czwartek, 30 stycznia 2014

Zadania domowe trzecioklasistów, czyli 100 lat polskiej edukacji

W zamieszczonej w zbiorze „Baśnie nieudokumentowane” historii, zatytułowanej „Papiery rodu M.”, Krzysztof Kąkolewski opisuje znaleziska ze strychu jednego z domów w powiecie kieleckim, w Suchedniowie. Było tam mnóstwo różności: listy, książki, podręczniki, wszystko z końca XIX i początku XX wieku.
Wśród papierzysk znalazł się także podręcznik do algebry, z którego autor zacytował takie oto zadanie:

„Nauka algebry. Zadaczniki: Zadanie 10. W fabryce za tygodniową pracę 35 mężczyznom i 26 kobietom zapłacono 341 rb. Mężczyzna zarabia tygodniowo o 2 rb. więcej od kobiety. Ile zarabia tygodniowo mężczyzna, a ile kobieta? Ile rubli zaoszczędziłby fabrykant tygodniowo, gdyby zamiast 35 mężczyzn wziął do pracy 35 kobiet?”

Sądząc po tym, że w zadaniu mowa jest o rublach, można przyjąć, że pochodzi ono z podręcznika wydrukowanego przed I wojną światową.
Załóżmy więc, że był to rok 1914.

Jeśli ktoś uważa, że polskie dzieci 100 lat później uczą się z książek, w których mają bardziej postępowe zadania, jest w błędzie.

Moje ulubione wydawnictwo MAC Edukacja przygotowało bowiem dla trzecioklasistów zadania domowe na każdą okazję i dla każdego (niewykluczone, że i dla fabrykantów, ale jeszcze do nich nie doszliśmy).

Z okazji Dnia Babci dzieci mogą więc przeczytać fragment historyjki Grzegorza Kasdepke, traktujący o tym, że babcia upiekła urodzinowy tort, który nie dotrwał niestety w całości do uroczystości. Po twórczym i rozwijającym dokonaniu zakreślenia właściwych odpowiedzi w kratkach (zdaniem autorów podręcznika sprawdza się w ten sposób umiejętność czytania ze zrozumieniem), dzieci mogą przystąpić do rozwiązywania zadania opisowego. Polecenie brzmi:


Następnie czas na zadanie matematyczne, którego treść dotyczy m.in. tego, że babcia podzieliła morele (ciekawe czy zostało coś dla niej?).
Biedna babcia, pewnie sama nie umiałaby odpowiedzieć na pytanie o wagę poszczególnych porcji, na szczęście z pomocą przybieżą ośmio i dziewięciolatki. Proszę, myk, myk i obliczą biednej babci, co trzeba:


Oczywistym jest, że stosowne zadania zostały przygotowane i z okazji Dnia Dziadka.
Jest więc i fragment tekstu (z tej samej książki pana Kasdepke), który zaczyna się tak: „Dziadek Bartusia ma dwie życiowe pasje: jedną z nich jest żona, a drugą czytanie książek.
Jasne.

Czy kogoś może więc zaskoczyć zamieszczone zaraz potem polecenie do zadania opisowego, takie o:


Albo zadanie matematyczne, o proszę:



W tym miejscu przydałoby się parę zdań tzw. puenty, ale obiecałam sobie, że nie będę używać na tym blogu brzydkich wyrazów.

W zamian mogę jednak zaproponować jeszcze parę innych zadań, jak znalazł do kolejnych wydań podręcznika (dla uniknięcia niejasności wyjaśniam, że poniższe propozycje są wyłącznie mojego autorstwa):

Zadania opisowe z języka polskiego:
Na Dzień Babci: „zapytaj babci w co była ubrana, gdy poznała dziadka. Opisz jej strój i narysuj go.”

Na Dzień Dziadka: „zapytaj dziadka o największą przygodę, jaką przeżył w życiu. Opisz ją (minimum cztery zdania)”.

Zadanie matematyczne:
„Ile minut drzemki uciął sobie dziadek po obiedzie, skoro wiadomo, że poszedł spać o 15.15, gdy babcia zaczęła zmywać. Babcia zmywała przez pół godziny, potem przez dwadzieścia minut cerowała dziadkowi skarpetki, po czym poszła do sklepu, by kupić dziadkowi piwo do kolacji. Droga do sklepu w dwie strony zajęła jej 40 minut. Dziadek obudził się po pięciu minutach od powrotu babci do domu.”

Zachęcam do przedstawiania w komentarzach własnych propozycji. Bez obaw, polscy wydawcy będą wykorzystywać tego rodzaju przykłady w podręcznikach dla dzieci jeszcze przez kolejnych 100 lat, więc na pewno wszystkie się przydadzą!

Grażyna Lech, Jolanta Faliszewska „Odkrywam siebie i świat”. Zadania domowe, klasa 3, część 5. Grupa Edukacyjna S.A., Kielce 2011. 

34 komentarze:

  1. Nihil novi. Za moich czasów też były narzekania, ze mam aDorotki z "Liter" tylko ciągle jeździ na szmacie, a tata czyta gazetę.
    P.S. Ja to jestem normalnie jak dziadek Bartusia, jeśli chodzi o moje pasje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iza, mam wrażenie, że myślą przewodnią mojego posta jest "nihil novi" (w każdym razie taki był plan). Tylko co w związku z tym? Tak ma być, bo tak było od zawsze? Świat się zmienia - szkoda tylko, że wszędzie tylko nie w podręcznikach dla polskich dzieci.
      PS. Na szczęście masz jeszcze parę lat, żeby się naprawić i zostać w przyszłości porządną babcią, co to gotuje, pierze i drepcze, a nie jakimś nowoczesnym, feministycznym wynalazkiem:P

      Usuń
    2. Nic, dzieci i tak najwięcej wynoszą z domu, a pełną kontrolę masz tylko prowadząc edukację domową.
      Tak to jak nie za dużo brewiarza, to za dużo genderu, często w jednej placówce, tylko na różnych przedmiotach.
      Zresztą rzeczywistość jest taka, że babcie i dziadkowie to często darmowa służba domowa (niańki) i tu sobie dopiero dziecko wdrukowuje, a nie na odpryskach z podręcznika.

      Usuń
    3. Do edukacji domowej to ja akurat jestem ostatnia w kolejce chętnych - nie wiem, kto oszalałby jako pierwszy: ja czy moje dzieci?
      Popadanie w skrajności nie jest dobre, choć mam wrażenie, że akurat genderu w polskiej szkole jest nieporównywalnie mniej niż brewiarza. Że wspomnę tylko zbliżające się wielkimi krokami trzy dni wolnego z okazji rekolekcji.
      Co do darmowej służby domowej: a nie masz wrażenia, że gdyby przez ostatnie sto lat nie kładziono dzieciom do głów, że mama gania ze szmatą, babcia krząta się po kuchni, podczas gdy tata ciężko pracuje, a dziadek, ho, ho, dziadek to miał wspaniałe życie, to mielibyśmy już co najmniej dwa pokolenia, dla których oczywistym byłoby, że nie powinno się aż tak bardzo eksploatować dziadków?

      Usuń
    4. Momarta - z tymi dziadkami - ja mam wrażenie, że zamiast seksizmu w tym momencie bardziej aktualny jest ageism. Eksploatuje się równo i kogo popadnie, byle tylko był na emeryturze i był jeszcze w stanei podeprzeć się nosem. Czyli jest to zgodne z wizją P. Kasdepke, ale tylko w 50%.

      Co do genderu - przejrzyj książki od angielskiego. Inna sprawa, że gender w obcym języku jest mniej nośny, niż antygender w ojczystym.

      Usuń
    5. Coś w tym jest, choć mam wrażenie, że dziadkowie (choćby z racji tego, że zazwyczaj żyją krócej niż babcie) mimo wszystko mają lżej. Choć akurat u mnie bardziej pomagał dziadek (podkreślam: pomagał, bowiem na co dzień miałam nianię), nie sprawiając przy tym wrażenia niezadowolonego lub przemęczonego.

      A moje dziecko uczy się w szkole niemieckiego, a nie angielskiego. I w podręcznikach ma absolutnie neutralnie, bez wychyleń w którąkolwiek stronę:)

      Usuń
  2. Rozumiem, że nieużywanie brzydkich wyrazów rozciąga się na komentarze, więc merytoryczny nie będę. Powiem zatem tylko, że Twój Starszy jest niezłym kaligrafem. Czyściutko, w miarę prosto. Ja nie odważyłbym się zamieścić zdjęć bartkowych prac :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze rozumiesz:)
      A Starszy jest w trzeciej klasie, przypominam. Bartek w trzeciej też z całą pewnością będzie pisał ładniej niż teraz, bez obaw!

      Usuń
  3. Czy to zdanie z drzemiącym dziadkiem, zmywającą naczynia i biegającą po piwo babcią jest prawdziwe? Nie mogę w to uwierzyć!!! To doskonały tekst kabaretowy, ... I to wcale nie jest śmieszne ... :-(
    Marzena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście akurat TO zadanie jest moją twórczą propozycją (może rozważę przekwalifikowanie na artystkę kabaretową?), ale obawiam się, że co poniektórzy autorzy podręczników bez mrugnięcia okiem zamieściliby je w książkach:(

      Usuń
  4. Strazne:( Jak będę babcią to moje wnuki się załamią, bo babcia, o zgrozo, nie lubi gotowac. Jessuuuuuu, musze się przyjrzeć w piątek książkom Starszej, bo podobno ma przynieść do odmu (przynosi co kilka tygodni na weekend, żeby pokazać rodzicom). Nawet nie wiem czy zadania tego typu robi?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy nie wiadomo, co to się w nas obudzi za parę lat. Ja tam wcale nie odżegnuję się od gotowania i pieczenia, tylko wolałabym aby nikt nie postrzegał mnie tylko w tych kategoriach.
      A książki Starszej sprawdź koniecznie: ciekawa jestem, czy Niemcy są dużo bardziej postępowi niż Polacy!

      Usuń
    2. Ona książki ma angielskie, niemiecką ma tylko do niemieckiego. Zresztą to chyba nawet nie są książki tylko takie jkaby zeszyty ćwiczeń. Niestety na ten weekend przyniosłą tylko science i humanities i to nie książki, bo nie mają, tylko własne zeszyty. Tam wprawdzie dużo informacji tematycznych jest ale gender się do nich nie przemknął, bo same merytoryczne. Przyuważę jednak jak przyniesie matematykę. Aczkolwiek kilka razy w tygodniu zmieniane sa tzw. "reading books". Hmm, chyba muszę rozszerzyć. Dzieci czytają wg ustalonego schematu, przechodząc z poziomu na poziom, każde indywidualnie. Na każdym poziomie jest tych książek chyba kilkanaście? plus non-fiction books, które dziecko czyta w domu, odpowuiada na pytania itp. I one są IMO bardzo poprawne, tzn. jest kolega na wózku, są przyjaciele różnych narodowości, mama maluje dom, gotowanie praktycznie nie występuje, a babcia jest bardzo szalona i rodzice się za głowę łapią jakie ma pomysły. Ksiązki wyglądają jak w pierwszych pięciu rzędach:
      http://www.oxfordowl.co.uk/for-home/reading-owl/find-a-book/library-page
      i tu:
      https://global.oup.com/education/content/primary/series/oxford-reading-tree-international/?region=international

      Usuń
    3. Nie wbija się noża w plecy i nie kopie się leżącego, nie wiesz?:P U nas dziś właśnie wałkują temat cudownego jednego, niemal darmowego podręcznika dla wszystkich dzieci, którego jeszcze nie ma, ale na pewno będzie do września. Nie wiedzieć czemu, ale jakoś wątpię, aby był oparty na podobnej idei, jak to co opisałaś:(
      Przy takim podejściu do czytelnictwa Niemcy mają spore szanse, by w krótkim czasie stać się najbardziej rozczytanym krajem świata!

      Usuń
    4. Momarto wybacz!!! Ja myśle, że raczej nie NIemcy, nie mam pojęcia jak to wygląda w niemieckiej szkole. W angielskiej tak. Aczkolwiek zauwazyłam, ze nie ma czegoś takiego jak lektury. W ostatnich tygodniach zaczęli czytać w klasie książki Dahla, razem i razem je omawiają. Do domu żadnych lektur zadanych nie ma.

      Usuń
    5. Teraz to Ty powinnaś mi wybaczyć brak umiejętności czytania ze zrozumieniem:( Zafiksowałam się na tej niemieckości!
      Nie bardzo jednak rozumiem tego, co teraz napisałaś: to znaczy, że w ogóle nie czytają samodzielnie? I co to znaczy, że czytają książki razem w klasie? Pani im czyta?
      I Dahl, psiakrew! Znów zapomniałam, że trzeba zacząć go czytać, bo zaraz minie właściwy moment!

      Usuń
    6. Nie ma lektur zadanych do domu, do domu sa tylko wyżej wymionione książki z Oxford Reading Tree. Lektury chyba po raz piewrszy przerabiają (wyczytałam w weekly report, że dwie książki Dahhla) i czytają razem w klasie, dzieci po kolei na głos, tak mi mówiła Starsza ale dopytam szczegółowo. Poza tym co czwartek cała klasa ma lekcję, która nazywa się library i wtedy idą razem i wybierają książki do wypożyczenia, czytają, przeglądają (równocześnie pojdeynczo są brani przed ruga panią do kontroli ORT-books i dostają nowe do domu). Także co czwartek Starsza przywleka do domu 2-3 ksiązki dodatkowo, aktualnie także Dahla, tylko grubsze, skończyła Charlie and the Chocolate Factory (teraz ja mam prikaz czytać) i zaczęła Matildę.

      Usuń
    7. No to jednak coś w rodzaju lektur jest, skoro Pani sprawdza, czy czytają książki z drzewa. Czytanie książek na głos w klasie zajmuje chyba sporo czasu, nie jestem pewna czy to najlepszy pomysł, zwłaszcza że z doświadczenia wiem, że zazwyczaj gdy jeden czyta, to reszta robi całkiem co innego. Ale może w tej szkole mają inaczej.
      I 2-3 książki dodatkowo! Rany! Ciekawe czego oni mogą, a u nas uważa się, że ośmio i dziewięciolatki za bardzo się spocą, gdy przeczytają coś dłuższego niż 20 stron:(

      Usuń
    8. Dziś dopytałam jak to wygląda. No więc na lekcjach, gdy przerabiają lekturę (domyślam się, że niektóre lekcje ang. przeznaczone sa na reading, inne na writing itp) czytają przez ok połowę lekcji na zmiany, a potem pracują nad lekturą. Wczoraj przyniosła do domu zeszyty - tam wklejają kartki z zadaniami i je rozwiązują, wszystkie dotyczą rozumienia tekstu ale ćwiczą też inne umiejętności, bo widziałam np. że mieli szeregi słów bez znaków przestankowych. dotyczące treści i musieli układac je w zdania stosując znaki, małe i duże litery itp. Mieli też zadanie dotyczące treści, gdzie rysowali, odpowiadali na pytania, dokańczali pisać historię itp. Te książki dodatkowe do domu są dobrowolne, nie wiem, co inne dzieci wypożyczają i czy je czytają, ale na pewno coś biorą, bo chodzą z panią i ona wpisuje im w zeszyty korespondencyjne tytuły. Te ksiązki z drzewa to jednak nie lektury, bo one służa to ćwiczenia wprawdzie reading comprehension ale też pisowni, bo w danej książce może być nacisk na jakieś konkretne słowa, np. przymiotniki kończące się na -able.

      Usuń
    9. Za mało się znam na metodyce, aby się wymądrzać, ale wydaje mi się, że w dobie wszechobecnych bryków, streszczeń, dostępnych także w internecie (przynajmniej w Polsce, nie wiem czy tak samo jest w Niemczech), tradycyjne "przerabianie" lektury przestaje się sprawdzać. Kiedy patrzę na podręcznik Starszego, to w zasadzie w podobny sposób wykorzystuje się tam szereg różnych (niekiedy całkiem fajnych) tekstów; dla mnie problemem jest jednak to, że są one najczęściej ograniczone do paru cytatów, przez co przestają różnić się od bryka. Z zachęcaniem dzieci do sięgania po książki nie ma to nic wspólnego.

      Usuń
    10. Nie mam pojęcia jak wygląda kwestia bryków w Niemczech, nie orientowałam się. Moja Starsza nie wie, że coś takiego istnieje. Ostatnio kontrolnie podpytałam czy nadal czytają, tak czytają drugą ksiązkę Dahla, nadal na lekcjach i stopniowo nad nią pracują.

      Usuń
    11. Napisz post z niemiecką lekturą dla trzecioklasistów w tytule, to natychmiast zorientujesz się, jak to jest w Niemczech! W Polsce jest tragicznie, gugluje się chyba wszystko, cokolwiek zadadzą na lekcjach, a już zwłaszcza streszczenia lektur. A sądząc po poziomie niektórych błędów ortograficznych we wpisywanych do wyszukiwarki słowach, poszukiwaczami są często same dzieci, nie tylko ich "pomocni" rodzice.

      Usuń
  5. Pytanie dziadka o największą przygodę w życiu może być ryzykownym przedsięwzięciem, dziadek utnie sobie drzemkę, a babcia obrobiwszy się ze sprzątanie, praniem, zakupami, malowaniem mieszkania i skopaniem działki może zechce sprawdzić lekcje wnuczkowi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby masz rację, ale przecież zawsze dziadek - by nie stracić twarzy i nie wyjść poza stereotyp - może opowiedzieć wnuczkowo co to mu się w tym czasie przyśniło!:)
      A poza tym bardzo dziękuję za cenny suplement dotyczący zadań dla babci: jak mogłam zapomnieć o skopaniu działki!:))

      Usuń
  6. Pytanie, czy Babcia w to uwierzy, że to był tylko sen, zwłaszcza jeśli znaczącą w nim rolę odegra jej serdeczna przyjaciółka tudzież wyda się w końcu na gdzie przepadły pieniądze na podróż poślubną:) Za skopanie działki - nie musisz dziękować :)- cała przyjemność ...itd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, że jesteś zwolenniczką psychoterapii przy użyciu hipnozy?:P Jak jednak widać dzięki przytoczonemu przez Ciebie przykładowi, skutki zastosowania tej metody mogą okazać się zaskakująco bolesne:(

      Usuń
  7. Dobre, dobre :-)
    Nie podam własnych przykładów lecz świeżo po lekturze książki "Światu nie mamy czego zazdrościć" przytoczę Ci parę zadań matematycznych z podręczników małych Koreańczyków (z Korei Płn) z lat 90-tych:"Ośmiu chłopców i dziewięć dziewczynek śpiewa pieśni na cześć Kim Ir Sena. Ile dzieci śpiewa pieśń?" albo "Trzej żołnierze Koreańskiej Armii Ludowej zabili trzydziestu żołnierzy amerykańskich. Jeśli każdy z nich zabił tylu samo żołnierzy, ilu Amerykanów zabił jeden żołnierz koreański?"

    Przy takich zadaniach te o babci i dziadku to pikuś :-) Ale swoją drogą, to mój Starszy ma podręczniki z WSIP i tam takich "kwiatków" nie było...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mechanizm wdrukowywania w podświadomość pewnych schematów jest identyczny, tylko cele i schematy różne. Choć istotnie, polskie zadania na tle koreańskiego o żołnierzach wydają się zupełnie nieszkodliwe.
      Podręczniki WSiP nie są mi znane. Wiem tylko tyle, że w młodszych klasach proponują szereg starych lektur (często z naszych czasów, i starsze), które dla dzieciaków bywają niezrozumiałe (takie słyszałam opinie, ale za ich prawdziwość nie dam głowy).

      Usuń
  8. Starszy w kl. I-III miał podręczniki z wyd. MAC. Teraz uczą się z z podręczników różnych wydawnictw. Np. historia z Nowej Ery, podręcznik do polskiego z WSiP a ćwiczenia z Nowej ERY.
    W IV kl. przerabiali już "Pinokia" a teraz mają czytać "Opowieści z Narnii". Starszy zadowolony z doboru lektur jak na razie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Pinokia" czytaliśmy w ubiegłym roku, a "Opowieści z Narnii" w trakcie (piąta część). Zanosi się, że Starszy przynajmniej na polskim będzie miał z górki!

      Usuń
  9. Mój wnuczek, drugoklasista, przeprowadził ze mną wywiad, z okazji zadania domowego przed Dniem Babci;
    na pytanie, co babcia robi najchętniej, sam sobie odpowiedział, że fotografuje albo czyta, na pytanie - jaka jest jej ulubiona piosenka babcia chciała odpowiedziec, że musi sie zastanowić, bo jest ich wiele, ale zgodziła sie na podpowiedź "My Słowianie":)
    Mnie sie ankieta podobała:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrażenie, że ankieta mogła się podobać dlatego, że posługiwała się czasownikiem "robić" zamiast - zamiennym zdaniem niektórych mężczyzn: "gotować lub piec".
      "My Słowianie" musiałam sprawdzić w internecie i dowiedziałam się, że to podobno hit ubiegłego roku. To się chyba nazywa babcia na czasie?:)

      Usuń
  10. ... zdaje się, że powinnam była ten komentarz umieścic pod wpisem o Dniu Babci, wybacz;)

    OdpowiedzUsuń