„panie powyżej lat trzydziestu pięciu wiedzą doskonale, że jeśli
młodzież tańczy w lecie, czyni to w najgorszych w świecie intencjach”
Zaraz,
zaraz! Jak to? To panie powyżej lat trzydziestu pięciu to nie młodzież? I nie
mogą tańczyć? Zwłaszcza latem?
Powyższy cytat pochodzi z pierwszej strony opowiadania "Berenika obcina na włosy". Na kolejnych jest tylko gorzej. Te same panie są bowiem nazywane „matronami”, ewentualnie –
bardziej pieszczotliwie – paniami „w średnim wieku o bystrych oczach i
lodowatych sercach za lornetkami i obfitymi biustami”. Phi!
Nie
powinnam lubić Scotta Fitzgeralda. Nie, nie i nie.
Jak
bowiem tak można?
W
jego świecie wszyscy są piękni i młodzi – bohaterowie opowiadania „Trudna
podróż”, małżonkowie Ewa i Adrian Smith mają odpowiednio 26 i 31 lat, jednak świeżość urody
blondwłosej żony gwałtownie szarzeje, gdy pojawia się
osiemnastoletnia Betsy – „ciemna, mała piękność, promieniejąca subtelnym,
krystalicznym blaskiem typowym dla brunetek”.
Z
kolei w „Diamencie wielkim jak góra” głównemu bohaterowi w głowie zawraca
szesnastoletnia Kismina, która pojawia się „w białej sukience, ledwie
zakrywającej kolana, w wianku z rezedy spiętej błękitnymi szafirami. Gdy szła,
jej bose, różowe stopki strząsały rosę z trawy.”
Różowe
stopki, dobre sobie!
Jean Harlow (źródło zdjęcia) |
Tłumię
jednak w sobie brzydkie uczucia, bowiem wiem że przemawia przeze mnie tylko żal za tym, co bezpowrotnie utraciłam. I tak mam lepiej niż moje rówieśnice - matrony, o których pisał
Fitzgerald: mogę pokryć platyną siwy włos i nie zejść z tego powodu nagle i
zupełnie śmiertelnie, co osiemdziesiąt lat temu przydarzyło się robiącej to
samo Jean Harlow; mogę pracowicie wcierać w każdą część ciała miliony inteligentniejszych
ode mnie specyfików, które w moim podeszłym wieku choć na chwilę stworzą mi ułudę jędrności i
sprężystości; mogę założyć krótką sukienkę i starać się ustawiać
tylko tyłem do publiczności, udając że moje nogi należą do kobiety o piętnaście lat młodszej; mogę wreszcie pójść na koncert inny niż symfoniczny i tam wtopić się w młody tłum,
szalejąc wraz z nim i nie budząc specjalnego zdziwienia.
Fitzgerald
w swoich opowiadaniach (a przeczytałam na razie zaledwie cztery, zamieszczone w
dwóch lekko wybrakowanych zbiorach) pisze o świecie, który znał najlepiej. O
szalonych latach dwudziestych, kiedy zarówno on sam, jak i jego żona oraz przyjaciele mieli ledwie po dwadzieścia parę lat i niewykluczone, że ciągle
jeszcze różowe stópki. O świecie blichtru i pozorów, w którym liczy się to, co
najjaśniej świeci, choćby po bliższym przyjrzeniu okazywało się, że to tylko
tanie błyskotki, nawet nie z Jablonexu (jak tytułowa Berenika z opowiadania
„Berenika obcina włosy”, która błyskawicznie trafia na szczyt towarzyskiej
drabiny po tym, jak opanowuje zbiór celnych frazesów, przygotowany dla
niej przez kuzynkę).
Pierwsza okładka (z 1 maja 1920r.), na której pojawiło się nazwisko Fitzgeralda. W tym numerze opublikowano po raz pierwszy właśnie opowiadanie o Berenice |
Te
krótkie historie pisane były dla zdobycia pieniędzy (blichtr i blask zawsze
sporo kosztowały) i publikowane na łamach gazet (ach, gdzie są teraz tygodniki
z taką prozą, gdzie?). Pomimo to (dzięki temu?) są znakomicie skonstruowane i
pełne zaskoczeń. W każdym z czterech, które przeczytałam („Trudna podróż”,
„Diament wielki jak góra”, „Odwiedziny w Babilonie” i „Berenika obcina włosy”)
finał był tak samo niespodziewany, co nieuchronny, a autorska puenta
niezmiennie pozostawiała mnie z zaskoczonym, choć nieraz gorzkim uśmiechem na
twarzy. Olbrzymie wrażenie zrobiła też na mnie lekkość pióra Fitzgeralda, który pisał o
bardzo ważnych rzeczach jakby od niechcenia, trafiając jednakowoż w sam punkt. Autor
bywał przy tym śmiertelnie poważny (jak w „Odwiedzinach w Babilonie”, w którym
– co przypomniano ostatnio w Płaszczu zabójcy – opisał historię własnej drogi
ku utracie córki), ale i prześmiewczy (jak w „Diamencie wielkim jak góra”, kiedy to ewidentnie świetnie się bawił, wymyślając i opisując kolejne zbytki i
luksusy, w jakich pławiła się rodzina właścicieli tytułowego diamentu). Jego
opowiadania mogą też – wedle uznania i aktualnego humoru – stanowić bądź zabawę
w poszukiwanie mitów i symboli, bądź
fascynujące studium obyczajowości minionego świata. Jeśli ktoś chce, może
pochłonąć je błyskawicznie, nurzając się w języku, lecz jeśli ma taki kaprys,
może zastanawiać się nad każdym akapitem, obracając go po parę razy w tę i z
powrotem. Zdumiewa też ich aktualność. Bowiem choć era jazzu minęła, francuska
Riwiera straciła swój blask, a podróże statkiem przez Atlantyk stały się
zupełnie démodé, współczesny człowiek nadal chce więcej i więcej, a
bezrefleksyjna rozrywka zdaje się wypierać wszystkie inne sposoby spędzania
życia.
Aktualności
nie straciły też dobre rady dla kobiet, jakie Fitzgerald w roku 1920 włożył w
usta drugiej z bohaterek opowiadania „Berenika obcina włosy” – Marjorie:
„Kiedy dziewczyna czuje, że jest odpowiednio
podszykowana i ubrana, może zapomnieć o tych sprawach. To jest wdzięk. Im
więcej detali swego stroju i osoby możesz zapomnieć, tym więcej masz wdzięku.
(…) dziewczyna musi dbać o zewnętrzne drobiazgi. Jeśli wygląda ślicznie, może
mówić na temat Rosji, ping-ponga czy Ligi Narodów i da sobie radę.”
I
w ten to sposób odnalazłam przyczynę, dla której jeden z moich poprzednich
wpisów – o „Zazdrości i medycynie” - nie cieszy się zbyt dużym powodzeniem. Następnym
razem lepiej się przygotuję do zamieszczenia posta o takim kalibrze - już umówiłam wizyty u fryzjera, kosmetyczki; zakupiłam też nową sukienkę!
Francis
Scott Fitzgerald „Diament wielki jak góra”, Agencja Praw Autorskich i
Wydawnictwo „Interart” Warszawa 1992; przekład Adam Kaska.
Francis
Scott Fitzgerald „Odwiedziny w Babilonie”, Książka i Wiedza Warszawa 1967;
tłumaczył Adam Kaska.
Ciekawe tylko, skąd weźmiesz wianek z rezedy, bo różowe stópki pewnie może zapewnić pedikiur wykonywany przez specjalne rybki:) A serio, to te opowiadania wyglądają smakowiciej niż Wielki Gatsby:P
OdpowiedzUsuńJako że mam potworne łaskotki, rybki nie dla mnie! W takiej sytuacji i za rezedą nie będę się specjalnie rozglądać.
UsuńJa lubię opowiadania, toteż chyba i faktycznie podobały mi się bardziej niż Gatsby. Ale i tu, i tu idea, styl, klimat są te same, tyle że w opowiadaniach siłą rzeczy wszystko dzieje się bardziej wartko, stąd i wrażenia bardziej intensywne. W każdym razie, już wszczęłam szeroko zakrojone poszukiwania wszystkiego krótkiego, co FSF napisał (a było tego coś pod dwie setki).
To może warto zaryzykować, chociaż się kiedyś wynudziłem nad opowiadaniami FSF, ale młody byłem, smaczków nie doceniałem:)Jakiś dwutomowy zbiór chyba jest tych opowiadań.
UsuńJest i dwutomowy, i są wydawane w różnych latach osobno, mniej więcej po 10 sztuk. Tak czy siak, specjalnej obfitości na polskim rynku brak (ostatni raz chyba przy okazji premiery filmu o Benjaminie Buttonie).
UsuńI pewnie w każdym zbiorku to samo.
UsuńWłaśnie nie! Poza tym wydaniem dwutomowym, którego jeszcze dokładnie nie obadałam, w pozostałych trzech wersjach, które oglądałam nie powtarza się ani jedna sztuka. Cud!
UsuńO proszę. Ale najpierw Ostatni z wielkich, a potem ewentualne dalsze inwestycje.
UsuńU mnie teraz w kolejce "Piękni i przeklęci". "Ostatni z wielkich" jako powieść nieukończona może być ryzykowny, choć z drugiej strony - ostatnie dzieło i inne takie...
UsuńJa z opowiadań zamierzam zdobyć, co się da i to na własność. W przyszłości mogę się więc podzielić:)
Ambitny plan:) Ceny nie powalają, więc gdyby mi się spodobało, to też sobie skompletuję, ale wielkich nadziei sobie nie robię.
UsuńCóż, lepiej chyba nie robić nadziei i miło się rozczarować niż odwrotnie. A faktycznie, skoro tak wymęczył Cię Gatsby, możesz okazać się przypadkiem odpornym na uroki tego złotego chłopca:)
UsuńNa uroki tego chłopca na pewno, chociaż nie mam nic przeciwko temu, żeby ulec urokom prozy FSF :)
UsuńTo się nastaw pozytywnie, a nie wzdychaj tu o braku wielkich nadziei!
UsuńCo zaś do uroku samego FSF, pewnie współcześnie i na mnie by nie działał, ale wpływ zdalny, przy pomocy starych zdjęć i napisanych słów, to zupełnie co innego:P
Już bardziej pozytywnie nie mogę się nastawić: chęć wydania na FSF 1,50 zł plus 8 zł przesyłka o tym świadczy:P
UsuńIstotnie, rozmach planowanej inwestycji zwala z nóg:P Nieśmiało zauważę jedynie, że chyba nieco przepłacisz za wysyłkę.
UsuńPoczta polska zafundowała podwyżkę cen, a i sprzedawcy się z groszem (kupującego) nie liczą:P
UsuńKupujący zawsze może jednak powiedzieć "nie", bądź trochę się potargować:P
UsuńOczywista:P Inny będzie miał to samo za 3 zł plus 9 przesyłka:)
UsuńNie dalej jak wczoraj nabyłam dwie książki z łącznym kosztem przesyłki wynoszącym 5 złotych, więc w tym kontekście muszę postrzegać Cię jako rozpasanego rozrzutnika:P
UsuńJako kobieta masz lepsze oko do okazji:P
UsuńZaryzykuję. Zwrócę się dziś do Kitka per matrono, a uciekając będę wrzeszczał, że to wina F.S. Fitzgeralda i Twojego wpisu :P
OdpowiedzUsuńMożesz nie zdążyć uciec :P
UsuńJak sądzę, jeśli spróbujesz, czym prędzej odwiesisz blog, bowiem Kitek zapewni Ci tak niezapomniane przeżycia, że będziesz musiał to opisać. Ja zaś będę kibicować z oddali. Kitkowi oczywiście.
UsuńHmmm, mam wizję, że to raczej Kitek odwiesi blog Bazyla, żeby napisać, że ubił męża i więcej wpisów nie będzie :P
UsuńKitek nie w ciemię bita: ograniczy się do bicia bez pozostawania śladów...
UsuńSkarpetką z piaskiem po nereczkach...
UsuńNie zapominaj o wyrafinowanych formach przemocy psychicznej!
UsuńGroźba schowania zapasów pigwówki by pewnie podziałała:P
UsuńSchowania jak schowania; samodzielne wypicie całości przez Kitka na oczach Bazyla - to byłoby coś! (poza jedną, obiecaną mi butelką, oczywiście:P)
UsuńNo weź, to by się skończyło rzeźnią, w afekcie co prawda i pewnie każdy sąd by Bazyla uniewinnił:P
UsuńNie byłabym taka pewna. Pamiętaj, że zdaniem profesora Stępnia w sądach zasiadają wyłącznie Kobiety Same Zło; na pewno nie przepuściłyby okazji, by odegrać się na przedstawicielu znienawidzonej płci:PP
UsuńNie jestem na bieżąco z teoretykami sądownictwa, wierzę na słowo:) Ale może Sędzia Samo Zło miałaby męskich ławników, toby się jakoś wyrównało:P
UsuńNiech żywi nie tracą więc nadziei, pamiętając jednakże, iż łatwiej zapobiegać niż leczyć. Wystarczy darować sobie "matronę" i od razu Bazyl z Kitkiem będą żyli długo i szczęśliwie, nieśpiesznie popijając pigwówkę...
Usuń...byle w umiarkowanej ilości, bo alkohol źródłem przestępstw jest:)
UsuńBoję się Was :D
UsuńA my się boimy o Ciebie, doceń to :P
UsuńAleż my Ciebie, Bazylu, w życiu byśmy nie skrzywdzili. Chyba, że i mnie nazwiesz matroną, wówczas nie ręczę za siebie:P
UsuńMnie możesz nazywać dinozaurem, co już zresztą mamy ustalone, a ja się nie obrażę:P Tylko kobiety takie przewrażliwione są :)
UsuńKobiety są przewrażliwione, bowiem mężczyznom w okolicach czterdziestki wzrok psuje się w sposób niejako naturalny i swoisty, co objawia się zafiksowaniem spojrzenia wyłącznie na kobietach w wieku 20-...
Usuń@ZWL Doceniam :)A co do porównań, to stanęło chyba na mamucie, czy jakoś tak :)
Usuń@momarta Jeszcze mnie to nie dopadło. Tzn. zawsze mój wzrok ściągały ładne kobiety, ale żeby ograniczać się do ~20, to nie :P I choć pewnie nikt mi nie uwierzy, to i tak najprzyjemniej patrzy mi się na Kitka :D
A propos ostatniego akapitu - prawda stara jak świat: bez dobrego opakowania nawet świetny towar kiepsko się sprzedaje.;(
OdpowiedzUsuńAktualność tej prawdy i fakt jej istnienia od początku świata, nie wystawia najlepszego świadectwa rodzajowi ludzkiemu...
UsuńMnie się wydaje, że to sama biologia i nie ma sensu z tym walczyć.
UsuńMam nadzieję, że przystępując do dyskusji o "Domu nad Oniego" w przyszły piątek będziesz miała już nową fryzurę i starannie wykonany makijaż? O ww. sukience już nie wspomnę.;)
Postaram się ze wszystkich sił! Ba, w chwilach wolnych od zabiegów upiększających spróbuję nawet przeczytać książkę:P
UsuńTrzymam Cię za słowo.;)
UsuńW takim razie zastanawiam się, jakie szanse na przeczytanie ma wpis, który zamieściłam leżąc w łóżku odziana w piżamkę, I do tego żadne jedwabie, czy satyny, a przemysłowa bawełna. :( A tak nawiasem mówiąc zawsze idąc na egzamin starałam się "podszykować" mówiąc sobie, co nie dopowiem, do dowyglądam (no ale to było lata temu, kiedy jeszcze nie byłam ani matroną, ani dinozaurem..
OdpowiedzUsuńJako że bawełna mi niestraszna (nie straszna? wydawało mi się, że już nauczyłam się pisowni z "nie", a jednak czasem się gubię!), podążyłam i przeczytałam. Dobry początek już więc jest!
UsuńMyślę, że każdy kiedyś stosował, a pewnie i stosuje nadal tę metodę:) A jeśli chodzi o tego rodzaju doświadczenia egzaminowe, to ja mam je niestety wyłącznie uwłaczające (mi, nie egzaminatorowi).
Ćwieka mi zabiłaś (a może zadałaś) z tym niestraszna/ nie straszna (wygląda jakby obie formy były poprawne. Nie wiem na ile cię to pocieszy, ale też mam kłopot z "nie". Uwłaczające ci doświadczenia egzaminacyjne związane z ubiorem.... hmmm brzmi intrygująco. Popuściłam wodze wyobraźni i pojawiły się w niej obrazy; odpadającego guziczka u bluzki, co spowodowało uwolnienie biustu (jeszcze nie tak obfitego, jak u ...., albo też niebezpieczne podwinięcie kusej spódniczki znacznie powyżej linii uda, lubo też widzę przyszłą przedstawicielkę wymiaru sprawiedliwości molestującą egzaminatora :)
UsuńMusisz chyba ściągnąć cugle - nic nie odpadło, nic nie wyskoczyło, nic się nie podwinęło, nikogo nie molestowałam. To tylko problem stary jak świat: wykorzystywanie relacji nadrzędności i podrzędności wraz z przekonaniem, że z młodym dziewczęciem to wszystko wolno. A figa! (ale poprawka była...)
UsuńU nas połowa żeńskiej części roku miała poprawkę z prawa rolnego (było to trudniej zdać niż cywilne :), bo w grę wchodziła albo ziemia za paznokciami- ja rolniczka z dziada pradziada, albo kanapa.
UsuńZa moich czasów prawo rolne szczęśliwie wycofano z programu studiów:) Niestety, co się odwlecze, to nie uciecze - od paru lat regularnie zgłębiam problemy związane z hektarami przeliczeniowymi i fizycznymi oraz dzierżawą gospodarstw rolnych i nie mogę pojąć jak ci wszyscy prości ludzie są w stanie się w tym połapać!
UsuńJednym słowem od dziś zamieszczamy wpisy odziane w zwiewne suknie i czerwone szpile wsunięte na różowe stópki :-)
OdpowiedzUsuńJa jednak póki co, przeszukam półki bo chyba gdzieś mam tę serię z kolibrem. Może znajdę pana Fitzgeralda, bom nie czytała jeszcze...
Jeśli w planach będzie wpis o poważnym charakterze, bardziej odpowiedni będzie raczej kostium w stonowanym kolorze, biała bluzka z kołnierzykiem i czółenka, koniecznie z zakrytymi palcami!:)
UsuńU mnie serii z kolibrem mrowie a mrowie:) Akurat ten Fitzgerald strasznie ubożuchny, bo zawiera ledwie dwa opowiadania, ale na początek dobre i to!