wtorek, 8 października 2013

U. Le Guin "Morski trakt", czyli podglądacz na spacerze

W zamierzchłej przeszłości, gdy podróżując w rozmaite miejsca mogłam spędzać czas na bezcelowym snuciu się po różnych zakamarkach, lubiłam zaglądać przez okna do mieszkań tubylców. Z podejrzanych w ten sposób skrawków tkałam natychmiast w swojej wyobraźni całe historie.
Wyobrażałam sobie, kim są ludzie, których widzę; co robią w swoich domach, ale i poza nimi. Czy kochają się, czy nienawidzą. Czy są biedni, czy bogaci. Czy szczęśliwi, czy niekoniecznie. O niektórych szybko zapominałam, inni zaś tkwili w mojej głowie dłuższy czas. Kilkoro z nich pamiętam do dzisiaj.

I choć nigdy nie byłam – i, nie oszukujmy się, nigdy nie będę – długowłosą i rudowłosą kobietą, noszącą zielone sukienki w groszki, to jednak wędrująca wzdłuż portowego nabrzeża bohaterka okładki „Morskiego traktu” wydaje mi się dziwnie bliska.


Wstyd się przyznać, ale w zasadzie nie znam twórczości Ursuli Le Guin. Poza paroma jej fantastycznymi opowiadaniami nie czytałam niczego innego – żadnej części cyklu o Ziemiomorzu, niczego o Ekumenie. Mam jednak niejasne wrażenie, że „Morski trakt” to coś zupełnie innego niż to, czego spodziewa się po tej autorce przeciętny czytelnik.
Nie ma tu bowiem żadnej fantastyki, żadnych obcych cywilizacji, ba, nawet żadnych latających kotów! Tylko mała, nadmorska (czy raczej nadoceaniczna), amerykańska, fikcyjna miejscowość Klatsand oraz jej mieszkańcy – stali i tymczasowi, współcześni i historyczni. Wszystkich zaś muskamy wzrokiem, jak przez szybę.

Określenie „powieść” nie pasuje do „Morskiego traktu”. To raczej zbiór opowiadań, czy właściwie szkiców, impresji. Nie wiem, jaki był zamysł Le Guin, gdy tworzyła poszczególne z nich, jednak – poza ostatnim, najdłuższym „Krew z krwi, kość z kości” (w wersji oryginalnej po prostu „Hernes”, od nazwiska jego bohaterek) – wszystkie one otrzymały najpierw żywot samodzielny, jako króciutkie historie publikowane w latach 1987-1991 w rozmaitych amerykańskich czasopismach. Zebranie ich w całość i spięcie klamrą w postaci wielowątkowej opowieści o czterech pokoleniach kobiet z jednej rodziny, bardziej lub mniej związanych z Klatsand, stanowiło w tej sytuacji niewątpliwie sprytny zabieg, przydający im dodatkowych znaczeń.
Choć bowiem bohaterem każdej z historii jest inna osoba, jedna czy dwie (raczej kobiety, niż mężczyźni), to jednak niektóre z wątków i postaci powracają w niespodziewanych momentach, choćby tylko w formie wzmianki.  
Z kolei fakt opatrzenia wydania książkowego sporządzonymi przez autorkę mapami Klatsand, przedstawiającymi je w roku 1906 oraz 1986 sprawia, że czytelnik może poczuć się jak rasowy podglądacz, spacerujący uliczkami tego miasteczka.


I choć nie jestem pewna, czy ten zbiór zasłużył aż na to, by – jak napisał na okładce polski wydawca – nominować go do nagrody Pulitzera, to jednak dla mnie stanowił znakomity pretekst do spaceru. Ruch zaś – choćby tylko wirtualny – to przecież samo zdrowie! 

Ursula K. Le Guin „Morski trakt”, przełożyła Maria Grabska-Ryńska. Wydawnictwo „Książnica”, Katowice 2012.

85 komentarzy:

  1. Czytałam trzy pierwsze tomy "Ziemiomorza" i byłam zachwycona. Niedawno skończyłam powieść, której bohaterka z zachwytem pochłania książki Le Guin i postanowiłam jej się bliżej przyjrzeć, a teraz Twoja recenzja upewnia mnie, że czytelniczemu przeznaczeniu nie wolno się opierać.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie z kolei - w kontekście odkrywania w ostatnim czasie prozy M. Atwood - kusi sięgnięcie po Le Guin w celach porównawczych. Obie panie mają, zdaje się, sporo wspólnego, zarówno gdy idzie o silny charakter, dar pisania, jak i zacięcie społecznikowsko-feministyczne.
      Myślisz, że Ziemiomorze będzie stanowiło reprezentatywną próbkę?

      Usuń
    2. Niestety nie znam jeszcze innych książek Le Guin, ale "Ziemiomorze" to według mnie literacka magia w czystej postaci. Dodam jeszcze w charakterze wabika, że "Czarnoksiężnika z Archipelagu" przełożył Barańczak i zrobił to moim zdaniem genialnie.
      Wnioskuję tylko na podstawie 3 książek, ale Le Guin wydaje mi się znacznie bardziej odrealniona i poetycka niż Atwood.

      Usuń
    3. Zdążyłam już podejrzeć, że tłumaczem był Barańczak, ale chwilowo zamierzam niezłomnie trwać w postanowieniu nie kupowania książek, przynajmniej do końca tego miesiąca. Choćby miały kosztować złotówkę:)
      Poza tym ostatnio zupełnie nie jestem poetycka, za to bardzo mocno urealniona (żeby nie użyć dosadnego określenia, blisko związanego z tylną częścią ciała), więc może i nie powinnyśmy się teraz spotykać?

      Usuń
    4. "Ziemiomorze" może być w bibliotece, ale przypuszczalnie dość zszargane i nadszarpnięte zębem czasu, w każdym razie takie było wydanie, które wypożyczyłam.
      W kwestii terminu spotkania z panią Ursulą to trudno orzec, czasem na zasadzie kontrastu warto sięgnąć po książkę-zaprzeczenie aktualnego nastroju, ale różnie to bywa.

      Usuń
    5. A właśnie niestety w mojej bibliotece "Ziemiomorza" brak, choć nawet i nadgryzione bym wzięła:)
      Na razie i tak planuję czytanie tego, co pożyczałam z różnych miejsc i od różnych osób w ciągu ostatnich 3-4 lat; jest zaś tego tyle, że do wiosny nie powinnam nawet zerkać w stronę innych książek!

      Usuń
    6. "Czarnoksiężnik z Archipelagu" został wznowiony całkiem niedawno, ale może jakiś fan Ursuli wypożyczył, odrętwiał z zachwytu i do tej pory nie był w stanie oddać. :)

      Usuń
    7. Twoja wiara w dobre zaopatrzenie mojej biblioteki jest naprawdę rozczulająca, ale naprawdę w katalogu bibliotecznym ani śladu tej pozycji:( Za to odrętwiały fan na pewno przytrafił się M. Atwood, bowiem już piąty miesiąc tkwię na pierwszej pozycji w kolejce oczekujących na jej "Zbójecką narzeczoną"!:P

      Usuń
    8. Czytelnik ewidentnie popadł w stupor z zachwytu. :)

      Usuń
    9. Lub też - jeżeli narzeczona była rzeczywiście zbójecka - w charakterze zwłok spoczywa pod jakąś podłogą; tylko czemu razem z książką?

      Usuń
    10. Zbójeckie to jest przetrzymywanie książki, na którą czekasz, w dodatku tak długo. Może pani bibliotekarka mogłaby zadzwonić do tej osoby z pytaniem o plany wobec Narzeczonej?

      Usuń
    11. Może by i mogła, ale chyba nie chce, bowiem już czyniłam delikatne sugestie.

      Usuń
  2. Przy każdej wizycie w bibliotece wpada mi w oko pocketowe wydanie Ziemiomorza i kusi. Jak na razie jednak niewystarczająco mocno :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi nie wpada, bowiem w mojej bibliotece silnie reprezentowana jest głównie polska fantastyka, przy czym niekoniecznie ta z najbardziej wartościowego nurtu.
      Cieszę się jednak, że nie tylko ja jestem tą ostatnią, która nie czytała tego cyklu:)

      Usuń
    2. Ooo, jeśli chodzi o nieznajomość różnych "niewypadanieznać" rzeczy, to wolałbym tematu nie poruszać, bo mógłbym wprawić w osłupienie nawet ZwL :P

      Usuń
    3. E tam, wystarczy porównywać się do odpowiednich osób i od razu czytelnicze morale rośnie!:P

      Usuń
    4. Bazylu, mnie doprawdy niewiele jest w stanie wprawić w osłupienie, a w kwestii rzeczy, których nie wypada nie znać, jestem ostatnią osobą, która rzuciłaby kamieniem w kogokolwiek. Mówisz o człowieku, który nie przeczytał w całości ani jednego Dostojewskiego, ot co :P

      Usuń
    5. @momarta Równanie w dół? No nie poznaję koleżanki! :P
      @ZwL Bo to grube. To samo mam z Mannem :D

      Usuń
    6. Ja tylko mówię o doraźnym i krótkotrwałym poprawianiu sobie samopoczucia, ale jeśli chcesz, to porównuj się do Marii Janion, bardzo proszę:P
      A grubość Dostojewskiego faktycznie chyba ma pewne znaczenie. Osobiście lubię, ale ilekroć patrzę na tkwiące na mojej podręcznej półce "Biesy", słabnę. I tak od trzech lat:(

      Usuń
    7. Czarodziejskiej Góry to i ja się ulękłem (czytaj rzuciłem w kąt po pierwszych paru rozdziałach), ale Buddebrookowie są zdecydowanie reader friendly:)

      Usuń
    8. @momarta Na porównywanie się z panią Marią to jestem za mało genderowy. Bo o takiej oczywistości, jak liczba i jakość przeczytanych tomów, to już nawet nie wspominam :) Ale przypomniałaś mi że miałem skrobnąć słówko o TTT :D
      @ZwL Dzięki, ale nawet to ostatnie info jakoś mnie nie pociąga w stronę Manna. To już prędzej bym się złapał za tego Dostojewskiego :)

      Usuń
    9. Bazylu, ależ proszę Cię uprzejmie, jak dla mnie możesz niegenderowo porównywać się np. do Jerzego Turowicza czy Zygmunta Baumana:P
      A na skrobnięcie czekam niecierpliwie!

      Usuń
  3. "Lewa ręka ciemności" i "Czarnoksiężnik z Archipelagu" to jej najlepsze książki i jedne z najlepszych w swoim gatunku. Są dowodem na to, że fantastyka to nie tylko wojny kosmitów w przestrzeni międzygalaktycznej :-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego ostatniego to akurat mi nie musisz tłumaczyć:) Co nie zmienia faktu, że czasem lubię poczytać i o tym, jak to tłukli się laserami bardzo dawno temu, w odległej galaktyce:P
      Sprawdziłam zdalnie: w mojej bibliotece nie ma ani jednej, ani drugiej z polecanych przez Ciebie książek. Ani chybi oznacza to, że mój czas na ich lekturę jeszcze nie nadszedł, bowiem limit wydatków na zakupy książkowe w tym roku wyczerpałam już dawno temu.

      Usuń
  4. Po krótkotrwałej fazie na Le Guin doszedłem do wniosku, że jest jednak okropnie przegadana:) Pozbyłem się więc kolekcji. Szumu o Czarnoksiężnika nie rozumiem mimo dwukrotnej lektury, może chociaż Lewa ręka uratuje opinię autorki:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Się nie wypowiem, bowiem w opowiadaniach przegadana nie jest, a w "Morskim trakcie" to już wręcz ascetyczna.
      Pozbyłeś się Le Guin? I ręka Ci nie zadrżała? Ja ciągle jeszcze nie dojrzałam do tego rodzaju radykalnych książkowych posunięć, za każdym razem sto pięćdziesiąt razy pytam samą siebie, czy aby na pewno w przyszłości nie zdarzy się nic, co mogłoby sprawić, że wrócę do tej książki i najdalej przy sto trzydziestym powtórzeniu tego pytania zmieniam zdanie:P

      Usuń
    2. Ascetyczna? Może na stare lata nie chciało jej się tyle w klawiaturę stukać:) Ręka mi nie zadrżała i nie żałuję, zresztą wiele radykalnych posunięć tego rodzaju mam za sobą. A poniewczasie pożałowałem oddania zaledwie kilku pozycji, więc w sumie się opłacało:)

      Usuń
    3. Jakie stare lata? Pisała to ponad dwadzieścia lat temu, kiedy do polskiego wieku emerytalnego brakowało jej jeszcze sporo! (ale fakt, mniej niż trzydzieści lat:P)
      Niestety, moja chomicza natura najwyraźniej uniemożliwia mi podobny Twojemu radykalizm. Poza tym, mogłabym oddać tylko te książki, które przeczytałam i które absolutnie mi się nie podobały (ostatnio pożegnałam tak Ziemkiewicza), a one ciągle stanowią mniejszość w mojej biblioteczce:(

      Usuń
    4. Uważasz, że ja oddaję książki, które mi się podobały? Hehehe, tylko absolutne badziewie znika.

      Usuń
    5. Hm, najwyraźniej oznacza to, że mam wyjątkowo dobrze wyrobiony gust i nie kupuję absolutnego badziewia:P

      Usuń
    6. Jak Ci ostatecznie zabraknie miejsca to pozbędziesz się tego mniej absolutnego badziewia:P

      Usuń
    7. Ostatecznie to mi już dawno zabrakło miejsca, ale najwyraźniej w dalszym ciągu mam problemy z właściwą kategoryzacją dzieł. Poproszę o przykłady!:)

      Usuń
    8. Jakbyś mnie wpuściła w swój regał, to mógłbym powiedzieć, czego MOIM zdaniem możesz się pozbyć. A tak, to bez szans. Może kochasz swoją (hipotetyczną) kolekcję dzieł Danielle Steel, na której ja bym od razu pojechał?

      Usuń
    9. No patrz, jakby to się człowiek nie starał, jak bardzo nie udowadniał, że jest ambitny i inteligentny, i tak będą mu imputować, że nocami pod kołdrą czyta Danielle Steel:)
      Nie, Danielle Steel nie mam. Naprawdę mam niewiele kiepskich książek, uwierz mi na słowo. No, chyba że mogę wyrzucić kolekcję dzieł wszystkich Sienkiewicza i Żeromskiego?:P

      Usuń
    10. Miałem sugerować bliskie związki z książkami pani Michalak? Mimo wszystko Steel ma chyba więcej klasy:) Skoro nie masz kiepskich książek, to się ciesz. I płacz, bo czeka Cię zmiana lokalu na większy:P

      Usuń
    11. Nie mam pojęcia, która z nich ma więcej klasy, bo naprawdę nie czytałam ani jednej książki żadnej z nich:) Swoją drogą, dziś byłam w bibliotece, w której działa DKK i zapytałam się, o jakiej książce ostatnio rozmawiali - a jakże, o książce pani Michalak (tytułu nie pomnę, ale pani bibliotekarka wyrażała się o dziele z wielką atencją)!
      Jak już wyrzucę obu polskich pożal-się-boże-klasyków, to jeszcze jakiś czas przepękam!:P

      Usuń
    12. Doprawdy, powinnaś nadrobić niedopatrzenie i sprawdzić klasę autorek osobiście:P Pani Michalak doprawdy ma grono wiernych i bezkrytycznych wielbicieli wszędzie. Klasyków zostaw, być może w nowym mieszkaniu będziesz miała kilkanaście stołów z nierównymi nogami albo szereg kiwających się szaf :P

      Usuń
    13. Może i kiedyś sprawdzę, ale muszę odczekać. W końcu ileż można pisać takich samych postów na temat tego, jak bardzo nie pasuje mi polska literatura kobieca?
      A wiesz, że ten pomysł z klasykami jest całkiem niezły? Gdy zważyć, że obu panów mam wydanych w jednolitej oprawie (Żeromskiego jakieś trzydzieści tomów, w zgniłej zieleni albo brązie, teraz nie pamiętam, bo spoczywa gdzieś w kartonie; Sienkiewicza kilkanaście w skóropodobnym bordo albo brązie, nie pamiętam, bo jak wyżej), mam szansę na stworzenie eleganckiego i jednolitego kolorystycznie wnętrza!:P

      Usuń
    14. Z 30 tomów Żeromskiego to gustowny stolik do kawy wyjdzie:P

      Usuń
    15. Doceniam pomysłowość i zmysł praktyczny, jednak zwracam uwagę, że chybotliwość mebla z pewnością przekraczałaby wszystkie dopuszczalne normy. Poza tym Żeromski był, zdaje się, zwolennikiem szklanych konstrukcji?:P

      Usuń
    16. Najwyraźniej nie śledzisz najnowszych trendów w meblarstwie, więc proszę: http://wnetrza.bankofert.pl/wp-content/uploads/2011/04/stolik-na-ksiazki2.jpg A szklany blacik jak najbardziej możesz do tego domontować :P

      Usuń
    17. I jeszcze w ramach inspiracji:
      http://2.bp.blogspot.com/-PzLFqVTTvn4/Tk4x_QR1ddI/AAAAAAAARdE/xo_EH9owfn4/s1600/book-table.jpg
      http://2.bp.blogspot.com/-OSm69i4gkOg/Tk4x3kx3M6I/AAAAAAAARdA/V8kZviNX-SU/s1600/bookfurniture_stool.jpg
      Jeden zrobisz z Żeromskiego, drugi z Sienkiewicza:)

      Usuń
    18. Może i jesteś zacofany w lekturze, ale w trendach ani trochę, chylę czoła!:P Szklany blacik będzie konieczny. Definitywnie i ostatecznie zabezpieczy gości przed pokusą, by wyjąć i przeczytać któreś z dzieł, co mogłoby skończyć się zachłyśnięciem, względem opluciem:(

      Usuń
    19. względnie opluciem, miało być.

      Usuń
    20. Aha, na drugi będziesz musiał mi pożyczyć swoją kolekcję Danielle Steel, bo Sienkiewicza nie starczy!:P

      Usuń
    21. Chciałabyś, swoją Steel sam wykorzystam na takie o: http://img822.imageshack.us/img822/6093/stolikdokawy.jpg :P

      Usuń
    22. Nie jestem pewna, ale wydaje mi się, że używając okładek polskich wydań Steel nijak nie uzyskasz pożądanego w tym przypadku efektu monochromatyczności, Jednak jeśli zależy Ci na tym, by móc dyskretnie podczytywać ją w czasie dobranocki, to pomysł faktycznie przedni!

      Usuń
    23. Właśnie chciałbym tę czerń przełamać czymś cieplejszym:P Pudrowym różem, fuksją, odrobiną złota, a charakterystyczna czcionka w nazwisku autorki nadałaby całości spoistości :D

      Usuń
    24. Poddaję się:D Zwłaszcza, że nie mogę wyobrazić sobie bardziej naturalnego tła dla kucyków, którymi małe dziecinne rączki niewątpliwie zdobią wnętrze Twojego domu.

      Usuń
    25. Pogrążam się po prostu w oceanie kobiecości i kucykowatości:P Tylko Steel jako tło, li i jedynie.

      Usuń
    26. Nie żebym się narzucała, ale jakbyś nie chciał tak zupełnie utonąć, to daj znać - rzucę
      "W pustyni i w puszczy"; uchwycisz się któregoś drzewa i może nie pójdziesz na dno?:P

      Usuń
    27. Spokojnie, mam przygotowaną tratwę z dzieł wybranych Reymonta :P

      Usuń
    28. Myślisz, że na ziemi obiecanej nie będzie kucyków? No nie wiem:P

      Usuń
    29. Sam zaokrętuję jednego kucyka, żeby nie przeżyć szoku z powodu nagłego odkucykowania.

      Usuń
    30. Jak mówi stare przysłowie: każdy ma takiego Piętaszka, na jakiego zasłużył:P

      Usuń
    31. W ekstremalnej sytuacji kucyk może dostarczyć wysokobiałkowego pożywienia:P

      Usuń
    32. Nie chcę Cię martwić, ale w tych są wyłącznie cukry proste i złożone:P

      Usuń
    33. Wybrzydzanie to jedno, ale mam nadzieję że ocean nie będzie zbyt wzburzony, bowiem od tak pustych kalorii sił Ci raczej nie przybędzie:(

      Usuń
    34. Spalę zapasy:P Byle się udało dopłynąć za furtkę, dalej sobie poradzę :D

      Usuń
    35. Doświadczenie życiowe nauczyło mnie, by nigdy nie wątpić (a przynajmniej nie głośno) w to, czy mężczyzna sobie poradzi. Powodowana więc wyłącznie głęboką troską, zapytam jeszcze tylko czy pamiętasz o grasujących na oceanie kobiecości syrenkach?:P

      Usuń
    36. Syrenki są passe, ale jeśli się jakaś trafi, to wystarczy uszy zatkać :P

      Usuń
    37. Oczywiście i bez wątpienia lepiej ode mnie wiesz, co jest passe, co zaś nie (tego też zdołałam się nauczyć przez wiele lat ciężkiej pracy:P), jednak rozważ proszę, czy aby przypadkiem najbardziej na topie nie jest teraz przypadkiem to?. A przecież - czego możemy dowiedzieć się ostatnio z mediów - gdy mamy do czynienia z okultyzmem i potworami, zwykłe zatkanie uszu może nie pomóc:(

      Usuń
    38. Monstery jeszcze do naszej wsi nie zawitały, chwilowo dzieci demoralizuje jedynie Hello Kitty :P

      Usuń
    39. Hello Kitty na oceanie wydaje się być stosunkowo niegroźna, ale z drugiej strony, po demoralizujących kociakach można spodziewać się wszystkiego!:P

      Usuń
    40. Wszystko może zdemoralizować samotnego rozbitka na tratwie, jakby mu mało kłopotów było :(

      Usuń
    41. Temat jakby na topie, ale nie idźmy tą drogą, proszę!

      Usuń
    42. W zamian mogę opowiedzieć jak mi dzisiaj w robocie sufit spadł na głowę. I nie jest to przenośnia:(

      Usuń
    43. Z detalami nie mogę, bo będę musiała co drugie słowo kropkować. Jak teraz o tym pomyślę, to w sumie nuda: siedzę, pracuję, a tu sru! I koniec. Tyle że dużo kurzu, nie mam już swojego pokoju, komputer kaszle, a ja wpadnę w alkoholizm:(

      Usuń
    44. To współczuję. I tak cały sufit? U nas jest z takich badziewnych kasetonów i cóś takiego spadło centralnie na moje biurko, na szczęście w weekend, bo pewnie też bym wpadł w alkoholizm.

      Usuń
    45. Nie, no cały to nie. Ale wystarczająco duży kawałek, abym mogła powiedzieć do panów robotników na górze... Niestety, nie mogę napisać, co im powiedziałam, bo tu dzieci zaglądają. Ale dużo im mówiłam. I głośno bardzo:P

      Usuń
    46. Z grubsza wiem, co mogłaś powiedzieć. Każdy powiedziałby to samo:P

      Usuń
    47. Poniewczasie pomyślałam, że zaprzepaściłam niepowtarzalną okazję oddania hołdu Joannie Chmielewskiej. Ale naprawdę nie miałam głowy do tych wszystkich w galaktykę kopanych i drutem kolczastym ganianych mord. Ot, prostaczka, a nie finezyjna pierwsza dama polskiego kryminału!:P

      Usuń
    48. Zapisz sobie odpowiednią wiązankę na kartce i odłóż do następnego razu. Na pewno się nie zmarnuje, jeśli nie przy okazji sufitu, to jakiejkolwiek innej :D

      Usuń
    49. Niestety, teoria nie idzie w parze z praktyką. Wiązankę wykułam na blachę już jakiś czas temu, ale w dramatycznych chwilach nijak nie chce się cisnąć na usta:(

      Usuń
    50. To przez brak treningu. Każ się mężowi albo dzieciom wyrywać ze snu w środku nocy i wtedy próbuj recytować wiązankę. Po paru powtórzeniach nic Cię nie zaskoczy:D

      Usuń
    51. Po paru powtórzeniach, to nie będę miała męża i dzieci. Albo oni żony i matki, wszystko jedno. Umówmy się więc, że zostanę prostaczką.

      Usuń
  5. Sięgnij kiedyś po "Lawinię", powinna Ci się spodobać.
    http://mcagnes.blogspot.com/2009/11/lawinia-ursula-le-guin.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za podpowiedź, może kiedyś się uda. I - uf! - jak to dobrze, że nie trzeba znać Eneidy:)

      Usuń
  6. Moje lico pokryło się rumieńcem wstydu bo nie znam twórczości tej Pani...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, ja także do znawców się nie zaliczam, więc spokojnie, ostudź lico!:)

      Usuń