czwartek, 22 sierpnia 2013

Sezon ogórkowy, czyli skąd się biorą natręctwa

Kilka lat temu wpłynęło do mnie pismo. Nic dziwnego, jako że rzecz działa się w mojej pracy, nierozerwalnie związanej z koniecznością czytania specyficznej korespondencji.
Pismo było bardzo mądre i bardzo urzędowe, wydrukowane na czerpanym papierze, opatrzonym ozdobnym nagłówkiem i wyszukaną stopką. Podpisał je szacowny mężczyzna w sile wieku, o ustalonej pozycji zawodowej i budzącym respekt nazwisku. Dotyczyło poważnej sprawy, związanej z bardzo dużymi pieniędzmi. Niewątpliwie celem jego złożenia było ostateczne i dobitne naświetlenie złożonej sytuacji i skłonienie mnie do podjęcia określonej decyzji.
Niewykluczone, że odniosłoby oczekiwany skutek, gdyby nie jeden drobiazg.
Otóż mniej więcej po piątym zdaniu odkryłam występowanie w tekście intrygującego przerywnika. Brzmiało to mniej więcej tak:
Pragnę także zwrócić uwagę pomidor, że (…)”
„W powyższej sytuacji pomidor koniecznym jest (…)”
„Kierując się więc wszystkimi wskazanymi wyżej pomidor względami (…)”

Wówczas myślałam, że szacowny mężczyzna zlecił komuś przygotowanie pisma, po czym złożył podpis nie sprawdzając treści, zaś ów ktoś okrutnie sobie z niego zakpił.
Dopiero dziś (sprawa bowiem cały czas żywo tkwi w mojej pamięci) przyszło mi do głowy inne, dużo bardziej prawdopodobne wytłumaczenie.

Planowałam napisać dziś post na temat książki Małgorzaty ogórek Kawka „Rzeka zimna”. Zabieram się za to już dość ogórek długo i uznałam, że chyba nadszedł już czas ogórek najwyższy.
Niestety, okazało się że i dziś się to ogórek nie uda. Dlaczego?
Być może zamieszczone poniżej zdjęcia będą ogórek stanowić pewną podpowiedź…

Bardzo pewne źródło dostarczyło nam dziś "trochę" ogórków na przetwory.
Lubimy kiszone ogórki, ale nie aż tak bardzo żeby zakisić na raz 30 kilo.

Wreszcie dowiedzieliśmy się jednak, w jaki sposób można
zagospodarować puste miejsce w zlewie...

...i w wiadrze!

A imię zakiszonych Legion

I tak teraz myślę, że lepiej ogórek dla wszystkich będzie, jeśli z napisaniem posta poczekam, aż się skończy sezon ogórek ogórkowy. 
Kiedy zaś spotkam owego szacownego mężczyznę, nie omieszkam zapytać go, czy wówczas udały mu się przetwory z pomidorów.

66 komentarzy:

  1. Momarto, tutaj znalazłam coś especially for you. :)
    Udanych przetworów! Zazdroszczę, choć ilość ogórków rzeczywiście lekko przytłaczająca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha! Teraz już wiem, czemu dziś w nocy ciągle budziły mnie jakieś hałasy! To z pewnością były dobiegające ze zlewu odgłosy prób wokalnych!:)
      (Tylko czemu pan Snopek czyta: "Idelfons Gałczyński?")
      Przytłoczona to ja byłam wczoraj, gdy ogórki - niczym bożonarodzeniowy karp - pluskały się w mej wannie i nie sprawiały wrażenia, aby chciały kiedyś skończyć! Na dziś zostało do przerobienia marne 8,5 kilo, tyle że plany bardziej wyszukane...

      Usuń
    2. Tak, próby melodeklamacji ciągnęły się przez całą noc. :)
      Też zwróciłam uwagę na Idlefonsa, ale symboliki nie udało mi się rozpracować. :)
      Bardzo jestem ciekawa dzisiejszej wersji wyszukanej. Czyżby z miodem i musztardą?

      Usuń
    3. Melduję zakończenie wyszukiwania wersji:) Bój był nierówny, jednak to ja wyszłam z niego zwycięsko! Wersja z miodem i musztardą się nie pojawiła, jednak machnęłam trzy słoiki pikli z samym miodem, czosnkiem i chrzanem. Plus sałatka z papryką i cebulą, plus krokodylki (mój mąż ciągle jeszcze wie jaką zrobić minę, żebym pękła:P) plus z marchewką.
      Odnoszę wrażenie, jakbym wpadła w trans. Dajcie mi jeszcze z 15 kilo, to też przerobię!:)

      Usuń
    4. Opcje z samym miodem, czosnkiem i chrzanem rozpaliły moją wyobraźnię do czerwoności, efekty mogą być naprawdę ciekawe! Sałatki też zapowiadają się niczego sobie. A krokodylki ujmują już samą nazwą. :)

      Usuń
    5. Mam nadzieję, że efekty będą przede wszystkim smaczne!:) Osobiście od krokodylków trzymam się z dala, ale podobno świetnie sprawdzają się podczas spotkań w męskim gronie:P

      Usuń
    6. To trzymam kciuki.
      Właśnie natknęłam się na tę recenzję i pomyślałam, że może Cię zainteresować w kontekście ogórkowej orgii i nie tylko.

      Usuń
    7. Na stronie wydawnictwa widziałam już wzmiankę o tej książce i faktycznie - od razu pomyślałam, że to coś dla mnie:)

      Usuń
  2. A propos pomidorów, to właśnie pojawiła się aferka z dodawaniem czosnku do orzeczeń NSA bodajże:P
    U nas ogórki zrobione od miesiąca, tylko 10 kilo, co w porównaniu z przerobem z lat poprzednich jest doprawdy ilością nieznaczną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś mi przemknęło; nawet przez chwilę pożałowałam, że wcześniej nie upubliczniłam mojego pana z pomidorem, bo teraz wszyscy będą mi zarzucać marne naśladownictwo:)
      My w ubiegłym roku nie zrobiliśmy ani słoika, wyjadając zapasy z lat poprzednich, więc w tym roku trzeba było nadrobić. Skala jednak nieco nas przerosła:(

      Usuń
    2. U nas zeszłoroczne marnej jakości się okazały, więc mus był uzupełnić zapasy. Zresztą, widok pełnych słoików jest taki krzepiący, czyż nie? Zima może być długa i ciężka, a nam ogórkowej nie zabraknie. I dżemu truskawkowego:P

      Usuń
    3. Widok "po" jest bardzo krzepiący, "przed" i "w trakcie" niekoniecznie:(
      Rodzina domowymi dżemami gardzi (innymi zresztą też), wobec czegow robię tylko powidła gruszkowe (pewnikiem gdzieś za miesiąc; z mniej niż 30 kilo gruszek w ogóle się nie opłaca robić).

      Usuń
    4. O widokach przed i w trakcie wiem wszystko:PP U nas gruszki nie wchodzą w żadnej postaci, więc w tym roku więcej przetworów nie planuję, o.

      Usuń
    5. Mi w tym roku (w poprzednim zresztą też) przetworowy zapał nieco opadł, ale dwa lata temu w sierpniu, wrześniu i jeszcze październiku widoki miałam wyłącznie niewesołe. Gospodyniom (i gospodarzom) domowym robiącym co rok setki słoików z przetworami powinni z urzędu przyznawać jakieś ordery albo cóś!
      Paprykowana kiełbasa nie, gruszki nie. No, no!:P

      Usuń
    6. Jakaś korzyść z tych kaprysów jest, człowiek nie grzęźnie w słojach:P

      Usuń
    7. Zwłaszcza w słojach z paprykowaną kiełbasą!:P

      Usuń
    8. Tych również:P Czasy się zmieniły, nawet moja matka od wieków ograniczyła liczbę robionych przetworów.

      Usuń
    9. Mi się zaś wydaje, że od kilku lat obserwujemy powrót przetworomanii. Po fali zachłyśnięcia się wszystkim, co gotowe, ludzkość stwierdziła, że jednak czasem lepiej (i zdrowiej, i smaczniej) zrobić samemu.
      Tylko moja matka uważa inaczej i słysząc o wekach, rysuje sobie kółka na czole. Ja jednak poczekam. Przyjdzie zima i przyjdzie w łachę!:P

      Usuń
    10. Moja matka odkąd nie ma na wyżywieniu dzieci, to sobie odpuściła. Teraz my się musimy starać dla naszych dzieci, zresztą jak się patrzy na skład dżemików najtańszych, to trudno się dziwić.

      Usuń
    11. Nie wiem czy dla dzieci. Ja tam robię to głównie dla samej siebie, mniam, mniam!:P
      A co jest w składzie najtańszych dżemów, bo trudno mi to sobie wyobrazić? Aromat identyczny z naturalnym - to jasne, ale coś do tego aromatu musieli przecież wrzucić!

      Usuń
    12. Słoik wyrzuciłem, więc nie zacytuję składu, ale owoców była tam ilość śladowa, w przeciwieństwie do zagęstników. Przypominało to ledwo ściętą galaretkę. I aromat identyczny z naturalnym, a jakże.
      Dla siebie to ja robię dżem truskawkowy, dzieci wolą ogórki.

      Usuń
    13. Ten słoik nabyłeś dobrowolnie, w celach konsumpcyjnych czy może przeprowadzałeś jakiś eksperyment naukowy?:P
      Ja tam i ogórki, i powidła gruszkowe, i paprykę w oliwie z czosnkiem (w tym roku też mi się skończyły już wszystkie słoiki, a to dopiero jest upierdliwy rodzaj przetworów!). Dzieciom czasem też coś skapnie, owszem:)

      Usuń
    14. Słoik dostaliśmy, "bo była promocja":P Z wiśni miał wyłącznie obrazek na etykiecie:)
      Szalejesz z rozmaitością, ja jeszcze tylko żurawinówkę nastawię.

      Usuń
    15. Nastaw dwie! Przywieziesz w styczniu, przyda się na wzmocnienie po tym, gdy zobaczysz biurko, które zobowiązałeś się posprzątać!:P
      Z rozmaitością zaś będę musiała poszaleć jeszcze dziś, próbując rozpaczliwie zagospodarować resztę ogórków:(

      Usuń
    16. Przeleję z baniaczka w piersiówkę:P Może ogórki w miodzie? http://www.wielkiezarcie.com/recipe47786.html Ja tam nie wiem, ale chyba Lirael robiła takie:)

      Usuń
    17. Chyba w piersiówę?:P
      Ogórki w miodzie też rozważam, robiłam je już parę razy (choć zdaje się, że w moim przepisie są jakieś subtelne różnice), ale męska część rodziny żąda czegoś ostrego, więc nie wiem czy da się to pogodzić:)

      Usuń
    18. Może poszukaj ogórków w spirytusie, na pewno będą ostre :P

      Usuń
    19. Tobie do pełnego obrazu wcielonej subtelności, to doprawdy tylko cepa w ręku brakuje!:P
      Ostre są krokodylki, ale nie wiem czy mi się już nie przejadły.

      Usuń
    20. No wiesz? Ja tu przepis na pyszności podsuwam, a Ty że nie ostre:P Nie dogodzi, panie dziejku!

      Usuń
    21. Jaki przepis, jaki przepis? Ideę co najwyżej, przy tym - mówiąc delikatnie - średnią. Dżem truskawkowy też pewnie z żelfiksem robiłeś, co?:P

      Usuń
    22. Oczywiście, i nawet mi konserwant nie przeszkadza:P

      Usuń
    23. A kysz, a kysz!
      Choć teraz rozumiem dlaczego musisz nastawić naleweczkę. Na takie przypadki orzechówka byłaby chyba lepsza:)

      Usuń
    24. A Ty tak dwa kilo na kilo i mieszamy przez tydzień w mosiężnym rondlu? Zazdraszczam wolnego czasu:P

      Usuń
    25. Po pierwsze, ja NIE robię konfitur z truskawek.
      Po drugie, w mojej książce kucharskiej przepisy na konfitury zaczynają się od słów: weź dwa kilo truskawek i daj mężowi, niech odszypułkuje. Ty zaś udaj się do sklepów celem zakupienia odpowiednio stylowego fartuszka, w którym będziesz później - od niechcenia - mieszać w rondlu!:P

      Usuń
    26. Nie mam męża, sam muszę wydłubywać szypułki. W stylowym fartuszku:) Ja niestety mam jedynie zgrzebne broszurki kulinarne Poradnika Domowego dla zapracowanych matek wielodzietnych, a tam zasmażki, kluchy i dżem w truskawek zamiast mascarpone, frutti di mare i kanapeczek z kawiorem.

      Usuń
    27. Kolega mija się z prawdą (choć być może nie co do fartuszka)! Osobiście posiadam broszurkę Poradnika Domowego zatytułowaną "Dania z owoców morza". Niestety, nie pamiętam jednak kiedy ostatnio do niej zajrzałam. W przeciwieństwie do książeczki "Przetwory z ogórków"...

      Usuń
  3. Z ogórków pomidor to ja: mizerię, pomidor, korniszony, na słodko a la Mama i na chlebek pomidor. Kiszone tylko czosnek w sałatkach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas frakcja kiszeniowa trzyma się mocno, a jej główna przedstawicielka właśnie pisze do Ciebie (zdarza się, że do sałatki trzeba przynieść dwa słoiki - jeden do skrojenia, zaś drugi do przekąszania przy krojeniu:P)
      A na słodko a la Mama, to jakie (liczę i liczę, i wychodzi że mam luźne 2 kilo, więc chętnie przyjmę propozycje)

      Usuń
    2. Czyżbyś pytała mnie o przepis? Hmmm. No dobre są :D

      Usuń
    3. Takiej właśnie odpowiedzi się spodziewałam, ale nie zaszkodziło spróbować!:P

      Usuń
  4. Ogórki to ja lubię jeść! Niech żyją zaprzyjaźnione sąsiadki mej mamy posiadające działki i chęć robienia przetworów. W mej rodzinie jest tylko tradycja ich zjadania :-)
    MoMarto - jak nam się uda (no, wiesz) to bez słoika nie przychodź :-)
    baaaj

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do takiej zaprzyjaźnionej sąsiadki też bym się chętnie przytuliła! Chociaż nie powiem, kiedy człowiek już się odpowiednio wkręci (następuje to gdzieś po setnym słoiku), zaczyna odczuwać nawet coś w rodzaju podniecenia i satysfakcji!
      Słoik mogę wziąć, ale na obiad w trojakach nie licz!:P (i uda się, co się ma nie udać!)

      Usuń
    2. Dla mnie wyczynem jest zrobienie małosolnych w wielkim słoju. Odczuwam mega satysfakcję, gdy je jem :-) Niestety już się skończyły... A dziś do obiadu przydałby się jakiś... ogórek!

      Usuń
    3. Moje muszą się przegryźć, więc chwilowo nie wesprę:P
      Małosolne są najlepsze dwie godziny po zakiszeniu - to maksimum, jakie jestem w stanie odczekać bez sprawdzania czy może już się zrobiły!:)

      Usuń
    4. Czy krokodylki też się przegryzają? :)

      Usuń
    5. :D Niestety, one raczej zagryzają wszystko wokół. Dla bezpieczeństwa postanowiłam więc zapasteryzować je osobno:)

      Usuń
    6. No nie wiem, odosobnienie może je frustrować i prowadzić do bardziej zajadłego przegryzania. :)

      Usuń
    7. Obejrzałam słoiki z krokodylkami - na razie całe! Będę jednak trzymać rękę na pulsie i w razie dostrzeżenia oznak frustracji, podam je do obiadu razem z sałatką ogórkowo-paprykową. My możemy tego nie znieść, ale one z pewnością poczują się usatysfakcjonowane!:P

      Usuń
    8. Jeśli papryka w sałatce czerwona, może krokodylki rozjuszyć, ale mam nadzieję, że dominuje uspokajająca zieleń. :)

      Usuń
    9. Ekhm, ekhm, zanim odpiszę na ten komentarz, pospieszę do kuchni czym prędzej wymienić paprykę! Naprawdę myślisz, że krokodylki to takie zielone byki?:P

      Usuń
    10. :D Nie zapoznawałam się z wynikami badań na temat wpływu kolorów na psychikę krokodylków, a już zwłaszcza ogórkowych, ale nigdy nic nie wiadomo. :)

      Usuń
    11. Zważywszy na fakt, że składnikiem niezbędnym do wyprodukowania krokodylków jest czerwona papryka chili, zaczynam w tym węszyć jakąś wrogą prowokację!:)

      Usuń
    12. Czymże są 2 marne łyżeczki papryki chili, w dodatku bestialsko sproszkowanej, wobec 3 kilogramów ogórków?! W każdym razie tak jest w przepisie, który mam.

      Usuń
    13. W moim przepisie są 4 łyżki! Muszę czym prędzej złożyć samodonos do Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami!:P

      Usuń
    14. To wszystko jasne, już wiemy dlaczego nieszczęsne krokodylki nie wytrzymały tego psychicznie i zaczęły się przegryzać. :) Mam nadzieję, że chili nie kręci ich w noskach i że w nocy nie kichają. :)

      Usuń
    15. Na razie nie, ale to pewnie dlatego że przezornie nie wyjęłam ich po pasteryzacji z piekarnika i gruba szyba tłumi odgłosy! Nocne melodeklamacje i kichania jednocześnie mogłyby być trudne do zniesienia!:)

      Usuń
    16. :D I jak upłynęła noc? Mam nadzieję, że tylko kwiliły cichutko. :)

      Usuń
    17. Przezornie zastosowałam manewr wyprzedzający i poszłam spać na tyle późno, by zmęczyć siebie (i trwające w oczekiwaniu ogórki też!) i zasnąć snem kamiennym. Mąż nie wyglądał jednak zbyt wyraźnie i mówił coś o ciężkiej nocy:P

      Usuń
    18. Najgorsze już za Wami, dziś na pewno będzie już lepiej. :)

      Usuń
    19. Zdecydowanie! Swoją drogą, ciekawe, kto pierwszy ucieknie z naszej piwnicy: zniesione tam krokodylki czy ściągające pomału na jesień myszy?:P

      Usuń
    20. Krokodylki zapowiadają się tak pysznie, że szczerze wątpię, czy one w ogóle do piwnicy dotrą. Prawdopodobnie do konfrontacji z myszami nie dojdzie. :)

      Usuń
    21. Oj, chyba dotrą. Mąż twierdzi, że i bez nich oboje mamy zbyt cięte języki, więc trzeba je dawkować:)

      Usuń
  5. Momartuś - czy dostałaś mojego maila 'ogórkowego'?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie się dowiedziałam, że dostałam, dzięki:) Nawet odpisałam!

      Usuń
  6. Moim corocznym wkładem w kiszenie ogórków jest mycie słoików i jestem z tego dumna :D
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie słoiki myje zmywarka, więc podzielenie się ogórkiem przy takim wkładzie nie wchodzi w grę!
      Pozdrawiam:)

      Usuń