- Cóż tu skrobiesz,
momarto?
- Słowa, słowa, słowa!
- Cóż, moja droga, czytasz?
- Słowa, słowa, słowa!
- Co cię otacza, co tworzy
twój świat?
- Wszystko słowa!
Bez
obaw, ten wpis nie służy tylko zrealizowaniu marzenia wystąpienia w twórczym
duecie z Williamem S., choć – cóż tu kryć – było miło!
Słowa
są dla mnie bardzo ważne. Od pięknych rzeczy bardziej lubię piękne słowa.
„Kiedyś pani nocna mówiła, że po
przedmiotach ich poznacie, a nie po słowach; słowa bywają złudne, dla
niepoznaki lub dla zmylenia, albo dla świętego spokoju, a przedmioty są do
zaspokojenia potrzeb, powszednich albo wyuzdanych, mówią o nas na pewno nie
wszystko, ale z pewnością wiele.”
[P. Adamczyk,
„Pożądanie mieszka w szafie”, str. 20]
Pod
tym zdaniem się nie podpiszę. I co z tego, że złudne? Co z tego, że czasem
obłudne? Słowa to najprostszy i najtańszy sposób na stworzenie szczęścia.
Nieważne, że czasem tylko na bardzo krótką chwilę, ważne że oto, ot tak, z
niczego powstaje coś.
Słowa
nazywają i konstruują nasz świat. Pozwalają go uporządkować, ale czasem mogą
też go zburzyć.
To
przy pomocy słów uczymy nasze dzieci, słowami uwodzimy, czasem ranimy.
Każdy
umie używać słów, jednak nie każdy wie, że nie chodzi o byle jakie słowa.
Mnie
słowa otaczają od zawsze. Są moim afrodyzjakiem, ale i najlepszym
pocieszycielem. Dobrze dobrane słowa użyte we właściwym momencie.
Przy
pomocy słów stworzyłam wiele rzeczywistości, bardziej lub mniej realnych. Stale
się uczę, aby wiedzieć kiedy użyć ich więcej, kiedy mniej. Wiem, że istnieje
szereg języków – innego używam tutaj, innego w domu, innego w pracy. Nie
wszystkie z nich są prawdziwe, ale każdy czemuś służy.
O
książce Piotra Adamczyka napisano już całkiem sporo, zważywszy na to, iż
dopiero przed miesiącem ukazała się w księgarniach. Jedni lubią głównego
bohatera, inni nie; jedni mówią mądrze, że to „chick-lit” w męskim wydaniu (jak
ja uwielbiam te obcojęzyczne zwroty!), inni szukają odniesień, odwołań i
porównań – do Miauczyńskiego, Houellebecqa, Stendhala.
A
ja chciałam o słowach.
Bo
te słowa mnie zauroczyły, zachwyciły, ba! rozkochały w sobie. I tu nie chodzi o
akcję, fabułę czy – podążając za tytułem – pikantne fragmenty. Szczerze bowiem
powiedziawszy, problemy samotnych mężczyzn grubo po czterdziestce nie
interesują mnie nic a nic. Z kolei jeśli będę chciała poczytać o seksie, to bez
problemu znajdę kilka o wiele bardziej nabrzmiałych pozycji. Trochę też rozczarowało mnie zakończenie tej historii.
Pomimo
to zakochałam się.
Podobno
nikt dotąd nie opracował wzoru na miłość. Uniwersalnego może nie ma, ale ja
znam swój: weź garść słów, trochę poetyckich, trochę kolokwialnych i trochę
zwykłych, niczym się nie wyróżniających, wymieszaj to z sentymentem, ironią, żartem, dorzuć parę
głębszych przemyśleń. Zrób to jednak właśnie tak, jak w tej książce. I już. Będę twoja.
Pamiętaj, kompletnie nie interesuje mnie kim jesteś. Nie mam ochoty Cię bliżej poznać,
nie chcę wiedzieć jak wyglądasz. Tylko do mnie tak mów, tak pisz.
Być
może ta książka nie jest wielką literaturą. Chromolę to. Dla mnie ważne jest
to, że autor umie używać słów. Że stworzył przy ich pomocy tak wielowymiarowy
świat, który wessał mnie, mimo iż w czasie lektury wszystko sprzysięgło się
przeciwko nam. Zagrał u mnie na bardzo wielu nutach, poruszył emocje. Zazdroszczę
mu, jak cholera mu zazdroszczę, że tak potrafi.
W
przypadku tej miłości nie jestem zaborcza. Dopuszczam trójkąty, wielokąty i
inne figury geometryczne. Przeczytajcie.
Piotr
Adamczyk „Pożądanie mieszka w szafie”, Wydawnictwo Dobra Literatura, Słupsk
2012.
A właściwie o czym jest ta książka?
OdpowiedzUsuńOdzierając ją z tego, co mi się w niej podoba, to przede wszystkim o tym jak smutne jest życie samotnego faceta po czterdziestce, który odczuwa silne pragnienie miłości, bliskości, ale i ma potrzeby seksualne (brzmi strasznie, wiem). Trochę też o blichtrze współczesnego świata - medialnego, ale nie tylko. Jest też o kreowaniu świata i tym, jak zmienia go to, jak go nazywamy (np. że nasi rodzice mieszkali w kawalerkach i mieszkaniach w bloku, a my w apartamentach i penthousach).
OdpowiedzUsuńMam problem z odpowiedzią na to tak proste i podstawowe pytanie, dlatego też napisałam taki a nie inny post. Inny musiałby być druzgocący - że wtórne, że już tyle o takich rzeczach napisano, a na to ta książka moim zdaniem nie zasługuje.
Strasznie, że ma potrzeby seksualne? To 40-latkowi już nie wypada?;))))
UsuńCzy styl okładki oddaje styl autora? Tzn. lekko, z humorem, z naciskiem na przyjemność odbioru?
Uwaga o strasznym brzmieniu nie odnosiła się do potrzeb seksualnych, ale do całości zdania, przecież wiesz!
UsuńOdnośnie okładki - chyba tak. Mi się podoba; czytałam tu i ówdzie, że jest kiczowata, ale ja tak nie uważam. Lekkość i humor opowieści są w umiejętny sposób przełamywane poetyckością i fragmentami, które mają skłonić do refleksji lub choćby refleksyjki. Autor nie wywyższa się, nie stawia się w roli AUTORA-TWÓRCY; niewątpliwie chce nam coś przekazać, ale nie zamierza nas tym przekazem zabić i przytłoczyć. Tak, bo był bardzo przyjemny odbiór:)
hm... jestem pod wrażeniem. Oczywiście nie książki, którą napisałem, ale tego, co Ty o niej napisałaś. Dziękuję..
OdpowiedzUsuńNo nie, jak ja teraz też podziękuję, to wyjdzie strasznie mdło:)
UsuńW pełni jednak podtrzymuję to wszystko, co napisałam wyżej. Mam nadzieję, że to nie koniec i że jeszcze kiedyś pozachwycam się czymś nowym.
(czy to Tobie "zawdzięczam" tę masakryczną jak na mnie ilość wejść na bloga? Ratunku!)
tak, czytam Twój wpis na okrągło, bo uczę się go na pamięć :)
UsuńTo wykreśl "chromolę" i "cholera" i zastąp czymś poetyckim, bo źle wypadnę:P
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
Usuńjak widzisz, wykreśliłem :)
UsuńCzytałam "Pożądanie mieszka w szafie" i zgadzam się z Twoją opinią. Książka zabawna, ironiczna, ale i prawdziwa. Z niecierpliwością czekam na kolejne powieści Piotra Adamczyka. :)
OdpowiedzUsuńTo może wymyślimy coś wspólnie, aby umilić to oczekiwanie?:)
Usuń