Matką chłopcom będąc,
sądziłam że temat dziecięcej urody i jej ewentualnego braku nie będzie spędzał mi snu z
powiek.
Mylić się jest rzeczą
ludzką.
-
Mamo, czy ja jestem przystojny? –
zapytał Starszy po pięciu minutach spędzonych przed lustrem, w czasie których
przybierał rozmaite pozy oraz przymierzał szereg min.
-
Yyyyy? – odpowiedziałam, być może
głupio, jednak nie zdążyłam przygotować żadnej mądrzejszej odpowiedzi.
-
Bo wiesz, Filip odbił mi już dwie
dziewczyny – informacja dla czytających z doskoku: ilość narzeczonych
Starszego waha się od czterech do pięciu – a
on przecież jest łysy i ma pryszcze.
„Straszna
piątka” Wolfa Erlbrucha jest w zasadzie właśnie o tym. Krótki rzut oka na
okładkę nie pozostawia wątpliwości – czego jak czego, ale urody to natura
głównym bohaterom poskąpiła. Hiena, ropucha, szczur, nietoperz i pająk – oto,
wydawałoby się żałosna, kompanija (kto nie piszczy z obrzydzenia na widok szczurów,
nietoperzy, ropuch i pająków, ręka do góry?! Uff, jakie to szczęście, że hien u
nas nie ma!). A jednak…
Nie,
nie ma tu nic o odbijaniu narzeczonych ani o pryszczach (choć guzki u ropuchy
wymagałyby dermatologicznej obserwacji); jest natomiast to i owo o tym, że
nawet największa paskuda kryje w sobie nieoczekiwane talenta oraz o tym, że
owszem, może i można zrobić sobie operację plastyczną, a nie mając na nią
pieniędzy, siedzieć w ciemnym kącie i rozpaczać, jednak znacznie prościej i praktyczniej jest mieć
to w nosie i po prostu coś robić. Dla siebie … i dla innych. Liczą się bowiem
czyny.
Tako
rzecze hiena, a ja po przeczytaniu książki wierzę jej bezgranicznie. Starszy
ciągle jeszcze trawi jej słowa, jestem jednak dobrej myśli.
Wolf Erlbruch źródło zdjęcia |
Autor
książki Wolf Erlbruch to literacki człowiek-orkiestra. Nie tylko bowiem pisze,
ale i to co pisze, sam ilustruje. Ilustracje mocno charakterystyczne i sugestywne,
podobnież zresztą jak niektóre dzieła, zwłaszcza to krecie, któremu ktoś
narobił na głowę. Ja i moje dzieci jego twórczości mówimy: tak!
źródło zdjęcia |
Dzień
zamieszczenia tego wpisu nie jest przypadkowy.
Dziś
bowiem TVP Kultura powtórzyła prastary odcinek „Bajkonurra”, w którym tę
właśnie książkę przeczytała pani Stanisława Celińska.
Odkąd
dowiedziałam się o Bajkonurrowych powtórkach, staram się oglądać kolejne
odcinki razem z dziećmi. Idzie nam jak po grudzie, a ja coraz częściej wykazuję
w trakcie zapędy terrorystyczne. Dzieci wprawdzie przyzwyczajone do czytania,
jednak do oglądania czytania niekoniecznie. Wiercą się, kręcą, jęczą,
wzdychają. Nie da się zresztą oszukiwać, niektórzy czytający to wersja
zdecydowanie dla wytrwałych.
Dziś
jednak było inaczej. Po pierwsze, po drugie i po trzecie: nie mogłabym sobie
wyobrazić lepszego doboru lektora – z każdego powodu. Pani Stanisława Celińska
była w tej roli po prostu genialna i to tyle mądrego, co mogę z siebie na ten temat wykrzesać. Po czwarte, piąte i szóste: znacznie lepiej słucha się czegoś, co
już się zna, zwłaszcza gdy można samodzielnie przewracać strony, nadążając za
zwrotami telewizyjnej akcji. Aż żal, że nie mamy większości czytanych w Bajkonurrze
książek. Na szczęście do „Strasznej piątki” będziemy mogli wrócić za każdym
razem, gdy tylko sytuacja i Filip z jego pryszczami będą tego wymagać.
Wolf
Erlbruch „Straszna piątka”, tłumaczenie: Łukasz Żebrowski. Wydawnictwo
Hokus-Pokus, Warszawa 2007.
Szczęśliwi posiadający Kulturę. Z niecierpliwością oczekuję na mux cyfrowy z tąż stacją właśnie. Tylko pewnie wtedy nie będzie już Bajkonurrra albo moje dzieci będą po maturze (daj Bóg!) :)
OdpowiedzUsuńSwego szczęścia nie zamierzam się wypierać, choć - poza Bajkonurrem - w ogóle z niego nie korzystam. Zważywszy na marne Bajkonurrowe losy (że o Pankocie i Kotpanu nie wspomnę), Twoja wizja ma całkiem spore szanse na realizację:(
UsuńWyobrażasz sobie Teatr TV Junior?? Ależ to by było coś :D
UsuńJa nie tylko sobie wyobrażam, ale nawet pamiętam coś takiego!. Obawiam się jednak, że to se ne wrati...
UsuńŁooo! Rzeczywiście, było coś takiego, ale szczegółów nie pamiętam żadnych. Z tym, że ja bardziej myślałem o nowych przedstawieniach i nowym programie, takim na miarę dzisiejszych czasów. Jest tyle książek, które zobaczyłbym przeniesione na scenę :) TU jest fajna inicjatywa, ale szkoda że tylko dla wybranych :(
UsuńJa też nic, poza papierową czapeczką, nie pamiętam - najwyraźniej w naszym wieku to normalne:P Nowe przedstawienia i nowy program? W TVP? Zapomnij! Przecież to się nie mieści w pojęciu "misji" (no, chyba że artyści występowaliby w piórach i na lodzie). Zwróć zresztą uwagę, że poza tą wzmianką, którą zapodałeś (pomysł istotnie przedni), potem cisza na temat kontynuacji dzieła. Zdechnie (zdechło?) jak wszystko, co fajne. Tu nawet Pani Zorro nie daje rady, chociaż od walenia głową w mur ma już zdaje się sporo guzów...
UsuńNapisałem grzmiący wykrzyknikami komentarz o "misyjności" TVP, ale stwierdziłem, że szkoda gadać. Po prostu trzeba przegrzebać gryzonia w poszukiwaniu perełek z czasów jeśli nie świetności, to przynajmniej przyzwoitości telewizyjnego teatru dla dzieci. I misjować we własnym zakresie :)
UsuńGryzoń ostatnio za wszystko żąda pieniędzy, a ja w ogóle mam co do niego mieszane uczucia. Najgorsze jest jednak to, że w innych miejscach trudno cokolwiek znaleźć (jakieś zdigitalizowane, dostępne niechby nawet za opłatą archiwa TVP? tu wstaw sobie śmiech pusty).
UsuńCo do samowystarczalności misjonarskiej - owszem, ja daję radę i staram się jak mogę, ale wymaga to zarówno mieszkania w okolicy w miarę dużego ośrodka, jak i całkiem pokaźnej ilości gotówki, że o samozaparciu nie wspomnę. Ale za 20 lat różni tacy będą załamywać ręce nad społeczeństwem, co to nie tylko czytać nie będzie, ale i nie będzie rozumiało znaczenia słowa "teatr".
Wow! Mój Starszy co prawda nie kolekcjonuje narzeczonych ale przed lustrem potrafi stać godzinami strojąc dziwne miny. Wróżę mu przyszłość kabareciarza.:-)
OdpowiedzUsuńBajkonurr jest świetny! Nagrywamy i dziś pewnie obejrzymy z opóżnieniem odcinek o którym piszesz. Książki nie znamy, ale czuję że chłopakom się spodoba. Zdjęcie autora pewnie też przypadnie im do gustu:-)
Na własne nieszczęście w pokoju dzieci obstalowałam szafę, która ma dwoje drzwi z lustrami od góry do dołu. Jeszcze chwila i je stłukę, nie zważając na siedem lat nieszczęść, bowiem ostatnio nie robią nic innego tylko się przeglądają! Może to jakaś zaraza?
UsuńObejrzyjcie koniecznie! Myślę że nie ma szans, aby Wam się nie spodobało. Ja nie mogę odżałować odcinka z czytającym panem Lutczynem, ale niestety nie dało się, a sprzętu nagrywającego jakoś się nie dorobiliśmy.
Teatr dla dzieci! Pamiętam! :-) Wczorajszy Bajkonurr obejrzany. Młodszy "odpłynął" myślami w trakcie oglądania ale ja ze Starszym od początku do końca zaangażowani :-) Książka i Celińska - super!
OdpowiedzUsuńCo do nagrywarki to UPC dba o klientów i to dzięki nim możemy sobie nagrywać wszystko co nas interesuje i oglądać kiedy chcemy. Świetna sprawa!
Nagrywarka może i świetna sprawa, ale zdaje się że potrzebny do niej telewizor nieco nowszej generacji (przynajmniej tak jest w przypadku sprzętu, który oferuje nasz operator - nie UPC). Póki co, nasze wielkie pudło działa bez zarzutu, więc i nagrywarki nie będzie. Jakoś przeżyjemy:P
UsuńCieszę się, że Wam się podobało. U nas też Młodszy ledwo dał radę, ale za jakiś czas zamierzam urządzić powtórkę (niestety już bez pani Celińskiej), więc go jeszcze przekręcę na właściwą stronę. Dziś z kolei chłopaki polegli na panu Fedorowiczu i Wojtyszce. Mi się tam podobało, ale to faktycznie była nieco wyższa szkoła jazdy...
Powiem Ci w sekrecie że nasz telewizor nie jest najnowszej generacji i jakoś z nagrywarką współdziała :-)
OdpowiedzUsuńDziś Fedorowicza oglądaliśmy całą rodziną. Starszy zażyczył sobie książkę Wojtyszki bo chce przeczytać całość. Uwielbiam te Gżdacze, Fikandra, Glusia itd. więc jak znam siebie to mu tę książkę kupię :-)
Nie wiem, nie wiem. My właśnie wymienialiśmy dekoder na nowszy (HD) i ilość kabli i wtyczek, jakie musieliśmy zakupić aby w ogóle móc podłączyć to cudo do telewizora zakupionego w roku bodajże 2006, była imponująca. Do nagrywarki trzeba byłoby chyba kupić cały sklep elektryczny:P
UsuńJa też bardzo lubię Wojtyszkę i też mam tajny plan zakupu tej właśnie książki. Tylko gdzie ja ją postawię (zawartość wczorajszej paczki z Dwóch Sióstr zajęła wszystkie miejsca poziome, na innych, stojących już w dwóch rzędach książkach w pokoju dzieci)?
Ja tam nic nie rozumiem, bo nasz telewizor jest jeszcze z XX wieku i z nagrywarka się lubi i kabel jest jeden. Ale dzieciaki błagają o nowy, płaski, taki żeby można było podłączyć do niego laptopa i oglądać bajki z YouTube. Może wtedy dopiero się zacznie i będę tęsknić za mym Philipsem, który błąkał się ze mną po wynajętych mieszkaniach w czasie studiów? :-)
UsuńGdybyśmy mieli taki z XX wieku, to pewnie też by działał:) Nasz - choć wielkopudlasty - jest jednak już z epoki "nowość goni nowość" i pewnie stąd problemy... Na Twoim miejscu pozwoliłabym Philipsowi dożyć swych dni, inaczej wyrzuty sumienia Cię zjedzą:P
UsuńNaszym dzieciom na szczęście na razie wszystko jedno, byle czasem pozwolić im obejrzeć (a bajki z YouTube oglądają na 17 calowym monitorze i są zadowolone:))
Cholerka, do tej pory opuszczałam Bajkonurra, ale po Twojej rekomendacji muszę obejrzeć.
OdpowiedzUsuńMyślę, że pewniaki to 22 i 25 marca: Kowalewski i Kobuszewski:) Z książek, które będą znam niestety tylko "Elmera", "Prąd", "Biały niedźwiedź, czarna krowa" - dwie ostatnie znakomite graficznie, z bardzo prostym tekstem ("Elmer" też zresztą do rozbudowanych nie należy).
UsuńNajgorsze, że prawie po każdym odcinku włącza się u mnie (u dzieci mniej): "Ja chcę tę książkę!", więc bądź czujna i wyposaż się zawczasu w zbroję albo cóś!:P
Na początek zaopatrzę się w notes.;) Kowalewski i Kobuszewski to cymes, muszę to zobaczyć. Dzięki za informacje!
UsuńKliknij w link, który jest w moim poście (ten o Bajkonurrowych powtórkach), a znajdziesz tam pełen zestaw, przynajmniej do końca marca. Potem zobaczymy co będzie, bo jak zwykle znaleźli się niezadowoleni i szukający dziury w całym...
UsuńKliknęłam, kliknęłam.;) Będę się przyglądać i mam nadzieję, wykorzystywać.;)
UsuńTe książeczki mają tę miłą cechę, że są krótkie (acz treściwe). Z powodzeniem sprawdzają się więc jako odstresowywacz i odskocznia (i wykorzystywanie w takiej roli szczególnie polecam). Nad "Straszną piątką" pierwszy raz chichotałam po bardzo ciężkim dniu, czytając ją przy jedzeniu. Starczyła niestety tylko na pół obiadokolacji:(
Usuń