poniedziałek, 23 czerwca 2014

Dzień Ojca, czyli na tropach ojcowskiej ewolucji

Dzisiejsze święto aż prosi się o należący do mojego ulubionego gatunku przekrojowy post pt. „wizerunek ojca w literaturze dziecięcej”.
Niestety, z uwagi na dotkliwy brak czasu nie mogę teraz przedstawić pełnej i kompleksowej analizy. Zamiast niej proponuję małą wprawkę, którą dedykuję Karolowi Darwinowi – było, nie było – ojcu teorii ewolucji.

Na początku był więc niewątpliwie ojciec patriarchalny.
Najmądrzejszy na świecie, najbardziej zapracowany, przeznaczony do znacznie ważniejszych spraw niż zajmowanie się dzieckiem.
Wypisz, wymaluj, ojciec Gapiszona.

„- A  krokodyl to znosi jajka! – stwierdził z powagą Gapiszon.
- Krokodyl? Jajka? Skąd wiesz? – zdziwił się Tata znad gazety.
- Babcia mówiła. (…)
- Pierwsze słyszę! – Tata schował się za gazetą. – Krokodyl… Coś takiego!...
Chwilę siedział w milczeniu, aż wreszcie rzucił gazetę na stół między bułki i sałatkę, wstał i zaczął grzebać w bibliotece.(…)
- Proszę, proszę – tu jest rysunek krokodyla, obejrzyj go sobie chłopcze… A teraz słuchaj i ucz się! To się zresztą przyda i innym! – zerknął znad książki na Mamę.  – No, uwaga, proszę o ciszę!... Głowa krokodyla, zęby stożkowate… Widzicie, nic tu nie ma! Z całego królestwa płazów jedynie krokodyle wyrastają z maleńkich w olbrzymy. Z ich jaj… Hmm, to chyba jakieś bardzo dawne wydanie. Nie mam zresztą czasu na jakieś stare księgi. Chyba wiecie, że muszę ciężko pracować! (…) Ja pracuję ciężko, żeby zarobić na wasze utrzymanie, a tu wszystko drożeje! Wstaję do roboty o szóstej rano, teraz to nic, bo jest widno, ale w zimie to przecież sam środek nocy i musze chyba czasem mieć chwilę świętego spokoju… I bardzo proszę mi więcej nie zawracać głowy!
Tu złapał leżący na stole stary numer „Przeglądu Sportowego”, który był zawsze jego ulubioną lekturą, i odciął się nim od reszty świata, dając wyraźnie do zrozumienia, że temat został ostatecznie wyczerpany.
- To Tatuś nie wiedział? – zapytał szeptem chłopiec.
- Wiedział, oczywiście, że wiedział. Tatuś wie wszystko, tylko tak z nami żartował! – odpowiedziała Mama zmęczonym głosem.

Kiedy widzę stale rosnącą liczbę ojców spacerujących z wózkami, przychodzących na place zabaw, prowadzających dzieci do lekarza i teatru oraz pojawiających się na wywiadówkach, mam nadzieję, że oznacza to, iż Ojcowie Gapiszona wkrótce wymrą, niczym mamuty. Podobnie jak zmęczone, lecz zawsze lojalne gapiszonowe mamusie.

Przejście na kolejny szczebel ewolucji rzadko odbywa się jednak bezboleśnie. W fazie przejściowej zdarza się, że rykoszetem obrywają i dzieci.


Tej nocy Basia nie mogła zasnąć. Wydawało jej się, że słyszy szmer głosów rodziców. Wstała i poczłapała na bosaka w kierunku kuchni. Drzwi były uchylone. Dobiegał zza nich głos Taty. Brzmiał obco i nieprzyjemnie.
- … chodzisz po domu w dresie, nie słyszysz, co się do ciebie mówi. Czy ja naprawdę oczekuję zbyt wiele?! Czy jest coś dziwnego w tym, że po całym dniu pracy marzę o ciepłym przyjęciu przez miłą żonę w posprzątanym domu?
- A czy nie przyszło ci do głowy – głos Mamy był dziwnie cichy i spokojny – że ta miła żona też jest po dniu pracy, a do tego ma na głowie cały dom?
(…) Basia miała dość. Otworzyła drzwi i weszła do kuchni.
- Czy możecie przestać się kłócić! – krzyknęła.

Na szczęście coraz częściej – podobnie jak w historii o Basi – ta faza okazuje się krótkotrwała, a ojcom udaje się odnaleźć własne miejsce w nowym, dziwnym, nie zawsze tak wspaniałym, jak im się to kiedyś wydawało, świecie.
Nie poddają się jednak bez walki.

Niektórzy po cichu nadal wierzą bowiem, że ojcowie są stworzeni wyłącznie do Wielkich Rzeczy.

Pewnego dnia tata powiedział, że pokaże mi wszechświat.
Bo, jak twierdził, byłem już na to dostatecznie duży.
- A gdzie on leży? – spytałem.
- O! będzie kawałek – powiedział tata i zdjął swój biały fartuch dentysty, upstrzony plamkami krwi.
- Tylko ubierzcie się ciepło! – powiedziała mama. – Bo na dworze jest chłodno.(…)
Szliśmy długo. (…) Prowadził mnie ostrożnie przez łąkę.
Zatrzymaliśmy się na niewielkim pagórku.
- To tu? – zapytałem.
Skinął głową. Rozejrzałem się wokół ze zdziwieniem. Wydawało mi się, że już tu kiedyś byłem. Że była to łąka, na którą ludzie wyprowadzali psy.(…)
- Widzisz? – zapytał tata.
Podniosłem wzrok. Na niebie paliły się tysiące gwiazd. Tata wskazywał je palcem. I znał nazwę każdej z nich. (…) Nagle zamilkł. Poruszył nosem.
- Co to jest? – zapytał.
- Co?
- Co tak śmierdzi? – parsknął.
Ja wiedziałem. Wiedziałem, w co wdepnął.
- To Wielki Pies – powiedziałem.

Gdy Wielkie Psy i zupełnie małe dzieci wbijają noże w plecy, podda się nawet najbardziej twardy z twardych ojców.
I dopiero wtedy zaczyna się równouprawnienie!

W czasie, gdy żona robi zakupy ("Kochanie, muszę natychmiast iść do sklepu! Nie mam się w co ubrać!"), mąż sprząta; gdy ona w zaciszu gabinetu przygotowuje się do jutrzejszego ważnego spotkania, on musi rozwiesić pranie. Aż wreszcie okazuje się, że z uwagi na pilny wyjazd służbowy małżonki, to właśnie on - ojciec i mąż stał się odpowiedzialny za stworzenie prawdziwie domowej atmosfery w czasie nadchodzących świąt.

"- Są święta, tato, są święta! – wołali w progu kuchni Olaf i Konstanty. (…)
- Wiem, wiem i zgadnijcie, czy mam dużo roboty? – westchnął tata. – Muszę jeszcze posłodzić zapiekankę z ziemniaków, doprawić szynkę musztardą, pojechać do lasu po choinkę i nagrzać saunę, zanim mama wróci z konferencji.”

Nie można się więc dziwić, gdy któregoś dnia coś w ojcu pęknie.

Tatuś (…) z niejasnym zamysłem w głowie wędrował gdzieś w kierunku zachodnim.
Zamysł ten wiązał się z pewnym półwyspem, który Tatuś widział swego czasu podczas wycieczki. Półwysep wybiegał prosto w morze, niebo było żółte, a pod wieczór zerwał się wiatr. Nigdy nie dotarł dalej, aby zobaczyć, co było po drugiej stronie półwyspu. Rodzina chciała wracać do domu, żeby napić się herbaty. Zawsze w nieodpowiedniej chwili chciała wracać do domu, ale Tatuś został na brzegu i patrzył na morze. (…)I wtedy Tatusia ogarnęła nieodparta tęsknota i melancholia. Jedyną sprawą, co do której miał pewność, było to, że nie chce pić herbaty w domu na werandzie. Ani tego wieczoru, ani żadnego innego. (…)”

Drodzy tatusiowie!
Wasze życie nie jest lekkie, ale pamiętajcie, że mamusie też mają pod górkę.
I nawet jeśli czasem myślicie, jak Tatuś Muminka, o tym, by uciec z domu i przyłączyć się do Hatifnatów, pamiętajcie że nie jest do końca pewne, czy Wasza dalsza ewolucja faktycznie jest jeszcze możliwa (nie wspominając już o tym, że wątpliwe, by była do czegokolwiek potrzebna).

Tatuś zerwał się. Oczy jego były równie niebieskie jak zwykle, gdy krzyknął:
- Wracam do domu! Jadę natychmiast do domu!
Podniósł do góry pyszczek i wciągnął kapelusz na uszy. Potem ruszył w kierunku wybrzeża, wskoczył do jednej z białych łodzi, podniósł żagiel i ruszył prosto na wzburzone morze.
Był znów sobą, pełen własnych myśli o sprawach tego świata i tęsknił do domu.
„Żeby nigdy nie móc się cieszyć lub rozczarować! – myślał Tatuś, podczas gdy łódź pędziła wśród nawałnicy. – Nigdy nikogo nie kochać, nie móc się rozgniewać na tego kogoś, a potem mu przebaczyć. Nie móc spać ani marznąć, nigdy się nie mylić, nie mieć bólów brzucha i potem wyzdrowieć, nie obchodzić urodzin, nie pić piwa i nigdy nie mieć nieczystego sumienia… To wszystko jest straszne!”
(…) Tatuś Muminka tęsknił za swoją rodziną i za swoją werandą. Wydało mu się nagle, że dopiero tam będzie miał tyle przygód i będzie tak wolny, jak powinien być prawdziwy tatuś.”

Zamieszczone w poście cytaty i ilustracje pochodzą – w kolejności – z następujących książek:

Bohdan Butenko „Gapiszon, krokodyl i …”. „EZOP” Agencja Edytorska, Warszawa 2004.
Zofia Stanecka, Marianna Oklejak „Basia i Mama w pracy”. Wydawnictwo LektorKlett, Poznań 2009.
Ulf Stark „Jak tata pokazał mi wszechświat”, ilustrowała Eva Ericsson, przełożyła Katarzyna Skalska. wydawnictwo Zakamarki, Poznań 2009.
Markus Majaluoma „Tato, kiedy przyjdzie święty Mikołaj?”, przełożyła Iwona Kiuru. Wydawnictwo Bona, Kraków 2011.
Tove Jansson „Opowiadania z Doliny Muminków”, przełożyła Irena Szuch-Wyszomirska. Nasza Księgarnia, Warszawa 2008.  

24 komentarze:

  1. W czasie postępującej lektury posta, cały czas myślałam "no, dobrze, ale gdzie jest Tatuś Muminka"?! Zakończyłaś go więc idealnie- dziękuję :) ps. bo mój to chyba pod Muminka trochę podchodzi ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że wstrzeliłam się w Twoje oczekiwania, choć nie ukrywam, że zadecydował przypadek. Nigdy nie byłam "muminkowa", ale ostatnio byłam z dziećmi w teatrze na "Pamiętnikach Tatusia Muminka", stąd świeże skojarzenie:)

      Usuń
    2. Ja "muminkowa" jestem dopiero od niedawna ;) Chyba jako dziecko nie doceniałam lektury. Byłam "indiańska" głównie ;)

      Usuń
    3. A wiesz, że szukając teraz odpowiedniego cytatu w "Opowiadaniach z doliny Muminków" (jedynej książce z serii, którą mam w domu) i podczytując fragmenty, pomyślałam sobie, że chyba warto byłoby teraz sprawdzić, co będę myśleć o tej serii?:) Rzuciła mi się w oczy niezwykła trafność obserwacji i wielość podtekstów, których w późnym dziecięctwie jakoś nie dostrzegałam.
      Zapał do czytania indiańskich książek minął mi dość szybko, ale ostrą fazę przeszłam, i owszem. Za to moi synowie jeszcze nawet o kawałku Indianina nie czytali - zgroza i makabra!

      Usuń
    4. Ja sobie kupiłam wszystkie opowieści o Muminkach zebrane w 2 tomy ;) Całości jeszcze nie przeczytałam, ale mam takie same refleksje dotyczące trafności obserwacji i podtekstów :)
      U mnie okres indiański trwał dość długo, tak do liceum chyba nawet ;) Może Twoi synowie uznają jeszcze ten temat za ciekawy, chociaż nie wiem, czy nie będą woleli jednak Harry'ego P. ;)

      Usuń
    5. Ponieważ zaczęłam zastanawiać się nad praktycznym sposobem przeprowadzenia tej ilości książek, którą już posiadam, myśl o zakupie Muminków (nawet w ledwie dwóch tomach) odrzucam ze wstrętem. Ale żeby wypożyczyć z biblioteki, to kto wie?:)
      Dopóki nie podsunę im czegoś indiańskiego, nie przekonam się jak to z nimi będzie. Stawiam jednak na to, że w bezpośrednim starciu z HP Indianie byliby bez szans.

      Usuń
    6. Dwa tomy Muminków są dość obszerne, toteż nie namawiam do zakupu w Twojej sytuacji :)
      Niestety wydaje mi się, że Indianie w starciu z HP nie będą mięli szans nawet strzałą śmignąć :/

      Usuń
    7. Myślę, że Indianie mogliby spróbować zagrozić oskalpowaniem - jak nie po dobroci, to może siłą by się udało?:)

      Usuń
    8. Może zabronić czytać, to sami sięgną? ;)

      Usuń
    9. Coś w tym jest:) Choć moje dzieci pewnie wywietrzyłyby podstęp, niestety.

      Usuń
  2. Mimo że jestem fatalnym ojcem, to i tak dostałem wczoraj moc przytulasków :) Dobrze, że nie wplotłaś do tekstu TEGO i TEGO. Masz wiarę w ojców :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasz ojciec był wczoraj najeżony, więc i przytulasków było mało. Za to laurek dużo:)
      O jednym Tym słyszałam, ale nie miałam w ręku, a z kolei drugie To traktuje o zbyt poważnej sprawie, by wplatać to w tak niepoważny post. Ale wiarę w ojców owszem, żywię!:)

      Usuń
  3. Ech, ja bym po prostu chciał czasem wypić herbatę w domu na werandzie bez konieczności odrywania się od niej po każdym łyku, bo trzeba umyć rączki, zmienić bluzeczkę, podać wodę, zmienić bluzeczkę, wytrzeć nos, sprawdzić, co na dobranockę, zmienić bluzeczkę. Wędrówka z Hatifnatami to wariant ekstremalny, choć niekiedy rozważany :)
    Ale dostałem dwie laurki i urządzono dyskotekę na moją cześć, więc jeszcze chwilę wytrzymam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Laurki jak laurki, ale dyski to ci zazdraszczam :P W jakiej stylistyce? Szalone lata 80te? Dopasowałeś się ubiorem? Dałbyś jakieś zdjęcie :D O coś w tym guście :P

      Usuń
    2. Była w stylu lat 80., do hitów z Akademii pana Kleksa :) Niestety piór z trwałą nie zdołałem sobie na poczekaniu wyhodować :P

      Usuń
    3. Kleks? Zatem jadalne piegi? :D

      Usuń
    4. Jadalne piegi musiałbym sam przygotować, więc impreza była bez jadła i napoju.

      Usuń
    5. O suchem pysku? Wydziedziczyć! :P

      Usuń
    6. Daj dzieciom spokój, girlandy przygotowały za to.

      Usuń
    7. Chyba że tak. No to odwołać, notariusza :) Mnie tylko obleźli, ale i tak to było mega :D

      Usuń
    8. Miło jest być ojcem. Czasem. Znaczy nawet więcej niż czasem :P

      Usuń
    9. Skoro już sobie wszystko wyjaśniliście, pozostaje mi tylko dodać - nawiązując do pierwszego zdania w ostatnim komentarzu: i o to właśnie chodzi!:)

      Usuń
  4. Oj, też pomyślałam o Złym Panie, tak szczęśliwie przez ciebie pominiętym.
    Przedni, arcyprzedni post, aż idę sprawdzić czy o mamach czegoś podobnego wcześniej nie poczyniłaś.
    Wszystkiego dobrego, wiwat nie-bat i ewolucja! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj naprawdę, więcej wiary w to, że i Dobrzy Panowie żyją na tym świecie!
      O mamach było, ale tylko w związku z jedną książką, i to dla dorosłych. W przyszłym roku postaram się poprawić (o ile życie nie stanie mi na przeszkodzie), więc nie ustawaj w wiwatach!:)

      Usuń