sobota, 11 sierpnia 2012

"Bolek i Lolek w przedszkolu", czyli co innego czytasz, co innego myślisz


Młodszy od września idzie do przedszkola. Niby dziarski z niego 3,5-latek (bycie Młodszym w tym zakresie popłaca!), ale matka drży.
- „Czy sobie poradzi?” „Jak to będzie, tak zupełnie bez Cioci?” (pójście do przedszkola równa się końcowi zatrudniania Najlepszej Niani na świecie, która jest z nami od 6 lat, tj. odkąd Starszy skończył rok)
Matka wierzy w słowo czytane, więc przy okazji ostatniej wizyty w dziale dziecięcym biblioteki zażądała od Pani Bibliotekarki wszystkich książek pasujących do hasła „W przedszkolu jest fajnie!!!”
Dostała czego chciała. Czas na lekturę.


Na pierwszy ogień „Bolek i Lolek w przedszkolu”. Bo na stronie mało tekstu, a dużo obrazków (Młodszy ciągle jeszcze preferuje lektury tego typu); bo Bolek i Lolek, a Młodszy lubi; bo Młodszy sam chciał właśnie to przeczytać.
No to lecim. Poniżej wyimki z lektury. Dobór własny. Za jakość zdjęć z góry przepraszam. Reklamacji nie uwzględnia się.


 To, że od rana Bolek intensywnie pracuje w ogródku, używając szpadla i taczki, a Lolek samodzielnie przygotowuje cud-kanapeczki Matka nawet rozumie. W wersji filmowej oni przecież też zawsze byli dzielni, samodzielni i nie dający się przypasować do grupy wiekowej. To nie powód, żeby rodzicom od razu zakładać Niebieską kartę – może wcale nie trzeba było ich bić, żeby to wszystko robili?



Bolek z Lolkiem, widząc pędzące do przedszkola z uśmiechem i pieśnią na ustach dzieci, zastanawiają się, czemu ich tam nie ma. Postanawiają więc porozmawiać o tym z rodzicami.
Oczywiście, możecie chodzić do przedszkola – powiedziała mama Bolka i Lolka.
A tatuś dodał:
- To bardzo dobry pomysł.”
(Jak się potem okazało to był jedyny występ tatusia w całej książeczce, ale ja nie o tym).

(…) „Następnego ranka chłopcy wstali wcześniej, niż zwykle. (…) Po śniadaniu Mama wzięła ich za ręce i zaprowadziła tam, dokąd biegły wszystkie roześmiane dzieci”.
Cudownie. La dolce vita. Po prostu wstali i poszli, tak z dnia na dzień.
A podanie pół roku wcześniej? A zaświadczenia o zatrudnieniu i zarobkach? A 120 dzieci na 25 miejsc? A ile oni w ogóle mają lat, bo może poszliby do oddziału przedszkolnego w szkole, hę?
 - Mamo, mamo, a co ta mama Bolka i Lolka ma takie dziwne kreski z tyłu?
(To Starszy, jak zwykle dociekliwy).
- To tyłek, synu.
Matka nie wie, czy to że Mama Bolka i Lolka jest namalowana w TAKI sposób, to dobrze, czy źle. Niby dobrze, bo nie zahukana kura domowa, ale żeby od razu z takim tyłkiem? (Matka nie biegnie do lustra, bo za daleko i za późno).
Matka kątem oka rejestruje jeszcze, że w architekturze lokalnej dominują kolumny. Dom bez kolumn to nie dom. W sumie dobrze oddano dominujący trend krajowy; niech dziecko wie, że to historia prawie jak prawdziwa!



„Tu nikt się o nic nie kłóci – powiedziała pani nauczycielka i wzięła Lolka za rękę. Była wysoka, uśmiechnięta i miała czerwone koraliki na szyi.”
- Mamo, a czemu ta pani ma fioletowe włosy?
- Żeby jej pasowały do sukienki – odpowiada bez namysłu Matka, modląc się w duchu, żeby na następnej stronie nie było pani nauczycielki od tyłu.






„Pani zaprowadziła chłopców do sali, w której dzieci uczyły się śpiewać.”
- Aaaaaaa! – zakrzyknął Młodszy, wskazując palcem Panią przy pianinie – Co to???
No tak, śpiewać w przedszkolu to on na pewno nie będzie – pomyślała Matka.  




„Następnego dnia w przedszkolu Bolek i Lolek niecierpliwie czekali, kiedy pani pozwoli rozłożyć kolorowe papiery i farby. (…) dzieci malowały postacie z bajek. (…)
- Przed Dniem Dziecka urządzimy wystawę z prawdziwego zdarzenia. Co wy na to? – zapytała pani.”
Matka jak żyje nie widziała, żeby Starszy choć raz podczas pobytu w przedszkolu narysował coś, co było Od-Razu-Wiadomo-Czym. Poniżej próbka, skwapliwie zachowana.


Legenda: Starszy twierdzi, że na rysunku jest Eskimos, ryby suszące się na słońcu oraz igloo.
Być może przedszkole Bolka i Lolka jest tylko dla dzieci Starowieyskich, Eidrigeviciusów i innych Sasnali, kto ich tam wie?


„Tuż przed Dniem Dziecka Bolek z Lolkiem niechcący usłyszeli rozmowę pani z mamą. Obie panie zaplanowały dla dzieci dodatkową, słodką niespodziankę.”
- O Boże, znów się zacznie – jęknęła w duchu matka. „To która z mam podejmie się upiec ciasto na Dzień Babci?” „Potrzebne są trzy chętne mamusie, żeby uszyć stroje dla dzieci.” „Ooo, pani to chyba w tym roku jeszcze w nic się nie angażowała!”
Matka dobrze pamięta, jak zgłosiła się, że upiecze babeczki. Po czym okazało się, że będą połączone trzy grupy i babeczek powinno być koło setki…



„Kiedy wszyscy zebrali się na boisku, dzieci popisywały się przed rodzicami”
- Mamo, a czemu wszyscy panowie tak dziwnie wyglądają?
Dobre pytanie. Może dlatego, że na dom z takimi kolumnami nie da się uczciwie zapracować?




Miłej lektury!
Ilustrował Marian Cholerek.

"Bolek i Lolek w przedszkolu" Tekst: Marta Berowska. Ilustracje: Marian Cholerek. Wydawnictwo Dragon, wydanie I.

29 komentarzy:

  1. Padłam, ze śmiechu, i rozpaczy, po tym jak zobaczyłam ilustracje. Ojcowie mnie powalili.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, że od teraz też nie marzysz o niczym innym niż poznanie pana Cholerka ?:P

      Usuń
  2. Igloo jak złoto, widać na pierwszy rzut oka:) Tyle że suszą się jakby rękawiczki z foczej skóry:P W kwestii lektur wyprzedzająco-przedszkolnych doświadczenia nie mam, Starsza poszła z pieśnią na ustach i nie dała się potem wyciągnąć do domu:P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak widać na załączonych obrazkach, eksperymenty z lekturami mogą prowadzić do nieoczekiwanych i niepokojących zwrotów akcji...
      Rękawiczki z foczej skóry, powiadasz? Zapytam Autora, czy taka interpretacja jego dzieła też jest dopuszczalna!

      Usuń
    2. He, he, jak nic Pan Cholerek prowadzał dzieci do przedszkola pod specjalnym nadzorem. Gdzie w imieniu tatusiów występowali tacy a nie inni dżentelmeni ;).

      Usuń
    3. Myślę, że jest to jedna z możliwych interpretacji. Czy to jednak możliwe, że jest to aż tak proste?

      Usuń
  3. Postaci są mocno przerysowane, pani od muzyki bije wszelkie rekordy. Taczki kontra zabawy w przedszkolu, czerwone botki mamy blondie kontra bereciki chłopców... to się kupy nie trzyma.;(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Blond już mam (długość wprawdzie nie ta, ale 1000 zł i się wydłuży), więc uznałam, że w poniedziałek czym prędzej poszukam botków. No, ale skoro Ty z tą kupą i nie trzymaniem, to jednak jeszcze przemyślę (tym bardziej, że i bereciki trzeba byłoby dokupić...)

      Usuń
    2. Ale sama powiedz, kupiłabyś chłopcom takie berety?;)
      Pani przedszkolanka od szyi po kolana całkiem niezła, ale buty ma już z innej bajki.;(
      Dla mnie te ilustracje są dobrą zabawą pt. znajdź 10 rażących sprzeczności.;)

      Usuń
    3. Ja może bym berecików nie kupiła, ale osobiście parę razy na ulicy na żywo widziałam taką "dziecięcą stylizację"...
      Pani przedszkolance z kolei stylizacja się popsuła, bo jak wiemy, w przedszkolu obowiązują miękkie papucie z niebrudzącą podeszwą. Ja raczej doceniłabym, że udało jej się znaleźć papucie pod kolor włosów :)
      Patrz, a o takim zastosowaniu ilustracji nie pomyślałam! To może jednak jest w tym jakaś głębsza myśl???

      Usuń
  4. W tym szaleństwie jest na pewno jakaś metoda.;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ożeszwmordęjapierdzielę! Dzięki za dużą dawkę endorfin z samego rana. U mnie, w przeciwieństwie do progenitury ZWL, panowie zawsze mieli duuuuże problemy z wychodzeniem do przedszkola. Nawet się zastanawiałem, czy by nie pożyczyć z pobliskiej piekarni łopaty do chleba, bo ponoć dobrze się nią wygarnia małe rzeczy z ciasnych (przedpokój) pomieszczeń.
    PS. Endorfiny mi opadły, bo właśnie pomyślałem, że niedługo się zacznie i to z Bartkiem w roli pierwszaka.

    OdpowiedzUsuń
  6. Łopatę do chleba zawsze lepiej mieć w odwodzie, to się wie:)
    Ponieważ odczuwam silną więź łączącą naszych Starszych śpieszę z pocieszeniem. U mnie Starszy odstawiał przed wyjściem do przedszkola, po drodze i na miejscu spazmy i histerie, dzięki czemu przez pierwszy miesiąc codziennie zaliczałam wizyty Szczerze Zmartwionych Dziadków, podsuwających mi opowieści o tym, jak to dzieci ich znajomych i znajomych znajomych trafiły do psychologów, którzy absolutnie i bezwzględnie nakazywali zabrać dzieci z tego strasznego miejsca. Na szczęście minęło, a do szkoły rok temu poszedł radośnie i w podskokach (może dla kontrastu?)i tak mu zostało (no dobra, teraz trochę zaczyna mięknąć. Już padło pytanie o to, ile lat jeszcze będzie musiał tak chodzić...). Czego i Tobie życzę, jako że utrzymanie wysokiego poziomu bazylowych endorfin mam stale na względzie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pociesza mnie fakt, że Młodszy od kilku dni przebąkuje o chęci pójścia do przedszkola. Pociesza, ale również dziwi i wzbudza niepokój :) Starszy, myślę, pójdzie napędzany chęcią pochwalenia się przedszkolnym kumplom piórnikiem i workiem z logo FC Barcelona. A potem, to już może jakoś będzie. Najwyżej do pożyczonej łopaty dokupię elektryczny poganiacz.

      Usuń
  7. Codziennie zaglądam sobie do Ciebie, żeby popodziwiać wspaniałe dzieła Pana Cholerka. W głowie mi się nie miesci jak to można było wydać.
    A moje dziecka do przedszkola chętnie i do szkoly chętnie. Starsze cudo aktualnie w wieku 6 i 3/4 idzie do klasy 2, a młodsze w wieku 2 i 3/4 edukuje się w tzw. mini-clubie i jak mi życie miłe po powrocie pójdą oboje do placówek choćby po 40 stopni temperatury mieli. Inaczej albo ja w wariatkowie wyląduje, albo się zastrzelę;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba winnam Panu Cholerkowi wdzięczność dozgonną, że Cię ku mnie przyciąga:) Ale, uwaga, uwaga!, mam asa w rękawie! Wydawnictwo na okładce ogłasza, że poleca też pozostałe książki o przygodach Bolka i Lolka: BiL w mieście, na wsi i sportowcy. Jak mię wena opuści, popędzę do biblioteki, wypożyczę i czym prędzej się podzielę, bo tak mi świta, że pierwszy z tytułów mignął mi gdzieś na półce.
      Ja do pobytów dzieci w placówkach uczucia mam inne, ale to dlatego że od początku matką wyrodną pracującą jestem, więc gdy mam te parę tygodni urlopu, to kończy się on akurat wtedy, kiedy ja kończę się cieszyć z tego, że mam dzieci przy sobie:) To też metoda!

      Usuń
  8. Padłam, jak i inni, i się podnieść nie mogę po tych cutmniutiorzeszki ilustracjach. Rety, to połączenie tradycyjnego znanego z filmów wizerunku Bolka i Lolka z jakimiś dziwnymi współczesnymi wyobrażeniami kobiet i mężczyzn (a dlaczego oni wszyscy tacy ... yyy...starzy?) - koszmarek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No patrz, a ja starości nie zauważyłam (panią przy pianinie pominę); czyżby to znaczyło, że i ja...?
      A pan Cholerek naprawdę pracował przy tworzeniu Bolków i Lolków (tak przynajmniej mówi wujek gugel)- coraz bardziej mnie korci, żeby zapytać u źródła, co autor miał na myśli!

      Usuń
  9. Zajrzalam ponownie do Twojego wpisu, tym razem z mamą, po raz kolejny padłam ze śmiechu:))

    OdpowiedzUsuń
  10. Mnie tu Bazyl nakierował, za co mu bardzo dziękuję.
    Mam trzylatka w przedszkolu. O jeju rety.
    Będę zaglądać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło (dzięki, o Bazylu!).
      Nikt tak nie zrozumie matki trzylatka w przedszkolu jak inna matka trzylatka w przedszkolu:) Mój jak na razie sprawia wrażenie, że będzie nieustającym źródłem inspiracji...
      Ja też do Ciebie zaglądam, choć nakierowałam się samodzielnie (wybacz, Bazylu) i robię to z dużą przyjemnością:))

      Usuń
    2. :)
      Zdradź, czy upiekłaś setkę babeczek. Jeśli tak, godnaś, by Ci pokłony bić.

      Usuń
    3. Upiekłam. Nie wiem czy dokładnie setkę, ale duuuużo. Na szczęście to były babeczki, które robię nawet przez sen, więc dałam radę. Od tego czasu przeszłam jednak trening asertywności i w tym roku na pierwszym zebraniu w przedszkolu na złożoną mi przez samą dyrekcję propozycję wejścia do rady rodziców odpowiedziałam grzecznie, acz stanowczo: NIE. (bo taka głupia to ja nie jestem:))

      Usuń
    4. No to biję pokłony :)
      Ha, na pierwsze zebranie w przedszkolu wysłałam męża, wrócił bardzo skwaszony, ja w strachu, że coś nie tak, a on mi mówi:
      - Próbowałaś kiedyś przesiedzieć dwie godziny w pozycji "gajowy sr...cy w lesie"? Bo tak się na tych malutkich krzesełeczkach siedzi! Zadka nie czuję i nogi mi ścierpły. Nie, do niczego się nie zapisałem.
      :)

      Usuń
    5. Pogratuluj mężowi ode mnie (nie wytrwałości w utrzymaniu pozycji, tylko niezapisania się).
      Ja nie mam odwagi wysłać męża. Wprawdzie na tych zebraniach zazwyczaj zbyt wiele nowego nie można się dowiedzieć, ale zawsze coś tam wartego odnotowania jest. Gdybym wysłała męża, z pewnością bym się tego nie dowiedziała, nie mam złudzeń:(

      Usuń
  11. A ja trafiłam z komentarza pod Mikołajkiem :O)
    Uśmiałam się do łez ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy i gdzie ten komentarz był, o matko?!
      Z powodu uśmiania bardzo mi miło. Zdaje się, że będę miała szczególne zasługi na polu rozpromieniania ludności:)

      Usuń