Kiedy
w ubiegłym tygodniu, po raz nie wiem już który, kolejny (a co roku przychodzi
inny) ksiądz zapytał mnie w trakcie kolędy: „a Pani, oczywiście jest w domu, z dziećmi?”, przypomniałam sobie jak
bardzo nienawidzę stereotypów.
To
samo przypominało mi się też za każdym razem, ilekroć wioząc w wózku
którekolwiek z własnych dzieci, spotykałam kogoś znajomego, kto – dowiedziawszy
się, że oto już wróciłam do pracy zawodowej („naprawdę? tak szybko?!”), pytał, nie oczekując w
zasadzie innej odpowiedzi niż potwierdzająca: „a mały z babcią, tak?”
Kiedy
– z okazji zbliżającego się Dnia Babci i Dziadka – moje dzieci uczą się, nie
wiem już który raz, wierszyków o tym, jak to dobrze z babcią być, bo babcia
ulepi pierogi, a w ogóle to na nosie ma okulary i siwy koczek, liczę na to, że
ich własna babcia (nosząca ubrania w rozmiarze 38, o modnie ostrzyżonych blond
włosach, obuta w dziesięciocentymetrowe szpilki) nie weźmie tego specjalnie do
siebie.
Niektóre
babcie występujące we współczesnych polskich książkach dla dzieci mają siwe
koczki, okulary, a ich głównym zajęciem jest dreptanie z pokoju do kuchni oraz
gotowanie obiadów dla pozostałych domowników.
Te
babcie są od zawsze na emeryturze, nie mają własnych znajomych i pasji. Ot,
stereotypowe babcie, które z pewnością już w kołysce marzyły o tym, by móc
zajmować się wnukami.
Takie
babcie spotkamy w książkach Renaty Piątkowskiej („Opowiadania dla
przedszkolaków”, „Opowiadania dla piaskownicy”, „Nie ma nudnych dni”), ale
także w „Ostrożnie!” Grzegorza Kasdepke.
I
nie, nie mam nic przeciwko, wszak takie babcie istnieją. Dobrze byłoby jednak
zaproponować dzieciom jakąś przeciwwagę. Chociażby po to, aby za 20-30 lat nie oczekiwały
od własnych matek tego, że natychmiast po przyjściu na świat wnuków zamkną
na kłódkę swoje życie i zapomną o własnych potrzebach.
Zwolennikom
modelu stereotypowego chciałabym ponadto zwrócić uwagę na parę łączących się z
nim niebezpieczeństw, które mogą sprawić, iż wnuki będą mogły cieszyć się babcią
zdecydowanie za krótko.
Niebezpieczeństwo
pierwsze:
Babcia
siwiuteńka i drepcąca zazwyczaj bywa także schorowana (w czasach, gdy wizja osiągnięcia wieku emerytalnego ciągle się oddala, jedynym wyjściem by mieć czas na zajęcie
się wnukami jest wszak pójście na rentę!). Schorowane babcie leżą zaś w
łóżkach, gdzie pod pierzynami, odziane w czepce, oczekują wizyt wnucząt.
Niestety,
jak uczy literatura, babcie tego rodzaju dość często bywają zjadane.
Babcia
w opisanym wyżej typie, zawsze chętna do zajęcia się wnukiem, dość często bywa niestety
pozbawiona dziadka. Kobieta samotna musi zaś – siłą rzeczy – stać się
samowystarczalna. Zazwyczaj ma więc w małym palcu majsterkowanie, bez problemu
samodzielnie załatwia niezbędne remonty, nie zapominając o przyjemności jaką sprawiają
drobne robótki ręczne.
Każdy
ma jednak swój próg wytrzymałości. Nadmierna roszczeniowość wnucząt może
sprawić, że któregoś dnia taka babcia weźmie po prostu nogi za pas…
Niebezpieczeństwo
trzecie:
Choć
trudno to sobie wyobrazić, nawet babcia może zostać doświadczona przez nudę.
Jak
długo bowiem można być mądrym, miłym, cierpliwym i zawsze na miejscu?
Jak
uniknąć ziewania podczas lepienia stutysięcznego pieroga?
Wszyscy,
którzy wiele razy słyszeli opowieści o prowadzonym przez kogoś podwójnym życiu,
powinni teraz przypomnieć sobie, kim byli ich bohaterowie.
Czy
nie były to przypadkiem nobliwe, wzbudzające zaufanie starsze panie?
Pal
sześć, gdy babcia ma na boku drugą rodzinę. Jeśli jednak w ramach rozrywki
decyduje się wkroczyć na drogę przestępstwa, może się to skończyć długą
odsiadką. Bynajmniej nie w bujanym fotelu.
No,
chyba że babcia, zastawszy w domu awizo z prokuratury, z informacją że po odbiór przesyłki ma zgłosić się do pobliskiego sklepu monopolowego, nie będzie
w stanie przełamać oporów moralnych. Wówczas, z uwagi na niemożność prawidłowego doręczenia aktu oskarżenia, może jej się upiecze…
Czego
wszystkim Babciom, w dniu ich święta, serdecznie życzę!
Zamieszczone
zdjęcia pochodzą, w kolejności, z następujących książek:
Renata
Piątkowska „Nie ma nudnych dni”, ilustracje Iwona Cała. Wydawnictwo Bis,
Warszawa 2011.
„Czerwony
Kapturek”, ilustracje Tony Wolf. Wydawnictwo Wilga, Warszawa 2008.
Kate
Lum „Co!?”, ilustracje Adrian Johnson, tłumaczenie Jędrzej Butkiewicz. Wydawnictwo
Tatarak, Warszawa 2009.
David
Walliams „Babcia Rabuś”, ilustracje Tony Ross, przełożyła Karolina Zaremba. Dom
Wydawniczy MAŁA KURKA, Piastów 2013.
Świetny artykuł, wbrew stereotypom, lubię takie :)
OdpowiedzUsuńOdpowiem stereotypowo: cieszę się:)
UsuńMiałem kiedyś taką stereotypową Babcię; siwą, w okularach, piekącą najlepsze bułki jakie jadłem, dla której rodzina była centrum świata - bardzo mi jej brakuje i bardzo za nią tęsknię, z każdym rokiem jakby bardziej ...
OdpowiedzUsuńKażdy chyba tęskni za babcią, czy stereotypową, czy nie. A ile pytań chciałoby się teraz zadać!
UsuńMoja babcia też była siwa i w okularach, ale poza tym całkowicie wymykała się stereotypom. Pewnie dlatego tak zwracam na to uwagę.
Dobrze, że o tym piszesz. W sumie nie wiem skąd ten stereotyp babci staruszki. Przecież jeszcze do niedawna ludzie nie zwlekali z małżeństwem, wcześnie rodzili dzieci i wcześnie zostawali dziadkami. Tymczasem pamiętam, że imprezy z okazji dnia babci i dziadka w przedszkolu Najstarszej były organizowane o 15, bo przecież babcie nie pracują (!). Babcie Najstarszej miały wtedy ledwo 50-tkę...
OdpowiedzUsuńBo to może stąd, że jeszcze istniała instytucja prababci?
UsuńMoże. W mojej rodzinie nadal funkcjonuje z powodzeniem. I rzeczywiście pradziadkowie są dla moich dzieci takimi tradycyjnie rozumianymi dziadkami.
UsuńNo ja się nie załapałem na swoich pradziadków, ani moje córki, niestety.
UsuńŚrednia długość życia rośnie. Jest szansa, że Twoim prawnukom się uda. ;)
UsuńAle rośnie też wiek, w którym się ma pierwsze dziecko, więc niekoniecznie. Zresztą obserwując aktualne trendy demograficzne nie bardzo wierzę w prawnuki. I we wnuki :P
UsuńBądźmy dobrej myśli. Trendy społeczne są akurat dosyć zmienne.
UsuńNo oby :P
UsuńJeśli chodzi o godziny przedszkolnych imprez - nic się nie zmieniło. Jutro u Młodszego zaprosili dziadków na 14:30...I nie mieli na myśli pradziadków:(
UsuńMyślę też, że taki wizerunek babci wziął się stąd, że jeszcze całkiem niedawno normalnym było, że kobiety szły na emeryturę w wieku 50, góra 55 lat i wszyscy uważali za naturalne, że teraz ich powinnością jest zajęcie się wnukami. A gdy dołożyć do tego odwieczne problemy mieszkaniowe, zgryzoty, od których się siwieje oraz niezmiennie obowiązujący u osiedlowych fryzjerów model fryzury (trwała) - już mamy babcię jak z obrazka!:)
Moje dzieci jeszcze mają prababcię, i to niemal na wyciągnięcie ręki, a do niedawna miały jeszcze pradziadka - szczęściarze!
Starszy już zapowiedział, że będzie miał dzieci za 20 lat, więc liczę na to, że doczekam się chociaż wnuków:)
Babcia o podwójnym życiu to byłaby nie lada gratka dla wnuków ;-)
OdpowiedzUsuńZ punktu widzenia możliwości tropienia tajemnic - pewnie tak; jednak gdy spojrzeć na to, że taka babcia miałaby dwa razy więcej wnuków do obskoczenia, niejednemu niedopieszczonemu wnukowi mina by pewnie zrzedła...
UsuńCzy jesteście już po lekturze "Babci Rabusia"? To jeden z moich najbliższych zakupowych planów. :)
OdpowiedzUsuńNiestety nie. Przeczytałam ostatnio mnóstwo książek o babciach, ale tej nie zdążyłam. Planuję jednak rzucić się na nią - w ramach relaksu - zaraz po tym, jak skończę grzebać się (z przyczyn zawodowych) w rocznikach statystycznych GUS-u.
UsuńBabcie to skarb - niezależnie od tego czy stereotypowe, czy nie!
OdpowiedzUsuńTeż planuję Babcię Rabuś, zerknęłam na pierwsze 2 strony, powinno się podobać.
A czy post o dniu Dziadka jutro będzie? :))
"Babcię Rabuś" zaczęłam czytać dziś o świcie - początek wywołał u mnie baaardzo mieszane uczucia, i to mimo tego, że domyślam się, że służy szczytnemu celowi. Ale będę twarda i przeczytam całość!
UsuńPosta o Dniu Dziadka nie będzie, niestety. Ledwo dycham, usiłując zrobić to, co naprawdę muszę zrobić, więc nie jest fizycznie możliwe, abym zrobiła jeszcze coś innego, tylko dla przyjemności:( Dziadkowie muszą zadowolić się starszym wpisem, starając się nie dostrzegać tego, że występują w nim głównie w roli nieboszczyków:P
Pamiętałam ten starszy wpis i tak właśnie się obawiałam, że dziadkowie nie doczekają się dzisiaj uświetnienia ich święta u Ciebie ;)
UsuńNo to będę czekać na Babcię R :)) A mieszane uczucia dotyczyły może podejścia małolata do starszych osób? Uważam, że to śmierdzenie kapustą to przegięcie w niefajną stronę...
No niestety. Może w przyszłym roku?
UsuńDzięki basenowi Starszego posunęłam się w lekturze Babci Rabusia dość daleko (nie ma to jak rozstrzelony druk i wielka czcionka). Moje uczucia falują. W każdym razie z początkiem chodzi mniej więcej o to - nie tyle o samo śmierdzenie kapustą, co o nadmiar. Ale proszę mię tu za język nie ciągnąć, bo co ja w poście napiszę?:)
OK, już nie będę ;) :)
UsuńNo. Przynajmniej teraz będę miała motywację, żeby jakoś za niedługo o tym napisać. W każdym razie postaram się napisać, choć być może Ty jednak zbierzesz się szybciej, bo robisz wrażenie bardziej regularnej niż ja:)
UsuńChyba żartujesz! Ja regularna? Ha, ha! Chyba błędne wrażenie odniosłaś. :))
UsuńDokonałam oględzin:) Masz rację. Patrz pani, jak to człowiek tworzy umie stworzyć sobie iluzję na podstawie nie wiadomo czego:P
UsuńTeraz to jesteś okrutna ;) :P
UsuńO matko! To ja już nie wiem, co napisać, żeby było dobrze:(
UsuńŻe jestem tylko trochę mniej regularna niż Ty? ;) :))
UsuńA proszę uprzejmie! To mogę napisać, zwłaszcza że to sama prawda:)
Usuńha! Ostatnio zastanawiałam się czy będą dobrą babcią, bo mam mnóstwo planów na czas emerytury. Jak nie będzie mnie stać na dalekie podróże (co wielce prawdopodobne) to zamierzam nadrabiać zaległości w czytaniu, więc niekoniecznie będę chciała zajmować się wnukami..A już na lepienie pierogów nie mają co liczyć! Uczciwie zaczynam moich synów oswajać z tą informacją.
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na polską książkę o wyzwolonej babci. Skandynawowie jak zwykle przodują w tej kwestii. Ostatnio czytałam ze Starszym "Superwakacje z szaloną babcią" , która po śmierci męża kupuje motor, wdziewa czarny kombinezon i heeeja przygodo! :-)
Ja tam może i pierogi bym ulepiła, ale podejrzewam, że własne dzieci zawczasu ostrzegą wnuki przede mną ("coś ty, nie idź do niej, ona i tak cały czas siedzi przy komputerze!") i nie będę miała nawet szansy, by się wykazać:P
UsuńZ wyzwoleniem babć to chyba trzeba uważać. Żadna przesada nie jest dobra, a w tym przypadku chyba szczególnie, bowiem im człowiek starszy, tym ma słabszy wzrok i może nie zauważyć, że właśnie przekroczył granicę śmieszności. Oglądałam książkę, o której piszesz i na pierwszy rzut oka nie wzbudziła mojego entuzjazmu, ale być może niesłusznie. Na początek wystarczyłaby mi jednak polska książka o babci wypośrodkowanej:)
Moje babcie odpowiadały stereotypowym wyobrażeniom; ciepłe, okrągłe, siwiuteńkie, kojarzące się z domem i poczuciem bezpieczeństwa. Moja będąca babcią mama gotuje wnukom ulubione ruskie pierogi i razem zaglądają do internetu; choć nie bardzo wiem, kto się od kogo uczy. Myślę, że dziś stereotyp babci też ulega zmianie, bo za czasów mojej młodości kobieta lat 60 + była zniszczona, pomarszczona i siwa, dzisiaj kobieta w tym wieku jest zawodowo aktywna, często umalowana, elegancka i posługuje się współczesnymi gadżetami. A propos literatury kojarzącej się z babcią miło wspominam Babcię na jabłoni (niewiele pamiętam, ale raczej nie należała do stereotypowych babć). A babcia wypośrodkowana, jak piszesz byłaby i dla mnie najbardziej pożądaną osobą do opieki nad dziećmi, gdybym je miała.
OdpowiedzUsuńI sama widzisz: z domem i poczuciem bezpieczeństwa kojarzy się okrągła i siwiuteńka babcia, a szczupła i ufarbowana to już nie. Ja w pierwszym odruchu też tak mam. Mam wrażenie, że wdrukowywane nam przez dziesięciolecia stereotypy szybko nie znikną, niestety.
UsuńW wieku 60+ jest się już chyba zawsze nieco pomarszczonym, oczywiście o ile nie nadużywa się botoksu i photoshopa. Nie mam też nic przeciwko naturalnej siwiźnie, o ile ktoś dobrze się z nią czuje (ja czuję się z nią bardzo, ale to bardzo źle, co być może źle o mnie świadczy, ale mam to w nosie). Rzecz w mentalności. Swego czasu w pracy poznałam starszą panią (obecnie koło siedemdziesiątki), która zewnętrznie wyglądała jak stereotypowa babcia, natomiast wewnętrznie była tak świeża i młoda, że niejedna dwudziestolatka mogłaby jej pozazdrościć. I w tym właśnie rzecz.
Ponieważ wpis z okazji Dnia Babci był wcześniej zaplanowany, przeczytałam naprawdę sporo "babciowych" książek. "Babcia na jabłoni" była jedną z nich:) Wkrótce powinnam coś o niej napisać, bo zasługuje na odrębny wpis.
U nas babcie jak Flip i Flap, ale w stereotypie. Bez szaleństw, bez gadżetów (a wręcz przeciw nim). Gotujące, czytające, rozpieszczające. Po prostu babcie. Od tych książkowych, to tylko chyba brak koczka obie różni :P
OdpowiedzUsuńBo babcia - czy chuda, czy gruba - zasadniczo służy głównie do rozpieszczania:) Fajnie jednak, gdy wnuczęta dostrzegają, że babcia nie istnieje tylko po to, by im dogadzać, a czasem i sama czegoś potrzebuje.
UsuńZacznijmy od tego, że babcie kiedyś szybciej przechodziły na emeryturę. Teraz chodzą nadal do pracy i muszą znać się na innych rzeczach oprócz gotowania i zmawiania paciorków. Stereotypy są dla mnie śmieszne.
OdpowiedzUsuńChodzi o to, ale chyba nie tylko o to. Świat się zmienia i rola babci w nim także.
UsuńStereotypy są zaś czasem śmieszne, ale czasem także i straszne.