Od
pewnego czasu jestem zwolenniczką teorii, że w ramach prewencji rentowej oraz
szeroko rozumianej profilaktyki zdrowotnej ZUS i NFZ powinny każdemu ubezpieczonemu
przynajmniej raz w roku refundować koszty zakupu biletu na koncert muzyczny.
Oczywiście,
uzyskanie refundacji musiałoby zostać uzależnione od spełnienia szeregu
warunków, z których zasadniczym byłby stan zdrowia psychicznego osoby
ubiegającej się o taką ulgę.
W
stosownym kwestionariuszu powinny się więc znaleźć pytania o:
-
średnią długość snu na dobę w okresie ostatnich trzech miesięcy (wstępną fazę kwalifikacyjną przechodziłyby tylko osoby, u których długość ta nie przekraczałaby
sześciu godzin);
-
częstotliwość używania w mowie słów powszechnie używanych za obelżywe (tu nie
mogłyby liczyć na refundację osoby, u których ilość takich słów w przeliczeniu
na dzień nie przekraczałaby dziesięciu);
-
poziom głośności wypowiedzi kierowanych do najbliższych, ze szczególnym
uwzględnieniem małoletnich (z uwagi na brak powszechnego dostępu do dokładnych
urządzeń pomiarowych wystarczyłoby postawić krzyżyk przy jednej z dwóch opcji:
„drę mordę co chwilę” – „nie drę mordy, albo drę ją bardzo rzadko”).
Wskazanym
byłoby też, aby refundacji podlegały wyłącznie bilety na koncerty spełniające
ściśle określone kryteria:
-
po pierwsze: odpowiednio wysoki poziom decybeli w trakcie, powodujący
ogłuszenie i zagłuszenie natrętnych myśli o pracy;
-
po drugie: w grę wchodzić mogłyby tylko koncerty stojące, co za tym idzie,
wymagające wysiłku fizycznego, związanego z koniecznością utrzymywania stałej
pozycji pionowej w szalejącym, w tym także pogującym, tłumie;
-
po trzecie: konieczne byłoby każdorazowe badanie wyśpiewywanych podczas
koncertu treści; najwyższą refundację można byłoby bowiem uzyskać za koncerty
podczas których pojawiałaby się konieczność wykrzykiwania rzeczy, których za
żadne skarby świata uczestnik koncertu nie wykrzyczałby w innych
okolicznościach, a już na pewno nie przy świadkach. Dodatkowe punkty byłyby
przyznawane za dostarczenie zaświadczenia lekarskiego stwierdzającego
występowanie pokoncertowej chrypy.
Oczywiście,
są to na razie postulaty de lege ferenda,
tym niemniej liczę na to, że stosowne prace legislacyjne (zainspirowane być
może tym postem, kto wie?) zostaną podjęte już wkrótce.
Póki
co jednak, we własnym zakresie i za własne pieniądze zafundowałam sobie taką
właśnie terapię.
To
działa!
Należy
jednak nadmienić, że moje buty już nigdy nie odzyskają stanu wcześniejszej
świetności.
A
Grabaż to naprawdę znakomity gość. I jeden z najlepszych tekściarzy w tym kraju.
Strachy Na Lachy - koncert w szczecińskim klubie "Słowianin" w dniu 22.11.2013r.
PS. Mam wrażenie, że mimo przebytej terapii jeszcze przez jakiś czas moje blogerskie zaangażowanie może być mniejsze niż dotychczas. W miarę możliwości będę starała się pisać posty, jednak częstotliwość zamieszczania komentarzy u innych nie będzie mogła być duża. Wyznaję bowiem zasadę "przeczytaj, zanim skomentujesz", a realizacja pierwszego członu z uwagi na brak czasu bywa ostatnio mocno utrudniona. Uprasza się o wybaczenie.
Komisja przyznająca wzmiankowane refundacje powinna doliczać dodatkowe punkty za ujęcie pokoncertowych wrażeń w błyskotliwą, efektowną i dowcipną formę - na miejscu zacnego gremium przyznałabym Ci ich maksymalną liczbę!
OdpowiedzUsuńA czy myślisz w tej sytuacji, że dostarczenie (w charakterze załącznika) wspomnianych wyżej butów, może stwarzać szansę załapania się na adnotację "refundować dożywotnio!"?:P
UsuńAleż tak, wtedy adnotacja będzie brzmiała "refundować dożywotnio Momarcie nie tylko bilety, ale również nadwerężone obuwie". :)
UsuńDaj się wybrać do komisji decydującej o refundacjach, dobrze?:)
UsuńDroga Instytucjo,
OdpowiedzUsuńdrę mordę co chwilę (chociaż staram się ograniczać, bezskutecznie), sypiam mniej niż sześć godzin na dobę, proszę o dofinansowanie do biletu, kosztów benzyny i opiekunki do dzieci. Na dowód bytności na koncercie mogę pochrypieć w telefon:)
A teraz idę się użerać z NFZetem i kadrami. Cholerny EWUŚ :(
Zobowiązuje się PT Obywatela do uzupełnienia braków formalnych wniosku poprzez podanie ilości używanych obelżywych wyrazów - w terminie 7 dni, pod rygorem zwrotu wniosku.
UsuńDodatkowo zwraca się uwagę, że wyrażanie niezadowolenia i kwestionowanie jakości wprowadzonych w trosce o obywatela rozwiązań, może mieć wpływ na negatywne rozwiązanie wniosku. Istnieje także możliwość nałożenia na PT Obywatela dodatkowej sankcji karnej polegającej na wieczystej Ewusiowoniewidzialności.
Z poważaniem.
Sam się ukarałem przykładnie, wypisując druk ZCNA ręcznie w sześciu kopiach:)
UsuńLiczba słów obelżywych nie przekracza 10-15 dziennie,to nie wiem, czy się załapię. Ale ciśnienie mi rośnie błyskawicznie za to :P
Bardzo piękny przykład praktycznego zastosowania czynnego żalu, doprawdy!:P
UsuńCiśnienie liczy się tylko w przypadku spektakularnych wzrostów, zakończonych gwałtownymi wybuchami. Poćwicz może przed lustrem:)
Rośnie i wybucha, to chyba oczywiste. Ale widzę, że mus doprecyzować jak jakiemuś ZUSowi :P
UsuńNie wiem czy takie oczywiste, skoro zarazem liczba stosowanych wyrazów obelżywych niewysoka. Ale niech Ci będzie. Powinni Cię wpisać na listę rezerwową:P
Usuńnie mogłyby liczyć na refundację osoby, u których ilość takich słów w przeliczeniu na dzień nie przekraczałaby dziesięciu
UsuńPrzekraczam, niekiedy nawet bardzo. Szczególnie w myślach, bo w mowie i uczynkach nie mogę :P
Jakie "nie mogę"? Dla chcącego nic trudnego:) Ale oczywiście rozumiem i zazdroszczę umiejętności kształtowania wizerunku.
UsuńPocieszam się jednak, że klnąca jak szewc Kalina Jędrusik to też nienajgorszy kobiecy wzorzec:P
No przy małoletnich nie mogę, niech się na własną rękę uczą przeklinać :P
UsuńJa przy małoletnich też unikam, choć w zasadzie to wszystko jedno, bowiem sąsiedzi oferują nam w pakiecie w tym zakresie kompleksowe szkolenie ustawiczne:( Sama też codziennie uczę się jakiegoś nowego słówka.
UsuńU nas dzieci mogą za to bez pudła liczyć na swoje ciotki :P Ale, o dziwo, nie podłapują.
UsuńBo to mądre dzieci są i wiedzą, że przy rodzicach nie wypada. Poza tym ja też jako dziecko nie przeklinałam w ogóle; drastyczna zmiana nastąpiła dopiero jakiś czas po podjęciu pracy w aktualnym zawodzie. I tak już zostanie do emerytury jak sądzę, chyba że wcześniej zejdę z uwagi na apopleksję.
UsuńCzyli mogę się spodziewać, że moja cicha córeczka w szkole klnie jak szewc? :P Ładna perspektywa :)
UsuńMiejmy nadzieję, że wydarzenia z jej szkolnego żywota jeszcze nie wymagają sięgania po tego rodzaju metody odreagowywania:) Zbieraj natomiast siły na to, co czeka Cię w przyszłości - moi rodzice do tej pory za każdym razem nerwowo drgają, ilekroć wymsknie mi się przy nich to i owo.
UsuńOch, bo rodziców należy utrzymywać w złudzeniach:P Można z nimi pić wino i grać w karty, ale nie przeklinać :)
UsuńMoi już dawno stracili wszelkie złudzenia i podchodzą nieufnie do każdego, kto twierdzi, że mam trochę oleju w głowie, więc nie mam wiele do stracenia.
UsuńToksyczni znaczy, nieudzielający wsparcia, obniżający samoocenę, podkopujący wiarę we własne siły?
UsuńAleż skąd by znowu! Są po prostu w zdrowy ich zdaniem sposób krytyczni i wychodzący z założenia, że zawsze może być lepiej:P A że mi aktualnie niełatwo cokolwiek podkopać, nie chcę pozbawiać ich takich małych przyjemności:)
UsuńŻeby w przyszłości moje córki były tak wyrozumiałe :D
UsuńTo nie wyrozumiałość, tylko zrezygnowanie. Poza tym wszystko zależy od charakteru i znaku zodiaku, bo moja siostra skorpionica doskonale pamięta wszystkie ich przewiny, poczynając od tych popełnionych w czasie jej życia płodowego:P
UsuńJa swoim też to i owo pamiętam :P Chociaż już im nie wypominam, taki się dobry syn zrobiłem.
UsuńMiło z Twojej strony. Ja mam tyle ważniejszych rzeczy do zapamiętania, że te przedawnione wyrzucam z głowy. I tak niczego to już nie zmieni.
UsuńAle zawsze możesz powiedzieć, że to, co złe - to zaszczepione w dzieciństwie:P
UsuńNie, no co Ty?! Jestem dzielna i wszystko biorę na własną klatę:P
UsuńJa tam czasem sobie masochistycznie pomyślę, jaki byłbym jeszcze wspanialszy, gdyby nie obciążenia z dzieciństwa:P Ale tylko czasem, bo co sobie psuć nastrój :D
UsuńO matko! Ta wizja zaparła mi dech w piersiach:D
UsuńO widzisz:) Między innymi też dlatego nie lubię jej za często przywoływać :P
UsuńNastępnym razem nie wcześniej niż za miesiąc poproszę!:P
UsuńSpoko, też muszę chwilę odpocząć :P
UsuńPoobrzydzać Ci trochę?:P
UsuńNo no :P
UsuńTo po polsku czy po angielsku było?
UsuńNie zaśmiecam mowy ojczystej anglicyzmami :P
UsuńJa też nie, w zupełności wystarczają mi inne yzmy. Ale przez tę niepewność opadł mi zapał do obrzydzania.
UsuńI dobrze, to ja sobie jutro rano stanę przed lustrem i powiem jak w starym dowcipie: Co dzień jestem wspanialszy, ale dziś to już naprawdę przesadziłem :P
UsuńDoigrasz się kiedyś, ja Ci to mówię!:D
UsuńTrzeba się dowartościowywać :)
UsuńAle z umiarem, z umiarem!
Usuń3 razy bingo. A jakie są warunki na refundację wersji all inclusive? W punkcie pierwszym trzeba pewnie pójść w ślady Napoleona, a o pozostałe jestem dziwnie spokojny :D
OdpowiedzUsuńFiu, fiu! Trzeba by popatrzeć w jakieś unijne przepisy, bo na polskiego ustawodawcę raczej bym w tym przypadku nie liczyła:(
UsuńA moje podobieństwo do Napoleona (przynajmniej w punkcie pierwszym) ostatnio jest uderzające. Mam nadzieję, że na tym etapie upodabniania się poprzestanę:P
Jak zaczniesz chodzić w dziwnym czymś na głowie i z ręką za pazuchą, to wtedy zacznij się martwić :D
UsuńZima przyszła - wyjęłam i włożyłam czapkę, a i dłonie wkładam za pazuchę, bo zimno. Martwię się już!:P
UsuńŻeby Cię odciągnąć od pomysłu zdobycia Moskwy, powiem tylko, że na FB znalazłem zapowiedź nowej książki duetu Wechterowicz - Dziubak. Zła wiadomość jest taka, że trzeba czekać do lutego :(
UsuńGdybym miała więcej czasu, to bym zerknęła na FB, ale nie mam, więc daj linka, albo coś, co? I to, że to w lutym, to dobra wiadomość, bo wtedy są ferie, więc może będzie więcej czasu na czytanie.
UsuńCierpliwaś jak Apacz jakowyś :P Proszę - TU
UsuńNawet Apacz (oraz Apaczowa) mięknie na widok takiej okładki:)) Dzięki! Zaczynam więc cierpliwie oczekiwać.
UsuńA że jesteś nieczasowa, a szansa, że będziesz wtedy koło kompa i z chwilą wolnego czasu, choć minimalna, jednak istnieje, to masz jeszcze -> TO
UsuńKoło kompa będę wtedy z pewnością, ale na pewno bez ani kawałka wolnego czasu (nie 5 grudnia!). Ja więc odpadam, ale wyślę link wychowawczyni Starszego, może coś wymyślą razem z drugą zaangażowaną panią, to chociaż dzieci skorzystają:) Dzięki po raz drugi! (kiedy Ty to wszystko znajdujesz?)
UsuńW tak zwanym międzyczasie, czyli zazwyczaj późno w nocy :D
UsuńNo i wszystko jasne. Ja niestety międzyczas późno w nocy wykorzystuję ostatnio tylko na sen:P
UsuńWnioskuję, aby jako zamiennik komisja przyznawała dodatkowe dwa tygodnie płatnego urlopu! Wprawdzie sypiam około 7 godzin na dobę, ale słowa nie do druku stosuję ostatnio niemal w każdej z wypowiedzi (z przerwą na kontakty zawodowe), wykazując się przy tym nieprzeciętnymi zdolnościami słowotwórczymi oraz kreatywnością. Wzmiankowane dwa tygodnie wykorzystam na wertowanie w odosobnieniu słownika języka polskiego, celem przyswojenia sobie na nowo słów powszechnie akceptowanych ;-)
OdpowiedzUsuńW sumie to też dobry pomysł. To Ty przewertuj ten słownik, a potem mi streść:)
UsuńCzasem sobie myślę, że nie ma się co załamywać nad swoją wulgarnością, bo może dzięki temu pompka tak szybko nie strzeli, ale zaraz potem myślę, że niewiele się różnię od swoich sąsiadów (chyba że zapachem, ale o to nietrudno) i od razu mi gorzej.
Czasami człowiek musi, inaczej się udusi ;-). Na moich studiach językoznawcy się wypowiadali, że są to słowa do używania w pewnych określonych sytuacjach. Uważam, że to wystarczające rozgrzeszenie.
UsuńWersja ze słownikiem była dla komisji; oczywiście zamierzam przez ten czas leżeć na kanapie do góry brzuchem, czytać i nieprzyzwoicie się objadać samymi delikatesami. Słownik będzie leżał na stoliku obok, na wypadek niezapowiedzianej kontroli :-D
Zasadniczo zgadzam się z językoznawcami, ale trzeba byłoby popracować nad obniżeniem częstotliwości pojawiania się "określonych sytuacji":( W jakiejś przypadkowo napotkanej gdzieś gazecie (nie wiem czy nie w "Newsweeku") czytałam jednak całkiem niedawno artykuł, w którym ci sami językoznawcy załamywali ręce (i języki jak sądzę też) nad postępującą wulgaryzacją mowy. Nie przedstawiali jednak żadnych okoliczności łagodzących, co mocno mię zdenerwowało i zmusiło do wypowiedzenia paru siarczystych słów:P
UsuńZ tą kontrolą to uważaj! Guciamal ma doświadczenie, a z tego co pisze, wynika że kontrolerzy gotowi są ukryć się w torebce z delikatesami!
Jeśli sypiam sześć godzin to czuję się szczęściarą, przeważnie sypiam ok pięciu. A na unijne dofinansowanie to bym na waszym miejscu nie liczyła, wiem ile z tym zachodu (unijne dotacje)i; biurokracja do potęgi n-tej i ryzyko piętnastu kontroli w ciągu roku, wyobrażasz sobie takiego audytora, który siedzi przy twoim łóżku dzień w dzień i weryfikuje, czy rzeczywiście śpisz tyle, ile deklarujesz, łazi za tobą i weryfikuje, czy wydarłam się odpowiednią ilość razy i najnowszymi urządzeniami do pomiaru głośności liczy decybele, a zaświadczenia o chrypie wystawia tylko licencjonowany lekarz. Tak więc lepiej zbieraj podpisy pod inicjatywą zmian w przepisach krajowych.
OdpowiedzUsuńToteż było, że średnio sześć. U mnie, jeśli wziąć pod uwagę weekend, kiedy zdarza się, że jednorazowo chwycę osiem godzin (nie w minionym tygodniu, niestety), to taka średnia czasem wychodzi.
UsuńDość obrazowo przedstawiłaś unijne procedury - nie wiem co na to Bazyl ze swoją wizją zagranicznych festiwali muzycznych, ale ja zdecydowanie poprzestanę na zespołach polskojęzycznych!:)
Wolałam uprzedzić, bo z racji profesji coś tam na ten temat wiem.
OdpowiedzUsuńZawsze uważałam, że nadmiar wiedzy uniemożliwia osiągnięcie nirwany i oto proszę - dowód jako żywo!:P
Usuń:)
OdpowiedzUsuńCzyżby ten uśmiech na Twej twarzy świadczył o tym, że mimo wszystko osiągnęłaś błogostan?:)
UsuńUśmiechnęłam się na myśl, że jestem dowodem na nadmiar wiedzy :) choćby na tematy unijne. Zdecydowanie wolałabym pewnych rzeczy nie wiedzieć. Na szczęście to tylko jakaś tam mała dziedzina mojego żywota i zapewniam, że w innych nie zostałam przytłoczona przez nadmiar wiedzy dlatego udaje mi się osiągać nirwanę zwłaszcza na różnego typu koncertach, nawet, jeśli sama je sobie finansuję :)
OdpowiedzUsuńNiestety u mnie ostatnio nadmiar wiedzy uzyskanej zawodowo przekłada się na narastanie problemów z osiągnięciem nirwany w życiu pozapracowym (patrz punkt ankiety na temat darcia mordy). Tym silniej lobbuję za wprowadzeniem refundacji, bowiem moje aktualne zapotrzebowanie znacznie przekracza możliwości finansowe!
Usuń