wtorek, 30 lipca 2013

Miara kultury, czyli o tempora, o mores!

Upalne lato upalnym latem, jednak nawet w trudnych warunkach nie można ustawać w wysiłkach zmierzających do osiągnięcia doskonałości.
Mój blog istnieje już na tyle długo, że jego formuła zdążyła się z pewnością wielu osobom opatrzeć i znudzić.
Ponadto, ileż można czytać i pisać o książkach?
Dlatego też, wychodząc naprzeciw nowym wyzwaniom, a także Waszym – choćby dotąd nieuświadomionym – potrzebom, z radością pragnę zaprezentować nową, ulepszoną Absolutnie Perfekcyjną Momartę (dalej jako: APeMo).


APeMo to Wasza nowa przewodniczka po świecie książek, dzięki której już nigdy nie zagubicie się w labiryntach stronic, a pojęcie stosów czytelniczych stanie się synonimem nieudacznictwa i zacofania!

Zaglądając na Wasze blogi widziałam, że często dobieracie lektury w sposób niewłaściwy, narażając się tym samym na liczne rozczarowania, a dodatkowo marnując jakżeż cenny w dzisiejszych realiach czas na czytanie rzeczy, które na to nie zasługują.
Moje wrażliwe serce niejeden raz ściskał ból, gdy uświadamiałam sobie, jak wiele kosztują Was poszukiwania właściwej lektury potrzebnej na wakacyjny wyjazd czy też jako prezent dla najbliższej osoby.
Moja dusza estetki cierpiała zaś za każdym razem, gdy widziałam pstrokaciznę kolejnych prezentowanych przez Was okładek. Oczy mej bogatej wyobraźni natychmiast podsuwały wówczas obraz Waszych domowych biblioteczek, wobec czego mym ciałem wstrząsał niepohamowany spazm boleści. O elegancjo! O harmonio! – pragnęłam zakrzyknąć – Gdzież podziałyście się, ach, gdzie?!

Na szczęście od dziś macie mnie, APeMo!

APeMo, która przeczytała już tyle, że wie wszystko najlepiej, a do tego posiada wyższe wykształcenie i tylko przez pomyłkę nie zamanifestowała tego na służbowej pieczątce (chętnym doradzę, czy na pieczątkach pisać „mgr” i „dr” z kropką, czy bez kropki!), od dziś ulży Waszym cierpieniom.

Za drobną opłatą, po udzieleniu przez Was drogą mailową odpowiedzi na dziesięć pytań zawartych w opracowanym przeze mnie unikatowym kwestionariuszu, błyskawicznie opracuję Wasz indywidualny czytelniczy profil. Dzięki niemu już od następnego dnia będę mogła proponować Wam – z częstotliwością zależną od Waszych upodobań – specjalnie dla Was dobrane lektury. Wystarczy, że prześlecie mi smsem (koszt 6,32 zł + VAT) informację, że potrzebujecie nowej książki do czytania wraz z krótkim wyjaśnieniem, czemu ma ona służyć (na razie do wyboru są wyłącznie hasła: relaks, rozwój, rozwód, ale już wkrótce poszerzę swoją ofertę). W odpowiedzi otrzymacie sms zwrotny, w którym zaproponuję idealną dla Was w tym momencie lekturę wraz z informacją o miejscu, w którym możecie ją kupić. W smsie zamieszczone będą także niezbędne dane techniczne, dzięki którym zyskacie pewność, że w krótkim czasie Wasza biblioteczka zacznie przypominać estetyczne i schludne księgozbiory rodem z Ikea.

Oczywiście, APeMo nie zapomina także i o Milusińskich! Za dodatkową opłatą i po wypełnieniu kolejnego, króciutkiego kwestionariusza, zaproponuję lektury także i dla Waszych pociech. Dzięki nim ich droga na Harvard stanie się dużo krótsza i bardzo przyjemna!

Nie czekajcie więc ani chwili! Ślijcie masowo maile na adres: ulepszonamomartablog@gmail.com, a już od jutra staniecie się nowymi, lepszymi ludźmi, którzy będą mieli wszelkie przesłanki ku temu, by na innych patrzeć z góry!

Tym zaś, którzy myślą, że zwariowałam lub doznałam silnego udaru słonecznego, polecam uważną lekturę wstrząsającej strony internetowej www.kulturanamiare.pl, zwłaszcza zaś dwóch zakładek: doradztwo czytelnicze i wychowanie przez czytanie.

O istnieniu takiej strony dowiedziałam się dzięki przypadkowemu wejściu w posiadanie niezwykle luksusowego (i tylko przypadkiem kolportowanego bezpłatnie) szczecińskiego magazynu „Prestiż”.
O wielu zamieszczonych tam artykułach można by pisać długo i z uczuciem, jednak to właśnie całostronicowa reklama działalności prowadzonej przez przedsiębiorczą panią Miłkę Stankiewicz sprawiła, że zrozumiałam po co tuż obok zamieszczono reklamę usług stomatologicznych.
Dzwonię do nich jutro już z samego rana, żeby zapytać, czy da się coś zrobić z opadniętą na amen szczęką. 

A jeśli zamiast do mnie, zechcecie słać smsy do pani Miłki, oczywiście zrozumiem.
Jak tylko naprawią mi szczękę, zrobię sobie jednak równie profesjonalne zdjęcia w okularach zamiast soczewek i wtedy zobaczymy! 

I tylko przez szczękę wykazałam się nieperfekcyjnością, polegającą na przedwczesnym opublikowaniu tego posta, zanim dokonałam w nim szeregu poprawek, które uczyniły z niego ideał, o!

35 komentarzy:

  1. Nie ma się z czego śmiać. Tesco dowozi bagietkę i mleko pod drzwi, można i zamówić bibliotekę z dowozem:D A czy jest opcja opowiadania wybranych książek przez telefon? Albo "fabuła Anny Kareniny w SMS-ie"? Moim zdaniem warto pomyśleć o takich usługach, mogą mieć wstrząsające powodzenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę w Tobie potencjał i smykałkę biznesową. Czym prędzej rejestruj stosowną działalność gospodarczą, zainwestuj trochę w reklamy w różnych "prestiżowych" miejscach, a Twoje marzenie o książce w jednej ręce i drinku z palemką w drugiej spełni się szybciej niż myślisz!

      Usuń
    2. Dopracuję stosowny biznesplan. Chcesz wejść do spółki? Mogłabyś wyszeptywać namiętnie do słuchawki streszczenia Greya albo erotyków Ilony Felicjańskiej :D

      Usuń
    3. Wchodzę! Znasz jakieś bryki, dzięki którym można szybko poznać treść owych dzieł, bez konieczności stykania się z oryginałem?:P

      Usuń
    4. A co można znaleźć w bryku? Co najwyżej "poznali się i (współ)żyli długo i perwersyjnie", a to powinny być bardziej detaliczne streszczenia:D Chyba że zamierzasz nadrabiać własnymi pomysłami, ale wtedy lepiej od razu napisać własnego Greya:P

      Usuń
    5. To ja się jeszcze zastanowię... Bo gdyby tak znaleźli się chętni na namiętne streszczenie "Finneganów trenu" albo Prousta, to oczywiście co innego!:P

      Usuń
    6. W kolejce po streszczenie Finneganów sam bym się ustawił:P

      Usuń
    7. Szczerze powiedziawszy, z samym streszczeniem liczyłam na Ciebie, a od siebie chciałam dorzucić tylko namiętne szepty:P

      Usuń
    8. Zwiększymy głośność szeptów, to wtedy w tle będzie można bełkotać książkę telefoniczną. Nikt się nie zorientuje, w końcu oryginał też jakiś taki mało konkretny.

      Usuń
    9. Ja bym proponowała raczej, żeby czytać od tyłu słownik wyrazów obcych, będzie wtedy bardziej podobnie do oryginału:)

      Usuń
    10. Wtedy będzie podobne do oryginału w oryginale, a mamy streszczać tłumaczenie:)

      Usuń
    11. To ja już nie wiem:( Od razu widać, że mam dwie lewe biznesowe ręce.

      Usuń
  2. Osiem dych za godzinę wspólnych zakupów?! Przeliczyłbym na browary, ale żeby pozostać w tematyce, toż to z pięć książek kupionych w arosie. No i prawie godzina w kieszeni, bo ileż to wklikać zanotowane w pamięci chciejstwa? :D
    PS. Dziś jedziemy z chłopakami do kina. Na półtorej godziny. Jak krzyknę od nich 5 dych, to nie będzie za dużo? :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Osiem dych, to jedyna cena jaką Pani ujawnia. Podejrzewam, że dlatego iż jest najniższa...
      PS. A ta cena to z Vatem, czy bez niego?:P

      Usuń
  3. Ja bym się nie przejmowała takimi przedsięwzięciami. Jakieś 100 lat temu zamawiano książki na metry, żeby ładnie prezentowały się na półkach i co? I nic. Jako specyficzne korepetycje z polskiego mogą się sprawdzić, ale doradztwo? Dobre (?) tylko dla osób, którym zależy na odpowiedniej scenografii w domu (wyszukane albumy porozkładane w strategicznych miejscach) i ogólnym wizerunku - ponoć niektórzy biznesmeni korzystają z takich usług. Mnie to bawi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie bawi w pierwszym odruchu (mężowi czytałam część tekstów na głos i musiałam robić przerwy, bo albo jedno, albo któreś z nas za mocno ryczało ze śmiechu), w drugim jednak raczej przeraża.
      Gdybym miała więcej czasu i pieniędzy, zabawiłabym się w mały happening i umówiła z panią Miłką na takie doradcze spotkanie. Ciekawi mnie to, jak duże trzeba mieć ego, żeby mieć odwagę zaproponować coś takiego oraz czym jest to, co ta pani proponuje.

      Usuń
    2. Właśnie u góry zacząłem pisać, że gdybym miał sałatę, to sprawdziłbym w praniu :)

      Usuń
    3. Jeszcze ze dwie wyprawy z dziećmi do kina i uzbierasz potrzebną gotówkę!:P

      Usuń
    4. Nie widzę nic nagannego w podobnych ofertach. Bardziej ciekawią mnie potencjalni klienci.

      Usuń
    5. @momarta Obawiam się, że odzyskają co do złotóweczki w innych świadczeniach i jak zwykle będę miał manko. A nawet jakby coś ocalało, to wolę wydać na książki, które sam z mozołem wybiorę :)
      @czytanki.anki Ja też nie widzę nic nagannego, bo wiadomo podaż/popyt, tylko strasznie bawi mnie fakt, że są na świecie ludzie gotowi płacić za to, żeby ktoś powiedział im co chcą oglądać/słuchać/czytać oni sami i dzieci ich :) I, jak już pisałem powyżej, ciekaw jestem jak taka usługa wygląda.

      Usuń
    6. Bazyl: manko jest wliczone w sam fakt posiadania dzieci, a jednorazowa wyprawa do kina to doprawdy pikuś w porównaniu ze szkodami, jakie w budżecie może wyrządzić tygodniowy pobyt nad polskim morzem z jego wszystkimi upiornymi dzieciowymi atrakcjami!

      Ania: Wydaje mi się, że w żadnym miejscu nie twierdziłam, że taka oferta jest naganna. Głupia, smutna i przerażająca mnie osobiście (jako zjawisko socjologiczne, które kwalifikowane jest jako należące do sfery "kultury", choć faktycznie nie ma z nią z nic wspólnego), ale nie naganna.
      Teraz skojarzyło mi się to z "Drobnymi cwaniaczkami" Allena i szybkim kursem na intelektualistkę, jaki u Hugh Granta pobiera filmowa żona Woody'ego Allena. W filmie jednak jakoś bardziej mnie to śmieszyło.

      Usuń
    7. Nie twierdziłaś, że jest to naganne, ale oferta w jakimś stopniu Cię poruszyła, bo poświęciłaś jej post.;) Dla mnie to nie jest głupie i smutne, raczej naiwne. Trudno mi uwierzyć, że można na tym zajeciu zarobić.
      Poza tym nie takie rzeczy ludzie sprzedają, a inni kupują. To jest nic w porównaniu z puszkami odchodów znanego artysty sprzedawanymi kilkanaście lat temu w renomowanym domu aukcyjnym za grube tysiące funtów. Skoro ktoś lubi, niech kupuje.

      Usuń
    8. Oferta poruszyła mnie nawet bardzo i jestem poruszona, że Ty przechodzisz obok niej tak bardzo obojętnie!:P
      Puszki z odchodami, ale także i swojskie obieranie kartofli (bodajże w Zachęcie), to dla mnie akcje z tego samego gatunku,. Ponieważ na sztukach wizualnych nie znam się jednak w ogóle, zaś na książkach trochę i owszem, piszę właśnie o nich.
      Też mnie zastanawia, czy z czegoś takiego da się wyżyć i najbardziej smuci mnie to, że nie umiem z taką jak Ty pewnością stwierdzić, że nie. W tym świecie wszystko jest możliwe. Dowód? Rosnąca od dwóch tygodni ilość wejść na mojego bloga z hasła: "jak przygotować się do pierwszej komunii" (kieruje do mojego komunijnego FAQ). Przypominam, że mamy lipiec.

      Usuń
    9. To Ty może zamiast perfekcyjnych porad w dziedzinie doradztwa książkowego zajmij się przygotowywaniem rodziców do PKŚ. A że wchodzą w lipcu, to prawidłowo, trzeba się zawczasu przygotowywać, choć może to już trochę późno, jeśli chodzi o przyszłoroczną PKŚ. O rany, ja za rok jestem podwójną matką chrzestną, to gdzie to był ten wpis- muszę sobie odświeżyć.

      Usuń
    10. @ momarta
      A dlaczego mam się przejmować? Kobieta jest po polonistyce, więc mam nadzieję, że doborem lektur nikomu krzywdy nie zrobi. Główna działalność to imprezy i np. zaręczyny w stylu "Śniadania u Tiffany'ego" (cokolwiek to znaczy) uważam za świetny pomysł. Jeśli jednak firma miałaby pisać prace magisterskie, wypracowania itp., jestem zdecydowanie przeciw.
      Wierzę, że naród nie jest tak bezmyślny i szybciej uderzy po darmową poradę do bibliotekarzy niż wyda kilkaset złotych na "kulturę pod wymiar".
      Przypominam sobie, że kilka lat temu o podobnej firmie pisały Wysokie Obcasy, w b. poważnym tonie.;)

      Usuń
    11. Guciamal: obawiam się, że nie jestem tą osobą, która powinna przygotowywać do PKŚ, w każdym razie nie w takim aspekcie, jaki interesuje osoby szukające porad w lipcu:) To, że ci biedni ludzie trafiają akurat do mnie, to kolejny dowód na to, że internet to szatański wynalazek!:P

      Ania: Ja Cię przepraszam, ale gdyby mój przyszły mąż zechciał posłużyć się obcą babą, żeby zorganizować mi spontaniczne i jakżeż zapewne zaręczyny w stylu "Śniadania u Tiffany'ego" (cokolwiek by to znaczyło), byłoby to prawdopodobnie ostatnie nasze spotkanie!
      Tak więc ja będę wstrząsać się dalej, licząc na to że szybko mi przejdzie:))

      Usuń
    12. po "zapewne" miało być "romantyczne":)

      Usuń
    13. A gdyby miał się posłużyć obcym facetem?:)

      Usuń
    14. Hm, wszystko zależy od tego, jak bardzo byłby przystojny:)

      Usuń
  4. Czytałam gdzieś, że podobna firma istnieje w Warszawie i że jest zapotrzebowanie na jej usługi. Tam przecież taki gąszcz książek, że nijak się w tym rozeznać nie można, skąd ten biedny człowiek ma wiedzieć, co sobie kupić do czytania, żeby mu się podobało... ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz rozumiem, skąd wyrażane pod koniec sponsorowanej rozmowy obawy, czy aby szczecinianie są gotowi na takie wyzwania! U nas w końcu książek mniej:P

      Usuń
  5. Momarto, mnie również przyszedł na myśl film "Drobne cwaniaczki" :-) "Proszę o pomoc, chcę udawać intelektualistę. Chcę mieć ładne książki na półce, najlepiej żeby wszystkie były jednej wielkości i mały ładne okładki. Mam do zagospodarowania 3 półki w salonie. A i jeszcze może streszczenie paru filmów, żebym mogła zabłysnąć w towarzystwie".:-)
    Wiem, że takie firmy powstają, szczególnie w stolicy. Zastanawia mnie jednak fakt, czy oni naprawdę mają wielu klientów, czy to tylko takie nadzieje na rozkręcenie firmy i robienie tego co się lubi.
    Przyznam, że ja póki co takie usługi świadczę zupełnie za darmo wśród znajomych, którzy często dzwonią do mnie z księgarni i mówią: Słuchaj idziemy na urodziny, dziecko lat 6, płeć żeńska. Co kupić?? :-)
    A mój mąż mówi: Ty zacznij kasować za to pieniądze!!
    No i teraz mi się dostanie, za opieszałość... Znów ktoś mnie wyprzedził!! :-)
    ech...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Patrz pani, a ja dotąd żyłam w błogiej nieświadomości, że i ta "nisza" została już zagospodarowana! Normalnie mi wstyd:( Ale to wszystko przez to, że nie mam już wolnych półek w salonie. Tak, to na pewno przez to!:P
      Jeśli zaś chodzi o świadczenie usług, to ci z moich znajomych, którzy kupują dzieciom książki, porad nie potrzebują, zaś pozostałym nie przychodzą do głowy tak głupie pomysły. Czasem czuję się ostatni, głupi do tego jak but, Mohikanin, gdy moje dzieci wędrują na kolejne urodziny kolegów i koleżanek z prezentami książkowymi (plus jakiś drobiazg, żeby ich w przyszłym roku też zaprosili:P), a wszyscy - na czele z obdarowywanymi - nie wiedzą, z czym taki prezent ugryźć.

      Usuń
  6. mam koleżankę w pracy, która dorabia sobie oferując podobne usługi w zakresie doboru garderoby. jej strona internetowa twierdzi, że dzięki niej będę mogła skompletować sobie garderobę i wybrać dodatki, które wyrażą prawdziwą mnie. nie wiem co gorsze, bo z czytania książek przynajmniej jest pewien pożytek ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proponuję zacząć od garderoby, bo pewnie koleżanka da Ci jakieś zniżki. A kiedy już spojrzysz na swoją szafę, w której w równym rządku będą spoczywać idealnie dobranie kolorystycznie bluzeczki i spódniczki, tudzież paseczki i apaszeczki, z pewnością zrozumiesz, że przyszedł czas, by uporządkować i biblioteczkę. Zdradzę Ci, że tego, co mówili na mieście wynika, że okładki w groszki są obecnie passe!

      Usuń