Drodzy Czytelnicy!
Szanowni Rodzice!
Ukochani Blogerzy!
Oraz Wy, Wszyscy Inni!
Przypadł
mi dziś w udziale niebywały zaszczyt przedstawienia Wam niezwykłej kobiety,
której zasług nie zawaham się porównać do zasług jej wielkiego rodaka, Mikołaja
Kopernika. Tak bowiem jak on ruszył słońce a wstrzymał ziemię, tak nasza
dzisiejsza bohaterka swoimi słowami poruszyła serce i umysł Starszego,
stawiając tamę lenistwu, głupocie oraz ignorancji i uszczęśliwiając zarazem
jego Rodziców!
Małgorzata
Strzałkowska, bo o niej mowa, jest twórcą wszechstronnym. Pisze i ilustruje,
sprawnie porusza się w poezji, ale i w prozie, jej dzieła można spotkać w
bibliotekach szkolnych, a także na brzuchach dziatwy, która chętnie
przyodziewa koszulki opatrzone wymyślonymi przez nią hasłami.
Sama
twierdzi, że chciała być baletnicą lub ogrodniczką. Doprawdy, my Rodzice
Starszego, wyrażamy wielką radość, że życzenia te się nie spełniły!
Nie
czas dziś i nie miejsce, by chwalić się samemu; wspomnę jednak mimochodem że –
jakby coś przeczuwając – i my mamy niewielki współudział w sukcesie naszej
bohaterki.
Otóż
bowiem, od najmłodszych lat nasączaliśmy Starszego twórczością pani Małgorzaty,
ładując w nią olbrzymie pieniądze oraz narażając na szwank dobre relacje z
Dziadkiem, krzyczącym przy każdej wizycie: „Czy nie widzicie, że ta półka zaraz
się złamie?” Nauka, prawda i mądrość wymagają jednak poświęceń; czymże są więc nasze wyrzeczenia wobec bezmiaru szczęścia, jakie dziś spłynęło na nas, a
jutro, kto wie? może jutro za sprawą Starszego spłynie i na cały świat?
Wracając
jednak do naszej Autorki, warto wspomnieć, że lubi zieleń, zapach wanilii,
Tuwima, Leśmiana, Gałczyńskiego, ośmiozgłoskowiec Fredry, Wyspiańskiego,
postacie ze swoich wierszy, właściwych ludzi na właściwym miejscu, stare meble,
niepotrzebne przedmioty, poczucie humoru, polską kuchnię, drewno, róże od
Ryszarda, żaby, koty, długie spódnice, nowe wyzwania, książki Fromma, filmy o
mumiach, obrazy Malczewskiego, kląskanie słowika w zaroślach, prerafaelitów,
błogie lenistwo w Kazimierzu, secesję, łąki, Traviatę i Włoszkę w Algierze,
słońce, wakacje w Orzechowie oraz rozpieszczać swojego psa (sznaucerzycę
średnią pieprz z solą o imieniu Gana). Nie od rzeczy będzie napomknąć, że
zwłaszcza tym ostatnim wyznaniem definitywnie zaskarbiła sobie naszą miłość.
Jako eksposiadacze sznaucera (i cóż, że olbrzyma?) uważamy bowiem wszystkich
właścicieli psów tej rasy za tych, którzy znają się na rzeczy jak nikt inny i
jesteśmy w stanie wybaczyć im wiele. Nawet to, że nie lubią golonki.
Chcąc
być uczciwymi wobec Was, wyznamy w tym miejscu, że i nam zdarzyły się chwile
zwątpienia, za co jednak teraz publicznie, szczerze i z całego serca
chcielibyśmy przeprosić. Otóż, kiedy dowiedzieliśmy się, że lekturą naszego syna
mają być „Rady nie od parady”, uznaliśmy to za pomysł niezbyt udany. Wierszyki
z morałem od czasów Jachowicza kojarzą się nam bowiem wyłącznie ze śmiertelną
powagą i umiarkowaną skutecznością. Ba! Również i pierwszy rodzicielski rzut
oka nie wywołał w nas entuzjazmu. Wprawdzie wierszyki krótkie, zgrabne,
nienachalne, a do tego w udany sposób zilustrowane, jednak ich skuteczność i
atrakcyjność dla młodego czytelnika wydawała się nam nieduża. O, jakżeż się
myliliśmy! Gdy bowiem Matka, po licznych i bezowocnych próbach skłonienia Starszego
do samodzielnej lektury czegokolwiek, rzuciła zrezygnowanym głosem: „a może sam
spróbujesz sobie przeczytać te wierszyki?”, okazało się że Starszy nie odrzucił
pomysłu z góry. Co więcej, po przeczytaniu pierwszego wiersza, samorzutnie
postanowił przeczytać i drugi, a potem trzeci. Kolejnego dnia przeczytał sześć
kolejnych, zaś następnego, po zapoznaniu się z ostatnimi siedmioma zapytał: „I
co? I więcej nie ma?” Matka następnego dnia czym prędzej pognała więc do
biblioteki, przynosząc stamtąd dwie kolejne części wierszyków. I choć były o
czymś zupełnie innym (część druga o ekologii, część trzecia o wartościach),
Starszy przeczytał je w ciągu jednego dnia. Lawina ruszyła. Dotąd niechętne
samodzielnemu czytaniu dziecko rzuciło się na wszystko, co wpadło mu w ręce. Czyta
codziennie do późna, wpadając w samozachwyt z powodu ilości przeczytanych stron.
Któż zliczyłby zaś ilość łez wzruszenia wylanych przez Matkę i Ojca, którzy
stracili już nadzieję, że kiedykolwiek usłyszą od potomka, że oto chciałby
„sobie poczytać”, nie mówiąc już o tym, że nie śmieli marzyć, że dowiedzą się,
iż czynność ta sprawia mu przyjemność.
O
Pani Małgorzato Strzałkowsko! Wielbimy Panią i wysławiamy! Obiecujemy, że
będziemy głosić Pani chwałę między wszystkimi rodzicami, a wszystkie kolejne
Pani dzieła nabędziemy za gotówkę, bez mrugnięcia okiem (choć lepiej byłoby,
gdyby nie podpisała Pani kolejnego kontraktu na sto książeczek). Jeśli zaś
moglibyśmy mieć małą prośbę, to pragnęlibyśmy bardzo, by napisała Pani coś
niezwykle pedagogicznego na temat samodzielnego wiązania butów. W Pani nasza
jedyna nadzieja!
Podpisano:
Matka Starszego (i Ojciec też, z upoważnienia).
Małgorzata
Strzałkowska „Rady nie od parady, czyli wierszyki z morałem”, zilustrował
Marcin Bruchnalski. Wydawnictwo Czarna Owca, Warszawa 2007.
Małgorzata
Strzałkowska „Raj na Ziemi, czyli rady nie od parady II”, zilustrował Marcin
Bruchnalski. Wydawnictwo Czarna Owca, Warszawa 2012.
Małgorzata
Strzałkowska „O wartościach, czyli rady nie od parady III”, zilustrował Marcin
Bruchnalski. Wydawnictwo Czarna Owca, Warszawa 2012.
Wasze łzy radości porównywalne do naszych, gdy bodajże trzylatka zaczęła recytować o anakondzie, co to akrobacje na akacji:PP A Rady nie od parady coś w sobie mają, bo Starsza wykuła na pamięć zadany wiersz obowiązkowy, a potem z własnej inicjatywy i nie dzieląc się swoim zamiarem z własnymi wapniakami, nauczyła się jeszcze dwóch. Sprawa wydała się absolutnym przypadkiem, wprawiając nas w długotrwałe zdumienie. Więc jakbyście robili zrzutkę na pomnik pani Małgorzaty albo na film o mumii, to dorzucę jaki grosz:DD
OdpowiedzUsuńFilm o mumii??? To chyba nieprędko?
UsuńAnakonda na akacji i atleci (w tym Alojzy) byli jedyni i niepowtarzalni. U nas deklamacje dotyczyły jednak tylko historii o gangu goryli i grze w golfa:)
Skoro autorka lubi o mumiach, to jej chyba nie pożałujecie, co? Anakonda była pierwsza i uwielbiana, chyba nic potem nie robiło takiego wrażenia. Młodsza za to bezbłędnie rozpoznaje bakterie na obrazku z książeczki o higienie:P
UsuńAle mumia (w miękkich mokasynach) była tylko incydentalnie; prawdziwą bohaterką była myszkująca mysz! Jeśli jednak się dorzucisz, możemy i zmumifikować autorkę, proszę bardzo (ciekawe co ona na to?).
UsuńU nas Młodszy strzałkowskowo zaniedbany:( Trzeba czym prędzej nadrobić, skoro i tak półka już wygięta.
Mumia w miękkich mokasynach to jedna z naszych ulubionych bohaterek. A autorki nie chcę mumifikować, tylko sprawić jej przyjemność ulubionym gatunkiem filmowym:P
UsuńWątpię, aby Autorka lubiła niskobudżetowe filmy o mumiach. Nie wiem jak Ciebie, ale mnie stać tylko na film klasy Y lub Z.
UsuńFilmy o mumiach są głównie niskobudżetowe:P Za to napisy mogłyby być wierszem pisane. Ośmiozgłoskowcem.
UsuńNapisy? Chyba że z uwagi na dykcję polskich aktorów. Ale gdyby Harrison Ford zgodził się zagrać za 1/1000000000 normalnej gaży, to nawet i ośmiozgłoskowiec mogłabym napisać!
UsuńNapisz i olśnij Harrisona, to zagra gratis:P Pod warunkiem że w obsadzie znajdzie się miejsce dla Calisty Flockhart:)
OdpowiedzUsuńW języku obcym nie umiem tak jak w ojczystym, niestety (i nie mam żony, która by mi wygładziła prozę). A poza tym Calisty nie obsługujemy! Musi, że będzie pomnik:P
UsuńMogłabyś dla Calisty rólkę jakiejś strzygi przewidzieć i koniecznie niech Harrison przebija jej wątłą klatkę piersiową kołkiem:P
UsuńZ całym szacunkiem, ale strzyga nie klekocze. Prędzej pasowałaby rola szkieletu, który czai się za rogiem, a dzielny Harrison go ciach, za czaszkę i trrrach o podłogę!
UsuńNie zgodzi się, nie ma mowy:(
No na trrrach o podłogę to się na pewno nie zgodzi. Ale może jakby szkielet zaatakował jego przyjaciela Chewbaccę?
UsuńTak, to mieszanie wątków mogłoby być niezłe:) I wtedy Indiana Jones ten szkielet pakuje na automatyczny kosmiczny frachtowiec i bach! wystrzeliwuje go w kosmos, gdzie czyhają już okręty Imperium. Sam zaś Harrison w tym czasie bez przeszkód podąża do mumii.
UsuńMoże nawet zyski będą?
Na pewno będą. Ale nad Calistą się zastanów, czy wiesz ile milionów wielbicielek Forda marzy o takiej scenie, w której on ją tłamsi/dusi/depcze/pozbawia kończyn i gałek ocznych/wyrzuca w kosmiczną próżnię bez skafandra?
UsuńAlbo chociaż o scenie, w której ona, wybierając się na randkę z nim, wkłada takie buty: http://img.humorsharing.com/media/images/1202/i_3144_how-to-make-chewbacca-suit.jpg :D
UsuńOk. Zanim ją zapakuje na ten frachtowiec, to ją tłamsi/dusi/depcze/pozbawia kończyn i gałek ocznych. Ale skafander jej damy, niech ma.
UsuńCóż za szlachetność:P Dorzuć jej też nadmuchiwany kosmiczny ponton ratunkowy z zapasem żywności w tubkach. I niech ją lord Vader uratuje:P
UsuńA skąd weźmiesz kasę na ten ponton i zapas żywności? Wystarczy, że będzie w tych butach:P
UsuńTia, przynajmniej jej nóżki w tej próżni przy zerze absolutnym nie zmarzną :P
UsuńA potem zauroczony Lord Vader uczyni z niej panią Vaderową i będą żyli długo i szczęśliwie, z dala od Harrisona:PP (i od mumii też, rzecz jasna)
UsuńDługo i szczęśliwie w odległej galaktyce:P
UsuńMoże Autorka - po obejrzeniu taaakiego filmu - da nam choć bezterminowy rabacik na swoje dzieła?:)
UsuńA nawet jeśli nie, to zarobimy tyle na tym filmie, że sobie sami będziemy kupować:D
UsuńFaktycznie. Cały czas zapominam, że jesteśmy już prawie bogaci:D
UsuńTwój Starszy jest z tego co pamiętam w wieku "moich" bliźniaków, więc koniecznie muszę kupić i wypróbować; zaszkodzić nie zaszkodzi, a może zadziała. Bo jak na razie to jacyś oporni są na słowo pisane.
OdpowiedzUsuńA może była (lub będzie) to ich lektura szkolna? Sprawdź, bo może już znają, a nie wykluczam, że mogą zdarzyć się dzieci "strzałkowskoodporne":(
UsuńSprawdzę, a jak na razie to są czytelniczo-odporne :(
OdpowiedzUsuńMoże ich czas jeszcze nie nadszedł? Jak widać po moim (i nie tylko moim) przykładzie: nie znasz dnia, ani godziny!:)
UsuńDziękuję za miłe słowa... Film o mumiach przyjmę chętnie - może być nawet bardzo niskobudżetowy, byle był odpowiednio straszny. Zmumifikować na razie się nie dam, ale w przyszłości, kto wie? Niestety, Ghany, mojej cudnej sznaucerki średniej, już nie ma. Biega gdzieś po Psim Raju (takim z Pana Kleksa Brzechwy). Ale jest Makary, też sznaucer średni, rodem ze schroniska w Bydgoszczy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wszystkich bardzo, bardzo serdecznie, a szczególnie Starszego!
Małgorzata Strzałkowska
Starszy pozdrowiony i zaszczycony (Rodzice też!):))
UsuńTak myślałam, że pomysł z mumifikacją odpadnie w przedbiegach, w zanadrzu był jednak też pomnik, ale proszę bardzo - może być i film! Nie wiem jednak, czy proponowana wyżej wersja scenariusza jest wystarczająco straszna? Jeśli nie, proszę dać znać - w ostateczności nie damy Caliście tych bucików.
Jeśli Ghana faktycznie jest w takim miejscu, to trochę jej zazdroszczę. Może spotkała się tam z naszym sznaucerem? Jeśli tak, radziłabym zachowanie ostrożności, bo to był szalony pies!:)
"Rady nie od parady" mamy przerobione. Też lekturą w szkole były. Samodzielnie przeczytane, bez specjalnego namawiania. Twórczość autorki doceniamy!
OdpowiedzUsuńTak, o wyższości butów wiązanych od tych na rzepy warto by napisać. Jestem za! :-)
CO do widoku dziecka zaczytanego - to cudny to widok. O, patrzę sobie na prawo - siedzi taki (Starszy) i czyta. Zerkam na zegar 22:00 a dziecko mi mówi, że jest uzależnione od czytania i pójdzie spać jak skończy książkę. "Sama tego chciałaś, matko" - myślę sobie. To nic, że jutro o 6:30 pobudka. Niech sobie chłopak poczyta... :-)
Miejmy więc nadzieję, że nastawiona pozytywnie Autorka już obmyśla jakąś zmyślną historyjkę o wiązaniu butów na kokardki!:)
UsuńZdecydowanie preferuję ten sam model czytelniczo-wychowawczy! Skoro sama czytam do pierwszej, drugiej w nocy, mimo że wstaję po szóstej, to jak mogłabym dziecku żałować! Oby im nie przeszło, oby im nie przeszło!
To prawda książka świetnie napisana i bardzo chętnie przez najmłodszych czytana 😊
OdpowiedzUsuńI oby ten stan utrzymywał się jak najdłużej!
Usuń