„JA
Przyjaciel mój zakochał się w magister
Biodrowicz. (do Przyjaciela) Dlaczego właściwie zakochałeś się w
magister?
PRZYJACIEL
Zakochałem się w magister właściwie dlatego…
ponieważ… Nie, nie wiem, dlaczego tak postąpiłem.
JA
A kto ma wiedzieć? Jesteś dorosłym, dojrzałym
mężczyzną, a nie wyrostkiem, więc…
PRZYJACIEL
Nawet nie mam wyrostka.
JA
Nawet nie masz wyrostka. Więc w ogóle wszystko przemawia u ciebie za
tym, żebyś sobie zdawał dokładnie sprawę z motywów tego uczucia. Musisz to
sobie absolutnie wyjaśnić i w zależności od motywów będziemy to uczucie u
ciebie kultywować albo też zwalczać ze wszystkich sił. Będziemy się bili o to
uczucie lub – z tym uczuciem, jeżeli zajdzie potrzeba, tzn. gdyby te motywy
były np. niskie.”
Ponieważ
ciągle jeszcze to ja jestem najlepszym przyjacielem Młodszego, od kilku dni
zajęta jestem głównie ustalaniem, czy w związku z jego wielką miłością mamy się bić, czy też raczej kultywować. Mimo że
obiektem uczuć szczęśliwie nie jest żadna
magister, a Hania (lat prawie pięć), a Młodszy póki co jest szczęśliwym
posiadaczem wyrostka, i tak wyjaśnianie przyczyn zakochania idzie nam jak po
grudzie.
„JA
No to analizujmy przyczyny. Może one są
natury zewnętrznej? Może to uroda magister tak cię… tego ten?
PRZYJACIEL
Wiesz, wątpię. Uroda magister nie jest znów
aż taka, żeby… tego ten.”
JA
Więc może to toalety magister zrobiły na
tobie…
PRZYJACIEL
Nie. Nic na mnie nie zrobiły toalety
magister. To nie to.
JA
W takim razie może – inteligencja?
PRZYJACIEL
Może…
JA
Ale nie jesteś pewny?
PRZYJACIEL
Nie. Nie mam najmniejszej pewności.”
-
A czemu kochasz Hanię? – dopytuję Młodszego.
-
A Hania jest ładna?
-
No tak – przyznaje. – Ale Ty jesteś ładniejsza. – dorzuca po chwili
zastanowienia.
-
A może podobają Ci się jej spódniczki? (Hania lubuje się w
tiulowych różowych spódniczkach.)
-
Nie, spódniczki to nie! – Młodszy stanowczo zaprzecza.
-
No to o co chodzi?
-
Nie wiem – wyznaje bezradnie. – Po prostu jak ją widzę, to mi się robią oczy w
serca…
Przeczytałam z uwagą wszystkie pięć historii
opowiedzianych przez Przyjaciela oraz jego Przyjaciela, zamieszczonych w zbiorze "Miłość do magister Biodrowicz", dlatego wiem, że przed Młodszym
jeszcze długa droga. Droga kręta i zawiła, którą koniecznie powinien przebyć z
Przyjacielem.
Ponieważ
w grę wchodzi zarówno stawienie czoła temu, że stało się niespodziewanym
obiektem czyichś uczuć („Dorota”), jak i znoszenie licznych cierpień, często
ściśle fizycznych („Jak pokochaliśmy przedszkolankę”), czy też konieczność odnajdywania
miłości w wielce niesprzyjających okolicznościach („Dwóch mężczyzn szło drogą
służbową”), jestem więcej niż pewna, że sama nie sprostam.
Zwłaszcza,
że najdalej za piętnaście lat i tak wszystko skończy się takim dialogiem („Z
pierwszą wizytą”):
„INŻYNIEROWA
To tyś mnie szpiegował! Kto zainstalował
magnetofon w moim tapczanie?
INŻYNIER
A kto się zaplątał w taśmę?
INŻYNIEROWA
Zapewniam panów, że był to po prostu tapicer.
(do męża) Nie dość ci tych inwektyw – jeszcze chcesz ogołacać mieszkanie?!
Zaraz… Ogołacać czy ogałacać?
INŻYNIER
Mnie się zdaje, że… ogałacać?
PRZYJACIEL
W każdym razie chyba nie - agałocać?
INŻYNIER
Mniejsza z tym. Spytamy Maćka, jak wróci z
kina.
INŻYNIEROWA
Boże! My przecież mamy dziecko! Ty oczywiście
o tym zapomniałeś!
INŻYNIER
A kto pierwszy sobie przypomniał?
INŻYNIEROWA
Będziesz łożył na Maciusia!”
Jeremi
Przybora „Miłość do magister Biodrowicz”, ilustrowała Alicja Wirth. Czytelnik,
Warszawa 1972.
Nie no, naprawdę przestanę zaglądać na blogi. Jak ma człowiek wytrwać w postanowieniach, skoro mu się podtyka takie smaczki?! Aby uczcić walentynki zamówiłam w bibliotece Starowicza; teraz będę cierpieć, że nie Przyborę, buu...
OdpowiedzUsuńWszystko zależy od tego, jakie masz plany na walentynkowy wieczór. Jeśli bowiem wybierasz się na randkę, uprzednie szybkie przewertowanie Starowicza może rokować znacznie lepiej niż sięgnięcie po Przyborę:P
UsuńPrzybora :) Skądeś wzięła tego białego kruka? To chyba mój ulubiony tomik pana JP.
OdpowiedzUsuńZ półki wzięłam, a skądżebym miała wziąć?:P Ale to chyba nie taki kruk, a w każdym razie nie biały.
UsuńJa bardziej lubię chyba tomiki czystą prozą, ale ten rozbawia mnie za każdym razem, ilekroć biorę go do ręki. No, i okazał się nad wyraz adekwatny:P
Adekwatny, masz najbardziej serduszkowatą miniaturkę ze wszystkich w moim blogrollu :DD
UsuńAż sprawdziłam. O matko! Zablokuj żonie dostęp, albo powiedz, że to jest inaczej niż myśli:DD
UsuńSpoko, do rana Twój post zniknie w nawale kolejnych okazjonalnych:P A żona też lubi Przyborę, ma nawet autograf w pamiętniczku :)
UsuńTeraz to zraniłeś moje uczucia: "kolejnych okazjonalnych", phi!
UsuńA jak żonie zniknie pamiętniczek razem z autografem, to nie próbujcie myśleć, że mam z tym cokolwiek wspólnego!:P
"kolejnych inspirowanych" - lepiej? Pamiętniczek jest doskonale ukryty, tak doskonale, ze od paru lat nikt go na oczy nie widział :D
UsuńNie lepiej. Jestem zraniona na wskroś.
UsuńA taki, równie dobrze ukryty, pamiętniczek, tyle że z innymi autografami, też mam:)
"Przeklnij mnie - nie mogłem zrobić podlej
UsuńNiczym mnie nie oblej
lecz, proszę, przeklnij mnie"
http://www.youtube.com/watch?v=LLs7ILmqLNU
"W Paryżu, Bolonii
Usuńprzekleństwo me gonić
będzie cię!"!
(ale proponuję zmienić tonację, bo sopranu mi matka natura nie dała, a raczej alt)
A proszę uprzejmię, gdyż albowiem ja również raczej sznapsbarytonem władam, a nie tenorkiem bohaterskim :)
UsuńTo ty pomrukuj "przeklnij mnie", a ja altem będę godzić słowem żwawszem!:P
UsuńNie ma sprawy, aranżację mamy załatwioną, a z choreografii proponuję zrezygnować, gdyż w tańcu depczę po palcach :P
UsuńJa mylę prawą nogę z lewą i wyrywam się do prowadzenia, więc myślę, że poprzestaniemy na żywej gestykulacji:P
UsuńO proszę, pełny profesjonalizm. Znaczy od jutra możemy ruszać w trasę po Polsce :D
UsuńOd jutra to nie. Mam inne zobowiązania:P A poza tym nie da się chyba tak od razu wynająć Sali Kongresowej, a w remizie gestykulować nie będę!
UsuńNie interesuje Cię tournee wspaniałe Łowicz-Kutno-Radom? Ledwo gwiazdą zostałaś, a już fochy :P A ja tu miałem taką propozycję uświetniania pokazów kołder zdrowotnych i garnków :(
UsuńZ racji uciążliwości dojazdów wolałabym raczej trasy nadmorskie. Co powiesz na Międzyzdroje - Mielno - Ustka - Łeba w ścisłym sezonie?
UsuńA pokazy kołder i garnków uświetniaj sam, ja mam hurtowo emerytów na co dzień, więc po godzinach wolałabym jakieś nieco młodsze grono:P
W pełni sezonu? No czy ja wiem, liczyłem, że w pełni sezonu to już będziemy zakontraktowani na wycieczkowcu na Karaibach. Dla rozgrzewki możemy bawić grupy zimy w mieście.
UsuńW mieście wiosna, więc rozgrzewka raczej się nie uda. A na Karaibach w sezonie strasznie gorąco, daj spokój:P
UsuńW Mielnie w sezonie raczej nie ma co liczyć na upały, a ja bym się powygrzewał w przerwach między artystycznymi produkcjami.
UsuńJa ostatnio preferuję aktywny wypoczynek: po wycieczkowcu sobie nie poganiam, a po polskiej plaży i owszem:) Ale z pewnością będziesz mógł się wygrzać w jednym z licznych nadmorskich solariów (na 100% będą mieli nowe lampy!).
UsuńNowe lampy to ma i gabinet kosmetyczny po sąsiedzku i nie muszę dopłacać za morski jod w atmosferze :P Co do wypoczynku, to najchętniej by zaległ w grajdole, ale progenitura nie daje, niestety.
UsuńNa wycieczkowcu grajdołów nie mają, zdaje się. Ale z pewnością będą znakomite animacje dla progenitury!:P
UsuńAle po polsku te animacje? Bo słyszałem, że bez animacji po polsku nie wolno wyruszać na zagraniczne wycieczki :P
UsuńJak zapracujemy na status gwiazd, poza własnymi ręcznikami z froty dostaniemy też w pakiecie polskie animatorki i animatorów:) A po ostatnim pobycie na zagranicznym kempingu z animacjami w jakżeż dźwięcznym języku madziarskim, przychylałabym się do prawdziwości zasłyszanej przez Ciebie opinii.
UsuńCo i tak jest bez znaczenia, bo moje dzieci gardzą jakimikolwiek animacjami, poza tymi, które zanimizują im właśni rodzice:(
Nasza Starsza jest typem, dla którego właśni rodzice nie są nauczycielami i animatorami, Młodsza by się pewnie dała zaanimować za kawałek czekolady, więc animatorzy byliby wskazani w dowolnym języku.
UsuńTo doprawdy nie wiem, czemu narzekasz na brak możliwości wylegiwania się w grajdole. Jedno dziecko powinno wszak oddalić się od was natychmiast i z godnością, zaś drugiemu wystarczy zorganizować zabawę w szukanie sprytnie ukrytych kolejnych czekoladek!:)
UsuńW teorii właśnie tak powinno być, w praktyce to jakoś nie chce działać :P No nic, powyleguję się, jak już wypchnę panny z domu.
UsuńIii, można i wcześniej. Wystarczy zorganizować dzieciom odpowiednio dużą grupę rówieśniczą - dzięki naszemu systemowi wyjeżdżania na wakacje z grupą o liczebności niemal przedszkolnej, w ubiegłym roku udawało mi się zajmować wyłącznie sobą nawet i przez pół godziny ciurkiem!
UsuńU nas występują niejakie niedobory rówieśników wśród znajomych, więc na takie luksusy brak szans.
UsuńSkładałam Ci już po wielekroć propozycje, więc nie narzekaj na brak szans:P
UsuńNo faktycznie, składałaś.
UsuńI teraz gołym okiem widać, w jaki sposób tworzą się legendy o fałszywych męczennikach:P
UsuńJak nasz Młodszy za bardzo się rozgada, to pytam o Gabrysię. Milczenie gwarantowane :P
OdpowiedzUsuńMój się jeszcze nie krępuje, ale i tak - poza tłumaczeniem o "oczach w serca" - nie umie składnie opowiadać o swoich miłosnych podbojach. Jak nic, to musi być prawdziwa miłość!:)
UsuńŚwietnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń