Moja
rodzina nie pochodzi z Kresów (a nawet powiedziałabym, że wręcz przeciwnie),
wśród moich przodków brakuje mitycznych pradziadków powstańców czy
pozytywistycznych siłaczek. Niespecjalnie wiele można też na jej temat znaleźć
w jakimkolwiek herbarzu.
Nie
mam więc pojęcia dlaczego jestem posiadaczką niemal kompletnego zbioru dzieł
Marii Rodziewiczówny. Dlaczego moja babcia była jej bezkrytyczną wielbicielką;
tak wielką, że do trumny zażyczyła sobie różańca i właśnie jednej z jej
książek. Życzenie spełniłam; padło na „Ragnarök”.
Dziś
ciekawi mnie, co babcia powiedziałaby mi na temat „Strasznego dziadunia”;
jak przekonywałaby mnie do tej lektury (bo tego, że by przekonywała jestem
pewna). Pamiętam, że czytała go po wielekroć. Dlaczego? Nie mam pojęcia.
Rok
urodzenia mój i mojej babci dzieli 54 lata. To dużo. Na tyle dużo, że nie
bardzo rozumiem, dlaczego warto dziś czytać „Strasznego dziadunia”.
Owszem,
czyta się szybko. Owszem, pochichotałam sobie niekiedy.
Niestety,
nie w tych momentach, w których powinnam.
„Jak drzewo złamane burzą, runął na pierwszy
spotkany fotel, ręce wnurzył w roztargane włosy, skurczył się jak robak
zgnieciony stopą; coś niby wycie czy łkanie dobywało się z jego gardła. A zatem
taki jego kres, taki! Ha, ha! (…)
Korowodem jędz tłukły się myśli po
czaszce nieszczęśliwca. Czasem z niewyraźnego jęku wyrywał się wybuch krótkiego
śmiechu. Chichotała rozpacz – szalał.”
Wiem,
wiem. Tu człowiek cierpi, a ja się z niego naigrawam! Nieładnie, wręcz
okrutnie.
Cóż
jednak biedna pocznę, kiedy nie mogę?
Nie
mogę, po prostu nie mogę znieść takiej dawki patosu i pompatyczności.
Zło
i dobro. Starzy i młodzi. Uczciwi na wskroś i zgnili padalcy. Szarości mało.
Otóż
jest główny bohater, Hieronim – młodzian prawy i szlachetny.
I
jest jego dziad, Polikarp Białopiotrowicz – dumny, wyniosły, obrzydliwie bogaty
lecz o sercu zatwardziałym.
„Właściwie w dość ciekawy sposób kieruje jego
[Hieronima – dopisek mój] życiem i
funduje mu swoistą ścieżkę doświadczeń życiowych”. – przeczytałam w jednej
z zamieszczonych w internecie recenzji tej książki. Doprawdy! Nie życzę nikomu
takiego „kierownika”. Co z tego, że stary, bogaty i że dziad (czy, jak
powiedzielibyśmy dzisiaj, dziadek)? Nie jestem wyznawczynią teorii, że powyższe
cechy powinny komukolwiek z urzędu zapewniać szacunek; na ten trzeba bowiem moim
zdaniem zapracować swoim życiem, postawą, także w stosunku do innych, choćby byli "tylko" wnukami. Polikarp
jest zaś typowym despotą, tyranem, kresorosłym Katonem, który najlepiej wie, co
dla innych dobre.
„Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko
odchodzą” – ten, tak już oklepany, cytat z księdza Twardowskiego dobrze by
Polikarpowi zrobił. Zawczasu.
„Będziesz stale zajęty pracą według sił
swych, zdolności i zamiłowania”.
„Pamiętaj, abyś nie kaził myśli ni ust
mową o złym, marności i głupstwie”.
Oto
dwa spośród dziesięciu przykazań domowego dekalogu samej Marii Rodziewiczówny.
Czy naprawdę taki dekalog wisiał u niej w domu, nie wiem.
Pewne
jest jednak, że główny bohater jej debiutanckiej powieści ściśle wszystkich
tych nakazów przestrzegał. Czy z korzyścią dla siebie? Chyba tak, choć może
lepiej (i bardziej dydaktycznie) byłoby, gdyby jego życiową drogę przedstawić w mniej
dramatyczno-patetyczny sposób?
Może
więc doszukałam się jednak jakiegoś powodu, dla którego warto dziś przeczytać tę
książkę?
Chyba
nie. Gdyby bowiem było w niej tyle poczucia humoru i dystansu, co w
przywołanych wyżej dziesięciu przykazaniach, byłaby zdecydowanie lepiej
przyswajalna. Nie wiem, czemu autorka pisząc ją, starannie pozbawiła treść
jakichkolwiek przejawów tych właśnie cech – była wszak kobietą nietuzinkową,
pełnokrwistą i ze wszech miar godną podziwu, także i dzisiaj. Może dlatego, że
w momencie publikacji miała ledwie 20 lat? Może zaś z innych, tylko jej
znanych, przyczyn?
Za
„Strasznego dziadunia” więc – ledwie dostateczny; za życiorys i moją babcię – celujący.
Maria
Rodziewiczówna „Straszny dziadunio”. Wydawnictwo Literackie, Kraków 1988.
Tak walcem po pani Marii z rana? Okrutnie bardzo:P
OdpowiedzUsuńPo pierwsze, nie z rana, lecz z wieczora. Po drugie, nie po pani Marii (w poście zamieściłam ze dwa entuzjastyczne przymiotniki na temat jej osoby) tylko po jej dziele.
UsuńŻycie i pogoda też są okrutne, a jakoś nikt się nade mną nie lituje, o!:P
Nikt się nie lituje? Najwyraźniej nieodpowiednio wychowałaś męża i dzieci:P Pani Maria leci tu Kraszewskim, potem Mniszkówna leciała Rodziewiczówną.
UsuńOni też sterani; możemy co najwyżej utworzyć kółko wzajemnej lamentacji:P
UsuńNie jestem znawcą Kraszewskiego i być może to nie przeszkadza mi zdziwić się: czemu leci Kraszewskim?
A kim ma lecieć, jak nie ojcem założycielem powieści polskiej? Naczytała się w pensjonarskich czasach i trąciła w debiucie:P
UsuńPewnie się naczytała, bo co miała czytać? Mimo wszystko, z Kraszewskim "Dziadunio" mi się nie kojarzy, ale być może za mało jego dzieł przeczytałam.
UsuńZdecydowanie za mało, Projekt Kraszewski za Tobą tęskni :P
UsuńNie bądź taki Podpuszczający W Lekturze!:P Na razie od początku roku nie mogę zabrać się do zaplanowanego projektu pt. czytam niemiecką literaturę, że nie wspomnę o projekcie pt. jak nie zostać znienawidzonym przez rodzinę z powodu jej zaniedbywania:(
Usuń(ale już ze cztery miesiące temu położyłam na szafce nocnej "Ulanę" - nic cieńszego nie znalazłam:PP)
Ulana będzie jak ulał :) Rodzina niech się przyzwyczaja, naucz tylko kanapki smarować i żeby Tobie też robili:P
UsuńMoże i jak ulał, tylko kiedy?
UsuńA ten etap rodzina już przeszła; bardzo smaczne kanapeczki robią, mniam, mniam!:P
To widzę, że muszę ich pozaniedbywać bardziej, bo kanapeczek staremu ojcu nikt nie robi. Na razie :P MUAHAHAHAHAHAHAAA!!!
UsuńBoję się Ciebie! Straszny Dziadunio to przy tobie pikuś:P
UsuńI słusznie, słusznie :D
Usuńwłaśnie odkryłam "projekt-Kraszewski" i jestem w szoku. Wy to naprawdę czytacie...
UsuńCzy projekt "Niestrawny Sienkiewicz" też jest? Idę szukać.
TO? Wyczuwam jakiś przekąs?
Usuńnie, nie. serio jestem pełna podziwu, bo sama nie mam siły. stara baśń mnie zmaltretowała swego czasu i chyba nic mnie nie zmusi, by znów spróbować. Było ich trzech: Kraszewski, Sienkiewicz oraz Joseph Conrad, którzy mnie pokonali. Nie jestem w stanie przebrnąć :)
UsuńFatalnie, bo się właśnie rozkręca boom na Conrada:P
UsuńZWL: z ogłoszeniem boomu bym się wstrzymała, zobaczymy czy to nie będzie słomiany zapał:)
Usuńzakurzona: ja też ich podziwiam! Wprawdzie poległam nie na "Starej baśni", lecz na "Historii prawdziwej o Petrku Właście, palatynie którego Duninem zwano" (nie, nie pokonał mnie już tylko tytuł, ale prawie:P), ale uczucia jak na razie żywię z grubsza te same. Do listy dorzuciłabym jeszcze Żeromskiego:)
hihihi, ja sobie "nostromo" przywiozłam z domu rodzinnego, bo w co drugiej rozmowie w "Książki i ludzie" Conrad występował i uznałam, że może za młoda byłam wtedy... przywiozłam i leży. boję się zacząć :)
UsuńMomarta: potrenowałaś na Rodziewiczównie, czas na jakiegoś lajtowego JIKa, niekoniecznie jakieś historyczne nudziarstwa:P
Usuńzakurzona: bo Conrad to jednak chyba inna liga. "Nostromo" nie czytałam, ale parę innych owszem i było nieźle. Spróbuj, zwłaszcza że ostatnio jesteś ambitna lekturowo:))
UsuńZWL: już ustaliliśmy, że "Ulana" pasuje:) Tam zdaje się, że o miłości jest, ach!:P
nienawidzę Was, wiecie?
Usuńjutro idę do antykwariatu i będę Conrada jeszcze jakiegoś szukać. a miałam oszczędzać!
:)))
p.s. i nadal nie wiem jaką książkę mamie kupić. w miarę nową, żeby w empiku była.
Zakurzona: Wiemy, pół świata nas nienawidzi, drugie pół uwielbia :PP A mamie kup pierwszy tom cyklu o Flawii de Luce:)
UsuńMomarta: jasne, czekam niecierpliwie na wrażenia:)
Nienawiść w gronie blogerów książkowych to powszechne uczucie, nie wstydź się go:)
UsuńConrada mogę Ci pożyczyć, jeśli chcesz oszczędzać finanse - mam "dzieła wszystkie", albo jakoś tak:)
A, mama! Nawet miałam Ci coś napisać, ale zapomniałam, bo pytałaś gdy byłam ogarnięta życiowopracowym amokiem. Myślę, że Twoja jest w podobnym wieku co moja - podobała jej się nowa Rowling (choć miesiąc czy półtora po jej przeczytaniu nie potrafiła powiedzieć o czym była), a ostatnio Cherezińska z jej "Północną drogą". I Szczygielski! Z tego, co jej ostatnio podetknęłam najbardziej podobał jej się "Poczet królowych polskich"!
ale jak pożyczysz, przecież gdzieś na końcu świata mieszkasz?
Usuńwybierasz się do Wawy? :)
no ja myślałam o "Trafnym wyborze", ale jak poczytałam tu i ówdzie to się przestraszyłam, że mi się matka zdołuje.
A mama jest czytaczka ambitna, czy rozrywkowa? Bo jak rozrywkowa, to Farfocle namiętności Szczygielskiego są całkiem, całkiem:)
Usuńona jest raczej z tych ambitniejszych rozrywkowych. :)
Usuńpamiętniki Żeromskiej, Wałęsową, "Gustaw i ja" Zawadzkiej - tego typu lektury ją cieszą.
pójdę pogrzebać w biografiach pewnie, ale nic mi nie pasuje, jak przeglądam ofertę w sieci.
Jak Wałęsowa i "Gustaw i ja", to kup jej tego Szczygielskiego, mówię ci! Moja dwie pierwsze też wchłonęła z ukontentowaniem, a dawno nie widziałam jej tak rozpłomienionej po lekturze, jak po Szczygielskim! Aha, i "Życie Pi" z tych nowszych też jej się podobało.
UsuńCo zaś do pożyczania: Pocztą Polską wyślę, a jak będziesz nalegać, to InPostem też mogę:) Do stolicy na razie mi nie po drodze, z mojego końca świata bliżej do innej:)
Wspomnienia Mazurówny, tylko te pierwsze, Burzliwe życie tancerki:P
Usuńdobra, jutro wracając z antykwariatu pójdę sprawdzać w empiku jak się czyta Szczygielskiego. dzięki :)
UsuńW czasach podstawówki byłam b. ciekawa, czemu Rodziewiczówna ma tak kiepską opinię (jako dziecko byłam poruszona przedwojennym filmem "Wrzos";)). Sprawdzałam na przykładzie m. in. "Strasznego dziadunia" i pamiętam tylko, że chciałam b. szybko skończyć tę powieść, żeby mieć ją z głowy. A dzisiaj widzę, że pani Maria przeżywa renesans i najwyraźniej ktoś te tomy kupuje, bo zapowiadane są kolejne wznowienia. Ciekawi mnie, czy rzeczywiście jest popyt.
OdpowiedzUsuńJa pacholęciem będąc przeczytałam co najmniej kilkanaście jej książek ("Wrzos" też) i wtedy mi się podobały. Nic jednak nie pamiętam.
UsuńCo zaś do wznowień i tego, czy ktoś ją czyta: w pewnych kręgach jest na nią moda, bo jest w odpowiedni sposób patriotyczna i tradycyjna. A czy faktycznie czytają? Z niektórych recenzji wynika, że niekoniecznie:P
Mnie chyba średnio się podobały, zbyt trąciły myszką.
UsuńPatriotyczna, powiadasz. Od jakiegoś czasu to słowo niezbyt dobrze mi się kojarzy.;(
Czytają, czytają... A w blogosferze niedawno powstał projekt "Alfabet Rodziewiczówny".
UsuńCiekawe, że w tym dekalogu Rodziwiczówna nawołuje do dobrego traktowania psów, kotów i wiewiórek, ale o dobrym traktowaniu chłopów nie wspomina. Słyszałam, że groził jej pobyt w areszcie za pobicie pastucha :)
Czytanki.anki: trącą myszką niewątpliwie, ale to też może mieć przecież swój urok (choćby miał on się sprowadzać tylko do poszerzenia słownictwa:P)
Usuńkoczowniczka: rzuciłam okiem na ten projekt - wygląda nieźle, zwłaszcza że zdaje się nie być podporządkowany jakiejkolwiek tezie. Może się skuszę, zwłaszcza że potencjalnych lektur ci u mnie dostatek (lekko licząc mam 30-40 książek Rodziewiczówny).
Z tego, co ja wiem o Rodziewiczównie (choć to wiedza niepogłębiona) wynikałoby raczej, że jej stosunek do chłopów był jak najbardziej pozytywny; może więc to zły pastuch był?:P
O, słownictwo na pewno poszerza.;)
UsuńPoza tym jest to jakiś znak czasów. Może z naszych Masłowskich i jej naśladowczyń też się będą naśmiewać za 100 lat.
Ja już sobie sporo przyswoiłam: teraz na przykład uważam, że także i w mojej głowie zamieszkuje wyłącznie korowód jędz. Z tego powodu nie cierpię piątkowych wieczorów, najchętniej co tydzień bym się dezaktywowała, a dziś szczególnie:(
UsuńZastanawiałam się na jakie dziewiętnastowieczne zapotrzebowanie społeczne odpowiadał "Straszny dziadunio" (bo był podobno sukcesem) i nic nie mogę wymyślić. Myślisz, że Masłowska też się tak zestarzeje?
Liczę na to, że Masłowska się nie zestarzeje. Jej naśladowcy - być może.;(
UsuńMoże Rodziewiczówna wpisywała się jakoś w nurt lit. ku pokrzepieniu serc i stąd to uderzanie w wysokie tony?
Jak dotąd nadal nie przeczytałam niczego autorstwa Masłowskiej, więc nie będę się wypowiadać:)
UsuńCo do Rodziewiczówny: w całokształcie twórczości pewnie się wpisywała - w tej jednak powieści chyba nie bardzo (miejscem akcji jest głównie Petersburg); tu raczej skupiła się na sławieniu określonych cech charakteru i postaw życiowych.
tak sobie myślę, że może ona bardzo chciała dodać sobie powagi. wiesz, debiutująca kobieta, do tego młoda. musiała pisać o sprawach ważnych poważnie.
OdpowiedzUsuńpoza tym jak sobie przypomnę jak patetyczne potrafiłam w tym wieku sama "polecieć"...
poza tym, nie wiem czy się ze mną zgodzisz, ale u polskich autorów generalnie kiepsko z poczuciem humoru. a jeśli już się zdarza to raczej takie rubaszne.
Całkiem to wszystko niewykluczone, dlatego też sama wspomniałam o tych jej ledwie dwudziestu latach:) Każdy jest wtedy patetyczny, choć ja swoje apogeum osiągnęłam chyba nieco wcześniej.
UsuńPolski autor i poczucie humoru? Hm, to wymaga głębszego namysłu:P Faktycznie, nie jest to pierwsze skojarzenie jakie się nasuwa, choć parę chlubnych wyjątków by się znalazło.
Nie wiem jak Ty, ale ja ostatnio coraz rzadziej śmieję się nad książką "dla dorosłych" (na szczęście czytam jeszcze te dziecięce i tylko dzięki temu jakoś się trzymam:P)
nie ma humoru, nie ma.
Usuńmam wrażenie, że polscy autorzy mają generalnie jakiś kompleks i im się wydaje, że jak chce się tworzyć "wielką literaturę" to trzeba z grobową miną. gdy mi się zdarzy przeczytać po polsku coś, w założeniu będącego powieścią "rozrywkową"(a zdarza się raz na kilka lat z reguły ;)), jest to z kolei przepełnione jakimiś karkołomnymi konstrukcjami. wiesz, coś w rodzaju babci która napada banki na rowerze i rzuca tortami, z których wyskakuje zielony króliczek i szpetnie przeklina. a na to zasmażka. żałosne próby rozbawienia czytelnika, bazujące na przekonaniu, że im więcej, tym lepiej.
koszmar jakiś.
marzy mi się polska książka, której nie da się czytać w komunikacji miejskiej bez wzbudzania sensacji niekontrolowanymi wybuchami śmiechu.
Trochę generalizujesz, ale niech Ci będzie:) Taki jednak Lem na przykład - kompleksów zdecydowanie nie miał, a poczucie humoru i owszem. Zdecydowanie da się go jednak podciągnąć pod kategorię "wyjątki od reguły":(
UsuńZ tych współczesnych i prześmiesznych - ostatnio czytałam to i dzięki Tobie wiem już, czego w tej książce brakowało, aby uczynić ją lepszą! Zielonego króliczka oczywiście! Fatalne niedopatrzenie:PP
nie, no Lema nie można w tę dyskusję mieszać :)
Usuńa zlinkowana recenzja boska, pamiętam ją.
p.s. jak Wy robicie linki w komentarzach? na piechotę w html-u? <a href=""...itd?
Lema trzeba mieszać, żeby nie podupaść na duchu!:)
UsuńJa linki robię na piechotę, tak jak napisałaś, ale tępa informatycznie jestem, więc może jest jakiś sprytniejszy sposób.
Przyznam, że tytuł tej książki jest bardzo zachęcający ale nie... to nie moje klimaty.. Tak się zastanawiam przy okazji, czy Ty aby nie pobiłaś już jakiegoś rekordu jeśli chodzi o ilość komentarzy pod postami? :-)
OdpowiedzUsuńE, nie! Do rekordu to jeszcze daleko. Miło jednak, że w tym przypadku ilość idzie też w jakość:)
UsuńA co do Rodziewiczówny: w wolnych chwilach zamierzam testować dalej, może więc klimat za którymś razem okaże się w sam raz?
Niestrawna trójca? Kraszewskiego troszkę poczytałam. Nie jest to może mój ulubiony pisarz, ale daję radę. Sienkiewicza czytam z przyjemnością, a Conrada bardzo lubiłam czytać. To ja chyba jakaś DZIWNA jestem. Natomiast nie mogę strawić tych współczesnych pisarek od babskich czytadeł. Może to kwestia wieku? Późne dojrzewanie? A pewnikiem zmiana gustu, bo kiedyś czytywałam tego trochę i bez otrząsania się. Dziś budzi we mnie tego typu literatura wybuchy śmiechu w najmniej odpowiednich miejscach, jak nie przymierzając Dziadunio u Ciebie. Rodziewiczówna to dla mnie terra incognita, więc się nie wypowiem, choć pamiętam film Wrzos (bardzo się spłakałam)oraz Między ustami a brzegiem pucharu (bardzo piękny tytuł i sugestywny- między pragnieniem a spełnieniem). A jeszcze a propos dekalogu - bardzo mi się podoba punkt 5 (może pomijając kryminały, ale podobny zakaz wprowadziłabym i u siebie, zwłaszcza podczas świątecznych uroczystości, których głównym tematem jakoś dziwnie bywają choroby, zgony, tragiczne zejścia- wprost wymarzona sceneria do radosnego kontemplowania).
OdpowiedzUsuńJa Sienkiewicza nie lubię - "Krzyżacy" byli jedyną lekturą, której nie przeczytałam do końca. "Trylogię" przeczytałam z poczucia obowiązku (choć fragment o pogrzebie Pana Wołodyjowskiego chyba ze sto razy, za każdym razem tak samo zalewając się łzami:P), jedynie "Quo vadis?" jakoś dało radę, choć boję się teraz wrócić do tej książki, żeby się nie rozczarować.
UsuńNa szczęście literatura jest tak bogata, że każdy może znaleźć w niej coś dla siebie, a że nie zawsze to samo, co podoba się większości? To wcale nie dziwne:))
Punkt piąty dekalogu skojarzył mi się dokładnie z tym samym; w tym roku u mnie obyło się jednak na szczęście bez takich incydentów.
Każdemu przydałoby się też, żeby wykuł na blachę przykazanie nr 7:))
Krzyżaków to ja wcale nie czytałam, natomiast Trylogię jako dziewczę nastoletnie z wielką radością, a niedawno powtórzyłam sobie Pana Wołodyjowskiego i Quo vadis - i po latach wzbudzili także ciepłe uczucia. Bogactwo literatury pozwala na różnorodne odkrycia i zawody. Przykazanie 7 zawsze i wszędzie :).
UsuńJa Trylogię też jako nastolatka i chyba dobrze, bo potem w życiu bym samej siebie nie zmusiła. Zastanawiam się, jaki jest procent szans, że moje dzieci po nią sięgną i nie umiem odpowiedzieć na to pytanie.
UsuńI ja dotarłam tutaj śladem dziadunia :)
OdpowiedzUsuńZaczęłam w pewnym momencie czytać Rodziewiczównę i czytam nadal, chociaż (jak wspomniałam u siebie na blogu) drażni mnie pompatyczność, dęcie w najwyższe tony, pisanie na krawędzi kiczu i grafomaństwa. Śmieszą mnie napuszone tyrady bohaterów i egzaltacja narratorki, też wcale nie w miejscach śmiesznych. Dlaczego więc się tak umartwiam? Po prostu szukam w jej powieściach opisu tamtych realiów obyczajowych, po których nawet śladu nie ma. A dodatkowo większość powieści to całkiem niezła fabuła.
Pozdrawiam :)
Dziadunio, jak widać, ciągle w doskonałej formie i nadal sprytnie kieruje poczynaniami innych:)
UsuńFabuła niewątpliwie niezła - obfitująca w dramatyczne zdarzenia i zwroty akcji; czyta się to znakomicie i błyskawicznie!
Nie wiem, czego ja będę szukać u Rodziewiczówny - najpewniej śladów zachwytów mojej babci, ale nie zamierzam poddać się bez walki:P
A ja będę mogła wzbogacać Alfabet... :)
UsuńWybierając kolejny tytuł, sięgnę więc po dotąd nieużywaną literkę:)
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń28 years old Social Worker Luce Pullin, hailing from Victoria enjoys watching movies like Aziz Ansari: Intimate Moments for a Sensual Evening and Taekwondo. Took a trip to Su Nuraxi di Barumini and drives a Aston Martin DB3S. przejdz tutaj
OdpowiedzUsuń