środa, 9 kwietnia 2014

L. Talko "Dziecko dla odważnych. Szkoła przetrwania", czyli horror księgarza

Wydawnictwo „Znak emotikon”, wydając w jednym tomie wydawane wcześniej pojedynczo przez Naszą Księgarnię opowieści autorstwa Leszka Talki, zabiło nie lada ćwieka księgarzom.
Pytanie, na które muszą sobie odpowiedzieć, brzmi: gdzie tę książkę ustawić?


Tytuł: „Dziecko dla odważnych”, uzupełniony o podtytuły poszczególnych części („Dziecko dla początkujących”, „Dziecko dla średniozaawansowanych”, „Dziecko dla profesjonalistów”, „Dziecko dla zawodowców”), sugerowałby bowiem miejsce na półce w dziale „Poradniki”.

Znajdziemy tu wszak i sprawdzone rady dotyczące tego, jak ululać nasze ukochane maleństwo do snu (szukaj w rozdziale pt. „Co zrobić, kiedy dziecko płacze w nocy, czyli niech ta cholera wyłączy syrenę”), i garść porad dietetycznych (m.in. w rozdziale pt. „Jak karmić małego niejadka, czyli jeszcze jedna muta i zwariuję”), ale też i wskazówki dla rozsądnych rodziców troszczących się o rozwój swojego maluszka od pierwszych chwil jego życia (w rozdziale pt. „Jak stymulować rozwój intelektualny maleństwa, czyli jak ruszysz widelce, to cię palnę!”).

Gdy zwrócić uwagę na podtytuł książki, brzmiący: „Szkoła przetrwania”, bardziej zasadne wydawać się może umieszczenie jej w dziale „Pasje i zainteresowania”, w części poświęconej survivalowi (patrz rozdział pt. „Jak zorganizować maluszkowi dzień, czyli ten potwór zamienił dom w koszary”). Z drugiej jednak strony, nie można nie dostrzec, że nie od rzeczy byłoby dokonanie wyboru półki w dziale „Religia i ezoteryka” (w części poświęconej survivalowi). Wystarczy bowiem tylko zerknąć na tytuły takich rozdziałów jak „Udręka i ekstaza, czyli jak stworzyć dziecko doskonałe”, czy „Czekanie na Godota, czyli cud”, by zrozumieć, że autor stworzył swoje dzieło, przepełniony pragnieniem podzielenia się z czytelnikami mistycznymi doświadczeniami związanymi z przyjściem na świat jego umiłowanego potomstwa.

Jeśli jednak sięgnąć głębiej, okaże się, że oto mamy do czynienia z prawdziwym księgarskim horrorem.
W grę może bowiem wchodzić i dział „Filmy” („Czas Apokalipsy, czyli jak wychować grzeczne dziecko”; „Człowiek demolka, czyli jak wybrać odpowiednią zabawkę”; „Casablanca, czyli jak podnieść przyrost naturalny”), i „Fantastyka” („Idealny rodzic, czyli byt nieistniejący”), ale także „Kryminał i sensacja” („Wszyscy jesteśmy podejrzani, czyli jak skłonić dzieci, żeby mówiły prawdę”), „Medycyna” („Jak oglądać telewizję i zachować zdrowe zmysły”) czy „Prawo i ekonomia” („Jak negocjować z dziećmi, czyli spółka”).

Gdyby jednak księgarze mieli możliwość poświęcenia czasu na lekturę całej książki, nie ograniczając się tylko do przejrzenia spisu jej treści, okazałoby się, że postawione na wstępie pytanie jest wydumane. Każdy, kto bowiem przeczytał całe dzieło, bez chwili namysłu stwierdzi, że jedyne odpowiednie dlań miejsce znajduje się w dziale „Literatura faktu”.
Bo faktem jest zarówno to, że to zbiór wyśmienitych i zabawnych historii, jak i to, że Leszek Talko, jak rasowy reporter wojenny, z poświęceniem gromadził potrzebny do jego stworzenia materiał źródłowy, narażając wielokrotnie swe życie i zdrowie.
A wszystko dla dobra czytelników.
I ku pokrzepieniu ich rodzicielskich serc.

Leszek K. Talko „Dziecko dla odważnych. Szkoła przetrwania”, ilustrowała Ewa Olejnik. Znak emotikon, Kraków 2014.

Pojawienie się tego posta dzisiaj nie jest przypadkowe.
Dziś na świecie pojawiła się bowiem moja pierwsza siostrzenica!
Jej rodzicom pokażę tę książkę jednak najwcześniej za kilka lat. Po co się mają denerwować?

A historie Leszka Talki przypomniałam sobie dzięki portalowi SzczecinCzyta.pl, na którym też pierwotnie ukazała się ta niby-recenzja. 

63 komentarze:

  1. Gratuluję jako ciocia dwóch bratanic ;) Rozważałam zakup ww pozycji, w celu prezentu dla brata i bratowej, ale pod Twojej recenzji chyba zmienię front i zamiast dalszych rozważań po prostu im ją kupię ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli bratanice są już wystarczająco podrośnięte, by brat z bratową mieli siłę docenić dowcip, kupuj!
      Zaznaczam jednak, że mi osobiście bardziej podobało się stare wydanie Naszej Księgarni - raz, że książeczki były ładniej wydane, dwa, że czytało się to dużo wygodniej (zbiorcze wydanie jest dość grube i nieporęczne), trzy, że ostatnia część (której według mojej wiedzy NK nie wydała) robi wrażenie napisanej już nieco na siłę. Da się to przeczytać, oczywiście, a nawet i pośmiać siłą rozpędu, ale bez specjalnej ekscytacji. Inaczej niż w przypadku pierwszych dwóch części.

      Usuń
    2. prawie 3 lata i prawie 1,5 roku, więc myślę, że byłaby jak znalazł- niech się młodzi rodzice szykują na radość przetrwania ;)
      Poszukam wydania NK- może jeszcze gdzieś są :)

      Usuń
    3. Różnica wiekowa idealnie pasująca do dzieci z książki, choć to raczej ledwie środek zmagań. Ale powinni dać radę!

      Usuń
    4. Ciekawe, czy jak dostaną, to powiedzą, że nie mają czasy czytać ;)))

      Usuń
    5. Nie wykluczałabym tego. Ja zaczęłam czytać ponownie i z sensem dopiero, gdy młodsze z dzieci skończyło trzy lata:(

      Usuń
  2. Ależ Ty masz dobre serduszko. Ja bym dowalił Talką (łącznie z Pitu i Kudłatą), a dodatkowo pokierował na blogi i fora parentingowe. Jak szaleć, to szaleć :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na blogi i fora sami trafią, co im będę odbierać tę przyjemność! (do tej pory, ilekroć sobie przypomnę o forum laktacyjnym, to krzyczę ze zgrozy:P). Zważywszy na świeżość przeżyć i doświadczeń, chwilowo mają zapewniony parasol ochronny, np. w postaci zapewnień, że teraz tu już z górki!:D

      Usuń
    2. Momarto, co za przewrotność! Czy pomyślałaś, jaki szok nieszczęśnicy przeżyją, gdy zdejmniesz już z nich ten parasol? Jak staną u stóp tej górki? I zaraz zaczną szukać przepaści?
      No ale oczywiście gratulacje, rozumiem, że dasz upust typowo ciotczynej namiętności do kupowania siostrzeniczce piany koronek w kolorze róż odmiana fluorescencyjna z aplikacją w kucyki i brokatem?

      Usuń
    3. I tak staną, i tak staną. Po cóż uświadamiać na temat tego, co nieuniknione?
      Z tą namiętnością chyba się wstrzeliłeś. Nie to, żeby mną szarpały żądze nurzania się w różowych koronkach, ale siostrzenica urodziła się jako długowłosa blondynka, co nasuwa oczywiste skojarzenia kolorystyczne:P
      Niezależnie od powyższego, brokat i kucyki będę dostarczać z radością w ilościach hurtowych. Zapewni mi to złośliwą radość z patrzenia jak oto ulega zrujnowaniu idealnie dotąd skomponowane futurystyczne wnętrze:P

      Usuń
    4. Jeżeli we wnętrzu są białe skórzane kanapy, to pamiętaj, by na pierwsze urodziny kupić siostrzeniczce komplet markerów.
      A ciotki znam na wylot, gdyby nie one, moje dzieci chodziłyby odziane w zgrzebne worki w kolorze ziemi bez centymetra koronki i choćby odrobiny brokatu :P

      Usuń
    5. Skórzane nie, ale biała i owszem (kanapa sztuk jeden, nie przeceniajmy rozmiarów wnętrza)!:P
      Tak, tak, dokładnie tak - wedle szumnych zapowiedzi sprzed porodu - miała chodzić odziana nowa obywatelka Szczecina. Jako ciotka nie mogę przecież dopuścić do tego, by ilość brokatu w tym mieście spadła poniżej średniej krajowej!:P

      Usuń
    6. Brawo! Musisz wysoko dzierżyć sztandar ciotczynego honoru! Nawet za cenę zerwania stosunków rodzinnych:P I pamiętaj: Hello Kitty zawsze w cenie :)

      Usuń
    7. I tak ostatnio to była raczej szorstka przyjaźń, więc nie mam wiele do stracenia. Ale na Hello Kitty to chyba jednak za wcześnie? Zacznę od różowych grzechotek, aby uśpić czujność przeciwnika:P

      Usuń
    8. Na Hello Kitty nigdy nie jest za wcześnie, o czym swego czasu wiedzieli projektanci bielizny niemowlęcej pewnej sieci :P Ale oczywiście możesz prowadzić wojenkę podjazdową zamiast uderzyć z grubej rury :P

      Usuń
    9. To jednak u chłopców jest chyba trochę lepiej (choć być może robię zakupy odzieżowe w niewłaściwych miejscach). Uderzyć z grubej rury nie mogę, bo skończy się to tak, że albo jedne, albo drugie dziatki zostaną półsierotami, a tego byśmy wszak nie chcieli!:P

      Usuń
    10. Oczywiście, żebyśmy nie chcieli, wszak budżetu nie stać na utrzymywanie sierotek, całych i połowicznych.

      Usuń
    11. Nie ma to jak trzeźwe męskie spojrzenie!

      Usuń
    12. A jak :P Z różem i Barbie nie ma co walczyć, im prędzej się to pojmie, ty mniej będzie bolało :)

      Usuń
    13. Podobno przy dobrze zadanym ciosie nawet się nie wie, że się umiera, więc jak najbardziej popieram opcję "bezboleśnie":P

      Usuń
    14. Ja już się cieszę na czasy, kiedy w odwecie za psucie moich dzieci będę mógł psuć progeniturę szwagrostwa:)

      Usuń
    15. Ty chociaż usprawiedliwisz się odwetem, a ja mam po prostu podły charakter:(

      Usuń
    16. W gruncie rzeczy, czy to nie wszystko jedno: odwet czy podłość? :P

      Usuń
    17. Fakt, Hammurabi raczej nikomu się dobrze nie kojarzy. Szkoda tylko, że to nijak nie poprawia mojego charakteru.

      Usuń
    18. Może za mało nad nim pracujesz. Tym charakterem. Dyscyplina wewnętrzna i zimne prysznice potrzebne :D

      Usuń
    19. Od razu widać, że nie słuchasz reklam radiowych. Teraz takie sprawy to się załatwia suplementem diety albo aplikacją na komórkę!

      Usuń
    20. W radiu, którego słucham, suplementem można sobie co najwyżej tolerancję laktozy poprawić. Oraz zaaplikować tran, pewnie dożylnie :P

      Usuń
    21. Bo to trzeba między wierszami słuchać. Chociaż przy "My Optymianie" charakter zawsze pogarsza mi się gwałtownie i raczej nieodwracalnie:(

      Usuń
    22. Nie lubisz zbiorowych recytacji? No doprawdy, jak tak mozna :)

      Usuń
    23. A widzisz. Dziś przy obiedzie dostałam w pakiecie Optymian ze Spavitą. Do tej pory mi się odbija.

      Usuń
    24. Może jednak powinnaś częściej witać spa po prostu, nie byłoby ci się odbijało.

      Usuń
    25. Bardzo chętnie. Sponsorujesz może takie powitania?

      Usuń
    26. A bliższą rodzinę już pytałaś? Może Twój mąż marzy, żeby Cię jakieś spa powitało :D

      Usuń
    27. A wiesz, że nawet mi to ostatnio proponował? Niestety, na bieżąco monitoruję stan naszego konta i jeszcze do końca nie ogłupłam, więc z bólem musiałam odmówić. Sponsor pilnie potrzebny!:P

      Usuń
    28. No to może zamiast spa wita, chociaż sobie kup ten specyfik, co to spa zastępuje, będzie taniej, a efekt może przejść najśmielsze oczekiwania :P

      Usuń
    29. To możliwe, ale myślałem raczej o wyrośnięciu jakiejś dodatkowej, atrakcyjnie położonej kończyny:P

      Usuń
    30. Gdyby miała być górna, to mogłaby okazać się przydatna, ale trzeciej nogi do depilacji nie zniosę!

      Usuń
    31. może by od razu wyrosła łysa. A jeśli nawet nie, to na pewno wyłysieje od słuchania radiowych reklam :P

      Usuń
    32. Po rozważeniu wszystkich za i przeciw, poproszę bez trzeciej nogi (nawet łysej) i bez konieczności słuchania tych reklam.

      Usuń
    33. Na kiełkującą już być może dodatkową kończynę nic nie poradzę, ale w kwestii reklam wystarczy wyłączyć radio.

      Usuń
    34. Nic mi nie kiełkuje - zapomniałeś, że prowadzę zdrowy tryb życia? Żadnych prochów, zdrowa żywność i tylko trochę używek:P A jak wyłączę radio, to już w ogóle odetnę się od świata; póki co, będę więc żonglować stacjami.

      Usuń
    35. Jako cynik i niedowiarek napiszę, że nie wierzę ani w zdrowy tryb życia, ani w zdrową żywność. A nuż dodatkowe kończyny wyrastają od przedawkowania kiełków hodowanych w ekogospodarstwach :P

      Usuń
    36. Nie można tego wykluczyć, niestety. A i koszty witania spa wydają się być zbliżone do tych, które wiążą się z witaniem ekokiełków:(

      Usuń
    37. Pozostaje tylko założyć samodzielną plantację rzeżuchy w łazience.

      Usuń
    38. Właśnie! Rzeżucha! Na czym postawię wielkanocnego baranka?! Trzeba natychmiast siać!
      Tylko czemu w łazience?

      Usuń
    39. Bo tam panuje korzystny mikroklimat :P

      Usuń
    40. E tam, ja zapewniam korzystny mikroklimat przez założenie rzeżusze foliowej torebki na głowę:P

      Usuń
    41. Foliowa torba nie jest eko, więc hodowana z jej użyciem rzeżucha też nie jest eko.

      Usuń
    42. Ta, która się nawdycha w łazience rozmaitych oparów z pewnością jest eko, nieprawdaż?

      Usuń
    43. Nie zaprzeczysz, że w większość byłyby to opary jak najbardziej eko :P

      Usuń
    44. Nie zaprzeczę:P Zapach fiołków strasznie jednak gryzie się z wonią rzeżuchy!:P

      Usuń
  3. Bycie ciocią i posiadanie Siostrzenicy to świetna sprawa! :) Gratulacje i dla cioci, i dla siostry, i szwagra! Ja mam szczęście być ciocią siostrzenicy, siostrzeńca, bratanicy, bratanka, siostrzeńców męża, siostrzenicy męża, a na dniach pojawi się kolejne ;) :)) Jest komu czytać i kupować książki ( i nie tylko ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wierzę na słowo, gdyż dotąd nie praktykowałam (najbliższa rodzina jakoś mało liczna), a chrześnice własne i męża mieszkają zbyt daleko, by móc naprawdę cieszyć się z ich istnienia.
      A plany jeśli chodzi o zakup książek dla bardzo małych dzieci już mam, i to bardzo rozbudowane!:)

      Usuń
  4. Gratuluję Młodej Cioci! Jesteś naprawdę cudowną siostrą, bo nie dałaś jej wcześniej do przeczytania młodym przyszłym rodzicom. ufff! Biedacy jeszcze nie wiedzą co ich czeka... ;-)
    A my dziś świętowaliśmy 6 urodziny Młodszego, jednak media kompletnie pominęły ten fakt, skupiając się na wydarzeniach sprzed lat 4....


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka ze mnie młoda ciocia, jak z mojej siostry młoda matka, ale niech będzie, że masz na myśli młodość ducha:P
      Pierwszą część Talki czytałam, będąc jakoś w połowie pierwszej własnej ciąży. Śmiałam się, owszem, ale połowy dowcipu nie zrozumiałam (co wiem dopiero teraz), a poza tym jakoś tak mi się dziwnie zrobiło i wcale nie miałam ochoty sięgać po kolejną część, gdy się już pojawiła. Niech więc i oni przeczytają ją w odpowiednim momencie.
      Gratulacje dla Dostojnego Jubilata i jego Wiecznie Młodej Matki! I naprawdę, te media to już zupełnie zeszły na psy!:P

      Usuń
  5. Normalnie żałuję, że nie mam powodu, by czytać takie pozycje, ah ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powodem może być na przykład chęć poprawienia sobie humoru. Bezdzietni wprawdzie śmieją się w innych miejscach niż sterani życiem rodzice, ale to drobiazg:)

      Usuń
  6. Tej pozycji nie czytałam, ale pióro Talki znam, bo felietony jego czytałam z przyjemnością. Do kompletu młodym rodzicom polecam też "Baby Blues" - komiks, trzyczęściowy, prawdziwy do szpiku kości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cosik mi umknęłaś, przepraszam. "Baby Blues" nie znam, ale jak znam życie, to jako komiks kosztuje krocie. Zupełnie tak samo jak dziecko:(

      Usuń
    2. Akurat ten nie był jakoś kosmicznie drogi, z tego, co pamiętam. Jeśli bardzo bardzo chcesz się zapoznać, budzącym zaufanie blogerkom pożyczam korespondencyjnie :) Tak, spełniasz to kryterium :)

      Usuń
    3. Dzięki za zaufanie!:) Chętnie skorzystam, ale dopiero gdy już się ostatecznie przeprowadzę, bo na razie nie tylko nie będę miała kiedy przeczytać, ale i mogę zagubić w którymś z licznych kartonów. W razie jakby co, odezwę się:)

      Usuń