Nie jest dobrze.
Ostatnio albo o problemach
mężczyzn po czterdziestce, albo kobiet bez macicy.
Nie jestem ani jednym, ani
drugim, więc skąd mi się to bierze?
"Proszę się nie rozłączać" wzięłam z
bibliotecznej półki, gdyż po przeczytaniu „Laski nebeskiej” Szczygła odczuwałam
braki w wykształceniu, jeśli chodzi o literaturę czeską.
Obermannová pisze w miarę
lekkim piórem, dotykając paru kwestii.
Co czyni kobietę kobietą?
Kiedy kobieta jest
szczęśliwa?
Kim jest Idealny Mężczyzna?
Co ludzie robią w
małżeństwie?
„(…) po grecku macica to hystéra. Mądrzy starożytni
Grecy sądzili, że właśnie z jej powodu kobiety są histeryczne. I że
histerycznym kobietom najlepiej wyciąć macicę. Kto wie, na wszelki wypadek może
i wszystkim.
- A co należałoby wyciąć histerycznym mężczyznom? –
zapytała Eliszka swojego lekarza. Ponoć nawet się nie uśmiechnął.”
(I. Obermannová, „Proszę się nie
rozłączać”, Wyd. Literackie, Kraków 2007, str. 7-8)
Pytanie o istotę
kobiecości/męskości. Czy to tylko płciowość, zdolność płodzenia czy coś więcej?
„Ludzie traktują szczęście jako coś w rodzaju domu –
że można je urządzić, że można na nie zarobić, że jeśli się sprężą i natężą, to
logiczne że ono nadejdzie. Więc są zabiegani, sprężają się, harują, natężają do
bólu, wygrywają, są niemal doskonali, a tu nic, szczęście nie nadchodzi.”
(Ib., str. 130)
A jeśli nie tak, to jak?
Jak to zrobić, żeby być szczęśliwym?
„(…) Małżeństwo to okropna nuda.
- Zgoda. Tylko dlaczego nie rozmawialiśmy o tym
wszystkim wtedy?
- Nie mam pojęcia – rzekł Krzysztof. – Nie istnieje
tu żadne rozsądne wyjaśnienie. Samo małżeństwo to przedziwna sprawa, dwoje
dorosłych ludzi zachowuje się jak para debili.”
(Ib., str. 103)
Coś w tym jest,
niewątpliwie.
Jednak nie przekonuje mnie
ta historia.
Niby
postępowa i perwersyjna (sekstelefon – nie zdradzam tu żadnej tajemnicy,
napisali to na okładce), ale z obrzydliwie happyendowym zakończeniem.
Niby
o wyzwolonych kobietach, ale tak naprawdę guzik prawda.
Coś
mi nie gra.
Nazwisko
Obermannová coś mi mówi.
Biorę
do ręki „Laskę nebeską”, szukam.
Rozdział
„O tym, jak Havla lubiły wszy”
„Autorka najnowszego czeskiego hitu
(2011) ujawnia, że (…) Havel (…) miał z nią pozamałżeński romans. Hit ma tytuł
„Tajna książka” (a powinien: „Nędzna operetka”, wyszedł we wrześniu, dzień
przez 75. urodzinami eksprezydenta.
Książkę napisała niewolnica prawdy.
Nazywa się Irena Obermannová (49 lat), jest autorką wydanego u nas
„Dziennika szalonej mężatki”, żyje z pisania scenariusza do najpopularniejszej
czeskiej telenoweli.”
Czyżbym
jednak podświadomie zapamiętała to nazwisko? Nie wiem, może.
Nie
lubię osądzać autorów podług ich prawdziwych czynów, ale Obermannová wyjątkowo
mi nie pasuje. Parę trafnych spostrzeżeń i sprawne pióro, to za mało żeby mnie
przekonać.
Zalecenie
autorki poczynione na wstępie:
„Tę książkę czyta się najlepiej na
czerwonej kozetce”.
Pardon,
takiej nie posiadam. I dobrze mi z tym.
Irena
Obermannová „Proszę się nie rozłączać”, Wyd. Literackie, Kraków 2007, tłum. Jan
Stachowski.
Bo może to i jest książka o ciekawych sprawach, ale jakoś marnie napisana, nic się tam nie klei - rzuciłem przed połową.
OdpowiedzUsuńAż tak tragicznie to chyba nie jest; po połowie (pomijając dążenie do fatalnego zakończenia, które rozwala w pył wszelkie próby ratowania tej książki) to się nawet lekko rozkręca i bardziej wciąga.
UsuńAle ja jestem bardzo oporna jeśli chodzi o rzucanie lektury w kąt, więc może to dlatego.
Po pierwsze primo też mi brakowało stosownej kanapy, po drugie primo to było w okresie przedblogowym, kiedy sobie bezkarnie rzucałem lekturami, teraz bym domęczył do końca i zwalcował odpowiednio, po trzecie primo nic mnie nie obchodziły problemy tych paniuś - i może to była zasadnicza wada tej książki:)
UsuńGdyby była lepiej napisana, to może byś się wczuł. Vide: mój przypadek z poprzedniej książki. Teoretycznie przecież powinnam czuć się bardziej kobietą bez macicy niż potrzebującym seksu i bliskości mężczyzną po czterdziestce, a tu proszę! I teraz nie wiem: robić dziś makijaż czy raczej się ogolić?!
UsuńNo ale nie była lepiej napisana. Najpierw się ogolić, potem makijaż, w odwrotnej kolejności to bez sensu:PP
UsuńTeraz mi to mówisz?!
UsuńWydawało mi się logiczne, że przypudrowana broda wygląda dziwnie:P
UsuńJeśli ma się na imię Mikołaj, to niekoniecznie. Pomyśl, nie wiesz, co teraz czytam:P
UsuńWakacje Mikołajka? :PP
UsuńZważywszy na stopień abstrakcyjności tej dyskusji, ta odpowiedź jest niewątpliwie prawidłowa:)
UsuńAbstrakcji? Gdzie ty abstrakcję widzisz?
UsuńPo zrobieniu wszystkiego, co opisane wyżej - w lustrze, mój drogi, w lustrze!
UsuńA, to ja ci za plecami nie stoję i nie widzę:) Ewentualnie zrób fotę na dowód:))
UsuńCo to, to nie! Fotek nie ma i nie będzie; wyobraźnia to podstawa:)
UsuńCoś takiego? http://image.shutterstock.com/display_pic_with_logo/386239/386239,1246893982,10/stock-photo-young-man-with-a-beard-is-putting-make-up-33231784.jpg
UsuńDoceniam zaangażowanie, ale musisz się bardziej postarać. Nie używam szminek:)
UsuńNie dostarczasz danych, a potem marudzisz:P http://bisbing.com/bizblog/wp-content/uploads/2010/04/niki.jpg
UsuńLepiej, lepiej. Ta melancholia w spojrzeniu... Tak, to ja:PP
UsuńO proszę:P
UsuńJako szczęśliwa posiadaczka dwóch kanap - niebieskiej i beżowej (choć obie nadają się do wymiany) czuję się zwolniona z lektury :)
OdpowiedzUsuńPodpisano Szczęśliwa :)
Ps. I ja muszę się zabrać za literaturę południowych sąsiadów
Wiesz już więc czego NIE czytać. No, chyba że pogłębisz znajomość czeskiej i słowackiej twórczości do tego stopnia, że zostanie Ci już tylko kategoria: "kiepska literatura":)
UsuńSwoją drogą, znam tylko jedną osobę z czerwoną kanapą w domu; nie jestem jednak w stanie odgadnąć, czy ta książka mogłaby się jej spodobać; nie mogę tego jednak wykluczyć. Może więc to faktycznie klucz?
Ja też jakoś nie mam szczęścia do czeskiej literatury. Po moich dwóch przygodach z Haliną Pavlovską (chwaloną na okładkach przez M. Szczygła, jak mi się wydaje) i po Twojej recenzji teraz, zastanawiam się, czy mam ochotę brnąć dalej ;)
OdpowiedzUsuńWidziałam u Ciebie to zniechęcenie - sama Pavlovskiej nie czytałam, więc nie mogę się wypowiedzieć na temat jej książek. Jednak związane z nią określenie "czeska Bridget Jones" lekko mnie odstręcza (i żeby nie było, swego czasu chichotałam nad powieścią Fielding, ba! zachwycałam się również ekranizacją pierwszej części).
UsuńTak sobie myślę jednak, że Pavlowską i Obermannovą parę rzeczy łączy - pierwsza była naczelną brukowca i prowadziła jakiś talk-show, podczas gdy Obermannova jest (była?) scenarzystką telenoweli. Wiem, że z czegoś żyć trzeba, ale może warto poczytać jakiegoś mniej współczesnego i mniej prącego ku sławie autora? Czego Tobie i sobie życzę:)
Nie mam mebla. Pasuję :)
OdpowiedzUsuńI słusznie; gdyż tym razem wcale nie blefowałam dla zmylenia przeciwnika:)Ten wpis był wyłącznie odzywką operacyjną:P
UsuńChoć zgadzam się z autorką w jej, niejako, definicji małżeństwa :D
UsuńPS. Ja tam książki, które mi nie podejdą do setnej strony, fyrgam bez wyrzutu w kąt. ostatnio dwie fyrgłem :)
Największy problem z tą definicją polega na tym, iż jest uniwersalna i pasuje do każdego małżeństwa, bez wyjątku i bez względu na to ile razy zmieniasz konfigurację...
UsuńCzyżbyś fyrgnął panią Ikeda?
Nie, Lokko, czytaną w ramach DKK :)
UsuńNa temat Lokko wiedzy nie mam żadnej, choć tytuł nie wróżył dobrze.
UsuńCiekawa jestem Twojego zdania o pani Ikeda - książkę dostanę do ręki gdzieś dopiero w przyszłym roku, ale po lekturze jej bloga mam parę przemyśleń i wątpliwości odnośnie tego, czy aby na pewno lektura mi się spodoba.
Jak czas pozwoli.
Usuń- Czasie pozwolisz?
- Ni zbója!
Postaram się w miarę szybko :)
Zdaje się, że i u Ciebie, i u mnie występuje dokładnie ten sam czas. Nie jego brat przyrodni lub kolega, nie; to może być tylko ten jedyny egzemplarz. Wredny cholernie.
UsuńDlatego czekam cierpliwie:)
Sknerus nieużyty i tyle. Poćwiczyłby trochę stretching, by było z korzyścią dla wszystkich :)
OdpowiedzUsuńA mnie się podoba.
OdpowiedzUsuńNie jest to Szczygieł, nie jest.
Lekko się czyta - Szczygła również.
Ale podoba mi się otwartość, czeski dowcip, i bijące ciepło.
Myślę, że to też kwestia, tego kto i co chce wyczytać.
Niewątpliwie w ostatnim zdaniu mądrze prawisz. Co do przedostatniego jednak bym dyskutowała: czeski dowcip? bijące ciepło? Moje źródło bije w takim razie gdzie indziej:)
Usuń