Kiedy
dawno temu ostatecznie opuściłam progi liceum, naiwnie
myślałam, że od tej pory data 1 września nie będzie wywoływać u mnie żadnych
gwałtownych uczuć (skojarzenia z 1 października mimo wszystko są zupełnie inne).
A
jednak.
Nienawidzę
pierwszego września, nawet jeśli – jak w tym roku – wypada drugiego.
Robi
mi się słabo na myśl, że to już i że znów zacznie się trwający dziesięć
miesięcy koszmar.
Nie,
nie pracuję w szkole.
Tak,
mam dzieci.
A
przez dwa miesiące było tak pięknie.
Wstawałam
rano i miałam całą łazienkę tylko dla siebie (mąż wstaje później, dzieci w
wakacje też).
Z
domu wychodziłam i jechałam prosto do pracy. Z pracy wracałam do domu, w
normalnym tempie, jak każdy człowiek.
Popołudniami
robiłam, co chciałam.
Wieczorami
też.
Od
jutra będę wstawać o pół godziny wcześniej, żeby mieć choć trochę łazienki
tylko dla siebie, ale codziennie gdy tylko usłyszę dźwięk budzika, będę robić
tak:
Zamiast
jednego śniadania, przyjdzie mi robić trzy, w tym jedno do śniadaniówki. Nie
wykluczam, że górę wezmą złe cechy mojego charakteru i co jakiś czas zrobię
takie, o:
Z
domu nie będę wychodzić, tylko wypadać w dzikim tempie, ciągnąc za sobą
ośmioletniego osobnika płci męskiej, mniej więcej tak:
W
identyczny sposób będę wypadać z pracy, pędząc co sił w przyciskającej
pedał gazu nodze, by zdążyć odebrać potomstwo z placówek.
Koniec
z ułożoną fryzurą, od jutra będę wyglądać tak:
Popołudniami
będę uczestniczyć w Wielkim Wyścigu Rodziców, zawożących dzieci na liczne
zajęcia pozalekcyjne. I co z tego, że swoje wożę tylko na sportowe? I tak będę
wyglądać tak, o:
Wieczorami
natomiast będę nadzorować proces odrabiania lekcji.
O
ile sięgam pamięcią, moje lekcje w podstawówce odrabiały się same i nie zwykłam angażować rodziców w ten proces.
Naiwnie
myślałam, że i ja jako matka przynajmniej do szóstej klasy będę miała spokój.
Błąd.
W moim domu teraz będzie
to wyglądało mniej więcej tak:
Ale
nic to. To tylko dziesięć miesięcy.
Dam
radę.
Witaj
szkoło!
Wszystkie
zamieszczone wyżej zdjęcia stanowią ilustracje Roba Scottona do jego własnej
książki „Kotek Splotek”, przetłumaczonej przez Jędrzeja Polaka, a wydanej przez
poznańskie wydawnictwo Vesper w 2010 roku.
Jakże doskonale Cię rozumiem i łączę się w bólu:( U nas dochodzi dodatkowy stres, bo oswojona przez dwa lata pani wychowawczyni zaszła i pojawiła się nowa, więc Starsza znowu będzie się musiała wykazywać, przyzwyczajać i przełamywać:(
OdpowiedzUsuńNasza pani na szczęście w wieku poprodukcyjnym, więc stresy możemy w całości zostawić na przyszły rok, gdy wychuchane dzieciaczki, edukowane wczesnoszkolnie, zostaną brutalnie wrzucone prosto w paszcze Prawdziwej Szkoły.
UsuńNie wiem, co zrobię pierwszego września za rok. Może już wpiszę się w kolejkę do sanatorium?
Za rok, miejmy nadzieję, Starsza sama żwawo poleci, a my co najwyżej potem będziemy koić stresy lodami i czekoladą:) Jako pewnie i dziś będziemy czynić.
UsuńCo Ty, ja od wczoraj na diecie:( A zajadanie stresa ogórkiem to zdecydowanie inna, gorsza jakość...
UsuńNie mówię o naszych stresach, tylko dziecięcych:P Tym bardziej, że zmieniła się też pani od angielskiego (to już czwarta!) i pani od religii. Taki hardkorek.
UsuńA to przepraszam. U mnie dzieci ostatnio zajadają stresy boczkiem i skwarkami - taki skutek uboczny pobytu na Węgrzech, dlatego się nie domyśliłam:P
UsuńZmiana pani od religii chyba - o ile nie pamiętam - nie powinna Was napawać smutkiem. Zgadzam się jednak, że trzy nowe panie w jednym roku to sporo, jak na wytrzymałość jednego ośmioletniego dziecka.
Boczkiem to ja bym zajadał, gdybym miał boczek:P Pani od religii mnie nie martwi zupełnie, tyle że nowa wygląda wrednie.
UsuńCzyżby w Twoim wiejskim sklepiku na półkach królowało masło dietetyczne i nektar "Świeżość"?
UsuńPani zaś nie oceniaj po wyglądzie, tylko po owocach (ha! jak to dobrze mieć w zanadrzu parę cytacików natury religijnej!:P)
Po owocach? Córka ma zostać zakonnicą, czy wręcz przeciwnie - pastafarianką? :P
UsuńNie popadajcie w skrajności, bracie!:P Patrząc na to, co dzieje się wokół, za pełen sukces katechetyczny należy uznać to, że dziecko nie wypisuje się z lekcji religii w pierwszym momencie, gdy tylko pojawia się przed nią taka możliwość...
Usuńprzed nią dziecką...
Usuńprzed nim, miało być!
No owszem, dziecię trwa, niezbyt entuzjastycznie, ale trwa. Przynajmniej nie muszę afer o zajęcia z etyki robić. Na razie.
UsuńTeraz trwa, bo nie wie, że może nie trwać. Powinieneś liczyć na to, że nowa pani wzbudzi w niej większy entuzjazm i w przyszłości będzie trwać, mimo że będzie wiedzieć, iż trwać nie musi. A w liceum osobiście chodziłam i na religię, i na etykę, i bardzo sobie obie chwaliłam:)
UsuńWiesz, niekoniecznie mi zależy, żeby trwało, ale nie będę dziecka w żadną stronę ciągnął.
UsuńWiesz, moglibyśmy teraz porozmawiać o sensie posyłania dziecka na religię, gdy nie ma się do tego przekonania, ale po co, nie?:P
Usuńnie tylko moje przekonania się tu liczyły, ale faktycznie nie ma co tego ciągnąć.
UsuńProblem jest mi znany do głębi trzewi lub na wskroś duszy (zależnie od światopoglądu niepotrzebne skreślić), więc jestem przekonana, że możemy, a wręcz powinniśmy sobie tego oszczędzić:)
UsuńO widzisz. Za to możemy o jesiennej pogodzie wymienić uwagi, bo u nas właśnie ulewa się skończyła:)
UsuńU nas też:) Ale to nie jesień, tylko taka zmyła, żeby dzieciom było choć trochę mniej żal wakacji. Poza tym jeszcze nie zrobiłam pomidorów, więc potrzebuję słońca!:P
UsuńA my odpuściliśmy, będziemy żerować na teściowej:)
UsuńJakbym miała na kim, też bym żerowała. W okolicach 1 września aż tak ambitna nie jestem!:)
UsuńByle do grudnia:)
UsuńMyślisz, że święty Mikołaj przyniesie mi pod choinkę słoiki z przecierem???
UsuńA myślisz, że będziesz AŻ TAK grzeczna?
UsuńCały czas jestem grzeczna, wątpisz?:P
UsuńJa nie, ale święty Mikołaj może:P
UsuńŚwięty Mikołaj wie wszystko, a to że jestem bardzo grzeczna wyświetla mu się na czerwono i z wykrzyknikami:)
UsuńNa czerwono i z wykrzyknikami to chyba nie jest dobrze:P
UsuńA jaki kubraczek niby Mikołaj nosi? Czerwony to jego ulubiony kolor!
UsuńA jak nie pomoże, to wyślę do niego list, w którym wyrażę swe życzenia, kończąc tradycyjnie, jak to mam w zwyczaju: "pod rygorem grzywny":P
Że nosi czerwony, nie oznacza, że lubi:P Ot, kufajka służbowa. Za groźby to co najwyżej badyl od pomidora, a nie przecier dostaniesz.
UsuńW sumie czemu nie? Jestem już dużą dziewczynką i z rózgi też się ucieszę:)
UsuńDo rózgi instrukcja obsługi pt. 50 twarzy Greya?
UsuńNo wiesz?! Doprawdy, stać mnie na więcej!
UsuńSkoro nie chcesz inspiracji, to niech będzie sama rózga:P
UsuńInspiracja nie jest zła, ale nie zwykłam inspirować się byle czym:P
UsuńNo wiesz? Miliony much nie mogą się mylić...
UsuńMuchom niewiele trzeba, by bzykały...
UsuńTouche!
UsuńTo ja też polecę zagranicznie!:P
UsuńW Bawarii pierwszy września wypada dwunastego, więc moi mają jeszcze prawie dwutygodniowe odroczenie;-) Ale ból rozumiem. Też tak mam.
OdpowiedzUsuńRodzice dzieci szkolnych ze wszystkich krajów łączcie się!:P
UsuńNajgorzej się znów wdrożyć w ten kierat, ale za dwa tygodnie - kiedy Ty będziesz dopiero zaczynać - będę już chodzić jak w zegareczku...
U nas 1 września już był, jest kieracik i logistyczna akrobatyka, zadań domowych za to nie mamy;)
OdpowiedzUsuńMy niestety mamy w pakiecie upiorny "domowniczek" - czyli praca w domu w każdym dniu tygodnia. Jeszcze nie odważyłam się zajrzeć do tegorocznych, żeby sprawdzić rodzaj zadań i ich objętość, ale w ubiegłym roku nastąpił znaczący wzrost ich liczby w porównaniu z rokiem poprzednim, więc boję się, że ta tendencja się utrzyma:(
UsuńA ja myślałem, że zrobisz tak. Ale to może działa dopiero przy czwórce :P
OdpowiedzUsuńPrzy czwórce może tak być, że plusy szkoły przeważają nad jej minusami; nie zamierzam jednak tego sprawdzać empirycznie:) U mnie radość wywołuje wyłącznie fakt korzystania przez dzieci ze szkolno-przedszkolnych obiadków, a to trochę za mało.
Usuń~ Bazyl
UsuńPadłam! :D Szczególnie mina Violet bezcenna.
Pięknie! Łączę się z Tobą bólu:) Mam w domu dwa osobniki: jeden dziesięcioletni (wczesnoszkolne czasy minęły) i drugi trzyletni, więc szkoła i przedszkole, i praca, i... Mimo wszystko pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńMój czterolatek na szczęście dziś bez problemów poszedł do przedszkola, ale zobaczymy co będzie jutro. Nie chciałabym jednak być w skórze rodziców, którzy zafundowali sobie kumulację: dziś i pierwszy dzień w przedszkolu, i w szkole. To dopiero szkoła przetrwania!:)
UsuńMomarto nie wiem, jak to możliwe, że siedzę przed komputerem zamiast pędzić do najbliższej księgarni po Splotka. Tym bardziej, że mój bratanek (prawie pięciolatek) jest zdeklarowanym miłośnikiem kotków. Wybrane przez Ciebie ilustracje są po prostu boskie, a z Twoimi komentarzami to już w ogóle. :D
OdpowiedzUsuńCzy macie i lubicie też "Baranka Bronka" Scottona?
Myślę, że jest to możliwe, o ile skorzystałaś z opcji zakupu przez internet:))
UsuńKotek Splotek rządzi! Ja nabyłam go natychmiast po tym, jak swego czasu przeczytałam entuzjastyczny wpis u Bazyla i od tamtej pory nieustannie się zachwycam. Baranka Bronka mamy także, ale - choć również uroczy - to już nie to samo.
Opcja internetowa wiąże się z czekaniem, a ja nie wiem, czy wytrzymam. :) Widzę, że to już całkiem okazała seria.
UsuńOkazała, owszem, niestety dostępna tylko w języku obcym:(
UsuńZ tego co pamiętam, wysyłka była błyskawiczna - zresztą nadal można nabyć w okazyjnej cenie i kotka, i baranka, o tutaj!
Kupuj i dręcz Vespera o dalsze części, bo z niewiadomych powodów rozgrzali tłumy, a dalszych części brak :(
UsuńTrzeba rozważyć przypuszczenie zmasowanego ataku, bo to skandal i jawna hucpa!:P
UsuńDzięki, rzeczywiście ciekawa oferta. Będę musiała skonsultować, czy nie będzie dubletu, bo Bronka chyba mają. Swoją drogą ciekawy pomysł spolszczyć Russella na poczciwego Bronka. :)
UsuńPojedynczo chyba też dostępne:)) Russell nie ma chyba polskiego odpowiednika (w każdym razie ja go nie znam), a Bronek idealnie pasuje akurat do tego baranka.
UsuńDzięki Twojemu wpisowi wyciągnęliśmy wczoraj Splotka :D To co, huzia ma Józ... znaczy, na Vespera?
UsuńMożemy atakować, choć we dwójkę ciężko nam będzie zyskać przewagę liczebną:(
UsuńWe trójkę. Agnieszka z Dowolnika już poparła mój fejsbukowy apel do wydawcy :D
Usuńfejsbukowe apele mnie nie interesują z racji niemożności ich poparcia, ale spróbuję wykorzystać kanały tradycyjne:)
UsuńNacieraj z flanki i wykorzystaj efekt zaskoczenia :P
UsuńJak efekt zaskoczenia, to trzeba by najpierw poudawać, że nam się nie podoba, a to raczej się nie uda. Jeśli chodzi o skuteczność, stawiałabym raczej na długotrwałe oblężenie:P
UsuńUprzejmie, acz z bólem informuję, że z uzyskanej z pierwszej ręki informacji wynika, że Vesper nie zamierza niestety kontynuować wydawania serii o Splotku. Przyjdzie nam założyć własne wydawnictwo, jak nic:(
UsuńA niech to.
UsuńNiestety:( Do tego robią wrażenie przekonanych o nieodwołalności swojej decyzji.
UsuńTo co? Zajmujesz się tłumaczeniem, marketingiem, czy nadzorujesz produkcję od strony technicznej?:P
Yyy, mogę kolorować ilustracje. :)
UsuńNo, z takim zaangażowaniem to doprawdy daleko nie ujedziemy! O ile wiem, autor rysuje w kolorze. Ale jeśli chcesz, możesz na każdym egzemplarzu dorysowywać Splotowi ubranko!:P
UsuńMogę :) Dziękuję :)
UsuńSkoro jesteś zadowolona, to w pakiecie z tą fuchą dostaniesz jeszcze stanowisko odpowiedzialnej za promocję w środowiskach konserwatywnych:P
UsuńSplotek cudny!
OdpowiedzUsuńU mnie 15+11+6 i uczucia ambiwalentne - trochę tak jak na "zacytowanym" przez Bazyla zdjęciu, czyli przy trójce zaczyna działać ;)i od ubiegłego roku, od kiedy obie starsze sztuki same wracają do domu jest łatwiej. Z drugiej strony jakoś lekcje gimnazjalne odrabiają się same, a te podstawówkowe trochę gorzej... Sześciolatek do ukochanego przedszkola jeszcze, więc stres dopiero za rok.
Ja zafundowałam sobie atrakcję w postaci nie rejonowej szkoły, do której trzeba dziecko dowieźć. Teoretycznie są jakieś autobusy, ale jeszcze do nich nie dojrzałam. Cierpię więc, choć niekoniecznie w milczeniu:)
UsuńWracając zaś do zdjęcia, mam niejasne przeczucia, że sfotografowana na nim matka jest matką niepracującą zawodowo (albo pracującą zawodowo w domu) - gdybym siedziała z dziećmi w domu cały rok, początek roku szkolnego z pewnością witałabym z niekłamaną ulgą!
Moje też nie w rejonowej, ale rejonowa 4 km w prawo, a wybrana 6 km z hakiem w lewo, za to po drodze do pracy. A do powrotów autobusem przy Średnim dojrzałam w 4 klasie, podczas gdy Najstarsza w zasadzie całą SP czekała w świetlicy/czytelni na mnie.
UsuńJa pracująca zawodowo nie w domu, ale w roku szkolnym idą wcześniej spać ;)
Moje dzieci niestety po mamusi mają brak potrzeby długiego snu, więc czy wakacje, czy nie, i tak przed 21.30 nie zasypiają:(
UsuńCo do samodzielnych powrotów - 4 klasa? Hm. Kto wie? I od razu zaświeciło się jakby światełko w tunelu; nikłe, bo nikłe, ale zawsze...
Witaj w Klubie Wystraszonych Mam :-)Dla mnie początek roku też nie należy do najmilszych chwil. Właśnie kombinujemy ze Starszym co ma ze sobą począć jak skończy lekcje o 12:25 (w naszej szkole od IV kl. nie przysługuje świetlica - 10 latek ma sobie już radzić sam, a za parę lat dzięki reformie przed tym problemem staną rodzice już 9 latków!). Zatem rozważamy opcje "przetrwania" do 15-16, kiedy to ktoś z nas po niego przyjedzie. Do tego dochodzą jeszcze oczywiście zajęcia dodatkowe (te wymarzone - modelarstwo, które kończą się o 19)i drugi syn... Osobiście uważam, że rodzicom powinna z urzędu przysługiwać Instytucja Super Niani (nie mylić z nianią z TV).
OdpowiedzUsuńAleś mnie tym Kotkiem Splotkiem ubawiła i... zdenerwowała! Tyle wydatków mamy w tym miesiącu... a Kotka poznać bliżej zapragnęłam!Nie wspominając o Bronku...wrrr!
U nas też świetlica w 4 klasie nie przysługuje, tak naprawdę to wcale się nie dziwię, bo i tak jest przepełniona. Z córką sprawdzała się czytelnia szkolna - mogła tam odrabiać lekcje, czytać. Syn wywalczył samodzielny powrót do domu - z duszą na ramieniu się zgodziliśmy i było ok.
UsuńNie da się ukryć, że czasem logistyczne rozwiązania rodzicielskie są karkołomne :)
Zdaje się, że trafiła mi się jakaś cudowna szkoła, bo świetlica jest i do szóstej klasy, jak kto potrzebuje! Ale przepełniona, owszem (z próżnego i Salomon nie naleje).
UsuńJako matka zreformowanego trzecioklasisty nie jestem w stanie wyobrazić go sobie za rok samodzielnie maszerującego do domu (bądź gdzie indziej, bo kto go tam wie, gdzie pójdzie?), ale nie wykluczam, że to syndrom nadopiekuńczej matki:(
W każdym razie pozwolę sobie wznieść teraz okrzyk: Wiwat dziadkowie!:P
Jeśli zaś o Splotka i Bronka idzie, to wiesz, mamo Adama, co ja mogę z nimi zrobić, nie? Jak obłożysz w papier i położysz na najwyższej półce, żeby dzieci nie dotykały, to może zniesiesz to psychicznie?:P
Mój piątoklasista nie jest zreformowany, więc rok temu był o rok starszy niż Twój będzie za rok :)
UsuńBabcie i Dziadkowie - bezcenni.
Tak brutalne gaszenie dopiero co zapalonego światełka jest niehumanitarne! Nie mogłaś odczekać chociaż ze dwóch tygodni?:P
UsuńAle ja wracałam sama autobusem w trzeciej klasie, a poszłam do szkoły o rok wcześniej, czyli jako sześciolatka. Tli się jeszcze? :)
UsuńA, i nie chciałam gasić, tylko dać wyraz zrozumieniu rozterek i że to nie musi syndrom nadopiekuńczej matki.. :)
UsuńNieźle Ci idzie czytanie w myślach:) Właśnie zamierzałam dać wyraz oburzeniu, że nie dość że gasisz, to jeszcze podstępnie wytykasz nadopiekuńczość, a tu proszę. No patrzę, patrzę - coś tam się niby tli, ale nie wiem jak to będzie, bo Młodszy właśnie włączył syrenę na melodię: "ja nie chcę iść do przedszkola!" i obawiam się, że jak poleje z węża, to przyjdzie mi co najwyżej przegrzebywać zgliszcza!
UsuńStaram się! ;)
UsuńNie martw się, pochuchamy, podmuchamy i na nowo zacznie się tlić. Damy radę, bo po prostu innej opcji nie ma!
Doceniam!
UsuńOwszem, z braku innej opcji zdaję sobie sprawę aż za bardzo;) To idę dmuchać, bo słyszę że węże w pełnej gotowości!
Wersja z gazetą? Eee może zaproponuję przeczytanie na miejscu w trakcie a potem pewnie zakupię. To w takim razie wpisz na listę. Kto wie ile się uzbiera na niej pozycji do następnego, wiesz ;-) dobrej nocy i poranka! pa
OdpowiedzUsuńJak dla mnie, to mogłoby być i bez gazety, ale chciałam wyjść naprzeciw Twoim oczekiwaniom:) W każdym razie dopisuję do listy!
UsuńPowiało optymizmem :D A ja myślałam, że jak dzieci idą do szkoły, to łatwiej, bo przynajmniej przez 5 godzin dziennie nie trzeba im wymyślać atrakcji :P No i, hmm, ja też wierzę, że moje dzieci będą lekcje odrabiać SAME...
OdpowiedzUsuńNie, no oczywiście, jest łatwiej, bo nie trzeba im wymyślać atrakcji, owszem (ale na te pięć godzin dziennie na Twoim miejscu bym się nie nastawiała, przynajmniej nie w szkołach publicznych, w których w pierwszej klasie często gęsto zdarza się, że dziecko odstawia się ledwie na trzy lekcje). Parę innych optymistycznych rzeczy też by się znalazło. Może...
UsuńA pierwsze tegoroczne odrabianie lekcji mamy już za sobą: cztery polecenia i tylko osiem pytań, luzik!:P
Za te cztery lata, których nam brakuje, w ogóle nie wiadomo co ze szkół publicznych zostanie...
UsuńNie dramatyzowałabym, moim zdaniem parcie na prywatne pomału spada. A katastrofalny obraz publicznych szkół, jaki roztaczali onegdaj tamci i owamci, a zwłaszcza ci na literkę E, na pewno nie przekłada się na całość - część szkół publicznych (niestety, ciągle zbyt duża) istotnie pozostawia sporo do życzenia, ale znaczna część naprawdę się zmieniła, i to na dobre, i zamierza zmieniać się dalej.
UsuńOby... bo jak patrzę na moje siostry, które chodzą do tych samych szkół, do których ja chodziłam 10 lat temu, to pożal się Boże... Tak że na pewno nie jest to czysta propaganda (niestety).
UsuńOczywiście, że nie czysta propaganda i dobrze, że ktoś zwraca uwagę (głośno) na istniejące problemy. Szkoda tylko, że jest to robione w tak demagogiczny sposób.
UsuńNie można też zapominać o tym, że zupełnie czym innym jest posyłanie dziecka do szkoły, gdy mieszka się w dużej lub choć tylko średniej miejscowości, gdzie ma się jakąkolwiek możliwość wyboru, a całkiem czym innym, gdy ma się w zasięgu kilku, kilkunastu kilometrów tylko jedną placówkę, nie zawsze najwyższej jakości.
Czyście powariowali, setki komentarzy, no ok, ja tylko napiszę, że Kotek Splotek jest boski i w ogóle.
OdpowiedzUsuńChociaż goły.
Hm, to zastanawiające, wszystkie kotki ubrane, a on goły.
Niewykluczone, że oto właśnie naprowadziłaś nas na trop rozwiązania tajemnicy zaprzestania wydawania polskiej wersji historyjek o Splotku: po licznych protestach tych, którzy od razu dostrzegli nagą prawdę, uznano prawdopodobnie, że goły Splotek może wypaczyć psychikę polskich dzieci!
Usuń(ale istotnie, to naprawdę zastanawiające dlaczego tylko Splotek jest goły!:P)
Jestem w tym pięknym etapie życia, że studiuję, dzieci nie posiadam i szkoła mi nie straszna :) Do czasu, kiedyś podzielę Twój los :)
OdpowiedzUsuńCiesz się więc i raduj, dostrzegając we wrześniu wyłącznie piękne strony (jakżeż Ci zazdroszczę!). Czuj się jednak ostrzeżona na przyszłość!:)
UsuńWspaniałe ilustracje i jak pięknie ujęłaś "radość" z powodu niedawno rozpoczętego nowego roku szkolnego 2013/2014.Również nie mogę uwierzyć w to, że to już, i że te wakacje podejrzanie za szybko przeminęły.
OdpowiedzUsuńŁączy nas wiek potomstwa,mój syn również ma osiem lat i jest w 3 klasie.
Staram się maskować przed nim mój brak entuzjazmu z powodu kolejnego 10-miesiecznego "cyrku".
W odróżnieniu od zwykłej radości, ta podejrzanie wolno przemija:(
UsuńMaskowanie to podstawa, jednak czasem przychodzi z ogromnym trudem. Pochwalę się jednak, że u mnie jak dotąd nie było ani jednej myszy w śniadaniówce!:P