środa, 2 stycznia 2013

K. Krenz "Królowa pszczół", czyli będę żądlić!


Odnoszę wrażenie, że powinnam natychmiast zarzucić dalsze przeprowadzanie bibliotecznych eksperymentów pt. „wezmę, co stoi na półce, choć nie mam pojęcia co to”. Szkoda życia i czasu, bo jak na razie zaliczam same pudła.
W tym przypadku przestrogą powinna już być okładka, będąca z pewnością jakąś arcymądrą i głęboką alegorią, której mój prosty umysł jednak ani trochę nie chwyta. Zamiast alegorii widzę jedynie coś brzydkiego.


Stojąc przy bibliotecznej półce przeczytałam jednak notę na okładce, przy czym nauczona wcześniejszymi doświadczeniami starannie pominęłam opis samej książki. O autorce piszą zaś – „poetka, pisarka, tłumaczka, dziennikarka. Jej wiersze były tłumaczone na wiele języków. Wśród jej przekładów literatury pięknej znalazły się opowiadania i powieści m.in. Amosa Oza, Johna Updike’a i Richarda Russo. Autorka dwóch powieści. Jest członkiem Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Mieszka z mężem w Polsce i w Portugalii.”
No, no, no i czapka z głowy, ja żuczek malutki jestem, a tu taka książka w moje niegodne ręce! Wzięłam. Bzzzzzzz!

Rozumiem – „literatura kobieca”. Rozumiem – „ku pokrzepieniu serc”. Rozumiem – „edukujemy czytelników”. Nie rozumiem jednak – „wszystko naraz”. Efekt – ciężkostrawne.
Po pierwsze: na początku dowiadujemy się, jaki będzie finał opowieści. Wiem, wiem, takie zabiegi się stosuje. W tym przypadku nie mam jednak pojęcia po co.
Po drugie: za dużo głównych bohaterów. W zasadzie wszyscy są główni; jedynie parę postaci pojawia się epizodycznie.
Po trzecie: ckliwość, ckliwość, ckliwość. Lubię czasem poczytać łzawy romans, bądź inną pazurami rwącą serce historię, ale i w tym przypadku umiar jest cnotą! Tu zaś mamy do czynienia z kilkoma równolegle toczącymi się wątkami, przy czym wszystkie kończą się happy endem, przejawiającym się przede wszystkim w szczęśliwym sparowaniu osobników płci przeciwnej. Do kompletu dodam jeszcze ciężką i spektakularną chorobę, którą jednak udaje się całkowicie uleczyć, dwie nagłe śmierci, parę zwierzątek, w tym jedno chore, urnę z prochami którą trzeba dowieźć w bardzo ważne miejsce w ramach spełniania woli osoby zmarłej, wątek złego ubeka (esbeka? w każdym razie lustracji nie przeszedłby pozytywnie) i to że jedna z bohaterek widzi aury innych.
Dobrze, że wzięłam się za lekturę w okolicy świąt – bez śledzia nie podchodź!

I znów, podobnie jak w przypadku książki Ingi Iwasiów, przeczytałam później wywiad z autorką, która opowiedziała o czym to jest ta książka. I zadumałam się okrutnie.
Proponuję więc test: jeśli na okładce tej książki widzicie Alegorię – bierzcie śmiało i czytajcie, to pozycja dla was. Jeśli zaś Alegorii nie dowieźli, bierzcie cokolwiek innego; nie pożałujecie.

Katarzyna Krenz „Królowa pszczół”, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2011. 

22 komentarze:

  1. Myślę, że niedługo kwestie Alegorii zostaną Ci dobitnie wyjaśnione, dlatego subskrybuję sobie komentarze:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakby to jakaś nowość z Twej strony była:P
      Rozumiem, że Ty się nie podejmujesz podjęcia misji niesienia kaganka oświaty wśród ciemnych momart?

      Usuń
    2. Gdybym znał dzieło, to niewykluczone:) Ale na pewno znajdą się osoby, które mnie godnie zastąpią:P

      Usuń
    3. To trwając w oczekiwaniu na owych godnych zastępców, wyjaśnij chociaż jak wypadł u Ciebie test na Alegorię?

      Usuń
    4. Że niby odgadnąć treść po okładce? To mi się nigdy nie udawało:)

      Usuń
    5. Uchylasz się od odpowiedzi. Trudno, samotnie stanę na pierwszej linii frontu!

      Usuń
    6. Ja coś słabo na zdrowiu, to każda komisja lekarska mnie zwolni:P

      Usuń
    7. Każda, ale nie ZUS-owska. Do roboty, do roboty!

      Usuń
    8. Od roboty to mnie nic nie zwolni, ale od wypasywania na blogach już tak:P

      Usuń
    9. Ja tak tylko na zasadzie psa ogrodnika... (chodź pies pasterski do wypasywania też może być:PP) Nie idź sobie, kto mi tu będzie frekwencję robił, jak nie Ty? (że o przyjemności obcowania nie wspomnę:P)

      Usuń
    10. Spoko, będę zerkał, może wpadnie jakiś wielbiciel tej powieści i podyskutujecie o meritum:P

      Usuń
    11. Przyganiał kocioł garnkowi: lepsze "wypasywanie" niż "chodź" zamiast "choć":(( Takie są skutki nadmiernie podzielnej uwagi i pisania kilku różnych rzeczy równocześnie...
      O meritum postaram się dyskutować na wyłącznie najwyższym poziomie:P

      Usuń
    12. Tym bardziej się postaram:)

      Usuń
  2. Ubawiła mnie notka wydawnictwa o autorce: pisarka, tłumaczka, poetka. Należy do nielicznej grupy autorów, którzy, opowiadając historie, potrafią sprawić, że możemy usiąść z ich bohaterami przy jednym stole i napić się herbaty pachnącej świeżymi płatkami róż – jak W ogrodzie Mirandy, czy odkryć sens życia nie w karierze i bezwzględnym dążeniu do celu, lecz po prostu w życiu – jak bohaterowie Lekcji tańca.
    Czy to faktycznie książka o trupie aktorskiej?;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to o płatkach róż też czytałam i wzdrygnęło mnie, nie tylko dlatego że herbaty różanej nie cierpię równie mocno jak jaśminowej.
      To jest książka o przypadkowej trupie aktorsko-śpiewaczo-artystycznej, skrzykniętej ad hoc celem udania się do Pampeluny na festiwal (przegląd?) twórczości innych trup tego rodzaju. Do wymienionego wyżej kompletu dorzucam więc wątek drogi połączony z wątkiem edukacyjnym (podróżujemy po różnych miastach i krajach, dowiadując się o nich przy okazji tego i owego), a także pokrzepienie serc (jak chcesz, to możesz, nawet jeśli życie rzuca ci kłody pod nogi). Jeszcze jakieś pytania?:P

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Miło czuć się potrzebną i pomocną już od pierwszych dni Nowego Roku:)

      Usuń
    2. Że tak rzucę klasykiem filmowym: "Ja tylko niosę pomoc!". :D

      Usuń
    3. Na "usta-usta" w tym przypadku jednak bym nie liczyła...

      Usuń
  4. Strój pana na okładce jest utrzymany w pszczelich barwach, ale dlaczego w tytule jest królowa? To zapewne część tej sekretnej Alegorii. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpowiedź na to pytanie znajdziesz w podlinkowanym przeze mnie wywiadzie z autorką. Poszczególne rozdziały poprzedzone są ponadto cytatami z książki "Życie pszczół" Maurycego Maeterlincka.
      Pszczele barwy owszem, ale poza tym? Średniowieczny aktor w swoim stroju? No i ta walizka, gdyby ktoś się nie domyślił, że trzeba skupić się na drodze i podróży.

      Usuń