Noc.
Kolejna
już spędzona w powiększonym o wirusy stanie inwentarza.
Matka
wyczerpała większość energii, toteż momentami przysypia snem bardzo twardym.
Plask,
plask, plask.
To
tupot bosych stópek Młodszego.
-
Czemu nie śpisz, synku? – pyta
nieprzytomnie Matka.
-
Bo sen mi uciekł do termometru! –
odpowiada całkiem przytomnie Młodszy, ładując się jednocześnie pod kołdrę.
Matka
mierzy.
39,3°C.
Sporo
snu uciekło, zdaje się.
Leżą.
Młodszy
rozgrzany do czerwoności.
Ibuprofen
jeszcze nie zaczął działać.
-
Mamo?
- Tak, synku?
- Mamo, ja Cię kocham jak pożar,
wiesz?
Czyli jak Młodszy został strażakiem:) Nieustająco życzę zdrowia chłopakom, a wytrwałości Mamie Zombie:)
OdpowiedzUsuńStrażakiem to chyba ja, on - małym piromanem!:P
UsuńNa szczęście zdarzenie sprzed kilku już nocy; obecnie jest lepiej. Na tyle, że przestałam grzać domowe pielesze - teraz to dopiero będę zombie pełną parą:(
No dobrze, skoro Ci zależy: Ty strażak, On piroman :P Nie ma szans na szybką drzemkę w przerwie śniadaniowej?
UsuńA odpowiedzią był jeno śmiech przez łzy...
UsuńJeden dzień nieobecności w pracy = dramat.
Jeden tydzień nieobecności w pracy = tragedia antyczna. Tylko gdzie katharsis?
Prędzej katar niż katharsis:P
UsuńKatar już mam, bez łaski:P
UsuńTo może jak Ci przejdzie, to przeżyjesz katharsis :P
UsuńNa to nie wpadłam:)) Zacisnę więc nos i postaram się dotrwać.
UsuńBiorąc jednak pod uwagę, że Blogger mówi, iż po dzisiejszym wpisie stałam się niezwykle wręcz popularna na forach dotyczących zombie i wampirów, poszukiwania katharsis należałoby raczej prowadzić z osinowyn kołkiem w ręku!
Hasło "matka zombie" okazało się nośne wyszukiwarkowo? No to super :D
UsuńTaaak. Taka popularność trochę jednak tania jakby. Nie mówiąc już o tym, że wolałabym, by utożsamiano mnie z jakąś inną postacią...
UsuńGdybyś trochę dokładniej śledziła ostatnie wydarzenia w kochanej blogosferci, wiedziałabyś, że nie ma czego takiego jak tania popularność. Popularność jest popularność, nawet uzyskana kosztem wylania komuś nocnika na głowę. I nie martw się, parę dobrych słów kluczowych na blogu nie zaszkodzi, pamiętam jak kiedyś użyłem słowa "wampir" :))
UsuńNa szczęście tego rodzaju "wydarzenia" w blogosferze kompletnie mnie nie interesują, więc nie tylko nie mam pojęcia co masz na myśli, ale i nawet gdybym miała, niczego by to nie zmieniło. Zdaje się jednak, że nie tylko blogosfera funkcjonuje na takich zasadach...
UsuńA co do słów klucz - muszę to przemyśleć. Jeśli jednak wkrótce zamieszczę wpis na temat przedłużania włosów, ewentualnie szamponów przeciwłupieżowych, będziesz wiedział co o tym myśleć:P
Bardzo dobrze dobrane tematy i hasła dla wyszukiwarek, popieram:) Linków do niesmacznych awantur Ci oszczędzę, żyj sobie w nieświadomości w jakie bagno wdepnęłaś:P
UsuńW nic nie wdeptywałam, a przynajmniej nie w blogosferze:P Nie kieruje mną dusza niespełnionej literatki (uwielbiam te dwuznaczne formy żeńskie!), nie zamierzam zarabiać milionów na reklamach, nie potrzebuję dopieszczania, nie startuję w żadnych konkursach. Kto chce, niech się mizia bądź opluwa, mi nic do tego.
UsuńA tymczasem w wolnych chwilach zajmę się poszukiwaniem lektur nawiązujących do ważkiej problematyki porostu włosów (póki co, na myśl przychodzi mi wyłącznie Koziołek Matołek, ale jemu broda urosła, więc chyba się nie liczy).
Służę uprzejmie w kwestii lektury: http://www.brunoschulz.org/csillag.htm, do tego akompaniament: http://www.youtube.com/watch?v=4IDZ67Gr8tU
UsuńNie chcesz być literatką ani krytyczką? Cewebrytką? Nietypowe w naszych zdegenerowanych czasach. Natomiast miziania to tu jest całkiem sporo, więc się tak nie zarzekaj :D
Skąd Ty bierzesz te linki??? Dzięki! Utwór muzyczny znałam swego czasu dość dobrze, bowiem w okresie licealnym wielbiłam ówczesną Piwnicę pod Baranami, która nawet dość często bywała w Szczecinie na gościnnych występach. Wstyd się jednak przyznać, że nie wiedziałam o Schulzowym rodowodzie utworu:(
UsuńA co do miziania, poproszę o uściślenie: że niby ja miziam czy może miziana jestem?:PP
Skąd biorę? Po prostu, jestem skarbnicą erudycji :D Pomijając nieznajomość Rodziewiczówny, ale to się zmienia. A co do miziania, to kto sobie na publicznym forum ostatnio z Bazylem o pokrewieństwie dusz i gustów gawędził?:P
UsuńO matko! Ty skarbnico erudycji, ty Zetwuelku kochany, no żeż pójdź, to cię pomiziam trochę!
Usuń(lepiej?:P)
A czy aby ta gorączka powoduje nieruchomość cielesną w łożu rodzicielskim? To bym trochę poprosił. Bo nasza, młodsza, zakatarzona lux torpeda, dzisiejszej nocy, jednym przewrotem ciała, pozbawiła matkę swą połowy włosów leżących na poduszce, a ojca swego kilkunastu procent pożytku publicznego wg teorii pewnej posłanki (bez metafor - dostałem takiego kopa w klejnoty, że ...) :(
OdpowiedzUsuńPS. Gorąca miłość dziecięca zawsze w cenie :D
Wręcz przeciwnie! Ruchliwość rzekłabym nawet, że nieco wzmożona!
UsuńPamiętaj jednak, że zawsze może być gorzej!
PS. Ja podejrzewam, że on te wyznania specjalnie wyprodukował, aby nie zostać wyrzuconym z łóżka:P
O, to nie! Zębów mam mało, wolę nie ryzykować :E
UsuńWedług pewnej posłanki, bez zębów i tak mógłbyś być nadal pożyteczny publicznie, więc może jeszcze to przemyśl:P
UsuńNie ma to jak przechorować ferie! A poza tym to ... uwielbiam nocny tupot małych stópek i ten skok pod kołdrę :-)
OdpowiedzUsuńZdaje się, że w tym roku przechorowywanie ferii to powszechne zajęcie (u mnie w pracy np. były cztery odwołane z tego powodu urlopy).
UsuńTupoty stópek zasadniczo są bardzo przyjemne, choć zdarzają się chwile, w których człowiek ceni możliwość posiadania w łóżku przestrzeni umożliwiającej spanie w innej pozycji niż wyłącznie na lewym boku:)
Życzę zdrowia i odwzajemnijcie życzenia, co?
OdpowiedzUsuńMoi nieletni też niezdrowi, kaszlą, kichają i ciekną.
Dziękujemy i odwzajemniamy, odwzajemniamy!:)
UsuńNasz przykład pokazuje, że - choć wydaje się to być niewiarygodne - wszystkie opisane przez Ciebie objawy mijają (ok, niezupełnie idą w siną dal; po drodze lekko zahaczają o rodziców...). Tak więc - jako żywi, nie traćcie nadziei!
Ehem, u nas też zawitała koleżanka wirusica z bólem głowy, brzucha i temperaturą aczkolwiek niewysoką. Zdaje się jednak, że zahartowane prawidłowo dziecko starsze po 1,5 dnia choroby jest rześkie jak skowronek. A niestety biedactwo sama w domu w łóżku leżeć musiała, bo praacaaaa niezwykle ważna praaacaaa czekała:(((((
OdpowiedzUsuńNie przyznaję się do zdalnego zarażania, nawet o tym wszyscy nie myślcie:P
UsuńMyślisz, że to niespotykane u dorosłych dziecięce ożywienie chorobowe, to od zahartowania? Pewnie nie powinnam, ale przyznam się że w minionym momentu chwilami myślałam z tęsknotą o niezahartowanych, leżących cichutko pod kocykiem (a nie szalejących po domu i nie śpiących ani trochę w dzień!) chorych dzieciach...
A co do niezwykle ważnych prac, to jakbym skądś to znała:(
Muszę sprostować ożywienie nastąpiło dziś, wczoraj był zgon. Aczkolwiek po moim powrocie z BARDZO WAŻNEJ PRACY dziecko starsze dostało histerycznej fazy mama-jaka-jestem-chora-i-niewiadomocomijest. Jutro planujemy szkołę, bo obstawiam symulację ale kto wie?
UsuńMnie by się przydała taka leciutka choroba, ale co w łóżku leżeć trzeba ;P
Mój Starszy jeszcze nie odkrył możliwości, jakie dalej symulacja choroby; mam nadzieję, że Twoja córka też nie...
UsuńTak, proponowany przez Ciebie rodzaj choroby jest takim, o którym także tęsknie myślę. Gdyby jeszcze zaleceniem lekarskim było: wyjdźcie wszyscy z domu co najmniej na osiem godzin i zostawcie tę kobietę w spokoju, to mogłabym zachorować już:P
Wychodzi na to, że Starsza jednak tak. Po tym jak wczoraj wyrwałam się z bardzo waznej pracy, by spędzić z nią popołudnie (uprzednio zawiozłąm do szkoły i odwiozłam płaczącą z cięzkiej choroby do domu) okazało się, że dziecko jest zdrowe, a matka zaliczyla zgon w postaci dwugodzinnej drzemki, podczas której Starsza czytała i się matką opiekowała!
UsuńBłagam o tę jednostkę chorobową!
A żeby było wesoło, Młodszy przy odbieraniu ze szkoły wczoraj był podejrzanie ciepły, wieczór zaliczyliśmy więc pod hasłem 38,8, a noc na mnie, pode mną, tudzież wołając, jęcząc, przebierając mokre łóżko itp., itd.....
Ot, uroki macierzyństwa... Zwłaszcza ta "noc na mnie, pode mną" jest mi jakby skądś znana:(
UsuńMocy sprawczych jednostkowochorobowych nie mam, niestety. Poza tym, głupio tak trzymać kciuki, żeby ktoś zachorował... Obawiam się, że w tym zakresie jesteś zdana na własne siły!:P