Wydawnictwo
„Znak emotikon”, wydając w jednym tomie wydawane wcześniej pojedynczo przez
Naszą Księgarnię opowieści autorstwa Leszka Talki, zabiło nie lada ćwieka
księgarzom.
Pytanie, na które muszą
sobie odpowiedzieć, brzmi: gdzie tę książkę ustawić?
Tytuł:
„Dziecko dla odważnych”, uzupełniony
o podtytuły poszczególnych części („Dziecko
dla początkujących”, „Dziecko dla
średniozaawansowanych”, „Dziecko dla
profesjonalistów”, „Dziecko dla
zawodowców”), sugerowałby bowiem miejsce na półce w dziale „Poradniki”.
Znajdziemy
tu wszak i sprawdzone rady dotyczące tego, jak ululać nasze ukochane maleństwo
do snu (szukaj w rozdziale pt. „Co
zrobić, kiedy dziecko płacze w nocy, czyli niech ta cholera wyłączy syrenę”),
i garść porad dietetycznych (m.in. w rozdziale pt. „Jak karmić małego niejadka, czyli jeszcze jedna muta i zwariuję”),
ale też i wskazówki dla rozsądnych rodziców troszczących się o rozwój swojego
maluszka od pierwszych chwil jego życia (w rozdziale pt. „Jak stymulować rozwój intelektualny maleństwa, czyli jak ruszysz
widelce, to cię palnę!”).
Gdy zwrócić uwagę na podtytuł książki, brzmiący: „Szkoła przetrwania”, bardziej zasadne wydawać się może umieszczenie
jej w dziale „Pasje i zainteresowania”, w części poświęconej survivalowi (patrz
rozdział pt. „Jak zorganizować maluszkowi
dzień, czyli ten potwór zamienił dom w koszary”). Z drugiej jednak strony,
nie można nie dostrzec, że nie od rzeczy byłoby dokonanie wyboru półki w dziale
„Religia i ezoteryka” (w części poświęconej survivalowi). Wystarczy bowiem
tylko zerknąć na tytuły takich rozdziałów jak „Udręka i ekstaza, czyli jak stworzyć dziecko doskonałe”, czy „Czekanie na Godota, czyli cud”, by
zrozumieć, że autor stworzył swoje dzieło, przepełniony pragnieniem podzielenia
się z czytelnikami mistycznymi doświadczeniami związanymi z przyjściem na świat
jego umiłowanego potomstwa.
Jeśli
jednak sięgnąć głębiej, okaże się, że oto mamy do czynienia z prawdziwym
księgarskim horrorem.
W
grę może bowiem wchodzić i dział „Filmy” („Czas
Apokalipsy, czyli jak wychować grzeczne dziecko”; „Człowiek demolka, czyli jak wybrać odpowiednią zabawkę”; „Casablanca, czyli jak podnieść przyrost
naturalny”), i „Fantastyka” („Idealny
rodzic, czyli byt nieistniejący”), ale także „Kryminał i sensacja” („Wszyscy jesteśmy podejrzani, czyli jak
skłonić dzieci, żeby mówiły prawdę”), „Medycyna” („Jak oglądać telewizję i zachować zdrowe zmysły”) czy „Prawo i
ekonomia” („Jak negocjować z dziećmi,
czyli spółka”).
Gdyby
jednak księgarze mieli możliwość poświęcenia czasu na lekturę całej książki, nie
ograniczając się tylko do przejrzenia spisu jej treści, okazałoby się, że
postawione na wstępie pytanie jest wydumane. Każdy, kto bowiem przeczytał całe
dzieło, bez chwili namysłu stwierdzi, że jedyne odpowiednie dlań miejsce
znajduje się w dziale „Literatura faktu”.
Bo
faktem jest zarówno to, że to zbiór wyśmienitych i zabawnych historii, jak i
to, że Leszek Talko, jak rasowy reporter wojenny, z poświęceniem gromadził potrzebny
do jego stworzenia materiał źródłowy, narażając wielokrotnie swe życie i
zdrowie.
A
wszystko dla dobra czytelników.
I
ku pokrzepieniu ich rodzicielskich serc.
Leszek
K. Talko „Dziecko dla odważnych. Szkoła przetrwania”, ilustrowała Ewa Olejnik. Znak
emotikon, Kraków 2014.
Pojawienie
się tego posta dzisiaj nie jest przypadkowe.
Dziś
na świecie pojawiła się bowiem moja pierwsza siostrzenica!
Jej
rodzicom pokażę tę książkę jednak najwcześniej za kilka lat. Po co się mają
denerwować?
A historie
Leszka Talki przypomniałam sobie dzięki portalowi SzczecinCzyta.pl, na którym też
pierwotnie ukazała się ta niby-recenzja.
Gratuluję jako ciocia dwóch bratanic ;) Rozważałam zakup ww pozycji, w celu prezentu dla brata i bratowej, ale pod Twojej recenzji chyba zmienię front i zamiast dalszych rozważań po prostu im ją kupię ;)
OdpowiedzUsuńJeśli bratanice są już wystarczająco podrośnięte, by brat z bratową mieli siłę docenić dowcip, kupuj!
UsuńZaznaczam jednak, że mi osobiście bardziej podobało się stare wydanie Naszej Księgarni - raz, że książeczki były ładniej wydane, dwa, że czytało się to dużo wygodniej (zbiorcze wydanie jest dość grube i nieporęczne), trzy, że ostatnia część (której według mojej wiedzy NK nie wydała) robi wrażenie napisanej już nieco na siłę. Da się to przeczytać, oczywiście, a nawet i pośmiać siłą rozpędu, ale bez specjalnej ekscytacji. Inaczej niż w przypadku pierwszych dwóch części.
prawie 3 lata i prawie 1,5 roku, więc myślę, że byłaby jak znalazł- niech się młodzi rodzice szykują na radość przetrwania ;)
UsuńPoszukam wydania NK- może jeszcze gdzieś są :)
Różnica wiekowa idealnie pasująca do dzieci z książki, choć to raczej ledwie środek zmagań. Ale powinni dać radę!
UsuńCiekawe, czy jak dostaną, to powiedzą, że nie mają czasy czytać ;)))
UsuńNie wykluczałabym tego. Ja zaczęłam czytać ponownie i z sensem dopiero, gdy młodsze z dzieci skończyło trzy lata:(
UsuńAleż Ty masz dobre serduszko. Ja bym dowalił Talką (łącznie z Pitu i Kudłatą), a dodatkowo pokierował na blogi i fora parentingowe. Jak szaleć, to szaleć :P
OdpowiedzUsuńNa blogi i fora sami trafią, co im będę odbierać tę przyjemność! (do tej pory, ilekroć sobie przypomnę o forum laktacyjnym, to krzyczę ze zgrozy:P). Zważywszy na świeżość przeżyć i doświadczeń, chwilowo mają zapewniony parasol ochronny, np. w postaci zapewnień, że teraz tu już z górki!:D
UsuńMomarto, co za przewrotność! Czy pomyślałaś, jaki szok nieszczęśnicy przeżyją, gdy zdejmniesz już z nich ten parasol? Jak staną u stóp tej górki? I zaraz zaczną szukać przepaści?
UsuńNo ale oczywiście gratulacje, rozumiem, że dasz upust typowo ciotczynej namiętności do kupowania siostrzeniczce piany koronek w kolorze róż odmiana fluorescencyjna z aplikacją w kucyki i brokatem?
I tak staną, i tak staną. Po cóż uświadamiać na temat tego, co nieuniknione?
UsuńZ tą namiętnością chyba się wstrzeliłeś. Nie to, żeby mną szarpały żądze nurzania się w różowych koronkach, ale siostrzenica urodziła się jako długowłosa blondynka, co nasuwa oczywiste skojarzenia kolorystyczne:P
Niezależnie od powyższego, brokat i kucyki będę dostarczać z radością w ilościach hurtowych. Zapewni mi to złośliwą radość z patrzenia jak oto ulega zrujnowaniu idealnie dotąd skomponowane futurystyczne wnętrze:P
Jeżeli we wnętrzu są białe skórzane kanapy, to pamiętaj, by na pierwsze urodziny kupić siostrzeniczce komplet markerów.
UsuńA ciotki znam na wylot, gdyby nie one, moje dzieci chodziłyby odziane w zgrzebne worki w kolorze ziemi bez centymetra koronki i choćby odrobiny brokatu :P
Skórzane nie, ale biała i owszem (kanapa sztuk jeden, nie przeceniajmy rozmiarów wnętrza)!:P
UsuńTak, tak, dokładnie tak - wedle szumnych zapowiedzi sprzed porodu - miała chodzić odziana nowa obywatelka Szczecina. Jako ciotka nie mogę przecież dopuścić do tego, by ilość brokatu w tym mieście spadła poniżej średniej krajowej!:P
Brawo! Musisz wysoko dzierżyć sztandar ciotczynego honoru! Nawet za cenę zerwania stosunków rodzinnych:P I pamiętaj: Hello Kitty zawsze w cenie :)
UsuńI tak ostatnio to była raczej szorstka przyjaźń, więc nie mam wiele do stracenia. Ale na Hello Kitty to chyba jednak za wcześnie? Zacznę od różowych grzechotek, aby uśpić czujność przeciwnika:P
UsuńNa Hello Kitty nigdy nie jest za wcześnie, o czym swego czasu wiedzieli projektanci bielizny niemowlęcej pewnej sieci :P Ale oczywiście możesz prowadzić wojenkę podjazdową zamiast uderzyć z grubej rury :P
UsuńTo jednak u chłopców jest chyba trochę lepiej (choć być może robię zakupy odzieżowe w niewłaściwych miejscach). Uderzyć z grubej rury nie mogę, bo skończy się to tak, że albo jedne, albo drugie dziatki zostaną półsierotami, a tego byśmy wszak nie chcieli!:P
UsuńOczywiście, żebyśmy nie chcieli, wszak budżetu nie stać na utrzymywanie sierotek, całych i połowicznych.
UsuńNie ma to jak trzeźwe męskie spojrzenie!
UsuńA jak :P Z różem i Barbie nie ma co walczyć, im prędzej się to pojmie, ty mniej będzie bolało :)
UsuńPodobno przy dobrze zadanym ciosie nawet się nie wie, że się umiera, więc jak najbardziej popieram opcję "bezboleśnie":P
UsuńJa już się cieszę na czasy, kiedy w odwecie za psucie moich dzieci będę mógł psuć progeniturę szwagrostwa:)
UsuńTy chociaż usprawiedliwisz się odwetem, a ja mam po prostu podły charakter:(
UsuńW gruncie rzeczy, czy to nie wszystko jedno: odwet czy podłość? :P
UsuńFakt, Hammurabi raczej nikomu się dobrze nie kojarzy. Szkoda tylko, że to nijak nie poprawia mojego charakteru.
UsuńMoże za mało nad nim pracujesz. Tym charakterem. Dyscyplina wewnętrzna i zimne prysznice potrzebne :D
UsuńOd razu widać, że nie słuchasz reklam radiowych. Teraz takie sprawy to się załatwia suplementem diety albo aplikacją na komórkę!
UsuńW radiu, którego słucham, suplementem można sobie co najwyżej tolerancję laktozy poprawić. Oraz zaaplikować tran, pewnie dożylnie :P
UsuńBo to trzeba między wierszami słuchać. Chociaż przy "My Optymianie" charakter zawsze pogarsza mi się gwałtownie i raczej nieodwracalnie:(
UsuńNie lubisz zbiorowych recytacji? No doprawdy, jak tak mozna :)
UsuńA widzisz. Dziś przy obiedzie dostałam w pakiecie Optymian ze Spavitą. Do tej pory mi się odbija.
UsuńMoże jednak powinnaś częściej witać spa po prostu, nie byłoby ci się odbijało.
UsuńBardzo chętnie. Sponsorujesz może takie powitania?
UsuńA bliższą rodzinę już pytałaś? Może Twój mąż marzy, żeby Cię jakieś spa powitało :D
UsuńA wiesz, że nawet mi to ostatnio proponował? Niestety, na bieżąco monitoruję stan naszego konta i jeszcze do końca nie ogłupłam, więc z bólem musiałam odmówić. Sponsor pilnie potrzebny!:P
UsuńNo to może zamiast spa wita, chociaż sobie kup ten specyfik, co to spa zastępuje, będzie taniej, a efekt może przejść najśmielsze oczekiwania :P
UsuńWątroba nie wytrzyma?
UsuńTo możliwe, ale myślałem raczej o wyrośnięciu jakiejś dodatkowej, atrakcyjnie położonej kończyny:P
UsuńGdyby miała być górna, to mogłaby okazać się przydatna, ale trzeciej nogi do depilacji nie zniosę!
Usuńmoże by od razu wyrosła łysa. A jeśli nawet nie, to na pewno wyłysieje od słuchania radiowych reklam :P
UsuńPo rozważeniu wszystkich za i przeciw, poproszę bez trzeciej nogi (nawet łysej) i bez konieczności słuchania tych reklam.
UsuńNa kiełkującą już być może dodatkową kończynę nic nie poradzę, ale w kwestii reklam wystarczy wyłączyć radio.
UsuńNic mi nie kiełkuje - zapomniałeś, że prowadzę zdrowy tryb życia? Żadnych prochów, zdrowa żywność i tylko trochę używek:P A jak wyłączę radio, to już w ogóle odetnę się od świata; póki co, będę więc żonglować stacjami.
UsuńJako cynik i niedowiarek napiszę, że nie wierzę ani w zdrowy tryb życia, ani w zdrową żywność. A nuż dodatkowe kończyny wyrastają od przedawkowania kiełków hodowanych w ekogospodarstwach :P
UsuńNie można tego wykluczyć, niestety. A i koszty witania spa wydają się być zbliżone do tych, które wiążą się z witaniem ekokiełków:(
UsuńPozostaje tylko założyć samodzielną plantację rzeżuchy w łazience.
UsuńWłaśnie! Rzeżucha! Na czym postawię wielkanocnego baranka?! Trzeba natychmiast siać!
UsuńTylko czemu w łazience?
Bo tam panuje korzystny mikroklimat :P
UsuńE tam, ja zapewniam korzystny mikroklimat przez założenie rzeżusze foliowej torebki na głowę:P
UsuńFoliowa torba nie jest eko, więc hodowana z jej użyciem rzeżucha też nie jest eko.
UsuńTa, która się nawdycha w łazience rozmaitych oparów z pewnością jest eko, nieprawdaż?
UsuńNie zaprzeczysz, że w większość byłyby to opary jak najbardziej eko :P
UsuńNie zaprzeczę:P Zapach fiołków strasznie jednak gryzie się z wonią rzeżuchy!:P
UsuńBycie ciocią i posiadanie Siostrzenicy to świetna sprawa! :) Gratulacje i dla cioci, i dla siostry, i szwagra! Ja mam szczęście być ciocią siostrzenicy, siostrzeńca, bratanicy, bratanka, siostrzeńców męża, siostrzenicy męża, a na dniach pojawi się kolejne ;) :)) Jest komu czytać i kupować książki ( i nie tylko ;)
OdpowiedzUsuńWierzę na słowo, gdyż dotąd nie praktykowałam (najbliższa rodzina jakoś mało liczna), a chrześnice własne i męża mieszkają zbyt daleko, by móc naprawdę cieszyć się z ich istnienia.
UsuńA plany jeśli chodzi o zakup książek dla bardzo małych dzieci już mam, i to bardzo rozbudowane!:)
Gratuluję Młodej Cioci! Jesteś naprawdę cudowną siostrą, bo nie dałaś jej wcześniej do przeczytania młodym przyszłym rodzicom. ufff! Biedacy jeszcze nie wiedzą co ich czeka... ;-)
OdpowiedzUsuńA my dziś świętowaliśmy 6 urodziny Młodszego, jednak media kompletnie pominęły ten fakt, skupiając się na wydarzeniach sprzed lat 4....
Taka ze mnie młoda ciocia, jak z mojej siostry młoda matka, ale niech będzie, że masz na myśli młodość ducha:P
UsuńPierwszą część Talki czytałam, będąc jakoś w połowie pierwszej własnej ciąży. Śmiałam się, owszem, ale połowy dowcipu nie zrozumiałam (co wiem dopiero teraz), a poza tym jakoś tak mi się dziwnie zrobiło i wcale nie miałam ochoty sięgać po kolejną część, gdy się już pojawiła. Niech więc i oni przeczytają ją w odpowiednim momencie.
Gratulacje dla Dostojnego Jubilata i jego Wiecznie Młodej Matki! I naprawdę, te media to już zupełnie zeszły na psy!:P
Normalnie żałuję, że nie mam powodu, by czytać takie pozycje, ah ;)
OdpowiedzUsuńPowodem może być na przykład chęć poprawienia sobie humoru. Bezdzietni wprawdzie śmieją się w innych miejscach niż sterani życiem rodzice, ale to drobiazg:)
UsuńTej pozycji nie czytałam, ale pióro Talki znam, bo felietony jego czytałam z przyjemnością. Do kompletu młodym rodzicom polecam też "Baby Blues" - komiks, trzyczęściowy, prawdziwy do szpiku kości.
OdpowiedzUsuńCosik mi umknęłaś, przepraszam. "Baby Blues" nie znam, ale jak znam życie, to jako komiks kosztuje krocie. Zupełnie tak samo jak dziecko:(
UsuńAkurat ten nie był jakoś kosmicznie drogi, z tego, co pamiętam. Jeśli bardzo bardzo chcesz się zapoznać, budzącym zaufanie blogerkom pożyczam korespondencyjnie :) Tak, spełniasz to kryterium :)
UsuńDzięki za zaufanie!:) Chętnie skorzystam, ale dopiero gdy już się ostatecznie przeprowadzę, bo na razie nie tylko nie będę miała kiedy przeczytać, ale i mogę zagubić w którymś z licznych kartonów. W razie jakby co, odezwę się:)
UsuńŚmiało. ;)
Usuń