O zwierzątkach i lesie
można pisać na dwa sposoby.
Wybierając
tradycyjny, można zacząć na przykład tak:
„Pani
Wiewiórka i pani Zającowa są najbliższymi sąsiadkami. Pierwsza z nich mieszka w
obszernej, wygodnej dziupli starego klonu z mężem i czwórką dzieci. Pani
Zającowa z czterema małymi zajączkami i mężem zajmuje dużą, pięknie urządzoną
norę w korzeniach tego samego klonu. Obie panie żyją w zgodzie i wielkiej przyjaźni.
Czasem pożyczają sobie szklankę soli albo zapraszają się nawzajem na herbatkę i
ciasto.”
W takim przypadku trzeba
jednak być konsekwentnym aż do końca. Skoro to książka dla dzieci, nie
obejdzie się bez odpowiedniego zilustrowana. Obrazki muszą być więc śliczne i odpowiednio rozkoszne.
Gwarantuje to sukces wśród
niewyrobionych czytelniczo trzylatków. Zasną nie później niż w połowie
pierwszego rozdziału.
Metoda
nowoczesna zakłada natomiast znajomość podstawowych hitchcockowskich zasad.
Rozpocząć trzeba więc koniecznie od czegoś w rodzaju trzęsienia ziemi:
„Leśniczy
Piątek spojrzał niebezpieczeństwu prosto w oczy.
Głodny
tygrys, waląc ogonem po zapadniętych bokach, sprężył się do skoku. Z
ogłuszającym rykiem odbił się od ziemi…
Za
późno! Piątek złapał pierwszą z brzegu lianę i cudem unikając ostrych jak brzytwa
pazurów, skoczył w przepaść.”
Potem
będzie już z górki. Wystarczy osadzić akcję w pozornie zwykłym lesie,
zaludniając go jednak szeregiem dziwolągów.
Weźmy
takiego niedźwiedzia. W polskich lasach zdarzają się, owszem, ostoje
niedźwiedzia brunatnego. O jąkających się niedźwiedziach brutalnych chyba nikt
jednak do tej pory nie słyszał. Nie trzeba też dodawać, że mało kto uwierzy w
to, że w lesie można spotkać wilkołaki, leśne licha, skrzaty, błędne ogniki,
dziwożony, bagienniki i żabony. Całą masę żabonów.
Niedowiarków
odsyłam do pierwszej książeczki, życząc im dobrej nocy.
Ciekawskich,
otwartych i obdarzonych poczuciem humoru zachęcam natomiast do lektury
opowieści o perypetiach leśniczego Piątka. Nie powinni się rozczarować.
Gdybym
musiała umieścić Pawła Wakułę w jakiejś przegródce, byłaby to ta sama, w której
znalazłby się Tomasz Samojlik.
Obu
sporo łączy: obaj i piszą, i rysują, obaj
mają specyficzne (mi bardzo odpowiadające) poczucie humoru, obaj odwalają kawał
dobrej roboty na trudnym ekologicznym ugorze.
Obaj
też umiejętnie żonglują wątkami i skojarzeniami. O ile jednak Samojlikowi
bliżej do popkultury (dysząca niczym Darth Vader Norka Zagłady już na zawsze
pozostanie w mojej głowie), o tyle Wakuła sięga raczej do klasyki, naginając ją
zgrabnie do współczesnych realiów.
Jeśli
pojawi się więc płanetnik z problemem miłosnym, to będzie snuł swoją opowieść
na poligonie, wśród świstu pocisków.
Kiedy
leśniczy Piątek sięgnie po książkę, będzie to ulubiona lektura jego dzieciństwa
- „Winnetou” Karola Maya, która naprowadzi go na trop oszusta Dzikiego Billa alias
Rączego Mustanga, także – jak Old Shatterhand – z pochodzenia Niemca.
Nawet
Baba Jaga (trzystuletnia, a więc w sile wieku) okaże się być na bieżąco z
technologicznymi nowinkami:
„Wyciągnęła
z szafy opalizującą szklaną kulę. Przez chwilę wpatrywała się w nią ze
zmarszczonymi brwiami. Brodawki na jej nosie ustawiły się w znak zapytania.
-
I jak? Widzi pani coś? – szepnął z przejęciem Piątek.
-
No właśnie, że nic nie widzę! – odparła zdegustowana. – Chyba mi kula nawaliła!
Grzmotnęła
w nią pięścią jak w telewizor.
-
Co za szmelc teraz robią!
-
Szkoda – westchnął rozczarowany leśniczy. – Prawie się przekonałem do tego
wróżenia.
-
Czekaj! Mam coś jeszcze!
Baba-Jaga
wyszła z pokoju, a gdy wróciła, Piątek aż otworzył usta ze zdumienia. W rękach
niosła ni mniej, ni więcej tylko najprawdziwszy laptop.
-
Trzeba iść z duchem czasu! – mrugnęła do niego wesoło.”
Przy
okazji nie zabraknie też wątków pedagogiczno-edukacyjnych, zaserwowanych bez jakiejkolwiek
dydaktycznego smrodu. Dzieciom przyda się przypomnienie o tym, że w lesie nie
wolno niszczyć żadnych grzybów, nawet trujących, zaś dorosłym o tym, że
naturalnym środowiskiem motorów crossowych nie jest ekosystem leśny oraz, że da się
przeklinać inaczej niż wulgarnie.
Mi niestety ciągle nie udaje się w chwilach zdenerwowania wykrzyknąć w ślad za Piątkiem:
„A niech to cetyniec mniejszy do spółki z
większym!”. Za to moi synowie do lasu najchętniej chodziliby teraz codziennie.
I już nie mogą się doczekać momentu, w którym staną się dorośli.
Dlaczego?
To
przecież jasne. Bo wtedy wreszcie będą mogli zostać leśniczymi.
Paweł
Wakuła „O czym szumi las”, „Na tropie sześcioptaka”. Wydawnictwo Literatura,
Łódź 2012 i 2013.
Pierwsza przywołana w poście książka to zaś:
Mariola Fajak-Słomińska "Król naszego lasu", ilustrowała Eliza Gruszczyńska. "Novae Res" Wydawnictwo Innowacyjne, Gdynia 2012.
Te książeczki powinny spodobać się mojemu młodszemu synkowi:)
OdpowiedzUsuńZależy jak bardzo młodszemu. U nas z zaciekawieniem słuchał prawie sześciolatek, ale z młodszymi dziećmi może być różnie.
UsuńA mnie udało się ostatnio kupić trzecią (chociaż chronologicznie pierwszą) z książeczek Pawła Wakuły o leśnictwie Klechdy, a mianowicie "Co w trawie piszczy", której głównymi bohaterami są Maurycy i Ogryzek.
OdpowiedzUsuńMój syn od zawsze jest "skażony" lasem - mąż pracuje w Zakładzie Usług Leśnych, Piotrek jest sprzyjaźniony ze wszystkimi okolicznymi leśniczymi i oczywiście w przyszłości będzie również pracował w lesie :)
U nas zamówienie na trzecią (a w zasadzie pierwszą:P) część otrzymał święty Mikołaj!:) Krążymy natomiast wokół Kajtka i Yetika tego samego autora i sami nie wiemy, czy chcemy się za to zabierać, czy nie. Piątek jest nie do podrobienia!
UsuńNie będę wspominać moim synom o szczęściu Twojego syna. Umarliby z zazdrości:P
Kajtek wydaje mi się jednak ciut mniej nośny, ale tylko ciut. Natomiast postuluję o przerobienie tytułu wpisu, bo robisz krzywdę Piątkowi, kolejnością epitetów sugerując jego słitaśność :P No i podobnie jak ja zapomniałaś wspomnieć o ilustracjach ręki samego autora :)
UsuńMasz rację z tytułem. Poprawiłam:)
UsuńA o ilustracjach nie zapomniałam wspomnieć. Zamieszczone w poście zdanie "Obu sporo łączy: obaj i piszą, i rysują", to absolutnie wszystko, co chciałabym napisać na ich temat:P
No pacz Pani! A ja się zatrzymałam na części pierwszej! A kto nie idzie naprzód, ten się cofa! Za ostatni groooooosz kupię ciiiiiiiii lalala Wakułęęęęęę!!
OdpowiedzUsuń(I poleciała na zakupy).
Bym Cię powstrzymała przed wydaniem ostatniego grosza, ale drugą część sama miałam z biblioteki:( W każdym razie, mam nadzieję, że będzie Pani, Pani kochana, zadowolona z zakupu (druga część, moim zdaniem, lepsza od pierwszej)
UsuńKupiłam, Momarto właśnie, 25 stycznia Mim ma imieniny i go obsypię :) Ja muszę mieć swoje egzemplarze! To jakaś choroba!
UsuńMam nadzieję, że ani obdarowująca, ani obdarowany nie prześlą mi reklamacji:)
UsuńA z tymi własnymi egzemplarzami dobrze Cię rozumiem. Mnie powstrzymuje niekiedy wyłącznie brak miejsca na półkach.
To my z dreszczykiem poprosimy :-)
OdpowiedzUsuńMówisz - masz. Uaaaaa!
Usuń