Ponieważ
w tych czasach coraz trudniej o klienta, wokół tego,
którego się już ma, należy skakać i giąć się w ukłonach. Najlepiej, gdyby udało się czytać mu w myślach.
Dlatego
też, wychodząc naprzeciw słupkom blogowych statystyk, które niebiesko na białym
pokazują, że spore grono trafiających tu osób szuka jak najprostych odpowiedzi
na skomplikowane pytania, w tym zwłaszcza te dotyczące szkolnych lektur,
przygotowałam niniejszy post.
Uwaga, podaję najczęściej zadawane pytania wraz z poprawnymi odpowiedziami!
Pytanie 1: „O czym jest jesień liścia Jasia?”
(pasuje też do: „napisz streszczenie
książki „Jesień liścia Jasia”.)
Odpowiedź:
ponieważ aktualnie preferowane są krótkie formy, najlepiej nie wymagające
czytania, najlepszą odpowiedzią będzie filmik z YouTube (to, że nie został on
wyprodukowany z myślą o YouTube jest nieistotnym detalem. Wszystko, co istotne
na świecie, pochodzi bowiem z YouTube albo z Facebooka).
Dla
nieznających angielskiego suplement: „Jesień liścia Jasia” opowiada o liściach,
które najpierw rosną na drzewie, a potem z niego spadają.
Pytanie 2: „Jak pokolorować ten obrazek z Lekturnika,
niezbędny do właściwego omówienia lektury z ośmio- i dziewięciolatkami?”
(wyjaśnienie dla osób, które nie miały do czynienia z metodami dydaktycznymi wydawnictwa MAC: "Lekturnik" jest zeszytem ćwiczeń, przeznaczonym do pracy z lekturą, zawierającym szereg niezwykle przydatnych zadań, dzięki którym wszystkie dzieci na pewno dokonają jednolitej i właściwej interpretacji przeczytanych książek.)
Odpowiedź:
ładnie.
Punktowana jest też (choć nieco niżej) odpowiedź druga: kredkami.
Pytanie 3: „Co czułaś/czułeś podczas słuchania opowieści
o liściu Jasiu?”
Odpowiedź:
Podczas czytania opowieści o liściu Jasiu (czytania, a nie słuchania, bo umiem
już czytać, jestem w trzeciej klasie) najpierw nic nie czułem, bo dwa razy
zasnąłem. Kiedy jednak się obudziłem, poczułem zdziwienie. Zastanawiałem się,
dlaczego w szkole każą mi czytać książki dla przedszkolaków.
Pytanie 4: „Dlaczego uważasz, że wybranie tej książki
jako lektury dla trzecioklasistów nie jest mądrym pomysłem?”
Odpowiedź
(pełnym zdaniem, pełnym zdaniem!):
Uważam, że wybranie tej książki jako lektury dla trzecioklasistów jest głupim (nie używamy takich słów, fe!) pomysłem
dlatego, że trzecioklasiści się przy niej nudzą. Gdyby mieli pięć lat, z
pewnością byłby to lepszy pomysł, niestety reforma polskiego systemu oświaty na
razie nie przewiduje jeszcze posyłania pięciolatków do trzeciej klasy.
Podpowiedź rodziców, aktywnie zaangażowanych w proces edukacji dziecka: Niniejszym, w trosce o dostosowanie listy lektur szkolnych do faktycznych
potrzeb rozwojowych dzieci, i mając na uwadze fakt, że posłowie większością
głosów uznali, że maluchów nie należy ratować, poddajemy jednak pod
rozwagę możliwość wdrożenia reformy oświaty polegającej na umieszczaniu dzieci pięcioletnich w trzecich klasach.
(za tę odpowiedź można dostać 5 punktów z
uwagi na dużą ilość użytych w niej trudnych słów oraz kreatywność)
Pytanie 5: „Czy uważasz, że można by znaleźć lepszą
książkę na podobny temat, która zainteresowałaby ośmio- i dziewięciolatków?”
Odpowiedź:
owszem. Na przykład taką:
Podpowiedź pierwsza (dla bojących się wrzucać dzieci na głębokie wody pełnego tekstu): stron jest
wprawdzie nieco ponad sto, za to druk rozstrzelony, a do tego poprzedzielany ilustracjami.
Tymczasem
tekst „Jesieni liścia Jasia” zajmuje tak naprawdę cztery strony druku.
Nazywanie tego książką i „lekturą” dla dzieci wydaje się być więc
niezrozumiałe, zwłaszcza że (patrz: podpowiedź druga) nie można mówić o tym, aby wydawca przyłożył się do formy.
Podpowiedź druga (dla tych, którzy uważają, że edukujemy też przez kontakt z obrazem): książka
została przepięknie i adekwatnie do treści zilustrowana przez Emilię
Dziubak.
W odróżnieniu od „Jesieni liścia Jasia”, którą okraszono
łopatologicznymi i anonimowymi zdjęciami.
Podpowiedź trzecia (zarówno dla tych, którzy zetknęli się ze śmiercią w najbliższej rodzinie, jak i
dla tych, którzy nie wiedzą jak zachować się w obecności kogoś, kto właśnie
stracił bliską osobę): Barbara Kosmowska nienachalnie opowiada zarówno o uczuciach głównej
bohaterki, Andzi, której umarł tata, jak i o tym, jak ta śmierć wpłynęła na jej relacje z koleżankami z klasy.
„- Szkoda, że nie przyjdziesz na moje
urodziny. – Zosia patrzyła na Andzię ze współczuciem. – Masz żałobę, nie?
Andzia pochyliła się nisko nad
zeszytem, żeby nie widzieć Zosi.
- Jak chcesz, to możesz przyjść, ale
wtedy nikt się nie będzie bawił. Bo wiadomo…
- Nie chcę do ciebie przyjść. – Andzia
na końcu zeszytu malowała motyla. – Mogę, ale nie chcę.
-Ojejku, słyszycie? – Zosia rozejrzała
się po klasie. – Ona mówi, że nie chce do mnie przyjść! Na kulig! Kto by w to
uwierzył!”
Natomiast „Jesień liścia Jasia” opowiada w zasadzie tylko o tym, że życie płynie,
wszystko przemija, ale po nas będą inni i że każdy z nas kiedyś umrze, ale nie
ma się czego bać. Owszem, sporo i o ważnych sprawach, ale który z tych ogólników
przeciętne dziecko odniesie do realnych sytuacji z własnego życia?
Podpowiedź czwarta (dla tych, którzy upierają się, żeby było o przyrodzie, bo z uwagi na jej
cykliczność wszystko można dzieciom łatwiej wyjaśnić): jak sam tytuł wskazuje,
„Dziewczynka z parku” sporo czasu spędza w… parku. Historia toczy się zaś przez
rok; w sam raz, by pokazać cykliczność przyrody. Nie tylko na – dość prostym i
schematycznym – przykładzie liści i drzew, ale też w odniesieniu do – chociażby
– ptasich i zwierzęcych zwyczajów.
Podpowiedź piąta (dla tych, którzy chcą, aby za jednym zamachem upiec wiele pieczeni): w książce
Kosmowskiej, poza tematem śmierci, poruszonych zostaje jeszcze wiele innych, równie istotnych, choć trudnych spraw.
Mowa jest bowiem między innymi:
- o tym, że także dzieci chorują na przewlekłe i wcale niekoniecznie kończące się
śmiercią choroby, co może powodować szereg problemów w zwykłym życiu, również szkolnym;
- o przyjaźni, tak po prostu i bez żadnych podtekstów;
- o tym, że czasem rodzic nie radzi sobie bardziej niż dziecko i co z tego wynika.
Całość
podana jest jednak z umiarem, bardzo delikatnie, bez rozkrwawiania serca
czytelnika i wyciskania z niego ostatniej łzy.
Tymczasem,
moim zdaniem, „Jesień liścia Jasia” jest w zamierzony i bardzo amerykański
sposób po prostu ckliwa.
I
oczywiście, można powiedzieć, że nie w tym nic złego, skoro nawet Snoopy dał
się uwieść panu Buscaglia,
ale
ja będę się upierać, że akurat w tym przypadku znacznie lepsze to, co polskie.
Leo
Buscaglia „Jesień liścia Jasia”, przekład Ewa Wojtych. Gdańskie Wydawnictwo
Psychologiczne, Gdańsk 2012.
Barbara
Kosmowska „Dziewczynka z parku”, ilustracje Emilia Dziubak. Wydawnictwo W.A.B.
Warszawa 2012.
Momarto, cóż za forma! :D A o lekturnikach i domowniczkach, to może nie będę zaczynał, bo nie chcę Ci pstrzyć w komentarzach słowami przez ogół uznawanymi za wulgarne :P
OdpowiedzUsuńA dziękuję, dziękuję. Nosiłam to w sobie na tyle długo, by wreszcie eksplodować z właściwym i adekwatnym błyskiem:P
UsuńA o domowniczkach to ja chętnie, tylko może się lepiej wykropkuj. Wczoraj Starszy robił zamieszczone tam zadania przez 1,5 godziny, bowiem jego (a moje również) myśli biegły torem innym niż tory twórców dzieła, z czego jednak zdaliśmy sobie sprawę dopiero pod koniec. Nie eksplodowałam tylko dlatego, że byłam już za bardzo zmęczona.
Ja, przyznaję ze skruchą, po kilku próbach pomocy, w których kierowałem się swoją logiką, zaprzestałem uczestnictwa w pracach domowych. Scedowałem na Kitka, który jako siła fachowa jest bardziej odporny na "biegi myśli" twórców, w stylu - wypisz ze słownika wyrazy na ą :(
UsuńBo Wy, ojcowie dzieciom i mężowie, zawsze mówicie, że ona lepiej się na tym zna!:P Chociaż, przyznam szczerze, wczoraj mój mąż, widząc że zaczynam puszczać parę nosem, odsunął mnie od dalszego uczestnictwa w odrabianiu lekcji i bohatersko próbował zrozumieć "co autor miał na myśli". Efekt tego jest taki, że Starszy skończy odrabianie wczorajszych lekcji dzisiaj, bowiem wczoraj nie udało się wymyślić wszystkiego.
UsuńDobiję Was, bo Starsza w zeszłym roku zapowiedziała, żeby jej się do lekcji nie wtrącać, co też z ulgą zrobiliśmy:P Nawet ryzykując kropkę za brak zadania i czerwone poprawki w razie błędnych wyliczeń.
UsuńProponowałem taki system, ale na razie w demokratycznym głosowaniu mam mniejszość :)
UsuńU nas pajdokracja i po problemie:P
UsuńU mnie niestety pajdokracja przejawia się w tym, że zamknięte w pokoju dziecko (on, biurko, ołówek i domowniczek), co chwila z niego wypełza, domagając się należnej mu
Usuń(i domowniczkowi też, na szczęście biurko i ołówek jakoś sobie radzą) porcji uwagi. Dojrzewam do wprowadzenia dyktatury!:P
Nasze nie wypełza, raczej wywala wszystkich, żeby się nie kręcili w zasięgu wzroku. Chociaż właśnie musiałem korygować źle wypełnioną krzyżówkę papieską :P
UsuńCóż za miłe dziecko! Nie chcesz czasem wypożyczać?
UsuńA w krzyżówce papieskiej niektóre hasła były lekko naciągane, więc ja jej się nie dziwię.
Za drobną opłatą wynajmę na całe lato :P
UsuńKrzyżówka została rozwiązana samodzielnie, ale problem pojawił się, gdy należało ułożyć zdania z przymiotnikami z niej: a w krzyżówce jeden przytmionik (piłka nożna:P). Dopiero wtedy po ratunek przybiegła. Swoją drogą, ja chyba bym nie skończył edukacji na poziomie klasy trzeciej, bo się nagłowiłem nad problemem.
Skuś się na wspólne wakacje nad morzem, to będziesz miał gratis bandę dzieciaków do zabawy plus trzy mamuśki do zaplatania warkoczyków (siebie nie liczę, bo nie bez powodu jestem matką chłopców, ale pozostałe trzy koleżanki chętnie poplotą)!:P
UsuńHe, he, u nas problem wynikł na tym samym etapie, choć na przykład wykrycie przez dziecko, że błąd ortograficzny co to matka mówi, że go którymś w haśle popełnił, tkwił w słowie "Juzef" zajęło jakieś pół godziny... Mi z drugim przymiotnikiem poszło w miarę sprawnie, ale żeby takie hasło w krzyżówce miało sens, to nie powiem. Jak nic też bym więc kiblowała. Za niepokorność:P
Do warkoczyków dziewczę ma mamusię, to już prędzej te wakacje nad morzem:P
UsuńCzyli nasza opinia na temat walorów podręcznika pozostaje bez zmian, normalnie by nas wywalili ze szkoły za malkontenctwo:P
Gdybym miała córkę, też jak nic musiałabym rozejrzeć się za jakąś mamusią do warkoczyków!:P Co do reszty, myślę że jest szansa na konsensus!:)
UsuńOstatnio trochę czytam i słucham o nauczaniu w szkołach, głównie w kontekście neurodydaktyki, i jak - cała napakowana tą wiedzą - oglądam podręczniki własnego dziecka, to niby widzę, że ich autorzy chcieliby dobrze, ale jeszcze lepiej widzę, że niestety, wychodzi im toi mniej więcej tak, jak polskiej reprezentacji piłkarskiej.
To wiesz co? W sumie się cieszę, że nas dziecko odcięło od podręczników i zeszytów. Mniejszy ból głowy, troszczymy się tylko o wbicie do głowy tabliczki mnożenia i sposobów rozwiązywania głupawych zadań tekstowych.
UsuńNo widzisz. A ja rwę włosy z głowy, uświadamiając sobie, że powinnam aktywniej uczestniczyć w procesie edukacyjnym, o ile nie chcę, aby mi za chwilę Starszego sformatowano:(
UsuńEee, uwierz może w instynkt samozachowawczy dziecka?
UsuńNo. Ciekawe do czego mu się przyda w czasie rozwiązywania kolejnych testów?
UsuńNo nie mogę. Instynkt mu pomoże rozwiązać testy, nie dając go równocześnie sformatować. Czy jakoś tak.
UsuńZnaczy się, od małego uczymy cynizmu i kunktatorstwa? Super.
UsuńJeśli przejście przez system edukacji z jak najmniejszym uszczerbkiem na psychice nazywasz cynizmem, to być może. Mnie zależy, żeby przyswajała wiedzę i nie krzyczę na nią za wpadkę w teście, uznając kretynizm metody sprawdzania wiedzy.
UsuńJa też tak robię, ale teraz możemy sobie na to pozwolić. Potem będzie test na koniec szóstej klasy, decydujący o tym, do którego gimnazjum się dostanie, test gimnazjalny, decydujący o szkole średniej, testowa matura. Osobiście wolałabym, aby maturę moje dziecko zdało i zastanawiam się, co mogę zrobić, aby realnie spróbować doprowadzić do zmiany jej kształtu.
UsuńMojemu dziecku w zdawaniu testów przeszkadza nadmiar wyobraźni. I nie chciałbym, żeby ją straciło. Pozostaje douczanie dziecko w domu rzeczy, które pomija szkoła. A współczesną maturę to chyba średnio inteligentny pantofelek jest w stanie zdać, więc nie martwmy się na zapas. Byle tylko wbić dziecku do głowy tabliczkę mnożenia:P
UsuńNa tym chwilowo poprzestańmy, choć wcale nie czuję się przekonana. Ale rozwinę się, jak już napiszę o tej książce, którą ostatnio przeczytałam:)
UsuńA proszę uprzejmie, możemy poprzestać.
UsuńZbieraj siły na później!:P
UsuńPrzypuszczam, że przejedziesz mnie walcem argumentów i zmiażdżysz nieodpartą logiką wywodu, więc nie zamierzam stawiać oporu :P
UsuńJa do matury jeszcze w myśleniu nie doszedłem, bo na razie na pierwszy plan wysunęły się oceny, o dziwo, ze sprawowania :( Za to z mizerią sprawdzania wiedzy zetknąłem się właśnie przy okazji uczestnictwa Starszego w konkursie czytelniczym, który polega na odpowiedzi na pytania typu: Jaki był wzorek na dywanie, po którym bohaterka chodziła na stronie 22? i dalej w tym stylu. Nienawidziłem pytań na wkucie tekstu przez całą edukacyjną drogę i jak się chłop wywinie, to tylko poklepię po pleckach :)
UsuńZWL: oczywiście, że taki jest plan, ale nie poddawaj się bez walki, doprawdy!:P
UsuńBazyl: uwagi na temat sprawowania szczęśliwie mnie nie ruszają (ale też i dramatu nie ma), bowiem ja zawsze miałam sprawowanie wzorowe i teraz pluję sobie w brodę. A tego rodzaju konkursy czytelnicze porównywalne są tylko ze szkolnymi konkursami na "najbardziej rozczytanego czytelnika", co np. w klasie Starszego objawia się tak, że jedna z dziewczynek codziennie wypożycza po cztery książki. Oczywiście nikt nawet okiem nie mruga, gdy następnego dnia je oddaje i bierze następne.
Nie bądź taka sprytna. Jak mam się naszarpać, a ty mnie i tak zmiażdżysz na placek, to wolę wydatkować tę energię w inny sposób:P
UsuńNa placki z reguły wałkuję, więc może jednak się skusisz?:P
UsuńNie :P
UsuńŻałuj!:P
UsuńDoczekałem się:) Wypożyczę Kosmowską ponownie, bo poprzednim razem tylko obejrzałem obrazki.
OdpowiedzUsuńNa temat metody dydaktycznych lansowanych przez MAC mamy podobne zdanie, więc sobie nie podebatujemy, za to forma - jak zauważył Bazyl - pierwszorzędna i słupki poszybują :)
Starsza jest zdegustowana lekturami, bo za krótkie, poziom merytoryczny pomija milczeniem:) Za to zaczęła przedwczoraj Pottera i dobija do połowy pierwszego tomu. Wychowałem potwora :)
Wypożycz. Czyta się bardzo szybko, ale uważam że warto. W odróżnieniu od Lirael nie mam zbyt dużych doświadczeń czytelniczych, jeśli chodzi o tę autorkę, ale tu naprawdę pokazała klasę.
UsuńJestem gotowa się założyć, że połowa z osób, która trafi tu po wbiciu do wyszukiwarki hasła "jesień liścia jasia streszczenie", zakończy lekturę posta po obejrzeniu filmu, uznając że teraz to już wie wszystko. Swoją drogą, nawet przymiotnik "żenujący" nie jest chyba adekwatny, by wyrazić to, co myślę o osobach, które zamiast przeczytać cztery strony, wolą sobie wyguglować streszczenie!
Starsza idzie jak burza, jak widzę. Mój ugrzązł na Narnii i nie wiem, czy go ratować, podsuwając coś innego, czy wyjść z założenia, że co go nie zabije, to go wzmocni. A rola czytelniczego potwora była chyba jej przeznaczeniem, z uwagi na obciążenie genetyczne:)
U Starszego po "Kronikach Archeo" zdechło, ale jak zbiorę siły, to podjudzę jakimś tytułem. HP u ośmiolatka się sprawdzi?
UsuńBazyl: u nas wchodzi migiem, tylko musiałem wyjaśnić, co to "curry" :P
UsuńMomarto: no to wezmę. Naród gugla wszystko, Koziołka Matołka też, chociaż on faktycznie dłuższy niż Liść. Starszemu daj spokój, niech się przemęczy, skoro jeszcze nie rzucił w cholerę.
Znaczy się, że jeśli mój Starszy wie co to "curry", to może chwytać za HP?:P
UsuńCiekawa jestem, czy Kosmowska zyska u Was uznanie. Zaryzykowałabym nawet podsunięcie tej książki Starszej; ja na pewno zaatakuję swojego (tyle że chyba w grę wchodzi wspólne czytanie).
Na Koziołka Matołka szał chwilowo opadł; pewnie w Polsce przerabiają go dopiero w następnym miesiącu:P
U nas kuchnia przaśna, wiejska, dziecko niedouczone:P I sushi dziecku nie smakowało. Więc jeśli Starszy posiada wiedzę o curry, może spokojnie czytać dzieła pani Rowling.
UsuńNie dość, że o curry posiada, to jeszcze sushi lubi. Ale lepiej żeby jeszcze teraz nie chciał tego czytać, bo i ja wreszcie będę musiała, a absolutnie, ale to absolutnie nie mam teraz czasu na wciągnięcie się w taką ilość stron!
UsuńUuu, jak i sushi zna, to poleci tym Potterem piorunem:P Bez pomocy mamusi.
UsuńMoże i bez pomocy, ale zazdrość mnie zeżre, że on przeczytał, a ja nie. Nie ma. Koniec z sushi!:P
UsuńEeee, pierwsze trzy tomy wchłaniasz niezauważalnie, bo to cienizny. Objętościowo.
UsuńA karmienie dziecka sushi to burżuizm czystej wody:)
Ależ wiem, pół godzinki i po sprawie!:P
UsuńDziecko nie dostaje tego sushi codziennie przecież. Tylko wtedy, jak matka wyżebrze u swego męża, a jego ojca, a to zdarza się zdecydowanie za rzadko:(
E tam, pół godzinki. Pół dnia, niestety. W hamaczku, bez progenitury domagającej się nocnika, czytania Franklina i smarowania miodem wafli ryżowych :D
UsuńZ tym nocnikiem to żartujesz?
UsuńMłodsza beztrosko korzysta, ale że chwilowo tresujemy przedszkolnie, to nie będziemy rozmydlać presji na tematy poboczne :P
UsuńOh, la la! Musi być, że masz dużą łazienkę. W mojej był to sprzęt, w który regularnie się wdeptywało, co znacznie skróciło okres użytkowania:)
UsuńNo być może, dwa gustowne naczynia jakoś się mieszczą po kątach:P
UsuńW Twojej łazience mieszczą się dwa nocniki? I Ty mi wyrzucasz burżujstwo z powodu małego sushi od czasu do czasu?!:P
UsuńAle te dwa nocniki kosztowały mniej niż porządne sushi :P
UsuńOwszem. Ale już za metr kwadratowy Twojej łazienki, w której owe nocniki stoją, można by zorganizować zapas sushi na kilka lat:P
UsuńWbrew pozorom wcale nie tak dużo tego sushi by wyszło, szczególnie że glazury wciąż brak :P
UsuńTeraz chropawe wnętrza są w cenie, więc starczy na jeszcze więcej sushi, niż gdybyście mieli jakąś sztampową i nudną glazurę:P
UsuńLubię wnętrza industrialne, więc jakiś czas ten klimat się utrzyma. Przynajmniej do najbliższej dużej wygranej w lotto :P
UsuńNie ma to jak dorobienie właściwej ideologii. Myślę, że mógłbyś spróbować na tym jeszcze zarobić (może lotto nie byłoby potrzebne?):)
UsuńHm, mam się wynajmować jako projektant od industrialu? Nie chcesz przypadkiem projektu nowej łazienki?
UsuńHo, ho, jeśli startujesz z takim rozmachem, są szanse że szybko dorobisz się majątku:) Ja na razie podziękuję, ale jeśli kiedyś wreszcie zdecydujemy się na szybką akcję i przeprowadzkę, będę Cię miała w życzliwej pamięci.
UsuńDostaniesz rabat :)
UsuńOby na tyle duży, by zostało na sushi:)
UsuńI jeszcze sobie piwo kupisz :P
UsuńPiwo do sushi? Ty profanie!:P
UsuńMożesz wypić po sushi, przymusu nie ma :P
UsuńOstatnio, po jednej z cyklicznych babskich imprez, doszłyśmy z koleżankami do wniosku, że piwa nie można pić bo tuczy, a z kolei po winie strasznie boli głowa. Musi być, że powinno zostać na coś mocniejszego!:P
UsuńProjektant na dorobku nie może udzielać aż tak dużych rabatów :P
UsuńOj, w takim razie wezmę chyba coś z katalogu:(
UsuńAle wybór z katalogu dostosujemy do potrzeb indywidualnych. Spersonalizujemy znaczy, żeby nie było tak anonimowo i sztampowo.
UsuńOd dawna moim ukrytym marzeniem jest dedykowana mi glazura:P
UsuńW stylu industrial możesz mieć co najwyżej dedykowane płyty chodnikowe na podłodze i swoje inicjały wypisane paluchem w mokrym tynku na ścianie :P
UsuńMyślisz, że łazienkowa podłoga to właściwa destynacja tychże płyt?
UsuńA co? Płytki chodnikowe w nóżki kolą? To może być posadzka z żywicy albo gustowne linoleum:P
UsuńZdecydowanie żywica! Chcę żyć bliżej natury!
UsuńMoże Ci zatopić w tej żywicy jakieś listki albo suszone kwiatki?
UsuńZdecydowanie liście, ze szczególnym wskazaniem na liścia Jasia:P
UsuńAle masz świadomość, że liść Jaś zatopiony w żywicy nigdy już w żaden sposób nie stanie się częścią wielkiego cyklu natury?
UsuńPowinieneś znać mnie już na tyle, aby wiedzieć iż to głównie ta świadomość popycha mnie ku takiej aranżacji wnętrza! Choć oczywiście nie do przecenienia są też pobudki altruistyczne, czyli chęć uratowania kolejnych pokoleń trzecioklasistów:P
UsuńTak właśnie myślałem. A może nad umywalką dać płytę plastiku z zatopionymi lekturnikami?
UsuńNad umywalką jest zazwyczaj lustro. Myślisz, że jestem aż tak paskudna, że nie zauważę różnicy?:P
UsuńA nie ma tak, że między umywalką a lustrem jest pasek czegoś, na co można bezkarnie chlapać, myjąc zęby?
UsuńNo niby jest, ale ja nigdy nie trafiam i chlapię na lustro:( Może więc lepiej wkomponuj lekturniki w deskę sedesową?
UsuńNasz klient, nasz per pan :P
UsuńTo teraz pozostaje mi tylko jak najdłużej ociągać się z przeprowadzką:P
UsuńKupisz jeszcze parę książek i zostaniesz wypchnięta na poszukiwanie nowego lokalu:P
UsuńTeż się tego obawiam, toteż ostatnio kupuję mniej, a i zaczęłam oddawać.
UsuńTo tylko odwlecze nieuchronne:P
UsuńCzas może działać na moją korzyść - a nuż Ciebie dopadnie wtedy galopująca skleroza i zapomnisz o stworzonym przed chwilą projekcie?:P
UsuńWszystko jest na piśmie. I tylko nie kasuj komciów :P
UsuńJak bym mogła! Takie słitaśne?:P
UsuńNo to projekt nie zaginie :P
UsuńA pomyślałeś o tym, że przez ten czas mogą znaleźć się jacyś wstrętni plagiatorzy, którzy nie tylko że skopiują pomysł, ale jeszcze go udoskonalą i dorzucą większy rabat?
UsuńOch, świat jest pełen podłości, ale pamiętaj, że żadne inicjały wypisane w świeżym tynku przez plagiatorów Cię nie zadowolą. Mimo rabatu.
UsuńHm, tako rzecze ZWL, a więc niewykluczone, że coś w tym jest:)
UsuńO to to. Na pewno jest :P
UsuńMomarto, chylę czoła przed błyskotliwym recenzyjnym dwupakiem, świetnie się czytało! Cieszę się, że Kosmowska górą, choć uczucia względem twórczości mam wciąż mieszane. Liczę na to, że uda Ci się dotrzeć do "Dziewczynki i drzewa kawek" Riitty Jalonen.
OdpowiedzUsuńPamiętam, że zwracałaś uwagę na podobieństwo tych dwóch książek, ale o ile "Dziewczynkę z parku" bez problemu namierzyłam w bibliotece, o tyle z "Dziewczynką i drzewem kawek" jest problem. Może kiedyś się uda.
UsuńA obawiam się, że teraz pozostaje mi wyłącznie oferowanie produktu w wielopakach - to jedyna szansa, by jako tako nadrobić recenzyjne zaległości:(
Świetnie się czyta i ogląda! :-) Filmik rewelka! No dobra przyznam się, że w zamierzchłych czasach, gdy gdy byłam mało obyta z książkami (czyt. mało jeszcze widziałam) zachwyciłam się Jasiem... Czytałam ją ze Starszym jak miał może 6 lat.Dziś patrzę na tę książkę zupełnie inaczej. Tak na marginesie zdjęcia nie są anonimowe. Na ostatniej stronie są autorzy :-)
OdpowiedzUsuń"Dziewczynkę w parku" mamy. Czytałam na razie sama - piękna pod każdym względem. Muszę podsunąć Starszemu. Nie wiem czy w najbliższym czasie się uda, bo ostatnio stwierdził, że obecnie czyta TYLKO W WEEKENDY. A stos rośnie!
Ależ ja wcale nie twierdzę, że "Jesień liścia Jasia" to jakieś najstraszniejsze okropieństwo (choć nie twierdzę też, że to literacki cud). Największy problem stanowi moim zdaniem kompletne niedopasowanie do wieku odbiorcy. A poza tym nie lubię takich celowo łzawych pozycji, ale to już mój defekt osobniczy:)
UsuńCo do zdjęć - wstyd, wstyd! Ale uwierz mi, ze trzy razy oglądałam tę ostatnią stronę i nie widziałam tej akurat linijki. To chyba sztandarowy przykład tego, że jeśli mamy już gotową tezę, to na oczy spadają nam grube klapki. Muszę to poprawić, ale chwilowo nie mam siły myśleć, jak najlepiej to przeredagować.
Mój Starszy wprawdzie nie wyartykułował swoich planów czytelniczych tak dobitnie jak Twój, ale działa dokładnie tak samo. Poniekąd mu się nie dziwię, bo wszystkim nam ostatnio doba się okrutnie skurczyła:(
Tak, dostosowanie lektur do wieku to jeszcze wielki problem w naszych szkołach. Nie zapomnę jak Starszy przeżywał, że ma czytać Kubusia Puchatka w II kl.! Czuł się już tak dojrzałym czytelnikiem, a tę książkę przecież czytywali mu rodzice w przedszkolu! :-)
UsuńI tak miał lepiej; mój będzie przerabiał go w trzeciej klasie. Obawiam się, że to taka lektura, którą trzeba przeczytać albo bardzo wcześnie (jako zwykłą bajkę), albo dopiero później (jako coś więcej niż zwykłą bajkę). Ale może się mylę; wkrótce sprawdzę to na własnym dziecku.
UsuńA może to była rzeczywiście III kl? Muszę robić sobie notatki.... Masz rację, rzeczywiście albo jako małe dziecko albo jako dziecko dorosłe Kubusia czytać należy.
OdpowiedzUsuńJa niestety mam pamięć do tego rodzaju pierdół, które tylko zaśmiecają mózg; wolałabym musieć robić sobie notatki.
UsuńMam chytry plan, że tego Kubusia będziemy czytać razem, to przynajmniej Młodszy załapie się na właściwy lekturowo moment:)