niedziela, 9 czerwca 2013

P. Wechterowicz, E. Dziubak "Proszę mnie przytulić", czyli zróbcie misia

Idąc jakiś czas temu wewnętrzną klatką schodową w moim miejscu pracy, napotkałam idącego z naprzeciwka nieznanego młodego mężczyznę. Maszerował dziarsko, mimo że pod górę, podśpiewywał sobie coś pod nosem, a do tego uśmiechał się szeroko. Kiedy zbliżał się do mnie, wykonał gest, który sugerował, że oto cieszy się niezmiernie, że mnie spotyka i w związku z tym za chwilę ucałuje mnie z dubeltówki.
Czym prędzej przybrałam groźną minę i wykonałam unik. Jak się jednak okazało, zażegnałam niebezpieczeństwo tylko na jakiś czas, a do tego wróg zamaskował się na tyle dobrze, że straciłam czujność i sama wpuściłam go do domu.


„Proszę mnie przytulić” – już sam tytuł książki jednoznacznie świadczy o jej niepoważnym charakterze. Kto w tych czasach ma czas na przytulanie? Kto chciałby się tego domagać? Kto śmie przypominać o takiej nieproduktywnej czynności?
Przemysław Wechterowicz i Emilia Dziubak. Oto ta para odważnych. On pisze, ona ilustruje. Razem: rewelacja! Chcecie, czy nie chcecie, umiecie robić uniki, czy też nie, i tak zostaniecie przytuleni!

Książeczka jest – wydawać by się mogło - w zasadzie o niczym. Bo oto mamy tylko zwykły wiosenny poranek, podczas którego dwa niedźwiedzie – Tata Niedźwiedź i Niedźwiadek – postanawiają wybrać się na spacer po lesie. Obaj niezwykle zadowoleni z życia i z siebie (przekomarzają się, "czy fajniej jest być ojcem takiego dzielnego i bystrego syna, czy synem takiego mądrego i silnego ojca"), postanawiają wypróbować skuteczność sposobu Taty Niedźwiedzia na dobry dzień. Jego zdaniem nie ma bowiem jak mocne przytulenie się do kogoś.


Las duży, a zwierząt w nim mnóstwo (i nic to, że nie wszystkie faktycznie w nim mieszkają – to wszak nie podręcznik przyrody!), wyściskanie wszystkich zajmuje sporo czasu, a nadto wymaga pomysłowości i odwagi (taka anakonda, to dopiero wyzwanie!). Dwa niedźwiedzie niestrudzenie realizują jednak swoją misję i mimo że niekiedy spotykają się z kompletnym niezrozumieniem („Pan Bóbr nie końca wiedział, co o tym myśleć, ale ponieważ chciał jak najszybciej wrócić do pracy, zgodził się na jedno nie za długie przytulenie”), entuzjazm innych wszystko im wynagradza.


Zapytacie pewnie, czy z tej opowieści płynie morał?
Owszem, nawet dwa.

Pierwszy: nigdy, ale to nie przenigdy nie czytajcie tej książki więcej niż jednemu dziecku jednocześnie. Już wariant dwójkowy spowodował bowiem całkowite sprasowanie znajdującego się w środku rodzica (książkę wyróżnia piorunujące działanie – czytający natychmiast pragną samodzielnie wypróbować skuteczność rad Taty Niedźwiedzia).

Drugi: jeśli spotkacie na schodach uśmiechniętego nieznajomego, uśmiechnijcie się do niego również. Na całowanie z dubeltówki nie należy się jednak zgadzać – ono zarezerwowane jest wyłącznie dla wujów!

Przemysław Wechterowicz, Emilia Dziubak „Proszę mnie przytulić”. Agencja Edytorska Ezop, Warszawa 2013. 

49 komentarzy:

  1. U nas ostatnio modny wariant na kanapeczkę. O ile tatuś ma być chlebkiem dolny, to trwają wieczne spory o to, kto ma być chlebkiem dolnym, a kto ogóreczkiem pomiędzy chlebkami. Burzliwe spory z podgryzaniem konkurencji. I tylko tata ma dobrze. Jako chlebek dolny :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale jaja! Naprawdę robicie kanapeczkę?? U nas, wiadomo, stukilogramowy mastodont robi za chlebek, Starszy za wędlinkę, a Młodszy za zwieńczenie. Choć ostatnio ten ostatni zapragnął być wędlinką, co po krótkim przeszkoleniu Starszego z diabelskim uśmiechem szykującego się do zgniecenia brata, stało się w końcu możliwe :)
      Co do meritum, to jestem podpowiadaczem służącym radą w dziedzinie literatury dziecięcej mojej kuzynce. I teraz nie wiem, bo jednak siódemka w wieku od lat 19 do 2, może ją trochę zmaltretować :D

      Usuń
    2. Kanapeczce sprzyja ogrodowa trampolina, zawsze to jakaś amortyzacja dla chlebka spodniego i bezpieczeństwo dla zwieńczenia. Wcześniej zdarzało się Młodszej spadać z góry z łomotem na podłogę. A wiadomo, ogóreczek obity zaczyna ryczeć.

      Usuń
    3. Szymko jest twardszy, a spadanie jest najfajniejszą częścią kanapeczkowania :)

      Usuń
    4. Spadanie nieodmiennie kończy się rykiem, a ja mam niewielką wytrzymałość na ryk. Więc wolę z asekuracją.

      Usuń
    5. Szymek w ogóle się rozkozaczył ostatnio. Zawsze powolutku jeżdżący na rowerze, wczoraj przyprawiał mnie o palpitacje dając czadu ze sporej górki zakończonej wąską bramką. A potem zaczął na placyku ćwiczyć jazdę z kierowaniem jedną ręką :D Uwierz mi, spadanie, nawet z tak wydatnego brzucha jak mój, to pikuś :P

      Usuń
    6. U mnie kanapeczki wyłącznie w wersji pionowej (w znaczeniu, że kolejne warstwy są pionowe), bowiem nie jestem stukilogramowym mastodontem, w żadnym wypadku! Z tego też powodu dożywotnio przypada mi rola wędlinki, tudzież serka lub ogóreczka (zależnie od nastroju). Wszystkie jednak równie cienkie i płaskie...
      Rodzinie wielodzietnej zdecydowanie NIE POLECAŁABYM lektury. No, chyba że z zastrzeżeniem (na piśmie!), że zostali poinformowani o wszystkich płynących z niej zagrożeniach, są świadomi wynikających z tego praw i obowiązków oraz z góry i na zawsze zrzekają się wszelkich roszczeń wobec polecającego!:P

      Jeśli zaś chodzi o jazdę rowerem, Młodszy ciągle preferuje odpychacz (czy jak tam się to nazywa - w każdym razie rower bez pedałów), który stwarza niepowtarzalne możliwości w kategorii "z górki na pazurki". Nie zliczę ile razy wymagałam już reanimacji z powodu nadmiaru emocji doznanych w czasie trwania zjazdu...

      Usuń
    7. Jeżeli chodzi o wywoływanie jazdą na odpychaczu migotania przedsionków, to Starszy nie miał sobie równych. Pamiętam jak nierozgarnięci rodzice kupili mu komplet ochraniaczy na urodziny i Bartek chcąc je wypróbować, przy zjeżdżaniu ze sporego wzniesienia, dokonał wywrotki tylko w zamyśle kontrolowanej :) Taki typ. Szymko jednak bardziej zachowawczy, ale chyba mu, niestety, przechodzi.

      Usuń
    8. Najwyraźniej wystąpiły u Ciebie jakieś anomalie:P Nasz Starszy był typowym pierwszym dzieckiem - czysty, cichy, spokojny i rozważny(omawiam tylko sposób w jaki się bawił, który nie zawsze miał przełożenie na pozostałe sfery). Za to Młodszy - król życia od pierwszego dnia! Zważywszy, że Starszy teraz nadrabia (z nawiązką) to, co mu przepadło, obawiam się że moje serce długo nie pociągnie.

      Usuń
    9. To co, do Ani i po jednym? Oczywiście, dla zdrowotności :D

      Usuń
    10. Jeśli zacznę chlapać dla zdrowotności i w poniedziałkowe przedpołudnia, to na pewno pociągnę jeszcze krócej:( Poza tym impreza była w piątek, sorry! (ale na następny piątek szykuję się, i owszem:PP)

      Usuń
    11. No to jesteśmy umówieni :D

      Usuń
    12. Musisz tylko dogadać się z ZWL, bo nie wiem czy podzieli się przypadającymi mu dotąd na wyłączność meduzami:P

      Usuń
    13. Podzielić? Meduzą? Z Bazylem? Ale chętnie :)

      Usuń
    14. Dobry z Ciebie kolega! Pójdź, niech Cię przytulę!:PP

      Usuń
    15. Ale będziesz chlebkiem górnym czy dolnym??

      Usuń
    16. Chciałam zauważyć, że wyżej napisałam jaką rolę obsadzam na stałe, i nie jest to żadna z przywołanych. Skoro jednak akcja dziać będzie się w piątek, a Ty od razu tak z grubej rury, pozwolę sobie przypomnieć, że w piątki tradycyjnie się pości, wobec czego zapomnij o wkładce do kanapki!:P

      Usuń
    17. Lubię chlebek z masełkiem, nie tylko przy piątku. Ale jak nie, to nie.

      Usuń
    18. Ludzie, ludzieeee! Co wy robicie?! A wystarczy wziąć 2 kilo cukru, kilogram gruszek bergamutek ... :D A bez meduzy się obejdę, gdyż większość życia pijałem pod boczek :)

      Usuń
    19. Podeprzemy i pod boczek, gdy impreza będzie się chylić ku końcowi:P I proszę mi się tu nie bulwersować, tylko przeczytać książkę raz jeszcze, tym razem ze zrozumieniem. Każą się przytulać? Każą. No:P

      Usuń
    20. Gdzie Ty bergamutki o tej porze widziałeś? gdzie Ty w ogóle widziałeś :P

      Usuń
    21. @ momarta Znałem człowieka, którego hasłem było: "Pierwszego nie przepijam", które głosił aż do osunięcia się pod biesiadny stół. Znałem też takiego, który podczas przyjęć z wyszynkiem każdy wlany w siebie kieliszek poprzedzał wrzuceniem w wątpia półmiska wędlin (broń Boże z chlebkiem, bo chlebek, panie, chłonie). Jeden ciasta nie ruszy, drugi walnie 50 gram pod wielki kawał tortu. Więc techniki są różne. Podobnie, jak widać z naszej wymiany zdań, z przytulaniem :)
      @ZwL Klasyka cytuję. Bergamutek to akurat nie, ale u dziadków w sadzie były i klapsy, i cukrówki i bery. Ach, jaka szkoda, że to wszystko zdziczało zaniedbane :(

      Usuń
    22. Technika przytulania jak dla mnie bez znaczenia - grunt, żeby było mocno i naprawdę:) Na temat zaś technik przepijania nie będę przecież pouczać specjalistów!:P
      A z klasykiem znowu nie załapałam, który to. Jakaś podpowiedź?

      Usuń
    23. A! Dziękuję, sama bym chyba nie wpadła, gdyż ostatni raz oglądałam dość dawno temu. Swoją drogą, można by się za tymi bergamutkami rozejrzeć...

      Usuń
  2. Kto w tych czasach ma czas na przytulanie? Kto chciałby się tego domagać? - my (unici) przytulamy się ile wlezie. A im bliżej nasz death line tym częściej. Dla poprawy samopoczucia, bez względu na płeć, wiek, wzrost, ilość przytulających- podchodzimy ze smutną minką do wybranej osoby i pytamy- niedźwiadek? I robimy niedźwiadka. Tak, żeby się lepiej poczuć.
    Kanapeczek sobie nie przypominam, ale chleb do pieca i owszem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam chyba dzisiaj gorszy dzień, bo nie rozumiem co do mnie piszesz... Tzn. szczegółów nie rozumiem, ale ogólna wymowa mam nadzieję, że do mnie dotarła. Unici w sensie wyznania? Przy chlebie do pieca jednak wymiękam, wybacz, pomysłów na interpretację mi zbrakło:(

      Usuń
  3. :))) Unici w sensie pracujący w strukturach UE (Unii Europejskiej- niestety. Niestety, że UE, a nie niestety, że nie wyznanie). Wiedziałam, że chleba do pieca nie będziesz znała. Nie mam pojęcia, czemu to tak nazwałyśmy. Wsuwający chleb do pieca leży na plecach na podłodze i wyciąga w górę ręce i nogi, a wsuwany do pieca kładzie się na tych wystających kończynach i jest przenoszony za głowę wsuwającego, czyli wsuwany do pieca, żeby wyrosnąć. Nie wiem, czemu, ale bardzo nam się ta zabawa podobała. Muszę zapytać, czy chłopcy (siostrzeńcy) ją znają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wyczerpujące wyjaśnienia, od razu mi lepiej:) Zdaje się, że integrację europejską rozumiecie bardzo dosłownie!:P
      Chleb do pieca wymaga umiejętności ekwilibrystycznych i podejrzewam, że stosunkowo często musiał kończyć się upadkiem chleba. Jesteś pewna, że Twoja siostra będzie zadowolona z tego, że podsuniesz siostrzeńcom pomysł na taką zabawę?:)

      Usuń
    2. Myślę, że nie będzie miała nic przeciwko, oni są mało podatni na stłuczenia i mocno odporni na ból, zastrzyki, szycie głowy znoszą bez szemrania, więc nie sądzę, żeby upadek chleba spowodował gwałtowny wzrost siniaków.

      Usuń
    3. W teorii pewnie i tak, ale w praktyce raczej wątpię, by Twoja siostra gustowała w organizowaniu niespodziewanych i błyskawicznych wypraw na szpitalne oddziały ratunkowe. Osobiście, w oparciu o bogate doświadczenia, stanowczo stwierdzam że wolę inne rozrywki...

      Usuń
  4. Niedźwiadki pląsające i niedźwiadki oparte pleckami po prostu rozłożyły mnie na łopatki! Cudne. Już dla tych dwóch ilustracji warto mieć tę książeczkę, a skoro jeszcze nauki z niej płynące takie sympatyczne...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tutaj więcej ilustracji, ale dwie wskazane przez Ciebie faktycznie wysuwają się na prowadzenie:) A jeśli chodzi o szukanie pretekstu do kupienia tej książeczki, to tak, tak, podążasz właściwą drogą!

      Usuń
    2. Jeśli spóźnię się dziś do pracy, to stanie się za sprawą Twoją i ilustratorki! :) Dzięki za link, nie można się oderwać od tych obrazków. Hitem jest niedźwiadek przytulający pana myśliwego.

      Usuń
    3. Myśliwy przezornie nie oponował przeciwko takim czułościom i nawet dał sobie odebrać broń. Ot tak, na wszelki wypadek!:))

      Usuń
    4. Moim faworytem jest jednak przytulanie Pana Bobra. I Łoś. Ale zaraz za nimi jest myśliwy. No, chyba żeby jeszcze warchlaki. OK, podoba mi się WSZYSTKO :D

      Usuń
    5. Ja chyba najbardziej zające:) Ale zaraz potem gąsienicę! I anakondę, oczywiście. I... Szkoda, że nie ma więcej obrazków:)

      Usuń
  5. Pięknie, po prostu pięknie, kolejna książka z gatunku "musisz mieć", ech.
    ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic nie poradzę. Sama intensywnie rozmyślam nad tym, gdzie by tu ustawić kolejne książki dla dzieci a wnioski wychodzą mi wyłącznie niewesołe:(
      Aha, i polecam zakup w pakiecie!:PP Ten sam duet stworzył jeszcze "W pogoni za życiem" - z nieco innej bajki, ale równie urokliwe!

      Usuń
    2. Parapet okienny mam jeszcze trochę luźny.
      Książkę zakupiłam na allegro, w pakiecie z książeczkę pani Frączek. To wszystko Twoja wina!
      :)

      Usuń
    3. Dzięki Ci, o Panie, za parapety!:P
      Winę biorę na siebie, ale jako okoliczność łagodzącą proponuję wziąć pod uwagę to, że byłam zaledwie trzecim z kolei członkiem szajki, a prowodyrami byli Emilia Dz. i Przemysław W.
      A którą książeczkę pani Frączek dawali?

      Usuń
    4. "Kocham Cię". Tytuł mi się szalenie spodobał :)

      Usuń
    5. Tytuł istotnie przyjemny, choć rzuciłam właśnie okiem w internecie i obawiam się, że w zestawieniu z rodzajem ilustracji całość jest zdecydowanie zbyt słitaśna, jak na moją wytrzymałość. Poza tym Młodszy i bez takich książeczek informuje mnie o swoich uczuciach jakieś trzysta razy dziennie, nie zważając na okoliczności przyrody (np. siedząc na muszli i robiąc kupę też można powiedzieć mamie, że się ją kocha, nieprawdaż?), więc lepiej nie pogłębiać tego stanu:P

      Usuń
  6. Wechterowicz+Dziubak=uwielbiam! Mam obie książki. No właśnie - MAM. Moje chłopaki owszem, lubią je sobie poczytać, ale chyba ja bardzie je wielbię :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo oni dopiero muszą dojrzeć, a my - my już mamy to koneserskie oko!:P
      Czy Wydawnictwo Ezop łapie się na jedno z tych wydawnictw, które będą w ostatni weekend czerwca w Szczecinie? Byłaby okazja, aby osobiście pomolestować o kontynuację (choć wyczytałam, że i bez molestowania coś się szykuje).

      Usuń
  7. Oj, chyba nie dojadą...Szkoda...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego się obawiałam:( Nic to, będziemy molestować zdalnie!

      Usuń
  8. Superowa! Cudeńko! Cacuszko! :)

    OdpowiedzUsuń