sobota, 13 lutego 2016

"Przekrój" nr 1088/1966, czyli 50 lat temu (odc. 8)

50 lat temu w Polsce emocjonowano się udanym lądowaniem na Księżycu radzieckiej bezzałogowej sondy kosmicznej Łuna 9. Niewiarygodne, ale dziś nie robi to na mnie najmniejszego wrażenia. W tym przypadku 50 lat to naprawdę epoka.


Wrażenie robią na mnie natomiast wpisy w rubryce (chyba wówczas w „Przekroju” nowej) „Kącik krytyka”, redagowanej przez Ewę Kossak, w której publikowano historyczne uwagi krytyczne wygłaszane przez współczesnych na temat różnych utworów i ich twórców, zazwyczaj uważanych (obecnie, a i 50 lat temu także) za wybitne i wybitnych.
Spośród krytyków zacytowanych w tym numerze wygrywa zdecydowanie Kajetan Koźmian, który w roku 1827 tak pisał o mickiewiczowskich Sonetach:

Sonety Mickiewicza najlepiej oznaczył Mostowski jednym słowem: Paskudztwo. Nie wiem, co w nich można znaleźć dobrego: wszystko bezecne, podłe, brudne, ciemne; wszystko może krymskie, tureckie, tatarskie, ale nie polskie. To jest sto razy gorsze niż wszystkie Marcinkowskiego (ośmieszony przez krytykę grafoman) płody. Mickiewicz jest półgłówek, wypuszczony ze szpitala szalonych, który, na przekór dobremu smakowi i rozsądkowi, gmatwaniną słów niepojętego języka niepojęte i dzikie pomysły baje. Mickiewicz jest w miłostkach brudny, karczemny… Mickiewicza niesforny zapał rozdmuchały brudne litewskie pomywaczki.


Wzmianki w dziale „Czytać albo nie czytać” tym razem mocno inspirujące, zwłaszcza gdy można sięgnąć do domowej biblioteczki.

Patrick Quentin (nazwisko mi dobrze znane, ale chyba dotąd nie czytałam niczego jego autorstwa) „Człowiek w matni”; książka tak reklamowana przez „Przekrój”: „Jak zwykle tego autora pasjonująca zagadka zniknięcia kobiety-alkoholiczki. W odkryciu morderstwa dopomaga piątka zabawnych dzieciaków.
Nie umiem sobie tego wyobrazić tak bardzo, że chyba czym prędzej przeczytam.

Z autorów polskich – Nienacki i „Sumienie”, którego „bohater, pisarz z zawodu, jest ławnikiem w procesie o morderstwo. W związku z procesem i wyrokiem – jego przemyślenia, przeżycia, refleksje.
Szczerze powiedziawszy, trochę się boję.

Można ewentualnie sięgnąć także po Stanisława Goszczurnego, znanego mi wyłącznie jako pisarza marynistycznego (jego książki o takiej tematyce mam zresztą w domu). Tymczasem z „Przekroju” dowiedziałam się, że pisał także rzeczy innego rodzaju, jak „Heron lubił dolary” – „zbiór 19 reportaży z kronik milicyjnych Wybrzeża – od włamań, kradzieży, oszustw po szpiegostwo i morderstwa. Czyta się.
Jeśli Goszczurny pisał reportaże kryminalne tak samo jak Wanda Falkowska teksty do „Kroniki sądowej” w „Przekroju” to boję się jeszcze bardziej niż w przypadku Nienackiego.

Pochodzący z 13 lutego 1966 roku wpis w rubryce „Moda” sprawia niezwykle współczesne wrażenie. Być może – inaczej niż w przypadku lotów kosmicznych – pewne rzeczy są po prostu niezmienne. A może chodzi o to, kto dyktuje daną modę i dlaczego to robi?

W roku 1966 o modzie w „Przekroju” pisała Barbara Hoff i to wiele wyjaśnia. Mam w szafie jedną parę spodni sygnowaną jej nazwiskiem, kupioną 14 lat temu. Co roku wyciągam je i nieodmiennie się dziwię, że tak dobrze wyglądają i pasują. Podejrzewam, że tak będzie przez kolejnych dwadzieścia lat, o ile nie pięćdziesiąt (ale wtedy pewnie trzeba będzie je skrócić, gdyż się zdepczę). Patrząc zaś na liczące sobie 50 lat, zamieszczone w tym numerze „Przekroju” zdjęcia, mam ochotę natychmiast przywdziać któryś z prezentowanych kostiumików (najchętniej ten czerwony), mimo tego że bardzo kostiumów i w ogóle żakietów nie lubię.
A Hoff pisze – jakżeż ciągle trafnie! – o tzw. kobiecym stylu:

Wiele kobiet b. młodych lubi się ubierać b. modnie: bawi je, żeby szybko włożyć ostatni krzyk. Potem to się trochę zmienia. Nabiera się doświadczenia w czym się dobrze wygląda, nabiera się gustu, swojego stylu, swoich upodobań. Wie się, czego nie cierpi bliski mężczyzna. Zauważyło się, w czym ma się sukces u znajomych panów. W czym się człowiek czuje cudownie, a w czym nijako.
Poza tym zmienia się dziewczyna w kobietę i chce wyglądać nie jak dziewczyna, lecz jak kobieta. I tu co sezon problem: „czy to jest kobiece?” (…)
Uwaga, styl na kobieco nie powinien być przestarzały. To najczęstszy błąd: ktoś sobie powie, że bardzo obcisły żakiet obszyty białym kotkiem pod szyją i bardzo ciasna spódnica zwężająca się ku dołowi, to jest coś super kobiecego i czuje się w tym jednostka jak ekstrakt kobiecości. Ale ba, jest to ekstrakt sprzed dziesięciu lat, już historyczny, a chodzi o to, by wyglądać kobieco a nowocześnie.
Bez względu na to co się nosi, czy sweterek ze spódnicą, czy komplet, czy sukienkę – wyglądają kobieco osoby zadbane, ale naprawdę i na co dzień. Nie można jeść ile i co chcąc, a włosy muszą być w idealnym porządku, trudno. Uwaga, zadbanie to nie znaczy makijaż na palec, nierozczesany tapir i masa sztucznej biżuterii.

Żeby jednak nie zostawiać PT Czytelników w stanie niedointelektualizowania (kto to widział, żeby o modzie pisać, phi!), na zakończenie jak zwykle boski Saul Steinberg z cyklu o literach. Dla mnie B jak bomba. 


68 komentarzy:

  1. No to Koźmian nieźle pojechał po bandzie... Czytałam niegdyś "Powrót na wyspy" Quentina i bardzo mi się podobał (także dlatego, że odgadłam mordercę :-D), czytelnik wie tyle samo co prowadzący śledztwo, pisarz nie wyciąga żadnego królika z kapelusza. Polecam z przekonaniem :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zastanawiam się, czy ten fragment o brudnych litewskich pomywaczkach dałoby się wykorzystać w jakimś wypracowaniu. Ale to wymagałoby chyba od piszącego ucznia, nie-fana Mickiewicza, nawet nie odwagi, a wręcz heroizmu:)
      Jak tylko skończę bieżącą lekturę, chyba chwycę tego Quentina - wygląda na kryminał w sam raz na jeden wieczór. No, w moim przypadku pewnie na siedem wieczorów, a najprędzej poranków (zazwyczaj tylko wtedy mam czas na czytanie, i cóż że chlapię w trakcie na książkę pastą do zębów?), ale tak czy siak, sięgnę, zwłaszcza po Twojej rekomendacji.

      Usuń
  2. Za to Nienacki, o ile pamiętam, do czytania się nie nadaje, można sobie odpuścić. Do dziś ze łzami w oczach wspominam moją marynarkę z Hofflandu. Miałem ją od bodajże VIII klasy gdzie do początku studiów, kiedy niestety nieodwracalnie wyzionęła ducha.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałeś tego konkretnego Nienackiego czy bazujesz na doświadczeniach z innymi jego "dorosłymi" książkami?
      Moje spodnie są sezonowe - być może to tłumaczy ich ciągle znakomitą kondycję. Jeśli wyzioną ducha, będę gorzko płakać!

      Usuń
    2. Bazuję, ale i tego konkretnego czytałem, czy raczej próbowałem. Marynarka była ogólnowojskowa, więc się znosiła, niestety.

      Usuń
    3. A ja mimo wszystko chyba kiedyś spróbuję. Tak bardzo nie umiem sobie wyobrazić wewnętrznych rozterek ławnika w czasach PRL-u (nie umiem sobie wyobrazić tym bardziej, że ławnikami w tych czasach byli i mój dziadek, i moja babcia, i oboje chętnie opowiadali o swoich doświadczeniach i wrażeniach), że skuszę się chociażby z zawodowej ciekawości.
      Ogólnowojskowa? Z Hofflandu? Chyba używamy różnego narzecza:(

      Usuń
    4. Znaczy że była na każdą okazję, namiętnie w niej biegałem na egzaminy. Fajna była, z takich biało-czarnych supełków jakby.

      Usuń
    5. No tak, kiedyś w eleganckim stroju ganiało się tylko na egzaminy, ewentualnie na imieniny do rodziny. Można było obskoczyć jedną marynarką (boucle?).

      Usuń
    6. Nie wiem, czy boucle, takie jakby luźno tkane a la płótno :)

      Usuń
    7. To pewnie nie boucle. Ginąć za rodzaje materiałów nie zamierzam:)

      Usuń
    8. Ja tym bardziej. Ale było świetne, nie gniotło się i nie widać było na tym plam :D

      Usuń
    9. Patrz pan, moje spodnie z Hofflandu mają identyczne cechy (ale na pewno nie są z supełków).

      Usuń
    10. To może była to cecha immanentna wszystkich ciuchów stamtąd :)

      Usuń
    11. I komu to przeszkadzało?

      Usuń
    12. Ja tam przynajmniej oddaję moim spodniom należną im cześć, a Ty co? Zużyłeś i wyrzuciłeś!

      Usuń
    13. Mężczyźni są pragmatyczni, dzięki czemu moja garderoba mieści się na jednej długiej półce, a małżonki na czterech. Bo ona oddaje należną cześć wszystkim swoim ciuchom od czasów późnego liceum chyba :P

      Usuń
    14. Czuję, że ja i Twoja małżonka byśmy się polubiły! Ale ja potrzebuję znacznie więcej niż czterech półek, więc mogłabym ją zdominować:P

      Usuń
    15. Do tego ma szafę, wieszaki, drugą szafę...

      Usuń
    16. Z każdą szafą lubię ją coraz bardziej:D

      Usuń
    17. I z każdą komódką i każdym workiem ciuchów na strychu?

      Usuń
    18. Taka rozsądna kobieta na pewno nie trzyma ciuchów w workach, daj spokój. Do tego są duuuuże kartony:P

      Usuń
    19. Och, duże kartony też ma, spokojna głowa.

      Usuń
    20. Ani przez moment w to nie wątpiłam.

      Usuń
    21. Bo są rzeczy, których Wy, mężczyźni, nigdy nie zrozumiecie.

      Usuń
    22. Nawet nie próbujemy, tylko wam kupujemy większe szafy i większe domy :P

      Usuń
    23. Jasne, bo my same to możemy sobie co najwyżej waciki kupić, prawda?

      Usuń
    24. Prawda. Bo żaden facet wam nie dogodzi w kwestii wacików.

      Usuń
    25. Zgadza się; waciki TEŻ kupujemy sobie same.

      Usuń
    26. No mówię, to zbyt odpowiedzialne, żeby powierzyć facetowi.

      Usuń
    27. Tak, wy zawsze wiecie co kupić zamiast, żeby potem mieć do końca życia święty spokój.

      Usuń
    28. W końcu jesteśmy istotami inteligentnymi.

      Usuń
    29. Trzymanie, trzymaniem, ale kupowanie?! Ja w sobotę gacie (2 pary) kupiłem w jakieś 10 minut (z przymierzaniem). Kitek jakieś swoje cuś wybierał dobre 2 godziny.
      Co do zapasów, to kiedyś nieopatrznie wspomniałem o możliwościach olxa czy alle. Nie mam zamiary powtarzać tego błędu :P

      Usuń
    30. Tia, jakbym to skądś znał :P Za to zażądałem ostatnio brutalnie dokonania czystki w tych wszystkich ciuchach i o dziwo coś tam poznikało.

      Usuń
    31. Bazyl: uwierz mi, że między wyborem gaci a wyborem cusia jest naprawdę spora różnica.
      ZWL: zażądałem, ach, jak to groźnie brzmi! I naprawdę jesteś pewien, że owe coś tam zniknęło i że nie były to Twoje koszule?:P

      Usuń
    32. Daj mi się popławić w złudzeniach, że zażądałem i znikło. Liczba moich koszul się zgadza, więc może nie ja poniosłem straty.

      Usuń
    33. A pław się, pław. Na marginesie: a co Ci przeszkadza jak nie Twoje i nie na Twoich półkach, hę?

      Usuń
    34. Nieużywane to można książki trzymać, a nie ciuchy :D

      Usuń
    35. Książki też można, czemu nie? A z ciuchami jest tak, że nigdy nie wiadomo kiedy mogą być użyte - ja regularnie wyciągam z szafy coś, czego nie nosiłam kilka lat i jestem pełna zachwytu:)

      Usuń
    36. W przeciwieństwie do ubrań książki nie okazują się po latach za ciasne i wyszedłsze z mody :P

      Usuń
    37. Po pierwsze, nawet jak wyszły z mody, to kiedyś do niej wrócą.
      Po drugie, na mnie nic nie jest za ciasne, na Twoją żonę też pewnie nie - to zazdrość przez Ciebie przemawia.
      Po trzecie, hm, mam wrażenie, że ilość książek, które wyszły z mody po jednym sezonie i nigdy do niej nie wrócą jest znacznie wyższa niż liczba niemodnych ubrań...

      Usuń
    38. Problem numer trzy rozwiązuje się tak samo, jak przy ciuchach. Kupując absolutną klasykę i pewniaki, a nie sezonowe tiszerty z sezonowymi bohaterami :P

      Usuń
    39. Obawiam się, że fala mody na "Porąb i spal" (albo jakoś tak), tudzież era drwala mogą być krótsze niż Ci się wydaje. I cóż Ty wtedy zrobisz z tymi wszystkimi koszulami w kratę?:P

      Usuń
    40. Nie mam ani Porąb i spal (mam za to ze dwie siekiery i piłę, ponadczasowe), ani flanelowych koszul w kratę (niestety, bo zawsze lubiłem). Więc nie musisz sobie na mnie ostrzyć języczka :P

      Usuń
    41. Ok, potraktuj to jako bredzenie w malignie, bo zdaje się, że rośnie mi temperatura:(

      Usuń
    42. Biedulko. Dobrze, już Cię poniecham. Polopiryna i pod pierzynę.

      Usuń
    43. Toteż siedzę. Polopiryny zbrakło:( Aspiryny też:( Naćpałam się za to witaminy C i wypiłam pół litra soku z czarnego bzu. Nie będzie wirus pluł mi w twarz!:P

      Usuń
    44. Może chociaż poświęć którąś ze skrzętnie zebranych bluzeczek i zrób z niej okładzik na rozpalone czoło?

      Usuń
    45. Jeszcze nie mam aż takiej gorączki, żebym nie zauważyła, że piszesz o bluzeczkach i okładzikach. Ciebie też bierze?:P

      Usuń
    46. Dopasowuję się do tonu rozmowy :) Ale zwróć uwagę, że o wirusiku nie napisałem ani słowa.

      Usuń
    47. Masz jeszcze reszteczki instynktku (???) samozachowawczego. Uwaga o tonie rozmowy została zeżarta przez wirusa. Ciesz się.

      Usuń
    48. Instynkcik mi wymarł. Na wirusik zapewne :P

      Usuń
    49. A, instynkcik dużo ładniej. Szkoda, że wymarł.

      Usuń
    50. Słabowity był, chuchereczko takie.

      Usuń
    51. Brakuje tylko, żebyś rzewnie zanucił: I gdzież ja się teraz biedniutenki podzieję?:P

      Usuń
    52. Tam kreska miała być nad tym "en", ale wirusik znów zaatakował

      Usuń
    53. Nie, gdzież on się biedniuteńki teraz podziewa? Może się tuła po zimnym świecie, sam jeden.

      Usuń
    54. Nie bądźmy tacy zasadniczy w kwestiach diakrytyki.

      Usuń
    55. W ramach odtrutki muszę posłuchać niemieckiego metalu albo tekstu wykrzyczanego we wczesnym krasnoludzkim :P

      Usuń
    56. Odtrutka po Rokisiu, wirusach czy dziubdziającym ZWL?:P

      Usuń
    57. Ogólnie od całości :P

      Usuń
    58. Mi się od wczoraj kondycja psychiczna nie poprawiła; fizyczna też nie, więc może lepiej faktycznie ewakuuj się do tych niemieckich metalowców?

      Usuń
  3. Zamiłowanie do klasyki mam, że tak powiem wszechstronne; w literaturze, muzyce, rzeźbie, ubiorze. Też miałam cud urody spódnicę z Hofflandu, tym bardziej hołubioną, iż zdobytą w latach jeszcze PRL-u, kiedy raczej kupowało się w Łodzi z metra materiały i dawało do uszycia, niż kupowało produkt finalny. Miała piękny niebieski odcień i czarne maziaje, a ja czułam się w niej jak ... modelka. Tak postponować wielkiego wieszcza? może dzięki temu zapisał się w historii literatury lepiej niż własną twórczością :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A widzisz, ja z ubiorem lubię eksperymentować, choć bez przesady. W każdym razie mam wrażenie, że udało mi się (po wielu latach ćwiczeń) opanować to, co czym pisała Hoff: umiejętność dostosowywania bieżących trendów do swoich kobiecych potrzeb. W każdym razie włosów nie tapiruję, to już coś:P
      Mam wrażenie, że sposób w jaki Koźmian postponował wieszcza odpowiadałby dziś wielu osobom - zwróć uwagę jak mało w tym cytacie odniesień do treści, a jak wiele do całkiem czego innego. Prawie dwieście lat później stosuje się te same metody.

      Usuń
  4. Podłość ludzka nie zna granic, że tak zacytuję Bożenę Dykiel z kultowej komedii Wyjście awaryjne. Dwieście lat wcześniej i za dwieście lat będzie nadal to samo, bo historia nas uczy, że wszystko się powtarza.
    Włosów i ja nie tapiruję i rzadko lakieruję:) A klasyka jest po prostu łatwiejsza w obsłudze, w przypadku innych fasonów trzeba się troszkę znać, klasyka jest bardziej uniwersalna. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, niektóre wzorce są i będą wiecznie żywe. Szkoda tylko, że akurat te niektóre a nie inne.
      Klasyka klasyką, ale czasem poszaleć trzeba:) W każdym razie ja muszę.

      Usuń