Czyż
jest rodzic, który we własnym życiu nie obejrzał na żywo scen jak z
„Superniani”, okraszonych wrzaskami, płaczami, tupaniem?
- Masz mi to kupić! Ja to chcę!!!
- Pograj ze mną w piotrusia! Teraz!!!
- Nie chcę ryżu, chcę frytki! Daj mi
frytki!!! Daj mi, słyszysz?! Jesteś głupia, nie kocham Cię, idź sobie!”
To,
co zrozumiałe u dwulatka, dziwi u starszych dzieci; niepokoi gdy chodzi o
młodzież szkolną.
Jeśli
jednak tak zachowuje się dorosły, niektórzy inni dorośli co najwyżej wzruszą
ramionami, inni zaś powiedzą parę mądrych słów o prawie do szczęścia i
samostanowienia o sobie. Coś na temat dobrego wychowania i umiejętności
współżycia z innymi, szanowania ich poglądów? Phi, to takie staromodne!
„Zabawodrzewiak mówił, że Nowy to
dziwak, bo nie chciał bawić się z nim.
A skoro ktoś nie lubi bawić się, to
nie może być dobry.
I mówił, że Nowy jest bardzo silny.
A skoro jest silny, to przecież może
komuś zrobić krzywdę.
Czyli Nowy jest niebezpieczny.
A przede wszystkim nie jest ani
zwierzęciem, ani drzewiakiem!
Zarozumiałodrzewianka mówiła, że Nowy
nie zna się na pięknie.
A skoro nie wie, co piękne, to nie
może być dobry.
A skoro tak, to można spodziewać się
po nim najgorszego.
Czyli Nowy jest niebezpieczny.
A przede wszystkim nie jest ani
zwierzęciem, ani drzewiakiem!
Ale żadne z nich nie powiedziało
głośno, że tak naprawdę chodziło o to, że Nowy nie chciał tego, czego chciało
każde z nich.”
Beata
Ostrowicka napisała króciutką opowiastkę dla dzieci, którą powinien przeczytać
każdy dorosły.
Otóż
w przewróconym buku żyły sobie drzewiaki – każdy „własnym życiem i własnymi sprawami. Niby razem, bo w jednym drzewie,
ale tak naprawdę osobno.”
Był wśród nich Zabawodrzewiak, który najlepiej ze
wszystkich wiedział jak się dobrze bawić i chciał, aby inni robili to razem z nim,
wówczas gdy przyjdzie mu na to ochota.
Była
także Zarozumiałodrzewianka, która doskonale wiedziała co jest piękne, a już
najlepiej ze wszystkich znała się na modzie, wobec czego oczekiwała, że inni będą
z zachwytem chłonąć łaskawie udzielane im w tym zakresie rady.
Mieszkał
tam również Psikusodrzewiak - chichoczący, opowiadający śmieszne dowcipy i robiący
psikusy, z których – to oczywiste – wszyscy powinni naśmiewać się do rozpuku.
Byli
też inni – sami najlepsi z najlepszych, elita elit, każdy najmądrzejszy,
najspecjalniejszy specjalista w swojej dziedzinie.
I
był Nowy. O ciemnych kudłach, ciemnej i chropowatej barwie głosu. Miał wprawdzie
także wielkie zielone ślepia, w których błyszczała radość, jednak nikt tego nie
zauważał. Był zbyt inny, żeby inni mieli zwracać uwagę na takie drobiazgi. Nie
chciał robić tego, co proponowały mu drzewiaki, choć przecież to one najlepiej
wiedziały, co Nowy powinien robić w danym momencie.
-
Ale ja tak chcę! – tupały nogami, jednak Nowy nic sobie z tego nie robił.
„- Musi stąd odejść – powiedział
poważnie Pracodrzewiak. – I to koniecznie.
-Słuszna decyzja – pokiwał głową
Zabawodrzewiak i zaczął podskakiwać w miejscu. – Nic tu po nim – dodał, a
drzewiaki przytaknęły.”
Och,
gdybyż można było wprowadzić lekturę obowiązkową dla każdego Polaka – ta
nadawałaby się znakomicie!
Krótki
tekst, znakomite ilustracje (niezawodna Krystyna Lipka-Sztarbałło), a potem
obowiązkowa minuta ciszy. Nie żałobna, lecz kontemplacyjna. Swoim dzieciom
zadawałam pytania naprowadzające, nie mieli problemów z udzielaniem odpowiedzi.
Dorośli też powinni więc sobie poradzić. Ach, gdybyż tak wtedy choć co
dziesiąty zrozumiał!
Moje,
mojsze i najmojsze.
Ależ
jestem tolerancyjny, proszę bardzo, niech sobie żyją, tylko nie tutaj, niech
sobie idą gdzie indziej. Jeśli nie chcą robić tego, co robić powinni, bo ja im
tak mówię, bo ja tak chcę, bo ja najlepiej wiem, co jest dobre, a co niedobre,
proszę bardzo, mogą robić sobie co innego, ale gdzie indziej i żebym tego nie
widział.
Nie?
-
ALE JA TAK CHCĘ!
Beata
Ostrowicka „Ale ja tak chcę!”, ilustracje Krystyna Lipka-Sztarbałło.
Wydawnictwo Literatura, Łódź 2006.
Argument "Ale ja chcę!" nieodmiennie wprawia mnie w zdumienie. Ale jak to mawia kumpela na temat absurdów naszej pracy, a który to cytat pasuje i do powyższego: "Był czas się przyzwyczaić". :P
OdpowiedzUsuńPS. Ja na razie darowałem sobie książki z wyraźnym przesłaniem (czyli GWP całkiem) i idę w pure fun (a przynajmniej staram się) :)
W dobranocce Opowieści z Tinga-Tinga król lew odpowiadał "Ja chcę nie wystarczy!" :) U nas działało:P
UsuńJasne. Chwal się posiadaniem pakietu premium :P A tak serio, ciekawy tytuł. U mnie na razie polewka przy starych, rodzimych produkcjach. Właśnie skończyliśmy "Proszę słonia" i jedziemy z "Psem i kotem, i ..."
UsuńE tam, zaraz pewnie się skończą luksusy, jakaś fuzja nastąpiła i ponoć podnieśli abonamenta:P
UsuńJak mam wpaść w spiralę: płacić za TV - zarobić na zapłacenie za TV - nie mieć czasu na TV, bo zarabiam, żeby zapłacić za TV, to dla świętego spokoju mam to płatne TV tam, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę. A moja jedyna słabość, czyli wszelkie talent szoły, są dostępne w cyfrowej abonamentówce :)
UsuńTia, poniekąd słusznie. U nas chodzi tylko kanał dobranockowy, reszta się konkursowo marnuje.
UsuńPowiadam Ci - zestaw: tablet + kabel microHDMI + YT, to cud mniód malina. I póki nie wprowadzą abonamentu za tubę - darmo i z szerokim spektrum treści :)
UsuńTo jak się dorobię tabletu, to sprawdzę :)
UsuńZrezygnuj z pakietu, to ten dzień szybciej nastanie. A dzieciom, jak spytają czemu nie ma MiniMini powiesz: "Ale ja chcę... tablet!!!" :P
UsuńJeszcze chwilę poczekam z tym rewolucyjnym rozwiązaniem. Jedna ma akurat bunt trzylatka, druga bunt ośmiolatka, a ja jestem starym, steranym człowiekiem i nie mam zapotrzebowania na wysokie dźwięki:P
UsuńNo i kryształów rodowych byłoby żal :)
UsuńByłoby, na szczęście u nas tylko przaśny fajans:)
UsuńNo to w komentarzach było już zagajenie, rozwinięcie, zwekslowanie i puenta. Czuję się zbędna:(
UsuńIdę więc ucierać masę orzechową na mazurek (a dzieci grzecznie usadowione przed TV z płatnym kanałem, co by cicho siedziały i nie mówiły, że czegoś chcą).
@ZWL Zignorowaliśmy gospodynię. Trochę fopa jednak :)
Usuń@momarta Moje odkryły wczoraj, że Puls zaczął wyświetlanie Pingwinów od 1 sezonu, który zdążyli już zapomnieć i klasyka poszła w kąt :)
PS. Mazurek mnie nie rusza, ale wczoraj zeżarłem ćwierć faski świątecznego pasztetu :D
Nie mam w zwyczaju ignorować gospodyń:P Szczególnie tych pilnie zajmujących się pieczeniem mazurków :D
UsuńBazyl: Normalnie powiedziałabym, że trochę szybko robiliście ten pasztet, ale teraz rozumiem: musiał skruszeć:P
UsuńMoje dzieci okazały się Pingwinoodporne; są też Ferdynandoodporne i Proszęsłonioodporne:( Chyba wprowadzę im szlaban na TV, niech skruszeją!:P
ZWL: Pilnie jak pilnie; poza mazurkami żadnych innych objawów świąt u mnie nie widać.
To zagajaj co oglądają :) Bo moim mam zamiar zaserwować (jak już Plus zacznie duble): Pomysłowego Dobromira, Sceny z życia smoków (książka mimo oczorypnych ilustracji podobała się nader), Gucia i Cezara oraz Sąsiadów od sąsiadów :)
UsuńPatrząc na to, co dzieje się za oknem, dziś najlepiej byłoby włączyć Bałwanka Bouli, Małego Pingwina Pik-Pok, a w ostateczności Renifera z czerwonym noskiem:(
UsuńA poważnie, pomijając komercyjne produkcje MiniMini i Cartoon Network, u mnie królują ostatnio serie "Było sobie życie", "Był sobie człowiek" i "Odjazdowe zoo".
Stare polskie bajki nie mają brania; stare czeskie i słowackie też zresztą nie.
Przeglądałam tę książkę kiedyś w bibliotece ale nie wypożyczyłam. Chyba dlatego, że miałam już pokaźny pakiet innych w ręku. Ale z pewnością do niej wrócę. Mam nadzieję, że stoi tam grzecznie na półce.
OdpowiedzUsuńCo do TV to dziś spłakałam się ze Starszym na filmie "Mój przyjaciel Hachiko". Oboje udawaliśmy, że mamy katar a Starszy jeszcze dodatkowo chrypkę... chlip, chlip...
Myślę, że książka stoi. Ja też kiedyś ją oglądałam i też odłożyłam; potrzeba było Bajkonurra, żebym do niej wróciła. Płodność pani Ostrowickiej budzi we mnie mieszane uczucia (podobnie jak w przypadku pana Kasdepke), z jej Lulakami średnio się nam udało, ale ta historyjka naprawdę jej się udała.
UsuńRzuciłam okiem na to, o czym jest Hachiko - o nie, nie! Od czasu "Psa, który jeździł koleją" takie historie omijam, bowiem nie da się symulować aż tak potężnego kataru, jak to co mnie spotyka w trakcie czytania/oglądania!
Dla czterolatka się nada?
OdpowiedzUsuńU nas czterolatek słuchał, choć bez zachwytów. To chyba z założenia książka dla dzieci mniej więcej w tym wieku, ale trochę trzeba jednak dotłumaczyć.
Usuń