sobota, 29 czerwca 2013

II Szczecińskie Spotkania z Książką dla Dzieci i Młodzieży, czyli ewakuujcie się do Pleciugi!

Szczecin i Targi Książki raczej nie idą z sobą w parze.
Na szczęście, bo jeśli chodzi o książki jestem kompulsywnym maniakiem, który najpierw kupi, a dopiero potem pomyśli.
Na nic przy tym zdają się zabezpieczenia w postaci noszenia niewielkiej ilości gotówki w portfelu – wszak żyjemy w czasach, kiedy ilość bankomatów w przeliczeniu na jednego mieszkańca stopniowo przewyższa nawet liczbę aptek, a i obrót bezgotówkowy ma się coraz lepiej.

Niestety, dziś zaliczyłam spektakularną klęskę.
Wystarczyło, że pojechałam na Szczecińskie Spotkania z Książką dla Dzieci i Młodzieży, a w moim domowym budżecie pokazało się dno.
I myli się ten, kto sądzi, że jest ono efektem naciągnięcia na zakupy słabego rodzica przez bezwzględne dzieci. Przeciwnie, dzieci wyraziły łaskawe zainteresowanie jedną, no, może i drugą pozycją, po czym zgłosiły chęć odmeldowania z imprezy.
Na szczęście (choć w kontekście finansowym zdecydowanie na nieszczęście) ja wiem od nich lepiej i zdążyłam wcześniej zakupić małe co nieco.


Szczególnie cieszy mnie zakup książek z wydawnictwa Tako, tym bardziej że przemiły pan (pozdrawiamy!) udzielił nam bardzo przyjemnego rabatu, dorzucając dodatkowo w gratisie prawdziwą Skrzynkę Potworów, do której zamierzamy wrzucać wszystkie kolejne części ukazującej się właśnie serii (na razie ukazały się trzy i tyle też mamy).
Mam wrażenie, że to akurat wydawnictwo robi sobie sporą krzywdę, wydając książki tak ładnie i starannie. Cena ich pozycji automatycznie przez to rośnie, odstraszając wielu rodziców od zakupu (nie ukrywam: gdyby nie atrakcyjność dzisiejszej promocji i ja pewnie nadal nie byłabym w ich posiadaniu). Tymczasem naprawdę szkoda, bowiem o ile skandynawska literatura dla dzieci ma się u nas nadspodziewanie dobrze (w czym olbrzymia zasługa wydawnictwa Zakamarki, także obecnego dziś w Szczecinie), o tyle książki hiszpańskie są w zasadzie nieznane.

Sporo pieniędzy zostawiłam też na stoisku Eneduerabe, ale nie mogłam się oprzeć, zobaczywszy że przyjechali z wydanym wreszcie po polsku Gruffalo.

Wreszcie, skusiło mnie i Wydawnictwo Literatura, które pomału, pomału wyrasta na mojego lidera, jeśli chodzi o promowanie polskich autorów, którzy piszą dla młodych czytelników, nie traktując ich z góry. Ich niezaprzeczalnym atutem jest też doborowe (zazwyczaj) grono współpracujących ilustratorów.
Mam jednak do wydawnictwa spory żal o to, że tak słabo promuje wydany przez siebie zbiór wierszy współczesnych autorów, inspirowanych twórczością Juliana Tuwima, zatytułowany „Tuwimowo”. Gdyby nie dzisiejsze warsztaty, podczas których jedna z autorek, Barbara Stenka, czytała m.in. kilka wierszy z tej właśnie książeczki, nie wiem czy dowiedziałabym się o istnieniu takiej pozycji, a już po pobieżnym przejrzeniu wiem, że byłaby to wielka szkoda!

Dzisiejsze (i jutrzejsze, tu program) spotkania z pewnością nie odbyłyby się, gdyby nie zapał i zaangażowanie organizatorek – Moniki Wilczyńskiej i Jolanty Kowalak.
Dobrze, że są osoby, które chcą poświęcać swój czas i kierować swoją energię na takie właśnie przedsięwzięcia. Być może nie uczestniczą w nich tłumy, ale chyba już garstka zadowolonych stanowi wymierną rekompensatę za wysiłek.
Jeśli więc któryś z podlegających jutrzejszej ewakuacji szczecinian jeszcze nie wie, gdzie podziać się w czasie zagrożenia, zachęcam – idźcie do „Pleciugi”! Wasze dzieci, wnuki i pociotki będą Wam za to wdzięczne! 

22 komentarze:

  1. My na pewno tam będziemy! :-)A tu parę zdjęć. Polecam szczególnej uwadze pewnego małego jegomościa, który promuje siebie i swą mamę chyba, w lokalnych mediach:
    https://www.facebook.com/media/set/?set=a.539046686141953.1073741826.183489761697649&type=1
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak widzę, ani chwili wytchnienia?
      Jegomość chyba plótł co mu ślina na język przyniosła (podsłuchałam jednym uchem), więc nie jestem pewna czy promocja zmierza we właściwym kierunku:)
      Gdyby nie to, że jestem pewna iż także jutro coś bym kupiła (pewnie drugie tyle), z radością dotrzymałabym Wam towarzystwa!

      Usuń
  2. Wystarczy zostawić kartę do bankomatu i portfel w domu i można przyjeżdżać. Obiecuję, że nie pożyczę Ci pieniędzy :-)
    Ja jutro zamierzam ćwiczyć silną wolę.. Ciekawe czy mi się uda...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest jakiś pomysł, choć ja nawet w sytuacjach beznadziejnych znajdę sposób, by kupić książkę:)
      Co do Twojej silnej woli, trzymam kciuki. Panie z Eneduerabe żaliły się dziś jednak, że one i tak wiedzą, że wszystko co zarobią, to natychmiast na miejscu wydadzą. Ciekawe, czy też robią teraz takie samo postanowienie jak Ty?:)

      Usuń
    2. No i się nie udało... W niedzielę zakupiłam "Tajemnicę człowieka z blizną" - wiadomo dlaczego :-)Starszy wieczorem przeczytał 3/4 książki. Obiecuje, że mi pożyczy, bo faaajna! :-)

      Usuń
    3. Trzymaj Starszego za słowo i nie daj się zbyć!:) Ciekawe, czy w jego głowie też, jak u mojego Starszego, krążą teraz obrazy rodziców jako mamutów? I czy aby na pewno wszystko zrozumiał (mój co chwila zadawał szereg pytań uściślających).
      I doprawdy nie wiem dlaczego, ale kiedy przeczytałam, że pękłaś zakupowo, od razu zrobiło mi się raźniej. Zawsze to lepiej mieć jakiegoś towarzysza w chorobie, czyż nie?:PP

      Usuń
  3. Widok stosika sprawił, że sama nabrałam ochoty na zakupy, niekoniecznie dziecięco-młodzieżowe ;-). Zajrzałabym chętnie do "Tuwimowa", w dodatku przypomniałaś mi o wciąż niespełnionym zamiarze przeczytania "Tajemnicy Abigail"... Szabó jest teraz przepięknie wydawana :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie ostatnio chyba bardziej cieszą właśnie zakupy dziecięco-młodzieżowe, ale - jak zauważyłaś - przemyciłam jedną pozycję i dla siebie:) Zastanawiałam się, czy wziąć nową wersję Abigail, czy "Zamknięte drzwi" i drzwi wygrały, bowiem tej książki jeszcze nie czytałam. Wydanie zaś jak wydanie, widywałam ładniejsze szczerze mówiąc (choć prostota okładek mi się podoba); dla mnie jednak najważniejsze, że w środku czcionka choć trochę większa niż ta, którą raczyli nas wydawcy Szabo w latach siedemdziesiątych!

      Usuń
  4. Ja się wyprztykałem na te wielkie Gwiezdne i z wielkim żalem dołożyłem tylko "Bum! ..." (wybacz, że nie zastosowałem Twojego systemu na Wechterowicza). Na tym raczej koniec w tym miesiącu. Stosu szczerze zazdraszczam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To, co ja zrobiłam, to już nie jest nawet wyprztykanie - to gruntowny drenaż portfela i konta! Za to jaka radość! I nawet zmobilizowałam się do zorganizowania kolejnej półki na książki, bo na stare nic już nie wchodziło - nagle okazało się, że chłopaki mają mnóstwo zabawek, którymi się nie bawią i z którymi mogą się pożegnać:)
      A samodzielny zakup "Bum!" rozumiem i wybaczam (marginalnie tylko zauważając, że to chyba najtańsza z możliwych do kupienia pozycji tego autora:P)

      Usuń
    2. Sama widzisz jaka mizeria :( Ale sporo dobra właśnie pojawiło się na półce GBP. "Ucieszki Cieszka", "Tonja z Glimmerdalen", "Rany Julek!", "Pan Jaromir na tropie klejnotów" i parę innych. Jestem zatem uratowany (razem z portfelem)! :D

      Usuń
    3. Moja biblioteka niestety nie jest tak bardzo na czasie jak Wasza, a istnienie Dwóch Sióstr oraz Bony konsekwentnie ignoruje:( Na szczęście (nieszczęście?) trzy z czterech wymienionych przez Ciebie tytułów już mamy, z czego jeden przeczytany jednostronnie (przez Starszego, matka nie nadążyła), a drugi połowicznie. "Tonja z Glimmerdalen", powiadasz? Hm, trzeba będzie wypatrywać kolejnej promocji!:P

      Usuń
    4. Chciałbym, żeby coś się u starszego czytało jednostronnie, ale niestety. Jest nawet gorzej, bo coraz rzadziej słyszę: "Tato, poczytasz?". Czyżby odwrotnie niż u mnie z czytatego rodzica nieczytate dziecko? Całe szczęście mam w odwodzie Młodszego, którego na wspólną lekturę nie trzeba długo namawiać :) A zaopatrzeni jesteście, dzięki Twojemu zakupowemu natręctwu, wcale wcale :P

      Usuń
    5. U mnie też fale wznoszące i upadające, ale np. wczoraj wieczorem Starszy oświadczył stanowczo: "skoro są wakacje, to będę czytał do północy!", po czym wessał ostatnią "Tajemnicę..." jaka mu została, ziewnął i poszedł spać. O 22.00:P
      Pod tym względem rokuje jednak znacznie lepiej niż Młodszy, który najchętniej czytałby w kółko Turlututu albo Ciekawskiego George'a, a w ostateczności Franklina lub coś o strażakach, a na tekst dłuższy niż dwie strony reaguje nerwowo:(

      Usuń
  5. Napiszę trochę obok tematu, ale połączenie morze + książki przypomina mi o sobotnim odcinku Xięgarni. Ten ostatni prowadzony był na sopockim molo. Na koniec prowadzący rozdawali książki (no oko nowości) przechodniom, a raczej próbowali - nikt nie przyjął ani jednego egzemplarza, robiono uniki, omijano ekipę szerokim łukiem. Byłam w lekkim szoku, zwłaszcza że nie trzeba było nic mówić do kamery.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "morze" w połączeniu, o którym piszesz, nasunęło Ci się przez Szczecin czy logo spotkań?:P
      Xięgarni tradycyjnie nie oglądałam, ale niespecjalnie się dziwię temu, o czym piszesz. Sopockie molo to nie jest jednak dobre miejsce na rozdawanie książek (przynajmniej takie jest moje z nim skojarzenie); myślę że gdyby ekipa przeniosła się parę kilometrów dalej, do Orłowa, efekt mógłby być dużo lepszy.

      Usuń
    2. Logo, a jakże!:) Swoją drogą zakładka urocza.
      A ja się dziwię, bo jednak wszelkie gratisy, nawet te nieprzydatne, cieszą się u nas wzięciem. Ta sytuacja jak żadna inna pokazała mi, jak wygląda stosunek polskiego społeczeństwa do książek.
      Odcinek pewnie można już obejrzeć na stronie programu, strata niewielka.;)

      Usuń
    3. Prawda? Też mi się bardzo spodobała, z tym że na razie jest zakładką tylko wirtualną, ale podobno z zamiarem przekształcenia w przyszłości w formę namacalną:)
      Gratisy owszem, naród chętnie, ale takie bardziej praktyczne. Może gdyby palenie w piecach było nadal popularne, chętniej brano by i książki?
      Wydaje mi się, że jak do tej pory nigdy nie udało mi się obejrzeć żadnego odcinka Xięgarni w całości, więc zdania w zasadzie nie mam. W czasie, w którym mogłabym oglądać, zdecydowanie wolę jednak czytać!

      Usuń
    4. Szkoda, że zakładka tylko wirtualna, bo na pewno wiele osób chciałoby taką mieć. Nawet ja, która z racji odległości w imprezie udziału brać nie mogę.;(
      Moim zdaniem wiele nie tracisz, nie oglądając Xięgarni - program jest nadal dość drętwy. A skoro w tym czasie czytasz, to wręcz zyskujesz.;)

      Usuń
    5. Szepnę słówko odpowiednim Mocom Sprawczym, może wezmą to sobie do serca? Jeśli się uda, zarezerwuję dla Ciebie choć jedną sztukę!:)
      Powiedzmy, że czytam właśnie w czasie emisji Xięgarni (zdaje się, że to jakoś w sobotnie popołudnie, prawda?), ale po takiej dodatkowej "zachęcie" z Twojej strony, tym bardziej nie zamierzam zmieniać planów i przyzwyczajeń:P

      Usuń
    6. Szepnij, na pewno będą chętni.;) W końcu taka zakładka to także rodzaj reklamy.

      Usuń