Dzisiejsze
święto aż prosi się o należący do mojego ulubionego gatunku przekrojowy post
pt. „wizerunek ojca w literaturze dziecięcej”.
Niestety,
z uwagi na dotkliwy brak czasu nie mogę teraz przedstawić pełnej i kompleksowej
analizy. Zamiast niej proponuję małą wprawkę, którą dedykuję Karolowi Darwinowi
– było, nie było – ojcu teorii ewolucji.
Na
początku był więc niewątpliwie ojciec patriarchalny.
Najmądrzejszy
na świecie, najbardziej zapracowany, przeznaczony do znacznie ważniejszych
spraw niż zajmowanie się dzieckiem.
Wypisz,
wymaluj, ojciec Gapiszona.
„- A
krokodyl to znosi jajka! – stwierdził z powagą Gapiszon.
- Krokodyl? Jajka? Skąd wiesz? –
zdziwił się Tata znad gazety.
- Babcia mówiła. (…)
- Pierwsze słyszę! – Tata schował się
za gazetą. – Krokodyl… Coś takiego!...
Chwilę siedział w milczeniu, aż
wreszcie rzucił gazetę na stół między bułki i sałatkę, wstał i zaczął grzebać w
bibliotece.(…)
- Proszę, proszę – tu jest rysunek
krokodyla, obejrzyj go sobie chłopcze… A teraz słuchaj i ucz się! To się zresztą
przyda i innym! – zerknął znad książki na Mamę.
– No, uwaga, proszę o ciszę!... Głowa krokodyla, zęby stożkowate…
Widzicie, nic tu nie ma! Z całego królestwa płazów jedynie krokodyle
wyrastają z maleńkich w olbrzymy. Z ich jaj…
Hmm, to chyba jakieś bardzo dawne wydanie. Nie mam zresztą czasu na jakieś
stare księgi. Chyba wiecie, że muszę ciężko pracować! (…) Ja pracuję ciężko, żeby zarobić na wasze
utrzymanie, a tu wszystko drożeje! Wstaję do roboty o szóstej rano, teraz to
nic, bo jest widno, ale w zimie to przecież sam środek nocy i musze chyba
czasem mieć chwilę świętego spokoju… I bardzo proszę mi więcej nie zawracać
głowy!
Tu złapał leżący na stole stary numer
„Przeglądu Sportowego”, który był zawsze jego ulubioną lekturą, i odciął się
nim od reszty świata, dając wyraźnie do zrozumienia, że temat został
ostatecznie wyczerpany.
- To Tatuś nie wiedział? – zapytał
szeptem chłopiec.
- Wiedział, oczywiście, że wiedział.
Tatuś wie wszystko, tylko tak z nami żartował! – odpowiedziała Mama zmęczonym
głosem.”
Kiedy
widzę stale rosnącą liczbę ojców spacerujących z wózkami, przychodzących na
place zabaw, prowadzających dzieci do lekarza i teatru oraz pojawiających się
na wywiadówkach, mam nadzieję, że oznacza to, iż Ojcowie Gapiszona wkrótce
wymrą, niczym mamuty. Podobnie jak zmęczone, lecz zawsze lojalne gapiszonowe
mamusie.
Przejście
na kolejny szczebel ewolucji rzadko odbywa się jednak bezboleśnie. W fazie
przejściowej zdarza się, że rykoszetem obrywają i dzieci.
„Tej nocy Basia nie mogła zasnąć. Wydawało
jej się, że słyszy szmer głosów rodziców. Wstała i poczłapała na bosaka w
kierunku kuchni. Drzwi były uchylone. Dobiegał zza nich głos Taty. Brzmiał obco
i nieprzyjemnie.
- … chodzisz po domu w dresie, nie
słyszysz, co się do ciebie mówi. Czy ja naprawdę oczekuję zbyt wiele?! Czy jest
coś dziwnego w tym, że po całym dniu pracy marzę o ciepłym przyjęciu przez miłą
żonę w posprzątanym domu?
- A czy nie przyszło ci do głowy –
głos Mamy był dziwnie cichy i spokojny – że ta miła żona też jest po dniu pracy,
a do tego ma na głowie cały dom?
(…) Basia miała dość. Otworzyła drzwi
i weszła do kuchni.
- Czy możecie przestać się kłócić! –
krzyknęła.”
Na
szczęście coraz częściej – podobnie jak w historii o Basi – ta faza okazuje się krótkotrwała, a ojcom udaje się odnaleźć własne miejsce w nowym,
dziwnym, nie zawsze tak wspaniałym, jak im się to kiedyś wydawało, świecie.
Nie
poddają się jednak bez walki.
Niektórzy
po cichu nadal wierzą bowiem, że ojcowie są stworzeni wyłącznie do Wielkich
Rzeczy.
„Pewnego dnia tata powiedział, że pokaże mi
wszechświat.
Bo, jak twierdził, byłem już na to
dostatecznie duży.
- A gdzie on leży? – spytałem.
- O! będzie kawałek – powiedział tata
i zdjął swój biały fartuch dentysty, upstrzony plamkami krwi.
- Tylko ubierzcie się ciepło! –
powiedziała mama. – Bo na dworze jest chłodno.(…)
Szliśmy długo. (…) Prowadził mnie
ostrożnie przez łąkę.
Zatrzymaliśmy się na niewielkim
pagórku.
- To tu? – zapytałem.
Skinął głową. Rozejrzałem się wokół ze
zdziwieniem. Wydawało mi się, że już tu kiedyś byłem. Że była to łąka, na którą
ludzie wyprowadzali psy.(…)
- Widzisz? – zapytał tata.
Podniosłem wzrok. Na niebie paliły się
tysiące gwiazd. Tata wskazywał je palcem. I znał nazwę każdej z nich. (…) Nagle
zamilkł. Poruszył nosem.
- Co to jest? – zapytał.
- Co?
- Co tak śmierdzi? – parsknął.
Ja wiedziałem. Wiedziałem, w co
wdepnął.
- To Wielki Pies – powiedziałem.”
Gdy
Wielkie Psy i zupełnie małe dzieci wbijają noże w plecy, podda się nawet
najbardziej twardy z twardych ojców.
I
dopiero wtedy zaczyna się równouprawnienie!
W
czasie, gdy żona robi zakupy ("Kochanie, muszę natychmiast iść do sklepu! Nie mam się w co ubrać!"), mąż sprząta; gdy ona w zaciszu gabinetu przygotowuje się do jutrzejszego ważnego
spotkania, on musi rozwiesić pranie. Aż wreszcie okazuje się, że z uwagi na
pilny wyjazd służbowy małżonki, to właśnie on - ojciec i mąż stał się odpowiedzialny za stworzenie
prawdziwie domowej atmosfery w czasie nadchodzących świąt.
"- Są święta, tato, są święta! –
wołali w progu kuchni Olaf i Konstanty. (…)
- Wiem, wiem i zgadnijcie, czy mam
dużo roboty? – westchnął tata. – Muszę jeszcze posłodzić zapiekankę z
ziemniaków, doprawić szynkę musztardą, pojechać do lasu po choinkę i nagrzać
saunę, zanim mama wróci z konferencji.”
Nie
można się więc dziwić, gdy któregoś dnia coś w ojcu pęknie.
„
Tatuś (…) z niejasnym zamysłem w głowie
wędrował gdzieś w kierunku zachodnim.
Zamysł ten wiązał się z pewnym
półwyspem, który Tatuś widział swego czasu podczas wycieczki. Półwysep wybiegał
prosto w morze, niebo było żółte, a pod wieczór zerwał się wiatr. Nigdy nie
dotarł dalej, aby zobaczyć, co było po drugiej stronie półwyspu. Rodzina
chciała wracać do domu, żeby napić się herbaty. Zawsze w nieodpowiedniej chwili
chciała wracać do domu, ale Tatuś został na brzegu i patrzył na morze. (…)I wtedy
Tatusia ogarnęła nieodparta tęsknota i melancholia. Jedyną sprawą, co do której
miał pewność, było to, że nie chce pić herbaty w domu na werandzie. Ani tego
wieczoru, ani żadnego innego. (…)”
Drodzy
tatusiowie!
Wasze
życie nie jest lekkie, ale pamiętajcie, że mamusie też mają pod górkę.
I
nawet jeśli czasem myślicie, jak Tatuś Muminka, o tym, by uciec z domu i
przyłączyć się do Hatifnatów, pamiętajcie że nie jest do końca pewne, czy
Wasza dalsza ewolucja faktycznie jest jeszcze możliwa (nie wspominając już o tym, że wątpliwe, by była do czegokolwiek potrzebna).
„Tatuś zerwał się. Oczy jego były równie
niebieskie jak zwykle, gdy krzyknął:
- Wracam do domu! Jadę natychmiast do
domu!
Podniósł do góry pyszczek i wciągnął
kapelusz na uszy. Potem ruszył w kierunku wybrzeża, wskoczył do jednej z
białych łodzi, podniósł żagiel i ruszył prosto na wzburzone morze.
Był znów sobą, pełen własnych myśli o
sprawach tego świata i tęsknił do domu.
„Żeby nigdy nie móc się cieszyć lub
rozczarować! – myślał Tatuś, podczas gdy łódź pędziła wśród nawałnicy. – Nigdy
nikogo nie kochać, nie móc się rozgniewać na tego kogoś, a potem mu przebaczyć.
Nie móc spać ani marznąć, nigdy się nie mylić, nie mieć bólów brzucha i potem
wyzdrowieć, nie obchodzić urodzin, nie pić piwa i nigdy nie mieć nieczystego
sumienia… To wszystko jest straszne!”
(…) Tatuś Muminka tęsknił za swoją rodziną i za swoją werandą. Wydało mu się nagle, że dopiero tam będzie miał
tyle przygód i będzie tak wolny, jak powinien być prawdziwy tatuś.”
Zamieszczone
w poście cytaty i ilustracje pochodzą – w kolejności – z następujących książek:
Bohdan
Butenko „Gapiszon, krokodyl i …”. „EZOP” Agencja Edytorska, Warszawa 2004.
Zofia
Stanecka, Marianna Oklejak „Basia i Mama w pracy”. Wydawnictwo LektorKlett,
Poznań 2009.
Ulf
Stark „Jak tata pokazał mi wszechświat”, ilustrowała Eva Ericsson, przełożyła
Katarzyna Skalska. wydawnictwo Zakamarki, Poznań 2009.
Markus
Majaluoma „Tato, kiedy przyjdzie święty Mikołaj?”, przełożyła Iwona Kiuru.
Wydawnictwo Bona, Kraków 2011.
Tove
Jansson „Opowiadania z Doliny Muminków”, przełożyła Irena Szuch-Wyszomirska.
Nasza Księgarnia, Warszawa 2008.
W czasie postępującej lektury posta, cały czas myślałam "no, dobrze, ale gdzie jest Tatuś Muminka"?! Zakończyłaś go więc idealnie- dziękuję :) ps. bo mój to chyba pod Muminka trochę podchodzi ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wstrzeliłam się w Twoje oczekiwania, choć nie ukrywam, że zadecydował przypadek. Nigdy nie byłam "muminkowa", ale ostatnio byłam z dziećmi w teatrze na "Pamiętnikach Tatusia Muminka", stąd świeże skojarzenie:)
UsuńJa "muminkowa" jestem dopiero od niedawna ;) Chyba jako dziecko nie doceniałam lektury. Byłam "indiańska" głównie ;)
UsuńA wiesz, że szukając teraz odpowiedniego cytatu w "Opowiadaniach z doliny Muminków" (jedynej książce z serii, którą mam w domu) i podczytując fragmenty, pomyślałam sobie, że chyba warto byłoby teraz sprawdzić, co będę myśleć o tej serii?:) Rzuciła mi się w oczy niezwykła trafność obserwacji i wielość podtekstów, których w późnym dziecięctwie jakoś nie dostrzegałam.
UsuńZapał do czytania indiańskich książek minął mi dość szybko, ale ostrą fazę przeszłam, i owszem. Za to moi synowie jeszcze nawet o kawałku Indianina nie czytali - zgroza i makabra!
Ja sobie kupiłam wszystkie opowieści o Muminkach zebrane w 2 tomy ;) Całości jeszcze nie przeczytałam, ale mam takie same refleksje dotyczące trafności obserwacji i podtekstów :)
UsuńU mnie okres indiański trwał dość długo, tak do liceum chyba nawet ;) Może Twoi synowie uznają jeszcze ten temat za ciekawy, chociaż nie wiem, czy nie będą woleli jednak Harry'ego P. ;)
Ponieważ zaczęłam zastanawiać się nad praktycznym sposobem przeprowadzenia tej ilości książek, którą już posiadam, myśl o zakupie Muminków (nawet w ledwie dwóch tomach) odrzucam ze wstrętem. Ale żeby wypożyczyć z biblioteki, to kto wie?:)
UsuńDopóki nie podsunę im czegoś indiańskiego, nie przekonam się jak to z nimi będzie. Stawiam jednak na to, że w bezpośrednim starciu z HP Indianie byliby bez szans.
Dwa tomy Muminków są dość obszerne, toteż nie namawiam do zakupu w Twojej sytuacji :)
UsuńNiestety wydaje mi się, że Indianie w starciu z HP nie będą mięli szans nawet strzałą śmignąć :/
Myślę, że Indianie mogliby spróbować zagrozić oskalpowaniem - jak nie po dobroci, to może siłą by się udało?:)
UsuńMoże zabronić czytać, to sami sięgną? ;)
UsuńCoś w tym jest:) Choć moje dzieci pewnie wywietrzyłyby podstęp, niestety.
UsuńMimo że jestem fatalnym ojcem, to i tak dostałem wczoraj moc przytulasków :) Dobrze, że nie wplotłaś do tekstu TEGO i TEGO. Masz wiarę w ojców :P
OdpowiedzUsuńNasz ojciec był wczoraj najeżony, więc i przytulasków było mało. Za to laurek dużo:)
UsuńO jednym Tym słyszałam, ale nie miałam w ręku, a z kolei drugie To traktuje o zbyt poważnej sprawie, by wplatać to w tak niepoważny post. Ale wiarę w ojców owszem, żywię!:)
Ech, ja bym po prostu chciał czasem wypić herbatę w domu na werandzie bez konieczności odrywania się od niej po każdym łyku, bo trzeba umyć rączki, zmienić bluzeczkę, podać wodę, zmienić bluzeczkę, wytrzeć nos, sprawdzić, co na dobranockę, zmienić bluzeczkę. Wędrówka z Hatifnatami to wariant ekstremalny, choć niekiedy rozważany :)
OdpowiedzUsuńAle dostałem dwie laurki i urządzono dyskotekę na moją cześć, więc jeszcze chwilę wytrzymam.
Laurki jak laurki, ale dyski to ci zazdraszczam :P W jakiej stylistyce? Szalone lata 80te? Dopasowałeś się ubiorem? Dałbyś jakieś zdjęcie :D O coś w tym guście :P
UsuńByła w stylu lat 80., do hitów z Akademii pana Kleksa :) Niestety piór z trwałą nie zdołałem sobie na poczekaniu wyhodować :P
UsuńKleks? Zatem jadalne piegi? :D
UsuńJadalne piegi musiałbym sam przygotować, więc impreza była bez jadła i napoju.
UsuńO suchem pysku? Wydziedziczyć! :P
UsuńDaj dzieciom spokój, girlandy przygotowały za to.
UsuńChyba że tak. No to odwołać, notariusza :) Mnie tylko obleźli, ale i tak to było mega :D
UsuńMiło jest być ojcem. Czasem. Znaczy nawet więcej niż czasem :P
UsuńSkoro już sobie wszystko wyjaśniliście, pozostaje mi tylko dodać - nawiązując do pierwszego zdania w ostatnim komentarzu: i o to właśnie chodzi!:)
UsuńOj, też pomyślałam o Złym Panie, tak szczęśliwie przez ciebie pominiętym.
OdpowiedzUsuńPrzedni, arcyprzedni post, aż idę sprawdzić czy o mamach czegoś podobnego wcześniej nie poczyniłaś.
Wszystkiego dobrego, wiwat nie-bat i ewolucja! ;)
Oj naprawdę, więcej wiary w to, że i Dobrzy Panowie żyją na tym świecie!
UsuńO mamach było, ale tylko w związku z jedną książką, i to dla dorosłych. W przyszłym roku postaram się poprawić (o ile życie nie stanie mi na przeszkodzie), więc nie ustawaj w wiwatach!:)