie dowiedzieliśmy się jednak, w jaki sposób można zagospodarować puste miejsce w zlewie... |
...i w wiadrze! |
A imię zakiszonych Legion |
I
tak teraz myślę, że lepiej ogórek dla wszystkich będzie, jeśli z napisaniem
posta poczekam, aż się skończy sezon ogórek ogórkowy.
Kiedy zaś spotkam owego szacownego mężczyznę, nie omieszkam zapytać go, czy wówczas udały mu się przetwory z pomidorów.
Momarto, tutaj znalazłam coś especially for you. :)
OdpowiedzUsuńUdanych przetworów! Zazdroszczę, choć ilość ogórków rzeczywiście lekko przytłaczająca.
Ha! Teraz już wiem, czemu dziś w nocy ciągle budziły mnie jakieś hałasy! To z pewnością były dobiegające ze zlewu odgłosy prób wokalnych!:)
Usuń(Tylko czemu pan Snopek czyta: "Idelfons Gałczyński?")
Przytłoczona to ja byłam wczoraj, gdy ogórki - niczym bożonarodzeniowy karp - pluskały się w mej wannie i nie sprawiały wrażenia, aby chciały kiedyś skończyć! Na dziś zostało do przerobienia marne 8,5 kilo, tyle że plany bardziej wyszukane...
Tak, próby melodeklamacji ciągnęły się przez całą noc. :)
UsuńTeż zwróciłam uwagę na Idlefonsa, ale symboliki nie udało mi się rozpracować. :)
Bardzo jestem ciekawa dzisiejszej wersji wyszukanej. Czyżby z miodem i musztardą?
Melduję zakończenie wyszukiwania wersji:) Bój był nierówny, jednak to ja wyszłam z niego zwycięsko! Wersja z miodem i musztardą się nie pojawiła, jednak machnęłam trzy słoiki pikli z samym miodem, czosnkiem i chrzanem. Plus sałatka z papryką i cebulą, plus krokodylki (mój mąż ciągle jeszcze wie jaką zrobić minę, żebym pękła:P) plus z marchewką.
UsuńOdnoszę wrażenie, jakbym wpadła w trans. Dajcie mi jeszcze z 15 kilo, to też przerobię!:)
Opcje z samym miodem, czosnkiem i chrzanem rozpaliły moją wyobraźnię do czerwoności, efekty mogą być naprawdę ciekawe! Sałatki też zapowiadają się niczego sobie. A krokodylki ujmują już samą nazwą. :)
UsuńMam nadzieję, że efekty będą przede wszystkim smaczne!:) Osobiście od krokodylków trzymam się z dala, ale podobno świetnie sprawdzają się podczas spotkań w męskim gronie:P
UsuńTo trzymam kciuki.
UsuńWłaśnie natknęłam się na tę recenzję i pomyślałam, że może Cię zainteresować w kontekście ogórkowej orgii i nie tylko.
Na stronie wydawnictwa widziałam już wzmiankę o tej książce i faktycznie - od razu pomyślałam, że to coś dla mnie:)
UsuńA propos pomidorów, to właśnie pojawiła się aferka z dodawaniem czosnku do orzeczeń NSA bodajże:P
OdpowiedzUsuńU nas ogórki zrobione od miesiąca, tylko 10 kilo, co w porównaniu z przerobem z lat poprzednich jest doprawdy ilością nieznaczną.
Coś mi przemknęło; nawet przez chwilę pożałowałam, że wcześniej nie upubliczniłam mojego pana z pomidorem, bo teraz wszyscy będą mi zarzucać marne naśladownictwo:)
UsuńMy w ubiegłym roku nie zrobiliśmy ani słoika, wyjadając zapasy z lat poprzednich, więc w tym roku trzeba było nadrobić. Skala jednak nieco nas przerosła:(
U nas zeszłoroczne marnej jakości się okazały, więc mus był uzupełnić zapasy. Zresztą, widok pełnych słoików jest taki krzepiący, czyż nie? Zima może być długa i ciężka, a nam ogórkowej nie zabraknie. I dżemu truskawkowego:P
UsuńWidok "po" jest bardzo krzepiący, "przed" i "w trakcie" niekoniecznie:(
UsuńRodzina domowymi dżemami gardzi (innymi zresztą też), wobec czegow robię tylko powidła gruszkowe (pewnikiem gdzieś za miesiąc; z mniej niż 30 kilo gruszek w ogóle się nie opłaca robić).
O widokach przed i w trakcie wiem wszystko:PP U nas gruszki nie wchodzą w żadnej postaci, więc w tym roku więcej przetworów nie planuję, o.
UsuńMi w tym roku (w poprzednim zresztą też) przetworowy zapał nieco opadł, ale dwa lata temu w sierpniu, wrześniu i jeszcze październiku widoki miałam wyłącznie niewesołe. Gospodyniom (i gospodarzom) domowym robiącym co rok setki słoików z przetworami powinni z urzędu przyznawać jakieś ordery albo cóś!
UsuńPaprykowana kiełbasa nie, gruszki nie. No, no!:P
Jakaś korzyść z tych kaprysów jest, człowiek nie grzęźnie w słojach:P
UsuńZwłaszcza w słojach z paprykowaną kiełbasą!:P
UsuńTych również:P Czasy się zmieniły, nawet moja matka od wieków ograniczyła liczbę robionych przetworów.
UsuńMi się zaś wydaje, że od kilku lat obserwujemy powrót przetworomanii. Po fali zachłyśnięcia się wszystkim, co gotowe, ludzkość stwierdziła, że jednak czasem lepiej (i zdrowiej, i smaczniej) zrobić samemu.
UsuńTylko moja matka uważa inaczej i słysząc o wekach, rysuje sobie kółka na czole. Ja jednak poczekam. Przyjdzie zima i przyjdzie w łachę!:P
Moja matka odkąd nie ma na wyżywieniu dzieci, to sobie odpuściła. Teraz my się musimy starać dla naszych dzieci, zresztą jak się patrzy na skład dżemików najtańszych, to trudno się dziwić.
UsuńNie wiem czy dla dzieci. Ja tam robię to głównie dla samej siebie, mniam, mniam!:P
UsuńA co jest w składzie najtańszych dżemów, bo trudno mi to sobie wyobrazić? Aromat identyczny z naturalnym - to jasne, ale coś do tego aromatu musieli przecież wrzucić!
Słoik wyrzuciłem, więc nie zacytuję składu, ale owoców była tam ilość śladowa, w przeciwieństwie do zagęstników. Przypominało to ledwo ściętą galaretkę. I aromat identyczny z naturalnym, a jakże.
UsuńDla siebie to ja robię dżem truskawkowy, dzieci wolą ogórki.
Ten słoik nabyłeś dobrowolnie, w celach konsumpcyjnych czy może przeprowadzałeś jakiś eksperyment naukowy?:P
UsuńJa tam i ogórki, i powidła gruszkowe, i paprykę w oliwie z czosnkiem (w tym roku też mi się skończyły już wszystkie słoiki, a to dopiero jest upierdliwy rodzaj przetworów!). Dzieciom czasem też coś skapnie, owszem:)
Słoik dostaliśmy, "bo była promocja":P Z wiśni miał wyłącznie obrazek na etykiecie:)
UsuńSzalejesz z rozmaitością, ja jeszcze tylko żurawinówkę nastawię.
Nastaw dwie! Przywieziesz w styczniu, przyda się na wzmocnienie po tym, gdy zobaczysz biurko, które zobowiązałeś się posprzątać!:P
UsuńZ rozmaitością zaś będę musiała poszaleć jeszcze dziś, próbując rozpaczliwie zagospodarować resztę ogórków:(
Przeleję z baniaczka w piersiówkę:P Może ogórki w miodzie? http://www.wielkiezarcie.com/recipe47786.html Ja tam nie wiem, ale chyba Lirael robiła takie:)
UsuńChyba w piersiówę?:P
UsuńOgórki w miodzie też rozważam, robiłam je już parę razy (choć zdaje się, że w moim przepisie są jakieś subtelne różnice), ale męska część rodziny żąda czegoś ostrego, więc nie wiem czy da się to pogodzić:)
Może poszukaj ogórków w spirytusie, na pewno będą ostre :P
UsuńTobie do pełnego obrazu wcielonej subtelności, to doprawdy tylko cepa w ręku brakuje!:P
UsuńOstre są krokodylki, ale nie wiem czy mi się już nie przejadły.
No wiesz? Ja tu przepis na pyszności podsuwam, a Ty że nie ostre:P Nie dogodzi, panie dziejku!
UsuńJaki przepis, jaki przepis? Ideę co najwyżej, przy tym - mówiąc delikatnie - średnią. Dżem truskawkowy też pewnie z żelfiksem robiłeś, co?:P
UsuńOczywiście, i nawet mi konserwant nie przeszkadza:P
UsuńA kysz, a kysz!
UsuńChoć teraz rozumiem dlaczego musisz nastawić naleweczkę. Na takie przypadki orzechówka byłaby chyba lepsza:)
A Ty tak dwa kilo na kilo i mieszamy przez tydzień w mosiężnym rondlu? Zazdraszczam wolnego czasu:P
UsuńPo pierwsze, ja NIE robię konfitur z truskawek.
UsuńPo drugie, w mojej książce kucharskiej przepisy na konfitury zaczynają się od słów: weź dwa kilo truskawek i daj mężowi, niech odszypułkuje. Ty zaś udaj się do sklepów celem zakupienia odpowiednio stylowego fartuszka, w którym będziesz później - od niechcenia - mieszać w rondlu!:P
Nie mam męża, sam muszę wydłubywać szypułki. W stylowym fartuszku:) Ja niestety mam jedynie zgrzebne broszurki kulinarne Poradnika Domowego dla zapracowanych matek wielodzietnych, a tam zasmażki, kluchy i dżem w truskawek zamiast mascarpone, frutti di mare i kanapeczek z kawiorem.
UsuńKolega mija się z prawdą (choć być może nie co do fartuszka)! Osobiście posiadam broszurkę Poradnika Domowego zatytułowaną "Dania z owoców morza". Niestety, nie pamiętam jednak kiedy ostatnio do niej zajrzałam. W przeciwieństwie do książeczki "Przetwory z ogórków"...
UsuńZ ogórków pomidor to ja: mizerię, pomidor, korniszony, na słodko a la Mama i na chlebek pomidor. Kiszone tylko czosnek w sałatkach.
OdpowiedzUsuńU nas frakcja kiszeniowa trzyma się mocno, a jej główna przedstawicielka właśnie pisze do Ciebie (zdarza się, że do sałatki trzeba przynieść dwa słoiki - jeden do skrojenia, zaś drugi do przekąszania przy krojeniu:P)
UsuńA na słodko a la Mama, to jakie (liczę i liczę, i wychodzi że mam luźne 2 kilo, więc chętnie przyjmę propozycje)
Czyżbyś pytała mnie o przepis? Hmmm. No dobre są :D
UsuńTakiej właśnie odpowiedzi się spodziewałam, ale nie zaszkodziło spróbować!:P
UsuńOgórki to ja lubię jeść! Niech żyją zaprzyjaźnione sąsiadki mej mamy posiadające działki i chęć robienia przetworów. W mej rodzinie jest tylko tradycja ich zjadania :-)
OdpowiedzUsuńMoMarto - jak nam się uda (no, wiesz) to bez słoika nie przychodź :-)
baaaj
Do takiej zaprzyjaźnionej sąsiadki też bym się chętnie przytuliła! Chociaż nie powiem, kiedy człowiek już się odpowiednio wkręci (następuje to gdzieś po setnym słoiku), zaczyna odczuwać nawet coś w rodzaju podniecenia i satysfakcji!
UsuńSłoik mogę wziąć, ale na obiad w trojakach nie licz!:P (i uda się, co się ma nie udać!)
Dla mnie wyczynem jest zrobienie małosolnych w wielkim słoju. Odczuwam mega satysfakcję, gdy je jem :-) Niestety już się skończyły... A dziś do obiadu przydałby się jakiś... ogórek!
UsuńMoje muszą się przegryźć, więc chwilowo nie wesprę:P
UsuńMałosolne są najlepsze dwie godziny po zakiszeniu - to maksimum, jakie jestem w stanie odczekać bez sprawdzania czy może już się zrobiły!:)
Czy krokodylki też się przegryzają? :)
Usuń:D Niestety, one raczej zagryzają wszystko wokół. Dla bezpieczeństwa postanowiłam więc zapasteryzować je osobno:)
UsuńNo nie wiem, odosobnienie może je frustrować i prowadzić do bardziej zajadłego przegryzania. :)
UsuńObejrzałam słoiki z krokodylkami - na razie całe! Będę jednak trzymać rękę na pulsie i w razie dostrzeżenia oznak frustracji, podam je do obiadu razem z sałatką ogórkowo-paprykową. My możemy tego nie znieść, ale one z pewnością poczują się usatysfakcjonowane!:P
UsuńJeśli papryka w sałatce czerwona, może krokodylki rozjuszyć, ale mam nadzieję, że dominuje uspokajająca zieleń. :)
UsuńEkhm, ekhm, zanim odpiszę na ten komentarz, pospieszę do kuchni czym prędzej wymienić paprykę! Naprawdę myślisz, że krokodylki to takie zielone byki?:P
Usuń:D Nie zapoznawałam się z wynikami badań na temat wpływu kolorów na psychikę krokodylków, a już zwłaszcza ogórkowych, ale nigdy nic nie wiadomo. :)
UsuńZważywszy na fakt, że składnikiem niezbędnym do wyprodukowania krokodylków jest czerwona papryka chili, zaczynam w tym węszyć jakąś wrogą prowokację!:)
UsuńCzymże są 2 marne łyżeczki papryki chili, w dodatku bestialsko sproszkowanej, wobec 3 kilogramów ogórków?! W każdym razie tak jest w przepisie, który mam.
UsuńW moim przepisie są 4 łyżki! Muszę czym prędzej złożyć samodonos do Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami!:P
UsuńTo wszystko jasne, już wiemy dlaczego nieszczęsne krokodylki nie wytrzymały tego psychicznie i zaczęły się przegryzać. :) Mam nadzieję, że chili nie kręci ich w noskach i że w nocy nie kichają. :)
UsuńNa razie nie, ale to pewnie dlatego że przezornie nie wyjęłam ich po pasteryzacji z piekarnika i gruba szyba tłumi odgłosy! Nocne melodeklamacje i kichania jednocześnie mogłyby być trudne do zniesienia!:)
Usuń:D I jak upłynęła noc? Mam nadzieję, że tylko kwiliły cichutko. :)
UsuńPrzezornie zastosowałam manewr wyprzedzający i poszłam spać na tyle późno, by zmęczyć siebie (i trwające w oczekiwaniu ogórki też!) i zasnąć snem kamiennym. Mąż nie wyglądał jednak zbyt wyraźnie i mówił coś o ciężkiej nocy:P
UsuńNajgorsze już za Wami, dziś na pewno będzie już lepiej. :)
UsuńZdecydowanie! Swoją drogą, ciekawe, kto pierwszy ucieknie z naszej piwnicy: zniesione tam krokodylki czy ściągające pomału na jesień myszy?:P
UsuńKrokodylki zapowiadają się tak pysznie, że szczerze wątpię, czy one w ogóle do piwnicy dotrą. Prawdopodobnie do konfrontacji z myszami nie dojdzie. :)
UsuńOj, chyba dotrą. Mąż twierdzi, że i bez nich oboje mamy zbyt cięte języki, więc trzeba je dawkować:)
UsuńMomartuś - czy dostałaś mojego maila 'ogórkowego'?
OdpowiedzUsuńWłaśnie się dowiedziałam, że dostałam, dzięki:) Nawet odpisałam!
UsuńMoim corocznym wkładem w kiszenie ogórków jest mycie słoików i jestem z tego dumna :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie :)
U mnie słoiki myje zmywarka, więc podzielenie się ogórkiem przy takim wkładzie nie wchodzi w grę!
UsuńPozdrawiam:)